Widok
jednak piesy sa fajniejsze
a koty wiecej wkurzaja
pies cierpliwie czeka na "miche"..koty dra sie od samego switu i tancuja po stole
ba..samemu spokojnie sniadania nie zjesz..na kark na plecy i drapnac ,ukrasc
w lodowie --moze i faktycznie -pozostawie na noc -zeby sie odwidziało wchodzic
psiak zawsze skory do przytulenia..a toto ewentualnie jak sie wymosci do spania
kaprysne,wiecznie głodne..boje sie ze kiedys moje podgardle dorwa
fajnie popatrzec ja sie bawia i turlaja i ganiaja za swoim ogonem,na ich zwinnosc i znajdywanie schowka w najbardziej niedostepnym ,dziwacznym miejscu
ale pies to jednak inny gatunek..
pies cierpliwie czeka na "miche"..koty dra sie od samego switu i tancuja po stole
ba..samemu spokojnie sniadania nie zjesz..na kark na plecy i drapnac ,ukrasc
w lodowie --moze i faktycznie -pozostawie na noc -zeby sie odwidziało wchodzic
psiak zawsze skory do przytulenia..a toto ewentualnie jak sie wymosci do spania
kaprysne,wiecznie głodne..boje sie ze kiedys moje podgardle dorwa
fajnie popatrzec ja sie bawia i turlaja i ganiaja za swoim ogonem,na ich zwinnosc i znajdywanie schowka w najbardziej niedostepnym ,dziwacznym miejscu
ale pies to jednak inny gatunek..
taak...
hmm ale wsrod psow sa tez wspaniałe, wierne okazy
te "skundlone" nie grzesza wielkimi przymiotami
kundelki sa super
i te z odzysku....tyle tylko-pracowac trzeba i cierpliwosci i gazeta była..oj było ..było
ale---wszystkie lubia sie przytulac!
moj czasem tez burknie na mnie ale to znaczy ,ze nie chcebyc tak całkiem pod pantoflem--a to lubie:)
hmm ale wsrod psow sa tez wspaniałe, wierne okazy
te "skundlone" nie grzesza wielkimi przymiotami
kundelki sa super
i te z odzysku....tyle tylko-pracowac trzeba i cierpliwosci i gazeta była..oj było ..było
ale---wszystkie lubia sie przytulac!
moj czasem tez burknie na mnie ale to znaczy ,ze nie chcebyc tak całkiem pod pantoflem--a to lubie:)
taak
ale mam w domu młodociana kocia mame
nie dalej, jak wczorajszego wieczora,głupol-- szarak czmychnawszy przez uchylone drzwi dotarł do piwnicy,
niebawem zas, osobnik jakowys wychodzac--prawilnie zakluczył pomieszczenie
była rozpacz ,która mię prawie do sząłu doprowadzała
czas jakis minął ,kiedy usłyszał ktos skad dochodzi "help"
jak sie cos powaznego stanie,obawiam sie o zdrowie psychiczne i serce kociej mamy
nie pomaga tłumaczenie--koty dorosłe dadza sobie rade na dworzu ,a tym bardziej jak cieplej
ech....
przy czym -dla kociarza pies ma juz zdechnac
ale mam w domu młodociana kocia mame
nie dalej, jak wczorajszego wieczora,głupol-- szarak czmychnawszy przez uchylone drzwi dotarł do piwnicy,
niebawem zas, osobnik jakowys wychodzac--prawilnie zakluczył pomieszczenie
była rozpacz ,która mię prawie do sząłu doprowadzała
czas jakis minął ,kiedy usłyszał ktos skad dochodzi "help"
jak sie cos powaznego stanie,obawiam sie o zdrowie psychiczne i serce kociej mamy
nie pomaga tłumaczenie--koty dorosłe dadza sobie rade na dworzu ,a tym bardziej jak cieplej
ech....
przy czym -dla kociarza pies ma juz zdechnac
Z psem można fajnie popracować. Border colie. Podobno najmądrzejsza rasa
https://www.youtube.com/watch?v=srGcyywErtY
https://www.youtube.com/watch?v=srGcyywErtY
Isztar, czytam o Twoim kocie i dochodzę do wniosku, że mnie trafił się jakiś wyjątkowy egzemplarz. Nie mam z moją kotką żadnych problemów, owszem, miauczy o jedzenie ale nie przeraźliwie, wspina się po mnie i chodzi, ale to akurat lubię ;) Nie ma to jak masaż ;) I to uczucie, kiedy sama przyjdzie i zwinie się w kłębek na kolanach. Do tego dobra książka i jest pięknie.
