Widok
Czy posylacie chore dzieci do przedszkola?
W tym tyg już 2 raz u nas w przedszkolu (wesoły delfinek) dzieci z gorączką czekały na rodzicow? Skąd pomysł żeby posylać tak chore dzieci? Raczej nie wierzę że rozchorowaly się z godziny na godzinę? Czy u was w przedszkolu też się to zdarza, lub wam? I nie mówię o lekkim Katarze czy kaszlu
niestety dzieci notorycznie zaziębione i z gęstym zielonym/żółtym katarem(czyli choroba wirusowa/bakteryjna). Na nic zdaje się upominanie rodziców, bo oni widzą tylko czubek własnego nosa, nie maja z kim zostawić chorego dziecka, bo muszą iść do pracy w związku z tym póki dziecko nie narzeka i daje rade się bawić prowadzą do przedszkola nie bacząc na inne dzieci. Bynajmniej u nas na morenie
Mnie raz zdarzyła się sytuacja, że rano zaprowadziłam zdrowe dziecko do przedszkola a po kilku godzinach telefon, że mała ma gorączkę. Generalnie nie prowadzę chorego dziecka do przedszkola i nie piszę tu o gorączce ale też katarze czy kaszlu. Wolę zatrzymać dwa dni w domu i sprawdzić czy coś się z tego nie rozwinie. A jeżeli chodzi o innych rodziców...ostatnio byłam świadkiem jak wychowawczyni prosiła żeby zatrzymać dziecko w domu bo ma ropny katar, męczy się i może zarazić innych a mama zapewniała, że to alergia. Z kolei innego dnia rano bardzo chłopiec płakał, że chce iść domarchce domu bo przecież jest chory i ma gorączkę i że syropek mu nie pomógł a mama stwierdziła, że on tak żartuje, pożegnała go i poszła.
No właśnie, w Wielkiej Brytanii, Szwecji, Islandii itd chore dzieci idą do przedszkola a rodzice do pracy. Po pół roku dziecko się uodparnia i regularnie, zdrowe uczęszcza do przedszkola. A w Polsce się nie da, bo sam Minister Edukacji głośno mówi że z katarem to już nie można iść do szkoły, przedszkola. A zaszczepiona kadra tylko wykorzystuje sytuacje aby brać pensje a dzieci garstka. Później dziwne że w Polsce dziecko całe przedszkole choruje i jest na lekach.
U nas w przedszkolu raz tatus przyprowadzil dziecko z gorączką ( najgorsze, ze Panie sie zgodzily), bo był Mikolaj a drugi raz inny tatus przyprowadzil dziecko z kropkami ospowymi ( tym razem oddelegowaly dziecko do domu)
Katar,kaszel w sumie to norma... ale fakt faktem, kaszel moze sie utrzymywac do miesiaca po chorobie a katar, nawet zielony moze byc alergiczny.... nie ma co uogólniać.
Katar,kaszel w sumie to norma... ale fakt faktem, kaszel moze sie utrzymywac do miesiaca po chorobie a katar, nawet zielony moze byc alergiczny.... nie ma co uogólniać.
Mnie na studiach medycznych uczono , że gęsta, śluzowata wydzielina koloru zielonego, żółtego ma podłoże bakteryjne lub wirusowe. Katar alergiczny jest wodnisty, przezroczysty, białawy ewentualnie z lekkim żółtym zabarwieniem.
PS> Poza tym jak dzieciak przychodzi przez tydzień z takim katarem a potem nagle jest odbierany z podwyższoną temperaturą to raczej nie jet to od kataru alergicznego czy też po terapi antybiotykowej.
PS> Poza tym jak dzieciak przychodzi przez tydzień z takim katarem a potem nagle jest odbierany z podwyższoną temperaturą to raczej nie jet to od kataru alergicznego czy też po terapi antybiotykowej.
Zdarzyło mi się być na wizycie u laryngologa i otoralyngologa z moim dziecięciem z powodu zółto-zielonego kataru ,który nie chciał przestać i lecieć tygodniami i zawsze dowadywałam się po zajrzeniu w nos ,że to katar o podłożu alergicznym,dziecię bez temperatury ,apetytem i energią równą czwórce dzieci .Posyłac czy nie posyłac do przedszkola w takiej sytuacji o to jest pytanie.Opinia pediatry posyłać na lekach przewalergicznych.
Nigdy nie posłałam dziecka do przedszkola z temperatuą czy złym samopoczuciem,telefonu też nigdy z przedszkola nie miałam żeby odebrać dziecko z powodu złego samopoczucia.Przypadki takie były u nas w grupie ale okazywało się ,że to choroby zakaźne jak ospa czy szkarlatyna i objawów żadnych dziecko rano nie miało,z doświadczenia wiem ,że to możliwe w przypadku dzieci.Czym innym jest świadome posyłanie dziecka do przedszkola np. na antybiotyku tu rodziców nie bronię.
Ja chorego dziecka nie posyłam , bo nawet z lekkim katarem się nie da. U nas przy każdej infekcji występuje zapchany nos i od razu mega kaszel. Przykro mi ze córka mało chodzi do przedszkola, bo dzieciaki chodzą-frekwencja spora, ale oczywiście dużo z katarem i czasami słychać kaszel -być może pochorobowy. Z lekkim katarem bym posyłała- bo to norma, (bo opiekę dla dziecka organizować co dwa tygodnie to jest bardzo ciężko).
Nie posyłam córy z chorobą, nawet małym katarkiem. Szkoda mi jej, żeby się męczyła. Tym bardziej że u nas katar= odrazu kaszel. Ale akurat jestem w uprzywilejowanej sytuacji, babcia i dziadek- nie pracujący i chętni do opieki nad wnuczka, a wnuczka lubiąca ich towarzystwo. Nie wiem co bym zrobiła na miejscu rodzica bez pomocy dziadków, gdyż moja córa 2-msc. temu miała angine ropną, żle dobrane antybiotyki spowodowały 10 dniową terapie antybiotykami+ zalecenie lekarza min. 2 tyg. w domu, w efekcie przytrzymałam ją 3 tyg., teraz od tygodnia córa znów w domu, ostre zapalenie płuc, znów antybiotyk i rekonwalescencja min. 2 tyg. tym razem zostanie cały miesiąc w domu, widzę że jest osłabiona, nie chce 3 choróbska z antybiotykami. Z jednej strony, bez pomocy babci, byłabym juz zapewne bez pracy przy tak dużej częstotliwości l4 i na tak długi czas. Niestety dziecko chorowite na się trafiło. Z drugiej strony, jestem wściekła na tych wszystkich rodziców co śiadomie posyłaja swoje dzieci z "katarkiem", bo takie maluchy jak moja córa, które łapią choroby z powietrza wręcz, zaraz są załatwione.
Drodzy rodzice! szanujmy się nawzajem, zdrowie naszych dzieci, a także nasze. Nie posyłajmy chorych dzieci do przedszkola, rzadko się zdarza nagła choroba m.in wysoka temperatura po przyprowadzeniu rzekomo "zdrowego" dziecka. Każdy zna swoje dziecko i doskonale widzi i słyszy czy kasze, leci katarek itp. Przymykanie oka na pewne sygnały to narażanie innych dzieci na niepotrzebne chorowanie. Ja poprosiłam Panią z przedszkola o bezwzględne przestrzeganie odsyłania chorych dzieci do domu, z czym absolutnie się zgadza. Problem tylko w tym, że nie każdy rodzic jest na tyle dojrzały i odpowiedzialny, aby to zrozumieć, na co panie nie mają wpływu. Większość z nas pracuje i każdy musi sam zapewnić opiekę swojemu dziecku, nie narażajmy dodatkowo innych rodziców na problemy z opieką. Pozdrawiam mamusie i tatusiów.
"A później od takich dzieci jak wasze moja córka się zaraża..."
Niestety zdecydowana większość dzieci, które "zarażają się z powietrza", to dzieci trzymane pod kloszem. Tak więc tylko do siebie możecie mieć pretensje, rodzice, a nie do innych dzieci. Odporne dziecko nie zarazi się od byle katarku u kolegi, dziecko nieodporne zarazi się od kaszlnięcia za oknem, a jeśli chodzi o choroby typu ospa i inne, to są zaraźliwe jeszcze przed pierwszymi objawami. Spaceruję z dzieckiem codziennie i zauważyłam już dawno, że gdy jest mróz, wiatr lub lekki deszczyk, to prawie w ogóle nie spotykam rodziców z wózkami lub starszymi dziećmi. Brak odporności nie bierze się znikąd.
Niestety zdecydowana większość dzieci, które "zarażają się z powietrza", to dzieci trzymane pod kloszem. Tak więc tylko do siebie możecie mieć pretensje, rodzice, a nie do innych dzieci. Odporne dziecko nie zarazi się od byle katarku u kolegi, dziecko nieodporne zarazi się od kaszlnięcia za oknem, a jeśli chodzi o choroby typu ospa i inne, to są zaraźliwe jeszcze przed pierwszymi objawami. Spaceruję z dzieckiem codziennie i zauważyłam już dawno, że gdy jest mróz, wiatr lub lekki deszczyk, to prawie w ogóle nie spotykam rodziców z wózkami lub starszymi dziećmi. Brak odporności nie bierze się znikąd.
Zgadzam sie z Hela. Faktycznie jest tak, ze gdy bardziej powieje, troche popada to dzieci na podwórku nie uświadczysz...
A jeśli chodzi o kaszel Czy katar to mysle podobnie jak większość, zeby nie posylac z gorączka, ale: katar np u nas jest zmienny w ciagu dnia i np po nocy jest zielonkawy, potem woda i gestnieje popołudniu, by wieczorem zniknąć. Na początku zatrzymalam w domu, ale potem okazało sue, że to alergia. Dochodzi po kilku dniach kaszel. Czasem typowo oskrzelowy. Dziecko w żłobku, ale co dwa-trzy dni przy takim kaszlu chodze na osluchanie, bo nigdy niewiadomo. I co? Alergia od ponad miesiąca.
Ten czas teraz to u większości to alergia, ale faktycznie w styczniu lutym to troche rodzice przesadzali z hartowaniem. I co z tego, ze praca? Jak nie szanujesz zdrowia swojego dziecka to jak maja Cie szanowac w pracy. Żeby bylo jasne - nie mam tu babć czy dziadka chętnych do pomocy, ale nie puscilabym dziecka, ktore sie meczy z katarem czy kaszlem do żłobka.
A poza tym goraczka u dziecka moze pojawic sie w ciagu kilkudziesięciu minut i nie ma tu co generalizowac.
A puenta jest taka, ze każda matka (większość) kocha swoje dziecko i nie da mu zrobic krzywdy;-)
A jeśli chodzi o kaszel Czy katar to mysle podobnie jak większość, zeby nie posylac z gorączka, ale: katar np u nas jest zmienny w ciagu dnia i np po nocy jest zielonkawy, potem woda i gestnieje popołudniu, by wieczorem zniknąć. Na początku zatrzymalam w domu, ale potem okazało sue, że to alergia. Dochodzi po kilku dniach kaszel. Czasem typowo oskrzelowy. Dziecko w żłobku, ale co dwa-trzy dni przy takim kaszlu chodze na osluchanie, bo nigdy niewiadomo. I co? Alergia od ponad miesiąca.
Ten czas teraz to u większości to alergia, ale faktycznie w styczniu lutym to troche rodzice przesadzali z hartowaniem. I co z tego, ze praca? Jak nie szanujesz zdrowia swojego dziecka to jak maja Cie szanowac w pracy. Żeby bylo jasne - nie mam tu babć czy dziadka chętnych do pomocy, ale nie puscilabym dziecka, ktore sie meczy z katarem czy kaszlem do żłobka.
