Widok
Ja nie jezdze bo mnie potem kolana nawalają od jezdzenia pod wiatr, ale nie od przewiania tylko od nadmiernego wysiłku. Ale to dlatego ze jestem słaby podjazdowiec. Generalnie jazda pod wiatr imituje podjazy i w ramach treningu jest ok, oczywiscie w granicach zdrowego rozsądku - bo na szosie jak mocno daje z boku (zwłaszcza podmuchy) to mozna pod samochodem wylądować.
Jazda pod wiatr to zupełnie inna bajka niż podjazd, choć oczywiście można sobie ustalić taki sam wysiłek pod stały wiatr, jak i pod jednakową górkę. na tej zasadzie można sobie ustalić podobny punkt pracy cad-moment na płaskim i bez wiatru - tylko ustawiając przełożenie i jadąc szybciej.
Ale różnice pod wiatr i pod górkę są wyraźne:
- górka się kiedyś zawsze kończy, a wiatr może nap.. cały dzień
- inna jest charakterystyka stałego momentu (stałej kadencji).
- pod wiatr jak na moment odpuścisz, to potem sobie wrócisz do danej prędkości rozpędzając się, a pod górkę już niekoniecznie dasz radę
- górka stanowi wyzwanie i możesz się z nią zmagać, a wiatr jest bardziej zniechęcający
- pod wiatr musisz się pochylać, kulić i to wyraźnie zmniejsza opory, a pod górkę, przy niewielkiej prędkości opory powietrza grają mała rolę i raczej łatwiej jedzie się wyprostowanym, bez ściskania brzucha i przepony.
- pod górkę kadencja spada do 70-80, a 80 i więcej to jest optymalne. pod wiatr najlepiej cisnąć siłowo, ok 70-75
- stawanie na pedałach ma sens wyłącznie pod górkę. pod wiatr to głupota.
Wynika to z tych różnic charakterystyk, pod wiatr opory powietrza zależą od kwadratu sumy prędkości wiatru i rowerzysty, a pod górkę są w zasadzie stałe (prędkość wzg.powietrza stosunkowo mała ) i zależą tylko od sinusa kąta nachylenia drogi.
Pod górkę trudniej utrzymać prędkość, nie wolno odpuścić, pod wiatr psychologicznie ciężej. Ja wole pod górkę.
Ale różnice pod wiatr i pod górkę są wyraźne:
- górka się kiedyś zawsze kończy, a wiatr może nap.. cały dzień
- inna jest charakterystyka stałego momentu (stałej kadencji).
- pod wiatr jak na moment odpuścisz, to potem sobie wrócisz do danej prędkości rozpędzając się, a pod górkę już niekoniecznie dasz radę
- górka stanowi wyzwanie i możesz się z nią zmagać, a wiatr jest bardziej zniechęcający
- pod wiatr musisz się pochylać, kulić i to wyraźnie zmniejsza opory, a pod górkę, przy niewielkiej prędkości opory powietrza grają mała rolę i raczej łatwiej jedzie się wyprostowanym, bez ściskania brzucha i przepony.
- pod górkę kadencja spada do 70-80, a 80 i więcej to jest optymalne. pod wiatr najlepiej cisnąć siłowo, ok 70-75
- stawanie na pedałach ma sens wyłącznie pod górkę. pod wiatr to głupota.
Wynika to z tych różnic charakterystyk, pod wiatr opory powietrza zależą od kwadratu sumy prędkości wiatru i rowerzysty, a pod górkę są w zasadzie stałe (prędkość wzg.powietrza stosunkowo mała ) i zależą tylko od sinusa kąta nachylenia drogi.
Pod górkę trudniej utrzymać prędkość, nie wolno odpuścić, pod wiatr psychologicznie ciężej. Ja wole pod górkę.
zuapau kozak lepsiejszego kozaka a tatażyn zawija w sreberka?
nogi pod górkie to bolą jak kto ma OK powyzej 50 zębów z przodu i poniżej 20 z tyłu
dziś na paradzie niepodległości na alei niepodleglości w Sop
jeden taki był i nie narzekał, bo pewnie nie miał ruśkowego Doświadczenia (a ja stchórzyłem, bo mój OK nie ma blotników, a ja odmawiam jeżdżenia z brązową pupą i plecami, wiem, że to w PL szczyt mody, ale ja odmawiam)
nogi pod górkie to bolą jak kto ma OK powyzej 50 zębów z przodu i poniżej 20 z tyłu
dziś na paradzie niepodległości na alei niepodleglości w Sop
jeden taki był i nie narzekał, bo pewnie nie miał ruśkowego Doświadczenia (a ja stchórzyłem, bo mój OK nie ma blotników, a ja odmawiam jeżdżenia z brązową pupą i plecami, wiem, że to w PL szczyt mody, ale ja odmawiam)
Normalna jesień w tym kraju. Znajoma Tulla Ukrainolubna - nie narzeka, przeciwnie.
