Odpowiadasz na:

Re: Jazda szosą, a ścieżka rowerowa

Przepisy przepisami, a życie i tak idzie swoją drogą.

Jak jadę szosówką, to raczej jadę w takie rejony, że już nie ma ścieżek. A jak się jakieś znajdą to je w sumie ignoruję. Bo... rozwiń

Przepisy przepisami, a życie i tak idzie swoją drogą.

Jak jadę szosówką, to raczej jadę w takie rejony, że już nie ma ścieżek. A jak się jakieś znajdą to je w sumie ignoruję. Bo faktycznie ciężko ich uniknąć.... trzaskają te ścieżki gdzie i jak popadnie :)
A kierowcy samochodów... jak to społeczeństwo. Większość jest normalnych. Na mnie chyba tylko dwóch się wydzierało, żebym wjechał na ścieżkę. Raz faktycznie, biegła w stronę, w którą jechałem, ale pojawiła się tak cichutko, po kryjomu, że jej zwyczajnie nie zauważyłem... za jakieś 300m się skończyła, ale niech będzie, mój błąd :)
A drugim razem to była sytuacja, kiedy jechałem ul.Potokową w stronę Moreny i tam też jest ścieżka, ale po drugiej stronie drogi, więc już nie ma obowiązku z niej korzystać. Ale zdarzy się zawsze taki, co nie lubi rowerów i już. Zresztą było by to bez sensu, bo skręcałem w prawo i gdybym chciał skorzystać ze ścieżki po drugiej stronie, to zajechanie na przejście dla pieszych, wciśnięcie przycisku do przejścia, przejście, znowu wciśnięcie przycisku na kolejnym przejściu, znowu przejście i w końcu ruszenie w drogę zajęło by mi dobrych 20 minut.
Dlatego właśnie jest mowa w przepisach o tym, że trzeba korzystać ze ścieżki, która prowadzi w kierunku, w którym jedziemy, a nie zawsze gdy jest gdzieś w pobliżu. Bo często jest tak, że gdybyśmy używali ścieżki po lewej stronie, to chcąc skręcić w prawo, zwyczajnie nie mieli byśmy szans, albo trzeba by było nadrabiać drogi. A co najważniejsze, to nie mamy szansy zorientować się, że taka ścieżka nagle się zaczęła gdzieś po lewej stronie. Jeszcze tego by brakowało, że bym miał się rozglądać za ścieżką po drugiej stronie ulicy... i jak bym miał ją niby rozpoznać? Bo sam czerwony asfalcik nie zawsze o niej świadczy. Trzeba patrzeć na znaki, a te są ustawione przodem do jadących z prawej strony drogi. Więc nie mam zbytnio szansy zauważyć jaki znak stoi po drugiej stronie.
Inna sprawa, że czasem mam prawo jechać sobie jezdnią, ale tego nie robię, bo podobnie jak ktoś tutaj pisał akurat jadę już wolniej i nie chcę przeszkadzać autom, albo taka sytuacja jak ul.Słowackiego w dół od Niedźwiednika do Wrzeszcza. Jest ograniczenie do 50km/h, a nawet koło wiaduktu do 40km/h, ale jest z góry, więc większość jedzie przynajmniej 70km/h, a pobocza nie ma. Gdybym tam wjechał rowerem, to jedynie bym narobił zamieszania, a dużo bym sobie tym nie poprawił przejazdu. Zresztą, w tym miejscu to już z reguły jadę spokojnie.

No.. to się rozpisałem, przepraszam :)

zobacz wątek
9 lat temu
~eM

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry