Odpowiadasz na:

Re: Harpaganowe tramwaje.

To, że do mety dotarłiśmy w blisko 20-osobowym tramwaju, nie oznacza, że wszyscy szliśmy cały czas razem. Nie kontrolowałem ile osób i kto w danym momencie idzie ze mną, ale z tych, którzy... rozwiń

To, że do mety dotarłiśmy w blisko 20-osobowym tramwaju, nie oznacza, że wszyscy szliśmy cały czas razem. Nie kontrolowałem ile osób i kto w danym momencie idzie ze mną, ale z tych, którzy zapowiadali od startu, że chcą ze mną iść, do mety dotarły chyba 4 osoby. Najbardziej zbieraliśmy towarzystwo na końcówce trasy, a to, że doszliśmy do mety w jednym czasie było naszą wspólną decyzją. Postanowiliśmy, że nie będziemy ścigać się na ostatnich metrach, ale razem przekroczymy linię mety.
Jeszcze raz powtarzam z całą stanowczością. Harpagan to nie wyścigi, przynajmniej na trasie pieszej. Kto chce się ścigać, niech się ściga, kto woli dreptać za innymi, niech drepcze i nie ma ani powodów, ani możliwości, żeby mu tego zakazać. Zakaz wzajemnej pomocy jest niezgodny z ideą tej imprezy, zresztą niewykonalny technicznie, o czym już pisałem. Nawet gdybyś wprowadził konkurencję drużynową, to jak wyobrażasz sobie współzawodnictwo indywidualne. Że niby jeśli odyniec zobaczy przed sobą innego odyńca, powinien zasłonić oczy, nie patrzeć gdzie tamten poszedł i zaczekać aż będzie zupełnie sam? A ze startu pewnie puszczałbyś zawodników co pół godziny przez pół roku. Rozumiem rozgoryczenie kogoś, kto zabłądził, bo starał się nawigować samotnie, albo podłączył się do niewłaściwej osoby, podczas gdy ktoś inny doszedł do mety, bo trafił dobrego przewodnika. Przecież każdy mógł iść za mną :-) Tylko wcale nie ma gwarancji, że nie żałowałby tego, gdyby okazało się, ze nie zmieściliśmy się w limicie czasu albo gdybym pobłądził, co przecież też mi się nieraz zdarza.
Dyskusja na temat jakichkolwiek ograniczeń tzw. tramwajów jest czysto akademicka.

zobacz wątek
19 lat temu
~Wesoły Jędruś

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności