Jeszcze jeden tekst z Wyborczej, z mojej okolicy. W ogóle jest to jedna z typowych okolic pegierowskich, obok powiedzmy okolic Koszalina, czyli terenów Leppera.
Nie wchodzę w politykę....
rozwiń
Jeszcze jeden tekst z Wyborczej, z mojej okolicy. W ogóle jest to jedna z typowych okolic pegierowskich, obok powiedzmy okolic Koszalina, czyli terenów Leppera.
Nie wchodzę w politykę. Mam wrażenie, że PGR-owcy szukają kogokolwiek, kto poprawi ich sytuację. Ale sam po wielu latach dopiero stwierdziłem, że praktycznie to R ich zmaltretowali, może kierowani naśladowaniem modelu z A. Czyli jestem ich wrogiem właściwie.
Wyobrażam sobie jakiegoś działacza, który faktycznie bada dokładnie ich sytuację, organizuje z nimi spotkania, coś jak Obama w Chicago. Czyni z nich jakąś siłę w krajowej polityce. Walczy, by mieli większe równouprawnienie.
zobacz wątek