Widok
oj, mam to samo, jednak po 12 latach ( bo tak zrobilam sobie prawko i ani razu nie jezdzilam:)) to jak mi dziecko zachorowalo a samochod stal sobie z kluczykami pod nosem, to dostalam szalu wzielam sie wgarsc i wzielam sobie u P, Iwonki expert jazdy no i zaczelam jezdzic z mezem bo sama sie boje, no ale niesttey fakt chyba lęk silnieszy i jakos mi nie sprawia przyjemosci:( przelamac sie warto bo czlowiek tyle traci:( powodzenia
Są osoby, które lepiej, by nie jeździły, jeśli po iluś tam próbach nadal czują wielką obawę, stresują się i nijak nie mogą sobie z tym poradzić, ale są i takie, którym potrzeba po prostu trochę czasu z jednoczesnym działaniem. Znam osobę, która po wielu latach się przemogła i zaczęła od codziennej jazdy wieczorami, kiedy ruch jest znacznie mniejszy i teraz śmiało jeździ bez żadnych obaw :) Inne osoby potrzebowały kilku jazd z instruktorem, żeby się ponownie wczuć i nabrać pewności. Każdy sam musi ocenić, co może mu pomóc. W każdym razie trzymam kciuki i życzę powodzenia :)
Jazda, jazda i jeszcze raz jazda. Sama zdałam prawko w sierpniu, bardzo bałam się jeździć, wiec częściej za kółko wsiadałam wieczorami gdy ruch jest znacznie mniejszy. Analizowałam w głowie skrzyżowania i różne sytuacje. Nadal odczuwam lekki strach przed jazdą, zwłaszcza w sytuacjach, w których znajduję się po raz pierwszy. Często też kiedy jadę np. autobusem to w myślach mówię co i jak powinnam zrobić, w moim przypadku pomaga :)
Z biegiem czasu i kilometrów zacznie przychodzić do Ciebie większa pewność siebie za kierownicą, tylko nie myśl że od razu będziesz mistrzem i wszystko będzie idealnie wychodziło.
Oczywiście popełniam błędy, ale staram się na nich uczyć i wszystko korygować. A odpowiedzi na swoje pytania bądź zawahania szukam w internecie, kodeksie drogowym i wszystkich innych możliwych źródłach.
PS. A na trąbiących mistrzów kierownicy nie zwracaj uwagi. Tak wiem, łatwo się mówi, ale skoro nie umieją okazać odrobiny cierpliwości i zrozumienia to już ich problem. Widocznie oni od razu potrafili doskonale jeździć :)
Przełam się i daj znać jak idzie jazda! :)
Pozdrawiam.
Z biegiem czasu i kilometrów zacznie przychodzić do Ciebie większa pewność siebie za kierownicą, tylko nie myśl że od razu będziesz mistrzem i wszystko będzie idealnie wychodziło.
Oczywiście popełniam błędy, ale staram się na nich uczyć i wszystko korygować. A odpowiedzi na swoje pytania bądź zawahania szukam w internecie, kodeksie drogowym i wszystkich innych możliwych źródłach.
PS. A na trąbiących mistrzów kierownicy nie zwracaj uwagi. Tak wiem, łatwo się mówi, ale skoro nie umieją okazać odrobiny cierpliwości i zrozumienia to już ich problem. Widocznie oni od razu potrafili doskonale jeździć :)
Przełam się i daj znać jak idzie jazda! :)
Pozdrawiam.
Martuniu jak najbardziej nie wsiadaj za kółko. Powód jest prosty - jesteś kobietą a im mniej Was na drodze tym lepiej. Gadacie notorycznie przez komórki podczas jazdy, wymuszacie pierwszeństwo, śpicie na światłach i jeszcze wydaje Wam się, że jak jesteście kobietami to coś się Wam należy na drodze. I jeszcze jedno. Do zeszłego tygodnia myślałem, że tak jest tylko w filmach ale nie. Jadę do pracy, a tu o zgrozo, jakaś pani podczas postoju na światłach robi sobie makijaż. Po prostu nie wierzyłem. Tak więc nie, nie i jeszcze raz nie.
Najlepsze jest to ich właśnie wyczucie czasu/prędkości i odległości.