...nie no,,, jak sie tak troche zgrywam
ta mniejsza kocia jest taka mieciutka i zarazem bojowa..smieszna z tymi swoimi pomysłami na legowisko
wczoraj wlazła w karmnik i był problem z wydostaniem sie
a starszy " wieloryb"(niedługo bedzie miał 2 metry w zadzie) parkoura czasem strzela na scianie--wiec upierdlistwo wymazuja tego samego dnia -
a piesa mnie ugryzła,za masaz brzucha
ta mniejsza kocia jest taka mieciutka i zarazem bojowa..smieszna z tymi swoimi pomysłami na legowisko
wczoraj wlazła w karmnik i był problem z wydostaniem sie
a starszy " wieloryb"(niedługo bedzie miał 2 metry w zadzie) parkoura czasem strzela na scianie--wiec upierdlistwo wymazuja tego samego dnia -
a piesa mnie ugryzła,za masaz brzucha
Jo.. koza zamiast kosiarki.
To jest gut ajdija ;)
To jest gut ajdija ;)
Jak można mieć serce do jednego stworzenia a do drugiego wcale? To jest chore i bez sensu. Ja kocham wszystkie zwierzaki domowe i koty i psy i świnki morskie i chomiki i nawet lubię węże i jaszczurki. W dzieciństwie jeździłam na wieś to tuliłam się również do cielaków i krów, zachwycałam się prosiętami, wypasałam kaczki. Nie rozumiem, ludzi którzy z pogardą odnoszą się do psów lub do kotów i ich opiekunów. Jeśli ktoś nienawidzi kotów albo psów to znaczy dla mnie że w ogóle nie ma serca ani szacunku dla innych stworzeń.
Kot zawsze pozostanie kotem i bedzie mial pierwiastek samolubstwa, mialem kota ale do konca mu nie ufalem
A ja jestem fanka i psów i kotów. Z przewaga na koty chyba bo mam aż dwa i tylko jednego psa.
Jeżeli jest tutaj dawna ekipa to mam cały czas te same zwierzęta ;))) i ciagle żyją;)
Koty przynajmniej moje wydają mi się bardziej wyważone. Inteligentne. Sprytne. A mój pies to taka pipa. Głupek. Uroczy;) ale dalej głupek ;)
Jeżeli jest tutaj dawna ekipa to mam cały czas te same zwierzęta ;))) i ciagle żyją;)
Koty przynajmniej moje wydają mi się bardziej wyważone. Inteligentne. Sprytne. A mój pies to taka pipa. Głupek. Uroczy;) ale dalej głupek ;)
No to mam dla Ciebie niezbyt miłą wiadomość. Pies jest zwierzęciem, mało powiedzieć, że udomowionym, jest zwierzakiem w pewnym stopniu uczłowieczonym. Nie jest ogólnie tak inteligentny jak szympans, ale pod pewnymi względami go przewyższa, np w skłonności do współpracy i nastawieniu do zrozumienia człowieka. I tylko od pana/pani zależy jaki będzie konkretny pies. Trzeba umieć nawiązywać relacje z psem.
Nie, nie od pani i pana zależy, ale też od temperamentu, charakteru i genów. Dlatego w hodowlach nie krzyżuje się psów, które przejawiają niechciane cechy w kolejnych pokoleniach.
To, że nazwałam psa głupkiem nie znaczy że uważam, że jest głupi. Jest to taka rada, radosna, ciamajdowata. Mam psy od 30 ponad lat i każdy z nich miał inny charakter i inaczej był ułożony.
Ode mnie to może zależeć czy nauczę go się turlać czy chodzić po linie.
To, że nazwałam psa głupkiem nie znaczy że uważam, że jest głupi. Jest to taka rada, radosna, ciamajdowata. Mam psy od 30 ponad lat i każdy z nich miał inny charakter i inaczej był ułożony.
Ode mnie to może zależeć czy nauczę go się turlać czy chodzić po linie.
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
Ja nigdy takich ambicji nie miałem, by uczyć biedactwo chodzenia po linie. Jak się chce psa wychować, to trzeba właśnie brać pod uwagę jego... co właściwie ?, bo nie bardzo wierzę w dominację i niezależność czynników genetycznych. Trzeba po prostu umieć się z psem dogadać, bo psu zależy na współpracy. A jak widzę człowieka z psem wleczonym na smyczy od trawnika do trawnika, i z komórką przy uchu, to żal mi zwierzaka.
> nie bardzo wierzę w dominację i niezależność czynników genetycznych
Ale wierzysz chyba w instynkt?
Okresla go genetyka. A ta determinuje stado jako naturalne srodowisko psa. I od suczego cycka uczy szczeniaka relacji. W tym, oczywiście, również dominacji.
Człowiek (Pan/Pani) jest elementem stada. Od człowieka zależy, czy będzie miał psa, czy pies będzie miał jego (niestety: znacznie częściej spotykana relacja).
