Ja tam Ciebie tekwar nie żałuję.
A nawet się cieszę, że nie udało Ci się kupić hovnianej pizzy w sklepie.
Bo moim zdaniem im mniej chemicznego badziewia w siebie wpychasz, tym lepiej.
Zapraszam, upiekę Ci pizzę.
I nauczę robić.
To zajmuje 10 minut z przerwą na wyrośnięcie, a potem wypieczenie ciasta.
A nawet się cieszę, że nie udało Ci się kupić hovnianej pizzy w sklepie.
Bo moim zdaniem im mniej chemicznego badziewia w siebie wpychasz, tym lepiej.
Zapraszam, upiekę Ci pizzę.
I nauczę robić.
To zajmuje 10 minut z przerwą na wyrośnięcie, a potem wypieczenie ciasta.
@Manson, no przecież ja o tym wiem :)), ale zrażać się tak wszystkim :)
ale,ale raz miałem taki przypadek, że się lekko podtrułem takim sztucznym żarciem, wynikło to z przeterminowania, bo wyszło na jaw, że data ważności została przestęplowana. Udowodniłem to sprzedawcy, no ale domyśl się reakcji sprzedawcy - żenada.
ale,ale raz miałem taki przypadek, że się lekko podtrułem takim sztucznym żarciem, wynikło to z przeterminowania, bo wyszło na jaw, że data ważności została przestęplowana. Udowodniłem to sprzedawcy, no ale domyśl się reakcji sprzedawcy - żenada.
ja już nie taka młoda tekwar :D i nie imprezy mam na myśli :) przywykłam do życia w mieście, lubię mieć" wszystko pod ręką" a ze sklepu nocnego baaardzo często korzystam - i nie alkohol w nim kupuję tylko chleb :D
na wsi mi za ciemno w nocy;):) no i duchów sie boję hehe, miasto mniej duchom sprzyja ;):D)))
na wsi mi za ciemno w nocy;):) no i duchów sie boję hehe, miasto mniej duchom sprzyja ;):D)))
aaa, to co innego :) @k.a, a mieć wszystko pod ręką, to raczej każdy chce, a przede wszystkim takie nie młode już osoby jak Ty czy ja. Tyle, że jesteś bardziej w komfortowym miejscu niż ja. A duchów to się nie bój, jak nie skrzywdzi żywy, to duch nic nie zrobi :)) A pizze dzisiaj jadłaś, bo mnie już ślinka cieknie i jęzor do gardała wpada. Ale bym wciągnął. :)))
tekwar to wsiadaj w auto i do Mansona, pewnie masz niedaleko, bo on też na końcu świata ;) i to jeszcze jaka pyszną pizzę pojesz... mmm, na taka sama bym sie rzuciła :D
a ja dzisiaj jakoś nie bardzo jedząca :) na obiad gołąbki ( w ilości 1), a poza tym jakieś chrupki serowe dopadłam, od których język mnie boli - wiem, ze to kara za jedzenie takich świństw ;):)))
a ja dzisiaj jakoś nie bardzo jedząca :) na obiad gołąbki ( w ilości 1), a poza tym jakieś chrupki serowe dopadłam, od których język mnie boli - wiem, ze to kara za jedzenie takich świństw ;):)))
U mnie pizza jutro, grzybowa, z papryczkami, anchois i czosnkiem.
Właśnie wróciłem z piwniczki i poraziła mnie ilość sosów cukiniowo-pomidorowych, które zaprawiłem na zimę. Chyba będę musiał na okrętę kręcić pizze na zmianę z rzeczami w sosie pomidorowym (makaron, spaghetti, grzyby, gołąbki ...).
A do pizzy piwniczny budweiser.
I sosik cacykowy - jego zrobiłem już dzisiaj i się zaokrągla smakowo w lodówce.
A na śniadanie zupa z dyni - wieczorem gotuję.
A na lancz smażone warzywa w sosie slodko-kwasnym z kapusta pak choi.
Właśnie wróciłem z piwniczki i poraziła mnie ilość sosów cukiniowo-pomidorowych, które zaprawiłem na zimę. Chyba będę musiał na okrętę kręcić pizze na zmianę z rzeczami w sosie pomidorowym (makaron, spaghetti, grzyby, gołąbki ...).
A do pizzy piwniczny budweiser.
I sosik cacykowy - jego zrobiłem już dzisiaj i się zaokrągla smakowo w lodówce.
A na śniadanie zupa z dyni - wieczorem gotuję.