Jesli ktos traktuje rower jako "trening" to chyba im gorzej tym lepiej? Dla mnie to nie trening tylko albo transport albo spacer. Warunki są OK. A jesli komu przeszkadza klymat, to pozostaje "rower" na siłowni, ale z takim nastawieniem tam też można znaleźć coś, co przeszkadza.
Jesli ktos traktuje rower jako "trening" to chyba im gorzej tym lepiej? Dla mnie to nie trening tylko albo transport albo spacer. Warunki są OK. A jesli komu przeszkadza klymat, to pozostaje "rower" na siłowni, ale z takim nastawieniem tam też można znaleźć coś, co przeszkadza.
Z rowerem na siłowni jest taki problem, ze można uschnąć na wiór z nudów już po kwadransie, chyba że się pedałuje z kimś lub w grupie. Na rolkach w domu w zimie ledwo mi się udawało pół godziny wykręcać, a powyżej zaczynał się proces świerknięcia. Natomiast na rowerze w terenie to mozna samemu i godzine, trzy i osiem i cały boży dzień samemu jeździć.
Bo ja wiem, czy tak do końca dobrze? Tam, gdzie teraz jest mocno zryte ciężkim sprzętem, na zmrożonych nieregularnych koleinach w ogóle się nie da jeździć bez ryzyka głupiego urazu.
Na tę porę roku trzeba sobie wybierać sensowne lasy, niekoniecznie bagna pokroju lasów pod Kolbudami czy Kartuzami. W Borach czy w Puszczy Darżlubskiej jest miodzio, można jeździć po większości dróg bez jakiegoś makabrycznego ufajdania się. A i dobrych, twardych szutrówek teraz bez liku. Po w sumie niewielkiej Puszczy Darżlubskiej można se spokojnie ułożyć kilkudziesięciokilometrowe pętelki "po suchym".
pozdr
Na tę porę roku trzeba sobie wybierać sensowne lasy, niekoniecznie bagna pokroju lasów pod Kolbudami czy Kartuzami. W Borach czy w Puszczy Darżlubskiej jest miodzio, można jeździć po większości dróg bez jakiegoś makabrycznego ufajdania się. A i dobrych, twardych szutrówek teraz bez liku. Po w sumie niewielkiej Puszczy Darżlubskiej można se spokojnie ułożyć kilkudziesięciokilometrowe pętelki "po suchym".
pozdr
bk zeznał: Jak się koło nie zapada, to da rade jechać ;)
A skoro mowa tu o TRENINGU, to jest właściwe podejście ;-)
Mi zapadactwo średnio przeszkadza nawet na spacerze (tylko potem tragedia z doczyszczeniem wszystkiego, trza polubić brudek).
Co do zapadania się, są są różne XXIw myki:
np. trike jak tej chuderlawej Angielki, co rowerkiem skutecznie pojechała na południowy biegun
np. fatbike - raz by posłużył nie do pozowania na Masie, tylko do jazdy po grząskim
np. stare "bockiem bockiem panocku" - działa nawet na Kościerskiej
Niedawno testowałem w TPK moją Okrutną Ukrainę, szykowaną na zimę i śnieg. Rower najprostszy, zero zmian przełożeń, chrupiące torpedo, koła 28". Przyznaję, raz musiałem zsiadać, ale nie przez błocko, tylko przez podjazd za Mazurem, który jechał wolno, bo czekał na mnie ;-)
Kiedyś nie było alternatywy i ludzie takimi cudakami jeździli nie "dla treningu" (sorry że się naigrywam) ale dlatego, że nie było szybszej alternatywy. Taki "prostak" przejedzie wszędzie, najwyżej trzeba przepchnąć. Choć "dróg nie zbudowano dla samochodów" tylko dla wygody jazdy rowerami, to najpierw były rowery i kiepskie wozowe konno-wołowe drogi, obficie nawiezione łajnem. Ówczesne (XIX/XXw) rowery umożliwiały taki właśnie "trening". Dzisiejsze - gorsze?
A skoro mowa tu o TRENINGU, to jest właściwe podejście ;-)
Mi zapadactwo średnio przeszkadza nawet na spacerze (tylko potem tragedia z doczyszczeniem wszystkiego, trza polubić brudek).
