Na B tez były babki po cc. Ale wiem,ze na A tez można się dogadać ze współlokatorka i Polozna i pozwalają wtedy na odwiedziny w pokoju:) ale wiadomo, ze to zależy :) ja jestem bardzo zadowolona z...
rozwiń
Na B tez były babki po cc. Ale wiem,ze na A tez można się dogadać ze współlokatorka i Polozna i pozwalają wtedy na odwiedziny w pokoju:) ale wiadomo, ze to zależy :) ja jestem bardzo zadowolona z 1ki. Mąż został po porodzie prawie do wieczora i w kolejnych dniach tez prYchodzil do nas kilka razy w ciągu dnia. Koleżanka ostatnio rodziła w swissmedzie i standard jej pokoju tam i mojego na zaspie praktycznie nie odbiegały od siebie. Położne zaglądały co 2h, chętnie pomagały, same proponując pomoc i dopytując czy wszystko ok.
Jeszcze tak z inf na temat samego porodu.Na porodówce obłożenie bardzo duże, jak przyjechałam to przesuwali jakaś dziewczynę żeby mi zwolnić miejsce na trakcie, bo tak zaawansowana była akcja porodowa. Na izbie przyjęli nas 8:41 a młody urodził się o 10:42. A skurcze zaczęły się o 6, i z częstotliwości co 5 min, w pół godziny były co 2 min i trwały po 1,5 min! Także takie gadanie ze pierworódka rodzi xxx godzin, ja ledwo dojechałam jak się pozniej okazało. Co do gazubto potwierdzam, ze wysyła w kosmos i nie wykonuje się poleceń po nim, ja w ogóle nie słyszałam co do mnie mowia po nim, ale łapałam się go, bo nic innego już dostać nie mogłam. Co do ochrony krocza to Pani Ania zużyła 3 butelki parafiny i dosliwanie wisiała mi na kroczu na partych, masując, naciągając i nic! Żelazne krocze, mimo moich masaży. W końcu padło pytanie czy nacinamy, bo nie na postępu, a tkanka taka ze sama nie puści. I szczerze byłam tak wymęczona tym krótkim ale tak intensywnym porodem, ze chętnie bym się zgodziła na nacięcie dużo wcześniej. Po nacięciu mały wyskoczył jak z procy,a było minimalne, na obchodzie myśleli ze to samo pękło tak malutko, także mam tym bardziej nadzieje, ze szybko odzyska dawny stan. Tym bardziej ze chce i tak pójść na rehabilitacje blizny do fizjoterapeuty uroginekologicznego:)
Mały malutki, 3350g i 53 cm, tonie w ciuchach w rozm 36. A teraz walczymy z laktacja, bo niestety ze względu na wędzidełko podjęzykowa ma problem ze ssaniem, a podcięli mu dopiero na samo wyjście ze szpitala. A tam tracił mocno na wadze wiec wrzucili mnie na laktator i po sesji z piersią dokarmialismt go z palca i strzykawki. Efekt taki ze w domu w ogóle odmówił piersi :( już jestem umówiona z doradczyni laktacyjna i będziemy go rehabilitować :( mowila ze on przez to nie rozumie piersi, a piers jest trudna. Wszystko się po prostu niefortunnie złożyło od samego poczatku :( jakby honor razu podcięli to pewnie nie byłoby w ogóle tematu. Także teraz laktator i butla i czekamy na nasza doradczynię. A jak u was? Jakieś rady na przeżycie nawału? Chodziliście/stałyście w staniku czy bez? Każdy mówi co innego...
Pozdrawiam te rozpakowane i te oczekujące :)
zobacz wątek