Wielokrotnie już opowiadałem o swoim ustawianiu relacji z poprzednim psem, zatem nie chcę się powtarzać. Z suką od wejścia było inaczej, łatwiej. Przyjęła dominację człowieka jako naturalną. To instynktowne, uwarunkowane biologicznie, zachowanie suk większości ssaków (Wiewióra mnie zje za to twierdzenie;D
Można oczywiście nauczyć psa chodzenia na szczudłach, ale to tresura a nie wychowanie. O różnicy też już kiedyś pisałem.
Psy chętnie poddają się tresurze, nawet jeśli są dominujące w stadzie, bo dla nich, dobrze poprowadzona tresura, jest formą zabawy.
Swojej suki nie tresuję. Nie jest cyrkową małpką. Ważniejsze dla mnie jest, że się rozumiemy i sobie ufamy. I reaguje na każde moje polecenie, bez względu na jego formę. Po prostu doskonale odczytuje intencje.
Ale wierzysz chyba w instynkt?
Okresla go genetyka. A ta determinuje stado jako naturalne srodowisko psa. I od suczego cycka uczy szczeniaka relacji. W tym, oczywiście, również dominacji.
Człowiek (Pan/Pani) jest elementem stada. Od człowieka zależy, czy będzie miał psa, czy pies będzie miał jego (niestety: znacznie częściej spotykana relacja).
Wielokrotnie już opowiadałem o swoim ustawianiu relacji z poprzednim psem, zatem nie chcę się powtarzać. Z suką od wejścia było inaczej, łatwiej. Przyjęła dominację człowieka jako naturalną. To instynktowne, uwarunkowane biologicznie, zachowanie suk większości ssaków (Wiewióra mnie zje za to twierdzenie;D
Można oczywiście nauczyć psa chodzenia na szczudłach, ale to tresura a nie wychowanie. O różnicy też już kiedyś pisałem.
Psy chętnie poddają się tresurze, nawet jeśli są dominujące w stadzie, bo dla nich, dobrze poprowadzona tresura, jest formą zabawy.
Swojej suki nie tresuję. Nie jest cyrkową małpką. Ważniejsze dla mnie jest, że się rozumiemy i sobie ufamy. I reaguje na każde moje polecenie, bez względu na jego formę. Po prostu doskonale odczytuje intencje.
> reaguje na każde moje polecenie, bez względu na jego formę
Nie zdążyłem dopisać w "ustawowym czasie":
Pisałem o tym przy okazji wypadku suki na przedwiośniu. Nie trzeba było żadnych słow czy gestów, Wystarczyło gniewne spojrzenie z mojej strony a natychmiast przestawała lizać ranę.
Trole zrobili sobie z tego ubaw, ale dla mnie to bardzo znaczący element mojej relacji z suką.
Nie zdążyłem dopisać w "ustawowym czasie":
Pisałem o tym przy okazji wypadku suki na przedwiośniu. Nie trzeba było żadnych słow czy gestów, Wystarczyło gniewne spojrzenie z mojej strony a natychmiast przestawała lizać ranę.
Trole zrobili sobie z tego ubaw, ale dla mnie to bardzo znaczący element mojej relacji z suką.
W zasadzie.. już się wyspałem, to jeszcze se popitolę :D
Suka ma, relatywnie do swoich wymiarów, "poważny" głos. Jak kto nie zna, pomysli, że za drzwiami co najmniej pitbull szczeka :D
W chacie jest cicho. Pytałem sąsiadów wielokrotnie: nawet, jesli cały dzień siedzi sama, to szczeka sporadycznie. Musi być ktoś obcy. Sąsiedzi, chodzący po klatce jej nie ruszają.
Ale...
Ostatnio się cholernie "rozgadała" poza domem. Obszczekuje wszystko, co możliwe.
I dzisiaj miałem kolejny raz taką sytuację: wychodzę z suką z domu. Otwieram drzwi od klatki a suka z ryjem wyskakuje na przypadkowo przechodzącą osobę.
Kilka razy miałem z tego ubaw, bo zanim ktoś zauważył, że ten potwór zza drzwi ciągnie za sobą smycz (raptem ok. 1m;D) na której końcu jest prawie stukilowy facet, zdążył złapać niezłego pietra.
Wiem, że to złąmanie zasad. Ja powinienem wyjśc pierwszy. Ale mój mały czołg tak się dopomina powietrza po N godzinach samotności, że folguję.
Ale dzisiaj sam się naprawdę przestraszyłem.
Uchylenie drzwi.. Suka wyskakuje z ryjem na akurat przechodzącego chłopaka. Chłopak odruchowo odskakuje na jezdnię.
Akurat auto jechało.
Jest strefa 30, ale rzadko kto respektuje.
Wyhamował, nic nikomu się nie stało.