Co do zapadania się, są są różne XXIw myki:
np. trike jak tej chuderlawej Angielki, co rowerkiem skutecznie pojechała na południowy biegun
np. fatbike - raz by posłużył nie do pozowania na Masie, tylko do jazdy po grząskim
np. stare "bockiem bockiem panocku" - działa nawet na Kościerskiej
Niedawno testowałem w TPK moją Okrutną Ukrainę, szykowaną na zimę i śnieg. Rower najprostszy, zero zmian przełożeń, chrupiące torpedo, koła 28". Przyznaję, raz musiałem zsiadać, ale nie przez błocko, tylko przez podjazd za Mazurem, który jechał wolno, bo czekał na mnie ;-)
Kiedyś nie było alternatywy i ludzie takimi cudakami jeździli nie "dla treningu" (sorry że się naigrywam) ale dlatego, że nie było szybszej alternatywy. Taki "prostak" przejedzie wszędzie, najwyżej trzeba przepchnąć. Choć "dróg nie zbudowano dla samochodów" tylko dla wygody jazdy rowerami, to najpierw były rowery i kiepskie wozowe konno-wołowe drogi, obficie nawiezione łajnem. Ówczesne (XIX/XXw) rowery umożliwiały taki właśnie "trening". Dzisiejsze - gorsze?
"Dzisiejsze - gorsze?"
Bo ty mowisz o srodku transportu, wiec czy chwilowo jedziesz czy przepychasz nie miało znaczenia, o ile przepychania nie robiło się za duzo. Naomiast dzis się jeździ głównie dla przyjemnosci, wiec przepychanie jakiekolwiek robi dużą różnicę, bo idziesz na rower a nie nie na przepychanie. No chyba ze trenujesz CX, to wtedy przepychanie jest w programie ;)
Bo ty mowisz o srodku transportu, wiec czy chwilowo jedziesz czy przepychasz nie miało znaczenia, o ile przepychania nie robiło się za duzo. Naomiast dzis się jeździ głównie dla przyjemnosci, wiec przepychanie jakiekolwiek robi dużą różnicę, bo idziesz na rower a nie nie na przepychanie. No chyba ze trenujesz CX, to wtedy przepychanie jest w programie ;)
SL zeznał: "idziesz na rower a nie nie na przepychanie"
powiedz to dzielnym projektantom schodów drogi z Sop do Gdy
powiedz to dzielnym projektantom meandrowania DDR Grunwaldzkiej, z licznymi fazami czekania na światłach, by zmienić stronę
powiedz to dzielnym policjantom i sędziom karzącym rowerzystów za odmowę przepychania roweru przez przejścia
powiedz to dzielnym projektantom schodów drogi z Sop do Gdy
powiedz to dzielnym projektantom meandrowania DDR Grunwaldzkiej, z licznymi fazami czekania na światłach, by zmienić stronę
powiedz to dzielnym policjantom i sędziom karzącym rowerzystów za odmowę przepychania roweru przez przejścia
@SL
Przepychania nie ma w kolarstwie torowym, szosowym i spacerowym. Każdy kto się zapuszcza ciut ambitniej w teren rower prędzej czy później przepchnie. Dla mnie jest to normalny element kolarstwa górskiego.
Jak komuś przeszkadza pchanie roweru, to trenuje aż da radę przejechać ;)
Ja tam lubię od czasu do czasu pójść na spacer z rowerem. Zapuścić się w "głuszę" naszych lasów.
Nawet jak jest trudniej niż bez roweru, to przynajmniej łatwiej dostać się do lasu i wrócić ;)
Przepychania nie ma w kolarstwie torowym, szosowym i spacerowym. Każdy kto się zapuszcza ciut ambitniej w teren rower prędzej czy później przepchnie. Dla mnie jest to normalny element kolarstwa górskiego.
Jak komuś przeszkadza pchanie roweru, to trenuje aż da radę przejechać ;)
Ja tam lubię od czasu do czasu pójść na spacer z rowerem. Zapuścić się w "głuszę" naszych lasów.
Nawet jak jest trudniej niż bez roweru, to przynajmniej łatwiej dostać się do lasu i wrócić ;)
kontynuując offtop, pływanie składakiem (albo innym canoi) ze składakiem celem ułatwienia "portaży" między jednym akwenem a drugim to już przeżytek, jurrasic park itpitd! Teraz modna jest jazda rowerem z jakimś podręcznym pływadłem, coby sobie czasem zrobić jakiegoś skróta przez rzeczkę, jezioro, fiorda itpitd:
https://gearjunkie.com/klymit-lwd-packraft
pozdr
https://gearjunkie.com/klymit-lwd-packraft
pozdr