Widok
Jako kierowca samochodu stwierdzam, że migające czerwone, nie za szybko, ledy w sporej odległości jest najlepsze, np. cateye LD600/650. Jako rowerzysta bezpośredniej potrzeby tylnego światła nie widzę :) Pośrednio czuję potrzebę oświetlenia i stosuję wariata w smarcie, czasem myślę, że za bardzo wkurza kierowców (ale objeżdżają z szacunkiem) i wall-e byłby lepszy. W każdym razie zdecydowanie migające! Ale tryb ciągły musi być, bo jak jedziesz z kimś, to walenie mu po oczach dyskoteką nie jest sympatyczne. Ostatni mruga - pozostali mają zgaszone w dzień, ciągłe w deszczu, szarudze, czy nocy. Niemcy ponoć zabronili już jeździć rowerem z migającymi.
Co do przodu, to w przypadku konieczności oświetlania drogi - zdecydowanie ciągłe. Ale już jako sygnalizacyjne - mogłoby być migające. Sądzę, że po mieście powinno się używać ciągłego. Poza - w warunkach słabej widoczności - mgła, deszcz, koło zmroku - można migające. Po ciemku - dla własnej wygody ciągłe, ew. jako drugie migające.
Generalnie przednie jest dla rowerzysty, żeby widział dokąd jedzie i funkcja bezpieczeństwa jest o tyle mniejsza, że rowerzysta widzi nadjeżdżające pojazdy może zjechać na bok oraz jest w stanie umknąć nawet do rowu. Poza tym z zasady jedzie innym pasem niż ci z przeciwka.
Do tyłu:
a) nie jest w stanie wciąż się oglądać
b) samochody jadą tym samym pasem, zatem są na kursie na najechanie.
Najlepiej kup tylną, która ma co najmniej dwa tryby, a przednią taką, która odpowiada Twoim potrzebom jazdy po ciemku. Tryb ciągły obowiązkowy, migający dobrze widziany.
Last but not least - migający zużywa znacznie mniej baterie.
PS. Dawniej w dzień jeździłem bez oświetlenia, teraz przez las, albo na ruchliwej szosie włączam wariata z tyłu, powoli dochodzę do wniosku, że trzeba się też oświetlać za dnia na ddr.
Co do przodu, to w przypadku konieczności oświetlania drogi - zdecydowanie ciągłe. Ale już jako sygnalizacyjne - mogłoby być migające. Sądzę, że po mieście powinno się używać ciągłego. Poza - w warunkach słabej widoczności - mgła, deszcz, koło zmroku - można migające. Po ciemku - dla własnej wygody ciągłe, ew. jako drugie migające.
Generalnie przednie jest dla rowerzysty, żeby widział dokąd jedzie i funkcja bezpieczeństwa jest o tyle mniejsza, że rowerzysta widzi nadjeżdżające pojazdy może zjechać na bok oraz jest w stanie umknąć nawet do rowu. Poza tym z zasady jedzie innym pasem niż ci z przeciwka.
Do tyłu:
a) nie jest w stanie wciąż się oglądać
b) samochody jadą tym samym pasem, zatem są na kursie na najechanie.
Najlepiej kup tylną, która ma co najmniej dwa tryby, a przednią taką, która odpowiada Twoim potrzebom jazdy po ciemku. Tryb ciągły obowiązkowy, migający dobrze widziany.
Last but not least - migający zużywa znacznie mniej baterie.
PS. Dawniej w dzień jeździłem bez oświetlenia, teraz przez las, albo na ruchliwej szosie włączam wariata z tyłu, powoli dochodzę do wniosku, że trzeba się też oświetlać za dnia na ddr.
IMO oba na raz. Czyli w miarę mocne ciągłe i nieirytujące migające.
Światło ciągłe ułatwi lokalizację i oszacowanie ruchu, migające zwróci na nas uwagę. Ewentualnie ciągłe, które od czasu do czasu mrugnie
Niestety takich konstrukcji jest bardzo mało na rynku.
Do oświetlania sobie drogi zdecydowanie ciągłe. Nie wiem jak niektórzy dają radę jeździć ze stroboskopem oświetlającym drogę.
Światło ciągłe ułatwi lokalizację i oszacowanie ruchu, migające zwróci na nas uwagę. Ewentualnie ciągłe, które od czasu do czasu mrugnie
Niestety takich konstrukcji jest bardzo mało na rynku.
