Odpowiadasz na:

dostosowanie otwierania kładki do rejsów żeglugi gdańskiej - bzdura

Kiedyś Gdańsk aspirował do miana miasta otwartego dla żeglarzy, dziś zbudowanie tej kładki oraz plany budowy kolejnej na Motławie, całkowicie przeczą tym aspiracjom. Budowa mostów, kładek tak... rozwiń

Kiedyś Gdańsk aspirował do miana miasta otwartego dla żeglarzy, dziś zbudowanie tej kładki oraz plany budowy kolejnej na Motławie, całkowicie przeczą tym aspiracjom. Budowa mostów, kładek tak niskich, że nawet małe jednostki turystyczne nie mogą pod nią przepłynąć to po prostu czysta głupota. W Europie i na świecie buduje się przeprawy w jak najmniejszym stopniu utrudniające żeglugę, w Gdańsku zamyka się akwen dla wszystkiego co nie jest 60 letnim tramwajem wodnym, dotowanym przez miasto Gdańsk. Miejsc postojowych dla jachtów i statków oczekujących na otwarcie kładki praktycznie nie ma, a woda i statek (czy łódź) zwłaszcza na wietrze to nie samochód, który można zatrzymać w miejscu na poboczu. Pan redaktor zachwyca się kolejką statków ustawiających się w oczekiwaniu na otwarcie kładki. Ja widzę jednostki, które próbują utrzymać się w torze wodnym i nie staranować małych łódek, wypożyczanych przez ludzi bez jakichkolwiek patentów i znajomości zasad poruszania się na wodzie. Oby nigdy nic nikomu się nie stało.
W Gdańsku funkcjonuje nie tylko Żegluga Gdańska i nie powinna być faworyzowana jako jedyna firma prowadzona działalność na wodzie, a wszystko na to wskazuje że tak jest. Gdańsk nie inwestuje w miejsca postojowe dla jachtów, ( nie mówię o Marinie z kosmicznymi cenami za postój) ale o miejsca gdzie żeglarze mogli by zacumować i np wyjść na obiad do restauracji. Całe Długie Pobrzeże jest w fatalnym stanie technicznym i objęte zakazem cumowania ( z wyjątkiem oczywiście nabrzeża Żeglugi Gdańskiej, które odremontowane kilka lat temu jest już zdewastowane przez stare i mało sterowne statki Żeglugi Gdańskiej). Wysokość nabrzeża nie pozwalana bezpieczne korzystanie z niego statkom i jachtom mniejszym od statków żeglugi, a pręty wystające z nabrzeża grożą poważnymi uszkodzeniami statkom. Kładka kosztowała ponad 7 milionów zł, a co miesiąc trzeba wydać na jej obsługę 35 tyś - za te pieniądze można było kupić np 3 nieduże promy napędzane bateriami słonecznymi i zapewnić komunikację pomiędzy ołowianką, wyspą spichrzów i dolnym miastem. Była by to jeszcze większa atrakcja dla turystów i udogodnienie dla mieszkańców, która by nie powodowała utrudnień w żegludze. Za parę dni zaczyna się Baltic Sail - ale będzie sajgon na Motławie przez tą kładkę. Gratuluje pomysłodawcom

zobacz wątek
6 lat temu
~

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry