Widok
nie, nie wypada. są pewne pytania, których się nie zadaje. pytania o ciążę na przykład albo o orientację czy wyznanie.
to są bardzo prywatne kwestie więc jeśli ktoś nie jest otwarty i sam nie poruszy takiego wątku, nie pytamy.
to trochę jakby ktoś cię zapytał z kim ostatnio spałeś/spałaś ;) no...jakby...nie jest to czyjaś sprawa, nie? ;)
to są bardzo prywatne kwestie więc jeśli ktoś nie jest otwarty i sam nie poruszy takiego wątku, nie pytamy.
to trochę jakby ktoś cię zapytał z kim ostatnio spałeś/spałaś ;) no...jakby...nie jest to czyjaś sprawa, nie? ;)
INSTAGRAM: unbake_my_heart_
Soundcloud: https://soundcloud.com/inga-koz-owska
Soundcloud: https://soundcloud.com/inga-koz-owska
Ciacho - super, zgadzam się
Kakao - jesteś odważny albo...
Kocio - skoro nie powinno się pytać o w/w tematy (co czuje przez skórę że tak właśnie powinno byc) to pytanie które baaaardzo mnie ciekawi: to w jakiej sytuacji jednak można o to zapytać i jeden z takich tematów przeglądać?
Ps: załóżmy że ktoś kto chce to przegadać, Jest Abstynentem i nie spożywa alkoholu ani innych środków zwiększających odwagę ;)
Kakao - jesteś odważny albo...
Kocio - skoro nie powinno się pytać o w/w tematy (co czuje przez skórę że tak właśnie powinno byc) to pytanie które baaaardzo mnie ciekawi: to w jakiej sytuacji jednak można o to zapytać i jeden z takich tematów przeglądać?
Ps: załóżmy że ktoś kto chce to przegadać, Jest Abstynentem i nie spożywa alkoholu ani innych środków zwiększających odwagę ;)
Jako dorosła osoba.. czemu by świadomie nie nawigować na tym ocenie spotkania.. jak sternik, nie trzeba wsiadać w odrzutowiec by szybko dotrzeć do celu - to przesada. W wykorzystaniu prądów morskich i stawianiu masztów gdy wiatr zawieje chyba nie ma nic złego, czo nie?
także: nie manipulacja a naturalna, świadoma i na luzie bez niepotrzebnych i jałowych spin, rozmowa.
"Jak żyć? ..w poprzek" S.Tym
jeśli bierzesz na siebie funkcję kapitana tego okrętu, to bierzesz też na siebie wszystkie skutki żeglowania po tym morzu, i wszystko co może się wydarzyć po drodze.... i o ile nie ma nic w tym złego, to ja jednak wolę być falą niźli okrętem i na pewno nie kapitanem a oceanem, a przynajmniej jego jakąś częścią
Całkiem sponio porównanie :P - to tak na marginesie.
Ale trochę odbiegło się od tematu ;) tak być tylko morzem to ciutkio skromnie jak na rozmowę naturalną (i normalną! nie flirt) - w sensie takim że niespecjalnie dużo się od siebie daje, ale to tylko moje zdanie, coś też mogłem źle zrozumieć.
No i pewnie że biorę wszystkie skutki na siebie, branie odpowiedzialności to fantastyczna przygoda :), no i jakie poczucie satysfakcji - dlatego właśnie miałem zagwostkę z tym morzem - czemu właśnie to bierne morze(?) ..po co to komu, na co ...niwim.
"Jak żyć? ..w poprzek" S.Tym
bierne morze? morze które potraf zatopić największe na świecie statki - nie jest takie bierne jakby mogło się wydawać....
Wracając do rozmowy, chodzi o to, by nie podchodzić z góry z intencją. Jeśli masz taką ochotę możesz sam wyskoczyć z wyznaniem, ale ludzie czują interesowność osoby w rozmowie, próby kierowania rozmowy na inne tory, potrafią rozpoznać ukryte intencje i nie będą się czuć komfortowo w takim środowisku. Przede wszystkim rozmowy na delikatne tematy prowadzi się wśród ludzi których się zna, którym można zaufać, wśród których można liczyć na zrozumienie, wtedy mogą zdobyć się na szczerość, w innym przypadku raczej bym na to nie liczyła.
Wracając do rozmowy, chodzi o to, by nie podchodzić z góry z intencją. Jeśli masz taką ochotę możesz sam wyskoczyć z wyznaniem, ale ludzie czują interesowność osoby w rozmowie, próby kierowania rozmowy na inne tory, potrafią rozpoznać ukryte intencje i nie będą się czuć komfortowo w takim środowisku. Przede wszystkim rozmowy na delikatne tematy prowadzi się wśród ludzi których się zna, którym można zaufać, wśród których można liczyć na zrozumienie, wtedy mogą zdobyć się na szczerość, w innym przypadku raczej bym na to nie liczyła.
Tak, może już o morzu zakończmy.
Piszesz o rozmówcach którzy czują nosem manipulacje i nie czują się z tym komfortowo. Ja mówię nie zgadzam się, odbijam piłeczkę i stawiam tezę o tym że te same osoby chcą porozmawiać ale nie mają odwagi poruszyć tematu, zatem nie tylko nie nieczują się komfortowo ale się wręcz weselą, dziwią i radują z takiej manipulacji której są "ofiarami", gdyż bo brakuje im rozmów na tematy intymne których na codzień albo prawie w ogóle bądź też nigdy, nie prowadziły.
Piszesz o rozmówcach którzy czują nosem manipulacje i nie czują się z tym komfortowo. Ja mówię nie zgadzam się, odbijam piłeczkę i stawiam tezę o tym że te same osoby chcą porozmawiać ale nie mają odwagi poruszyć tematu, zatem nie tylko nie nieczują się komfortowo ale się wręcz weselą, dziwią i radują z takiej manipulacji której są "ofiarami", gdyż bo brakuje im rozmów na tematy intymne których na codzień albo prawie w ogóle bądź też nigdy, nie prowadziły.
"Jak żyć? ..w poprzek" S.Tym
wystarczy wtedy poczekać spokojnie, wtedy takie osoby same uznają że przyszedł czas na poruszenie pewnych tematów. Rozmówca powinien czuć się bezpiecznie i komfortowo. Oczywiście można spróbować zacząć temat ale trzeba to zrobić tak umiejętnie żeby druga osoba miał dużo możliwości by taki temat odrzucić w taki sposób by nikt nie poczuł się urażony... To duża sztuka umieć tak prowadzić rozmowę a ja tak nie potrafię więc tak nie robię
Masz prawo zakomunikować swoje oburzenia na użycie słowa "morze" w tej dyskusji, a ja mam prawo go sobie użyć, bo wg mnie pasuję.
Owszem, bierne morze może i słabo brzmi ale w kontekście dyskusji dla mnie oznacza mniej więc tyle że nie da się z nic zrobić: Możesz wypłynąć, możesz sobie popływać, możesz wrócić do portu, możesz nie wrócić i zginąć, czy to wcskutek sztormu czy z powodu załatwienia łyżeczka od herbaty... Jeden ch.j, morza to specjalnie nie obejdzie.. No może troszeńke obejdzie ...nie, jednak nie, ani odrobinę nawet.
A sens pytanka da się znaleźć, może np tego Pana to ciekawi i chce właśnie o tym porozmawiać
Owszem, bierne morze może i słabo brzmi ale w kontekście dyskusji dla mnie oznacza mniej więc tyle że nie da się z nic zrobić: Możesz wypłynąć, możesz sobie popływać, możesz wrócić do portu, możesz nie wrócić i zginąć, czy to wcskutek sztormu czy z powodu załatwienia łyżeczka od herbaty... Jeden ch.j, morza to specjalnie nie obejdzie.. No może troszeńke obejdzie ...nie, jednak nie, ani odrobinę nawet.
A sens pytanka da się znaleźć, może np tego Pana to ciekawi i chce właśnie o tym porozmawiać
Jeśli pytany jest homo a uważa, że bycie homo to coś wstydliwego, grzesznego, moralnie złego i godnego potępienia to lepiej nie pytać, bo nie wypada.
Jeśli nie masz problemu z tym, jaką odpowiedź dostaniesz, to śmiało możesz pytać. Najwyżej ktoś Ci odpowie, że woli o tym nie rozmawiać.
Jeśli chcesz mieć zdrowe relację z innymi, to lepiej pytać, by nie spotkało Cię "myślałem, że wiesz" - w sytuacji, że będziesz żałować, że wcześniej nie wiedziałeś:d
Istnieje teraz moda na poprawność polityczną. O coraz więcej kwestii nie wypada pytać, bo można urazić drugą stronę. Niektórzy uważają, że już nie można pytać, czy ktoś pracuje, jak się uczy, czy jest w związku - bo jeśli nie, to można go tym urazić:D
Dziesiątki tematów których "lepiej nie poruszać" i ciągle dochodzą kolejne i kolejne.... a relacje międzyludzkie wyznawców tej filozofii są coraz płytsze i płytsze. Zatracają bliskość z drugą osobą, rozmawiają o błahostkach, czują się samotni i coraz więcej tematów budzi ich niepokój i trafia na listę "o to nie wypada pytać, o tym nie wypada rozmawiać". I nie tylko blokują się, w obawie o innych, ale sami stwarzają w sobie przeświadczenie, że określony temat jest niestosowny i ich rani lub chociaż powinien. Na własne życzenie stają się społecznie niepełnosprawni.
Możesz więc przyłączyć się do nich lub odrzucić to ideologiczne chomąto i mieć bliskie relacje z ludźmi podobnymi do siebie.
Jeśli nie masz problemu z tym, jaką odpowiedź dostaniesz, to śmiało możesz pytać. Najwyżej ktoś Ci odpowie, że woli o tym nie rozmawiać.
Jeśli chcesz mieć zdrowe relację z innymi, to lepiej pytać, by nie spotkało Cię "myślałem, że wiesz" - w sytuacji, że będziesz żałować, że wcześniej nie wiedziałeś:d
Istnieje teraz moda na poprawność polityczną. O coraz więcej kwestii nie wypada pytać, bo można urazić drugą stronę. Niektórzy uważają, że już nie można pytać, czy ktoś pracuje, jak się uczy, czy jest w związku - bo jeśli nie, to można go tym urazić:D
Dziesiątki tematów których "lepiej nie poruszać" i ciągle dochodzą kolejne i kolejne.... a relacje międzyludzkie wyznawców tej filozofii są coraz płytsze i płytsze. Zatracają bliskość z drugą osobą, rozmawiają o błahostkach, czują się samotni i coraz więcej tematów budzi ich niepokój i trafia na listę "o to nie wypada pytać, o tym nie wypada rozmawiać". I nie tylko blokują się, w obawie o innych, ale sami stwarzają w sobie przeświadczenie, że określony temat jest niestosowny i ich rani lub chociaż powinien. Na własne życzenie stają się społecznie niepełnosprawni.
Możesz więc przyłączyć się do nich lub odrzucić to ideologiczne chomąto i mieć bliskie relacje z ludźmi podobnymi do siebie.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Życie nauczyło mnie trzymać język za zębami i nie dzielić się zbyt wieloma prywatnymi informacjami z nowo poznanymi osobami, zwłaszcza dla swojego bezpieczeństwa. By nawiązać relację potrzeba czasu i wyczucia sytuacji. Moją czujność wzbudza fakt że ktoś zbyt szybko chce wiedzieć o mnie jak najwięcej i jak najszybciej, albo nie szanuje moich odczuć bo wali bardzo prywatnymi pytaniami na dzień dobry. Z takimi osobami po prostu nie zawieram przyjaźni
Jak byłem nastolatkiem miałem podobnie. Potem się przekonałem, że mam zbyt duże oczekiwania względem innych ludzi i nakładam na siebie zbyt duże ograniczenia w poszukiwaniu ideałów. Nie mam dość życia, by badać osobę miesiącami, otworzyć się przed nią, by po pół roku okazało się, że był to błąd:d
Podszedłem do tego całkiem inaczej, uodporniłem się na to, co inni czynią z wiedzą o mnie, mówię im wszystko i chcę wiedzieć wszystko. Jeśli mówię wszystkim wszystko, to jaką uczyni mi to stratę, gdy ktoś to wygada?
Wróćmy jednak do początku. Jaki jest sens w zadawaniu komuś pytań? Powiedzcie mi, po co to robicie?
Ja zadaję pytania, bo chcę poznać odpowiedź. ja chcę poznać odpowiedź. Mam jakąś potrzebę, którą chcę zaspokoić. Jest to w moim interesie, aby zdobyć konkretną informację: Czy ten blender ma pięć trybów? Czy ten bilet obejmuje wejście na wieżę widokową? Czy masz kogoś? Czy jesteś homo?
To są proste kwestie. I są mi potrzebne do życia.
Po co mam zarywać do dziewczyny jeśli ona jest homo.
Jeśli ktoś na siłowni chcę dotknąć moich mięśni pośladkowych to chcę wiedzieć, czy dlatego, że jest homo, czy chce porównać swoją anatomię do mojej.
To proste kwestie, ale istotne dla życia, istotne dla mnie!
To jak ktoś się poczuje jest dla mnie drugorzędne, bo celem mojego życia nie jest zaspokajanie jego potrzeb.
Życie to walka, jak masz super partnera, to nie oddajesz go komuś innemu, bo on nie ma, a chciałby takiego mieć. Jak idziesz na rozmowę kwalifikacyjną do pracy to nie odpuszczasz, bo są tam też inni, którzy jej chcą. Życie to walka, walczysz i zdobywasz czego pragniesz nie patrząc na to, że inni też tego pragnęli, a Twój sukces sprowadza cierpienie na wielu. Pół godziny temu zjadłem schabowego i z chęcią zapłaciłem za zabicie tej słodkiej świnki, a gdybym miał do wyboru zabić ją lub być głodnym nawet bym się nie zawahał. Tak samo nie waham się zadając komuś pytanie.
Podszedłem do tego całkiem inaczej, uodporniłem się na to, co inni czynią z wiedzą o mnie, mówię im wszystko i chcę wiedzieć wszystko. Jeśli mówię wszystkim wszystko, to jaką uczyni mi to stratę, gdy ktoś to wygada?
Wróćmy jednak do początku. Jaki jest sens w zadawaniu komuś pytań? Powiedzcie mi, po co to robicie?
Ja zadaję pytania, bo chcę poznać odpowiedź. ja chcę poznać odpowiedź. Mam jakąś potrzebę, którą chcę zaspokoić. Jest to w moim interesie, aby zdobyć konkretną informację: Czy ten blender ma pięć trybów? Czy ten bilet obejmuje wejście na wieżę widokową? Czy masz kogoś? Czy jesteś homo?
To są proste kwestie. I są mi potrzebne do życia.
Po co mam zarywać do dziewczyny jeśli ona jest homo.
Jeśli ktoś na siłowni chcę dotknąć moich mięśni pośladkowych to chcę wiedzieć, czy dlatego, że jest homo, czy chce porównać swoją anatomię do mojej.
To proste kwestie, ale istotne dla życia, istotne dla mnie!
To jak ktoś się poczuje jest dla mnie drugorzędne, bo celem mojego życia nie jest zaspokajanie jego potrzeb.
Życie to walka, jak masz super partnera, to nie oddajesz go komuś innemu, bo on nie ma, a chciałby takiego mieć. Jak idziesz na rozmowę kwalifikacyjną do pracy to nie odpuszczasz, bo są tam też inni, którzy jej chcą. Życie to walka, walczysz i zdobywasz czego pragniesz nie patrząc na to, że inni też tego pragnęli, a Twój sukces sprowadza cierpienie na wielu. Pół godziny temu zjadłem schabowego i z chęcią zapłaciłem za zabicie tej słodkiej świnki, a gdybym miał do wyboru zabić ją lub być głodnym nawet bym się nie zawahał. Tak samo nie waham się zadając komuś pytanie.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Aaał, My tu sobie tak tylko pitu pitu, ał ałaał.
"Życie to walka" tak, pełna zgoda, tylko nie każdy może zdawać sobie z tego sprawę, by szok był mniejszy albo żeby koleś nie zamknął się w sobie jak ślimak potrzebne są pytania żeby wiedzieć z jaką gliną ma się do czynienia, byłoby ekstra gdyby każdy swoją porcję wiedzy o świecie przyjmował w odpowiednim czasie - inaczej się nie pozbiera, nie udźwignie, załamie i żadnego pożytku z człowieka nie będzie. A chciałbym żeby ludzi mieli pożytek zarówno z siebie dla siebie jak i dla innych - to ideał. Nie uśmiecha mi się życie w miejscu gdzie dzieje się inaczej (choć dzieje się i tak już musi być).
I fajnie zanim taki gość stwierdzi że nie warto się z łóżka rano dźwigać, wcześniej spalił się (a najlepiej by się nie spalał) robiąc coś co ludziom przydać się może, On i reszta robiąca to samo skorzystają podwójnie: społeczeństwo, synergia, bezpieczeństwo itp. itd
"Życie to walka" tak, pełna zgoda, tylko nie każdy może zdawać sobie z tego sprawę, by szok był mniejszy albo żeby koleś nie zamknął się w sobie jak ślimak potrzebne są pytania żeby wiedzieć z jaką gliną ma się do czynienia, byłoby ekstra gdyby każdy swoją porcję wiedzy o świecie przyjmował w odpowiednim czasie - inaczej się nie pozbiera, nie udźwignie, załamie i żadnego pożytku z człowieka nie będzie. A chciałbym żeby ludzi mieli pożytek zarówno z siebie dla siebie jak i dla innych - to ideał. Nie uśmiecha mi się życie w miejscu gdzie dzieje się inaczej (choć dzieje się i tak już musi być).
I fajnie zanim taki gość stwierdzi że nie warto się z łóżka rano dźwigać, wcześniej spalił się (a najlepiej by się nie spalał) robiąc coś co ludziom przydać się może, On i reszta robiąca to samo skorzystają podwójnie: społeczeństwo, synergia, bezpieczeństwo itp. itd
"Jak żyć? ..w poprzek" S.Tym
"byłoby ekstra gdyby każdy swoją porcję wiedzy o świecie przyjmował w odpowiednim czasie - inaczej się nie pozbiera, nie udźwignie, załamie i żadnego pożytku z człowieka nie będzie"
Pułapka tego myślenia sprawie, że człowiek ten zamknięty w kokonie, który dla niego tkamy nie staje się silniejszy, ale słabnie.
Obawa przed tym, że nie podoła sprawia, że ludzie niosą mu pomoc, której nie potrzebuje i nie pozwalają mu stawić czoła problemom, z którymi by sobie poradził.
Skąd pomysł, że inaczej się nie pozbiera?
Codziennie przyjmujemy ciosy, czasem upadamy, ale wstajemy i idziemy dalej. Ludzie są w stanie przetrwać wiele.
Oczywiście raz na 10 tysięcy trafi się taki, co się nie pozbiera, ale czy warto dla jego ochrony pozbawić siły tych 9.999?
Gdy powstrzymujemy się od pytania, bo kogoś ono może zranić (a nadwrażliwca może zranić wszystko), to nie tylko odbieramy mu możliwość doświadczenia rzeczywistości, ale też odbieramy ją sobie.
Pułapka tego myślenia sprawie, że człowiek ten zamknięty w kokonie, który dla niego tkamy nie staje się silniejszy, ale słabnie.
Obawa przed tym, że nie podoła sprawia, że ludzie niosą mu pomoc, której nie potrzebuje i nie pozwalają mu stawić czoła problemom, z którymi by sobie poradził.
Skąd pomysł, że inaczej się nie pozbiera?
Codziennie przyjmujemy ciosy, czasem upadamy, ale wstajemy i idziemy dalej. Ludzie są w stanie przetrwać wiele.
Oczywiście raz na 10 tysięcy trafi się taki, co się nie pozbiera, ale czy warto dla jego ochrony pozbawić siły tych 9.999?
Gdy powstrzymujemy się od pytania, bo kogoś ono może zranić (a nadwrażliwca może zranić wszystko), to nie tylko odbieramy mu możliwość doświadczenia rzeczywistości, ale też odbieramy ją sobie.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
"byłoby ekstra gdyby każdy swoją porcję wiedzy o świecie przyjmował w odpowiednim czasie - inaczej się nie pozbiera, nie udźwignie, załamie i żadnego pożytku z człowieka nie będzie"
..słowo wyjaśnienia, kwestia skali oraz punktu odniesienia, chciałem tu powiedzieć że pytać należy ostrożnie. Wydaję mi się że nie powiesz dziecku że Mikołaj nie istnieje bo jest ryzyko że skasujesz mu dzieciństwo - przykład z tyłka oczywiście, nie komentować proszę.
Przyznaje że podobnie z tyłka wziąłem pomysł o tym że człowiek się nie pozbiera, człowiek to silne stworzenie i adaptuje się świetnie, no ale.. musi mieć za wczasu trochę tych narzędzi umysłowych żeby siebie ogarnąć - a nie każdy ma taki psychologiczny scyzoryk, żeby porąbać kłodę która przetnie Ci drogę w lesie, bo kłoda może być zbyt duża.
:/ zebrało mi się na porównania a nie lubię ich robić (chyba właśnie zmieniam zdanie)
Podsumowując: to zależy.
..słowo wyjaśnienia, kwestia skali oraz punktu odniesienia, chciałem tu powiedzieć że pytać należy ostrożnie. Wydaję mi się że nie powiesz dziecku że Mikołaj nie istnieje bo jest ryzyko że skasujesz mu dzieciństwo - przykład z tyłka oczywiście, nie komentować proszę.
Przyznaje że podobnie z tyłka wziąłem pomysł o tym że człowiek się nie pozbiera, człowiek to silne stworzenie i adaptuje się świetnie, no ale.. musi mieć za wczasu trochę tych narzędzi umysłowych żeby siebie ogarnąć - a nie każdy ma taki psychologiczny scyzoryk, żeby porąbać kłodę która przetnie Ci drogę w lesie, bo kłoda może być zbyt duża.
:/ zebrało mi się na porównania a nie lubię ich robić (chyba właśnie zmieniam zdanie)
Podsumowując: to zależy.
Właśnie zmieniasz zdanie, ale nie chcesz, by je komentować:D
Podsumowanie oczywiście pasuje, ale gdy nie piszemy o konkretnej sytuacji, to każda ogólna sytuacja działa na zasadzie "zależy", my zaś uogólniamy, aby z "zależy" stworzyć odpowiedź dla uśrednionej sytuacji:)
Podsumowanie oczywiście pasuje, ale gdy nie piszemy o konkretnej sytuacji, to każda ogólna sytuacja działa na zasadzie "zależy", my zaś uogólniamy, aby z "zależy" stworzyć odpowiedź dla uśrednionej sytuacji:)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Ależ.. to że zaczynam zmieniać zdanie co do używania porównań można komentować. Prosiłem jedynie żeby Świętego Mikołaja zostawić w spokoju :D
Co zaś do uśrednionej sytuacji.. to klops :) nie da się, uśrednienia działają ale tam gdzie rzecz tyczy się tematów prostych i ogólników. Tutaj, sytuacja z intymnymi pytania jest zbyt złożona. Każdy myśli Swoje, a to za sprawą własnych wczęśniejszych doświadczeń albo zwyczajnie przypadku, a myśli różnie, bo z braku pogłębionej komunikacji, przekonania nie mogły się ukształtować do z grubsza ujednoliconej linii dla wszystkich - myślimy swoje nie zdając sobie sprawy że ktoś może myśleć zupełnie inaczej, i funkcjonować, nie raz nawet lepiej od nas.
Poprawność polityczna wpisuje się tutaj bardzo dobrze pogłębiając to zjawisko.
Więc jeśli jakaś rozmowa ma mieć tutaj sens to przydałoby się sformatować głowy rozmówców poprzez założenia wstępne dyskusji:
- Istnieją inne osoby na świecie po za nami które mogą czuć podobnie do nas. Oraz takie które mogą myśleć zupełnie odmiennie
- Jeśli coś ci się nie podoba w rozmowie to masz prawo to powiedzieć i/lub odejść
..np.
Co zaś do uśrednionej sytuacji.. to klops :) nie da się, uśrednienia działają ale tam gdzie rzecz tyczy się tematów prostych i ogólników. Tutaj, sytuacja z intymnymi pytania jest zbyt złożona. Każdy myśli Swoje, a to za sprawą własnych wczęśniejszych doświadczeń albo zwyczajnie przypadku, a myśli różnie, bo z braku pogłębionej komunikacji, przekonania nie mogły się ukształtować do z grubsza ujednoliconej linii dla wszystkich - myślimy swoje nie zdając sobie sprawy że ktoś może myśleć zupełnie inaczej, i funkcjonować, nie raz nawet lepiej od nas.
Poprawność polityczna wpisuje się tutaj bardzo dobrze pogłębiając to zjawisko.
Więc jeśli jakaś rozmowa ma mieć tutaj sens to przydałoby się sformatować głowy rozmówców poprzez założenia wstępne dyskusji:
- Istnieją inne osoby na świecie po za nami które mogą czuć podobnie do nas. Oraz takie które mogą myśleć zupełnie odmiennie
- Jeśli coś ci się nie podoba w rozmowie to masz prawo to powiedzieć i/lub odejść
..np.
"Jak żyć? ..w poprzek" S.Tym
Strasznie to utrudniasz. Nie wszyscy muszą Cię lubić, nie wszystkich Ty musisz lubić. Szukaj ludzi, którzy do Ciebie pasują, zamiast myśleć, by nikogo nie zranić. Nie trać czasu na myślenie, co ktoś może myśleć lub czuć - bo możesz się mylić - po prostu zapytaj. Jak go to oburzy i odwróci się na pięcie, to strzep piach z sandałów i idź w swoją stronę. Minimalizacja czasu - maksymalizacja zysku.
Kiedyś słyszałem taką anegdotkę o brzydkim facecie, i nawet nie majętnym, co zawsze obracał się w towarzystwie pięknych kobiet i był znany ze swojego bujnego życia seksualnego. Pytany jak to robi mówił: podchodzę i pytam, czy się ze mną umówi, czy pójdzie ze mną do łóżka. I godzą się? - pytali go. A on odpowiadał, czasem dostaje w twarz, jedna się nie godzi, druga, trzecia, czwarta... piąta i dziesiąta, ale co którąś się godzi.
I tak jest w życiu, w każdej sferze. Jak się chce coś osiągnąć, to trzeba to zrobić.
Jak się jest przewrażliwionym na punkcie tego, co ktoś może pomyśleć, to się odpuszcza.
Ja pytam, bo chcę znać odpowiedź...
A ludzie się przede mną otwierają. A wiecie dlaczego? Bo cieszy ich fakt, że kogoś to interesuje, że jest to dla kogoś ważne (a dla mnie jest!). A reszta - która nie pyta z obawy, by kogoś nie urazić - odbierana jest jako niezainteresowana. A to sprawia, że ludzie czują się nie ważni, czują się samotni i nieszczęśliwi.
Kiedyś słyszałem taką anegdotkę o brzydkim facecie, i nawet nie majętnym, co zawsze obracał się w towarzystwie pięknych kobiet i był znany ze swojego bujnego życia seksualnego. Pytany jak to robi mówił: podchodzę i pytam, czy się ze mną umówi, czy pójdzie ze mną do łóżka. I godzą się? - pytali go. A on odpowiadał, czasem dostaje w twarz, jedna się nie godzi, druga, trzecia, czwarta... piąta i dziesiąta, ale co którąś się godzi.
I tak jest w życiu, w każdej sferze. Jak się chce coś osiągnąć, to trzeba to zrobić.
Jak się jest przewrażliwionym na punkcie tego, co ktoś może pomyśleć, to się odpuszcza.
Ja pytam, bo chcę znać odpowiedź...
A ludzie się przede mną otwierają. A wiecie dlaczego? Bo cieszy ich fakt, że kogoś to interesuje, że jest to dla kogoś ważne (a dla mnie jest!). A reszta - która nie pyta z obawy, by kogoś nie urazić - odbierana jest jako niezainteresowana. A to sprawia, że ludzie czują się nie ważni, czują się samotni i nieszczęśliwi.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
@Anty, widzę że wyznajesz taktykę akwizytora. Zgoda, jeśli idziesz na ilość. Zawsze się jakiś deperat/ka znajdzie, ale chyba nie o to chodzi w relacjach. Osobiste pytania są zarezerwowane dla głębszych relacji. I o ile w duszy mam co myśli o mnie mój sąsiad, o tyle ważne jest dla mnie zdanie tylko bliskich mi osób. Bliskie osoby są dla mnie ważne i traktuję je z szacunkiem, tak samo jak szacunku wymagam dla własnej osoby :) Wersja skrócona, dla lukrecji: nie lubię chamów i prostaków. Traktuję ludzi z wzajemnością
Nie jestem człowiekiem, który potyka się o kamień, zabiera go do domu i latami poleruje mając nadzieję, że w końcu nabierz on szlachetnego charakteru. Tacy po latach, zwykle w kluczowym momencie życia, uświadamiają sobie, że kamień to kamień.
Wolę przegrzebać górę szlamu, znaleźć perełki i wtedy je polerować. Znam ich wartość i nie kończę rozczarowany.
Wolę przegrzebać górę szlamu, znaleźć perełki i wtedy je polerować. Znam ich wartość i nie kończę rozczarowany.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Nie wiem ile lat ma Anty, myślę że duużo poniżej 90 więc dziwi minie jego pośpiech przy nawiązywaniu relacji,
Ja mam czas, wolę poczekać na dobre jedzenie w restauracji niż opychać się w pospiechu daniem z szybkodajni
Tak naprawdę to chyba nigdy nie zadałam nikomu takiego pytania. Nie było takiej potrzeby. Będąc z ludźmi blisko i mając oczy i uszy na właściwym miejscu, z czasem dowiadujemy się samoistnie jakimi ścieżkami chodzą i z kim jest im bardziej po drodze.
Zadawanie takich bardzo intymnych pytań skutkuje tym, że to odpycha od pytającego ludzi, już na samym początku znajomości.
Nie bierzecie pod uwagę kilku rzeczy: ludzie noszą "maski" = kreują swój wizerunek, mogą mieć ukryte intencje i zdarza się że kłamią, z różnych powodów. Zadawanie takiego pytania wprost nie ma najmniejszego sensu bo otrzymanie prawdziwej odpowiedzi jest zupełnie losowe
Ja mam czas, wolę poczekać na dobre jedzenie w restauracji niż opychać się w pospiechu daniem z szybkodajni
Tak naprawdę to chyba nigdy nie zadałam nikomu takiego pytania. Nie było takiej potrzeby. Będąc z ludźmi blisko i mając oczy i uszy na właściwym miejscu, z czasem dowiadujemy się samoistnie jakimi ścieżkami chodzą i z kim jest im bardziej po drodze.
Zadawanie takich bardzo intymnych pytań skutkuje tym, że to odpycha od pytającego ludzi, już na samym początku znajomości.
Nie bierzecie pod uwagę kilku rzeczy: ludzie noszą "maski" = kreują swój wizerunek, mogą mieć ukryte intencje i zdarza się że kłamią, z różnych powodów. Zadawanie takiego pytania wprost nie ma najmniejszego sensu bo otrzymanie prawdziwej odpowiedzi jest zupełnie losowe
Nie ważne ile się ma lat, bo przewidywany długi czas życie nie powinien być argumentem, aby marnotrawić życie na znajomości, z których nie czerpiemy satysfakcji.
Zresztą nie znamy dnia ani godziny; rok temu miałem szczytowy okres życia, a chwilę później usłyszałem, że medycyna robi duże postępy, a ten nieuleczalny nowotwór wcale nie zabija tak szybko jak twierdzi wikipedia:D
Właściwie dalej mam szczytowy okres życie:D
Ludzi odpychają ci, którzy zadają pytania na jakie sami by nie odpowiedzieli. Chcą brać, niczego nie dając w zamian. Gdy zaś dajesz, ludzie się otwierają.
Gdy trafiasz na kogoś, kto nosi maskę, ma ukryte intencje i kłamie, to nie ma znaczenia czy to pytanie zadasz dzisiaj czy za pół roku.
A im mniej zadasz pytań, tym mniej wiedzy pozyskasz i trudniej będzie ci go przejrzeć.
Zresztą nie znamy dnia ani godziny; rok temu miałem szczytowy okres życia, a chwilę później usłyszałem, że medycyna robi duże postępy, a ten nieuleczalny nowotwór wcale nie zabija tak szybko jak twierdzi wikipedia:D
Właściwie dalej mam szczytowy okres życie:D
Ludzi odpychają ci, którzy zadają pytania na jakie sami by nie odpowiedzieli. Chcą brać, niczego nie dając w zamian. Gdy zaś dajesz, ludzie się otwierają.
Gdy trafiasz na kogoś, kto nosi maskę, ma ukryte intencje i kłamie, to nie ma znaczenia czy to pytanie zadasz dzisiaj czy za pół roku.
A im mniej zadasz pytań, tym mniej wiedzy pozyskasz i trudniej będzie ci go przejrzeć.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Właśnie o to chodzi w życiu, nikt z nas nie wie ile czasu ma. Może godzinę, może rok, może sto lat, a jednak niektórzy ludzie żyją jakby mieli nigdy nie umrzeć.... Anty, każdy z nas nosi jakąś maskę, zależnie od potrzeb, od sytuacji od własnego ego. Każdy z nas kreuje jakoś swój wizerunek na zewnątrz, mało osób stać na autentyczność. Co do pytań - no właśnie nie muszę ich wcale zadawać, wystarczy być i patrzeć. Czasem milczenie mówi więcej niż tysiąc słów i tak jak mówisz, traktuj ludzi tak, jak sam byś chciał być traktowany. Ja bym nie chciała odpowiadać na pewne pytania, dlatego też ich nie zadaje. Jedyne sfera jaką widzę w rozmowie na temat orientacji to z partnerem we własnej sypialni. Ze znajomymi nie chałabym o tym rozmawiać bo uznaję to za niekomfortowe, tak jak rozmowy o hemoroidach przy jedzeniu czy o wypadkach samolotowych doprowadzając osobę która boi się latać na jej lot
Kocio - zadawanie intymnych pytań nie musi odpychać, bo może właśnie otwierać ludzi oraz ściągać maski gdy wyjaśni się im dlaczego je noszą.
Może takie nasze różne zdania to kwestia doświadczeń indywidualnych, albo też mówimy o tym samym bo jak to zazwyczaj: "to zależy"
I trzeba tu koniecznie dodać że poszerzyłem definicje "pytań intymnych", i mam tu na myśli wszystko to co trzyma się w sobie przez lata zakodowawszy sobie że tematu się nie porusza, z przeróżnych powodów.
I tak, na "orientacji oraz sypialni" jak dla mnie spokojnie można postawić granice.
Pozwole se:
Preferujesz osmozę w kontaktach z ludźmi :) ..to pewnie jest ten spokojniejszy sposób na życie. Pytania zaś i branie odpowiedzi mogłyby być powiązane z odmiennym, bardziej indywidualistycznym sposobem na żywot.
Może takie nasze różne zdania to kwestia doświadczeń indywidualnych, albo też mówimy o tym samym bo jak to zazwyczaj: "to zależy"
I trzeba tu koniecznie dodać że poszerzyłem definicje "pytań intymnych", i mam tu na myśli wszystko to co trzyma się w sobie przez lata zakodowawszy sobie że tematu się nie porusza, z przeróżnych powodów.
I tak, na "orientacji oraz sypialni" jak dla mnie spokojnie można postawić granice.
Pozwole se:
Preferujesz osmozę w kontaktach z ludźmi :) ..to pewnie jest ten spokojniejszy sposób na życie. Pytania zaś i branie odpowiedzi mogłyby być powiązane z odmiennym, bardziej indywidualistycznym sposobem na żywot.
podoba mi się ten termin "osmoza", żeby była jasność: nie mam problemu z poznawaniem ludzi, potrafię podejść do kogoś obcego i zagadać, swojego czasu byłam dość spontaniczna, ale męczy mnie to że prawie obcy ludzie potrafią mi zwierzać się z różnych rzeczy. Potrafi do mnie podejść prawie obcy człowiek i poprosić o prywatną radę, a ja nie jestem psychologiem, lekarzem ani powiernikiem, i powiem że takie zbyt wczesne spoufalanie się jest irytujące, niesmaczne i uciążliwe. Ludzie bardzo chętnie mówią, traktując innych jak kibel - przyjść, wyrzucić to z siebie, spuścić wodę i wyjść. Nie słuchają drugiej strony, nie szanują odczuć, nawet nie próbują zgadnąć czy ta druga osoba wogóle chce rozmawiać....a ja zazwyczaj nie chcę. Lubię rozmawiać z ludźmi ale rozmowa ma sprawiać obu stronom przyjemność bo inaczej nie ma sensu, tak samo jak ważne tematy zostawiam dla ważnych osób i nie chcę się dzielić swoimi uczuciami z byle kim.Tak samo jak nauczyłam się nie odpowiadać na pytania jeśli jestem nimi atakowana np. przez nieznajomą osobę. Nauczyłam się mówić "nie chcę mi się z tobą gadać" i nauczyłam się że nie każdemu i na każde pytanie należy się odpowiedź. Ale są ludzie którzy i takie delikatne sugestie mają gdzieś i nie przeszkadza im wcale brak mojej interakcji....
Chodzi o to ze nie jestem nieśmiała a i potrafię mieć gadane,i nawet fajnie jak mnie ktoś zagaduje, ale już niefajnie jak osoba którą widzę może drugi raz w życiu zaczyna mi się zwierzać np. ze swoich preferencji . No nie lubię pochopnego zwierzania i nadmiernej wścibskości... I tak jak napisałeś, niektórzy ludzie oczekują że odpowiem tym samym a ja nie należę do osób nadmiernie wylewnych
Co Wy tutaj odpierniczacie za dywagacje?
Może jeszcze zrobicie z tego nową, ważną dziedzinę naukową (?), by całe tabuny nierobów, teoretyków i "badaczy", zgłebiało temat.
Czas tika. Tik tak. Człowieka dar mowy odróżnia od zwierząt.
Jego obowiązkiem i wielkim przywilejem, jest rozwijać ten dar i komunikować się między sobą.
Jest to cudowna dziedzina życia i może sprawiać przyjemność prawdziwą.
Należy i warto rozmawiać!
O wszystkim. Zwłaszcza gdy chce się poznać kogoś.
Jak w każdej dziedzinie, tak i w tej, zdarzają się różne nadurzycia i manipulacje.
Tym bardziej, ćwiczyć należy i opanowywać sztukę rozmowy, by trzymać swój, określony poziom higieny życia.
Zadawać pytania. Rozmawiać. Uczyć się siebie i świata dookoła. Nie gdybać, kwękać, dumać i snuć domysły.
I czasu nie marnować na pierdoły, i nie bać się.
Może jeszcze zrobicie z tego nową, ważną dziedzinę naukową (?), by całe tabuny nierobów, teoretyków i "badaczy", zgłebiało temat.
Czas tika. Tik tak. Człowieka dar mowy odróżnia od zwierząt.
Jego obowiązkiem i wielkim przywilejem, jest rozwijać ten dar i komunikować się między sobą.
Jest to cudowna dziedzina życia i może sprawiać przyjemność prawdziwą.
Należy i warto rozmawiać!
O wszystkim. Zwłaszcza gdy chce się poznać kogoś.
Jak w każdej dziedzinie, tak i w tej, zdarzają się różne nadurzycia i manipulacje.
Tym bardziej, ćwiczyć należy i opanowywać sztukę rozmowy, by trzymać swój, określony poziom higieny życia.
Zadawać pytania. Rozmawiać. Uczyć się siebie i świata dookoła. Nie gdybać, kwękać, dumać i snuć domysły.
I czasu nie marnować na pierdoły, i nie bać się.
> Jedyne sfera jaką widzę w rozmowie na temat orientacji to z partnerem we własnej sypialni.
Czy to nie trochę za późno?
Ja wolę to wiedzieć na pierwszej randce, by przy pierwszym seksie nie pożałować, że nie wiedziałem:D
>jak rozmowy o hemoroidach przy jedzeniu czy o wypadkach samolotowych doprowadzając osobę która boi się latać na jej lot
Porównanie byłoby słuszne, gdyby pytanie padało po złej stronie marszu równości;)
Czy to nie trochę za późno?
Ja wolę to wiedzieć na pierwszej randce, by przy pierwszym seksie nie pożałować, że nie wiedziałem:D
>jak rozmowy o hemoroidach przy jedzeniu czy o wypadkach samolotowych doprowadzając osobę która boi się latać na jej lot
Porównanie byłoby słuszne, gdyby pytanie padało po złej stronie marszu równości;)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Kocio - antyspołeczny ma chyba rację z tym odkrywaniem się miesiacami.. Tylko że to nie jest uniwersalna zasada, i dla Kocio może jeszcze nie działać.
Ale może jest tak że łatwiejsze do osiągnięcia jest to u panów (z różnych przyczyn, no Ok.. DNA i wychowanie).. Zatem, pytam silne babki, jak się sprawa u nich ma w tej kwestii: czy kobieta może grać w otwarte karty, wszystko o wszystkim (tak jak anty pisał), po to by nie tracić swojego czasu na osoby niewarte uwagi?
Ale może jest tak że łatwiejsze do osiągnięcia jest to u panów (z różnych przyczyn, no Ok.. DNA i wychowanie).. Zatem, pytam silne babki, jak się sprawa u nich ma w tej kwestii: czy kobieta może grać w otwarte karty, wszystko o wszystkim (tak jak anty pisał), po to by nie tracić swojego czasu na osoby niewarte uwagi?
"Jak żyć? ..w poprzek" S.Tym
Ja osobiście zawsze gram w otwarte karty ale to dlatego,że nie biorę do siebie opinii ludzi, którzy nie są mi szczególnie bliscy. Nie kryłam się nigdy na przykład z tym, że "gram w dwóch drużynach" lub "strzelam do obu bramek" bo w zasadzie jak ktoś tego nie akceptował albo potępiał to wiedziałam,że nie chce mieć takiej osoby w gronie znajomych :) jeśli ktos obcy zadaje mi pytania bardzo osobiste mające na celu wyłącznie zaspokojenie własnej ciekawosci żeby mieć nową sensację albo tylko po to,aby mnie skrytykować to zwyczajnie odpowiadam w bardzo sarkastyczny lub zawstydzający sposób :)
>Nie kryłam się nigdy na przykład z tym, że "gram w dwóch drużynach" lub "strzelam do obu bramek" bo w zasadzie jak ktoś tego nie akceptował albo potępiał to wiedziałam,że nie chce mieć takiej osoby w gronie znajomych :)
Jak to działa w praktyce?
Kiedyś miałem okazję popisać trochę na zamkniętym forum dla homo (gdy jeszcze nie mówili o sobie samych, że są LGBT) i takie osoby były traktowane z dużą rezerwą, jako niezdecydowane. Znajomym pewnie łatwiej to zaakceptować, ale stały związek z jedną osobą oznacza dla Ciebie zaspokojenie swoich potrzeb tylko w 50%? Jak osoba zdeklarowana jako "strzelająca tylko do jednej bramki" sobie z tym radzi?
Jak to działa w praktyce?
Kiedyś miałem okazję popisać trochę na zamkniętym forum dla homo (gdy jeszcze nie mówili o sobie samych, że są LGBT) i takie osoby były traktowane z dużą rezerwą, jako niezdecydowane. Znajomym pewnie łatwiej to zaakceptować, ale stały związek z jedną osobą oznacza dla Ciebie zaspokojenie swoich potrzeb tylko w 50%? Jak osoba zdeklarowana jako "strzelająca tylko do jednej bramki" sobie z tym radzi?
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
to już jednak trochę prywatne pytanie :P
nie powiedziałabym, że osoby biseksualne są niezdecydowane ;) są jak najbardziej zdecydowane a rodzajów owej orientacji jest trochę ;)
u mnie opiera się to na czysto fizycznym aspekcie natomiast aby to sprecyzować i dowiedzieć się nieco o tym czego ja w zasadzie chcę i jak ma to wyglądać po tym, jak już sobie uzmysłowiłam i sama się przed sobą przyznałam musiałam sprawdzić na zasadzie prób i błędów. i kiedy byłam w związku z kobietą okazało się, że nie byłam usatysfakcjonowana na poziomie poczucia bezpieczeństwa i takiej...jak ja to nazywam męskiej ręki ;) jednak mam dość ciężki charakter a też mam potrzebę czucia się....zaopiekowaną ;) a z kobietą to poczucie zanika, potrzebuję typowo męskiego pierwiastka w związku. toteż po bacznych obserwacjach doszłam do wniosku, że związki chcę tworzyć z mężczyznami a jeśli o mniej zobowiązujące romanse chodzi to tu gram w dwóch drużynach ;)
co więcej, okazuje się, że mężczyźni w większości nie traktują potencjalnego seksu ich partnerki z inną kobietą w trakcie trwania związku jako zdradę, co mnie absolutnie szokuje i zastanawia...
nie powiedziałabym, że osoby biseksualne są niezdecydowane ;) są jak najbardziej zdecydowane a rodzajów owej orientacji jest trochę ;)
u mnie opiera się to na czysto fizycznym aspekcie natomiast aby to sprecyzować i dowiedzieć się nieco o tym czego ja w zasadzie chcę i jak ma to wyglądać po tym, jak już sobie uzmysłowiłam i sama się przed sobą przyznałam musiałam sprawdzić na zasadzie prób i błędów. i kiedy byłam w związku z kobietą okazało się, że nie byłam usatysfakcjonowana na poziomie poczucia bezpieczeństwa i takiej...jak ja to nazywam męskiej ręki ;) jednak mam dość ciężki charakter a też mam potrzebę czucia się....zaopiekowaną ;) a z kobietą to poczucie zanika, potrzebuję typowo męskiego pierwiastka w związku. toteż po bacznych obserwacjach doszłam do wniosku, że związki chcę tworzyć z mężczyznami a jeśli o mniej zobowiązujące romanse chodzi to tu gram w dwóch drużynach ;)
co więcej, okazuje się, że mężczyźni w większości nie traktują potencjalnego seksu ich partnerki z inną kobietą w trakcie trwania związku jako zdradę, co mnie absolutnie szokuje i zastanawia...
INSTAGRAM: unbake_my_heart_
Soundcloud: https://soundcloud.com/inga-koz-owska
Soundcloud: https://soundcloud.com/inga-koz-owska
Tak, to już prywatne pytanie - i ja nie waham się go zadać, Ty na nie odpowiadasz - więc dlaczego w stosunku do innych odbierasz sobie tą możliwość (twierdząc, że takich pytań nie wypada zadawać)?
Kluczowe pytanie, czy w związku z mężczyzną czujesz seksualne niezaspokojenie (nieusatysfakcjonowanie) przez brak kontaktu z kobietami?
Tak jak rozmawiałem z osobami bi, to często powtarzało się podobne podejście. W moim mniemaniu zatem jest to akt wyboru. W całokształcie albo lepiej im w związku hetero albo jest to dla nich na tym samym poziomie. Nie tracą nic w związku hetero, więc to zależy od ich woli, w jakie relacje się wiążą.
Może dlatego homo uważają to za brak zdecydowania, bo wniosek jest jasny, ale ktoś nie chce sobie blokować możliwości i wejść jednoznacznie w jedną opcję.
>mężczyźni w większości nie traktują potencjalnego seksu ich partnerki z inną kobietą w trakcie trwania związku jako zdradę
Pierwszy raz o tym słyszę, zaś zwykle słyszałem o całkiem przeciwnej opcji, że osobę hetero można puścić na spotkanie z osoba tej samej płci, a osoba bi jest jakby zawsze z osobnikiem płci przeciwnej - w sytuacji potencjalnej zdrady
Kluczowe pytanie, czy w związku z mężczyzną czujesz seksualne niezaspokojenie (nieusatysfakcjonowanie) przez brak kontaktu z kobietami?
Tak jak rozmawiałem z osobami bi, to często powtarzało się podobne podejście. W moim mniemaniu zatem jest to akt wyboru. W całokształcie albo lepiej im w związku hetero albo jest to dla nich na tym samym poziomie. Nie tracą nic w związku hetero, więc to zależy od ich woli, w jakie relacje się wiążą.
Może dlatego homo uważają to za brak zdecydowania, bo wniosek jest jasny, ale ktoś nie chce sobie blokować możliwości i wejść jednoznacznie w jedną opcję.
>mężczyźni w większości nie traktują potencjalnego seksu ich partnerki z inną kobietą w trakcie trwania związku jako zdradę
Pierwszy raz o tym słyszę, zaś zwykle słyszałem o całkiem przeciwnej opcji, że osobę hetero można puścić na spotkanie z osoba tej samej płci, a osoba bi jest jakby zawsze z osobnikiem płci przeciwnej - w sytuacji potencjalnej zdrady
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
"osobę hetero można puścić na spotkanie z osobą tej samej płci, a osoba bi jest jakby zawsze z osobnikiem płci przeciwnej - w sytuacji potencjalnej zdrady"
Moim zdaniem kontakty towarzyskie osoby hetero z osobami tej samej płci, pod względem zagrożenia ewentualną zdradą, są całkowicie bezpieczne.
Swego czasu byłem w męskim towarzystwie, między innymi z udziałem faceta bi. W czasie spotkania na ekranie telewizora ukazał się film porno z facetami homo. Po prostu puściłem pawia, a powodem tego odruchu bezwarunkowego nie był bynajmniej nadmiar alkoholu. Telewizor został natychmiast wyłączony, a spotkanie dalej przebiegało w typowo męskiej atmosferze, tzn. rozmawiało się też o sexie, ale tylko z udziałem pań :)
Moim zdaniem kontakty towarzyskie osoby hetero z osobami tej samej płci, pod względem zagrożenia ewentualną zdradą, są całkowicie bezpieczne.
Swego czasu byłem w męskim towarzystwie, między innymi z udziałem faceta bi. W czasie spotkania na ekranie telewizora ukazał się film porno z facetami homo. Po prostu puściłem pawia, a powodem tego odruchu bezwarunkowego nie był bynajmniej nadmiar alkoholu. Telewizor został natychmiast wyłączony, a spotkanie dalej przebiegało w typowo męskiej atmosferze, tzn. rozmawiało się też o sexie, ale tylko z udziałem pań :)
"Zatem, pytam silne babki, jak się sprawa u nich ma w tej kwestii:"
Nie pierwszy raz, poczułam się dyskryminowana na forum, ale dorzucę 7 groszy, jako słaba, słodka i bezbronna "baba z wąsem".
"czy kobieta może grać w otwarte karty, wszystko o wszystkim (tak jak anty pisał), po to by nie tracić swojego czasu na osoby niewarte uwagi?"
Tak. Tylko TAK.
Zresztą, nieważne czy i jak, z kim "traci czas".
Wcześniej czy później, do gry wchodzi zawodnik, który zgarnia całą pulę. Właśnie dlatego, że jest konkretny, prawdziwy, pewny siebie. Kobieta jest przy nim sobą, czuje się z tym dobrze i gra w otwarte karty. Wsiąka po prostu.
Wszystko jest naturalne . Dzieje się po prostu.
Ps
Każdy zasługuje na uwagę. Słabe relacje, na słabym fundamencie, wykruszają się.
Osobiście, lubię i cenię grę w otwarty karty.
Wszelkie ściemy i wygibasy, drażnią i zniechęcają a w końcu nudzą i rozpływają się.
Żadne pytania, nie deprymują mnie.
Nie pierwszy raz, poczułam się dyskryminowana na forum, ale dorzucę 7 groszy, jako słaba, słodka i bezbronna "baba z wąsem".
"czy kobieta może grać w otwarte karty, wszystko o wszystkim (tak jak anty pisał), po to by nie tracić swojego czasu na osoby niewarte uwagi?"
Tak. Tylko TAK.
Zresztą, nieważne czy i jak, z kim "traci czas".
Wcześniej czy później, do gry wchodzi zawodnik, który zgarnia całą pulę. Właśnie dlatego, że jest konkretny, prawdziwy, pewny siebie. Kobieta jest przy nim sobą, czuje się z tym dobrze i gra w otwarte karty. Wsiąka po prostu.
Wszystko jest naturalne . Dzieje się po prostu.
Ps
Każdy zasługuje na uwagę. Słabe relacje, na słabym fundamencie, wykruszają się.
Osobiście, lubię i cenię grę w otwarty karty.
Wszelkie ściemy i wygibasy, drażnią i zniechęcają a w końcu nudzą i rozpływają się.
Żadne pytania, nie deprymują mnie.
Jest bardzo mało powodów i okoliczności by zdać to pytanie. Chyba że jesteś ze służby bezpieczeństwa i wypełniasz teczkę rozmówcy.
Lubię Poznawać nowych ludzi poznawać tworzyć ciekawe okoliczności
https://sprzedawaj-lokalnie-miastko.blogspot.com/,
https://sprzedawaj-lokalnie-miastko.blogspot.com/,
Nie bardzo rozumiem, jaki miałby być cel takiego pytania?
Jeśli ktos nas interesuje pod względem erotycznym, to istotne jest, czy nasze zainteresowanie odwzajemnia. Jesli tak, co (o ile nie jestesmy ślepi i głusi) sami zauważymy, to pytanie o preferencję jest zbędne, bo ma taką, jaka nam odpowiada.
W każdym innym przypadku pytanie o preferencję nic nie wnosi do naszego życia, zatem jaki miałby być jego cel?
Jeśli ktos nas interesuje pod względem erotycznym, to istotne jest, czy nasze zainteresowanie odwzajemnia. Jesli tak, co (o ile nie jestesmy ślepi i głusi) sami zauważymy, to pytanie o preferencję jest zbędne, bo ma taką, jaka nam odpowiada.
W każdym innym przypadku pytanie o preferencję nic nie wnosi do naszego życia, zatem jaki miałby być jego cel?
Uhm... dodam jeszcze, że gorsze są relacje, w których ktoś, godzi się na erotyczną, czysto fizyczną znajomość. Tak się przedstawia i promuje, a przede wszystkim TAK zachowuje się w rzeczywistości, poczym z buciorami zaczyna pchać się w rewiry życia drugiej strony, które go nie dotyczą.
Ludzie! Koniecznie rozmawiajcie ze sobą. Dużo i o wszystkim.
Ludzie! Koniecznie rozmawiajcie ze sobą. Dużo i o wszystkim.
A co ma do tego ich orientacja, rzeczywista czy deklaratywna?
Ktoś hetero, "robiący za przyjaciela", w sytuacji przekroczenia granicy przyjaźni również by się (zapewne) spotkał z odrzuceniem, skoro nie miałby wyczucia istoty więzi, która was łączy.
W takim, jak opisałaś, przypadku, większą rolę odgrywa kwestia uczciwości i zaufania niż preferencji.
Ktoś hetero, "robiący za przyjaciela", w sytuacji przekroczenia granicy przyjaźni również by się (zapewne) spotkał z odrzuceniem, skoro nie miałby wyczucia istoty więzi, która was łączy.
W takim, jak opisałaś, przypadku, większą rolę odgrywa kwestia uczciwości i zaufania niż preferencji.
Co Ty bzdurzysz?
Budujesz z kimś platoniczną relację, ufasz, zaangażujesz się, czujesz bezpiecznie... i zostajesz zdradzony!
Czujesz się oszukany i nabierasz ostrożności.
I odwrotnie, widzisz, że ktoś szuka tylko fizycznej bliskości. Pasuje Ci to. Wchodzisz w to i po czasie jesteś w pułapce bo ktoś nagle ma inne potrzeby i ciśnie.
Ludzie kłamią o sobie za dużo. Grają i kombinują.
Potem takie kwiatki, a uczciwa osoba, obrywa za to. Niesłusznie. Trzeba uciekać od takich toksycznych szamb.
Budujesz z kimś platoniczną relację, ufasz, zaangażujesz się, czujesz bezpiecznie... i zostajesz zdradzony!
Czujesz się oszukany i nabierasz ostrożności.
I odwrotnie, widzisz, że ktoś szuka tylko fizycznej bliskości. Pasuje Ci to. Wchodzisz w to i po czasie jesteś w pułapce bo ktoś nagle ma inne potrzeby i ciśnie.
Ludzie kłamią o sobie za dużo. Grają i kombinują.
Potem takie kwiatki, a uczciwa osoba, obrywa za to. Niesłusznie. Trzeba uciekać od takich toksycznych szamb.
> Budujesz z kimś platoniczną relację, ufasz, zaangażujesz się, czujesz bezpiecznie... i zostajesz zdradzony!
Powtórzę, bo może nie dotarło: "W takim, jak opisałaś, przypadku, większą rolę odgrywa kwestia uczciwości i zaufania niż preferencji".
Komuś zaufałaś i ten ktoś tego zaufania nadużył, "oszukując" cię w jakiejś kwestii. Miała być przyjaźń - chciał seksu. Miał być tylko seks, chciał więcej. Równie dobrze mógłby "oszukać" cię w zupełnie innej kwestii, za takim samym skutkiem, czyli utratą zaufania.
Czy wyjaśnienie jest teraz zrozumiałe czy nadal uważasz, że bzdurzę? ;>
PS: piszę o oszustwie w kawyczkach nieprzypadkowo, bowiem "oszustwo" nie musiało być zaplanowane. Deklaratywnie ktoś mógł cię o czymś zapewniać z całkowitym wewnętrznym przekonaniem, że mówi prawdę. Jednak z upływem czasu pierwotne deklaracje mogły przegrać z fascynacją (zapewne na skutek twego uroku i czaru tudzież innych twych niewątpliwych cnót ;P )
Choć w przypadku homodeklaracji taki scenariusz uważam za dość mało prawdopodobny
Powtórzę, bo może nie dotarło: "W takim, jak opisałaś, przypadku, większą rolę odgrywa kwestia uczciwości i zaufania niż preferencji".
Komuś zaufałaś i ten ktoś tego zaufania nadużył, "oszukując" cię w jakiejś kwestii. Miała być przyjaźń - chciał seksu. Miał być tylko seks, chciał więcej. Równie dobrze mógłby "oszukać" cię w zupełnie innej kwestii, za takim samym skutkiem, czyli utratą zaufania.
Czy wyjaśnienie jest teraz zrozumiałe czy nadal uważasz, że bzdurzę? ;>
PS: piszę o oszustwie w kawyczkach nieprzypadkowo, bowiem "oszustwo" nie musiało być zaplanowane. Deklaratywnie ktoś mógł cię o czymś zapewniać z całkowitym wewnętrznym przekonaniem, że mówi prawdę. Jednak z upływem czasu pierwotne deklaracje mogły przegrać z fascynacją (zapewne na skutek twego uroku i czaru tudzież innych twych niewątpliwych cnót ;P )
Choć w przypadku homodeklaracji taki scenariusz uważam za dość mało prawdopodobny
Posiadanie przyjaciela geja jest modne od ponad dekady.
Dlatego wielu się takimi deklaruje, by sobie otworzyć drogę, by ktoś się przed nimi otworzył.
Potem nagle im się odmienia - i weź mniej pretensje, to powiedzą, żeś homofob:D
Dlatego unikam lewaków.
Ci o prawicowych poglądach są fanatykami, ale przewidywalnymi.
Ci o lewicowych są zbyt "nowocześni" w sprawie seksualności, płynności płci, ekologii, feminizmu...
A nazwanie ich hipokrytami zawsze kończy się litanią anglojęzycznych słów, które z pewnością są wyzwiskami, a których nawet translator google nie rozumie:d
Dlatego wielu się takimi deklaruje, by sobie otworzyć drogę, by ktoś się przed nimi otworzył.
Potem nagle im się odmienia - i weź mniej pretensje, to powiedzą, żeś homofob:D
Dlatego unikam lewaków.
Ci o prawicowych poglądach są fanatykami, ale przewidywalnymi.
Ci o lewicowych są zbyt "nowocześni" w sprawie seksualności, płynności płci, ekologii, feminizmu...
A nazwanie ich hipokrytami zawsze kończy się litanią anglojęzycznych słów, które z pewnością są wyzwiskami, a których nawet translator google nie rozumie:d
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Ciekawą rozmowę tu toczycie. Cieszę się także że Antyspołeczny się odezwał - pozdrawiam! Ja jestem za "kto pytan nie błądzi" tylko róbmy to z wyczuciem, brakiem wścibstwa no i moje zdanie do "umów" - jak umowa to powinno się jej dotrzymywać (lub dodać aneks) :-)
aha no i "standard" forum że Hatero zaczął wątek i... zamilkł ;-)
aha no i "standard" forum że Hatero zaczął wątek i... zamilkł ;-)