Widok
Zaczynam bać się DDR
2013-06-20 14:21 Grunwaldzka zaraz za Lendziona.
https://goo.gl/maps/I6fgc
Moja prędkość około 25 km/h. Słupki miedzy jezdnią a ddr. Kamera włączona do tyłu. Punto wjechało sobie na ścieżkę z Grunwaldzkiej (miedzy słupkami). Ja hamowałem, ale nie wyhamowałem. Trochę potłuczeń, listwa od punta naruszona, klamkomanetki przegięte.
Miejsce to samo, gdzie ostatnio zginęła kobieta.
2014-07-26 7:23 Gdynia Rdestowa róg Kolendrowej
https://goo.gl/maps/Xurtv
Moja prędkość ok. 37, kamera wyłaczona, bo tu nie ma nic ciekawego. Zobaczyłem samochód na podporządkowanej Kolendrowej, zwolniłem do ok 25. Samochód zwolnił przed ddr, sądziłem, że mnie widzi i dlatego zwalnia, więc jechałem dalej. samochód niestety się nie zatrzymał, Pani patrzyła na ulicę (w prawo), a nie na ddr (też w prawo). Walnąłem centralnie w bok samochodu, na szczęście ostro hamowałem. Trochę mojego błędu, bo zwalnianie samochodu wziąłem za ustępowanie mi należnego pierwszeństwa. Widziałem, ale żle zinterpretowałem. Wina oczywiście pani. Drobne potłuczenia, zarysowane drzwi auta, klamkomanetki przegięte.
2015-05-11 ok 14:50 Gdansk Osowa Jednorożca, ród Delfina.
https://goo.gl/maps/cQOPN
Moja prędkość 31 km/h, wyprzedziłem wcześniej dwoje rowerzystów, scieżka była wolna od rowerów, na chodniku nie było ludzi. Tam jest trochę inaczej niż na streetview, stoja jakieś budki z warzywami, ale układ drogowy jest taki sam, ta Delfina to właściwie zjazd do posesji niż konkretna ulica. Suv zajechał mnie z tyłu i skręcił w lewo. Ja zobaczyłem w ostatniej chwili, krzyknąłem głośno, hamowałem, ale nie widząc szans na wyhamowanie zjechałem z ddr na lewo. Trafił mnie zderzakiem w bok, nie miałem szans. zderzak zadrapany, czy etż pęknięty, hamulec przedni wygięty, koło scentrowane, klamkomanetki trochę poszarpane. Biodro stłuczone i podrapane, wylew na kostce, ale się dość szybko, po kilu godzinach wchłonął, zamiast bani mam siniaka. Dogadałem się co do pokrycia strat, zrezygnowałem z wołania policji.
Miałem nie brać kasku, bo większość po ścieżkach (Słowackiego, Budowlanych, Nowatorów - Barniewice) Z zasady jechałem dość wolno, żeby po 10-dniowej przerwie spowodowanej bólem w mięśniu rozjeździć się na luzie. mam wrażenie, że kaskiem stuknąłem, ale na kasku śladów nie ma. Kamery nie brałem, bo to jazda niemal wokół domu.
Przez ostatnie 4 lata jazdy szosówką miałem tylko te spotkania z samochodami, głównie poruszam się po szosach. Z reguły patrzę w tył, gdy jadąc ddr przecinam ulicę. Tu, niedaleko od domu w zasadzie w miejscu gdzie nikt nie skręca, a ulica boczna nie jest ulicą, w ogóle nie obejrzałem się do tyłu. ddr po lewej, auto skręcało w lewo, powinien mnie widzieć z przodu, bez oglądania się.
Statystyka - kobiety:2, mężczyzna:1
https://goo.gl/maps/I6fgc
Moja prędkość około 25 km/h. Słupki miedzy jezdnią a ddr. Kamera włączona do tyłu. Punto wjechało sobie na ścieżkę z Grunwaldzkiej (miedzy słupkami). Ja hamowałem, ale nie wyhamowałem. Trochę potłuczeń, listwa od punta naruszona, klamkomanetki przegięte.
Miejsce to samo, gdzie ostatnio zginęła kobieta.
2014-07-26 7:23 Gdynia Rdestowa róg Kolendrowej
https://goo.gl/maps/Xurtv
Moja prędkość ok. 37, kamera wyłaczona, bo tu nie ma nic ciekawego. Zobaczyłem samochód na podporządkowanej Kolendrowej, zwolniłem do ok 25. Samochód zwolnił przed ddr, sądziłem, że mnie widzi i dlatego zwalnia, więc jechałem dalej. samochód niestety się nie zatrzymał, Pani patrzyła na ulicę (w prawo), a nie na ddr (też w prawo). Walnąłem centralnie w bok samochodu, na szczęście ostro hamowałem. Trochę mojego błędu, bo zwalnianie samochodu wziąłem za ustępowanie mi należnego pierwszeństwa. Widziałem, ale żle zinterpretowałem. Wina oczywiście pani. Drobne potłuczenia, zarysowane drzwi auta, klamkomanetki przegięte.
2015-05-11 ok 14:50 Gdansk Osowa Jednorożca, ród Delfina.
https://goo.gl/maps/cQOPN
Moja prędkość 31 km/h, wyprzedziłem wcześniej dwoje rowerzystów, scieżka była wolna od rowerów, na chodniku nie było ludzi. Tam jest trochę inaczej niż na streetview, stoja jakieś budki z warzywami, ale układ drogowy jest taki sam, ta Delfina to właściwie zjazd do posesji niż konkretna ulica. Suv zajechał mnie z tyłu i skręcił w lewo. Ja zobaczyłem w ostatniej chwili, krzyknąłem głośno, hamowałem, ale nie widząc szans na wyhamowanie zjechałem z ddr na lewo. Trafił mnie zderzakiem w bok, nie miałem szans. zderzak zadrapany, czy etż pęknięty, hamulec przedni wygięty, koło scentrowane, klamkomanetki trochę poszarpane. Biodro stłuczone i podrapane, wylew na kostce, ale się dość szybko, po kilu godzinach wchłonął, zamiast bani mam siniaka. Dogadałem się co do pokrycia strat, zrezygnowałem z wołania policji.