Ale dało mi do myślenia. Nie mam, póki co, pomysła, jak oduczyć sukę euforii wyjścia. Mogę jedynie pilnować, żeby szła za mną. Ale to tresura a nie wychowanie :/
Suka ma, relatywnie do swoich wymiarów, "poważny" głos. Jak kto nie zna, pomysli, że za drzwiami co najmniej pitbull szczeka :D
W chacie jest cicho. Pytałem sąsiadów wielokrotnie: nawet, jesli cały dzień siedzi sama, to szczeka sporadycznie. Musi być ktoś obcy. Sąsiedzi, chodzący po klatce jej nie ruszają.
Ale...
Ostatnio się cholernie "rozgadała" poza domem. Obszczekuje wszystko, co możliwe.
I dzisiaj miałem kolejny raz taką sytuację: wychodzę z suką z domu. Otwieram drzwi od klatki a suka z ryjem wyskakuje na przypadkowo przechodzącą osobę.
Kilka razy miałem z tego ubaw, bo zanim ktoś zauważył, że ten potwór zza drzwi ciągnie za sobą smycz (raptem ok. 1m;D) na której końcu jest prawie stukilowy facet, zdążył złapać niezłego pietra.
Wiem, że to złąmanie zasad. Ja powinienem wyjśc pierwszy. Ale mój mały czołg tak się dopomina powietrza po N godzinach samotności, że folguję.
Ale dzisiaj sam się naprawdę przestraszyłem.
Uchylenie drzwi.. Suka wyskakuje z ryjem na akurat przechodzącego chłopaka. Chłopak odruchowo odskakuje na jezdnię.
Akurat auto jechało.
Jest strefa 30, ale rzadko kto respektuje.
Wyhamował, nic nikomu się nie stało.
Ale dało mi do myślenia. Nie mam, póki co, pomysła, jak oduczyć sukę euforii wyjścia. Mogę jedynie pilnować, żeby szła za mną. Ale to tresura a nie wychowanie :/
Mój Pies jest moim pierwszym i ostatnim Psem.
Kochane 4 kg, z dysfunkcją (takie przywiązanie musi być dysfunkcją). To mnie osacza i przeraża.
Na co dzień ma dla siebie kawałek terenu. Czasem zwącha sarnę lub zająca (ostatni tydzień przy...kicają mi pod same drzwi) lub grzywacza, który rozgościł się blisko domu. Sójki, kosy i reszta drobnicy nie robią na nim wrażenia...
Lubię to, że człowiek nie prześlizgnie się bez odzewu. Czasami jestem czymś pochłonięta i pomimo podstawowych zasad czujności, zatracam się w czynnościach i wirze myśli jednocześnie.
Pies jest jeszcze szczenięciem ale głos ma taki, że po ostatnim weekendzie nad morzem, wszyscy zaczęliśmy go traktować poważniej.
Na spacerach doszło do tego, że musiałam zachwyconej Pani powiedzieć, że nie wiem czy nie ugryzie jeśli spróbuje go pogłaskać, byle ją zniechęcić do miziania i zachwytów. Myślę, że tak, jak dla mnie tłumy, ruch i tętniące akcją miejsca, są porzuconym z wyboru, naturalnym środowiskiem, tak dla niego to przesyt bodźców i rzucenie na głęboką wodę. Spisał się bardzo jak na pierwszy, poważny wyjazd.
Na plaży zdarzyło się, że oszalał na widok raczkującego dziecka. Rzucił się w jego stronę z głośnym szczekaniem. Smycz ma 5 m i nauczyłam się kontroli dystansu i dostosowania reakcji do sytuacji ale to był moment trwogi.
Ogólnie, od zawsze mam dystans do obcych psów i unikam ich. Wolę koty.
Pluszak jest słodki, boski i kochany. Wprowadzając go do domu, miałam na uwadze bezpieczeństwo i komfort Dzieci, łatwość "obsługi". Zależy mi żeby i on był szczęśliwy. Nawet teraz drzemie obok (musi być "podłączony" do mnie chociaż na milimetr :)) i gdy wstane odpalić ekspres nie spusci mnie z oczu. To bywa męczące...ciągłe potykanie się o niego.
Ps
Kiedy zostawiam go w domu (wyjazd chwilowy czy 3-4 h), nic nie je i nie pije a gdy otwieram drzwi drze się i obsikuje mnie z radości. Rozumiem raz czy drugi...ale za każdym razem? To jest straszne. Mój kot w tym czasie najadłby się, wyleżał na kanapie, wymył cielsko do perfekcji i nie histeryzował gdy spóźniam się godzinę czy dwie.
Kochane 4 kg, z dysfunkcją (takie przywiązanie musi być dysfunkcją). To mnie osacza i przeraża.
Na co dzień ma dla siebie kawałek terenu. Czasem zwącha sarnę lub zająca (ostatni tydzień przy...kicają mi pod same drzwi) lub grzywacza, który rozgościł się blisko domu. Sójki, kosy i reszta drobnicy nie robią na nim wrażenia...
