Widok
Tutaj nikt nie piszę o tych sprawach oczywiste ,ale to mi na myśl przeszło gdy na weselniku przeczytałam jak moja znajoma cała w skowronkach przygotowuje się do ślubu ,nie będę pisać nicku bo raczej nie wolno mi ,ale po 7 latach od tego co pisała wówczas szczęśliwa przyszła panna młoda .Teraz jest od 2 jest po rozwodzie ,a druga również znajoma też tutaj pisała ,już nie jest tak mocno zakochana w swoim jeszcze mężu .
Ogólnie to nie ślub jest powodem rozstań. Pracuje między innymi z przyszłymi parami młodymi i widzę w jaki sposób się do siebie odnoszą. Niektórzy są skazani na porażkę zanim staną na ślubnym kobiercu. Częścią ludzi kieruje strach przed samotnością, innymi presja otoczenia czy zegar biologiczny. Po prostu zmieniły się trochę czasy w stosunku do 'kiedyś' i dużo łatwiej jest zdecydować się na rozwód. W dużej mierze zależy to od kobiet, które mają już na tyle równe prawa co mężczyźni, że są w stanie poradzić sobie bez nich jak i nie są piętnowane za rozpad małżeństwa.
Aczkolwiek częstym powodem rozwodów jest również to, że ciężko jest nam samym dostrzec własne błędy, łatwiej jest obwiniać drugą stronę. Trzeba sporo dać od siebie jeżeli chcemy coś otrzymać.
Aczkolwiek częstym powodem rozwodów jest również to, że ciężko jest nam samym dostrzec własne błędy, łatwiej jest obwiniać drugą stronę. Trzeba sporo dać od siebie jeżeli chcemy coś otrzymać.
Ja z kolei zauważyłam inną prawidłowość- im wesele z większą "pompą", tym szybszy rozwód ;-) Oczywiście, nie jest to żelazną regułą, ale dziwnym trafem sprawdza się wśród moich znajomych obojga płci. Być może dlatego, że bardziej byli zakochani w samej ceremonii zamążpójścia, daleko mniej przejmując się tym, czy aby na pewno są zakochane w Panu Młodym / Pani Młodej ;-)
Też tak może być. Chociaż tu bym się doszukiwała jeszcze jednego powodu. Jak para młoda jest faktycznie młoda to z reguły nie mają dużych zapasów finansowych i wesele z pompą fundują rodzice. Często też co za tym idzie, za bardzo się wtrącają. Mimo wszystko mit teściowej zołzy nie wziął się z pustki :D
Też racja ;-) Na szczęście nie wpisuję się z moim Mężem w powyższy schemat, bo:
- ślub braliśmy będąc oboje po 30-tce, po kilkunastoletniej znajomości
- byliśmy niezależni finansowo
-zrobiliśmy kameralną uroczystość wyłącznie dla najbliższej Rodziny, za którą sami zapłaciliśmy ( stać nas było na "pompę", ale nie cierpimy takich imprez i nie było to dla nas sensem tego dnia, lecz sam moment ślubu w kościele, gdy staliśmy się mężem i żoną)
- mamy fantastycznych ( naprawdę nie przesadzam) Teściów :D
Aż boję się zapeszyć, ale póki co jest wspaniale. Oboje sporo przeżyliśmy przed ślubem i dopiero przy moim obecnym Mężu czuję, że to TEN, więc żadna ze mnie była Panna MŁODA, ale warto było czekać :)
- ślub braliśmy będąc oboje po 30-tce, po kilkunastoletniej znajomości
- byliśmy niezależni finansowo
-zrobiliśmy kameralną uroczystość wyłącznie dla najbliższej Rodziny, za którą sami zapłaciliśmy ( stać nas było na "pompę", ale nie cierpimy takich imprez i nie było to dla nas sensem tego dnia, lecz sam moment ślubu w kościele, gdy staliśmy się mężem i żoną)
- mamy fantastycznych ( naprawdę nie przesadzam) Teściów :D
Aż boję się zapeszyć, ale póki co jest wspaniale. Oboje sporo przeżyliśmy przed ślubem i dopiero przy moim obecnym Mężu czuję, że to TEN, więc żadna ze mnie była Panna MŁODA, ale warto było czekać :)
Agrafka to ja ci odpowiem. Zaglądam na to forum dość długo. Po weselu przeniosłam się, jak większość na rodzinę. No i tam jest wysyp takich wątków rozwodowo-problematycznych. W moim otoczeniu też różnie bywa.W mojej pracy np. to strasznie dużo babek po rozwodach.
One też kiedyś myślały,że ich małżeństwa są super. Ja oczywiście tak myślę o swoim ale czasem, jak się np. mocno pokłócimy to się zastanawiam, co by było jakbyśmy kiedyś posunęli się za daleko, nie umieli się porozumieć.Życie tak się plecie, czasem my sami głupio swoje związki rozwalamy.Tu nigdy też nie jest wina jednej osoby.
One też kiedyś myślały,że ich małżeństwa są super. Ja oczywiście tak myślę o swoim ale czasem, jak się np. mocno pokłócimy to się zastanawiam, co by było jakbyśmy kiedyś posunęli się za daleko, nie umieli się porozumieć.Życie tak się plecie, czasem my sami głupio swoje związki rozwalamy.Tu nigdy też nie jest wina jednej osoby.