Hahaha. Aż taki ból tyłka z powodu twitterowej zabawy obecnej w przestrzeni publicznej od lat nastu i pokazującej archaiczność polskiego prawa "handlowego" tworzonego w dobie przedinternetowej? I...
rozwiń
Hahaha. Aż taki ból tyłka z powodu twitterowej zabawy obecnej w przestrzeni publicznej od lat nastu i pokazującej archaiczność polskiego prawa "handlowego" tworzonego w dobie przedinternetowej? I jeszcze całkiem serio serio przekonanie, że któraś z 3 lub 4 osób, co to czyta przerazi się i pobiegnie na bazar. Cóż ja mogę rzec? Jan Himmilsbach wchodził kiedyś do akademika i został zhaltowany przez portiera.
- A pan student?
- Tak, bo co?
- A mógłby pan pokazać jakąś legitymację?
- W sumie to bym mógł, ale wolałbym, że pan się od mnie odpie.dolił....
No w sumie to by mógł wdawać się w dyskusję z funkcjonariuszami, ale wolałbym...
Onegdaj na propsie byli Wolacy, teraz są bolszewicy. Wiedzący wiedzą i rozumieją, nieprawdaż?
zobacz wątek