Lubię to, że człowiek nie prześlizgnie się bez odzewu. Czasami jestem czymś pochłonięta i pomimo podstawowych zasad czujności, zatracam się w czynnościach i wirze myśli jednocześnie.
Pies jest jeszcze szczenięciem ale głos ma taki, że po ostatnim weekendzie nad morzem, wszyscy zaczęliśmy go traktować poważniej.
Na spacerach doszło do tego, że musiałam zachwyconej Pani powiedzieć, że nie wiem czy nie ugryzie jeśli spróbuje go pogłaskać, byle ją zniechęcić do miziania i zachwytów. Myślę, że tak, jak dla mnie tłumy, ruch i tętniące akcją miejsca, są porzuconym z wyboru, naturalnym środowiskiem, tak dla niego to przesyt bodźców i rzucenie na głęboką wodę. Spisał się bardzo jak na pierwszy, poważny wyjazd.
Na plaży zdarzyło się, że oszalał na widok raczkującego dziecka. Rzucił się w jego stronę z głośnym szczekaniem. Smycz ma 5 m i nauczyłam się kontroli dystansu i dostosowania reakcji do sytuacji ale to był moment trwogi.
Ogólnie, od zawsze mam dystans do obcych psów i unikam ich. Wolę koty.
Pluszak jest słodki, boski i kochany. Wprowadzając go do domu, miałam na uwadze bezpieczeństwo i komfort Dzieci, łatwość "obsługi". Zależy mi żeby i on był szczęśliwy. Nawet teraz drzemie obok (musi być "podłączony" do mnie chociaż na milimetr :)) i gdy wstane odpalić ekspres nie spusci mnie z oczu. To bywa męczące...ciągłe potykanie się o niego.
Ps
Kiedy zostawiam go w domu (wyjazd chwilowy czy 3-4 h), nic nie je i nie pije a gdy otwieram drzwi drze się i obsikuje mnie z radości. Rozumiem raz czy drugi...ale za każdym razem? To jest straszne. Mój kot w tym czasie najadłby się, wyleżał na kanapie, wymył cielsko do perfekcji i nie histeryzował gdy spóźniam się godzinę czy dwie.
Tak już niestety będzie. To rasowy piesek. Przez wieki selekcjonowano geny, żeby osiągnąć wymarzony efekt wizualny, a przy okazji pewne cechy charakteru też się wyostrzyły, a wręcz skarykaturowały (edytor nie podkreślił tego słowa? czyli trafiłem). Chciałem kiedyś hodować Corgi. Dobry biznes, a ludzie na wsi nawet nie wiedzieliby, że to drogie i ekskluzywne rasowce, bo wyglądają jak pospolite kundle. Ale poczytałem o ich charakterze i zrezygnowałem z takich pomysłów. Za to przez 2 dni miałem terierkę walijską. Coś wspaniałego. Jeszcze 1 dzień i bym nie oddał, na szczęście dobry dom się szybko znalazł. Jakby ktoś szukał małej rasy z bardzo dobrym charakterem to takiego polecam
A ja zakumplowałem się kiedyś z Klintonem. Klinton to był buldog amerykański, który był na przechowaniu u właścicieli, u których z Szuroczką wynajmowaliśmy domek. Na przechowaniu pięcioletnim, bo taki wyrok dostał jego właściciel w Szwecji za kontrabandę dragów. Klintonem nikt się nie zajmował, bo każdy się go bał. Dopóki nie zakumplował się ze mną. Potem łaziliśmy na spacery, Klinton w ramach zabawy wyrywał i rozgryzał drzewka grubości mojego uda, ale reagował jak trzeba na każdy ruch. A jak się wydało, że go puszczam luzem za płotem to dostaliśmy oje*kę obaj, i on, i ja. (Klinton jak otworzył koparę to mogłem mu włożyć głowę do pyska). Zresztą wszystkie moje psy były zawsze pierwszorzędnie ułożone i wierne. W odróżnieniu od wszystkich moich kobiet.
A to dobra pointa. Widziałem kiedyś takie pokazy cyrkowe, że koty skakały prze obręcze i robiły różne sztuczki. Kolega mi wyjaśniał, że metody uczenia są tu dużo bardziej drastyczne. Coś wspomniał o morzeniu głodem, ale mu przerwałem, bo nie lubię takich historii. No to zaczął gadać o zabijaniu rodziców małego delfina w celu oswojenia tegoż i dostał na odlew tak lekko raczej. Wcale się nie obraził a barman powiedział potem, że sklepałem mu wargę. Tajemnicą poliszynela jest, ze największe sukcesy na polu ujarzmiania kobiet mają Arabowie. Pewnie stosują podobne metody jak treserzy kotów. A my nie Arabowie. Chyba nie ma co nad tym ubolewać
"Zresztą wszystkie moje psy były zawsze pierwszorzędnie ułożone i wierne. W odróżnieniu od wszystkich moich kobiet."