Do oświetlania sobie drogi zdecydowanie ciągłe. Nie wiem jak niektórzy dają radę jeździć ze stroboskopem oświetlającym drogę.
Jako rowerzysta zdecydowanie wolę migające. Widać je z daleka bo się wyraźnie odcinają od otoczenia bo bardzo charakterystyczne - od razu wiadomo, że są to światła rowerow.
Ważne tylko żeby mocniejsze troche. Bo często ludzie montują takie minipchełki, ktore moze widać w szczerym polu gdzie jest ciemno jak w kartonie po odkurzaczu, ale już w miescie kompletnie giną. Takich rowerzystów zazwyczaj widzę szybciej na tle jaśniejszych świateł za nimi, jak ich światełka - często nawet już mam w głowie wiązankę, a tu się okazuje że mają jakieś mrugadełko.. Natomiast porządne mrugajace ledy widać dużo wcześniej niż samego rowerzystę.
Ważne tylko żeby mocniejsze troche. Bo często ludzie montują takie minipchełki, ktore moze widać w szczerym polu gdzie jest ciemno jak w kartonie po odkurzaczu, ale już w miescie kompletnie giną. Takich rowerzystów zazwyczaj widzę szybciej na tle jaśniejszych świateł za nimi, jak ich światełka - często nawet już mam w głowie wiązankę, a tu się okazuje że mają jakieś mrugadełko.. Natomiast porządne mrugajace ledy widać dużo wcześniej niż samego rowerzystę.
Tylko światło ciąłe, to jest naturalne dla pojazdów.
Migające:
- jest zwykle stosowane w sytuacjach awaryjnych, automatycznie zwraca uwagę na coś stojącego na poboczu (np. słupki przy robotach)
- utrudnia określenie odległości i prędkości
I jak tylne światełko ma tylko aspekty powyższe, tak przednie mrugające to jest już głupota. Drogi to nie oświetli, a przecież jasnym kolorem są zawsze oznaczane roboty drogowe i kierowca wpada w konsternację!
Sam gdy prowadzę i widzę czerwone światełko mrugające, w pierwszej chwili nie wiem o co chodzi i dopiero po czasie dociera do mnie, że to przecież rower. Tzn teraz już się trochę przyzwyczaiłem, ale pamiętajcie że większość kierowców nie musi jeździć rowerem i nie skojarzy tego tak szybko. Z ciągłym nie ma problemów, od razu wiadomo że to poruszający się pojazd. I to nie tylko moja opinia, lecz również innych (zwykle starszych) osób z którymi rozmawiałem.
A najlepsze i nie zastąpione i tak są odblaski, najlepiej na nogawkach lub pedałach. Świecą dużo mocniej niż byle lampki i z daleka widać że to rower + jego szerokość.
Migające:
- jest zwykle stosowane w sytuacjach awaryjnych, automatycznie zwraca uwagę na coś stojącego na poboczu (np. słupki przy robotach)
- utrudnia określenie odległości i prędkości
I jak tylne światełko ma tylko aspekty powyższe, tak przednie mrugające to jest już głupota. Drogi to nie oświetli, a przecież jasnym kolorem są zawsze oznaczane roboty drogowe i kierowca wpada w konsternację!
Sam gdy prowadzę i widzę czerwone światełko mrugające, w pierwszej chwili nie wiem o co chodzi i dopiero po czasie dociera do mnie, że to przecież rower. Tzn teraz już się trochę przyzwyczaiłem, ale pamiętajcie że większość kierowców nie musi jeździć rowerem i nie skojarzy tego tak szybko. Z ciągłym nie ma problemów, od razu wiadomo że to poruszający się pojazd. I to nie tylko moja opinia, lecz również innych (zwykle starszych) osób z którymi rozmawiałem.
A najlepsze i nie zastąpione i tak są odblaski, najlepiej na nogawkach lub pedałach. Świecą dużo mocniej niż byle lampki i z daleka widać że to rower + jego szerokość.
Ja na początku maja kupiłem latarkę Philips SafeRide Led. Nie jest tania, bo dałem za nią kilka ponad 100 zł - ale dla kogoś kto dużo jeździ (a ja zaliczam się do takich osób) to po prostu kwestia bezpieczeństwa. Jest wydajna, odporna na zewnętrzne warunki pogodowe (deszcz), widoczna z daleka - motocyklowe osiągi. Są w stanie oświetlić teren do 60 metrów przede mną. Jej specyfikacja dostępna jest np na motointegrator (wpisz tam w szukajce nazwę tej lampki to Ci wyskoczy).