A na lancz smażone warzywa w sosie slodko-kwasnym z kapusta pak choi.
Graszko, for you:
Smażone warzywa w sosie słodko-kwasnym
robią się w trzech etapach.
Po pierwsze: bulion. Bulion warzywny robimy bulkając włoszczyznę na małym ogniu długo. Potem cedzimy, potrzebujemy 2/3 kubka, resztę porcjujemy w woreczku lub kubeczki i mrozimy do wykorzystania na zaś. Milion razy lepsze niż bulion z kostki, którego pewnie i tak użyjesz :) Może byc bulion drobiowy, z krowy i świni jest zbyt intensywny.
Po drugie: sos słodko-kwaśny - bierzemy kawałek korzenia imbiru, dwa ząbki czosnku, papryczkę chili - siekamy i wrzucamy do kubka z gorącym bulionem. Dodajemy pół łyżeczki cukru, odrobinę wiśniówki, sok z limonki i odstawiamy do wystygnięcia i przegyzienia. Jak będzie zimne dodajemy 1 lub 2 płaskie łyżeczki skrobii - to do zagęszczenia sosu (nie dawać skrobii do ciepłego wywaru bo się zrobi glut).
Po trzecie: warzywa - kroimy w słupki lub talarki lub pióra cebulę, pora, kawałek papryki, marchew, namoczone grzyby mun, cukinię, kapustę pak choi. Wyciągamy ze słoiczka pędy bambusa, a z pudełka kiełki stir fry. Siekamy kolendrę.
Produkcja: rozgrzewamy wok z niewielką ilością oliwy (może być patelnia), na dobrze rozgrzany wrzucamy warzywa twarde i cebulę, przesmażamy, wlewamy trzy łyżki sosu sojowego jasnego, dodajemy warzywa miękkie, przesmażamy, wlewamy uprzednio zamieszany sos słodko-kwaśny, przesmażamy, wrzucamy kiełki i kolendrę, przesmażamy.
Całość wykładamy do miski i skrapiamy olejem sezamowym. Można udekorować siekana kolendrą.
Myki:
1. Chińczycy smażą krótko, ale w wysokiej temperaturze.
2. Chińskie warzywa muszą być chrupiące, nie mogą być rozgotowane.
3. Dodając szczyptę pieprzy syczuańskiego (kupiłem w lidlu) uzyskamy wspaniały aromat kuchni syczuańskiej (mrowienie warg, boskie).
4. Warzywa powinny być pikantne.
5. Do warzyw nie używamy sosu sojowego ciemnego, on jest do mięs.
Można podawać z ryżem lub makaronem, ale ja wciągam zwykle same bez dodatków. Smacznego.
Smażone warzywa w sosie słodko-kwasnym
robią się w trzech etapach.
Po pierwsze: bulion. Bulion warzywny robimy bulkając włoszczyznę na małym ogniu długo. Potem cedzimy, potrzebujemy 2/3 kubka, resztę porcjujemy w woreczku lub kubeczki i mrozimy do wykorzystania na zaś. Milion razy lepsze niż bulion z kostki, którego pewnie i tak użyjesz :) Może byc bulion drobiowy, z krowy i świni jest zbyt intensywny.
Po drugie: sos słodko-kwaśny - bierzemy kawałek korzenia imbiru, dwa ząbki czosnku, papryczkę chili - siekamy i wrzucamy do kubka z gorącym bulionem. Dodajemy pół łyżeczki cukru, odrobinę wiśniówki, sok z limonki i odstawiamy do wystygnięcia i przegyzienia. Jak będzie zimne dodajemy 1 lub 2 płaskie łyżeczki skrobii - to do zagęszczenia sosu (nie dawać skrobii do ciepłego wywaru bo się zrobi glut).
Po trzecie: warzywa - kroimy w słupki lub talarki lub pióra cebulę, pora, kawałek papryki, marchew, namoczone grzyby mun, cukinię, kapustę pak choi. Wyciągamy ze słoiczka pędy bambusa, a z pudełka kiełki stir fry. Siekamy kolendrę.
Produkcja: rozgrzewamy wok z niewielką ilością oliwy (może być patelnia), na dobrze rozgrzany wrzucamy warzywa twarde i cebulę, przesmażamy, wlewamy trzy łyżki sosu sojowego jasnego, dodajemy warzywa miękkie, przesmażamy, wlewamy uprzednio zamieszany sos słodko-kwaśny, przesmażamy, wrzucamy kiełki i kolendrę, przesmażamy.
Całość wykładamy do miski i skrapiamy olejem sezamowym. Można udekorować siekana kolendrą.
Myki:
1. Chińczycy smażą krótko, ale w wysokiej temperaturze.
2. Chińskie warzywa muszą być chrupiące, nie mogą być rozgotowane.
3. Dodając szczyptę pieprzy syczuańskiego (kupiłem w lidlu) uzyskamy wspaniały aromat kuchni syczuańskiej (mrowienie warg, boskie).
4. Warzywa powinny być pikantne.
5. Do warzyw nie używamy sosu sojowego ciemnego, on jest do mięs.
Można podawać z ryżem lub makaronem, ale ja wciągam zwykle same bez dodatków. Smacznego.
Kuchnia chińska jest prosta i szybka. Może niekoniecznie tania, bo wiele przypraw i składników trudno wprost zastąpić, ale doskonała jest. W poprzednim wcieleniu musiałem być Chińczykiem, bo dla mnie to jest najlepsza kuchnia świata.
I system konfucjański tez jest doskonały.
I tybetański buddyzm z jedynym - jak dla mnie - współczesnym autorytetem moralnym Dalajlamą.
I najnormalniejsze państwo na świecie Bhutan.
Coś w tym jest :-))
I system konfucjański tez jest doskonały.
I tybetański buddyzm z jedynym - jak dla mnie - współczesnym autorytetem moralnym Dalajlamą.
I najnormalniejsze państwo na świecie Bhutan.
Coś w tym jest :-))
Specjalnie dla Inki - śledź w śmietanie.
Jedzenie mojego dzieciństwa. U nas, Kaszubów, śledzia i pulki jadało się na okrągło i w każdej postaci. Onegdaj w sklepie stała wielka 150 litrowa beczka z solonymi śledziami. Kiedy Babcia dawała mi cztery jajka i kazała iść do sklepu po cukier (sklepowa brała jajka i z wielkiej głowy cukru szpikulcem odłupywała odpowiedni kawałek) zawsze podglądałem chłopów, którzy pod kieliszek zakąszali tym słonym śledziem, wyjętym z beczki, otrzepanym o cholewę i zagryzionym wprost. Nie było to łatwe bo śledziowa skóra była w charakterze jak bycza, ale skórę się wypluwało wyjadając z niej okropnie słone mięsko (że okropnie słone dowiedziałem się później, jak podrosłem).
Takie śledzie się moczyło, żeby je odsolić. Teraz kupisz zapewne w folijce, oskórowane i ten tego. Dwie godzinki w mleku im nie zaszkodzą.
Osączamy śledzia, kroimy w paseczki. Obieramy cebulę, siekamy drobno. Jedno i drugie mieszamy ze śmietaną (używajcie 12 proszę, jak kto ma wagę większa niż końcówka wzrostu - 178 cm - 78 kg; 165 cm - 65 kg - to nadmiar tłuszczyku w śmietanie jest mu absolutnie zbędny). Pieprzymy, raczej nie solimy. Można dodać drobno posiekane kwaśne jabłko.
Ziemniaki (pulki) gotujemy na parze.
Podajemy michę z ziemniakami i michę z sosem śmietanowo-śledziowym.
Każden jeden nakłada sobie ziemniaków, rozgniata je widelcem, a na to wrzuca łychę czy dwie sosu - pyszota.
Nawet mojej góralce pasowało.
Smacznego :)
Jedzenie mojego dzieciństwa. U nas, Kaszubów, śledzia i pulki jadało się na okrągło i w każdej postaci. Onegdaj w sklepie stała wielka 150 litrowa beczka z solonymi śledziami. Kiedy Babcia dawała mi cztery jajka i kazała iść do sklepu po cukier (sklepowa brała jajka i z wielkiej głowy cukru szpikulcem odłupywała odpowiedni kawałek) zawsze podglądałem chłopów, którzy pod kieliszek zakąszali tym słonym śledziem, wyjętym z beczki, otrzepanym o cholewę i zagryzionym wprost. Nie było to łatwe bo śledziowa skóra była w charakterze jak bycza, ale skórę się wypluwało wyjadając z niej okropnie słone mięsko (że okropnie słone dowiedziałem się później, jak podrosłem).
Takie śledzie się moczyło, żeby je odsolić. Teraz kupisz zapewne w folijce, oskórowane i ten tego. Dwie godzinki w mleku im nie zaszkodzą.