Miałem nie brać kasku, bo większość po ścieżkach (Słowackiego, Budowlanych, Nowatorów - Barniewice) Z zasady jechałem dość wolno, żeby po 10-dniowej przerwie spowodowanej bólem w mięśniu rozjeździć się na luzie. mam wrażenie, że kaskiem stuknąłem, ale na kasku śladów nie ma. Kamery nie brałem, bo to jazda niemal wokół domu.
Przez ostatnie 4 lata jazdy szosówką miałem tylko te spotkania z samochodami, głównie poruszam się po szosach. Z reguły patrzę w tył, gdy jadąc ddr przecinam ulicę. Tu, niedaleko od domu w zasadzie w miejscu gdzie nikt nie skręca, a ulica boczna nie jest ulicą, w ogóle nie obejrzałem się do tyłu. ddr po lewej, auto skręcało w lewo, powinien mnie widzieć z przodu, bez oglądania się.
Statystyka - kobiety:2, mężczyzna:1
To jest obowiązek kierowcy, aby zatrzymać się, rozejrzeć i w przypadku braku zagrożenia pojechać dalej. Oczywiście, rowerzysta powinien zwolnić w miejscach, gdzie jest utrudniona widoczność, ale generalnie nie ma takiego obowiązku. Prędkość 20-30km/h nie jest jakimś szałem, więc nie ma tu mowy o sportowych wyczynach.
Dziwie się kierowcom, którzy pomimo jasności przepisów ciągle próbują stosować logikę sprzed kilkudziesięciu lat, gdzie piesi musieli biegać przez pasy, bo zbliżały się samochody i nie myślały zwolnić.
Ja jeżdżę typowo "miejsko", powoli i uważnie. Pomimo to nie ma miesiąca bez niebezpiecznego zdarzenia. Najczęstsze przypadki:
- to co pisał Rysiek: kierowcy wjeżdżają na DDR bez sprawdzania, czy ktoś nadjeżdża
- na zielonej strzałce przy skręcie w prawo nie zatrzymują się, aby sprawdzić, czy ktoś nadjeżdża DDR lub wchodzi na pasy (częste potrącenia)
- wymuszanie pierwszeństwa na zwężeniach drogi, bo kto by tam czekał aż rowerzysta minie wysepkę.
Dziwie się kierowcom, którzy pomimo jasności przepisów ciągle próbują stosować logikę sprzed kilkudziesięciu lat, gdzie piesi musieli biegać przez pasy, bo zbliżały się samochody i nie myślały zwolnić.
Ja jeżdżę typowo "miejsko", powoli i uważnie. Pomimo to nie ma miesiąca bez niebezpiecznego zdarzenia. Najczęstsze przypadki:
- to co pisał Rysiek: kierowcy wjeżdżają na DDR bez sprawdzania, czy ktoś nadjeżdża
- na zielonej strzałce przy skręcie w prawo nie zatrzymują się, aby sprawdzić, czy ktoś nadjeżdża DDR lub wchodzi na pasy (częste potrącenia)
- wymuszanie pierwszeństwa na zwężeniach drogi, bo kto by tam czekał aż rowerzysta minie wysepkę.
> wymuszanie pierwszeństwa na zwężeniach drogi, bo kto by tam
> czekał aż rowerzysta minie wysepkę.
I to (przejścia ze zwężaczem i z garbem) niestety jest zupełnie nowy rodzaj zagrożenia. Nie do końca uwzględniony w PoRD. Niestety, zawiniony przez projektantów i budowniczych, pozbawionych wyobraźni.
Standardowo autek wyprzedza roweraka, dojeżdża do krawężnika i zwalnia tak, że musimy mocno hamować. Zwykle tylko się wkurzamy (gdyby autek nas przepuścił, przejachali byśmy bez zwalniania, a on by hamował se pół sekundy później) BO hamulce działają. Ale jeśli pada deszcz i jest ślisko? Ale jeśli jedziemy ostrokołem i gwałtowne hamowanie jest ryzykowne? Nie zawsze pamiętam, że trzeba zakładać, że każdy kierowca (tak, tak, 100%) chce zabić i przed przejściem z garbem odchodzę od krawężnika na środek, blokując wyprzedzanie. Na ostrokole robię to >100m od przejścia, inaczej strach. Ale na rowerze z klamkami czasem zapominam i bywa groźnie.
Też większość zdareń miałem na ddrach. Unikam ulic z DDRami.
> czekał aż rowerzysta minie wysepkę.
I to (przejścia ze zwężaczem i z garbem) niestety jest zupełnie nowy rodzaj zagrożenia. Nie do końca uwzględniony w PoRD. Niestety, zawiniony przez projektantów i budowniczych, pozbawionych wyobraźni.
Standardowo autek wyprzedza roweraka, dojeżdża do krawężnika i zwalnia tak, że musimy mocno hamować. Zwykle tylko się wkurzamy (gdyby autek nas przepuścił, przejachali byśmy bez zwalniania, a on by hamował se pół sekundy później) BO hamulce działają. Ale jeśli pada deszcz i jest ślisko? Ale jeśli jedziemy ostrokołem i gwałtowne hamowanie jest ryzykowne? Nie zawsze pamiętam, że trzeba zakładać, że każdy kierowca (tak, tak, 100%) chce zabić i przed przejściem z garbem odchodzę od krawężnika na środek, blokując wyprzedzanie. Na ostrokole robię to >100m od przejścia, inaczej strach. Ale na rowerze z klamkami czasem zapominam i bywa groźnie.
