Re: Styczniowe mamy 2010 cz. 22
Melduję się ogromnie szczęśliwa :)
Kiedy ja to wszystko przeczytam, co napisałyście? :)
Opowiem po krótce jak to było u nas:
Trafiłam na patologię w czwartek 7...
rozwiń
Melduję się ogromnie szczęśliwa :)
Kiedy ja to wszystko przeczytam, co napisałyście? :)
Opowiem po krótce jak to było u nas:
Trafiłam na patologię w czwartek 7 stycznia i na kontrolnym USG okazalo się wg. lekarza konowała, że mała ma rozszczep wargi (oraz prawdopodobnie podniebienia). Poza tym wód prawie wcale i tragiczne łożysko. Świat mi się zawalił. Dostałam leki uspakajające, spałam i płakałam. Przyjechał mój mąż i jakoś sobie poukładaliśmy to wszystko. Dla nas i tak byłaby najpiękniejsza. Później oczekiwanie i we wtorek decyzja, że w środę pilne cięcie.
Ja przed cięciem niezwykle spokojna, w odróżnieniu od męża i mamy (mama była przy mnie cały czas). W czasie cięcia spadło mi tętno bardzo - panika na sali, ja wszystkiego swiadoma. Wyjeli Zosię- nie było ważne czy ma ten rozszczep, czy nie - byłam taka szczęśliwa. Lekarka mówi, ze nie ma rozszczepu. Zosia dostaje 10 punktów :) !!!
Potem 3 dni spokoju, a potem e.coli w moczu. Dostaje antybiotyk - mnie serce boli jak patrzę na welflon w tej małej rączce. Dwa dni później duża żóttaczka, kroplówki i naświetlanie w inkubatorze.
Na szczęście wszystko jest dobrze :) Jedyny nasz problem to problem z wybudzaniem na jedzenie w dzień. Za to w nocy może jeść cały czas.
Opiekę w szpitalu miałyśmy cudowną. Oby wiecej takich połoznych i pielegniarek, z którymi my miałyśmy styczność.
Teraz powolutku poczytam o tym co działo się u Was. Wszystkim Mamuśkom serdecznie gratuluję!
Na koniec dwie rzeczy: nie miałam pojęcia, że można tak kochać. I drugie: intuicja matki, jest niesamowita. Ja wiedziałam, że jak będę rodzić naturalnie to małej coś się stanie. I niestety tak by było...
zobacz wątek