A u nas od takiego rowerzysty w najlepszym wypadku otrzymasz przyjazny gest pukania się w czoło. Kiedys rozmawiałem z takim latarnikiem - jak grochem o scianę. Nawet tynku nie zarysowałem na jego niezachwianej fasadzie przekonania o słusznosci używania takiego reflektora.Kompletnie do niego nie docierało ze mnie nim oślepia i że nic nie widzę jak go mijam, co moze się skończyć wypadkiem.
ta lampa, prawidłowo ustawiona - nie ma prawa oślepiać :) Miałem zresztą chińskiego grata z AliExpress, dioda plus soczewka - miała wyraźne odcięcie. Ustawiałem je sobie w mieście na 20 metrów. Do tego jakaś prosta mrugająca lampka Authora, również bez świecenia w kilometr naprzód. To uważam za sensowny kompromis - masz oświetloną drogę, a jednocześnie widać z przodu, że to na pewno rower. Do jazdy w lesie za to wszystkie chwyty dozwolone - rozważałem nawet zakup HIDa.
Jedno i drugie, bo w zależności od warunków i kąta padania oświetlenia lepiej widać jedno albo drugie. Jak się ma oba, to w większej liczbie przypadków jest się widocznym.
Co ciekawe, czasem jadąc samochodem widzimy lepiej odblaski innych aut niż ich światła. A dawniej, kiedy lampy były słabsze, było to niemal regułą.
Co ciekawe, czasem jadąc samochodem widzimy lepiej odblaski innych aut niż ich światła. A dawniej, kiedy lampy były słabsze, było to niemal regułą.
Charakterystyczna barwa, częstotliwość mrugania... zapewne macie rację - o ile ktoś jest przyzwyczajony do lampek przy drodze. Ja jednak nie trafiam na remonty nocą na tyle często, by bez zastanowienia się to odróżnić. Nie mierzcie wszystkich swoją miarą, wszak kierowcy bywają najróżniejsi i różnie reagują.
za to tak łatwo odróżniasz odblask rowerowy od odblasku na słupkach hektometrowych (czy innych odblasków, których przy drogach bez liku?)
Czy rower, czy remont - światło migające tak czy inaczej utożsamia się z czymś nietypowym, znajdującym się w świetle/skrajni drogi, wobec czego należy zachować uwagę. A na słupek hektometrowy nikt specjalnej uwagi zwracał nie będzie...
pozdr
Czy rower, czy remont - światło migające tak czy inaczej utożsamia się z czymś nietypowym, znajdującym się w świetle/skrajni drogi, wobec czego należy zachować uwagę. A na słupek hektometrowy nikt specjalnej uwagi zwracał nie będzie...
pozdr
to nie jest równe oświetleniu :-)
Jest problem light polution. Bylem przeciw oświetlaniu Kościerskiej (droga lasem z Oliwy do Osowej) bo to zapraszanie tam batmanów i mordowanie ptaszorów, i robali, które nawigują wg. lamp zamiast wg. księżyca. I giną. Na Kościerskiej wystarczyly by porządne odblaski. Oraz asfalt. A "rogerzyści" poszli na bolszewizm i wszystkoizm, i nastawili przeciw sobie ruch obrony lasów oliwskich, i teraz jest przechlapane, nawet tego ścieku tam nie dadzą naprawić.
Jest problem light polution. Bylem przeciw oświetlaniu Kościerskiej (droga lasem z Oliwy do Osowej) bo to zapraszanie tam batmanów i mordowanie ptaszorów, i robali, które nawigują wg. lamp zamiast wg. księżyca. I giną. Na Kościerskiej wystarczyly by porządne odblaski. Oraz asfalt. A "rogerzyści" poszli na bolszewizm i wszystkoizm, i nastawili przeciw sobie ruch obrony lasów oliwskich, i teraz jest przechlapane, nawet tego ścieku tam nie dadzą naprawić.
Bylem wczoraj. One mówią niezrozumiale. Wielu rowerzystów to obciślaki, wielu w kaskach. Idealizujesz Oslo, a ja w dwa dni odwiedziłem Oslo i Kopenhage. Nie ma porównania, przy Kopenhadze Oslo wypada jak Gdynia przy Gdańsku, choć oczywiście przy Gdańsku Oslo wypada dużo lepiej. Rowerostrada wkoło zatoki - imponująca. Z wynalazków - zamknięty w pudło poziom, który wyprzedzał samochody nietkwiące w korku. A w Kopenhadze wynalazków duzo więcej. Towarowce. Pajęcze dziwolągi w Christianii, taksówki i rowery ślubne. Dużo różnych.