A poza tym goraczka u dziecka moze pojawic sie w ciagu kilkudziesięciu minut i nie ma tu co generalizowac.
A puenta jest taka, ze każda matka (większość) kocha swoje dziecko i nie da mu zrobic krzywdy;-)
Zahartowane dziecko, czy nie, będzie i tak chorować w pierwszych latach przedszkola i szkoły.
Znam nawet dziewczynkę która na dworze nieomal mieszka o każdej porze roku. W tym roku poszła do przedszkola i chorowała już kilka razy.
To zjawisko dotyczy nowych osób w każdej grupie i w zamkniętych pomieszczeniach, nie tylko dzieci.
Na dobrą sprawę przy dostosowanej ostrożności należałoby praktycznie dziecka nie puszczać do przedszkola wcale. Z doświadczenia wiem że przedszkolak jest prawie całą jesień, zimę i wiosnę w trakcie, tuż po chorobie lub coś się wykluwa.
Znam nawet dziewczynkę która na dworze nieomal mieszka o każdej porze roku. W tym roku poszła do przedszkola i chorowała już kilka razy.
To zjawisko dotyczy nowych osób w każdej grupie i w zamkniętych pomieszczeniach, nie tylko dzieci.
Na dobrą sprawę przy dostosowanej ostrożności należałoby praktycznie dziecka nie puszczać do przedszkola wcale. Z doświadczenia wiem że przedszkolak jest prawie całą jesień, zimę i wiosnę w trakcie, tuż po chorobie lub coś się wykluwa.
Chorych dzieci, to znaczy z gorączką, wysypką, wymiotujących, zgłaszających, że coś je boli lub z wyraźnym tzw. "złym samopoczuciem" itp nie puszczam, natomiast z lekkim katarem lub od czasu do czasu pokasłujące, ale uśmiechniet i ogólnie dobrze się czujące posyłam jak najbardziej.
Dzieci niestety mają taką cechę, że łąpią infekcje częściej niż dorośli i to niestety jest w tym wieku właściwie norma. Nie da się tego za bardzo uniknąć, chyba, że się je całkowiecie odizoluje od grupy, no ale to wyklucza raczej uczęszczanie do przedszkola. Moje dzieci w pierwszym roku w złobku chorowały częściej, ja nie miałam wtedy pretensji ani do opiekunek, ani do innych rodziców. Teraz, kiedy chorują zdecydowanie mniej nie będę brała zwolnienia przy każdym małym katarku, bo może w grupie są dzieci, które łatwiej łapią infekcje. To, przepraszam bardzo, niech ich rodzice biorą zwolnienia, jeżeli mają takie chorowite dzieci. Brutalne, ale tak to wygląda z mojego punktu widzenia.
I konia z rzędem dla tego, kto odróżni na pewno katar infekcyjny od alergicznego. Alergik przecież może mieć równolegle z alergią infekcję.
Dzieci niestety mają taką cechę, że łąpią infekcje częściej niż dorośli i to niestety jest w tym wieku właściwie norma. Nie da się tego za bardzo uniknąć, chyba, że się je całkowiecie odizoluje od grupy, no ale to wyklucza raczej uczęszczanie do przedszkola. Moje dzieci w pierwszym roku w złobku chorowały częściej, ja nie miałam wtedy pretensji ani do opiekunek, ani do innych rodziców. Teraz, kiedy chorują zdecydowanie mniej nie będę brała zwolnienia przy każdym małym katarku, bo może w grupie są dzieci, które łatwiej łapią infekcje. To, przepraszam bardzo, niech ich rodzice biorą zwolnienia, jeżeli mają takie chorowite dzieci. Brutalne, ale tak to wygląda z mojego punktu widzenia.
I konia z rzędem dla tego, kto odróżni na pewno katar infekcyjny od alergicznego. Alergik przecież może mieć równolegle z alergią infekcję.