Osączamy śledzia, kroimy w paseczki. Obieramy cebulę, siekamy drobno. Jedno i drugie mieszamy ze śmietaną (używajcie 12 proszę, jak kto ma wagę większa niż końcówka wzrostu - 178 cm - 78 kg; 165 cm - 65 kg - to nadmiar tłuszczyku w śmietanie jest mu absolutnie zbędny). Pieprzymy, raczej nie solimy. Można dodać drobno posiekane kwaśne jabłko.
Ziemniaki (pulki) gotujemy na parze.
Podajemy michę z ziemniakami i michę z sosem śmietanowo-śledziowym.
Każden jeden nakłada sobie ziemniaków, rozgniata je widelcem, a na to wrzuca łychę czy dwie sosu - pyszota.
Nawet mojej góralce pasowało.
Smacznego :)
Graszko, kiełki dostaniesz w Biedrze, a grzyby mun albo w azjatyckich sklepach, albo przez internet.
Ja dwa razy do roku robię zakupy azjatyckich rzeczy przez net i wtedy kupuję większą ilość grzybów mun.
Po polsku to ucho bzowe, zbierałem kiedyś, rośnie na czarnym bzie.
Kiełki można sobie też wyhodować samemu, z ziaren soczewicy, fasoli mung i cieciorki.
Ja dwa razy do roku robię zakupy azjatyckich rzeczy przez net i wtedy kupuję większą ilość grzybów mun.
Po polsku to ucho bzowe, zbierałem kiedyś, rośnie na czarnym bzie.
Kiełki można sobie też wyhodować samemu, z ziaren soczewicy, fasoli mung i cieciorki.
Kto wie?może uprawiałeś ryż i nosiłeś taki piękny kapelusz który zapewne ma swoją nazwę;)....wiele lat temu(matko,jak to brzmi;)miałam okazję troszkę pobyć w towarzystwie Chińczyków i ujęli mnie bardzo swoją kulturą,uprzejmością,grzecznością:)każdą napotkaną osobę pozdrawiali złożonymi dłońmi i ukłonem,a ja nie pozostawałam dłużna i tak pięknie kilka razy dziennie kłanialiśmy się sobie:D...oczywiście z miłym uśmiechem na twarzy:)
A jak skończyłam pisać powyższe zobaczyłam przepis na śledzia w śmietanie:)już pędzę czytać:D....przeczytałam,dzięki,no ja też takie robię i bardzo,bardzo lubię:D,nie jestem Kaszubką ale na Mazowszu też się takie robi:)
A jak skończyłam pisać powyższe zobaczyłam przepis na śledzia w śmietanie:)już pędzę czytać:D....przeczytałam,dzięki,no ja też takie robię i bardzo,bardzo lubię:D,nie jestem Kaszubką ale na Mazowszu też się takie robi:)
Mogę też podać przepis na jedne z moich ulubionych śledzi.
Solone śledzie moczymy we wodzie z połową szklanki octu jabłkowego na całą noc
Na patelni przesmażamy drobno posiekaną cebulę.Oleju dodajemy nieco więcej, żeby potrawa nie była zbyt sucha:-)
Do cebuli dodajemy słoiczek przecieru pomidorowego i łyżeczkę mielonego ziela angielskiego.
Po przesmażeniu dodajemy sos do śledzi i gotowe.
Najlepiej smakują schłodzone:)
Solone śledzie moczymy we wodzie z połową szklanki octu jabłkowego na całą noc
Na patelni przesmażamy drobno posiekaną cebulę.Oleju dodajemy nieco więcej, żeby potrawa nie była zbyt sucha:-)
Do cebuli dodajemy słoiczek przecieru pomidorowego i łyżeczkę mielonego ziela angielskiego.
Po przesmażeniu dodajemy sos do śledzi i gotowe.
Najlepiej smakują schłodzone:)
Podejrzewam, że nie sadziłem ryżu.
Raczej byłem zadufanym w sobie tybetańskim mnichem, który za karę swojej pychy został zesłany w moje realno-socjalistyczne ciało.
Odpokutowałem i mam nadzieję dostąpić oświecenia.
Nie po to byty wyższe zesłały mnie tutaj żebym stracił do reszty moją wewnętrzną boskość :)
Pokój dla wszystkich.
Raczej byłem zadufanym w sobie tybetańskim mnichem, który za karę swojej pychy został zesłany w moje realno-socjalistyczne ciało.
Odpokutowałem i mam nadzieję dostąpić oświecenia.
Nie po to byty wyższe zesłały mnie tutaj żebym stracił do reszty moją wewnętrzną boskość :)
Pokój dla wszystkich.