Też większość zdareń miałem na ddrach. Unikam ulic z DDRami.
Widzę że nawet w Rajchu (który ćwiczy te sprawy od wielu lat) unikanie przez rowerzystów DDRów wywołuje furę obu stron, zarówno kierowców, budząc ich gniew, że "Żyd wylazł z getta", jak i u krewkich rowerzystów, wzywających do ścigania moto-nazistów.
Artykulik napisany przez kierowcę o krnąbrnym rowerzyście
http://www.bild.de/regional/hamburg/fahrradweg/liegerad-fahrer-verklagt-stadt-40902054.bild.html
Gniewna usenetowa filipika wkurzonych rowerzystów
https://groups.google.com/forum/#!topic/de.rec.fahrrad/Yk4glxM4gfM
Artykulik napisany przez kierowcę o krnąbrnym rowerzyście
http://www.bild.de/regional/hamburg/fahrradweg/liegerad-fahrer-verklagt-stadt-40902054.bild.html
Gniewna usenetowa filipika wkurzonych rowerzystów
https://groups.google.com/forum/#!topic/de.rec.fahrrad/Yk4glxM4gfM
Pokaż mi, w której opisanej przeze mnie sytuacji kierowca mógł czegoś nie zauważyć, gdzie była ograniczona widoczność. Zdjęcia streetview sa w pierwszym poście.
Samochód gdy jedzie powoli, to jedzie 30-40 km/h. Rower gdy jedzie 30 km/h to jest to już dość szybko. Czy kierowcy nie są w stanie zauważyć samochodu jadącego 40 km/h? A jakoś roweru 25km/h nie widzą.
Wiem, że skręt w prawo, gdy przecina się ddr jest dość niebezpiecznym manewrem. Najpierw patrzysz w lusterko, czy nie ma roweru, potem zaczynasz skręcać i musisz obrócić głowę, czy rower nie nadjechał. Ja jadąc rowerem przez takie przejazdy zawsze obracam się do tyłu, bo nie mam pewności, czy ktoś mnie nie przeoczył (albo zignorował).
W sytuacji 1 nawet nie przyszło mi na myśl, że mogę być na kursie kolizyjnym z samochodem. tam nie ma ulicy, nie ma przejazdu rowerowego, nie ma żadnej linii, jest dojazd po chodniku, trudno się gapić wciąż na słupki oddzielające jezdnię od ddr, czy jakiegoś nie wyjęto.
W sytuacji 3 ddr prowadzi po lewej stronie ulicy. ulica jest osiedlowa, człowiek skręcał W LEWO w uliczkę - ślepy dojazd do warsztatu i kilku posesji. Musiał mnie wyprzedzić, ale nie widział po lewej na ddr. Skręt musiał wykonać szerszy niż normalnie przy manewrze w prawo.
Sytuacja nr 2, to jak napisałem mój błąd, bo mylnie odczytałem intencje kierowcy. Pani zwolniła, bo nie miała pierwszeństwa i chciała popatrzeć, czy po ulicy nic nie jedzie. Pewnie miała ewentualny zamiar zatrzymać się między ddr, a ulicą. pani miała takie znaki i taką widoczność:
https://goo.gl/maps/qWNqR
Tu rzeczywiście powinienem wykazać się czujnością - kiedy zobaczyłem samochód zwolniłem, a kiedy zobaczyłem, że on wyraźnie zwalnia przed ddr to zdecydowałem się jechać. Z reguły tak nie robię, najpierw nawiązuje kontakt wzrokowy z kierowca który ma mnie przepuścić (chyba, że stoi). To opóźnia przejazd mój i auta, ale robię to dla własnego bezpieczeństwa . Zignorowałem własne reguły.
Jak wg Ciebie powinienem nauczyć się jeździć? Uniknąłbym przypadków 1 i 3, gdybym:
przypadek 3: jechał 15 km/h - może on by mnie lepiej spostrzegł i wyhamował, a ja też bym wyhamował. Byśmy sobie pokazali środkowe palce, albo popukali po głowach i nic by nie było
Przypadek 1: tylko 2 wyjścia:
a) zamiast słupków mur ceglany
b) ddr 6 metrów od ulicy, niech sobie auta w pieszych wjeżdżają
c) z rowerem po mieście tylko na bagażniku samochodowym
Czego ja mam się jeszcze nauczyć? Wiem, że zawsze i wszędzie mogą mnie trafić. Jak jest ddr z wjazdami na posesje co 20 metrów, to chyba lepiej jechać po ulicy...
Samochód gdy jedzie powoli, to jedzie 30-40 km/h. Rower gdy jedzie 30 km/h to jest to już dość szybko. Czy kierowcy nie są w stanie zauważyć samochodu jadącego 40 km/h? A jakoś roweru 25km/h nie widzą.
Wiem, że skręt w prawo, gdy przecina się ddr jest dość niebezpiecznym manewrem. Najpierw patrzysz w lusterko, czy nie ma roweru, potem zaczynasz skręcać i musisz obrócić głowę, czy rower nie nadjechał. Ja jadąc rowerem przez takie przejazdy zawsze obracam się do tyłu, bo nie mam pewności, czy ktoś mnie nie przeoczył (albo zignorował).
W sytuacji 1 nawet nie przyszło mi na myśl, że mogę być na kursie kolizyjnym z samochodem. tam nie ma ulicy, nie ma przejazdu rowerowego, nie ma żadnej linii, jest dojazd po chodniku, trudno się gapić wciąż na słupki oddzielające jezdnię od ddr, czy jakiegoś nie wyjęto.
W sytuacji 3 ddr prowadzi po lewej stronie ulicy. ulica jest osiedlowa, człowiek skręcał W LEWO w uliczkę - ślepy dojazd do warsztatu i kilku posesji. Musiał mnie wyprzedzić, ale nie widział po lewej na ddr. Skręt musiał wykonać szerszy niż normalnie przy manewrze w prawo.
Sytuacja nr 2, to jak napisałem mój błąd, bo mylnie odczytałem intencje kierowcy. Pani zwolniła, bo nie miała pierwszeństwa i chciała popatrzeć, czy po ulicy nic nie jedzie. Pewnie miała ewentualny zamiar zatrzymać się między ddr, a ulicą. pani miała takie znaki i taką widoczność:
https://goo.gl/maps/qWNqR
Tu rzeczywiście powinienem wykazać się czujnością - kiedy zobaczyłem samochód zwolniłem, a kiedy zobaczyłem, że on wyraźnie zwalnia przed ddr to zdecydowałem się jechać. Z reguły tak nie robię, najpierw nawiązuje kontakt wzrokowy z kierowca który ma mnie przepuścić (chyba, że stoi). To opóźnia przejazd mój i auta, ale robię to dla własnego bezpieczeństwa . Zignorowałem własne reguły.
Jak wg Ciebie powinienem nauczyć się jeździć? Uniknąłbym przypadków 1 i 3, gdybym:
przypadek 3: jechał 15 km/h - może on by mnie lepiej spostrzegł i wyhamował, a ja też bym wyhamował. Byśmy sobie pokazali środkowe palce, albo popukali po głowach i nic by nie było
Przypadek 1: tylko 2 wyjścia:
a) zamiast słupków mur ceglany
b) ddr 6 metrów od ulicy, niech sobie auta w pieszych wjeżdżają
c) z rowerem po mieście tylko na bagażniku samochodowym
Czego ja mam się jeszcze nauczyć? Wiem, że zawsze i wszędzie mogą mnie trafić. Jak jest ddr z wjazdami na posesje co 20 metrów, to chyba lepiej jechać po ulicy...
Te słupki we Wrzeszczu złożyły się w tamtym wypadku jak zapałeczki. I każdy blacharz krzywo parkujący - wygina je swobodnie. To jakaś guma, tylko udająca stal. Tam powinien stać szpaler dębów fi 50cm. Albo konkretne rury grubościenne. Albo banda stalowa jak te które psuje Kubica, kiedykolwiek ma okazję.
Mur - niechętnie, bo jak będzie w nim przejście to puszkarze będą jeszcze mniej uważać przejeżdżając przez to przejście.
Mur - niechętnie, bo jak będzie w nim przejście to puszkarze będą jeszcze mniej uważać przejeżdżając przez to przejście.
I dlatego też jestem przeciwnikiem bezmyślnego rozwoju DDR w Polsce. Jeśli nie można zrobić jej porządnie, to może lepiej nie robić wcale - przez dziesiątki lat rowerzyści radzili sobie na uilcach, więc i teraz przeżyją. Bo jak inaczej zwrócić uwagę kierowców na to, że nie są sami w mieście i muszą zachować większą uwagę? A najlepszą opcją są ścieżki w formie dodatkowego pasa na ulicy, takie rozwiązania można bez trudu spotkać np. w Anglii czy Danii, gdzie z powodzeniem służy osobom w różnym wieku (od dzieci po staruszki).
Nie. To kwestia przyzwyczajenia. Naturalność prowadzenia panny lewą ręką jest do dyskusji. Bezdyskusyjna jest łatwość obrony wieży z kręconymi schodami CCW i mijanie się rycerzy od strony miecza. Natomiast dźwignia zmiany biegów pod lewą ręką i pedał gazu obok nadkola są niewygodne.
Te 4 dni jeździłem rowerem z manetkami i klamkami ustawionymi po europejsku, albo borisem.
Raz trafiłem na ścieżkę wydzieloną po prawej (coś jak u nas ddr po lewej). Zjechałem, ale po pewnym czasie skończyła się , jak u nas, na niczym. Zadowolony z siebie zjechałem na ulicę i dalej jechałem po prawej. To był moment utraty czujności, na szczęście w porę się zorientowałem :)
Te 4 dni jeździłem rowerem z manetkami i klamkami ustawionymi po europejsku, albo borisem.
Raz trafiłem na ścieżkę wydzieloną po prawej (coś jak u nas ddr po lewej). Zjechałem, ale po pewnym czasie skończyła się , jak u nas, na niczym. Zadowolony z siebie zjechałem na ulicę i dalej jechałem po prawej. To był moment utraty czujności, na szczęście w porę się zorientowałem :)
UK to pikuś. Spróbowali byście pojeździć rowerem po Karaibach. Co wyspa to inny ruch, lewy, prawy, "w cieniu". I nie zawsze jest łatwo i się chce ustalić najpierw jak jest. Pierwsze kilkaset metrów bywa interesujące. I nie zawsze jest mały ruch i kierowcy przyzwyczajeni do obcych.
Do tego dochodzi egzotyka i klimat, po wszelkich slumsach dochodzą psy (wiele wściekłych), bandziory, w powietrzu dziwaczne robale, dziury gorsze jak na Ukrainie, grząskie pobocza, itd.
Do tego dochodzi egzotyka i klimat, po wszelkich slumsach dochodzą psy (wiele wściekłych), bandziory, w powietrzu dziwaczne robale, dziury gorsze jak na Ukrainie, grząskie pobocza, itd.
Pamiętam do dziś jak się zdziwłem gdy zaczałem jezdzić szosą za miastem. Zawsze mi się wydawało, że tam panuje totalne wariactwo, tymczasem okazało się ze jest na odwrót. Za miastm mialem jedną i to meeeeeeega naciąganą lekko niebezpieczną sytuację - z naprzeciwka moim pasem wyprzedzający samochod, ale to jak mowie mocno naciagana niebezpieczna sytuacja. Natomiast w miescie...
Generalnie roznica jest taka, ze za miastem rowerzystę widać z daleka i jedzie zwykle w tym samym kierunku. W miescie czesto pojawiają się "znikąd", nagle, i jezdza we wszystkich mozliwych kierunkach. Ponadto ścieżki nie są oznaczone na asfalcie jesli przecinają ulicę. Kierowcy czesto nie zauważają, ze przecinają scieżkę wiec nie biorą pod uwagę tego ze nagle moze się pojawić rowerzysta i to jeszcze z pierwszeństwem przejazdu.
Moim zdaniem scieżki powinny byc wymalowane na asfalcie - tak jak są wymalowane np. na Bażyńskiego. Albo jakoś inaczej, Tak żeby było wyraźnie widać na asfalcie, ze się przejeżdza przez drogę rowerową i ze cos moze nią jechać.
Generalnie roznica jest taka, ze za miastem rowerzystę widać z daleka i jedzie zwykle w tym samym kierunku. W miescie czesto pojawiają się "znikąd", nagle, i jezdza we wszystkich mozliwych kierunkach. Ponadto ścieżki nie są oznaczone na asfalcie jesli przecinają ulicę. Kierowcy czesto nie zauważają, ze przecinają scieżkę wiec nie biorą pod uwagę tego ze nagle moze się pojawić rowerzysta i to jeszcze z pierwszeństwem przejazdu.
Moim zdaniem scieżki powinny byc wymalowane na asfalcie - tak jak są wymalowane np. na Bażyńskiego. Albo jakoś inaczej, Tak żeby było wyraźnie widać na asfalcie, ze się przejeżdza przez drogę rowerową i ze cos moze nią jechać.
Nie tak dawno doszedłem do tego samego wniosku... że przy jeździe rowerem najniebezpieczniej jest na DDR. Najgorsze jest to, że zajeżdżające mi drogę samochody jeszcze jakoś potrafię przewidzieć, ale zachowań współużytkowników DDR'a już niestety nie. Ludzie po prostu wjeżdżają pod koła z podporządkowanych ścieżek, skręcają nagle, jeżdżą lewą stroną, albo slalomem, hamują i stają na środku ścieżki, idą ścieżką prowadząc rower (bo chyba myślą, że nadal są rowerzystami) itp. itd.
Jednak najbezpieczniej czuję się jadąc ulicą... nie ma dziwnych rowerzystów, a samochodziarze mnie widzą i generalnie jest jakoś tak bardziej przewidywalnie :)
Jednak najbezpieczniej czuję się jadąc ulicą... nie ma dziwnych rowerzystów, a samochodziarze mnie widzą i generalnie jest jakoś tak bardziej przewidywalnie :)
"a doświadczenie uczy, ze umierają inni" ;-)
Tylko że Prawodupca w swej bezbrzeżnej mundrości dał w łapy policjantom prawo ścigania nas na jezdni, jak gdzieś w promieniu kilometra jest ddr. Np naprzeciw policji w Sopocie. I odwrotnie też, oczywiście, gdy jazda chodnikiem jest najbezpieczniejsza opcją.
O czym wiedzą np. ci co jeżdżą koło Kunia. To niemal codzienne jasełka. Policję czyhającą w chaszczach poprawnie widać od strony Sopotu. Ale od strony Gdańska zasłania ich krzaczor - żyła złota. Właśnie ten krzak, absurdalnie wstawiony w chodnik, jest miejscem zwężenia chodnika poniżej 2m i pretekstem do dania stówy i zapytania czy mamy prawko. Nasze szczęście, że w przeciwieństwie do Rajchu, *cjant nie może nam wlepić punktów karnych za jazdę rowerem. Bo by było jeszcze ciekawiej. Ale pytają o nie przez radio i odszczek radiowy jest precyzyjnie kpiarski, "pytany Pesel ma taki a taki samochód i ZBIERA PUNKTY". (Np. ja mam 2 za niemanie świateł w dzień, a dziś jedyny sposób dowiedzieć się detali, to popełnić kolejny delikt i podsłuchać psy).
Psy to swołocz. Ale to Sejm im dał tę władzę i takie prawo. Cały system jest chory. Rozumiem tych co głosowali na Kukiza. Im wszystko jedno. Oni i tak dawno nie śnią o naprawie tego czegoś tu. Oni dawno marzą o wyjeździe i zostawieniu tego bagna za sobą.
Tylko że Prawodupca w swej bezbrzeżnej mundrości dał w łapy policjantom prawo ścigania nas na jezdni, jak gdzieś w promieniu kilometra jest ddr. Np naprzeciw policji w Sopocie. I odwrotnie też, oczywiście, gdy jazda chodnikiem jest najbezpieczniejsza opcją.
O czym wiedzą np. ci co jeżdżą koło Kunia. To niemal codzienne jasełka. Policję czyhającą w chaszczach poprawnie widać od strony Sopotu. Ale od strony Gdańska zasłania ich krzaczor - żyła złota. Właśnie ten krzak, absurdalnie wstawiony w chodnik, jest miejscem zwężenia chodnika poniżej 2m i pretekstem do dania stówy i zapytania czy mamy prawko. Nasze szczęście, że w przeciwieństwie do Rajchu, *cjant nie może nam wlepić punktów karnych za jazdę rowerem. Bo by było jeszcze ciekawiej. Ale pytają o nie przez radio i odszczek radiowy jest precyzyjnie kpiarski, "pytany Pesel ma taki a taki samochód i ZBIERA PUNKTY". (Np. ja mam 2 za niemanie świateł w dzień, a dziś jedyny sposób dowiedzieć się detali, to popełnić kolejny delikt i podsłuchać psy).
