Widok
czasy wody sodowej z saturatora
no komuny..:)
taka była zimna i jakos tak lepiej smakowała
i irysy i toffi i michałki miały inny smak
nie pamietam papieru toaletowego na sznurku
--- ale za to mozliowsc wymiany za makulaturę
i ta makulatura obwiazana sznurem do szkoły..i rywaliacja miedzy klasami o kg
-----------------
bolek i lolek..koziołek matołek i zwirek i muchomorek,wakacje z duchami
tolek banan i karioka...ech
wakaje u babci..kupa sniegu,,przerwy w dostawie pradu...
herbata bez cukru,kawa wystana,pomraancze tylko na swieta..tez wystane
dropsy ..cuierki z jazebina...zapach "być może"i "pani Walewskiej" dla mamy "mon cheri" dla mnie
najbardziej intratne prace--wszędzie tam ,gdzie można było przeszmuglować towar..dostać poza kolejnoscia--w handlu,w biurze,na stoczni.....
pierdzace trabanty i wielkie warszawy..i syrenka badziew
kabarety rozśmieszały ..choć zycie wkurzalo--ludzie byli ..chyba..bardziej usmiechnieci
zima stulecia
http://www.bing.com/videos/search?q=zima+stulecia&qpvt=zima+stulecia&view=detail&mid=C786DDF1C0AA1BD50837C786DDF1C0AA1BD50837&FORM=VRDGAR
taka była zimna i jakos tak lepiej smakowała
i irysy i toffi i michałki miały inny smak
nie pamietam papieru toaletowego na sznurku
--- ale za to mozliowsc wymiany za makulaturę
i ta makulatura obwiazana sznurem do szkoły..i rywaliacja miedzy klasami o kg
-----------------
bolek i lolek..koziołek matołek i zwirek i muchomorek,wakacje z duchami
tolek banan i karioka...ech
wakaje u babci..kupa sniegu,,przerwy w dostawie pradu...
herbata bez cukru,kawa wystana,pomraancze tylko na swieta..tez wystane
dropsy ..cuierki z jazebina...zapach "być może"i "pani Walewskiej" dla mamy "mon cheri" dla mnie
najbardziej intratne prace--wszędzie tam ,gdzie można było przeszmuglować towar..dostać poza kolejnoscia--w handlu,w biurze,na stoczni.....
pierdzace trabanty i wielkie warszawy..i syrenka badziew
kabarety rozśmieszały ..choć zycie wkurzalo--ludzie byli ..chyba..bardziej usmiechnieci
zima stulecia
http://www.bing.com/videos/search?q=zima+stulecia&qpvt=zima+stulecia&view=detail&mid=C786DDF1C0AA1BD50837C786DDF1C0AA1BD50837&FORM=VRDGAR
Zimę stulecia pamiętam. Chodziło się w wykopanych w śniegu tunelach. Kaloryfery na klatce popękały a w chacie było coś koło 5°.
Miałem wtedy kilkanaście lat, zatem nie byłem już małym dzieckiem, ale śniegu miejscami było po pachy.
Po papier toaletowy stałem nie raz. I zbierałem makulaturę, żeby go dostać :)
Syrenek proszę mi nie obrażać. Sam miałem kilka.
Swoją pierwszą Syrenką zrobiłem rekord trasy, nigdy później nie pobity. W 1:40 przyjechałem z Bydgoszczy do Oliwy. A1 oczywiście wówczas jeszcze nawet w planach nie było.
Ale "gruźliczanka" z sokiem wiśniowym czy malinowym... to było to :D
Miałem wtedy kilkanaście lat, zatem nie byłem już małym dzieckiem, ale śniegu miejscami było po pachy.
Po papier toaletowy stałem nie raz. I zbierałem makulaturę, żeby go dostać :)
Syrenek proszę mi nie obrażać. Sam miałem kilka.
Swoją pierwszą Syrenką zrobiłem rekord trasy, nigdy później nie pobity. W 1:40 przyjechałem z Bydgoszczy do Oliwy. A1 oczywiście wówczas jeszcze nawet w planach nie było.
Ale "gruźliczanka" z sokiem wiśniowym czy malinowym... to było to :D
sorki Sadys--za obrazesyr enki:)
masz racje--ważne ,ze chodziła
tej zimy były plusy--zamkniecie szkoły,az zejdzie mroz--bo przecież jak pisałeś--kaloryfery nie działały..był wiec czas na zrobienie wystroju do sali od rosyjsiego..latanie wiele razy do sklepu--bo może już w końcu dowieźli..nawet chleb
kwas chlebowy--tez nie ten co teraz,w butelkach ,w jakich była i smietana w "pazłotkach"
no i mleko pod drzwi...a windy często się psuły
pamiętam--3 lata wcześniej ,okazyjnie!kupione bałe buty na komunie
w odpowiednim casie były o dwa numery za duże...
meczarnia wogole z tym ubraniem..właściwie nie byłow szystkiego--co yło modne ładne i pasowało
szare ,bure i ...
flanelowe koszule z zakładów rodziców--to był hit
do tego "opornik" wpięty..
twardy piernik toruński ,jak kamien,pochowane ,wystane w tasiemcowych kolejkach słodycze..pochowane nawet w piwnicy
bo przecież nie docekałyby swiat..i tak wiele nie doczekało
opkowanie nienaruszone a w srodku e dwie sztuki
mama zawsze się dziwiła jak my to robimy....
ale za to snieg na sita zawsze..i to do sanek anie co kot napłakał
masz racje--ważne ,ze chodziła
tej zimy były plusy--zamkniecie szkoły,az zejdzie mroz--bo przecież jak pisałeś--kaloryfery nie działały..był wiec czas na zrobienie wystroju do sali od rosyjsiego..latanie wiele razy do sklepu--bo może już w końcu dowieźli..nawet chleb
kwas chlebowy--tez nie ten co teraz,w butelkach ,w jakich była i smietana w "pazłotkach"
no i mleko pod drzwi...a windy często się psuły
pamiętam--3 lata wcześniej ,okazyjnie!kupione bałe buty na komunie
w odpowiednim casie były o dwa numery za duże...
meczarnia wogole z tym ubraniem..właściwie nie byłow szystkiego--co yło modne ładne i pasowało
szare ,bure i ...
flanelowe koszule z zakładów rodziców--to był hit
do tego "opornik" wpięty..
twardy piernik toruński ,jak kamien,pochowane ,wystane w tasiemcowych kolejkach słodycze..pochowane nawet w piwnicy
bo przecież nie docekałyby swiat..i tak wiele nie doczekało
opkowanie nienaruszone a w srodku e dwie sztuki
mama zawsze się dziwiła jak my to robimy....
ale za to snieg na sita zawsze..i to do sanek anie co kot napłakał
Coś dopowiem...z ciut późniejszych czasów.
Przypomniao mi sie a'propos roznoszenia mleka.
Na Hibnera.. czyli DO Studzienki.. był sklepik.
Dokładnie naprzeciwko jednostki wojskowej, gdzie zawsze był żołnierz na warcie.
Wielokrotnie zdarzało mi się wracać ciężką nocą z jakiejś imprezy. Jak miałem jakieś alko, to zawsze się z żołnierzem podzieliłem.
Ale często nie miałem. A przed sklepikiem stały kontenerki ze świeżo przywiezionymi woreczkami z mlekiem.
Brałem sobie woreczek, wrzucałem do kontenerka kwotę zazwyczaj większą niż wartość tego mleka (bo złodziejem nie jestem)... i dzieliłem się nim z żołnierzem.
Też byli mi za to wdzięczni :D
Przypomniao mi sie a'propos roznoszenia mleka.
Na Hibnera.. czyli DO Studzienki.. był sklepik.
Dokładnie naprzeciwko jednostki wojskowej, gdzie zawsze był żołnierz na warcie.
Wielokrotnie zdarzało mi się wracać ciężką nocą z jakiejś imprezy. Jak miałem jakieś alko, to zawsze się z żołnierzem podzieliłem.
Ale często nie miałem. A przed sklepikiem stały kontenerki ze świeżo przywiezionymi woreczkami z mlekiem.
Brałem sobie woreczek, wrzucałem do kontenerka kwotę zazwyczaj większą niż wartość tego mleka (bo złodziejem nie jestem)... i dzieliłem się nim z żołnierzem.
Też byli mi za to wdzięczni :D
Za mleko.
Jak stoisz 8h bezczynnie, to wszystko wydaje się przyjemne :)
Nawet łyk mleka o 5 rano :D
Nigdy nie byłem na typowej służbie wartowniczej. Miałem szczęście "odbębniać" ją w PSO, czyli w ciepełku, pod dachem.
Ale znam "ten ból". Chociaż, kiedy fraternizowałem się z żołnierzami, jeszcze go nie znałem ;)
Jak stoisz 8h bezczynnie, to wszystko wydaje się przyjemne :)
Nawet łyk mleka o 5 rano :D
Nigdy nie byłem na typowej służbie wartowniczej. Miałem szczęście "odbębniać" ją w PSO, czyli w ciepełku, pod dachem.
Ale znam "ten ból". Chociaż, kiedy fraternizowałem się z żołnierzami, jeszcze go nie znałem ;)
te reklamówki z "wranglerem" sprzedawała tez baba pod delikatesami starogdańskimi
dem ..teraz ja-baba:)
ty na niej zjezdzałes--profanacja!
na kartonach..albo na d*pie z zaciagnietym płaszczem,pozniej d*psko było tak oblodzone,ze jak wciry się dostawało za to wymoczenie i 5 godzin po wołaniu "z podwórka"to było znieczulone
dem ..teraz ja-baba:)
ty na niej zjezdzałes--profanacja!
na kartonach..albo na d*pie z zaciagnietym płaszczem,pozniej d*psko było tak oblodzone,ze jak wciry się dostawało za to wymoczenie i 5 godzin po wołaniu "z podwórka"to było znieczulone
Zimy stulecia pamiętać nie mogę, ale na zdjęciach widziałam nie raz. Natomiast zimowe zabawy w śniegu lat 80-tych i początku 90-tych pamiętam. Łyżwy na stawku lub gdy już powstało boisko przed blokiem, to spółdzielnia wylewała wodę, a rano był lód. Wielogodzinne zjeżdżanie na sankach z Góry Śmierci. Wojny na śnieżki, nacieranie. Człowiek wracał do domu zziębnięty, ale szczęśliwy i grzało się stopy o kaloryfery.
A smaki, hmmmm. Prince Polo eksportowe załatwione gdzieś przez Tatę, to było coś. Albo małe opakowania Bebe. Nawet galaretkę na sucho się jadło siedząc na drzewie. Aż chciałoby się zacytować Lindę: "Już nigdy. Nigdy nie będzie takich wędlin. Takiej coca-coli."
A smaki, hmmmm. Prince Polo eksportowe załatwione gdzieś przez Tatę, to było coś. Albo małe opakowania Bebe. Nawet galaretkę na sucho się jadło siedząc na drzewie. Aż chciałoby się zacytować Lindę: "Już nigdy. Nigdy nie będzie takich wędlin. Takiej coca-coli."
@Pisanka:
Ja za szczyla, w czsach zbliżonych do Zimy Stulecia, sam robiłem takie lodowisko.
Pamiętam, jak mój śp. ojciec walczył z administracją o ujęcie wody. Jak wywalczył i zrobili studzienkę, sam wylewałem tony wody na betonowe boisko wielkości ciut większej niż boisko do koszykówki.
Wtedy nauczyłem się jeździć na łyżwach :)
Kilka lat temu, kiedy pierwszy raz w życiu miałem na nogach rolki, to już był "mały Pikuś".
Co prawda... jeżdżę stylem "paniczno-ratunkowym"... ale jeżdżę :D
Ja za szczyla, w czsach zbliżonych do Zimy Stulecia, sam robiłem takie lodowisko.
Pamiętam, jak mój śp. ojciec walczył z administracją o ujęcie wody. Jak wywalczył i zrobili studzienkę, sam wylewałem tony wody na betonowe boisko wielkości ciut większej niż boisko do koszykówki.
Wtedy nauczyłem się jeździć na łyżwach :)
Kilka lat temu, kiedy pierwszy raz w życiu miałem na nogach rolki, to już był "mały Pikuś".
Co prawda... jeżdżę stylem "paniczno-ratunkowym"... ale jeżdżę :D
ech
moje wrotki wyrzuciły dzieci.tak samo jak kierpce i ciupage,rekawiczki z owczej welny...kapelusz po dziadku--stare i g..e wiec nie ma wartości
..magnetofon na szpulowe tasmy-nie wiem jak wcieło
na wrotkach kiedys z piasku wleciałam na chodnik,z łakomstwa tak się sepieszyłam,poleciałam na plecy i odbiłam sobie przeponę-cudowne uczucie:(
tez chciałabym kupic,nawet z butami ..przypomnieliście:)
Pisanko--jasne ,ze te lody w Sopocie odstało się:)
smak ..tez nie czuje teraz w zadnych
Sadyl--masz serducho:)
moje wrotki wyrzuciły dzieci.tak samo jak kierpce i ciupage,rekawiczki z owczej welny...kapelusz po dziadku--stare i g..e wiec nie ma wartości
..magnetofon na szpulowe tasmy-nie wiem jak wcieło
na wrotkach kiedys z piasku wleciałam na chodnik,z łakomstwa tak się sepieszyłam,poleciałam na plecy i odbiłam sobie przeponę-cudowne uczucie:(
tez chciałabym kupic,nawet z butami ..przypomnieliście:)
Pisanko--jasne ,ze te lody w Sopocie odstało się:)
smak ..tez nie czuje teraz w zadnych
Sadyl--masz serducho:)
@Wiewióra:
Bo nie cierpię małych jazgaczy. W dodatku wrednych :D
Moja suka jest niewielka, ale nie jest wredna i nie jest jazgaczem.
Bo nie cierpię małych jazgaczy. W dodatku wrednych :D
Moja suka jest niewielka, ale nie jest wredna i nie jest jazgaczem.
Miałem kiedyś innego psa
Miałem go od poziomu małej, puchatej kuleczki.
Z założenia miał być owczarkiem niemieckim, ale mu nie wyszło ;)
Ale w związku z założeniem, dostał na imię Helmut
Pies niesamowicie agresywny i dominujący. Ze dwa lata go układałem, żeby skumał, kto tu jest Alfą. Krew na ścianach (oczywiście moja) to była norma.
Ale... dało się.
Pies był ułożony, jak mało który. Reagował na każdą komendę i nigdy nie zeżarł niczego poza swoją miską... co mu zresztą życie uratowało, jak jakiś sk*wiel podrzucił na działce rodziców kiełbasę z trutką.
Suki nie układam. Jej "mamusia" twierdzi, że jest rozpuszczona jak cygański bicz.
I Ok.
To przytulanka, nie pies użytkowy.
Miałem go od poziomu małej, puchatej kuleczki.
Z założenia miał być owczarkiem niemieckim, ale mu nie wyszło ;)
Ale w związku z założeniem, dostał na imię Helmut
Pies niesamowicie agresywny i dominujący. Ze dwa lata go układałem, żeby skumał, kto tu jest Alfą. Krew na ścianach (oczywiście moja) to była norma.
Ale... dało się.
Pies był ułożony, jak mało który. Reagował na każdą komendę i nigdy nie zeżarł niczego poza swoją miską... co mu zresztą życie uratowało, jak jakiś sk*wiel podrzucił na działce rodziców kiełbasę z trutką.
Suki nie układam. Jej "mamusia" twierdzi, że jest rozpuszczona jak cygański bicz.
I Ok.
To przytulanka, nie pies użytkowy.
piękny pies!
wilczury the besciaki dla mnie:)
to sa prawdziwe psy..a mój to taki wiejski mieszaniec czegos długowłosego z niskopodwoziowcem..
wychować?---jak pies przeszedł swoje-a ty nie wiesz co dokładnie;
miał kilku właścicieli .no i charakter tez
mojego ciut wychowała wpadka zięcia z dowiezieniem go do schronisk(nie dojechał tam)..trochę tej miłości jednak--jak wrózcil to 50% zmiany
reszta charakterku i przywzywczajen pozostała
wieśniactwo rumskie tez
ale ma serce--kotu pomagał włazic na tapczan jak ten jeszcze za mało skoczny był--to był taki pocieszny widok:)
wilczury the besciaki dla mnie:)
to sa prawdziwe psy..a mój to taki wiejski mieszaniec czegos długowłosego z niskopodwoziowcem..
wychować?---jak pies przeszedł swoje-a ty nie wiesz co dokładnie;
miał kilku właścicieli .no i charakter tez
mojego ciut wychowała wpadka zięcia z dowiezieniem go do schronisk(nie dojechał tam)..trochę tej miłości jednak--jak wrózcil to 50% zmiany
reszta charakterku i przywzywczajen pozostała
wieśniactwo rumskie tez
ale ma serce--kotu pomagał włazic na tapczan jak ten jeszcze za mało skoczny był--to był taki pocieszny widok:)
Sadyl - ja uczyłam się jeździć na łyżwach na naturalnych stawach - w Sopocie na Morskim Oku (latem można było się tam pluskać), a potem na poligonie na Morenie (teraz bardziej Wróbla Staw). To było to.
A co do psa. To miałam jamnika szorstkowłosego, który miał mordkę jak Alf i mimo, że był uparty, to był to najcudowniejszy pies. A jakie miał instynkty - myśliwski i podwyższone libido.
