Widok
Zakaz wchodzenia rodziców do szkoły!!!
Odbierałam dzisiaj dziecko ze szkoły o 11.30 chyba taak jak wszyscy i doznałam szoku,jeden rodzic na drugim,ciasnota bo przecież nie możemy wejść po dziecko do szkoły. Oczywiście żadnego nauczyciela ani portiera,tak jak niby miało być. Zgadzam się że bezpieczeństwo dzieci jest najważniejsze ale to chyba lekka przesada,to jest szkoła czy jakiś ośrodek zamknięty?! Moim zdaniem powinni zrobić identyfikatory dla rodziców tak żeby portier mógł sprawdzić personalia i po kłopocie. Jakie macie zdanie na ten temat?
i owszem ale szkoła posiada kilka wejść zwłaszcza to duże z drugiej strony budynku, przeznaczone dla osób korzystających z ..."planowanego" i terenowego obecnie parkingu oraz zgodnie z deklarowanym pomysłem; dla dzieci idących od strony ulicy Południowej. to absurd aby nie udostępnić i tego wejścia. Mam nadzieje, że dyrekcja szkoły zweryfikuje swój pomysł "jednowejściowy"!?
~SL
Bardzo dobry pomysł. Po opisach tego co sie działo wnoszę, że dla sporej części osób idealny byłby parking nie na terenie szkoły, ale bezpośrednio przed klasą.
Kiedyś odprowadzanie dziecka do szkoły przez rodziców to był największy obciach dla malucha, a koledzy oraz koleżanki z klasy wytykali go paluchami.
Bardzo dobry pomysł. Po opisach tego co sie działo wnoszę, że dla sporej części osób idealny byłby parking nie na terenie szkoły, ale bezpośrednio przed klasą.
Kiedyś odprowadzanie dziecka do szkoły przez rodziców to był największy obciach dla malucha, a koledzy oraz koleżanki z klasy wytykali go paluchami.
W mieście do szkół prowadzą chodniki. Szkoła w Baninie nie ma bezpiecznego dojścia na żadnym odcinku. Z ul. Lotniczej poprowadzono dzieci na parking Biedronki. Parking jest miejscem dla samochodów, a maluchy tą drogą manewrową mają iść do szkoły. To jest chore!
Problem komunikacji zlekceważono, co skutkuje tym że nawet samodzielne dzieci są podwożone.
Problem komunikacji zlekceważono, co skutkuje tym że nawet samodzielne dzieci są podwożone.
Przede wszystkim należy mieć pretensje do organu wydającego pozwolenie na budowę nowej szkoły bez odpowiedniej infrastruktury- w tym przypadku dróg dojazdowych i chodników. Następnie należy mieć pretensje do PINB w Kartuzach ,że dokonało odbioru budowy bez odpowiedniej infrastruktury. Przecież UG Żukowo jest odpowiedzialne za projekt szkoły+ drogi dojazdowe ,ale ktoś to przyklepał.....
To ciekawe podejście... Tak się niestety składa, że jako rodzić jestem prawnie zobowiązany do odprowadzenia dziecka przed 7 rokiem życia w miejsce, gdzie przejmie je osoba upoważniona i zadba o jego bezpieczeństwo, aż do dotarcia pod drzwi klasy. Szczerze powiedziawszy mam w nosie czy jest to obciach czy nie, bo jeśli mojemu dziecku stanie się krzywda to nie będzie żadnego winnego znając życie.
:D sam sobie znajdź rodzicu :D
Ja dbam o moje dziecko stosując się do przepisów, a mianowicie parkuję NA PARKINGU (bo wiem gdzie jest, wiem tez gdzie jest zatoczka autobusowa i przystanek), odprowadzam moje dziecko do portierni i tam przekazuję je osobie dorosłej. Nie mam ochoty utrudniać życia innym i sobie. I wierzę ogromnie, że osoby pracujące w szkole są godne zaufania w tej kwestii.
Nie sądzę, żebym zagrażała innym dzieciom w jakikolwiek sposób.
Proponuje, żeby każdy rodzic zrobił swój własny rachunek sumienia zanim zacznie obrzucać błotem innych.
Ja dbam o moje dziecko stosując się do przepisów, a mianowicie parkuję NA PARKINGU (bo wiem gdzie jest, wiem tez gdzie jest zatoczka autobusowa i przystanek), odprowadzam moje dziecko do portierni i tam przekazuję je osobie dorosłej. Nie mam ochoty utrudniać życia innym i sobie. I wierzę ogromnie, że osoby pracujące w szkole są godne zaufania w tej kwestii.
Nie sądzę, żebym zagrażała innym dzieciom w jakikolwiek sposób.
Proponuje, żeby każdy rodzic zrobił swój własny rachunek sumienia zanim zacznie obrzucać błotem innych.
Proszę porozmawiać z rodzicami uczniów szkół trójmiejskich - nie znam szkoły w której rodzice mogliby swobodnie spacerować po szkole. Chodzi o bezpieczeństwo !!!! Większość wzburzonych rodziców zapewne nie było na spotkaniu organizacyjnym z p. dyrektor, podczas którego były wyjaśniane wszystkie procedury i powody ich wprowadzania. Szkoła jest duża i pomieści nie tylko rodziców, ale również ewentualnych przestępców, a mają się gdzie schować. Nie chcę aby moje dziecko było narażone na obcego osobnika np w toalecie
Bez przesady moze jeszcze do lazienki dziecko zaprowadz, wyobraz sobie ze te tlumy rodzicow spaceruja po szkole ciekawe kto to sprzatnie a pozniej niech wejdzie ktos nie proszony i jakiemus dziecku stanie sie tragedia to wtedy bedzie gadanie ze po co rodzice chodza po szkole. Zawsze zle a i po co wszyscy pchali sie wczoraj do srodka dziecko doskonale wie gdzie jest wyjscie ze szkoly a tak to cale pomieszczenie zapchane ze dzieci nie mialy jak przejsc. Ludzie litosci
Po pierwsze nikt się nie pchał tylko czekał na swoje dziecko!!!!!!!!, po drugie w tak wielkiej szkole maluchy nie mają jeszcze dobrej orientacji i nie wiedziały gdzie jest toaleta, szatnia, stołówka ( a może nikt im nie pokazał??) Następna sprawa jest taka, że w starej maleńkiej szkółce znalazło się miejsce dla rodziców zerówek,a w nowej WIELKIEJ nie ma tego miejsca hmmm.Nawet w starej szkole rodzice 1 klasy mogli przez pierwszy miesiąc wchodzić z dziećmi - a dlaczego!!!??? Dlatego aby dzieci oswoiły się z nowym otoczeniem!!!!!!! Niech nauczyciele nie przesadzają te dzieci mają 5 lat i są już wypychane w "Wielki Świat" i nie potrafią się przepychać łokciami...
Akuku widzę że twoja orjentacja co wolno było w szkole mocno jest przesadzona' w starej szkole od pierwszego dnia było proszone przez pania dyrektor i wychowawców aby rodzice nie wchodzili do szkoły mieli odprowadzic dziecko do drzwi i tam też czekać na nie po lekcjach a tu co większość rodziców olała prośby i wiecznie stali w przedsionku mówię o wejściu dla klas I to rodzice tam stojący byli największym zagrożeniem dla tych dzieci ' które w spokoju nie mogły się przebrać bo rodzice wiecznie się tam pchali. Czy tak ciężko określić dziecku jasne zasady odbierania. Ludzie ogarnijcie się te dzieci są naprawdę bardzo samodzielne tylko trzeba je przestać wyręczać. Co do tego że dzieci nie wiedzą gdzie co jest - przecież były już w tej szkole 14.X i wszystko nauczyciele im wytłumaczyli gdzie są ich klasy gdzie toalety i tp' był także dzień otwarty i można było iść z dzieckiem i dowoli pokazywać mu gdzie co jest skoro ma aż takie problemy z odnalezieniem się. Największym problemem jak dla mnie są rodzice wprowadzający zament' bo dziś nawet dzieci nie mogły swobodnie wyjść ze szkoły bo matrony zablokowały wyjście tak zajęte były plotkoawniem. Jak dla ,nie rodzice powinni czekac na swoje pociechy przy aucie co najwyż.ej przy schodach wejściowych. Powinien być kategoryczny zakaz wchodzenia rodziców do szkoły!!!
Po tym co tu niektórzy wypisują to powinien być zakaz wchodzenia nie tylko na teren budynku szkoły, ale w ogóle na teren szkoły. I wprowadzić całkowity zakaz postoju przed wejściem i w jego okolicach skoro jest w pobliżu parking. Wygląda na to, że głównym zagrożeniem dla dzieciaków są rodzice w swoich samochodach.
w cywilizowanych krajach zyja cywilizowani ludzie wiec moze od tego zacznijmy.
w cywilizowanym kraju jak przepis, mowi to cywilizowany czlowiek sie stosuje; np "nie wchodz do budynku" to nie wchodzi do budynku, albo "zakaz zatrzymywania przed budynkiem szkoly" to jedzie tak dlugo, az znajdzie miejsce do parkowania, czy najlepsze "ustap pierwszenstwa pieszemu" to temu pieszemu ustepuje.
dla zainteresowanych podaje link, w wymienionych szkolach samemu mozna definiowac pojecie ucywilizowania:
http://katalog.trojmiasto.pl/nauka_i_szkolnictwo/szkolnictwo_prywatne_i_spoleczne/
w cywilizowanym kraju jak przepis, mowi to cywilizowany czlowiek sie stosuje; np "nie wchodz do budynku" to nie wchodzi do budynku, albo "zakaz zatrzymywania przed budynkiem szkoly" to jedzie tak dlugo, az znajdzie miejsce do parkowania, czy najlepsze "ustap pierwszenstwa pieszemu" to temu pieszemu ustepuje.
dla zainteresowanych podaje link, w wymienionych szkolach samemu mozna definiowac pojecie ucywilizowania:
http://katalog.trojmiasto.pl/nauka_i_szkolnictwo/szkolnictwo_prywatne_i_spoleczne/
Nie nie będzie takiego problemu choćby z powodu uciążliwości rejestracji :) Zresztą o czy my tu dyskutujemy szkoła publiczna na 900 dzieci, klasy po 20-25 dzieci to jakis absurd i w zasadzie my rodzice wysyłamy tam dzieci bo nam tak jest wygodnie i możemy np. iść do pracy a one tracą swoje najlepsze lata w skostniałym systemie edukacyjnym -popatrzcie na zadania maturanle z matematyki z lat 50-tych a te które są teraz :)
No widzisz, a ja i moi znajomi chodziliśmy do szkół gdzie było tylu uczniów w jednej klasie (w liceum miałam 31 osób) i jakoś dostaliśmy się na politechnikę czy uniwersytet medyczny. Jak ktoś jest mądry i chce się uczyć to ilość dzieciaków mu nie przeszkodzi. Nie wszyscy potrzebują szczególnego zainteresowania i poświęconego czasu przez nauczyciela, żeby coś osiągnąć.
Sorry że tak na raty odpowiadam. Pewnie że niektórym nic nie przeszkodzi ale przecież szkoła nie jest po to aby odfiltrować tych zdolnych od tych mniej zdolnych i od tych najmniej zdolnych- ni po to kiedyś wprowadzano powszechną edukację - tu chodzi raczej o podnoszenie średniego poziomu wiedzy i wykształcenia. I to właśnie dla tych mniej zdolnych, którym wszystko przeszkadza i ich rozprasza trzeba warunki nauki dostosowywać- te warunki tym zdolnym też nie zaszkodzą.
Tylko szczerze powiedziawszy nie spotkałam się jeszcze ze szkołą publiczną w której są klasy po 10 osób. Być może w szkołach prywatnych albo na małych wsiach takie są, ale np. w Gdańsku nie sądzę. Choć nie twierdze, że takie nie istnieją. To są dodatkowe koszty zatrudnienia dwa razy więcej nauczycieli itp.
tylko że ja nie pisałem o spacerowaniu po szkole - a o wejście rejestrowane na teren szkoły - czasem chociażby po to żeby dziecko wcześniej zabrać ze szkoły żeby sobie tam całkiem życia nie marnowało ;)
Są dzieci i dzieci - będą takie sytuacje kiedy rodzic będzie musiał swoje dziecko odprowadzać, pomagać mu w szatni itd. - nie wszystkie dzieci są neurotypowe co niestety się zakłada. A zakaz i tak zapewne jest po to żeby nie przeszkadzać w korytarzowych zajęciach sportowych ;)
Są dzieci i dzieci - będą takie sytuacje kiedy rodzic będzie musiał swoje dziecko odprowadzać, pomagać mu w szatni itd. - nie wszystkie dzieci są neurotypowe co niestety się zakłada. A zakaz i tak zapewne jest po to żeby nie przeszkadzać w korytarzowych zajęciach sportowych ;)
To chyba uwagi dla rodziców dzieci starszych niż pięcioletnie. Z całym szacunkiem, ale pięciolatek nie ma prawa przebywać bez opieki osoby dorosłej, podobnie zresztą jak 6-ciolatek :D a już zwłaszcza żadne dziecko nie powinno szukać rodzica po parkingu, gdzie jest ruch samochodowy, nie wspomnę przecież, że i tak większość rodziców parkuje w zatoczce autobusowej, mimo znaku wyraźnie informującego o przystanku.... szkoda mi czytać takie sugestie, bo o tragedię w takich warunkach nie trudno.
Po pierwsze - jak Ty to sobie wyobrażasz? W zerówkach jest ok. setki dzieci. I każde ma wejść do szkoly z rodzicem, który będzie pokazywał gdzie jest toaleta, szatnia, stołówka? Czyli 200 osób codziennie rano urządza sobie spacery przez całe piętro? I naprawdę odpowiada Ci taka sytuacja, czy po prostu myślisz tylko o swoim dziecku? Bo bezpieczeństwo trzeba zapewnić wszystkim. Jeżeli dziecko nie wie gdzie jest toaleta to zapyta panią.