Psy to swołocz. Ale to Sejm im dał tę władzę i takie prawo. Cały system jest chory. Rozumiem tych co głosowali na Kukiza. Im wszystko jedno. Oni i tak dawno nie śnią o naprawie tego czegoś tu. Oni dawno marzą o wyjeździe i zostawieniu tego bagna za sobą.
też zaczynam bać się DDR skoro jeżdżą po nich rowerzyści z prędkością 37 km/h ... przy takiej prędkości dla roweru zderzającego się z innym rowerem to też bardzo dużo.
DDR-y nie są dla "uciekających mistrzów kierownicy rowerowej", tylko do przemieszczania się rowerem z punktu A do punktu B.
tak namiętnie opisałeś swoje "przygody" w zderzeniach z samochodami. obyś nie musiał opisywać zderzenia z innym rowerzystą, rowerzystką, albo z dzieckiem na rowerze. jeżdżenie z taką prędkością po DDR-ach to kompletny brak odpowiedzialności. pokaż mi w którym kraju - bardziej rozwiniętym w infrastrukturę rowerową niż nasz - rowerzyści zapie**** 37 km/h?
DDR-y nie są dla "uciekających mistrzów kierownicy rowerowej", tylko do przemieszczania się rowerem z punktu A do punktu B.
tak namiętnie opisałeś swoje "przygody" w zderzeniach z samochodami. obyś nie musiał opisywać zderzenia z innym rowerzystą, rowerzystką, albo z dzieckiem na rowerze. jeżdżenie z taką prędkością po DDR-ach to kompletny brak odpowiedzialności. pokaż mi w którym kraju - bardziej rozwiniętym w infrastrukturę rowerową niż nasz - rowerzyści zapie**** 37 km/h?
Superhighways w Londynie. Ale nie wiem, jak to działa w praktyce i nie chce mi się czytać.
http://www.tfl.gov.uk/modes/cycling/routes-and-maps/cycle-superhighways
Osobiście też uważam, że jazda miejska to nie rodzaj jazdy szosowej, już bardziej terenowej :)). Przede wszystkim ze względu na konieczność ciągłej zmiany tempa (rubato).
http://www.tfl.gov.uk/modes/cycling/routes-and-maps/cycle-superhighways
Osobiście też uważam, że jazda miejska to nie rodzaj jazdy szosowej, już bardziej terenowej :)). Przede wszystkim ze względu na konieczność ciągłej zmiany tempa (rubato).
"pokaż mi w którym kraju - bardziej rozwiniętym w infrastrukturę rowerową niż nasz - rowerzyści zapie**** 37 km/h?"
Myślę, że w każdym. DDR jak napisałaś służy do przemieszczania się z punktu A do punktu B - więc ja się przemieszczam po nich tak by było efektywnie. Fakt że jezdzę z taką prędkoscią - a często i powyzej 40kmh, nie oznacza że jezdzę jak wariat i stanowię zagrożenie. Powiem więcej - ja jezdząc 40 na godzinę, stanowię mniejsze zagrożenie niż wiekszość niedzielnych rowerzystów w tym dzieciaków (zresztą w zeszłym sezonie własnie przez dzieciaka mialem wywrotkę, bo postanowił na pasach jechac pod prąd, bo po co jechac cierpliwie jak wszyscy inni lepiej sie pchać). Po prostu dostosowuję swoją prędkość do sytuacji. Raz że nie będę się ślimaczył 25kmh jesli na odcinku Błednik-Opera mijam 3 osoby na krzyż w środku dnia w tygodniu. Dwa w zyciu nie wyprzedzam/mijam dzieciaków szybko jadąc, bo to są najmniej przewidywalni uczestnicy ruchu drogowego. Zawsze się zastanawiam czy taki mijany dzieciak nie postanowi nagle skręcić w lewo - i czesto się tak zdaża - ot jedzie jedzie i nagle zmienia pas. Tak więc jezdzę 35-45kmh ścieżką, ale nie non stop i nie zawsze. I jak jezdzę te nascie lat rowerem po Trójmiescie, tak nigdy nie spowodowałem wypadku z własnej winy.
Poza tym, DDR to nie sa deptaki, to są sciezki rowerowe do komunikacji, jedni uzywają ich do niedzielnej przejażdzki, a inni jako tras dojazdowych. Miejsce jest i dla tych i dla tych - pod warunkiem, że się bedzie myśleć o innych. Szybka jada nie oznacza z automatu bycia bezmyślnym piratem drogowym.
Myślę, że w każdym. DDR jak napisałaś służy do przemieszczania się z punktu A do punktu B - więc ja się przemieszczam po nich tak by było efektywnie. Fakt że jezdzę z taką prędkoscią - a często i powyzej 40kmh, nie oznacza że jezdzę jak wariat i stanowię zagrożenie. Powiem więcej - ja jezdząc 40 na godzinę, stanowię mniejsze zagrożenie niż wiekszość niedzielnych rowerzystów w tym dzieciaków (zresztą w zeszłym sezonie własnie przez dzieciaka mialem wywrotkę, bo postanowił na pasach jechac pod prąd, bo po co jechac cierpliwie jak wszyscy inni lepiej sie pchać). Po prostu dostosowuję swoją prędkość do sytuacji. Raz że nie będę się ślimaczył 25kmh jesli na odcinku Błednik-Opera mijam 3 osoby na krzyż w środku dnia w tygodniu. Dwa w zyciu nie wyprzedzam/mijam dzieciaków szybko jadąc, bo to są najmniej przewidywalni uczestnicy ruchu drogowego. Zawsze się zastanawiam czy taki mijany dzieciak nie postanowi nagle skręcić w lewo - i czesto się tak zdaża - ot jedzie jedzie i nagle zmienia pas. Tak więc jezdzę 35-45kmh ścieżką, ale nie non stop i nie zawsze. I jak jezdzę te nascie lat rowerem po Trójmiescie, tak nigdy nie spowodowałem wypadku z własnej winy.
