Odpowiadasz na:

W każdym mieście przy urzędzie miasta są powiatowi rzecznicy konsumentów. Zadzwoń i spróbuj pogadać.

W PL można towar reklamować wg gwarancji (tu zasady określa sklep lub producent... rozwiń

W każdym mieście przy urzędzie miasta są powiatowi rzecznicy konsumentów. Zadzwoń i spróbuj pogadać.

W PL można towar reklamować wg gwarancji (tu zasady określa sklep lub producent zależy kto da gwarancje) lub wg zasad ustawowych. W tej drugiej wersji każdy towar w Polsce (z nielicznymi wyjątkami, ale nie dotyczy to butów) ma wytrzymać dwa lata użytkowania (ewentualnie producent może określić jakie użytkowanie, np. buty tylko do użytku wewnątrz). W pierwszym roku to sprzedawca ma obowiązek udowodnić, że wina leży po Twojej stronie, w drugim roku, to ty musisz udowodnić, że buty zostały źle wyprodukowane.

Stąd po pierwsze w której wersji reklamowałeś produkt.

Po drugie nawet jeśli wg drugiej, to w praktyce sklepy często olewają klientów. Wiedzą, że koszt towaru jest stosunkowo niewielki w porównaniu z czasem potrzebnym na walkę i kosztami ewentualnych postępowań. Teoretycznie sprawę możesz oddać do tzw. sądu konsumenckiego, który jest sądem polubownym. W praktyce sklepy nigdy nie zgadzają się na postępowanie przed takim sądem. Jedynym plusem tego jest to, że kiedy sprawa trafi do sądu powszechnego ty masz podkładkę, że próbowałeś rozwiązać spór polubownie. Ale tak naprawdę wyroki w PL to istna loteria.

Dodatkowo sklep pewnie weźmie prawnika, a jeśli przegrasz, to musisz zapłacić jego honorarium (zgodnie z ustawą, więc max. kwota jest ograniczona). Jeśli zdecydujesz się na polubowne zakończenie sporu to również kosztami prawnika (prawników jeśli ty też weźmiesz), dzielicie się między sklepem i tobą. Więc w praktyce opłaca się walczyć tylko o wygraną i od razu o jakieś odszkodowanie/straty, które poniosłeś z tego tytułu (bo o same buty za 300 zł to raczej nie warto).

Podsumowując, jeśli zdecydujesz się oddać sprawę do sądu, poświecisz jej pewnie koło 20 godzin twojego czasu (a może więcej jeśli np. będziesz bardziej dociekliwy) i zaryzykujesz od 2-10 tys. rożnych kosztów (zależy od sytuacji, tego czy sklep zdecyduje się na odwołanie od wyroku, czy sprawę da się załatwić w pierwszej instancji, ile opinii rzeczoznawców będzie potrzebnych, czy obie strony będą miały prawnika, czy nie itp).

Podsumowując chyba nie warto iść do sądu, chyba, że dla idei. To co można zrobić to prosić powiatowego rzecznika konsumentów o pertraktacje ze sklepem (czasem udaje im się coś wywalczyć, a ciebie to nic nie kosztuje, pytanie jeszcze, czy rzecznik będzie chciał (rzecznik może też dla ciebie napisać pozew do sądu, jeśli nie bierzesz prawnika)), można napisać skargę do inspekcji handlowej (raczej pod kątem, że sklep łamie procedury, typu długo rozpatrują reklamacje, czasem dają jakiś mandat i sklep trochę mięknie), można napisać do mediów (a nuż jakaś gazeta się zainteresuje, to często od razu rozwiązuje problem po stronie sklepów, jedynie w podobnej sytuacji jest wiele osób, więc gazety zwykle olewają, jeśli nie znasz jakiegoś dziennikarza), wreszcie psuć opinię sklepowi na forach i na facebooku (bywa że to pomaga, jeśli np. producent dba mocno o swoją markkę to czasem moblizuje sklep), wreszcie czasem można napisać do producenta (bywa że sklep odrzuca reklamację bez producenta a producent bardziej dba o markę i coś tam proponuje). Jest też chyba europejska międzynarodowa instytucja http://www.konsument.gov.pl/ co chroni konsumentów, ale szczegółów nie znam. Oni też czasem pomagają.

zobacz wątek
6 lat temu
~aaa

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry