Widok
92 lata od powstania radia w Gdańsku
Opinie do artykułu: 92 lata od powstania radia w Gdańsku.
Artykuł na temat: Historia Wolnego Miasta Gdańska
Dokładnie 92 lata temu, 20 września 1926 r. w Gdańsku zainaugurowała działalność pierwsza rozgłośnia radiowa. Z tej okazji przypominamy wciąż mało znaną kartę z dziejów gdańskiej radiofonii - pisze dr Jan Daniluk, dyrektor Muzeum Uniwersytetu Gdańskiego.
Poniedziałek, 20 września 1926 r. Punktualnie o godz. 20:10 w radioodbiornikach rozbrzmiał głos Otto Normanna, dyrektora artystycznego gdańskiej rozgłośni, który przywitał słuchaczy. Tego wieczora, poza utworami muzyki klasycznej ...
Artykuł na temat: Historia Wolnego Miasta Gdańska
Dokładnie 92 lata temu, 20 września 1926 r. w Gdańsku zainaugurowała działalność pierwsza rozgłośnia radiowa. Z tej okazji przypominamy wciąż mało znaną kartę z dziejów gdańskiej radiofonii - pisze dr Jan Daniluk, dyrektor Muzeum Uniwersytetu Gdańskiego.
Poniedziałek, 20 września 1926 r. Punktualnie o godz. 20:10 w radioodbiornikach rozbrzmiał głos Otto Normanna, dyrektora artystycznego gdańskiej rozgłośni, który przywitał słuchaczy. Tego wieczora, poza utworami muzyki klasycznej ...
Jarek Janiszewski był dobry 30 lat temu w Radiu Arnet, Jacoń strasznie przynudzał, na siłę szukając gdyńskich wątków u ludzi bez związku z tym miastem, ale nie dziwię się, bo zrobił ponad 150 audycji, więc ciekawi rozmówcy się skończyli. Faktycznie szkoda Agnieszki Michajłow bo to najlepsza dziennikarka polityczna w Trójmieście. Obecne rozmowy z politykami w RG są albo infantylne ("o czym pan marzył w dzieciństwie") albo tak stronnicze, że się tego nie da słuchać. Duża strata
Pełna zgoda w temacie Agnieszki Michajłow
co do Jarka Janiszewskiego, 30 lat temu były po prostu inne czasy a Radio Arnet nie było do końca poważną stacją, raczej chodziło o toczenie beki i nieżle im to wychodziło, takie 120 Minut Złamanych Organów dzisiejsza cenzura zdjęła by w mig....Jarek Janiszewski obdarzony jest oryginalnym, wysublimowanym gustem muzycznym, jego sety są nie do podrobienia na naszym rynku medialnym, wielka szkoda tej audycji, przeszkadzała nawet wieczorową porą...Nie do końca zgodzę się z Tobą w temacie Piotra Jaconia, faktem jest, że ciekawi ludzie związani z Gdynią szybko się skończyli i szukał póżniej rozmówców na siłę, ale jak mało kto jednoczył Gdańsk z Gdynią, słowa wypowiedziane przez niego na antenie TVN24 w końcówce meczu Lechia-Barcelona: ,, tego wieczoru wszyscy jesteśmy Lechistami” przeszły do historii, za taki tekst z ust gdynianina , którym od małego wpaja się antygdańskość pełny szacun dla Pana Piotra, dlatego choćby szkoda tej audycji, bo łączyła i spajała nasze miasta....
Tak mi się skojarzyło...
Najlepsze radio w regionie i ten klimat z II poł lat 90-ch... Poranne SB w wydaniu Tadka M. Dalej w ciągu dnia Olszówa, później popołudniowe SB to Kanty i Jawor. Gunia M. i Benia L. w tematyce polityczno-samorządowej. I Piotrozol chwilę przed transferem do Zetki. Bracia Mariusz i Włodek - mistrzowie sportu, a przy nich nieodżałowany śp. Jacek... wcw z Wiśnią i Leśnym, czasami też z Daczko. Borys na drogówce, Rafał na ekonomii. I cały serwis, w jednym malutkim pokoju :-) Długo by wszystkich wymieniać. Oblegany przez większość balkon w pałacyku przy Grunwaldzkiej 18 i niezapomniany klimat rozmów z gośćmi z tzw. gołębnika. Publicyści z Jackiem, Leszkiem, Gosią, Hanką i śp. Dominikiem. Wszyscy realizatorzy z Krysią na czele. Te łączenia "po kablu" z radiową Trójką i wszystkie urocze wpadki antenowe. To były fajne i niezapomniane czasy. I niezapomniane radio sprzed ponad 20-tu lat...
"Studio nagraniowe"? Myślę, że bardziej pasuje "studio emisyjne"
Pierwsze magnetofony dopiero powstawały, a audycje były nadawane na żywo. Tak samo i z muzyką.
Nie spodziewałbym się, aby ówczesna gdańska rozgłośnia posiadała jakikolwiek sprzęt do realizacji nagrań. A jeśli się mylę, to mam nadzieję, że ktoś mnie poprawi, uświadomi.
Nie spodziewałbym się, aby ówczesna gdańska rozgłośnia posiadała jakikolwiek sprzęt do realizacji nagrań. A jeśli się mylę, to mam nadzieję, że ktoś mnie poprawi, uświadomi.
Świetny artykuł ,rozszerzający wiedzę o tym temacie !!!
Również w tym samym roku 1926 (17 lutego) uruchomiono w Gdańsku (Konradshammer) - rejon obecnego skrzyżowania ulic Pomorskiej i Chłopskiej nadajnik bezprzewodowy umożliwiający przesyłanie telegramów na maksymalną odległość 2500 km (moc 4,5 KW). Urządzenie to służyło również komunikacji lotniczej do nadawania meldunków pogodowych , oraz warunków startu i lądowania. Miało moc 500 W ,oraz zasięg do 500 km.
Pisz ze zrozumieniem. "Historia" nie może "należeć" do Gdańska :)
Poza tym Gdańsk przez 700 lat nie "należał: do Polski, choćby dlatego, że z nią ł walczył - Batory nigdy go nie zdobył, inni królowie Polscy widzieli w nim głównie wroga (słusznie i niesłusznie). Mało kto tu mówił po polsku, a same myślenie w kategoriach narodowych to też pomysł raczej nowy mając na uwadze te 700 lat,
Co Ty opowiadasz?
Piszesz o wyrwanym z historii Batorym i o wrogim traktowaniu Gdańska przez polskich króli, co nigdy przecież nie miało miejsca, poza być może czasami władzy sprawowanej w Koronie przez Stefana Batorego. Gdańsk przez te 700 lat czuł się przynależny do Korony Polskiej, swój własny dobrobyt i przywileje wypracował przez wieki właśnie dzięki wierności Koronie. Dla przykładu zawsze był przeciwny narzuconej jarzmem władzy krzyżackiej w mieście (były trzy powstania krwawo stłumione przez Krzyżaków), w wojnie 13-letniej opowiedział się przeciwko Krzyżakom po stronie Korony i Kazimierza Jagielończyka, tak jak we wcześniejszych czasach po stronie Jagiełły podczas Bitwy pod Grunwaldem i późniejszym oblężeniu Malborka, jednak wcześniej Jagiełło wypiął się na Gdańsk, co Krzyżacy krwawo odpłacili samemu miastu, natomiast po sukcesie wojny 13-letniej i pokoju w Toruniu w 1466 roku Kazimierz Jagiellończyk triumfalnie wjechał do miasta nadając mu w dowód tej wierności szereg przywilejów, jakich nie miał nawet królewski Kraków, w tym własną królewską koronę do herbu miasta, co oglądamy do dzisiaj. Za czasów późniejszych Jana Kazimierza i potopu szwedzkiego był wyspą w zalewie szwedzkim w kraju, dzielnie broniącą się przed Szwedami (podobnie jak Zamość), był miastem pozostającym wiernym królowi polskiemu, co powinno stanowić identyczny kult i aspekt heroiczny, i mityczny, jak obrona Częstochowy, tyle że w Gdańsku nie było sanktuarium, dlatego mitologię całą przejęła Częstochowa. To Gdańska flotylla rozbiła w pył na morzu szwedzką blokadę portu w tym czasie. Jan Kazimierz, po przegonieniu Szwedów nadał kolejne przywileje miastu i używał w stosunku do niego nazwy "perły w Koronie Rzeczypospolitej". Gdańsk płacił duże podatki do budżetu Korony dzięki spławianiu Wisłą do Gdańska zboża, drewna, surowców i wyrobów z całej Polski, na tym sam też się niesamowicie bogacił. Wszędzie w mieście można spotkać w różnych miejscach miasta, jak i przebiegu dziejów Gdańska, heraldykę miejską kutą na bramach, kamienicach, pomnikach czy fontannach, która ukazuje swoją przynależność miasta do Rzeczypospolitej (Godło Rzeczypospolitej), czego najlepszym i chyba najpiękniejszym przykładem są kute w kamieniu herby Prus Królewskich, Rzeczypospolitej i Gdańska w Bramie Wyżynnej, głównej wjazdowej bramie do miasta, gdzie właśnie herby Prus Królewskich i Gdańska kłaniają się najważniejszemu herbowi Korony Polskiej. Jeśli piszesz o czasach Batorego, to nie tylko w Gdańsku mówiono w innych