Widok

Koszmar..

Jakiś czas temu zawiozłam to w/w schroniska młodego kotka, którego uratowałam przed śmiercią pod samochodem. Nie mogłam go niestety zatrzymać gdyż mam już kilka własnych kotów, więc aczkolwiek niechętnie, odwiozłam go do schroniska. I na powitanie zostałam opierniczona przez pracowniczkę biura, grubą kobietę o krótkich włosach. "Dlaczego wy ludzie do cholery łapiecie te koty? One są najszczęśliwsze na dworze a my potem tylko mamy problem". Potem ta okropna kobieta uraczyła mnie wywodem (bardzo chamskim) na temat "kotów które są zwierzętami wolno bytującymi" i że następnym razem jak uratuję kota, mam go wypuścić w parku. Spędziłam ponad godzinę na słownych przepychankach z tą babą, zanim przyjęła kociaka. Gdyby tylko moje koty go zaakceptowały, to nie byłoby tej całej afery, bo bym go zatrzymała, ale tak, zmuszona byłam przeżyć ten koszmar (szkoda oddać zwierzaka w ręce kogoś takiego).
popieram tę opinię 12 nie zgadzam się z tą opinią 3
Przeżyłam podobny koszmar. Oni czytaj pracownicy są tam chyba za karę! A ta kobieta, myślę ,wszystkich tak traktuje, którzy chcą oddać jakiegoś znalezionego zwierzaczka ;( A co na to wszystko przełożony tych ludzi? Dramat! Są setki osób, które chętnie zajęłyby miejsce tych koszmarnych pracowników i wierzę, że z oddaniem dla zwierząt i serdecznością dla klientów wykonywaliby swoją pracę .
popieram tę opinię 16 nie zgadzam się z tą opinią 3
niestety, nie powinna pani zawozic tam kota. faktycznie lepiej bylo go wypuscic w okolicy. koty wynajduja sobie terytorium. zabrane z n iego traca je. to co mozemy zrobicto wysterylizowac wykastrowac i jak tylko mozna najszybciej je wypuscic w to samo miejsce. zeby ww terytorium nie stracily. zafundowala mu pani (wiem ze zamiar byl odwrotny) zycie w zamknieciu. zycie w syfie i chorobskach ktore juz zalapal.
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 1
To, co Pan pisze, to nieprawda. Sytuacja, którą Pan przedstawia dotyczy kotów, które urodziły się na dworze. I fakt, takich kotów łapać nie należy, doskonale radzą sobie same. Natomiast koty domowe, które notorycznie są podrzucane do stad kotów wolnobytujących, dokarmianych zazwyczaj przez Panie w różnych dzielnicach Gdańska (Stogi, Żabianka, Wrzeszcza) NIE SĄ W STANIE PORADZIĆ SOBIE NA WOLNOŚCI! Proszę popytać tych Pań, co dla domowego kota, który nigdy nie przebywał na dworze, znaczy nagłe znalezienie się na tak ogromnej przestrzeni, wśród kilku/kilkunastu innych kotów! Koty te znajdują sobie zazwyczaj jakąś kryjówkę, z której potrafią nie wychodzić całymi dniami, a nawet tygodniami. Są odganiane od misek przez inne koty, narażone na potrącenie przez samochód, pogryzienie przez psa czy niewybredne zabawy dzieci. I o ile rozumiem, że schronisko nie chce przyjmować kotów "dzikich" (wolonbytujących), tak nie jestem w stanie zrozumieć, jak mogą odesłać z kwitkiem osoby, które przywiozły kota, którego ktoś po prostu wyrzucił z domu. I to szczególnie teraz, w okresie jesienno-zimowym. Sama mam w domu koty, które, choć w mieszkaniu są bardzo pewne siebie, zginęłyby pozostawione same na dworze. I proszę nie szerzyć opinii, że KAŻDY kot poradzi sobie na dworze!
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 1
Wiele osób,które miały do czynienia z Promykiem i innymi placówkami tego typu,zauważyły,że Gdańskie Schronisko jest mimo ogromnego gminnego budżetu,najgorzej funkcjonującą placówką,w zakresie:
1.organizacji i zarządzania,w tym realizacji celów i zadań,wynikających z przepisów o ochronie zwierząt,funkcjonowaniu schronisk i regulaminu schroniska.2.wiedzy,kwalifikacji i kompetencji kadry.