To już drugi raz dziś, gęba mi się śmieje. Wszyscy wiedzą, że Mężczyzna spotyka jedną kobietę, której pozwala się ułożyć i jest jej wierny (nie mam na myśli tylko fizycznie) :)
Ps
Wróciliśmy z kina. Dzieci umęczone. W drzwiach zamiast Piesiulka jakaś roztrzęsiona łajza, mokra od wody z miski, z łapami i pyskiem jak u szczura. Darło się Toto i szalało że aż serce może pęknąć.
To już drugi raz dziś, gęba mi się śmieje. Wszyscy wiedzą, że Mężczyzna spotyka jedną kobietę, której pozwala się ułożyć i jest jej wierny (nie mam na myśli tylko fizycznie) :)
Ps
Wróciliśmy z kina. Dzieci umęczone. W drzwiach zamiast Piesiulka jakaś roztrzęsiona łajza, mokra od wody z miski, z łapami i pyskiem jak u szczura. Darło się Toto i szalało że aż serce może pęknąć.
pewnie to tez sobie wyszukalas ale cos takiego m in pisza:
Lęk separacyjny może dotknąć psa każdej rasy.
Częściej jednak dotyczy ono psów ras mieszanych – około 50% czworonogów cierpiących na lęk separacyjny to kundelki.
Może się to wiązać z przeżyciami, na które były one narażone.
Często są to psy porzucane przez swoich właścicieli, przygarnięte ze schronisk, w przeszłości bite, doświadczone przez złych ludzi
Niestety, z tych powodów, również ich leczenie jest trudniejsze.
Drugą grupę psów bardziej narażonych na to zaburzenie są małe rasy psów.
Zazwyczaj są one bardziej przywiązane do swoich właścicieli, niejednokrotnie nieco rozpieszczone.
Traktowane bardziej jak domowa maskotka, bądź kolejne dziecko, niż najlepszy przyjaciel człowieka.
Lęk separacyjny może dotknąć psa każdej rasy.
Częściej jednak dotyczy ono psów ras mieszanych – około 50% czworonogów cierpiących na lęk separacyjny to kundelki.
Może się to wiązać z przeżyciami, na które były one narażone.
Często są to psy porzucane przez swoich właścicieli, przygarnięte ze schronisk, w przeszłości bite, doświadczone przez złych ludzi
Niestety, z tych powodów, również ich leczenie jest trudniejsze.
Drugą grupę psów bardziej narażonych na to zaburzenie są małe rasy psów.
Zazwyczaj są one bardziej przywiązane do swoich właścicieli, niejednokrotnie nieco rozpieszczone.
Traktowane bardziej jak domowa maskotka, bądź kolejne dziecko, niż najlepszy przyjaciel człowieka.
No bo to w ogóle jest tak, że te wieksze psy są normalniejsze i mądrzejsze. Może to kwestia większej puszki mózgowej. Tylko ilekroć próbuję stworzyć taką teorię to znajduję jakieś wyjątki. Myślę, że to jest tak że większe psy są bardziej zrównoważone niż małe, ale proporcjonalnie. czyli są wyjątki. Najinteligentniejsze są border colie, wszystko co większe trzyma pewien poziom, a w mniejszych są chlubne wyjątki jak jack russel, wlesh corgi i inne. Ale generalnie jak ktoś się nie zna i chce dobrego przyjaciela to powinien celować w rozmiar od border colie wzwyż
nie czekaj az wyrosnie..
ja to zaluje, ze z moim malym nie poszlam do behawiorystek, kiedy tylko zauwazylam , ze jest cos nie tak ( calkiem calkowicie inaczej niz za szczeniaka bylo zduzym psem).
a potem bylo za pozno.Tylko do uspienia sie nadawal.
Tzn, nie chce powiedziec, ze tak samo bedzie u ciebie, ale wiem jedno. Jesli kiedys bede miala psa to w podskokach udam sie do behawiorysty, jesli cos mnie zaniepokoi.
ja to zaluje, ze z moim malym nie poszlam do behawiorystek, kiedy tylko zauwazylam , ze jest cos nie tak ( calkiem calkowicie inaczej niz za szczeniaka bylo zduzym psem).
a potem bylo za pozno.Tylko do uspienia sie nadawal.
Tzn, nie chce powiedziec, ze tak samo bedzie u ciebie, ale wiem jedno. Jesli kiedys bede miala psa to w podskokach udam sie do behawiorysty, jesli cos mnie zaniepokoi.