A co do psa. To miałam jamnika szorstkowłosego, który miał mordkę jak Alf i mimo, że był uparty, to był to najcudowniejszy pies. A jakie miał instynkty - myśliwski i podwyższone libido.
Rzadkość obecnie taki chart. A piękna rasa.
Czasy komuny to czasy towarzyskie, czasy w których żyło się aktywniej. Teraz żeby pójść na spacer, dojeżdżamy samochodami, do galerii (nie sztuki) samochodami. A kiedyś trzeba było dojść na piechotę na przystanek, potem spacer, a ile razy autobusy nie kursowały i trzeba było z buta wrócić do domu. I przyjemniej i zdrowiej i szczuplej.
Czasy komuny to czasy towarzyskie, czasy w których żyło się aktywniej. Teraz żeby pójść na spacer, dojeżdżamy samochodami, do galerii (nie sztuki) samochodami. A kiedyś trzeba było dojść na piechotę na przystanek, potem spacer, a ile razy autobusy nie kursowały i trzeba było z buta wrócić do domu. I przyjemniej i zdrowiej i szczuplej.
A.. jeszcze coś...
Do swojej pierwszej Syrenki przyklaiłem na dachu dwa zabawkowe, plastikowe telefoniki. Czerwony i niebieski... jak koguty.
Często kumpel nią jeżdził a ja uwielbiałem jeździć na jej dachu. Robiąc np. sójkę przy okazji.
Jak nas kiedyś lokalna psiarnia zatrzymała (ze mną na dachu) byliśmy przekonani, że mamy "ciepło".
Ale nie... chłopaki po prostu chcieli, żebyśmy im naprawili telefony na komisariacie :D
Naprawiliśmy.
Do swojej pierwszej Syrenki przyklaiłem na dachu dwa zabawkowe, plastikowe telefoniki. Czerwony i niebieski... jak koguty.
Często kumpel nią jeżdził a ja uwielbiałem jeździć na jej dachu. Robiąc np. sójkę przy okazji.
Jak nas kiedyś lokalna psiarnia zatrzymała (ze mną na dachu) byliśmy przekonani, że mamy "ciepło".
Ale nie... chłopaki po prostu chcieli, żebyśmy im naprawili telefony na komisariacie :D
Naprawiliśmy.
Kochani, wspominajcie (!!!) i tęsknijcie (???).
Mam nadzieję, że nie jest to efektem manipulacji, jakiej przejawy możemy obserwować...
https://youtu.be/wV2iWq68rtA
Nie noszę lampasów i szary mój strój... Lampą jest mi księżyc ponad leśną dróżką... i "nic nowego nie ma na świecie" ale nie w tym punkcie historii, zataczającej koło jesteśmy, nie w tym!
Mam nadzieję, że nie jest to efektem manipulacji, jakiej przejawy możemy obserwować...
https://youtu.be/wV2iWq68rtA
Nie noszę lampasów i szary mój strój... Lampą jest mi księżyc ponad leśną dróżką... i "nic nowego nie ma na świecie" ale nie w tym punkcie historii, zataczającej koło jesteśmy, nie w tym!
Już nawet powspominać nie można, zaraz polityka się wkrada.
A tamte czasy biedniejsze materialnie, ale duchowo zdecydowanie bogatsze (na wielu płaszczyznach).
A to co dzieje się teraz, to szkoda komentować i czas tracić na denerwowanie się. Nie głosowałam na tę władzę, nie oglądam wiadomości i do minimum ograniczam czytanie o wybrykach małych i dużych władzy. I jest mi chociaż o tyle lżej.
A tamte czasy biedniejsze materialnie, ale duchowo zdecydowanie bogatsze (na wielu płaszczyznach).
A to co dzieje się teraz, to szkoda komentować i czas tracić na denerwowanie się. Nie głosowałam na tę władzę, nie oglądam wiadomości i do minimum ograniczam czytanie o wybrykach małych i dużych władzy. I jest mi chociaż o tyle lżej.
Sprzeciw!
Żyjemy we wspaniałym momencie. Nie jesteśmy ograniczeni barierami miejsca, czasu i przestrzeni. Możliwości komunikowania się przekroczyły ograniczenia natury (wady genetyczne/uszkodzenia nabyte...).
Niestety, brakuje pokory, wdzięczności i odpowiedzialności.
Zapraszam na Czwarty poziom i wyżej... Nie zatrzymujcie się teraz i nie dryfujcie w przeszłość ;)
Ps
Też lubię powspominać ale to jest pluskanie się w słodyczy własnej sfery komfortu. Tymczasem w każdej sekundzie tworzymy przyszłość naszych dzieci więc proszę nie przechodzić w stan spoczynku tylko przeć do przodu.
Żyjemy we wspaniałym momencie. Nie jesteśmy ograniczeni barierami miejsca, czasu i przestrzeni. Możliwości komunikowania się przekroczyły ograniczenia natury (wady genetyczne/uszkodzenia nabyte...).
Niestety, brakuje pokory, wdzięczności i odpowiedzialności.
Zapraszam na Czwarty poziom i wyżej... Nie zatrzymujcie się teraz i nie dryfujcie w przeszłość ;)
Ps
Też lubię powspominać ale to jest pluskanie się w słodyczy własnej sfery komfortu. Tymczasem w każdej sekundzie tworzymy przyszłość naszych dzieci więc proszę nie przechodzić w stan spoczynku tylko przeć do przodu.
toz nie przeszkadza zyc dzisiaj
gadaja ,ze przed smiercia człeka na wielkie wspominki bierze...gadaja se--a wszyscy lubia wrocic do miłych i smieszncyh chwil
to tez pomaga inaczej spojrzeec na terazniejszosc i weryfikować
jąże...:)razem czy nie?..
czasy sprzyjaly więcej do spotykania się bo nie było ..wiadomo tego cudownego i zarazem zgubnego wynalazku,dzieki któremu tu pyszczymy sobie...
