Widok
Psychiatra ani psycholog jej nie pomoże.Pierwszy da jej zamulacze, które nie usuną problemu; drugi, "płatny fałszywy przyjaciel", będzie tylko patrzył jak szybko odkiwać spotkanie. Dziewczyna dobrze kombinuje,w tej kwestii mógłbym się z nią zgodzić, tylko sugerowałbym jej ruszenie się nieco dalej niż "po butelkę wina do lodówki" tutaj pomoże tylko grono znajomych i wspólne wyjścia,które pomogą "wywiać smutki". Rozmowy (ale nie takie wymuszone,jak u psychologa,tylko chociaż na wpół spontaniczne), wspólny śmiech, gadanie o codziennych głupotach,które nie tylko odwraca wagę od zmartwień,ale także pomaga się z nimi uporać... tego własnie jej trzeba,a nie psychiatry. A przynajmniej nie trzeba psychiatry dopóki ten prostszy i bardziej oczywisty sposób nie okaże się nieskuteczny.