Widok
Cywilizacja śmierci się rozpełza
I oto mamy niespodziankę.
Cały świat jest świadkiem tragedii na miarę co najmniej Antygony. Tam chodziło tylko o pogrzeb, tu sprawa jest znacznie poważniejsz, tu chodzi o życie, o życie dwuletniego chorego dziecka walczą jego rodzice i włączyła się do niej światowa opinia publiczna, w tym wielu Polaków, włącznie z politykami.
Jak Państwo mogą sobie obliczyć, od epoki Antygony minęło oto 2500 lat a poziom barbarzyństwa jakby nie zmalał lecz wzrósł. Co innego jednak barbarzyństwo naturalne, z którego człowiek stara się wydobyć, a co innego ten typ barbarzyństwa, który jest objawem regresu cywilizacyjnego i zapaści.
Od wielu lat piszę, najpierw o kryzysie, a teraz już o rozpadzie systemu demoliberalnego i własnie możemy obserwować, jak system ten wkroczył w fazę drgawek przedśmiertelnych, zagrażających wszystkim w nim żyjącym. Kazdy system jednak się z czegoś sklada, najpierw z zestawu reguł, w tym wypadku z szeregu wadliwych reguł niszczących społeczne relacje, ale przede wszystkim składa się z ludzi, a ci mają wybór. Jednak ludzie są różni - jedni uczestniczą w nim z konieczności i są raczej jego ofiarami, drudzy pełnią w nim funkcje zarządzające system podtrzymujące.
No i brytyjscy funkcjonariusze systemu uznali, że to oni mają prawo decydować o ludzkim prawie do życia, a prawa rodziców do opieki nad własnym dzieckiem się nie liczą. No i mamy, wypisz, wymaluj, obraz ewolucji systemu demoliberalnego, który przekształcił się, zgodnie z ostrzeżeniami, w system totalitarny. Inaczej mówiąc, jak to określono wcześniej, mamy cywilizację śmierci.
Cały świat jest świadkiem tragedii na miarę co najmniej Antygony. Tam chodziło tylko o pogrzeb, tu sprawa jest znacznie poważniejsz, tu chodzi o życie, o życie dwuletniego chorego dziecka walczą jego rodzice i włączyła się do niej światowa opinia publiczna, w tym wielu Polaków, włącznie z politykami.
Jak Państwo mogą sobie obliczyć, od epoki Antygony minęło oto 2500 lat a poziom barbarzyństwa jakby nie zmalał lecz wzrósł. Co innego jednak barbarzyństwo naturalne, z którego człowiek stara się wydobyć, a co innego ten typ barbarzyństwa, który jest objawem regresu cywilizacyjnego i zapaści.
Od wielu lat piszę, najpierw o kryzysie, a teraz już o rozpadzie systemu demoliberalnego i własnie możemy obserwować, jak system ten wkroczył w fazę drgawek przedśmiertelnych, zagrażających wszystkim w nim żyjącym. Kazdy system jednak się z czegoś sklada, najpierw z zestawu reguł, w tym wypadku z szeregu wadliwych reguł niszczących społeczne relacje, ale przede wszystkim składa się z ludzi, a ci mają wybór. Jednak ludzie są różni - jedni uczestniczą w nim z konieczności i są raczej jego ofiarami, drudzy pełnią w nim funkcje zarządzające system podtrzymujące.
No i brytyjscy funkcjonariusze systemu uznali, że to oni mają prawo decydować o ludzkim prawie do życia, a prawa rodziców do opieki nad własnym dzieckiem się nie liczą. No i mamy, wypisz, wymaluj, obraz ewolucji systemu demoliberalnego, który przekształcił się, zgodnie z ostrzeżeniami, w system totalitarny. Inaczej mówiąc, jak to określono wcześniej, mamy cywilizację śmierci.
Demoliberalizm nawet ładnie brzmi, ale to jest stary dobry marksizm. Wszedł w kulturę i zmienił ludziom sposób myślenia. Sprytnie. Na całkowite zainfekowanie systemów politycznych marksiści nie mogą sobie jeszcze pozwolić, bo to wymaga posiadania aparatu terroru. Jeśli uda im się zlikwidować armie narodowe i zastąpić je armią europejską to system się domknie. Taka jest obecnie idea rozwoju UE, co zapisano w Białej Księdze. Jedyny wymienionym tam z nazwy programem dla Europy jest Manifest z Ventotene, czyli marksistowska utopia Altiero Spinellego. To jest plan rozłożony na najbliższe 8 lat, więc jest szansa na wytłumaczenie tego ludziom i odejście od tych złych pomysłów. UK na przykład właśnie UE opuszcza, ale jak widać na polu kulturowym jest już dość znacznie zaorane. Współczesny marksizm z pewnych względów, po wyparciu fundamentów chrześcijańskich, musi mieć możliwość zabijania "nieproduktywnych" ludzi takich jak ten mały chłopiec oraz wsadzania do więzienia każdego, kto stwierdzi, że Conchita Wurst czy kryminalista o pseud. Rafala to nie są kobiety tylko mężczyźni za kobiety przebrani. To są zupełnie oczywiste konsekwencje przyjęcia chorego systemu.