a ...w zakładach pracy --tez były imprezy--wigiliezakapiane nawet
chocia zja już wiele nie doświadczyłam.to słyszłao się
wyjazdy do lasu(tez zakrapiane)
prace w czynie społeczym---czy to nie było piękne?
teraz mamy "sprzątanie ziemi" co prawda..ale przymusu nie ma i to już nie to
gadaja ,ze przed smiercia człeka na wielkie wspominki bierze...gadaja se--a wszyscy lubia wrocic do miłych i smieszncyh chwil
to tez pomaga inaczej spojrzeec na terazniejszosc i weryfikować
jąże...:)razem czy nie?..
czasy sprzyjaly więcej do spotykania się bo nie było ..wiadomo tego cudownego i zarazem zgubnego wynalazku,dzieki któremu tu pyszczymy sobie...
a ...w zakładach pracy --tez były imprezy--wigiliezakapiane nawet
chocia zja już wiele nie doświadczyłam.to słyszłao się
wyjazdy do lasu(tez zakrapiane)
prace w czynie społeczym---czy to nie było piękne?
teraz mamy "sprzątanie ziemi" co prawda..ale przymusu nie ma i to już nie to
Pisałem Wiewiórze, że nigdy nie kłamię i nie koloryzuję.
Nie muszę.
Znam wystarczająco dużo AUTENTYCZNYCH anegdotek, żeby nie musieć zmyślać.
Oczywiście.... znaczna ich część nie nadaje się na Forum publiczne ;]
Ale coś mogę Wam opowiedzieć, co akurat mi się przypomniało ;)
Bodaj najmocniejsze moje przeżycie (z tych o których mogę mówić;)
Za dzieciaka pamiętam, że było w Bydgoszczy lotnisko wojskowe.
Huk przekraczania bariery dźwięku na MIG-ach-21 czy Su-7, znam doskonale.
Gdzieś, bodaj w latach 80-tych, wskutek protestów mieszkańców okolicznych osiedli, którymi obrosło, zlikwidowano lotnisko wojskowe.
Zostało cywilne, aeroklub... i Wojskowe Zakłady Lotnicze.
A każdy samolot po przeglądzie czy naprawie, trza oblatać.
No i kiedyś... ciągniemy sobie druta z dwoma moimi kolegami (czyli... kopiemy rów pod kabel telekomunikacyjny) w lesie tuż za płotem (dosłownie 1-2 m) lotniska. Centralnie na przedłużeniu pasa startowego.
Słyszymy, że coś startuje. Po dźwięku wiemy, że nie jest to byle co ;)
OK. Będzie okazja zobaczyć z bliska start myśliwca.
Ale to, co przeżyliśmy, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania.
Gościu wystartował "delikatnie" i dokładnie nad nami, na wysokości może 15-20m, włączył dopalacze i wystrzelił pionowo w górę.
Coś jak tu.
To, że owiała nas fala ciepła z silników (jak dmuchnięcie farelką) to był "mały Pikuś".
Małe trzęsienie ziemi, jakie przy okazji przeżyliśmy... a przede wszystkim potworny hałas. Niewyobrażalny wręcz.
No i stoi se trzech chłopa, opartych o łopaty, ze szczęką na ziemi i wybałuszonymi gałami.
Minęło kilkadziesiąt sekund, kiedy któryś z nas był w stanie wydukać coś w stylu "OJP".
Jedyny adekwatny komentarz.
Kto słyszał, nawet z daleka, startującego MIG-a 29, wie o czym mówię.
Nie muszę.
Znam wystarczająco dużo AUTENTYCZNYCH anegdotek, żeby nie musieć zmyślać.
Oczywiście.... znaczna ich część nie nadaje się na Forum publiczne ;]
Ale coś mogę Wam opowiedzieć, co akurat mi się przypomniało ;)
Bodaj najmocniejsze moje przeżycie (z tych o których mogę mówić;)
Za dzieciaka pamiętam, że było w Bydgoszczy lotnisko wojskowe.
Huk przekraczania bariery dźwięku na MIG-ach-21 czy Su-7, znam doskonale.
Gdzieś, bodaj w latach 80-tych, wskutek protestów mieszkańców okolicznych osiedli, którymi obrosło, zlikwidowano lotnisko wojskowe.
Zostało cywilne, aeroklub... i Wojskowe Zakłady Lotnicze.
A każdy samolot po przeglądzie czy naprawie, trza oblatać.
No i kiedyś... ciągniemy sobie druta z dwoma moimi kolegami (czyli... kopiemy rów pod kabel telekomunikacyjny) w lesie tuż za płotem (dosłownie 1-2 m) lotniska. Centralnie na przedłużeniu pasa startowego.
Słyszymy, że coś startuje. Po dźwięku wiemy, że nie jest to byle co ;)
OK. Będzie okazja zobaczyć z bliska start myśliwca.
Ale to, co przeżyliśmy, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania.
Gościu wystartował "delikatnie" i dokładnie nad nami, na wysokości może 15-20m, włączył dopalacze i wystrzelił pionowo w górę.
Coś jak tu.
To, że owiała nas fala ciepła z silników (jak dmuchnięcie farelką) to był "mały Pikuś".
Małe trzęsienie ziemi, jakie przy okazji przeżyliśmy... a przede wszystkim potworny hałas. Niewyobrażalny wręcz.
No i stoi se trzech chłopa, opartych o łopaty, ze szczęką na ziemi i wybałuszonymi gałami.
Minęło kilkadziesiąt sekund, kiedy któryś z nas był w stanie wydukać coś w stylu "OJP".
Jedyny adekwatny komentarz.
Kto słyszał, nawet z daleka, startującego MIG-a 29, wie o czym mówię.
Mój śp. ojciec był fanem lotnictwa. Sam "odbębnił" kilkaset skoków na spadochronie.
Mi niestety zdrówko nie pozwoliło.
Ale jeszcze za dzieciaka latałem prehistorycznym AN-2.
Latałem też na motolotni.
