Widok
Teatr od kuchni: ile kosztują spektakle?
Opinie do artykułu: Teatr od kuchni: ile kosztują spektakle?.
Jedni potrafią przygotować spektakl za kilkanaście tysięcy, inni potrzebują co najmniej pół miliona i więcej. Przyglądamy się kosztom produkcji teatralnych i eksploatacji przedstawień. W cyklu "Teatr od kuchni" opisujemy zwyczaje, mody i zagadnienia związane z teatrem, znane w środowisku, ale już niekoniecznie mniej "wtajemniczonym" widzom. W poprzedniej odsłonie cyklu pisaliśmy o tym, po co w teatrze jest dramaturg, a w kolejnym sprawdzimy, co się dzieje ze spektaklami, gdy spadają z ...
Jedni potrafią przygotować spektakl za kilkanaście tysięcy, inni potrzebują co najmniej pół miliona i więcej. Przyglądamy się kosztom produkcji teatralnych i eksploatacji przedstawień. W cyklu "Teatr od kuchni" opisujemy zwyczaje, mody i zagadnienia związane z teatrem, znane w środowisku, ale już niekoniecznie mniej "wtajemniczonym" widzom. W poprzedniej odsłonie cyklu pisaliśmy o tym, po co w teatrze jest dramaturg, a w kolejnym sprawdzimy, co się dzieje ze spektaklami, gdy spadają z ...
Tak, tyle kosztują i to nic nowego. Mnie zastanawia dlaczego ludzie uważają, że bilety do teatrów powinny być bardzo tanie... No więc może ten artykuł uświadomi ich dlaczego powinny być droższe niż 20 - 30 zł.
Dziś można kupić bilet do Teatru ( może nie Muczynego) taniej niż bilet do kina na marną komedyjkę romantyczną.
Stworzenie jednego spektaklu to koszt nie tylko finansowy, ale praca wielu osób, którym też trzeba zapłacić. Tanie bilety powodują również to, że kultura przestaje być czymś elitarnym (w dobrym tego słowa znaczeniu) - mam na myśli fakt, że do teatru często przychodzą ludzie z biegu - bez żadnego przygotowania, przeczytania o czym jest spetkakl czy kto jest autorem tekstu, reżysterem itd., nie wynoszą też z niego żadnych refleksji, a chcą jedynie lekkiej zabawy i samch komedii. To też jest problem, ponieważ Teatr stara się przystosować do widza, a tym samym tworzyć lżejsze, mało ambitne sztuki. Tylko czy taka jest jego rola? Wydawało mi się zawsze, że Teatr ma nas ciągnąć intelektualnie w górę, a często tak nie jest. W Trójmieście można zobaczyć świetne sztuki, które cieszą się małą popularnością, jedynie dlatego że są trudniejsze w odbiorze, a określenie "dramat" z miejsca jest dla wielu odpychające. Jest jeszcze trudna kwestia dostępności kultury - chcemy żeby była łatwo dostępna, stąd pomysły na takie akcje jak "bilet za ileś groszy", które owszem, cieszą się zainteresowaniem, tylko kiedy przychodzisz na spektakl, okazje się, że jest mnóstwo wolnych miejsc. Więc jak to jest z tą dostępnością? A tak, że jeśli ktoś coś dostaje prawie za darmo, to w ogóle tego nie docenia i stwierdza, że jak na taki spektakl nie pójdzie, to nic się nie stanie, bo to tylko parę groszy...
Dziś można kupić bilet do Teatru ( może nie Muczynego) taniej niż bilet do kina na marną komedyjkę romantyczną.
Stworzenie jednego spektaklu to koszt nie tylko finansowy, ale praca wielu osób, którym też trzeba zapłacić. Tanie bilety powodują również to, że kultura przestaje być czymś elitarnym (w dobrym tego słowa znaczeniu) - mam na myśli fakt, że do teatru często przychodzą ludzie z biegu - bez żadnego przygotowania, przeczytania o czym jest spetkakl czy kto jest autorem tekstu, reżysterem itd., nie wynoszą też z niego żadnych refleksji, a chcą jedynie lekkiej zabawy i samch komedii. To też jest problem, ponieważ Teatr stara się przystosować do widza, a tym samym tworzyć lżejsze, mało ambitne sztuki. Tylko czy taka jest jego rola? Wydawało mi się zawsze, że Teatr ma nas ciągnąć intelektualnie w górę, a często tak nie jest. W Trójmieście można zobaczyć świetne sztuki, które cieszą się małą popularnością, jedynie dlatego że są trudniejsze w odbiorze, a określenie "dramat" z miejsca jest dla wielu odpychające. Jest jeszcze trudna kwestia dostępności kultury - chcemy żeby była łatwo dostępna, stąd pomysły na takie akcje jak "bilet za ileś groszy", które owszem, cieszą się zainteresowaniem, tylko kiedy przychodzisz na spektakl, okazje się, że jest mnóstwo wolnych miejsc. Więc jak to jest z tą dostępnością? A tak, że jeśli ktoś coś dostaje prawie za darmo, to w ogóle tego nie docenia i stwierdza, że jak na taki spektakl nie pójdzie, to nic się nie stanie, bo to tylko parę groszy...