raven
Nie myl pojęć. Demoliberalizm to jest system organizacji ustrojowej, marksizm to jest jedna z ideologii w tym systemie. A to dwa różne porządki bytów. System demoliberalny to system relacji społeczny, ideologia to tylko zespół idei.
Ale to nie oznacza, że jakikolwiek system jest pozbawiony załóżeń ideowych, każdy system musi na nich się pierać. Jeśli chodzi o demoliberalizm to opiera się na zabsolutyzowanym pojęciu wolności, ale jak wiadomo nie ma kija o jednym końcu. Koncepcja marksizmu nie jest nam w tym przypadku potrzebna, jest zbędna z uwagi na realne założenia. Maarsizm można tu potraktować jako ewną metaforę, ale nie w znaczeniu konkretnym, bo marksizm oryginalny to system kolektywistyczny. W języku potocznym mozna sobie tego pojęcia używać dość dowolnie, ale nie w porządnej analizie.
Nie myl pojęć. Demoliberalizm to jest system organizacji ustrojowej, marksizm to jest jedna z ideologii w tym systemie. A to dwa różne porządki bytów. System demoliberalny to system relacji społeczny, ideologia to tylko zespół idei.
Ale to nie oznacza, że jakikolwiek system jest pozbawiony załóżeń ideowych, każdy system musi na nich się pierać. Jeśli chodzi o demoliberalizm to opiera się na zabsolutyzowanym pojęciu wolności, ale jak wiadomo nie ma kija o jednym końcu. Koncepcja marksizmu nie jest nam w tym przypadku potrzebna, jest zbędna z uwagi na realne założenia. Maarsizm można tu potraktować jako ewną metaforę, ale nie w znaczeniu konkretnym, bo marksizm oryginalny to system kolektywistyczny. W języku potocznym mozna sobie tego pojęcia używać dość dowolnie, ale nie w porządnej analizie.
Kiedy pokolenie '68 samo się przyznaje do fascynacji filozofią Karola Marksa. Ta filozofia została skompromitowana za żelazną kurtyną i w wielu krajach świata, gdzie do władzy dorwali się zaczytani w Manifeście Komunistycznym dyktatorzy. Najwyraźniej było to widać w Kambodży. Tam Pol Pot próbował te idee wprowadzać punkt po punkcie. Skończyło się wymordowaniem 1/3 narodu. W Europie Zachodniej marksiści zabrali się za rewolucję kulturową oraz za tzw. marsz przez instytucje. Przeniknęli do rozmaitych organów decyzyjnych i obecnie czują się dość silni. Ogólnie chodzi im o wprowadzenie totalitarnego superpaństwa pod pretekstem walki o równość i wyzwalania uciskanych. Przy czym za uciskanych robią ci, których można łatwo przedstawić propagandowo jako gnębionych i szykanowanych. Czy to będą kobiety, czy geje, czy ciemiężone przez rodziców dzieci, to bez znaczenia.
Chodzi o budowę systemu, który jest wbrew ludzkiej naturze. Mówiąc obrazowo nasza natura jest taka, ze pierwsze słowo, które wypowiadamy to "mama", a drugie "moje". Nie należy tego brać dosłownie, pewien mechanizm chcę pokazać. Więzy rodzinne i własność to jest natura ludzka. A także przymioty, z którymi się rodzimy jak płeć, monogamiczne serce domagające się wyłączności na miłość ze strony współmałżonka itd. Jeśli system totalitarny chce złamać ludzka naturę, to siłą rzeczy musi stać się zamordystyczny i stosować aparat terroru. Może też wspomagać się niszczeniem psychiki dzieci, żeby odpowiednio formować ludzi.