A całkiem niedawno, bliska koleżanka, sprezentowała mi na urodziny lot szybowcem, czego Jej nigdy nie zapomnę :*
Mi niestety zdrówko nie pozwoliło.
Ale jeszcze za dzieciaka latałem prehistorycznym AN-2.
Latałem też na motolotni.
A całkiem niedawno, bliska koleżanka, sprezentowała mi na urodziny lot szybowcem, czego Jej nigdy nie zapomnę :*
sadyl @Vi pokazała ostatnio, że też ma jaja.
Płynę z tematem... chciałem w kierunku sterowania umysłem kobiety przez Toxoplasma gondii (temat bardziej towarzyski od SR-71), ale jak masz najnowsze wieści spod kiecki v. to możemy płynąć twoim nurtem. :]
v. @No cóż, w sumie to od jakiegoś czasu wiem, że jestem drugiego sortu ;)
Niemożliwe, v. ma jakieś poglądy polityczne. Czekam na pierwszą polemikę v. z którymś z naszych forumowych apostołów ideologicznych.Obiecuję że przeczytam. :P
@Mikro
Pozostaniesz przy diagnozie ? Czy mogę liczyć na jakąś kurację ? ;P
Płynę z tematem... chciałem w kierunku sterowania umysłem kobiety przez Toxoplasma gondii (temat bardziej towarzyski od SR-71), ale jak masz najnowsze wieści spod kiecki v. to możemy płynąć twoim nurtem. :]
v. @No cóż, w sumie to od jakiegoś czasu wiem, że jestem drugiego sortu ;)
Niemożliwe, v. ma jakieś poglądy polityczne. Czekam na pierwszą polemikę v. z którymś z naszych forumowych apostołów ideologicznych.Obiecuję że przeczytam. :P
@Mikro
Pozostaniesz przy diagnozie ? Czy mogę liczyć na jakąś kurację ? ;P
@wdr
Primo. Praktycznie nie noszę kiecek. To samo tyczy się koszul nocnych. Zatem żadnych wieści nie usłyszysz.
Secundo. Niedobrze mi się robi, kiedy widzę tę bandę obłudników, którzy z uśmiechem na ustach wprowadzają swoją "dobrą zmianę". Niedobrze mi się też robi, kiedy widzę pewnego prokuratora, który bezczelnie kłamie mówiąc, jak to pomagał opozycjonistom i nigdy, przenigdy nie podpisał żadnego aktu oskarżenia. A podpis jednak jest. Tak samo niedobrze mi się robi, kiedy słucham pani ministry od edukacji, która pod pozorami reformy wprowadza do szkół chaos i nic więcej.
Tertio. Zakonotuj sobie w tej swojej głowie, że choćbym miała być do końca życia sama, z legionem kotów, psów czy innych chomików to g*wno cię to powinno obchodzić. Bez odbioru.
Primo. Praktycznie nie noszę kiecek. To samo tyczy się koszul nocnych. Zatem żadnych wieści nie usłyszysz.
Secundo. Niedobrze mi się robi, kiedy widzę tę bandę obłudników, którzy z uśmiechem na ustach wprowadzają swoją "dobrą zmianę". Niedobrze mi się też robi, kiedy widzę pewnego prokuratora, który bezczelnie kłamie mówiąc, jak to pomagał opozycjonistom i nigdy, przenigdy nie podpisał żadnego aktu oskarżenia. A podpis jednak jest. Tak samo niedobrze mi się robi, kiedy słucham pani ministry od edukacji, która pod pozorami reformy wprowadza do szkół chaos i nic więcej.
Tertio. Zakonotuj sobie w tej swojej głowie, że choćbym miała być do końca życia sama, z legionem kotów, psów czy innych chomików to g*wno cię to powinno obchodzić. Bez odbioru.
@Vi:
Mam kłopot z obecnym głupofonem
Przedwczoraj walczyłem z bankiem, bo esy z autoryzacją transakcji do mnie nie dochodziły.
Potrafi sobie ni z gruszki ni pietruszki się wyłączyć, wyświetlając komunikat "karta SIM nieaktywna". Albo totalnie niczego nie wyświetlając.
Mój archaiczny zwykłofon był o niebo lepszy pod tym względem. Nigdy się na nim nie zawiodłem ;)
Mam kłopot z obecnym głupofonem
Przedwczoraj walczyłem z bankiem, bo esy z autoryzacją transakcji do mnie nie dochodziły.
Potrafi sobie ni z gruszki ni pietruszki się wyłączyć, wyświetlając komunikat "karta SIM nieaktywna". Albo totalnie niczego nie wyświetlając.
Mój archaiczny zwykłofon był o niebo lepszy pod tym względem. Nigdy się na nim nie zawiodłem ;)
> Masz nowy telefon?
Głupofon, nie telefon.
Wziąłem go od koleżanki, jak mi się mój zwykłofon utopił.
Nie mam żadnych kontaktów.
Gdybym nie zrobił zrzutu danych z mojego zwykłofonu na kompa, nie miałbym żadnego numeru do znajomych.
Ale i tak następcą (jeśli nie uda mi się ożywić zwykłofonu) będzie N6310i
Jeszcze da się je kupić ;)
Głupofon, nie telefon.
Wziąłem go od koleżanki, jak mi się mój zwykłofon utopił.
Nie mam żadnych kontaktów.
Gdybym nie zrobił zrzutu danych z mojego zwykłofonu na kompa, nie miałbym żadnego numeru do znajomych.
Ale i tak następcą (jeśli nie uda mi się ożywić zwykłofonu) będzie N6310i
Jeszcze da się je kupić ;)
Zrób sobie prezent ;)
http://allegro.pl/telefon-nokia-6310i-zlota-hit-prezent-swieta-wawa-i6639959195.html
http://allegro.pl/telefon-nokia-6310i-zlota-hit-prezent-swieta-wawa-i6639959195.html
Chcę wrócić do tych czasów,do tych wspaniałych lat dzieciństwa :-)
Pamiętam to wszystko i wiele więcej a mianowicie guma Donald i komiks GIGANT, bajki: "Krecik" "Reksio" i mój ukochany "Miś Uszatek" :-)
Kochani ja i wiele osób z Mojego i nieco starszego pokolenia mamy i będziemy mieli wspaniałe wspomnienia szkoda,że dzisiejsze dzieciak i dzisiejsza młodzież nie będzie miała takich wspomnień - oni będą wspominać Facebook,Twitter itp.