Po drugie - w szkole nie chodzi o miejsce dla rodziców, ale dla dzieci. Im mniej osób postronnych tym lepiej - bezpieczniej. Łatwiej jest upilnować wszystko w małej szkole niż w wielkiej.
Po trzecie - dzieci z pierwszych klas są już naprawdę samodzielne, są wśród kolegów z poprzedniego roku (czyli z zerówek) i nie wiem, z czym rodzic mialby je oswajać. Jak otworzyć szafkę kluczykiem :-)?
Po czwarte - to dyrektor szkoły odpowiada za bezpieczeństwo dzieci w szkole i ona ustala zasady. Ale rodzice zawsze wiedzą lepiej. Podobnie jak z drogami dojazdowymi - wszyscy wiemy, że delikatnie mówiąc pozostawiają wiele do życzenia, ale jednocześnie to właśnie rodzice parkują samochody po obu stronach Tuchomskiej tak, że dzieci nie mają jak przejść.
Pozdrawiam
Po drugie - w szkole nie chodzi o miejsce dla rodziców, ale dla dzieci. Im mniej osób postronnych tym lepiej - bezpieczniej. Łatwiej jest upilnować wszystko w małej szkole niż w wielkiej.
Po trzecie - dzieci z pierwszych klas są już naprawdę samodzielne, są wśród kolegów z poprzedniego roku (czyli z zerówek) i nie wiem, z czym rodzic mialby je oswajać. Jak otworzyć szafkę kluczykiem :-)?
Po czwarte - to dyrektor szkoły odpowiada za bezpieczeństwo dzieci w szkole i ona ustala zasady. Ale rodzice zawsze wiedzą lepiej. Podobnie jak z drogami dojazdowymi - wszyscy wiemy, że delikatnie mówiąc pozostawiają wiele do życzenia, ale jednocześnie to właśnie rodzice parkują samochody po obu stronach Tuchomskiej tak, że dzieci nie mają jak przejść.
Pozdrawiam
niech ktoś pokaże to forum dyrektorce może ona z radą nauczycielską i rodzicielską coś wykombinują bo tutaj będziecie się tylko dalej przekrzykiwać a faktycznie są kraje gdzie dzieci chodzą od 5 roku życia do szkoły i są odstawiane przed budynek ale tam również jest obszar przy szkole zorganizowany tak żeby dziecko od bramki nie mogło sobie nic zrobić a przy drzwiach czeka na nie odpowiednia osoba do pomocy jeżeli np. nie umie się samo rozebrać z odzieży wierzchniej
z jednej skrajności w drugą!
kiedyś rodzice mogli wchodzić do szkoły, dzieci nie było mniej, a mimo to nie było w szkole pielgrzymek i ciasnoty, rodzice wchodzą do szkoły wtedy kiedy potrzebują, a nie dla urozmaicenia sobie czasu (zwłaszcza, że w dzisiejszych czasach i tak większość z nich w biegu), każdy rodzic chce wiedzieć co dzieje się z jego dzieckiem, jak funkcjonuje w grupie, znać jego koleżanki i kolegów chociażby z widzenia, to są niezwykle ważne dla rodziców aspekty, niestety dzisiejszy nauczyciele robią niewiele pod względem wychowawczym, bo niewiele mogą, kiedyś nauczyciel mógł przywołać dziecko do porządku, dziś boi się odezwać, lub zwyczajnie udaję, że nie widzi, mało który nauczyciel potrafi zażegnać konflikt między dziećmi tak, by więcej sytuacja miejsca nie miała; rozwiązaniem jest najprostszy komputer z bazą uczniów u portiera, który sprawnie będzie wpuszczał rodziców lub przepustki, jak już ktoś wcześniej napisał (kawał tektury z pieczątką, jeśli to drogie rozwiązanie dla szkoły), taki zakaz dla rodziców w ogóle nie ma pozytywnego wpływu na niektóre dzieci, dzieci są różne emocjonalnie i tu Dyrekcja tego nie bierze pod uwagę, na siłę wymuszając na dziecku samodzielność, oczywiście usamodzielnienie dziecka jest jak najbardziej na miejscu, ale czy nie powinno być przemyślane? a gdy dziecko zacznie być nękane przez starszego kolegę? z całym szacunkiem ale przy tej ilości dzieci nauczyciele nie wyłapią wszystkiego, p. Dyrektor chyba zapomina, że ma o wiele większą powierzchnię niż dotychczas; i największy paradoks portier wywołuje dziecko na podstawie stwierdzenia "jestem rodzicem" i gdzie tu jest bezpieczeństwo? bez wylegitymowania, bez sprawdzenia gdziekolwiek, jakkolwiek, a jeśli po dziecko przyjdzie "dobry wujek" z kolejnymi cukierkami i je odbierze? szanowna p. Dyrektor nie jest w stanie ogarnąć całej społeczności banińskiej i kontrolować wszystkiego, a mam wrażenie, że chciałaby, woda sodowa uderza do głowy każdemu, to błąd, niektóre rozwiązania powinna przemyśleć jeszcze raz; podłogi są po to by je deptać, a panie sprzątaczki, by je myć, nie odbierajcie im chleba, rodzic to nie wróg, a w tym kierunku to zmierza - paranoja ogarnęła DYREKCJE! Pozdrawiam i życzę refleksji oraz lepszych pomysłów i rozwiązań!
kiedyś rodzice mogli wchodzić do szkoły, dzieci nie było mniej, a mimo to nie było w szkole pielgrzymek i ciasnoty, rodzice wchodzą do szkoły wtedy kiedy potrzebują, a nie dla urozmaicenia sobie czasu (zwłaszcza, że w dzisiejszych czasach i tak większość z nich w biegu), każdy rodzic chce wiedzieć co dzieje się z jego dzieckiem, jak funkcjonuje w grupie, znać jego koleżanki i kolegów chociażby z widzenia, to są niezwykle ważne dla rodziców aspekty, niestety dzisiejszy nauczyciele robią niewiele pod względem wychowawczym, bo niewiele mogą, kiedyś nauczyciel mógł przywołać dziecko do porządku, dziś boi się odezwać, lub zwyczajnie udaję, że nie widzi, mało który nauczyciel potrafi zażegnać konflikt między dziećmi tak, by więcej sytuacja miejsca nie miała; rozwiązaniem jest najprostszy komputer z bazą uczniów u portiera, który sprawnie będzie wpuszczał rodziców lub przepustki, jak już ktoś wcześniej napisał (kawał tektury z pieczątką, jeśli to drogie rozwiązanie dla szkoły), taki zakaz dla rodziców w ogóle nie ma pozytywnego wpływu na niektóre dzieci, dzieci są różne emocjonalnie i tu Dyrekcja tego nie bierze pod uwagę, na siłę wymuszając na dziecku samodzielność, oczywiście usamodzielnienie dziecka jest jak najbardziej na miejscu, ale czy nie powinno być przemyślane? a gdy dziecko zacznie być nękane przez starszego kolegę? z całym szacunkiem ale przy tej ilości dzieci nauczyciele nie wyłapią wszystkiego, p. Dyrektor chyba zapomina, że ma o wiele większą powierzchnię niż dotychczas; i największy paradoks portier wywołuje dziecko na podstawie stwierdzenia "jestem rodzicem" i gdzie tu jest bezpieczeństwo? bez wylegitymowania, bez sprawdzenia gdziekolwiek, jakkolwiek, a jeśli po dziecko przyjdzie "dobry wujek" z kolejnymi cukierkami i je odbierze? szanowna p. Dyrektor nie jest w stanie ogarnąć całej społeczności banińskiej i kontrolować wszystkiego, a mam wrażenie, że chciałaby, woda sodowa uderza do głowy każdemu, to błąd, niektóre rozwiązania powinna przemyśleć jeszcze raz; podłogi są po to by je deptać, a panie sprzątaczki, by je myć, nie odbierajcie im chleba, rodzic to nie wróg, a w tym kierunku to zmierza - paranoja ogarnęła DYREKCJE! Pozdrawiam i życzę refleksji oraz lepszych pomysłów i rozwiązań!
Kiedyś dzieci nie było mniej?? Nie wiem od kiedy masz dziecko w tej szkole, ale co roku grono uczniowskie powiększa się o ok. 60-80 dzieci. Mamy przychodziły po dzieci wcześniej i urządzały w szkole pogaduchy - nie wspominając o tych, które przyprowadzały do szatni dzieci, pomagały 6-7-latkom zdjąć kurtkę, powiesić ją na wieszak i zmienić butki (!) a następnie razem z pociechą czekały pod klasą na wychowawczynię. I stały pod klasami takie gromadki mam, utrudniając wszystkim przejście.
Jeżeli rodzice chcą poznać kolegów i koleżanki swoich pociech to niech zorganizują integracyjne spotkanie czy ognisko i wtedy najlepiej zobaczą jak dziecko funkcjonuje w grupie, a nie oglądając dzieci w szatni. Ale to już trzeba byłoby wykazać trochę inicjatywy.
Jeżeli rodzice chcą poznać kolegów i koleżanki swoich pociech to niech zorganizują integracyjne spotkanie czy ognisko i wtedy najlepiej zobaczą jak dziecko funkcjonuje w grupie, a nie oglądając dzieci w szatni. Ale to już trzeba byłoby wykazać trochę inicjatywy.
kiedyś dzieci w szkołach podstawowych nie było mniej* nie zrozumiała mnie droga mama, Banino to nie jedyna miejscowość z przeludnioną szkołą, lata wstecz też były podstawówki; wracając do SP w Baninie to dało się zauważyć, że niektóre mamy przesadzały z nadopiekuńczością, być może tego potrzebowały ich dzieci? nie wiem? każdy zna swoje dziecko najlepiej i wie co dla niego dobre, nie negujmy! nie zapominajmy, że dzieci też rocznikowo szybciej szły do szkoły, jestem w stanie zrozumieć ich troskę, chociaż pogaduch nie popieram, sama odprowadzałam moje maluchy w I kl., by przypilnować aby się szybko rozebrały, odwiesiły rzeczy na miejsce i ustawiły pod klasą, bo taką możliwość mieliśmy za przyzwoleniem p. Dyrektor, to naturalne, że dzieci trzeba wprowadzić w nowe; zerówkę moje dzieciaki odfajkowały w przedszkolu i tam mogły nauczyć się samodzielności, w sprzyjających warunkach (min. przebierać, bo dwie panie na 12 dzieci świetnie sobie z dziećmi radziły) poza tym nikt mnie nie wyganiał, mimo, że nadmiarem miejsca nie dysponowali, czekałam czasem 15 min. aż dzieci się przebiorą i będą gotowe wejść na salę, prawda jest taka, że jeżeli zależy nam na dobru dziecka musimy i z tym się liczyć, nie każde dziecko rodzi się "geniuszem" ; rodzice zazwyczaj znają te koleżanki i tych kolegów z którymi dzieci się trzymają i z tymi się spotykają poza szkołą, resztę klasy z widzenia, to dzieci decydują o tym z kim się trzymają! nie rozumiemy się droga mamo, dla całej szkoły spotkania integracyjnego zorganizować się nie da, a dzieci uczęszczając do szkoły współdzielą ją ze wszystkimi rocznikami, szatnia to nie kolebka zachowań, ha ha ha, musiałam to jednotorowe myślenie skwitować prostym ha; pozdrawiam
Ja problem rozwiązałam kiedyś , dziecko chodziło do szkoły prywatnej w klasie było 12 osób ale dowoziłam do Gdańska i jechałam do Gdyni i korona mi z d.y nie spadła.
Najpierw stara szkoła Banińska za mała to wybudowali moloch i tez Wam nie pasuje to przepiszcie do społecznych lub prywatnych to komfort będzie.
Najpierw stara szkoła Banińska za mała to wybudowali moloch i tez Wam nie pasuje to przepiszcie do społecznych lub prywatnych to komfort będzie.
Czytam te posty i co poniektóre wołają o pomstę do nieba. Widzę,że niektórzy rodzice to najchętniej poszliby z dzieckiem do toalety i pupkę podtarli. Ludzie trochę zaufania do własnych dzieci. Nawet 5-latek jest wystarczająco samodzielny ,żeby sobie dać radę z przebraniem się i trafieniem do właściwej klasy. Oczywiście są wyjątki , ale to już należy indywidualnie omówić z wychowawcą. Błagam nie róbcie kalectw z własnych dzieci . Dajcie im się trochę usamodzielnić. Nie wspomnę ,że z dzieckiem trzeba rozmawiać i wytłumaczyć mu ,że pewne rzeczy musi już robić sam , bo ma tyle lat ile ma i powinien sobie dać radę.
Sądzę że na wszysko potrzeba czasu...najbliższe zebranie które prędzej czy później będzie umożliwi przedstawienie swoich pomysłów na wiele tematów które obecnie wydają się uciążliwymi...niewątpliwie będzie to temat parkowania aut, pogodzenie bezpieczeństwa dzieci z możliwością swobodnego wejścia rodziców na teren szkoły...aspekt kontroli i świadomości środowiska rówieśniczego własnego dziecka jest równie ważny jak fizyczne bezpieczeństwo dziecka...nie może tak przecież być że dzieci będą sie czuły w szkole jak w bastionie oddzielonym przed rodzicami i ich kontrolą rodzicielską wewnętrznym przepisem szkoły zakazującym im wstępu na jej teren...mam jednakże dziwne wrażenie że nie chodzi tu tylko o aspekt bezpieczeństwa ale niestety o banalniejszą sprawę tj czystości szkolnej nowej posadzki...Zgadzam się również że obecnie nie ma kontroli nad tym kto odbiera nasze dzieci...Właściwie może je odebrać każdy a w skrajnym przypadku rodzic który ma np zakaz sądowy bo przecież szatniarka to nie opiekun czy wychowawca i nie zna sytuacji rodzinnej każdego dziecka w szkole...Poprzez swobodne wejście mam na myśli zastosowanie np wypisywanych lub rozdanych na stałe identyfikatorów
To gdzie prowadzę dzieci to moja sprawa,a drugą jest fakt iż tam są dzieci które mają 5 lat w jednym roku stara szkoła a teraz nowa organizacja zerowa brak komunikacji z nauczycielami tylko puste słowa na temat że wszystko jest w porządku Pani stop która stoi po stronie starej szkoły a chodnik jest po drugiej stronie a i tak dzieci chodzą po parkingu biedronki niestety z żale myślę co może się stać a według Ciebie lepiej pisać że P.Dyrektorka dała rady .W jednym dała rade na zebraniach opowiadać ładne bajki i szeroko uśmiechać..
A ja myślałam, że tylko polscy politycy uprawiają jatkę. Byłam w błędzie! W tym kraju nigdy nie będzie normalnie, jeśli nawet mamuśki małych dzieciaków, czyli osoby raczej młode, nie potrafią uzgodnić co to jest DOBRO DZIECKA, nie skacząc sobie do oczu. A te kretynki, które uważają, że pięcioletnie dzieci są samodzielne i nie potrzebują wsparcia i pomocy ze strony dorosłych, to są egoistyczne MACOCHY, które powinny trochę zapoznać się z psychologią dziecka, a nie troszczyć się o wygodę pani dyrektor, pani sprzątaczki i stan posadzek w szkole!
art. 106 Kodeksu wykroczeń przewiduje odpowiedzialność (kara grzywny) osoby zobowiązanej do opieki lub nadzoru nad małoletnim do 7 roku życia albo nad inną osobą niezdolną rozpoznać lub obronić się przed niebezpieczeństwem już za samo dopuszczenie do jej przebywania w okolicznościach niebezpiecznych dla zdrowia człowieka. Dopuszczenie przez rodziców lub opiekunów do przebywania dziecka w takim wieku na drodze publicznej lub na torach pojazdu szynowego stanowi wykroczenie z art. 89 K.w.
Ludzie to nie są żarty, tylko odpowiedzialność uregulowana prawnie!!!!. Świrów nie brakuje... Wprowadzenie identyfikatorów to dobre rozwiązanie. Można się na nie złożyć w klasach. Masz identyfikator odbierasz dziecko, nie masz, musisz udowodnić ,że masz takie prawo. Szkoła może również przydzielić rodzicom jakiś kod, numer, który tylko rodzic lub osoba upoważniona do odbioru dziecka musi znać, np. w portierni podaję Anna Nowak Ie numer 1260. Portierka sprawdza i wywołuje dziecko. Żeby było łatwiej można by było przydzielić numery na konkretną klasę np. KL I b ma początek numeru 12 a kolejny numer to numer dziecka z dziennika, klasa Ia ma początek 13 i numer z dziennika itd. Pomysłów jest wiele... Stare czasy minęły i nie ma co do nich wracać. To są Nasze dzieci i zadbajmy o to by były bezpieczne, nie traktujmy tych małych ludzików jak odpowiedzialnych dorosłych ludzi, bo nie są nimi...
Ludzie to nie są żarty, tylko odpowiedzialność uregulowana prawnie!!!!. Świrów nie brakuje... Wprowadzenie identyfikatorów to dobre rozwiązanie. Można się na nie złożyć w klasach. Masz identyfikator odbierasz dziecko, nie masz, musisz udowodnić ,że masz takie prawo. Szkoła może również przydzielić rodzicom jakiś kod, numer, który tylko rodzic lub osoba upoważniona do odbioru dziecka musi znać, np. w portierni podaję Anna Nowak Ie numer 1260. Portierka sprawdza i wywołuje dziecko. Żeby było łatwiej można by było przydzielić numery na konkretną klasę np. KL I b ma początek numeru 12 a kolejny numer to numer dziecka z dziennika, klasa Ia ma początek 13 i numer z dziennika itd. Pomysłów jest wiele... Stare czasy minęły i nie ma co do nich wracać. To są Nasze dzieci i zadbajmy o to by były bezpieczne, nie traktujmy tych małych ludzików jak odpowiedzialnych dorosłych ludzi, bo nie są nimi...
To wszystko prawda... tylko nawołuję aby dać sobie trochę czasu na spokojną analizę pewnych problemów i ich rozwiązań aby sukces jakim jest niewątpliwie to że nasze dzieci otrzymały od nas podatników wspaniałą nową szkołę nie robił wręcz odwrotnego wrażenia...Wspólnie z dyrekcją która jak sądzę też analizuje to wszystko o czym piszemy jestem przekonana że uda nam się poukładać wszystko jak należy...Przynajmniej to co możemy na miarę naszych możliwości organizacyjnych...Bo jeżeli chodzi o infrastrukturę drogową to w moim odczuciu totalna porażka która spowodowała że podano piękny prezent tylko że bez opakowania i wręcz zagrażający bezpieczeństwu naszych pociech i szczególnie tych których rodzice z różnych przyczyn nie mogą dowozić tychże pociech i muszą one przedzierać się do szkoły ulicą Tuchomską i nie tylko po płytach yumbo na których nie ma choćby wytyczonej farbą linii wytyczającej minimum przestrzeni dla pieszego...
Dzieci ze świetlicy są odbierane właśnie w podobny sposób,pani z portierni dzwoni na świetlice a rodzic czeka na dziecko w holu. Tylko że pani łaskawa czasem zapomni zadzwonić albo tylko twierdzi że dzwoniła i rodzice czekają 45min na swoja pocieche. Bezpieczeństwo dziecka jest najważniejsze,tym bardziej że ulica Tuchomska nie należy do bezpiecznych.
Sama mam synka w oddziale przedszkolnym. Pewnie też wolałabym wejść z nim, poplotkować z innymi mamami/panią , ale po tych kilku dniach widzę, że z tym , że nasze dzieci idą same problem mają RODZICE, bo dzieci wchodzą uśmiechniete, przebieraja się , idą do klasy i miło mija im dzień. Myślę, że gdyby zapytać tę setkę dzieci czy taki obrót sprawy jest ok , to 95 % odpowiedziałoby , że jest super :) . Jeśli zaś chodzi o odbieranie dzieci napewno trzeba trochę doprecyzować procedury. Na chwilę obecną każdy może odebrać kogo chce i nie jest to weryfikowane. Myslę, że potrzeba trochę czasu, aby to wszystko dograć. Ja jestem dobrej myśli i mimo małych minusików jestem bardzo zadowolona z przeprowadzki i suma sumarum zasad panujacych w nowej szkole.
Może ja odbieram dzieciaki z innej szkoły - mam takie wrażenie, jak czytam niektóre rzeczy. Nie jestem do końca zadowolona z tego, co tam się dzieje - spraw organizacyjnych, a właściwie słabej organizacji, ale jeżeli chodzi o pozostawianie dzieci, to przecież najmłodsze są odbierane przez Panią, a starsze zawsze musiały chodzić do szatni same.
Biorąc pod uwagę odbiór dzieciaków, to przecież dzieci z zerówki można odebrać podchodząc do świetlicy samemu. Dużym problemem jest zapewnienie płynności odbioru ze świetlicy dzieci w klasach 1-3. Liczę, że się to zmieni i zostanie usprawnione, ale nie można pisać, że dziećmi się nikt nie opiekuje, itd.
Ja tylko od czasu, do czasu chciałabym mieć możliwość podejścia do świetlicy dla dzieci 1-3, aby sprawdzić w jakich warunkach przebywają moje dzieciaki i jak się nimi tam opiekuje, bo akurat organizacja świetlicy w moim odczuciu wzbudzała wiele negatywnych emocji:) Jednak z brakiem takiej możliwości się pogodziłam i nie ma co się pieklić, trzeba wierzyć, że wszystko jest robione dla dobra i bezpieczeństwa naszych pociech:)
Biorąc pod uwagę odbiór dzieciaków, to przecież dzieci z zerówki można odebrać podchodząc do świetlicy samemu. Dużym problemem jest zapewnienie płynności odbioru ze świetlicy dzieci w klasach 1-3. Liczę, że się to zmieni i zostanie usprawnione, ale nie można pisać, że dziećmi się nikt nie opiekuje, itd.
Ja tylko od czasu, do czasu chciałabym mieć możliwość podejścia do świetlicy dla dzieci 1-3, aby sprawdzić w jakich warunkach przebywają moje dzieciaki i jak się nimi tam opiekuje, bo akurat organizacja świetlicy w moim odczuciu wzbudzała wiele negatywnych emocji:) Jednak z brakiem takiej możliwości się pogodziłam i nie ma co się pieklić, trzeba wierzyć, że wszystko jest robione dla dobra i bezpieczeństwa naszych pociech:)
ja też rozmawiam i dowiedziałam się, że dzieciaki różne psoty wymyślają, a najczęściej maluchy, ciekawe z czego to wynika? czy ze świadomości, że rodzić i tak się nie dowie? czy może z chęci dokuczenia kadrze nauczycielskiej? która zamiast dawać z siebie wszystko ciśnie dzieciaki... nic tak nie motywuje jak zakazy ha ha, mała ironia z mojej strony w obliczu potencjalnej zagłady