To nie jest syndrom sztokholmski, bo jak sam słusznie zauważyłeś, wiąże on emocjonalnie ofiarę ze sprawcą.
W naszej (pożal się Boże) d*mokracji "ofiary" w ogóle nie zauważają związku...
rozwiń
To nie jest syndrom sztokholmski, bo jak sam słusznie zauważyłeś, wiąże on emocjonalnie ofiarę ze sprawcą.
W naszej (pożal się Boże) d*mokracji "ofiary" w ogóle nie zauważają związku przyczynowo-skutkowego, pomiędzy działaniami "sprawców" a ich efektem. A nawet jesli przez moment go zauważą, to i tak za chwilę o nim zapomną. Liczy się aktualny przekaz z ulubionego telewizora.
zobacz wątek