I to są, tak pokrótce, powody, dla których państwo Evans nagle zorientowali się, że ich dziecko należy nie do nich i nie do siebie, lecz do machiny państwowej. Tu mamy do czynienia z siłowym rozwalaniem więzi rodzicielskich. Gdzie indziej będziemy odnotowywać penalizację homofobii, która jest stety lub niestety naturalnym odruchem przeciętnego człowieka, jeszcze gdzie indziej jakiś młody marksista zażąda ukarania policjanta, który w raporcie wpisze rafalali płeć męską. I tak dalej i tak dalej. Jest jescze czas zmienić to w sposób demokatyczny. Zdaje się że Węgrzy dość skutecznie pogonili marksistów i jest to stan dość trwały. Ale jak już powstanie jedna silna armia i jedna silna europejska policja, to będzie za późno
Chodzi o budowę systemu, który jest wbrew ludzkiej naturze. Mówiąc obrazowo nasza natura jest taka, ze pierwsze słowo, które wypowiadamy to "mama", a drugie "moje". Nie należy tego brać dosłownie, pewien mechanizm chcę pokazać. Więzy rodzinne i własność to jest natura ludzka. A także przymioty, z którymi się rodzimy jak płeć, monogamiczne serce domagające się wyłączności na miłość ze strony współmałżonka itd. Jeśli system totalitarny chce złamać ludzka naturę, to siłą rzeczy musi stać się zamordystyczny i stosować aparat terroru. Może też wspomagać się niszczeniem psychiki dzieci, żeby odpowiednio formować ludzi.
I to są, tak pokrótce, powody, dla których państwo Evans nagle zorientowali się, że ich dziecko należy nie do nich i nie do siebie, lecz do machiny państwowej. Tu mamy do czynienia z siłowym rozwalaniem więzi rodzicielskich. Gdzie indziej będziemy odnotowywać penalizację homofobii, która jest stety lub niestety naturalnym odruchem przeciętnego człowieka, jeszcze gdzie indziej jakiś młody marksista zażąda ukarania policjanta, który w raporcie wpisze rafalali płeć męską. I tak dalej i tak dalej. Jest jescze czas zmienić to w sposób demokatyczny. Zdaje się że Węgrzy dość skutecznie pogonili marksistów i jest to stan dość trwały. Ale jak już powstanie jedna silna armia i jedna silna europejska policja, to będzie za późno
Prawie każdy ma wśród rodziny i znajomych przypadek, kiedy lekarze oznajmili rychły zgon albo dożywotnie poruszanie się na wózku i to się zupełnie nie sprawdziło. Ci brytyjscy zeznali pod przysięgą, że dziecko odłączone od aparatury umrze po kilku minutach. Nic takiego się nie stało, więc rodzice mają prawo domagać się zmiany szpitala. Zwłaszcza że Brytyjczycy nie potrafią zdiagnozować choroby.
Miałem kiedyś taką misję. Pijak rzucił małym kotem o ścianę i kot stracił wzrok i zaczął się kręcić w kółko. Dostałem kasę od fundacji i pojechałem tą włoską puszką do Warszawy do najlepszego okulisty i neurologa. Okulista stwierdził, że oczy są idealne, a neurolog potwierdził ciężkie uszkodzenie mózgu i przepisał tabletki na jego stymulację. Kot jadł, przytulał się, mruczał, widać było że nie cierpi. Tylko że w domu okazało się, że robi pod siebie i nie korzysta z kuwety. To nic. I tak znalazły się fanatyczki, które zadeklarowały, ze przygarną ślepego kota, co zafajda im mieszkanie. Ale to nie koniec problemów. Kot zaczął regularnie gorączkować i lekarz z Gdyni stwierdził, że ma też rozwaloną termoregulację i system odpornościowy. To powiedziałem, żeby go uśpił. Jeszcze zadzwoniłem do najrozsądniejszej pani z fundacji, żeby się na to zgodziła zanim fanatyczki rozpoczną lament i za swoje ciężko zarobione pieniądze zaczną wynajdywać kliniki w Stanach lub Szwajcarii. No i uśpili biednego kota. Trudno. Zmierzam do tego, że nikt przy zdrowych zmysłach nie wpadłby mimo wszystko na to, żeby tego zwierzaka zamknąć w klatce, przestać dawać mu wodę i jedzenie i czekać aż sobie zdechnie, bo i tak nic z niego nie będzie. A w Anglii był taki moment. Jak się chłopak nie udusił, to nie dawajmy mu pić aż umrze.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to z reguły chodzi o kasę. Niezdiagnozowana choroba jest prawdopodobnie wynikiem błędu lekarskiego. Gdyby włoskie konsylium to wykryło, to szpital mógłby pójść z torbami. W grę może wchodzić też pycha brytyjskich lekarzy. "A co będzie jak oni zdiagnozują, kiedy my nie potrafiliśmy?" Myślę, ze w Polsce lekarze powiedzieliby rodzicom: "my jesteśmy bezsilni ale jest taka pani Ewa Błaszczyk, co ma klinikę w której działy się różne cuda. Jak chcecie to do niej zadzwońcie". W każdym razie: oddajesz dziecko do szpitala - automatycznie jesteś pozbawiony praw rodzicielskich. Dobrze wiedzieć.
Miałem kiedyś taką misję. Pijak rzucił małym kotem o ścianę i kot stracił wzrok i zaczął się kręcić w kółko. Dostałem kasę od fundacji i pojechałem tą włoską puszką do Warszawy do najlepszego okulisty i neurologa. Okulista stwierdził, że oczy są idealne, a neurolog potwierdził ciężkie uszkodzenie mózgu i przepisał tabletki na jego stymulację. Kot jadł, przytulał się, mruczał, widać było że nie cierpi. Tylko że w domu okazało się, że robi pod siebie i nie korzysta z kuwety. To nic. I tak znalazły się fanatyczki, które zadeklarowały, ze przygarną ślepego kota, co zafajda im mieszkanie. Ale to nie koniec problemów. Kot zaczął regularnie gorączkować i lekarz z Gdyni stwierdził, że ma też rozwaloną termoregulację i system odpornościowy. To powiedziałem, żeby go uśpił. Jeszcze zadzwoniłem do najrozsądniejszej pani z fundacji, żeby się na to zgodziła zanim fanatyczki rozpoczną lament i za swoje ciężko zarobione pieniądze zaczną wynajdywać kliniki w Stanach lub Szwajcarii. No i uśpili biednego kota. Trudno. Zmierzam do tego, że nikt przy zdrowych zmysłach nie wpadłby mimo wszystko na to, żeby tego zwierzaka zamknąć w klatce, przestać dawać mu wodę i jedzenie i czekać aż sobie zdechnie, bo i tak nic z niego nie będzie. A w Anglii był taki moment. Jak się chłopak nie udusił, to nie dawajmy mu pić aż umrze.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to z reguły chodzi o kasę. Niezdiagnozowana choroba jest prawdopodobnie wynikiem błędu lekarskiego. Gdyby włoskie konsylium to wykryło, to szpital mógłby pójść z torbami. W grę może wchodzić też pycha brytyjskich lekarzy. "A co będzie jak oni zdiagnozują, kiedy my nie potrafiliśmy?" Myślę, ze w Polsce lekarze powiedzieliby rodzicom: "my jesteśmy bezsilni ale jest taka pani Ewa Błaszczyk, co ma klinikę w której działy się różne cuda. Jak chcecie to do niej zadzwońcie". W każdym razie: oddajesz dziecko do szpitala - automatycznie jesteś pozbawiony praw rodzicielskich. Dobrze wiedzieć.
"...Brytyjscy lekarze i sąd stwierdzili, że w najlepszym interesie chłopca będzie odłączenie go od aparatury podtrzymującej życie.....
.....Jednakże ku zdziwieniu personelu Alder Hey chłopiec nie umarł. Wybudził się ze śpiączki, zaczął samodzielnie oddychać. Reagował również na bodźce z otoczenia......" - jak dla mnie to oni niechcący go uratowali ?!
.....Jednakże ku zdziwieniu personelu Alder Hey chłopiec nie umarł. Wybudził się ze śpiączki, zaczął samodzielnie oddychać. Reagował również na bodźce z otoczenia......" - jak dla mnie to oni niechcący go uratowali ?!
> jakiś młody marksista zażąda ukarania policjanta, który w raporcie wpisze rafalali płeć męską
Na szczęście, system PESEL przewiduje wyłącznie dwie płcie. Policjant nie musi się zabawiać w lekarza (czy wręcz w genetyka), bo płeć Rafałka jest oznaczona urzędowo i żaden młody marksista nie ma prawa się przyczepiać do psa, który umie odróżnić cyfry parzyste od nieparzystych ;)
Na szczęście, system PESEL przewiduje wyłącznie dwie płcie. Policjant nie musi się zabawiać w lekarza (czy wręcz w genetyka), bo płeć Rafałka jest oznaczona urzędowo i żaden młody marksista nie ma prawa się przyczepiać do psa, który umie odróżnić cyfry parzyste od nieparzystych ;)
raven
Nie ważne co ludzie mówią, ważne co robią.
Natura ludzka wywodzi się z wystawienia każdej jednostki na interakcje międzyosobowe we wspólnocie, za którymi kryją się fundamentalne relacje społeczne, takie jak prawda, miłość i wolność. I to te relacje ukszttałtowały naturę ludzką, kodując ją poprzez selekcję doboru naturalnego w genomie i kształując każdą ludzką jednostkę poprzez socjalizację. Rozwój umysłowy naczelnych odbywał się dzięki rywalizacji w grupie, rozwój ludzi dodał do tego i zmienił proporcje przez wspólpracę. A współpraca wymaga przestrzegania wymogów wymienionych relacji.
Nie ważne co ludzie mówią, ważne co robią.
Natura ludzka wywodzi się z wystawienia każdej jednostki na interakcje międzyosobowe we wspólnocie, za którymi kryją się fundamentalne relacje społeczne, takie jak prawda, miłość i wolność. I to te relacje ukszttałtowały naturę ludzką, kodując ją poprzez selekcję doboru naturalnego w genomie i kształując każdą ludzką jednostkę poprzez socjalizację. Rozwój umysłowy naczelnych odbywał się dzięki rywalizacji w grupie, rozwój ludzi dodał do tego i zmienił proporcje przez wspólpracę. A współpraca wymaga przestrzegania wymogów wymienionych relacji.
Każdego to czeka. A komentować można wszystko, tylko nie zawsze od razu. "My mamy Prawo, a według Prawa powinien umrzeć".
https://www.youtube.com/watch?v=x_DQNINhIzo
https://www.youtube.com/watch?v=x_DQNINhIzo
Lukrecja & raven
Ja to skomentuję w sposób tradycyjny, bo nic nowego już nie muszę wymyślać, jako że historia się powtarza. Takie rzeczy są mozliwe na Zachodzie, bo tam działa zasada gotowania żaby na wolnym ogniu i żaba z garnka nie wyskoczy. Ludzie tak się przyzwyczili do swojego trybu życia, i dali się spętać systemowi, każdy w swoim osobnym kokonie, że nie są w stanie się zmienić.
Ja to skomentuję w sposób tradycyjny, bo nic nowego już nie muszę wymyślać, jako że historia się powtarza. Takie rzeczy są mozliwe na Zachodzie, bo tam działa zasada gotowania żaby na wolnym ogniu i żaba z garnka nie wyskoczy. Ludzie tak się przyzwyczili do swojego trybu życia, i dali się spętać systemowi, każdy w swoim osobnym kokonie, że nie są w stanie się zmienić.
Tu jest włoski oryginał:
http://ricerca.repubblica.it/repubblica/archivio/repubblica/2000/06/03/mio-figlio-fatto-pezzi-nell-ospedale-di.html?refresh_ce
Jak ktoś chce, to niech sobie przetłumaczy na nasze. Ja znalazłem tłumaczenie na wolnemedia.net i głowy nie daję, że jest wierne. Nie mogę dać linka z wolnych mediów, bo oni łączą tą sprawę z 1992 roku ze sprawą Alfiego. Czyli mieszają fakty ze swoją opinią. A ja staram się oddzielać fakty od opinii. Zostawiam fakty, a opinię sami se wyróbcie
„Zobaczyłam jego narządy rozdzielone do trzech pojemników: serce, mózg, wątrobę i nerki. Mojego syna Marcelego rozebrano na części. Dowiedziałam się o tym w 8 lat po fakcie. Miał 20 dni, kiedy umarł w trakcie operacji w Alder Hey Hospital w Liverpoolu”. Tracy Lowthian straciła syna w roku 1992. Jedynie kilka miesięcy temu dowiedziała się, że jego ciało zostało całkowicie wypatroszone. Został pocięty na kawałki w celu badań naukowych, lub kto wie po co jeszcze. (…)
Tracy opowiada: „Marcello był moim trzecim synem. Urodził się 21 sierpnia 1992 roku. Mieszkałam razem z moim mężem Włochem w Modenie, we Włoszech, jednakże na okres porodu wróciłam do rodziców, do Liverpoolu.
Dziesięć dni później okazało się, że dziecko ma trudności z oddychaniem. Doradzono mi by skonsultować się ze szpitalem Alder Hey, który miał być najlepszym. W wieku 20 dni mojego syna poddano operacji serca; to było 10 września. Umarł w trakcie zabiegu. Zarządzono sekcję, do tego nie potrzebowali mojej zgody. Jednakże w zaświadczeniu post mortem, które ujrzałam dopiero teraz, nic nie było napisane o tym, co zrobili później. A do tego trzeba było mojego pozwolenia. Marcello został wypatroszony całkowicie. Serce, mózg, wątroba, nerki, żołądek, jelita… i chyba także język są przechowywane w piwnicach szpitala. Nie ma jego narządów płciowych, zniknęły.
