Odpowiadasz na:

Tutaj już przesadzasz z kreacją. Zniknięcie matki zawsze będzie wiązało się z pytaniem dziecka: gdzie jest matka? Dla nastolatka tłumaczenie "musiałem wybierać między tobą, a matką" nie jest... rozwiń

Tutaj już przesadzasz z kreacją. Zniknięcie matki zawsze będzie wiązało się z pytaniem dziecka: gdzie jest matka? Dla nastolatka tłumaczenie "musiałem wybierać między tobą, a matką" nie jest wiarygodne i miarodajne; szczególnie gdy ma 15-20 lat i jest zbuntowany (co jest normą). Życie z alkoholiczką nie wygląda wedle Twojego wyobrażenia, gdyż nie znasz realiów. Piszesz "waszych awantur", gdybyś czytała uważnie, to wiedziałabyś, że nie wchodzę w dialog, doprowadzając do awantur, unikam tego w maksymalnie możliwy sposób.
Idąc dalej, moim dylematem jest w jaki sposób wyjść z impasu, aby zachować szczęśliwe dzieciństwo mojego synka, a jego matce umożliwić bycie matką i człowiekiem, bez "staczania jej" na dno, co sugerujesz.
Teoretyzując, to smrodu moczu i wymiocin nie czułby, gdyż je sprzątam. Zaproszenie kogokolwiek do domu nie wiążę się z niebezpieczeństwem dla zaproszonych, gdyż mylisz lumpa spod budki z piwem (obraz alkoholika) z alkoholikiem faktycznym. Ulegasz stereotypom. Alkoholizm jest chorobą, a jak każda choroba wymaga leczenia. Istotą rzeczy jest, że nawet mimo moich negatywnych odczuć w stosunku do matki mojego synka, to pozostaje ona dalej nieszczęśliwym człowiekiem, matką mojego synka i kimś, kogo darzyłem dawno temu uczuciem. Rozumiem, że dla Ciebie "spuszczenie kogoś w kiblu" jest czynnością prostą i zrobiłabyś to bez zastanowienia, ale akurat ja mam większe od Ciebie pokłady empatii i nie potrafię i nawet nie chcę, wyrzucać tej kobiety z domu, bo do tego by się to sprowadziło.
Napisałem na forum o moralnym, etycznym i życiowym dylemacie, gdzie kończy się granica dobra dziecka (o ile się kończy) i czy poświęcenie się w takiej sytuacji ma sens.
Odpowiadając na Twoje hipotetyczne pytania (w skrócie) - do dzisiaj wykluczyłem sytuacje, które by miały negatywny wpływ na codzienność życia mojego synka. Zapewniam, że jestem i byłbym w stanie w dalszym czasie również o to zadbać. Nie zmienia to jednak mojego osobistego status quo.
Tak, czytam co piszę, a piszę uważnie, nie ferując ex cathedra wyroków, szafując ludzkim życiem, jak pustą puszką po coli, szanując resztki godności nawet takiej osoby, jak matka mojego synka. Zatem zastanów się w sumie sama nad sobą, czy tak skrajne pomysły i sugestie dobrze o Tobie świadczą, bo być może kiedyś przyjdzie moment (czego Tobie nie życzę, rzecz jasna), że ktoś z Twoich bliskich znajdzie się w takiej sytuacji, w której Ty będziesz miała podobny dylemat. I co zrobisz? Udusisz go poduszką, czy wyrzucisz na bruk? A może to Ty się staniesz dla kogoś bliskiego ciężarem i miast otrzymać dozę empatii, otrzymasz dozę czegoś odwrotne, szczególnie gdy będziesz stara i nikomu już niepotrzebna.
Podsumowując, czym skorupka za młody nasiąknie, tym na starość trąci, zatem źle to świadczy o Tobie, jaki masz stosunek do bliźniego.

zobacz wątek
6 lat temu
~Tato

Odpowiedź

Autor

Ogłoszenie
Polityka prywatności
do góry