Pamiętam to wszystko i wiele więcej a mianowicie guma Donald i komiks GIGANT, bajki: "Krecik" "Reksio" i mój ukochany "Miś Uszatek" :-)
Kochani ja i wiele osób z Mojego i nieco starszego pokolenia mamy i będziemy mieli wspaniałe wspomnienia szkoda,że dzisiejsze dzieciak i dzisiejsza młodzież nie będzie miała takich wspomnień - oni będą wspominać Facebook,Twitter itp.
Ale zrzędzicie ;-) Wspominacie swoje dzieciństwo i młodość co będzie zawsze wzudzało sentyment i każde pokolenie takie wspomnienia mieć będzie tylko realia będą się zmieniały.Ja pamiętam te fajne rzeczy ale też te mniej przyjemne typu kolejki i siermiężność życia która tak nas dobijała i brak perspektyw.
Ja byłem zawsze bardzo cukrożerny.
I pamiętam, jak szlag mnie trafiał, kiedy "kartkowego" cukru w sklepach nie było. Wkurzałem się wtedy "niech będzie droższy, ale niech będzie".
Niedługo potem wprowadzili, poza cenami "rządowymi" odziubinę wolnego rynku.
I już cukier był. I nie tylko cukier ;)
To jeszcze sporo przed ustawą Wilczka było. W okolicach stanu wojennego.
I pamiętam, jak szlag mnie trafiał, kiedy "kartkowego" cukru w sklepach nie było. Wkurzałem się wtedy "niech będzie droższy, ale niech będzie".
Niedługo potem wprowadzili, poza cenami "rządowymi" odziubinę wolnego rynku.
I już cukier był. I nie tylko cukier ;)
To jeszcze sporo przed ustawą Wilczka było. W okolicach stanu wojennego.
byłam na pokazach air show w gdyni,,2 lata temu.,patronat red bulla,zapomniałam nazwy.zaj... widowisko!!!a do tegojakas grupa ludzi zawsze cos tam wyskanduje typu"i love poland"itp
-------------
w dawnych czasach dla rozrywki rżnęło się w karty i w kosci
urodziny starszego w rodzie --były zlotem rodzinnym,bynajmniej u mnie
i namiętnie ogrywanie na kase,alboz i w robieranego--kulturalnie oczywiście,dlatego obiety ubierały na siebie co się dalo--bo wiadomo faceci zawsze nas ogrywali
wszelkie chwyty oszukańcze dozwolone w ramach zabawy
tadycja zlotów rodu słabnie:(
-------------
w dawnych czasach dla rozrywki rżnęło się w karty i w kosci
urodziny starszego w rodzie --były zlotem rodzinnym,bynajmniej u mnie
i namiętnie ogrywanie na kase,alboz i w robieranego--kulturalnie oczywiście,dlatego obiety ubierały na siebie co się dalo--bo wiadomo faceci zawsze nas ogrywali
wszelkie chwyty oszukańcze dozwolone w ramach zabawy
tadycja zlotów rodu słabnie:(
Też byłam na Red Bullu w Gdyni i też mi się podobało. A ostatnio widziałam ten krążący nad Gdańskiem AWACSa, piękna maszyna ;)
Sadyl - ja też jestem cukrożerna. Pamiętam z dzieciństwa, że nie było za dużo słodyczy, a nie wszystko też mogłam jeść, ale czasem Mama robiła mi kogel-mogel. Co to była za rozkosz dla podniebienia!!!
Co to jest poziom czwarty???? Wody z saturatora nie pamiętam.
Sadyl - ja też jestem cukrożerna. Pamiętam z dzieciństwa, że nie było za dużo słodyczy, a nie wszystko też mogłam jeść, ale czasem Mama robiła mi kogel-mogel. Co to była za rozkosz dla podniebienia!!!
Co to jest poziom czwarty???? Wody z saturatora nie pamiętam.
Ja widziałem AWACS-a, kiedy pierwszy raz podchodził pod Rębiechowo. Jeszcze chmury były.
Nawet zadzwoniłem do koleżanki, która o tej porze powinna być na spacerze z psami, żeby zobaczyła na własne oczy. Ale akurat zajęta była.
Kolejne kółka AWACS-a, mimo, że niebo się rozpogodziło, to już nuda była.
Naliczyłem z 8. Może było więcej.
Też byłem na Red Bullu w Gdyni. I moja koleżanka (ta od AWACS-a) też była ;)
Właśnie poznałem cukrożerną koleżankę :D
Nawet zadzwoniłem do koleżanki, która o tej porze powinna być na spacerze z psami, żeby zobaczyła na własne oczy. Ale akurat zajęta była.
Kolejne kółka AWACS-a, mimo, że niebo się rozpogodziło, to już nuda była.
Naliczyłem z 8. Może było więcej.
Też byłem na Red Bullu w Gdyni. I moja koleżanka (ta od AWACS-a) też była ;)
Właśnie poznałem cukrożerną koleżankę :D
tez chodziłam, stałam w kolejce do saturatora, piłam i żyję :) mam ogromny sentyment do czasów prl, ponieważ to czas mojej pierwszej młodości, a tę pamięta się chyba najbardziej :) długie kolejki, najpierw się stawało a potem pytało " co rzucili .. pamiętam rzeczy różne..puste półki, czołgi i radość z kupienia pachnących chińskich gumek ..tak się to jakos mieszało :).
Coś Wam jeszcze opowiem, co akurat mi się przypomniało.
