Re: Do mam które zdecydowały się na życie za granicą
W Uk jest podobnie z tym wychodzeniem na dwór. Po pierwsze rodzice nie mają wstępu do szkoły. Każda klasa ma osobne wejście do szkoły i przed tym wejściem trzeba ustawić dziecko. Jak pada, to...
rozwiń
W Uk jest podobnie z tym wychodzeniem na dwór. Po pierwsze rodzice nie mają wstępu do szkoły. Każda klasa ma osobne wejście do szkoły i przed tym wejściem trzeba ustawić dziecko. Jak pada, to otwierają pierwsze drzwi, by dzieci nie zmokły.
Każda przerwa to dzieci idą na plac przed szkołą, młodsze klasy mają swój i starsze swój. Nie wychodzą tylko kiedy pada. Z organizacją czasu jest podobnie. Nie ma odpytywania przy całej klasie. Pani wybiera sobie powiedzmy 3-5 dzieci. Siedzą przy specjalnym stoliczku i tam czytają czy też sprawdzają zadanie domowe. A reszta dzieciaków w tym czasie zajmuje się sama. Tz, mogą korzystać głównie z pomocy edukacyjnych, których w klasie jest od groma.
Co do śniadań to niestety na minus. Ja w Polskiej szkole zawsze robiłam córce jakąś sałatkę, zdrową kanapkę, owoc, warzywo - zawsze jadła. Ja odżywiałam się bardzo zdrowo więc ona musiała też.
A w Szkocji, to te dzieci na śniadanie jedzą czipsy, snikersa i tonę słodkiego. Jak młoda nosiła to co robiłam jej w Polsce to powiedziała, że dzieci na lunchu się od niej odsuwają, i nie chcą z nią siedzieć i się śmieją;/ Tłumaczyłam jej, że to ona będzie się śmiać, jak te dzieci na gimnastyce nie będą mogły się schylić, albo nie zmieszczą się w drzwiach.
Ale takie małe dziecko w obcym miejscu na pierwszym miejscu potrzebuje akceptacji. Więc musiałam coś wymyślić po środku i chyba mi się jakoś udało.
Do picia mogą też przynosić tylko wodę. Żadnej coli - choć przy tych tonach czipsów to w sumie bez sensu.
Mogę tylko powiedzieć, że to przebywanie na dworze kilka razy dziennie, hartuje taki mały organizm. Moja córka zdecydowanie mniej choruje niż w PL.
zobacz wątek