językach, sam król pochodzący z Węgier ni to w ząb rozumiał i mówił po polsku, do tego nie był kandydatem miasta w wyborach selekcyjnych do tronu, bo miasto miało innego, swojego kandydata do Korony, natomiast jak już stał się królem, to zamierzał Gdańsk pozbawić wszelkich nadanych mu wcześniej przywilejów i zwyczajnie dobrać się do jego bogactwa, wypracowanego przez wieki wcześniej. Nic dziwnego, że rajcy miejscy podjęli taką, a nie inną decyzję, że będą bronić swoich praw i w imię słuszności i dla zachowanie dóbr poczynionych w imię wierności nawet samej Koronie, a nie samemu królowi to podejmowali, i tak pojmowali - świetnie o tym pisze chociażby Pan Januszajtis w swojej książce "Z uśmiechem przez Gdańsk". Mi osobiście nasuwają się czasy współczesne i obecna opcja polityczna u władzy, której Gdańsk i Pomorze nie udzieliło i raczej nie udzieli poparcia w wyborach, w imię praw i wierności dobra tego kraju, a nie samej władzy - przebitka identyczna można powiedzieć. Władza obecna za to lubi się odgrywać na Pomorzu i Gdańsku, przykładowo zamrożone środki, które były zabezpieczone już w budżecie zostawionym przez poprzedników, na budowę Trasy Kaszubskiej, kwestia dofinansowania mostu w Sobieszewie i jeszcze parę innych kwestii by się znalazło, natomiast do wszelkich bogactw tej ziemii (kapitału) i wpływów (np. łączenie Lotosu z Orlenem) chętnie się dobiera. Inne czasy, ale intencje króla/władzy analogiczne.
Jeśli piszesz, że w Gdańsku mało kto mówił po polsku, to się w dużym stopniu zgadza, jednak trzeba mieć świadomość, że w całej ówczesnej Polsce było wiele miast, gdzie mówiono w różnych językach i nie wszędzie po polsku – I Rzeczypospolita była wielokulturowa. Poza tym z czego to w przypadku samego Gdańska wynikało warto by zadać pytanie? Wynikało to z kultury po krzyżackiej w mieście i nieudolności polskiego króla Zygmunta Starego, który w sytuacji hołdu pruskiego w 1525 roku zamiast wchłonąć wszystkie ziemie do Korony, ustanowić administrację królewską na tych terenach i ustanowić urzędowy język polski i łacinę, zlikwidować przywileje arystokracji pruskiej i jej status na tych ziemiach podzielił Prusy na Książece, zachowując tam status quo do niedawna braci zakonnej, która stała się nagle świecka oraz ich majątki i wpływy, i na Królewskie, gdzie w pewnym zakresie w taki sposób to zmienił. Zygmunt Stary słuchał się niestety Watykanu i był bardzo wyrozumiały dla niedawnego jeszcze, śmiertelnego wroga Korony, tworząc z niego raptem wasala, a który później przy jej upadku stał się zaborcą tejże Korony. Gdyby król zrobił wtedy co trzeba, dziś być może nie byłoby żadnego Kaliningradu, a też wcześniejszych Prus Wschodnich, tylko byłby Królewiec i od wieków wszędzie tam mówiono by po polsku. Właśnie te Prusy miały pretensje do Gdańska za to, że nie chciało się angażować w późniejszej historii w postanowienia stanów pruskich, gdyż miasto było wierne Koronie, a nie ich wichrzycielowi. Do tego nawet podczas późniejszego, pierwszego rozbioru Polski Gdańsk się przeciwstawił zaborowi i stanowił podobnie jak podczas potopu szwedzkiego wyspę wierną Rzeczypospolitej na terenach już wokół pruskich (swego czasu był na łamach portalu ciekawy artykuł na ten temat). Natomiast podczas kolejnego, II rozbioru stanął ponownie zbrojnie przeciwko Prusom i zbrojnie miasto zostało zajęte. Co ciekawe, wszystko to działo się w sytuacji, kiedy w Gdańsku mówiono głównie w języku niemieckim i flamandzkim oraz posługiwano się łaciną. Ci podobno niemieckojęzyczni mieszczanie czuli się obywatelami Korony, a nie Księstw niemieckich, czy Prus. Wszędzie to udowadniali kutymi w kamieniu herbami Korony i nawiązywaniami do przynależności do Korony. Dodatkowo można powiedzieć znowu przetwarzając tamte czasy na grunt współczesny, że Gdańsk od czasu powrotu do Korony po 1466 roku był taką UE w pigułce, przyciągając swoimi możliwościami bogacenia się i rozwoju wiele znamienitych rodów z całej Europy do miasta, przywilejami gwarantującymi dużą autonomię, a jednocześnie wiążącymi miasto silnie z Koroną. Nie powinno więc dziwić to, że w mieście mówiono w wielu językach, zupełnie jak dzisiaj, gdzie w atrakcyjnym turystycznie i egzystencjalnie, europejskim mieście słychać na ulicy różne języki Świata.