Mieszkałem za późnego PRL-u parę lat w DS2 PG. Wieżowiec na końcu Traugutta.
Robiłem tam w pewnym sensie, za osobę "funkcyjną", bo administracja budynku zawsze mogła na mnie polegać w różnych sprawach. W zamian też miałem doskonałe układy z administracją. I oczywiście własne klucze do wszystkich możliwych wejść :)
Budynek. odkąd Arabi się przeprowadzili do niego, był niesamowicie wprost zakaraluszony.
Nawet robiliśmy sobie zawody, kto nałapie więcej karaluchów w np. 10 min. A łatwe to nie jest, bo są bardzo szybkie.
Potem zanosiliśmy słoiki z "trofeami" do administracji :)
Poskutkowało na tyle, że bodaj w 1989r, wywalili z akademika na wakacje wszystkich, rozlokowując ich po są sąsiednich, żeby zrobić porządną dezynsekcję.
Wtedy miałem okazję mieć w ręku puszkę, taką bodaj 10l, po Zycklonie.
Chłopaki mnie uspokoili, że Zycklonu od lat już niie stosują. Na statkach stosowali, ale przestali, bo wypadki były. Puszki im zostały.
No i wieczorem, po tym gazowaniu, przylatuje do mnie portierka, bo zauważyła z domu, że światło się pali na bodaj 8 czy 9 piętrze.
Polecieliśmy. Wiedząc, że narażamy zdrowie a może i życie.
Smród niesamowity. I każdy krok to był chrzęst zgniatanych, martwych już, karaluchów.
Okazało się, że nikogo nie ma, tylko jakiś debil światła w pokoju nie zgasił :D
Mieszkałem za późnego PRL-u parę lat w DS2 PG. Wieżowiec na końcu Traugutta.
Robiłem tam w pewnym sensie, za osobę "funkcyjną", bo administracja budynku zawsze mogła na mnie polegać w różnych sprawach. W zamian też miałem doskonałe układy z administracją. I oczywiście własne klucze do wszystkich możliwych wejść :)
Budynek. odkąd Arabi się przeprowadzili do niego, był niesamowicie wprost zakaraluszony.
Nawet robiliśmy sobie zawody, kto nałapie więcej karaluchów w np. 10 min. A łatwe to nie jest, bo są bardzo szybkie.
Potem zanosiliśmy słoiki z "trofeami" do administracji :)
Poskutkowało na tyle, że bodaj w 1989r, wywalili z akademika na wakacje wszystkich, rozlokowując ich po są sąsiednich, żeby zrobić porządną dezynsekcję.
Wtedy miałem okazję mieć w ręku puszkę, taką bodaj 10l, po Zycklonie.
Chłopaki mnie uspokoili, że Zycklonu od lat już niie stosują. Na statkach stosowali, ale przestali, bo wypadki były. Puszki im zostały.
No i wieczorem, po tym gazowaniu, przylatuje do mnie portierka, bo zauważyła z domu, że światło się pali na bodaj 8 czy 9 piętrze.
Polecieliśmy. Wiedząc, że narażamy zdrowie a może i życie.
Smród niesamowity. I każdy krok to był chrzęst zgniatanych, martwych już, karaluchów.
Okazało się, że nikogo nie ma, tylko jakiś debil światła w pokoju nie zgasił :D
;]
powiem tobie w tajemnicy że smartfon to nie deszcz - ot tak nie pada, zawsze jest jakaś przyczyna, czasem prosta - jak drut, tylko człowiek zaaferowany że nagle stracił kontakt ze światem - głupieje i takie proste - powtórzę - jak drut rozwiązania nawet nie przychodzą mu na myśl - szuka jakiś pokręconych, skomplikowanych rozwiązań ;P
powiem tobie w tajemnicy że smartfon to nie deszcz - ot tak nie pada, zawsze jest jakaś przyczyna, czasem prosta - jak drut, tylko człowiek zaaferowany że nagle stracił kontakt ze światem - głupieje i takie proste - powtórzę - jak drut rozwiązania nawet nie przychodzą mu na myśl - szuka jakiś pokręconych, skomplikowanych rozwiązań ;P
A propos DS2.. mam w pip anegdotek.
ale akurat coś takiego mi się przypomniało.
Robiłem kiedyś domofon na jego drzwiach.
Jak ktoś wracał po nocy do akademika, musiał zadzwonić i obudzić portierkę.
Robiła "bzzz" i drzwi otwarte
Kumple byli za to strasznie na mnie wkurzeni.
Domofon miał jeden niuans.
W pewnym miejscu drzwi była maleńka dziurka. Bodaj 2mm średnicy
Wystarczyło wetknąć tan np spinkę do włosów czy choćby szpilkę... i domofon otwierał drzwi, robiąc małe "cyk" a nie "bzzz". Bez budzenia portierki.
Jak wspominałem... ciut się znam na elektronice ;)
Wiele moich koleżanek tak za mną weszła do budynku.
O tej dziurce wiedziały. poza mną, ze 2-3 osoby :)
Po tylu latach mogę o tym napisać "bezkarnie"
ale akurat coś takiego mi się przypomniało.
Robiłem kiedyś domofon na jego drzwiach.
Jak ktoś wracał po nocy do akademika, musiał zadzwonić i obudzić portierkę.
Robiła "bzzz" i drzwi otwarte
Kumple byli za to strasznie na mnie wkurzeni.
Domofon miał jeden niuans.
W pewnym miejscu drzwi była maleńka dziurka. Bodaj 2mm średnicy
Wystarczyło wetknąć tan np spinkę do włosów czy choćby szpilkę... i domofon otwierał drzwi, robiąc małe "cyk" a nie "bzzz". Bez budzenia portierki.
Jak wspominałem... ciut się znam na elektronice ;)
Wiele moich koleżanek tak za mną weszła do budynku.
O tej dziurce wiedziały. poza mną, ze 2-3 osoby :)
Po tylu latach mogę o tym napisać "bezkarnie"