Przykład z życia wzięty... kobieta chce się włączyć do ruchu z tzw. pasa rozpędowego. Widzę z daleko więc delikatnie zwalniam robiąc wystarczająco miejsca na dwa auta. Widzę że kobieta nie reaguje... mrugam światłami żeby zauważyła, że ją puszczam...brak reakcji. W momencie kiedy dojechałem już do niej praktycznie na styk (myślałem, że jednak nei chce się do ruchu włączyć) ta wjeżdza mi prosto pod koła zmuszając do zatrzymania lub znaczego zwolnienia. I tak się zdarza co chwila.. jakoś faceci nie mają z tym problemu i potrafią się płynnie włączyć do ruchu...
Nie żebym był szowinistą po prostu uważam, że należy Wam się trochę luksusu i powinnyście mieć kierowców ;)
Przykład z życia wzięty... kobieta chce się włączyć do ruchu z tzw. pasa rozpędowego. Widzę z daleko więc delikatnie zwalniam robiąc wystarczająco miejsca na dwa auta. Widzę że kobieta nie reaguje... mrugam światłami żeby zauważyła, że ją puszczam...brak reakcji. W momencie kiedy dojechałem już do niej praktycznie na styk (myślałem, że jednak nei chce się do ruchu włączyć) ta wjeżdza mi prosto pod koła zmuszając do zatrzymania lub znaczego zwolnienia. I tak się zdarza co chwila.. jakoś faceci nie mają z tym problemu i potrafią się płynnie włączyć do ruchu...
Nie żebym był szowinistą po prostu uważam, że należy Wam się trochę luksusu i powinnyście mieć kierowców ;)
Pani Marto. Maly strach, a nawet lekka uleglosc na drodze jest znacznie lepsza, od kozaczenia i chamstwa na drodze. Na poczatku jest to zupelnie normalna reakcja u swiezego kierowcy (jezeli jest zdrowy na umysle). Dopiero czas i praktyka powodują, ze strach zamienia sie w pewnosc siebie, a nawet przyjemnosc z prowadzenia auta. Moim zdaniem powinna Pani odzalowac przyslowiowe 150zl (za tyle mozna wyszarpac 4h jazdy z Instruktorem) i "chwycic byka za rogi" pod okiem Instruktora. Z jednej strony, to Pani bedzie walczyla z natezeniem ruchu drogowego i z roznymi sytuacjami na drodze, a jednoczesnie bedzie Pani miala ten komfort, ze jest ktos, kto w razie czego pomoze. Przede wszystkim taki "gosc" nie tylko bedzie przyslowiowym "aniolem strozem", ale jeszcze wytlumaczy-przypomni rozne zasady na skrzyzowaniach itp. Warto sie przekonac... Szerokosci...
zaczęłam jeździć 12 lat po zdaniu prawka ;)
musiałam do tego dojrzeć :] w przełamaniu pomogło mi dziecko i pragnienie niezależności :] nie znoszę środków komunikacji miejskiej ;) w domu mieliśmy 3 auta :] na 3 kierowców(licząc ze mną) - a jak przychodziło co do czego, to musiałam czekać kiedy Mąż będzie miał wolne :]
wydostanie się z działki - albo taksówka albo proszenie znajomego (który ma dziecko w tym samym wieku).
stwierdziłam DOŚĆ! :]
do tego moja "ulubiona" szwagierka wsiadła mi na ambicję - bo zaczęła robić prawko :] (fakt, że do tej pory nie zdała)
a ja dzięki niej jeżdżę od ponad roku :]
musiałam do tego dojrzeć :] w przełamaniu pomogło mi dziecko i pragnienie niezależności :] nie znoszę środków komunikacji miejskiej ;) w domu mieliśmy 3 auta :] na 3 kierowców(licząc ze mną) - a jak przychodziło co do czego, to musiałam czekać kiedy Mąż będzie miał wolne :]
wydostanie się z działki - albo taksówka albo proszenie znajomego (który ma dziecko w tym samym wieku).
stwierdziłam DOŚĆ! :]
do tego moja "ulubiona" szwagierka wsiadła mi na ambicję - bo zaczęła robić prawko :] (fakt, że do tej pory nie zdała)
a ja dzięki niej jeżdżę od ponad roku :]