Jeśli piszemy o zmianie mentalności i narodowości miasta to mówimy o wieku XIX, reformach szkolnych i administracyjnych Bismarcka, ograniczeniach w osiedlaniu się w mieście, mówieniu po polsku, w edukacji i prawach własnych, itd. (można powiedzieć, że Bismarck wykonał doskonałą robotę, której nie wykonał dużo wcześniej Zygmunt Stary), czyli powolnej utracie świadomości polskiej mieszkańców tego miasta, a wszystko to spowodowane i możliwe było wyłącznie rozbiorami i niebytem polskiego Państwa przez 123 lata. Tutaj następuje germanizacja miasta, następują zmiany pokoleniowe i wszystko to, co niektórym dzisiaj się kojarzy, kiedy myślą i mówią o Gdańsku: jako byłym niemieckim mieście…
Jeśli piszesz, że w Gdańsku mało kto mówił po polsku, to się w dużym stopniu zgadza, jednak trzeba mieć świadomość, że w całej ówczesnej Polsce było wiele miast, gdzie mówiono w różnych językach i nie wszędzie po polsku – I Rzeczypospolita była wielokulturowa. Poza tym z czego to w przypadku samego Gdańska wynikało warto by zadać pytanie? Wynikało to z kultury po krzyżackiej w mieście i nieudolności polskiego króla Zygmunta Starego, który w sytuacji hołdu pruskiego w 1525 roku zamiast wchłonąć wszystkie ziemie do Korony, ustanowić administrację królewską na tych terenach i ustanowić urzędowy język polski i łacinę, zlikwidować przywileje arystokracji pruskiej i jej status na tych ziemiach podzielił Prusy na Książece, zachowując tam status quo do niedawna braci zakonnej, która stała się nagle świecka oraz ich majątki i wpływy, i na Królewskie, gdzie w pewnym zakresie w taki sposób to zmienił. Zygmunt Stary słuchał się niestety Watykanu i był bardzo wyrozumiały dla niedawnego jeszcze, śmiertelnego wroga Korony, tworząc z niego raptem wasala, a który później przy jej upadku stał się zaborcą tejże Korony. Gdyby król zrobił wtedy co trzeba, dziś być może nie byłoby żadnego Kaliningradu, a też wcześniejszych Prus Wschodnich, tylko byłby Królewiec i od wieków wszędzie tam mówiono by po polsku. Właśnie te Prusy miały pretensje do Gdańska za to, że nie chciało się angażować w późniejszej historii w postanowienia stanów pruskich, gdyż miasto było wierne Koronie, a nie ich wichrzycielowi. Do tego nawet podczas późniejszego, pierwszego rozbioru Polski Gdańsk się przeciwstawił zaborowi i stanowił podobnie jak podczas potopu szwedzkiego wyspę wierną Rzeczypospolitej na terenach już wokół pruskich (swego czasu był na łamach portalu ciekawy artykuł na ten temat). Natomiast podczas kolejnego, II rozbioru stanął ponownie zbrojnie przeciwko Prusom i zbrojnie miasto zostało zajęte. Co ciekawe, wszystko to działo się w sytuacji, kiedy w Gdańsku mówiono głównie w języku niemieckim i flamandzkim oraz posługiwano się łaciną. Ci podobno niemieckojęzyczni mieszczanie czuli się obywatelami Korony, a nie Księstw niemieckich, czy Prus. Wszędzie to udowadniali kutymi w kamieniu herbami Korony i nawiązywaniami do przynależności do Korony. Dodatkowo można powiedzieć znowu przetwarzając tamte czasy na grunt współczesny, że Gdańsk od czasu powrotu do Korony po 1466 roku był taką UE w pigułce, przyciągając swoimi możliwościami bogacenia się i rozwoju wiele znamienitych rodów z całej Europy do miasta, przywilejami gwarantującymi dużą autonomię, a jednocześnie wiążącymi miasto silnie z Koroną. Nie powinno więc dziwić to, że w mieście mówiono w wielu językach, zupełnie jak dzisiaj, gdzie w atrakcyjnym turystycznie i egzystencjalnie, europejskim mieście słychać na ulicy różne języki Świata.