3.zaplecza szpitalnego i medycznego,w tym należytej opieki medycznej oraz miejsca dla zwierząt objętych kwarantanną,rekonwalescentów,weteranów,zaniedbanych,szczeniąt. 4.stanu techn.i właściwego zabezp.,czy wyposażenia boxów (zadaszenia,metraż,kojce).5.wyposażenia placówki w instalację wod-kan.i zdatności wody do picia/jedzenia.6.realizacji i zaspokajania podstawowych potrzeb,związanych z dobrostanem psych-fizy. i zwierząt,w tym brak programów socjalizacyjnych czy służących ocenie zachowania,wybiegów,miejsca do spacerów i zabawy,czy szkolenia,także dla szczeniąt,kociąt.7.zasad i kryteriów adopcji.
8.weryfikacji i kontroli poadopcyjnej.9.domów tymczasowych,w tym także tzw.:kojców Fundacyjnych.10.akcji i edukacji w zakresie przeciwdziałania bezdomności zwierząt,postępowania ze zwierzętami i pro-adopcyjnych.11.współpracy z organizacjami pro-zwierzęcymi i specjalistami.12.poszukiwania zasobów i kapitału ludzkiego poprzez wolontariat,praktykantów,w celu realizacji zadań związanych z opieką,adopcją i socjalizacją zwierząt.13.obecności w mediach,przestrzeni lokalnej i świadomości ludzi,tak by zwiększyć zakres wiedzy o zwierzętach i wrażliwość społeczną oraz pozyskać sponsorów,czy innego rodzaju pomoc.14.stałego podnoszenia swoich kwalifikacji i weryfikacji wiedzy poprzez kształcenie i dokształcanie.
15.ewaluacji i oceny efektywności dotychczasowych działań,w tym także planowanie nowych lub zmiana bieżących działań,w celu rozwoju i poprawy losu/bytu bezdomnych zwierząt.Podsumowując:z jednej strony mamy przestarzały i mało efektywny(korzystny dla zwierząt)system gminnej przechowalni,dla której ważniejsze są przepisy i zakład pracy,który przyjmuje/przechowuje i wydaje zaczipowane i wysterylizowane zwierzęta,niż poprawa bytu/losu bezdomnych zwierząt.Z drugiej strony mamy niekompetentnych,w zakresie wiedzy i kwalifikacji urzędników,bo w tym systemie są nimi także pracownicy schroniska,od których ten los i byt zależy.Współcześnie dobrze zarządzane i funkcjonujące schronisko dla bezdomnych zwierząt to coś więcej,niż gminna przechowalnia.To bardziej team ludzi realizujących swoją pasję przy pełnym zaangażowaniu i optymalnym wykorzystaniu zasobów ludzkich i środowiskowych,z jasną misją i wizją tego jak powinny wyglądać i funkcjonować tego typu placówki(patrz:w kraju i za granicą).Zatem w sumie mamy twór,który formalnie i personalnie jest przestarzały i niewydolny/nieudolny w realizacji zadań własnych,które są jego obowiązkiem,co przekłada się wprost na cierpienie i tragedie zwierząt i ludzi.Natomiast my mieszkańcy ponosimy za to odpowiedzialność,gdyż godzimy się z tym by za nasze 2mln.Gdańskie Schronisko,w takiej szkodliwej dla podmiotu,którym się zajmuje i dla nas mieszkańców,formie i sposobie funkcjonowało.
popieram tę opinię 16 nie zgadzam się z tą opinią 1
co do wolontariatu to fakt, po kilku miesiącach i rozmowie z ludźmi którzy tam działają dłużej stwierdzam że dla dyrekcji, a szczególnie dla pani K., ludzie którzy z własnej nieprzymuszonej woli chcą pomóc zwierzakom żyjącym w schronisku uważają nas za niepotrzebny a wręcz zbędny element, który został im narzucony z góry.
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 2
niestety ale pani K. ma taki stosunek do wszystkich. od kilku miesięcy pomagam w schronie i za każdym razem rezygnuję z konsultacji w biurze jeśli w środku siedzi pani K. Jest nie uprzejma do pracowników, do opiekunów, koordynatorów, wolontariuszy i potencjalnych osób które chciałyby wziąć któregoś ze zwierzaków. Nie da się z nią w żaden sposób dogadać i nikt nie jest w stanie wpłynąć ani na nią ani na działania dyrekcji.
popieram tę opinię 6 nie zgadzam się z tą opinią 2
znam tą panią, faktycznie jest bardzo niemiła, w ogóle nie szanuje osób odwiedzających schronisko. Sprawia wrażenie osoby bardzo pokrzywdzonej tym, że musi tam pracować.
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 2
do góry