Nie strasz pani :) Ty to miałaś jakąś wybuchową mieszankę, a my tu gadamy o puszku kłębuszku od templariuszów z malty
https://www.youtube.com/watch?v=q8FfNQ_E0l0
https://www.youtube.com/watch?v=q8FfNQ_E0l0
pokazywalm juz to, ale chce raz jeszcze:
https://www.youtube.com/watch?v=JA8VJh0UJtg
https://www.youtube.com/watch?v=JA8VJh0UJtg
Różne dziwne rzeczy się zdarzyły na tym forum, wiec zapytam wprost. Czy ma ktoś może namiar do profesora Waldemara Tłokińskiego? Nie, nic z tych rzeczy, ze on bardzo ciepły człowiek. Kiedyś jechałem samochodem i w radiu gdańsk usłyszałem jego wiersz. Zaczynało się to od zdanie, że pies tak umiera jak człoiwek. Zostaje po nim miska i cośtam cośtam. Bardzo mnie poruszyła ta poezja. Szymborska ze swoim kotem w pustym mieszkaniu nie tyle że może się shcować, ale jest nieco mniej wzruszająca. Niestety ie moge tego wiersza nigdzie znaleźć. A bardzo chciałbym. No idę Belgom kibicować. #Tommyrobbinson #Alfiesarmy i te sprawy. No, nie przepadam za UK. Wolna wola. taka warszawska
Onegdaj, jak Gunelinde i Frantziska (moje rottwielerki) miały jakiś niecały rok, siedziałem sobie z nimi na tarasie czeskiej knajpy i popijałem piwo (pilsner urquell, tocene, svetly lezak). Akurat pora była obiadowa, więc trochę publiczności. Starsi obcykani i udają, że psów nie widzą. A dzieciaki wprost przeciwnie, wszystkie się pchają z łapami i czy mogą pogłaskać. Koniec końców dzieciaki głaskały za darmo, dorośli tez mogli pogłaskać ale musieli zapłacić 5 koron, a szef kuchni po kryjomu wynosił z zaplecza w kieszeni kiełbaski i je dokarmiał. Z punktu widzenia wychowawczego ten dzień był porażką.
No jak idiota napisał ustawę o psach agresywnych i wrzucił je do tego wora? To pasterskie psy, znane w czasach antycznego Rzymu. Owczarki niemieckie czy belgijskie nie podchodzą pod te paragrafy (i słusznie) a rottweilery podchodzą, bo jakiś idiota zobaczył molosowaty pysk i coś mu tam nie tak zatrybiło w głowie. Już mi się nawet nie chce sprawdzać, co za Szerlok był wtedy premierem.
A nie wiem, czemu się tak uniosłem. Przypomniało mi się po prostu, jak nie mogłem uwierzyć, co się tam u nich wyrabia w tym sejmie. Ja to jużaka kiedyś chciałem do stróżowania. To jest dopiero wyzwanie. A wcale żadnego glejtu na takie coś nie trzeba
A nie wiem, czemu się tak uniosłem. Przypomniało mi się po prostu, jak nie mogłem uwierzyć, co się tam u nich wyrabia w tym sejmie. Ja to jużaka kiedyś chciałem do stróżowania. To jest dopiero wyzwanie. A wcale żadnego glejtu na takie coś nie trzeba
A innym znowu razem wieczorową porową, listopad to był i pierwsze już mrozy, pojechałem po koszykówce do tesco kupić coś do picia. Na parkingu pusto i szlajała się po nim z łbem przy ziemi taka jedna bieda. Widać, że bezdomna. Wziąłem ją do auta i zawiozłem do siebie, nakarmiłem, zrobiłem kojo. Bieda dostała xywe Stefa i okazała się wielce przyjacielską i wesoła sunią. Mieszkałem podówczas na wsi i zwykle jak ktoś tam przychodził do gospodarstwa, to najpierw wchodził, a dopiero potem pukał w framugę otwartych drzwi. Raz jeden zastałem inkasenta na baczność pod tablicą ze Stefą przed nim, innym razem listonosz w popłochu salwował się ucieczką z ganku, na który nieopatrznie wszedł, bo Stefa też tam weszła z drugiej strony, od domu. No a potem to już nikt do mnie przychodził, a jak już to zatrzymywał się autem przed domem i trąbił. Ludzie jakoś tak mają w sobie atawistyczny lęk przed bulterierami.
Stefa została, ale nie na długo. Okazało się, że miała padaczkę i to zapewne był powód, dla którego ktoś ją porzucił. Kilka razy musiałem ją wyrywać z ataku, w sumie dość makabryczne. W Sylwestra przestraszyła się fajerek w pobliskiej wsi, znalazła dziurę w płocie i zwiała. Tropiłem ją rano po śladach w śniegu, ktoś tam widział samotnego psa mordercę, ale jej już nie znalazłem.
@BMtF:
Kurcze.. masz pecha do suk z padaczką :(
Nie mam pojęcia, jaka jest skala procentowa w ogólnej populacji, ale nie jest to chyba zbyt często spotykana choroba.
Z drugiej strony słyszałem, że relatywnie do populacji psów jako całości, jest nadreprezentowana wśród psów rasowych (genetyka, chów wsobny). Nie wiem, ile w tym prawdy. Poza wyłupiastym maszkaronem w dzieciństwie (ratlerek) miałem do czynienia głównie z mixtami*;)
---
* to tak cichutko, żeby suka nie słyszała. Już dawno ją przekonałem, że jest owczarkiem kaszubskim ;D
Kurcze.. masz pecha do suk z padaczką :(
Nie mam pojęcia, jaka jest skala procentowa w ogólnej populacji, ale nie jest to chyba zbyt często spotykana choroba.
Z drugiej strony słyszałem, że relatywnie do populacji psów jako całości, jest nadreprezentowana wśród psów rasowych (genetyka, chów wsobny). Nie wiem, ile w tym prawdy. Poza wyłupiastym maszkaronem w dzieciństwie (ratlerek) miałem do czynienia głównie z mixtami*;)
---
* to tak cichutko, żeby suka nie słyszała. Już dawno ją przekonałem, że jest owczarkiem kaszubskim ;D
W sumie nie znam przypadku, żeby owczarek kaszubski miał padaczkę. To faktycznie doświadcza tych genetycznie dobieranych. Kiedyś spotkałem się z teorią, że zbyt bliskie pokrewieństwo powoduje nasilanie przypadków padaczki u psów, co w dobie hodowli dla rasy i kasy może korelować ze wzrostem zachorowań. Nie zagłębiałem się nigdy w ten temat, raczej interesowało mnie jak pomóc psu, niźli skąd choroba.
A po śmieszności - będąc dobrze zapowiadającym się młodzianem miałem wilczycę (znalazłem ja na cmentarzu i przygarnąłem). Wabiła się Dina. Podówczas byłem namiętnym grzybiarzem i większość wolnego czasu spędzałem w lesie. Nauczyłem Dinę niuchać grzybnię prawdziwków. To był jedyny pies, którego znałem czy o którym słyszałem, który tropił z powodzeniem owocniki borowika szlachetnego. Tylko tego, na inne nie zwracał uwagi.
A po śmieszności - będąc dobrze zapowiadającym się młodzianem miałem wilczycę (znalazłem ja na cmentarzu i przygarnąłem). Wabiła się Dina. Podówczas byłem namiętnym grzybiarzem i większość wolnego czasu spędzałem w lesie. Nauczyłem Dinę niuchać grzybnię prawdziwków. To był jedyny pies, którego znałem czy o którym słyszałem, który tropił z powodzeniem owocniki borowika szlachetnego. Tylko tego, na inne nie zwracał uwagi.
Bardzo ponure tu są wątki. Ponure albo głupie. Musiałem 7 stron przelecieć zanim znalazłem coś, gdzie można na upartego się podczepić. Zanim nie rozkręciła się jeszcze faza nr 2 czyli wmówienie tym biedakom, co już dawno nie myślą samodzielnie, że najistotniejsza jest teraz walka z pomnikami pod wziętym z rzyci pretekstem, to jeszcze 16 października można se spokojnie refleksje różne poczynić. Np. taką, że ta uowiecka kopytek coś nie ma
A w ogóle to tak
A w ogóle to tak
ten pierwszy to pies..widac
a ten drugi to wiedzmin?
he he
a tak odnosnie psow to
piesa mnei zdradzila onego momentu i musze powiedziec ,ze az sie poplakalam
gdyz zaburzył mi cos w co swięcie wierzyłam
wierzyłam,ze to jest jedyny samiec.....
ech zycie
....
capucino dorwało sikorke na balkonie
wymiętoliło ja od tyłu
udało mi sie rozewrzec pyska i ptasio wypadł
niestety szarak był szybszy od moich łap
i wytarmosił ptice od przodu
rozwarłam i tę paszkęke
ptica była tak zmietolona i pior naokolo wiele
biłam sie z myslami--lepiej było ja zostawic na pozarcie do konca
a tu zonk
troche posiedziała w klatce ..uspokoila sie ..piorka poukladała i poleciala:)
a ten drugi to wiedzmin?
he he
a tak odnosnie psow to
piesa mnei zdradzila onego momentu i musze powiedziec ,ze az sie poplakalam
gdyz zaburzył mi cos w co swięcie wierzyłam
wierzyłam,ze to jest jedyny samiec.....
ech zycie
....
capucino dorwało sikorke na balkonie
wymiętoliło ja od tyłu
udało mi sie rozewrzec pyska i ptasio wypadł
niestety szarak był szybszy od moich łap
i wytarmosił ptice od przodu
rozwarłam i tę paszkęke
ptica była tak zmietolona i pior naokolo wiele
biłam sie z myslami--lepiej było ja zostawic na pozarcie do konca
a tu zonk
troche posiedziała w klatce ..uspokoila sie ..piorka poukladała i poleciala:)