Natomiast podwójne krawężniki w Kopenhadze... oddzielające jezdnię samochodów od DDR a DDR od chodnika. Bez tego drogiego czerwonego asfaltu. Tanie, proste i działa. Dlaczego u nas się nie da?
Lamp wielu rowerów w Oslo nie ma. W ogóle. Ale po zmroku nie jeździłem. Za mało zmroku o tej porze roku.
Natomiast podwójne krawężniki w Kopenhadze... oddzielające jezdnię samochodów od DDR a DDR od chodnika. Bez tego drogiego czerwonego asfaltu. Tanie, proste i działa. Dlaczego u nas się nie da?
Lamp wielu rowerów w Oslo nie ma. W ogóle. Ale po zmroku nie jeździłem. Za mało zmroku o tej porze roku.
Idelizuję Oslo właśnie dlatego, że infrastruktura rowerowa nie jest przesadna, a wielu rowerzystów i tak jeździ poza nią, często "nieprawidłowo", ale nie złośliwie. Samochód i tak zawsze ustąpi i przepuści. A po okolicy też jeździłeś?
https://www.google.co.uk/maps/@59.995784,10.765613,3a,55.4y,206.78h,81.82t/data=!3m4!1e1!3m2!1sgSylMB0wU9XffNAVeVLvsQ!2e0
https://www.google.co.uk/maps/@59.995784,10.765613,3a,55.4y,206.78h,81.82t/data=!3m4!1e1!3m2!1sgSylMB0wU9XffNAVeVLvsQ!2e0
Informuje wszem i wobec, że tutejszy admin zablokował jako SPAM link do fotki, gdzie pokazałem panią w miniówce i pana w garniturze na zwykłej kopenhaskiej szarej i dziurawej drodze rowerowej, oddzielonej niziutkim krawężnikiem od chodnika i jezdni, czyli rowerową infrową normalność.
Nie żebym coś sugerował, ale mogę adminowi polecić znacznie lepszego psychiatrę. Obecny go oszukuje.
(@Choina Nie nie miałem czasu tym razem, ale kiedyś objechałem Zelandię i Jutlandię detalicznie. I opłynąłem zakamarki małym moczydupkiem.)
Nie żebym coś sugerował, ale mogę adminowi polecić znacznie lepszego psychiatrę. Obecny go oszukuje.
(@Choina Nie nie miałem czasu tym razem, ale kiedyś objechałem Zelandię i Jutlandię detalicznie. I opłynąłem zakamarki małym moczydupkiem.)
Jak by 'pacjent' nie wyciął, widział byś moje zdjęcie. To niziutki krawężnik, nie przeszkadza by po nim przejechać powoli, tylko przy tempie samochodu przeszkadza.
Oczywiście na cywilizowanie miasta największy wpływ ma sama ilość rowerzystów. Sama nasza liczba wymusza tolerancję, przyzwyczajanie się do nich przez nierowerzystów. I tak DDR przy plaży nie zna problemu pieszych nieświadomie włażących w szkodę, bo jedziemy jeden za drugim, bez przerw. Dopiero później przychodzi reakcja polityków i drogowców, która z kolei działa jako zachęta, dalej zwiększając liczbę rowerzystów. Lampy tu nie priocziom.
To idzie powoli. Pewnie nie dożyję etapu, gdzie Gdańsk dotrze tam gdzie teraz Kopenhaga. "No striemitsa nada".
Oczywiście na cywilizowanie miasta największy wpływ ma sama ilość rowerzystów. Sama nasza liczba wymusza tolerancję, przyzwyczajanie się do nich przez nierowerzystów. I tak DDR przy plaży nie zna problemu pieszych nieświadomie włażących w szkodę, bo jedziemy jeden za drugim, bez przerw. Dopiero później przychodzi reakcja polityków i drogowców, która z kolei działa jako zachęta, dalej zwiększając liczbę rowerzystów. Lampy tu nie priocziom.
To idzie powoli. Pewnie nie dożyję etapu, gdzie Gdańsk dotrze tam gdzie teraz Kopenhaga. "No striemitsa nada".
Widziałem przecież.