Wszystko zaczęło się w roku 1999, kiedy w telewizji usłyszałam o śledztwie, jakie prowadzono w stosunku do szpitala pediatrycznego w Bristolu. Zadzwoniłam więc do Alder Hey, ponieważ chciałam wiedzieć, czy ja również należałam do rodziców dzieci rozebranych na części. Odpowiedziano mi „poszukamy”. Po dwóch dniach oddzwoniono: „Niestety, serce pani syna znajduje się w szpitalu”. Poprosiłam o rozmowę z lekarzami, którzy zoperowali mojego syna. Powiedzieli mi, że o niczym nie wiedzą. Po kilku dniach, zadzwoniono do mnie: „Znaleźliśmy także mózg pani syna. Przykro nam”. I takie coś odbywało się przez kilka dni. Posiadali wszystko, co należało do Marcelego: wątrobę, nerki, żołądek, jelita…
Wróciłam więc do szpitala i poprosiłam o możliwość zobaczenia wszystkich narządów Marcelego. Nie chcieli tego zrobić, ale w końcu musieli ustąpić. Przyniesiono 3 białe pojemniki: żaden narząd nie był cały, były w kawałkach. Zapytałam: gdzie są prace naukowe, które powstały dzięki mojemu synowi, chcę je zobaczyć. Odpowiedziano mi: „My nie mamy niczego”.
23 grudnia 1999 roku przyjechał z Włoch mój mąż. Otworzyliśmy grób Marcelego, nie mogąc otworzyć trumny umieściliśmy jego narządy na pokrywie. Mój mąż zawsze twierdził, że było coś dziwnego w śmierci naszego syna.
W marcu poprosiłam szpital o dokładną listę pobranych narządów. Na liście były także narządy płciowe, których ja jednakże nie widziałam w pojemnikach które pochowaliśmy. Powiedziano mi na to, że prawdopodobnie znajdują się w „kwadracikach z wosku”. Gdy poprosiłam o wyjaśnienie, stwierdzono, że zanim oddano mi narządy pobrano z nich niewielkie kawałki.
Po dwóch tygodniach poszłam do szpitala by zobaczyć „kwadraciki z wosku”. Opróżniono brązową torbę na stół. Znajdowały się w niej 24 kwadraciki o wielkości kostki domina. Były to kawałki mózgu, serca… Nie rozumiałam co to było, ale i oni też tego nie rozumieli. Odpowiedzieli mi: „Taka jest procedura, pewna część z pani syna musi zostać tutaj. W międzyczasie ponad tysiąc osób przyszło do szpitala by dopytać się o części ich dzieci. Dowiedzieliśmy się, że w Alder Hey Hospital pobierał narządy nie tylko holenderski patolog van Velzen, który odszedł stamtąd w roku 1995. Przed nim byli inni, a ten proceder trwa dalej. (…) W piwnicach szpitala znajdowały się języki i krtanie. Zwłoki dzieci były przywożone także z innych szpitali, po to by w Alder Hey zostały całkowicie wypatroszone. (…)”
http://ricerca.repubblica.it/repubblica/archivio/repubblica/2000/06/03/mio-figlio-fatto-pezzi-nell-ospedale-di.html?refresh_ce
Jak ktoś chce, to niech sobie przetłumaczy na nasze. Ja znalazłem tłumaczenie na wolnemedia.net i głowy nie daję, że jest wierne. Nie mogę dać linka z wolnych mediów, bo oni łączą tą sprawę z 1992 roku ze sprawą Alfiego. Czyli mieszają fakty ze swoją opinią. A ja staram się oddzielać fakty od opinii. Zostawiam fakty, a opinię sami se wyróbcie
„Zobaczyłam jego narządy rozdzielone do trzech pojemników: serce, mózg, wątrobę i nerki. Mojego syna Marcelego rozebrano na części. Dowiedziałam się o tym w 8 lat po fakcie. Miał 20 dni, kiedy umarł w trakcie operacji w Alder Hey Hospital w Liverpoolu”. Tracy Lowthian straciła syna w roku 1992. Jedynie kilka miesięcy temu dowiedziała się, że jego ciało zostało całkowicie wypatroszone. Został pocięty na kawałki w celu badań naukowych, lub kto wie po co jeszcze. (…)
Tracy opowiada: „Marcello był moim trzecim synem. Urodził się 21 sierpnia 1992 roku. Mieszkałam razem z moim mężem Włochem w Modenie, we Włoszech, jednakże na okres porodu wróciłam do rodziców, do Liverpoolu.