Poza tym, DDR to nie sa deptaki, to są sciezki rowerowe do komunikacji, jedni uzywają ich do niedzielnej przejażdzki, a inni jako tras dojazdowych. Miejsce jest i dla tych i dla tych - pod warunkiem, że się bedzie myśleć o innych. Szybka jada nie oznacza z automatu bycia bezmyślnym piratem drogowym.
Tak jak napisałem, ja nie spowodowalem żadnej kraksy z wlasnej winy. Natomiast w drugą stronę pare było, i to przez głupią bezmyślność, a nie z powodu szybkiej jazdy: skręcę sobie w bok mimo iż ktoś jedzie z naprzeciwka, pojadę sobie lewą stroną mimo iż ktoś jedzie z naprzeciwka, pojadę sobie z kolegami we trzech całą szerokością ścieżki..
No pewnie, że nie.
Na razie Twoja klątwa sprawdza się w stosunku do ruchu samochodowego. Średnia 30 km/h i nie ma wypadków.
Jak obłożenie wszystkich ddr będzie takie jak na tym Twoim filmiku, to oczywiście zacznie się opłacać stać w korku samochodem, zamiast rowerem. Ja zacznę chodzić 7 km/h i to będzie najszybszy sposób przemieszczania, pod warunkiem, że nie będzie tak:
https://www.youtube.com/watch?v=2GyPSt4h_fY
Wtedy zostanę w domu :)
Na razie Twoja klątwa sprawdza się w stosunku do ruchu samochodowego. Średnia 30 km/h i nie ma wypadków.
Jak obłożenie wszystkich ddr będzie takie jak na tym Twoim filmiku, to oczywiście zacznie się opłacać stać w korku samochodem, zamiast rowerem. Ja zacznę chodzić 7 km/h i to będzie najszybszy sposób przemieszczania, pod warunkiem, że nie będzie tak:
https://www.youtube.com/watch?v=2GyPSt4h_fY
Wtedy zostanę w domu :)
1. Skoro przeczytałaś, to pewnie zauważyłaś datę i godzinę. Pokaż mi te tłumy rowerzystów na ulicy Rdestowej, w sobotę o godzinie 7:23.
Nie, nie jeżdżę z takimi prędkościami po ddr, gdy wokół są inni rowerzyści. A przed tamtym skrzyżowaniem zwolniłem do 25. Tak w ogóle to boję się prędkości i ponad 60 rzadko mam :)
2. Londyn. Tam w ogóle ludzie zap... na rowerach. Tam nawet starsza babcia ciśnie. W Londynie rowerzyści jeżdżą powoli po parkach. No i turyści na borisach, ale nie wszyscy. Naprawdę, zdziwiłem się, jak oni szybko jeżdżą. W ogóle takiego stylu "pokręcić i przestać pedałować" się nie stosuje.
Nie, nie jeżdżę z takimi prędkościami po ddr, gdy wokół są inni rowerzyści. A przed tamtym skrzyżowaniem zwolniłem do 25. Tak w ogóle to boję się prędkości i ponad 60 rzadko mam :)
2. Londyn. Tam w ogóle ludzie zap... na rowerach. Tam nawet starsza babcia ciśnie. W Londynie rowerzyści jeżdżą powoli po parkach. No i turyści na borisach, ale nie wszyscy. Naprawdę, zdziwiłem się, jak oni szybko jeżdżą. W ogóle takiego stylu "pokręcić i przestać pedałować" się nie stosuje.
Jak na DDR to jednak jezdzisz za szybko. Jesli chcesz rozwijac takie predkosci to musisz jechac na ulice.
DDR sa potrzebne, bo docelowo wiekszosc rowerzystow to powinny byc amatorzy, dzieci, mlodziez, pani z dziecmi, starsi ludzie, pani k. 30tki wracajaca z pracy z zakupami. Wiekszosc tych ludzi jedzie 15-20km/h. A przy obecnym szalenstwie na drogach, oni nie powinni sie mieszac z samochodami.
Dzieci nie jada prosto, raczej zygzakami (tak samo jak nie chodza prosto tylko skrecaja co chwile i zmnieniaja polozenie, tak wyniika z ich natury). Ich uwaga jest rozproszona, ptaszek zacwierka to skreca nagle, w bucie cos zaswedzi to sie zatrzyma na srodku. Starsi ludzie maja juz zwezone widzenie i nie ten refleks. Pani wracajaca z pracy jest zmeczona i moze miala nerwowy dzien. I nie bedzie inaczej, tak jak krowa nie zacznie latac.
Zmien podejscie na - w Polsce kierowcy mnie nie widza. Dziecko na pewno moze zrobic zygzak. Starszy pan moze juz gorzej widzi i akurat skreci.
W Holandii drogi sa naszpikowane fotoradarami, kamerami. Co pare kilometrow jest fotoradar i nie ma zadnej tolerancji 10km/h. I na dodatek oni lubia te swoje fotoradary. Jesli sie zapomna i pojada 1km/h szybciej niz wolno to bedzie ich drogo kosztowalo, tym bardziej, ze czasem taki fotoradar jest co km!! 10km zapomnienia i maja kilkaset eur w kieszeni mniej. Wiec co tu porownywac....Jesli nasz kraj tez sie zapelni tak samo fotoradarami to mozna zaczac mowic o kulturze kierowcow.
DDR sa potrzebne, bo docelowo wiekszosc rowerzystow to powinny byc amatorzy, dzieci, mlodziez, pani z dziecmi, starsi ludzie, pani k. 30tki wracajaca z pracy z zakupami. Wiekszosc tych ludzi jedzie 15-20km/h. A przy obecnym szalenstwie na drogach, oni nie powinni sie mieszac z samochodami.