Jeśli piszemy o zmianie mentalności i narodowości miasta to mówimy o wieku XIX, reformach szkolnych i administracyjnych Bismarcka, ograniczeniach w osiedlaniu się w mieście, mówieniu po polsku, w edukacji i prawach własnych, itd. (można powiedzieć, że Bismarck wykonał doskonałą robotę, której nie wykonał dużo wcześniej Zygmunt Stary), czyli powolnej utracie świadomości polskiej mieszkańców tego miasta, a wszystko to spowodowane i możliwe było wyłącznie rozbiorami i niebytem polskiego Państwa przez 123 lata. Tutaj następuje germanizacja miasta, następują zmiany pokoleniowe i wszystko to, co niektórym dzisiaj się kojarzy, kiedy myślą i mówią o Gdańsku: jako byłym niemieckim mieście…
Nie potrzeba wiele czasu...
by napisać na kompie komentarz dwiema rękoma na klawiaturze, natomiast wiele osób, tak jak Ty, nie czyta w ogóle dłuższych tekstów niż 3 linijki, bo to wymaga zbyt wiele wysiłku i skupienia, a dodatkowo trzeba by wymagać jeszcze zrozumienia tego, co się czyta, co jest już dosyć skomplikowane dla współczesnego pokolenia. Wystarczy spojrzeć na statystyki ile osób czyta obecnie książki i staje się jasne, że czytanie może sprawiać ból.
Pokazuje to zacofanie technologiczne Gdańska zasiedlonego przez Niemców
Kilka lat wcześniej pewien polski nauczyciel wiejski już prowadził próby przekazywania sygnału telewizyjnego w okolicach Krakowa oraz opracował technologię kolorowej fotografii od wykonania zdjęcia po odbitki. Pomysł skopiowały niemiecki firmy które stały się dzięki temu potęgą.
poczytajcie o Janu Szczepaniku.
W tamtych czasach niemieckie parowozy były synonimem tandety a niemiecka radiofonia była daleko w tyle za polską.
Należy tu zaznaczyć że w wielu miejscach w których mieszkali Niemcy stopień rozwoju technicznego był znacznie niższy nawet w dużych ośrodkach niż na podkrakowskich wsiach.
Wszystko się zmieniło gdy niemieckie wojska plądrowały cały nasz kraj.
poczytajcie o Janu Szczepaniku.
W tamtych czasach niemieckie parowozy były synonimem tandety a niemiecka radiofonia była daleko w tyle za polską.
Należy tu zaznaczyć że w wielu miejscach w których mieszkali Niemcy stopień rozwoju technicznego był znacznie niższy nawet w dużych ośrodkach niż na podkrakowskich wsiach.
Wszystko się zmieniło gdy niemieckie wojska plądrowały cały nasz kraj.
Artykuł ukazujący historię rozgłośni, zdjęcia super. Na tym koniec. Było sobie dobre radio regionalne. Tak było bo teraz to tuba obecnej władzy. A kroplą która przelała tę czarę było oszustwo w kwestii nieprzyznania nagrody filmowi kler. że nie wspomnę o red. Jaconiu któremu nie pozwolono wyemitować auducji o Grzegorzu Miecugowie. Redaktorzy tendencyjnie prowadzący rozmowy. Jednym zdaniem było dobre radio....