Widok
Sama mam psy i nie jestem w stanie pojąć zachowania ludzi: co to za problem zebrać kupę do woreczka? Mam obok siebie pustą działkę, którą mieszkańcy okolicznych ulic wykorzystują jako toaletę dla swoich psów. Jest zima i w tym momencie grozi mi co najwyżej wdepnięcie w kupę, ale latem to miejsce zamieni się w wylęgarnię much! Zbieram kupy po moich psach na ulicy, ogródek sprzątam przynajmniej raz dziennie, pryskam śmietniki preparatami owadobójczymi a to i tak na nic. Dlaczego te osoby nie pozwalają swoim psom załatwiać się pod własnym płotem, tylko zadają sobie trud przyprowadzenia ich na sąsiednią ulicę, żeby narobiły koło domu sąsiadowi? Kocham zwierzęta, ale naprawdę przestaję dziwić się irytacji ludzi, którzy skarżą się na zachowanie psiarzy.
Absolutnie nie próbuję nikogo tłumaczyć czy usprawiedliwiać (sam z moim psem nie pójdę na spacer bez woreczków w kieszeni) ale proszę nie zrzucać wszystkiego na psiarzy, najgorszy syf na pustych działkach robią najbliżsi sąsiedzi wynosząc na nie skoszoną trawę, gałęzie i wielkogabarytowe śmieci: przy Bajecznej leży w krzakach cała muszla klozetowa z dolnopłukiem. Pies tego nie przytargał...
najśmieszniejsze jest to, że wszystkim się wydaje, że po pustych działkach można chodzić, jeździć, śmiecić, sr**...
Ile to razy musiałem wypraszać ze swojego terenu. Zaraz mi tu pociśniecie, żebym się ogrodził. A kto wam powiedział, że to teren do sr*nia psami? W tej wsi nie ma ani 1 m2 który byłby niczyj.
Także pozdrawiam.
Ile to razy musiałem wypraszać ze swojego terenu. Zaraz mi tu pociśniecie, żebym się ogrodził. A kto wam powiedział, że to teren do sr*nia psami? W tej wsi nie ma ani 1 m2 który byłby niczyj.
Także pozdrawiam.