Liczba rowerzystów ma znaczenie, ale tylko jako impuls dla władz Miast. Potem musi nastąpić pranie mózgów szoferom. Szczegółów nie podam, ale coś takiego było np. 30 lat temu w Monachium, że zapanowała opinia, iż rower to święta krowa i najmniejsze dotknięcie go przez samochód kończy natychmiast karierę szofera bez dochodzenia winy. Podobna akcja uświadamiająca w ramach "Walkable London"? była później w Londynie. Poza tym ja absolutnie nie jestem wrogiem pieszych, w Londynie nauczyłem się jeździć wolniutko w niedzielnych tłumach pieszorowerowych nad Tamizą. U nas większość pieszych łażących po ddr robi to z czystej cielęcej nieświadomości. Oni nauczą się sami. Szoferzy nie.
Liczba rowerzystów ma znaczenie, ale tylko jako impuls dla władz Miast. Potem musi nastąpić pranie mózgów szoferom. Szczegółów nie podam, ale coś takiego było np. 30 lat temu w Monachium, że zapanowała opinia, iż rower to święta krowa i najmniejsze dotknięcie go przez samochód kończy natychmiast karierę szofera bez dochodzenia winy. Podobna akcja uświadamiająca w ramach "Walkable London"? była później w Londynie. Poza tym ja absolutnie nie jestem wrogiem pieszych, w Londynie nauczyłem się jeździć wolniutko w niedzielnych tłumach pieszorowerowych nad Tamizą. U nas większość pieszych łażących po ddr robi to z czystej cielęcej nieświadomości. Oni nauczą się sami. Szoferzy nie.
Kościerska to piękny przykład, jak można skaszanić, wołając o zbyt dużo. Tam trzeba trzech usprawnień:
1. ograniczenie wylewania kolektora ściekowego
2. ograniczenie rozmywania drogi przez deszcze
3. ograniczenie niszczenia drogi przez leśników
Chociaż akurat punkt trzeci nie jest krytyczny - gdańscy leśnicy co rozryją - to i naprawią. Ostatnio widziałem kilka rowerów pod leśniczówką w Matemblewie, co może sporo wyjaśniać w kwestii ich podejścia ;)
A oświetlanie leśnych szlaków to jakiś chory pęd nie wiadomo po co.
1. ograniczenie wylewania kolektora ściekowego
2. ograniczenie rozmywania drogi przez deszcze
3. ograniczenie niszczenia drogi przez leśników
Chociaż akurat punkt trzeci nie jest krytyczny - gdańscy leśnicy co rozryją - to i naprawią. Ostatnio widziałem kilka rowerów pod leśniczówką w Matemblewie, co może sporo wyjaśniać w kwestii ich podejścia ;)
A oświetlanie leśnych szlaków to jakiś chory pęd nie wiadomo po co.
Afaik drogi leśne nie są rozrywane gł. przez Lasy Państwowe, które je naprawiają i utrzymują, tylko przez ZULe (jakże adekwatna nazwa dla prywatnych Zakładów Usług Leśnych). Swoją drogą LP mogły by wrócić do zlecania rębni zimą, ale od czasu jak pobudowali porządniejsze drogi, klasy Drogi Węglowej, to im wszystko jedno, a zimą praca cięższa i straty tartaczne większe.
Mi to nawet pasuje, że nie niszczą sanny zimą, bo biegówki bywają niemożliwe w terenie gdzie rąbią, nawet jak jest śnieg. Nawet jak jest droga utwardzona, to ciągniki robią z niej chlew. Taki lajf. Mam w domu leśnika, rozumiem.
To dla wyjaśnienia, skoro mam "tajną wiedzę". Miło mi, że ktoś tam na świecie zgadza się ze mną nt. Kościerskiej. Ludzie tam zwykle albo chcą full serwis (kolektor, asfalcik, lampy, ławeczki, szlaban) albo full denial (Rejtan klatą na racjonalną gospodarkę leśną, ściek w sąsiedztwie ujęcia wody i syf od jazdy konnej i zwrywki drewna, a po deszczu błoto)
Mi to nawet pasuje, że nie niszczą sanny zimą, bo biegówki bywają niemożliwe w terenie gdzie rąbią, nawet jak jest śnieg. Nawet jak jest droga utwardzona, to ciągniki robią z niej chlew. Taki lajf. Mam w domu leśnika, rozumiem.
