Widok

Szkoła podstawowa - proszę o opinie

Rodzina i dziecko Temat dostępny też na forum:
jako ze jestem nowa mieszkanka Lublewa Gdanskiego poszukuje szkoly podstawowej z dobra opinia dla mojego dziecka. Prosze o opinie dot pobliskich szkol : w Lublewie, Kolbudach, Bielkowku, Pregowo, Kowale itp. poniewaz w internecie nie znalazlam zadnych wskazowek.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Witam,

Mój syn chodzi do szkoły w Lublewie.
Jest tam świetna atmosfera i fajni nauczyciele.
W Kolbudach hmmm........moloch.
Podobno w Bielkówku też jest dobra atmosfera.

Tyle mogę powiedzieć.
pozdr,
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 3
dziekuje za odpowiedz
Czy ktos jeszcze ma podobne lub podzielie sie swoim zdaniem?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Witam,
zdecydowanie odradzam szkołę w Kolbudach.
Nauczyciele, z małymi wyjątkami nie dają z siebie nic, mało tego rodzic, który się swoim dzieckiem zbytnio interesuje jest traktowany jak upierdliwa przeszkoda, której szybko należy się pozbyć, przytakując podczas rozmów, a potem i tak robiąc swoje-czyli nic.
Dyrektor-były, wuefista-brak słów i związane ręce.
Biedne małe dzieci, zostawione na pastwę losu w drodze do i ze szkoły na przystanek, patrzące na, wiadomo jakie ,zachowania gimnazjalistów typu przekleństwa, zaczepki i petardy w okolicach sylwestra -norma. Śmieszny Pan "ochroniarz", który nie wie dokąd jedzie dany autobus-a miał pomagać dzieciom (aby nie pomyliły kierunków), nie wie również, że bójki trzeba przerywać, a nie udawać, że nic się nie dzieje. Wystarczy zajrzeć na stronę internetową szkoły ( w budowie chyba od II wojny Światowej), konkursy, nagrody, gazetka - najświeższe info chyba z 2010 r. Póki czas, naprawdę radzę znależć inną alternatywę....pozdrawiam
popieram tę opinię 24 nie zgadzam się z tą opinią 6
dziekuje za opinie- beda pomocne przy podjeciu decyzji
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Niestety,to wszystko prawda!!!Dodam że niektórzy nauczyciele tam pracujący to brak słów!!!!Żeby cokolwiek załatwić to zawsze problem!
popieram tę opinię 14 nie zgadzam się z tą opinią 4
Szkoła w Kolbudach to syf, kiła i mogiła... najgorszemu wrogowi bym nie życzyła. Bardzo polecam szkołę w Bielkówku - córka chodzi i jest bardzo zadowolona ( my również ).
popieram tę opinię 18 nie zgadzam się z tą opinią 7
Ja również nie polecam szkoły w Kolbudach. Panie to jakaś tragedia, nos na kwintę i przewracają oczami jak o cokolwiek chcesz się zapytać. W szkole praktycznie nic się nie dzieje, żadnych ciekawych akcji, konkursów, spotkań, wycieczek itp. Cała kadra do wymiany.
popieram tę opinię 19 nie zgadzam się z tą opinią 8
Ale jesteś głupia, jakoś ja nie narzekam. Wystarczy przestać być roszczeniową zołzą i można się z większością dogadać ;)))
popieram tę opinię 10 nie zgadzam się z tą opinią 24
Szkoła tragiczna, poziom poniżej jakiejkolwiek krytyki. Nauczyciele mają w nosie uczniów. Brak kontaktu z dyrekcją.
popieram tę opinię 20 nie zgadzam się z tą opinią 6
Ta szkoła jest okropna brak zainteresowania się dziećmi. Starsi uczniowie znęcania się nad mlodszymi dziećmi kopia ich,wyzywaja,każą młodszym uczniom robić różne rzeczy. Dziwię się że nie doszło jeszcze do jakiejś tragedii
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 1