Dziesięć dni później okazało się, że dziecko ma trudności z oddychaniem. Doradzono mi by skonsultować się ze szpitalem Alder Hey, który miał być najlepszym. W wieku 20 dni mojego syna poddano operacji serca; to było 10 września. Umarł w trakcie zabiegu. Zarządzono sekcję, do tego nie potrzebowali mojej zgody. Jednakże w zaświadczeniu post mortem, które ujrzałam dopiero teraz, nic nie było napisane o tym, co zrobili później. A do tego trzeba było mojego pozwolenia. Marcello został wypatroszony całkowicie. Serce, mózg, wątroba, nerki, żołądek, jelita… i chyba także język są przechowywane w piwnicach szpitala. Nie ma jego narządów płciowych, zniknęły.
Wszystko zaczęło się w roku 1999, kiedy w telewizji usłyszałam o śledztwie, jakie prowadzono w stosunku do szpitala pediatrycznego w Bristolu. Zadzwoniłam więc do Alder Hey, ponieważ chciałam wiedzieć, czy ja również należałam do rodziców dzieci rozebranych na części. Odpowiedziano mi „poszukamy”. Po dwóch dniach oddzwoniono: „Niestety, serce pani syna znajduje się w szpitalu”. Poprosiłam o rozmowę z lekarzami, którzy zoperowali mojego syna. Powiedzieli mi, że o niczym nie wiedzą. Po kilku dniach, zadzwoniono do mnie: „Znaleźliśmy także mózg pani syna. Przykro nam”. I takie coś odbywało się przez kilka dni. Posiadali wszystko, co należało do Marcelego: wątrobę, nerki, żołądek, jelita…
Wróciłam więc do szpitala i poprosiłam o możliwość zobaczenia wszystkich narządów Marcelego. Nie chcieli tego zrobić, ale w końcu musieli ustąpić. Przyniesiono 3 białe pojemniki: żaden narząd nie był cały, były w kawałkach. Zapytałam: gdzie są prace naukowe, które powstały dzięki mojemu synowi, chcę je zobaczyć. Odpowiedziano mi: „My nie mamy niczego”.
23 grudnia 1999 roku przyjechał z Włoch mój mąż. Otworzyliśmy grób Marcelego, nie mogąc otworzyć trumny umieściliśmy jego narządy na pokrywie. Mój mąż zawsze twierdził, że było coś dziwnego w śmierci naszego syna.
W marcu poprosiłam szpital o dokładną listę pobranych narządów. Na liście były także narządy płciowe, których ja jednakże nie widziałam w pojemnikach które pochowaliśmy. Powiedziano mi na to, że prawdopodobnie znajdują się w „kwadracikach z wosku”. Gdy poprosiłam o wyjaśnienie, stwierdzono, że zanim oddano mi narządy pobrano z nich niewielkie kawałki.
Po dwóch tygodniach poszłam do szpitala by zobaczyć „kwadraciki z wosku”. Opróżniono brązową torbę na stół. Znajdowały się w niej 24 kwadraciki o wielkości kostki domina. Były to kawałki mózgu, serca… Nie rozumiałam co to było, ale i oni też tego nie rozumieli. Odpowiedzieli mi: „Taka jest procedura, pewna część z pani syna musi zostać tutaj. W międzyczasie ponad tysiąc osób przyszło do szpitala by dopytać się o części ich dzieci. Dowiedzieliśmy się, że w Alder Hey Hospital pobierał narządy nie tylko holenderski patolog van Velzen, który odszedł stamtąd w roku 1995. Przed nim byli inni, a ten proceder trwa dalej. (…) W piwnicach szpitala znajdowały się języki i krtanie. Zwłoki dzieci były przywożone także z innych szpitali, po to by w Alder Hey zostały całkowicie wypatroszone. (…)”
raven
Zadałeś sobie sporo trudu, żeby ujawnić te fakty.
Są dwie drogi dochodzenia do prawdy.
Pierwsza to badanie dużej liczby przypadków szczegółóowych, w oparciu o które wyciągamy ogólne wnioski i konstruujemy teorię. Druga droga polega na korzystaniu z już gotowych uogólnień/teorii i sprawdzanie paru nowych przypadków żeby zobaczyć czy pasują do teorii.