To dla wyjaśnienia, skoro mam "tajną wiedzę". Miło mi, że ktoś tam na świecie zgadza się ze mną nt. Kościerskiej. Ludzie tam zwykle albo chcą full serwis (kolektor, asfalcik, lampy, ławeczki, szlaban) albo full denial (Rejtan klatą na racjonalną gospodarkę leśną, ściek w sąsiedztwie ujęcia wody i syf od jazdy konnej i zwrywki drewna, a po deszczu błoto)
A w ogóle przepraszam, że się rozpisałem.
To dlatego, że na Kościerskiej właśnie testuję moje poglądy dot. lamp rowerowych. Np nie mam wrażenia, że im więcej lumenów/luxów, tym bezpieczniej. Np. zjeżdżam tamtędy z żelową dwudiodową wpół-wypaloną lampą portalu trojmiasto.pl, na pełnej prędkości. Lampka w trybie ciągłym, migam tylko w ruchu ulicznym. Jak kto musi koniecznie mieć bocialarkę na pełnej mocy, to powinien jeść więcej marchewki.
To dlatego, że na Kościerskiej właśnie testuję moje poglądy dot. lamp rowerowych. Np nie mam wrażenia, że im więcej lumenów/luxów, tym bezpieczniej. Np. zjeżdżam tamtędy z żelową dwudiodową wpół-wypaloną lampą portalu trojmiasto.pl, na pełnej prędkości. Lampka w trybie ciągłym, migam tylko w ruchu ulicznym. Jak kto musi koniecznie mieć bocialarkę na pełnej mocy, to powinien jeść więcej marchewki.
Na przód lampa światła ciągłego, na tył migająca. Jeśli nie będziesz jeździł po ulicach to na tył dowolna. Jak na ulicach to smart 317, bardzo mocna lampka.
Jak masz trochę kasy i zależy Ci na dobrym oświetleniu to na przód uchwyt na latarkę - koszt ok 7zł i do tego uchwytu latarkę led. Ja osobiście używam ultrafire z dioda XM LT60. Zasilanie bateria 18650 (taki grubszy paluszek AA). Koszt latarki 80zł + 2baterie 30zł+ ładowarka 20zł(zwykła od paluszków AA nie będzie pasować).
Jasność świecenia ok 900lumenów. Spokojnie można nawet jeździć w ciemnym lesie ;) Drogówka bardzo często była zaskoczona mocą/jasnością ale już się przyzwyczaili(uwag nie zgłaszali więc zgodnie z prawem).
http://galeria.trojmiasto.pl/Przednie-oswietlenie-roweru-490639.html
Pamiętaj abyś dla głównie kierowców wyróżniał się z otoczenia. Muszą Cię widzieć i mieć czas na reakcje. Szerokości :)
Jak masz trochę kasy i zależy Ci na dobrym oświetleniu to na przód uchwyt na latarkę - koszt ok 7zł i do tego uchwytu latarkę led. Ja osobiście używam ultrafire z dioda XM LT60. Zasilanie bateria 18650 (taki grubszy paluszek AA). Koszt latarki 80zł + 2baterie 30zł+ ładowarka 20zł(zwykła od paluszków AA nie będzie pasować).
Jasność świecenia ok 900lumenów. Spokojnie można nawet jeździć w ciemnym lesie ;) Drogówka bardzo często była zaskoczona mocą/jasnością ale już się przyzwyczaili(uwag nie zgłaszali więc zgodnie z prawem).
http://galeria.trojmiasto.pl/Przednie-oswietlenie-roweru-490639.html
Pamiętaj abyś dla głównie kierowców wyróżniał się z otoczenia. Muszą Cię widzieć i mieć czas na reakcje. Szerokości :)
szczerze mówiąc to jakaś zwykła latarka i do lasu ok. ale nie na ulicę. Jak wyżej podniesiesz, to będziesz świecił w oczy nadjeżdżających. Nie ma żadnej granicy światła. Sam jeżdżę rowerem i kupiłem zwykłą lampę w lidlu - jest ok. na ulicę, a do jazdy po lesie mam co innego, bo też zdarzyło mi się oślepiać innych.
Sporo kierowców nie przejmuje się stosując zbyt mocne żarówki albo po prostu mają źle ustawione lampy i oślepiają wszystkich a Ty sie martwisz o lamkę do roweru... Dobrej lampki do roweru nie kupisz w sklepie, to musi być konstrukcja modyfikowana "we wlasnym" zakresie. Poza tym nawet jeśli lampka ma odciecie a ustawi się źle to będzie oślepiać wiec nie ma co dramatyzować.