Witam , zastanawiam się czy przenieść dziecko ze szkoły w Gdańsku i mam pytanie czy coś zmieniło się w szkole w Kolbudach z podejściem nauczycieli itp.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Skoro padają pytania czy szkołę w Kolbudach polecić, czy nie, może ja się wypowiem. Mam doświadczenie praktyczne tylko jeśli chodzi o zerówkę w roku 2021 i po głębszym namyśle raczej nie zdecyduję się aby posłać tam dziecko do pierwszej klasy. Jasne, można zawsze wiele rzeczy powiedzieć dobrych, albo złych na temat szkół. Jasne, ja rozumiem, że dzisiaj również i wielu rodzicom poprzewracało się w głowach - to widać i słychać. Jasne, trochę to dla mnie dziwne, że dzieci w zerówce mają tu mniej przedstawień, czy wierszyków niż 4 latki w przedszkolu. Ale przyczyny mogą być różne i wcale nie wynikać ze złej woli (np brak czasu, bo trzeba robić ćwiczenia). Mamy wszak też czasy pandemii. Są też plusy, bo wg mnie kontakt z dyrekcją jest dobry, aczkolwiek trudno w niektórych sytuacjach zorientować się "kto tu jest szefem". Widać również, że gmina stara się inwestować a szkoła jest rozbudowywana. Na pewno olbrzymim plusem są zajęcie z robotyki i bardzo fajnie, że ktoś o tym pomyślał. Sporym minusem na pewno będzie ten koszmarny portal "synergia" (jak można taki wyrób softwareopodobny w ogóle na taką skalę stosować?) Ale to są niuanse i pewna specyfika każdej szkoły - wszystko to jest albo do pokochania, albo do wybaczenia i nie to stanowi o tym czy szkoła jest dobra, czy zła. To na co powinniśmy zawsze patrzeć to edukacja w sensie całościowym - czy dzieci zdobywają umiejętności, czy rozwijają się (również społecznie). Inaczej mówiąc czy to co wyciągną ze szkoły sprawi, że poradzą sobie z jeszcze dziś niezdefiniowanymi problemami. To jest cały sens szkoły i na to powinniśmy patrzeć. Dlatego z uczciwości muszę wspomnieć o wielkiej wg mnie rysie na tym edukacyjnym fundamencie. O czymś, po czym człowiek zastanawia się, czy to w istocie jest "szkoła", czy też ktoś mnie tu oszukał? I tu płynnie przechodzę do bulwersującej strategii wychowawczej zaimplementowanej w zerówce (a może raczej eksperymentów rodem z "cosmopolitan"?) Ponieważ będzie to sama esencja i fundament dalszych następstw, które miały tam miejsce. W dużym skrócie technika przyjęta przez panią wychowawczynie sprowadza się do tego, że w zakresie zachowania, dzieci grzeczne pracują tam na dzieci niegrzeczne. Wspólnie otrzymują jakąś nagrodę za zachowanie (dodatkowo niezależnie od efektów pracy), ale jednocześnie bez żadnych mechanizmów kontrolnych. W efekcie ze spokojnej grupy z jednym nicponiem (z którym i tak nie dałoby się pewnie wiele zrobić), mamy po paru miesiącach rozwydrzoną grupę "orangutanów" z co najmniej czterema stałymi nicponiami, którzy nauczyli się "obsługi wychowawczyni". Jest to o tyle nieprawdopodobne, że pula nicponi rosła początkowo powoli, stopniowo z tygodnia na tydzień i feedback nowej strategii był aż nadto namacalny aby ją przynajmniej odrobinę w porę skorygować. Tak, tak, dzieci nie są głupie i umieją kalkulować co się opłaca, a co nie i czyim kosztem może się to odbyć. Są niekiedy mądrzejsze od większości dorosłych. Skąd o tym w ogóle wiem? Bo samo dziecko zdezorientowane mi o tym pewnego dnia powiedziało pytając dlaczego za pracę dostaje się nagrodę wszędzie, tylko nie w szkole (!). Jasne, ja mogę mu wytłumaczyć pewne sprawy. Ale ile dzieci w ogóle to zainteresuje, a ile przejdzie do porządku dziennego, że "rolą grzecznych jest pracować na niegrzecznych"? A z drugiej strony ile z tych dzieci nauczonych takiego pasożytnictwa w dorosłości zetknie się z murem w postaci sił od siebie silniejszych? Ktoś może oskarżyć mnie o subiektywne spojrzenie, ale po pierwsze: na początku przez miesiąc grupą kierowała inna, dojrzalsza nauczycielka, stosującą klasyczną metodę nagradzania za dobre postępowanie, i przez ten czas nie było żadnych problemów, a pani miała "posłuch". Strategia "działała". Nie było też rzucania workami po sufitach i innych dziwnych zachowań (o czym za chwilę). Po drugie: jestem w stanie na gruncie formalizmu matematycznego udowodnić, że to właśnie nowa strategia pani wychowawczyni jest odpowiedzialna za degenerację grupy. Z resztą pierwszy lepszy student bawiący się algorytmami genetycznymi, albo biolog ewolucyjny od razu będzie to czuć intuicyjnie. Z resztą po co szukać tak daleko: przeciętny klient w sklepie, gdy jako jedyny będzie musiał płacić za coś, co inni mogą na jego oczach kraść za darmo za przyzwoleniem i zachętą sprzedawczyni, bardzo szybko również zacznie kraść. A jedynym progiem kiedy to nastąpi będzie jego zamożność. Największym szokiem były jednak dla mnie dalsze konsekwencje tego szaleństwa, gdy pewnego dnia dziecko zapytało mnie "dlaczego chłopcy się generalnie nie całują?". Przypominam, że to zerówka! Po krótkiej dyskusji doszedłem co było przyczyną tak zaskakującego pytania u 6latka. Okazało się, że niektórzy chłopcy w grupie (pewnie w jakiejś formie zabawy, ale jednak), całowali się tam ze sobą i nie było to incydentalne. Podobno reakcją nauczycielki było tylko "chłopcy nie całujcie się, bo jest pandemia". Chyba nie na wiele to pomogło, bo pewnego dnia dziecko powiedziało mi, że inne dziecko chciało zmusić je do pocałowania innego. Wtedy zdecydowałem się na kontakt z nauczycielką w tej sprawie. Niemniej nawet, jeśli u jakiegoś dziecka jest jakiś problem, to eskalacja czy propagacja pewnych zachowań jest już tylko konsekwencją metod "wychowawczych". Moja opinia jest taka, że część dzieci ma w tym momencie rozmyte pojęcie granicy co wolno, a czego nie. Oczywiście nie twierdzę, że intencje wychowawczyni miała złe. Absolutnie nie. Nie o intencje tu chodzi, bo któż z nas ma je złe? Poza tym nie mam zamiaru spekulować co było przyczyną wprowadzania takiej a nie innej metody. Sęk w tym, że strategia wychowawcza nie może być dobierana apriorycznie w formie doktryn i musi podlegać stałej kontroli i sprawdzeniu. Pani tymczasem wybrała tutaj swój własny interes dobrego samopoczucia, nad interes wychowania dzieci. Ludzie są ułomni, ale będąc nauczycielem takie postępowanie jest naganne. W każdym razie przed podpisaniem umowy na pewno wolałbym być wcześniej poinformowany, że tego typu eksperymenty będą tu na dzieciach przeprowadzane.