Niech najpierw zarobią, a później wydają
Cała ta kultura z dotacji to jest jakaś farsa. Raz płacisz, bo w końcu dostają dotację, a drugi raz za drogi bilet. I, co z tego, że spektakle są świetne. Kiedy w Teatrze Muzycznym na najlepsze miejsca można dostać bilet za darmo od znajomego, znajomego, znajomego, bo on nie chce iść a bilet za 150x 2 dostał.
jeżeli do nawet do Sylwestra na którym bawią się miejscy urzędnicy trzeba dopłacać
Ok nie dużo ale zawsze to dlaczego nie płacą więcej za bilet?? Podobnie spektakle a szczególnie premiery gdzie bilety są "rozprowadzane" wśród urzędników. Teatr Buffo który wystawia i nas Piotrusia Pana w Warszawie nie jest dotowany a tutaj trzeba dopłacać. O co chodzi???
Najlepsze jest to, że latają jak poparzeni z nową rewelacyjną sztuką
ta się okazuje średnia i cały ten majdan desek,szmatka ze specjalnym splotem który widzi z bliska tylko cymbał reżyser z drugim asem scenografem. To wszystko ląduje w magazynie na wieczne spoczywanie. Kasa utopiona w to mogłaby niejednego zadziwić. Najlepiej rotują im stare krzesła i fotele.Gdyby mieszkańcy naprawdę interesowali się co wyrabiają za publiczną kasę w tych dennych teatrzykach, to by okna kamieniami im powybijali podczas demonstracji.
A tak pitu pitu przed spektaklem, pięknie pięknie, słitfota, trzy szlugi i do domu.
Pochłonięci teatrem... tfuuuu
A tak pitu pitu przed spektaklem, pięknie pięknie, słitfota, trzy szlugi i do domu.
Pochłonięci teatrem... tfuuuu
spektakle w muzycznym są warte każdego grosza, to ile prób i przygotowań na to idzie jest niewyobrażalna, jeszcze nigdy nie
zawiodłam się żadnym spektaklem czy to na scenie głównej czy nowej.
Musze jednak przyznać, że kwota Kto się boi Virgini Woolf na tle innych spektakli teatru wybrzeże mnie zszokowała, 4 aktorów, scenografia i rekwizyty ograniczaja się jedynie do 3 ścian z książek i micky mouse z rzutnika, pare szklanek, pistolet i fotel, łącznie z 6 kostiumów, hmmm, może Baka i Kolar biorą taką kase.
Musze jednak przyznać, że kwota Kto się boi Virgini Woolf na tle innych spektakli teatru wybrzeże mnie zszokowała, 4 aktorów, scenografia i rekwizyty ograniczaja się jedynie do 3 ścian z książek i micky mouse z rzutnika, pare szklanek, pistolet i fotel, łącznie z 6 kostiumów, hmmm, może Baka i Kolar biorą taką kase.
Czy koszt kazdego "zagrania" spektaklu to koszt faktycznie "kazdorazowego podniesienia kurtyny"
Czy moze chodzi o koszt przygotowania i zagrania calego weekendu? Koszt kazdorazowego zagrania moze sie przeciez roznic od ilosci zaplanowanych spektakli. Jesli Czarownice z Salem zostaną w jednym tygodniu zagrane 2x innym razem 4x, to chyba ten koszt moze sie znacznie roznic? Jesli zbudują scenografię na 2 dni to koszt bedzie wiekszy niz na 4 dni.
Z tego co ja sobie wyobrazam to chyba budowa scenografii to chyba najwiekszy koszt kazdorazowego grania? Wiekszosc aktorow to etatowcy wybrzeza wiec koszty zagrania spektaklu chyba w ich wypadku kolosalne nie są? Tak samo obsluga techniczna.. jestem ciekawy jak to wszystko jest przeliczane? Ktos ma pomysł?
Z tego co ja sobie wyobrazam to chyba budowa scenografii to chyba najwiekszy koszt kazdorazowego grania? Wiekszosc aktorow to etatowcy wybrzeza wiec koszty zagrania spektaklu chyba w ich wypadku kolosalne nie są? Tak samo obsluga techniczna.. jestem ciekawy jak to wszystko jest przeliczane? Ktos ma pomysł?
Teatr Muzyczny w Gdyni jest przereklamowany
Byłam w nim na 2 sztukach, za niemałe pieniądze i nie były zbyt wciągające, ani zabawne. Za to szczerze polecam Teatr Rozrywki w Chorzowie, gdzie często bywam, bo nigdy na żadnym przedstawieniu, czy filmie nie bawiłam się tak świetnie. A bilety o połowę (!!!) tańsze niż w Gdyni.