Widok
To zależy. Zwyczajowo pary zaprasza się wspólnie. Jednakże sporo zależy od tego, jak długo jesteście parą i czy rodzina chłopaka dobrze Cię zna, czy też jesteś dla nich zupełnie obca i na oczy Cię nie widzieli. W niektórych środowiskach panuje też przekonanie, że póki para nie jest narzeczeństwem, nie traktuje się ich jako "jedność" ;-) Spotkałam się tym zwłaszcza na południu Polski, które jest mocno konserwatywne.
Myślę, że nikt celowo nie chciał robić Tobie przykrości, po prostu- wybacz za dosadność- nie traktują Cię ( jeszcze) jako członka rodziny. Choć uważam, że najbardziej elegancko byłoby zaprosić Was wspólnie, ewentualnie napisać " Zapraszamy Jana Kowalskiego z osobą towarzyszącą Anną Nowak".
Nie wyszło to elegancko, ale ja nie robiłabym z tego problemu- to oni popełnili nietakt i powinni czuć się głupio ;-) Idź na to wesele i baw się dobrze :)
Myślę, że nikt celowo nie chciał robić Tobie przykrości, po prostu- wybacz za dosadność- nie traktują Cię ( jeszcze) jako członka rodziny. Choć uważam, że najbardziej elegancko byłoby zaprosić Was wspólnie, ewentualnie napisać " Zapraszamy Jana Kowalskiego z osobą towarzyszącą Anną Nowak".
Nie wyszło to elegancko, ale ja nie robiłabym z tego problemu- to oni popełnili nietakt i powinni czuć się głupio ;-) Idź na to wesele i baw się dobrze :)
Dla mnie akurat określenie "osoba towarzysząca" wcale nie jest obraźliwe, pod warunkiem, że po tym zwrocie następuje imię i nazwisko ;-) Bez tego faktycznie ten zwrot brzmi tak, jakby kobieta była tylko "dodatkiem" do zaproszonego faceta.
Gdy mój obecny Mąż był jeszcze "tylko" chłopakiem, dostawałam zarówno zaproszenia osobne, jak i wspólne. Ale zawsze wymienione było moje imię i nazwisko. Raz tylko otrzymaliśmy zaproszenie dla "pana Y z partnerką". I mnie akurat bardziej razi zwrot "partnerka" niż "osoba towarzysząca", bo ten pierwszy kojarzy mi się jakoś tak negatywnie, z konkubinatem :P A "osobą towarzyszącą" nie musi być wcale osoba będąca z chłopakiem w związku, moi koledzy często zapraszali po prostu dobre kumpele. Tak więc różnica niby mała, ale jest ;-)
Gdy mój obecny Mąż był jeszcze "tylko" chłopakiem, dostawałam zarówno zaproszenia osobne, jak i wspólne. Ale zawsze wymienione było moje imię i nazwisko. Raz tylko otrzymaliśmy zaproszenie dla "pana Y z partnerką". I mnie akurat bardziej razi zwrot "partnerka" niż "osoba towarzysząca", bo ten pierwszy kojarzy mi się jakoś tak negatywnie, z konkubinatem :P A "osobą towarzyszącą" nie musi być wcale osoba będąca z chłopakiem w związku, moi koledzy często zapraszali po prostu dobre kumpele. Tak więc różnica niby mała, ale jest ;-)
Michale, nie popadajmy w skrajności ;-) Gdyby ich nie lubili, raczej nie fatygowaliby się z wręczaniem zaproszeń. Chyba że liczą na grubą kasę w kopercie albo chcą nabić na licznik jak najwięcej zaproszonych Gości, bo 300 osób brzmi dumnie :D Ale na ten temat wypowiedziałam się już baaaaaardzo obszernie w innym wątku, więc nie będę się powtarzać :P