Pierwsza zwie się indukcją, druga dedukcją. Ja posługuję się raczej dedukcją w oparciu o badania naukowe, które są dostępne. Wychodzi mi z tego wyraźnie, że system demoliberalny przekształca się w totalitaryzm, na razie totalitaryzm miękki, ale wiadomo, że gorszy pieniądz...
Zadałeś sobie sporo trudu, żeby ujawnić te fakty.
Są dwie drogi dochodzenia do prawdy.
Pierwsza to badanie dużej liczby przypadków szczegółóowych, w oparciu o które wyciągamy ogólne wnioski i konstruujemy teorię. Druga droga polega na korzystaniu z już gotowych uogólnień/teorii i sprawdzanie paru nowych przypadków żeby zobaczyć czy pasują do teorii.
Pierwsza zwie się indukcją, druga dedukcją. Ja posługuję się raczej dedukcją w oparciu o badania naukowe, które są dostępne. Wychodzi mi z tego wyraźnie, że system demoliberalny przekształca się w totalitaryzm, na razie totalitaryzm miękki, ale wiadomo, że gorszy pieniądz...
O, przepraszam bardzo... Majówka pozwoliła oderwać się od trzody i łąk do skoszenia i bardzo proszę mi nie imputować, że bez tych zajęć, nie jestem dość szlachetny. Dawno mnie tu nie było, ale wdzięczny jestem losowi, że mądrzy ludzie tu nie wymarli i toczy się angażująca sumienia dyskusja.W tzw.demoliberaliźmie takie pojęcie jak sumienie to skamienielina.
A dla ravena i łowcy 100 lat za nie uleganie modom i za dowód, że nie wszystkim mózg jest zbędny.
A dla ravena i łowcy 100 lat za nie uleganie modom i za dowód, że nie wszystkim mózg jest zbędny.
Chłop
Dzięki za wsparcie moralne. Modom nie ulegam i wszystkim polecam. Ale, a propos mody - kiedyś w zamierzchłych czasach, zapuściłem długi włos , wąsy i brodę. Po kilkudziesięciu latach stopniowo długość włosów skracałem, ale nie do końca, wąsów i brody nie ruszając, lekko tylko je modelując. Zbulwersowany Junior pytał kiedy je wreszcie zgolę, a ja się tylko uśmiechalem i mówilem: poczekaj. Rok temu lub dwa, okazało się, że jestem jak najbardziej modny i Junior także zaczął zapuszczać sobie krotki zarost, z którym mu do twarzy. Mam tylko problem z jego krótko strzyżonymi, dla wygody oczywiście, za krótkimi jak na mój gust, włosami.
Dzięki za wsparcie moralne. Modom nie ulegam i wszystkim polecam. Ale, a propos mody - kiedyś w zamierzchłych czasach, zapuściłem długi włos , wąsy i brodę. Po kilkudziesięciu latach stopniowo długość włosów skracałem, ale nie do końca, wąsów i brody nie ruszając, lekko tylko je modelując. Zbulwersowany Junior pytał kiedy je wreszcie zgolę, a ja się tylko uśmiechalem i mówilem: poczekaj. Rok temu lub dwa, okazało się, że jestem jak najbardziej modny i Junior także zaczął zapuszczać sobie krotki zarost, z którym mu do twarzy. Mam tylko problem z jego krótko strzyżonymi, dla wygody oczywiście, za krótkimi jak na mój gust, włosami.
To my https://www.youtube.com/watch?v=mS5jTh7RkEE
Tymczasem wypełnię pita jak zawsze na ostatnią chwilę. Myślałem, żeby 1% dać na proliferów, ale nie chcę żeby wydawali to na plakaty z rozczłonkowanymi dziećmi. Albo obracamy się w kręgu cywilizacji łacińskiej, gdzie obowiązuje szacunek do ludzkich zwłok, albo jesteśmy jak dzieci we mgle. To dam Ewie Błaszczyk w nawiązaniu do niedawnych wydarzeń.
Tymczasem wypełnię pita jak zawsze na ostatnią chwilę. Myślałem, żeby 1% dać na proliferów, ale nie chcę żeby wydawali to na plakaty z rozczłonkowanymi dziećmi. Albo obracamy się w kręgu cywilizacji łacińskiej, gdzie obowiązuje szacunek do ludzkich zwłok, albo jesteśmy jak dzieci we mgle. To dam Ewie Błaszczyk w nawiązaniu do niedawnych wydarzeń.