Jeśli chodzi o klasy starsze wypowiem się tylko o tym co widziałem z zewnątrz (a widziałem tylko zajęcia sportowe zawsze przez bardzo krótką chwilę). Z grubsza wszystko wygląda z zewnątrz OK.
Jakkolwiek w okolicach października gdy jeszcze szkoły były otwarte byłem świadkiem, gdy na boisku jeden uczeń podczas zajęć sportowych znęcał się nad innym gdy tylko nauczyciel się odwrócił i nie patrzył przez moment. Bierny udział obserwatorów i ich reakcja (konsekwencje strachu) świadczyła o tym, że dzieci nie czują wsparcia w tej kwestii ze strony szkoły. Natomiast sam fakt wystąpienia takiej sytuacji może świadczyć o tym, że temat w ogóle mógł nigdy nie być zaadresowany, a jednocześnie dzieci-sprawcy zupełnie nie zdają sobie sprawy z potencjalnych konsekwencji finansowych, które mogą ponieść ich rodzice na rzecz bardziej świadomych poszkodowanych.
Innym razem słyszałem słowa na "k" na boisku ze strony dzieci, natomiast nauczyciel od razu ostro zareagował, za co trzeba go pochwalić.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 2

Kto tam?

Pewnie ten co na okręta chodzi w maseczce.Z czapką zabraną dziecku, taka z pomponikiem. Roszczeniowy koleś!
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 1

Dzięki za komentarz. Widać nie wiele się zmieniło w szkole od dłuższego czasu. Może nie wszyscy rodzice interesują się dziećmi jak Pan i wszystko im jedno co dzieci robią, lub na kogo wyrosną za kilkanaście lat. Szkoła do zaorania jednym słowem. Dyrekcja nie potrafi widać wywrzeć wpływu na nauczycielach i nie słucha komentarzy rodziców, nauczyciele przychodzą odwalić robotę i do domu, nie wnikając w tło zajęć i niem interesując się naszymi dziećmi, bo przecież nie jego.
Szkoda, bo duża widać zbierająca pieniądze szkoła, ale pieniądze to nie wszystko, drogie grono pedagogiczne.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Moje dziecko chodziło do podstawówki do Kolbud 4 lata temu. Uczeń wzorowy, stypendia wójta, średnia 5,7-5,9. Jednak z tak bezproblemowym dzieckiem, bo i grzeczne i ułożone, często nie mogłam porozumieć się w najprostszych sprawach z nauczycielami. Zwyczajnie im nie zależało, nie liczyli się z rodzicami. Robili to co było dobre dla nich a niekonieczne dla ucznia. Było kilku nauczycieli oddanych swojej pracy, ale to byli nieliczni. Moje dziecko zostało pobite na przystanku autobusowym. Szkoła nie zrobiła nic, ani wychowawca ani dyrekcja, bo uczeń, który tego dokonał był uczniem problematycznym - miał 12 lat, i oni powiedzieli, że nie mają na niego wpływu. Nawet nie przeprowadzili z nim zwykłej rozmowy, nie skontaktowali się z jego matką, bo on taki jest. Zgłosiłam sprawę na policję, była sprawa w sądzie dla nieletnich. Bezpośrednio po tym zdarzeniu, tego samego dnia napisałam maila do ówczesnego dyrektora o zdarzeniu - nie odpisał. Teraz moja młodsza córka chodzi do 1 klasy szkoły podstawowej w Lublewie Gdańskim. Szkoda, że tylko 3 klasy. Bo szkoła przewspaniałą, pod każdym względem. Nie wyobrażam sobie aby po 3 klasie chodziła do szkoły do Kolbud.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
do góry