Dzieci nie jada prosto, raczej zygzakami (tak samo jak nie chodza prosto tylko skrecaja co chwile i zmnieniaja polozenie, tak wyniika z ich natury). Ich uwaga jest rozproszona, ptaszek zacwierka to skreca nagle, w bucie cos zaswedzi to sie zatrzyma na srodku. Starsi ludzie maja juz zwezone widzenie i nie ten refleks. Pani wracajaca z pracy jest zmeczona i moze miala nerwowy dzien. I nie bedzie inaczej, tak jak krowa nie zacznie latac.
Zmien podejscie na - w Polsce kierowcy mnie nie widza. Dziecko na pewno moze zrobic zygzak. Starszy pan moze juz gorzej widzi i akurat skreci.
W Holandii drogi sa naszpikowane fotoradarami, kamerami. Co pare kilometrow jest fotoradar i nie ma zadnej tolerancji 10km/h. I na dodatek oni lubia te swoje fotoradary. Jesli sie zapomna i pojada 1km/h szybciej niz wolno to bedzie ich drogo kosztowalo, tym bardziej, ze czasem taki fotoradar jest co km!! 10km zapomnienia i maja kilkaset eur w kieszeni mniej. Wiec co tu porownywac....Jesli nasz kraj tez sie zapelni tak samo fotoradarami to mozna zaczac mowic o kulturze kierowcow.
Popieram. Ale to forum ma odchylenie sportowo-wypadowe. Tyle, że moim zdaniem model holenderski to przesada i nie do osiągnięcia. Skandynawia, UK, Niemcy, Austria, Szwajcaria - to tak. Chociaż w Szwajcarii też jeden jechał chyba za szybko.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,18025189,John_Kerry_trafil_do_szpitala_w_Szwajcarii__Mial_wypadek.html#Czolka3Img
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,18025189,John_Kerry_trafil_do_szpitala_w_Szwajcarii__Mial_wypadek.html#Czolka3Img
1. Prawo zabrania mi jechać ulicą gdy obok mam ddr
2. Szybko po ddr jadę tylko gdy są puste. Jak trzeba to poruszam się i 10 km/h, ale np. od Matarni do lotniska często całe kilometry można nie spotkać rowerzysty ano rolkarza i poza skrzyżowaniamo można rozwijać prędkości ograniczone tylko siłą nogi i płuc.
3. Dzieci na ddr to osobna kategoria. Mogą ppjechać w najbardziej nieprzewidzianym kierunkku. Rozumiem to, aczkolwiek mamusie wpuszczające maluchy na ddr i polnujące je poprzez zastawianie sobą środka ddr mogłyby przy okazji przyuczyć latorośle do ruchu prawostronnego. Przy dzieciach zachowuję szczsgólną ostrożność, sam wychowałem dwójkę małych rowerzystów.
2. Szybko po ddr jadę tylko gdy są puste. Jak trzeba to poruszam się i 10 km/h, ale np. od Matarni do lotniska często całe kilometry można nie spotkać rowerzysty ano rolkarza i poza skrzyżowaniamo można rozwijać prędkości ograniczone tylko siłą nogi i płuc.
3. Dzieci na ddr to osobna kategoria. Mogą ppjechać w najbardziej nieprzewidzianym kierunkku. Rozumiem to, aczkolwiek mamusie wpuszczające maluchy na ddr i polnujące je poprzez zastawianie sobą środka ddr mogłyby przy okazji przyuczyć latorośle do ruchu prawostronnego. Przy dzieciach zachowuję szczsgólną ostrożność, sam wychowałem dwójkę małych rowerzystów.
No to wszystko ok. Jak pusto mozna pędzić.
11latki juz chyba nie moga jechac po chodniku, a mimo wszystko uwazam, ze ich jazda po ulicy w obecnych warunkach drogowych jest bardzo niebezpieczna.
Czesto jezdze z dziecmi i pomimo lat praktyki widze, ze czasem co 50 metrow musze im przypominac, zeby nie wyjezdzali nagle na srodek.
Poza tym chociaz mnie to wkurza, to w Polsce stosuje zasade - "kierowca mnie nie widzi". Zwalniam czesto do zera przy przejezdzie az jestem 100% pewna, ze ktos sie zatrzymuje, czy mam pierwszenstwo czy nie. Wiekszosc w Gdyni mnie przepuszcza a ja ich pozdrawiam reka albo sie usmiechne (czesto kierowca tez sie wtedy usmiecha).
W Holandii gdzie tez sporo kilometrow przejechalam rowerem, zupelnie nie martwie sie kierowcami. Tam jazda rowerem to czysty relaks.
U nas wciaz stres i adrenalina.
11latki juz chyba nie moga jechac po chodniku, a mimo wszystko uwazam, ze ich jazda po ulicy w obecnych warunkach drogowych jest bardzo niebezpieczna.
Czesto jezdze z dziecmi i pomimo lat praktyki widze, ze czasem co 50 metrow musze im przypominac, zeby nie wyjezdzali nagle na srodek.
Poza tym chociaz mnie to wkurza, to w Polsce stosuje zasade - "kierowca mnie nie widzi". Zwalniam czesto do zera przy przejezdzie az jestem 100% pewna, ze ktos sie zatrzymuje, czy mam pierwszenstwo czy nie. Wiekszosc w Gdyni mnie przepuszcza a ja ich pozdrawiam reka albo sie usmiechne (czesto kierowca tez sie wtedy usmiecha).
W Holandii gdzie tez sporo kilometrow przejechalam rowerem, zupelnie nie martwie sie kierowcami. Tam jazda rowerem to czysty relaks.
U nas wciaz stres i adrenalina.