~lukrecja
37.47.200.*
(6 lat temu) 21 października 2018 o 14:32
Drogi c,
Oglądałam cykl tych filmików w ubiegłym tygodniu (?) a więc to znaczy, że Pan Internet podsuwa nam to co chce podsuwać na podstawie naszych zainteresowań ale jeszcze bezczelniej...to, co chce byśmy łykali i tracili na to czas.
Wczoraj razem z Synkiem, przeglądałam pliki starych zdjęć. Było tam też zdjęcie z małym lwem na kolanach (gdzieś na forum, ktoś marzy o wzięciu lwiątka na kolana), sesja pod wodą itd. Dziś to wszystko jest zamierzchłą przeszłością, do której nie tęsknię. Młoda laska, uśmiechająca się na tych fotka to jakaś obca osoba. Na pewno nie ja.
Wymroziłam dziś tyłek na 20km przejażdżce byczkiem i docieranie idzie chyba dobrze (80-95km/h nawet pod wiatr - dziś cholernie zimny i porywisty). Zaszalałabym do 100 km/h ale przy dzisiejszych warunkach pogodowych muszę, muszę... muszę wrócić na czas do dzieci, bez uszczerbku na zdrowiu i życiu. ...
Mój mózg opanował nową trasę i kolejne razy mieszczą się w coraz niższych limitach czasowych. Niektóre odcinki przeleciałam z wyłączeniem pilota. Zamyśliłam się a na to jestem jeszcze za zielona. Brak rozsądku. Odkryłam natomiast, że kufer spokojnie mieści dwa domki happy meala . Bez nich nie miałam po co wracać do domu i nie miałam już wymówki, że skuter to nie auto.
Swoją drogą, we czwartek podjechaliśmy do driva w mcdonalds i przez galimatias w kolejce (spowodowany uszkodzeniem okienka zamówień) zawróciłam pod "nowego" maxa . był mały ruch. Zamówienie sprawne itd. ale ceny i jedzenie niestety na minus. Jednorazowa przygoda.
...Już nie raz bywało, że wpadając w poślizg na oblodzonym zakręcie i mając przed sobą opcję rów lub słupek tuż po stronie śpiącego w foteliku Dziecka, myślałam tylko "dziecko, dziecko, moje dziecko". Dopiero po wyjściu z impasu i pozbyciu się ołowiu z rąk na kierowniku, z uśmiechem myślałam, że przecież jeżdżę zachowawczo i ostrożnie więc zawsze mogę się po prostu zatrzymać.
Musiałam odreagować poranek przy bankomacie, który 5minutową, prostą transakcję zamienił w czasochłonny, nudny ciąg zdarzeń. dobre poł h zmarnowane . Ostatecznie znalazłam rozwiązanie sytuacji i jest chwilowo satysfakcjonujące ale to jeszcze nie mój standard.
Do tego faceci... Nie potrafię gadać z facetami. Musiałabym walić ich po mordzie. Z drugiej strony to nie mój problem, że spierdzielili prostą rzecz tylko dzięki swojemu poglądowi, że baba nie może mieć racji.
Najważniejsza rzecz!
W ciągu ostatnich dwóch dni, wyfiltrowałam z netu info na tematykę, która mnie interesowała. Proste sprawy, coś jak tutaj na forum, gdy pytasz o coś co naprawdę Cię interesuje.
Wzięłam pod uwagę tylko info, które miało dla mnie naprawdę wartość czyli jedynie materiały prasowe udostępnione przez główne źródło (firmy) oraz opinie forumowiczów, których dotknęły w realu procedury postepowania w intersującym mnie temacie.
Tak przygotowana, rozpoczęłam weryfikację.
Wynik zwrotny to: 100% fałszu i niezgodności ze stanem rzeczywistym.
Brałam pod uwagę zarzucie informacji i czynnik czasu ale uzyskane wyniki kazały mi jeszcze raz przemyśleć pewne sprawy.
To jest porażające.
Odczuwam silne zmęczenie materiału. Nie chodzi o schaby i rurociąg ale o energetykę i przepływy.
Musze się zresetować do poziomu empty żeby rozpocząć kumulację właściwych zapasów.
ps
wczoraj późnym wieczorem, na wyjściu z Psem na sikacza, odkryłam tunel nornicy i spotkałyśmy się oko w oko.
aha, rozbawiły mnie własne myśli w jeszcze jednym temacie
Mój shark leżał na dnie szafy kilka miesięcy. Gdy tylko włożyłam go na pierwszą, krótką przejażdżkę
skuterem, dostałam maila z serwisu kasków ws coś tam cos tam. Ależ timing ha ha Zbiegło się.
Nie mam wygórowanych potrzeb i zawsze przedkładam nade wszystko użyteczność. Ten kask to jeden z lepszych zakupów.
Dziś po raz kolejny umęczyła mnie rozmowa we własnym, ojczystym języku. To jest ku...wa straszne. Nieumiejętność dobierania słownictwa i definicji działa na mnie jak płachta na byka. Zniechęcają mnie te wyjścia do ludzi ha ha ha albo bezsensowne pier...nie o niczym, albo szukanie okazji do wycyckania. Na jedno i drugie nie mam ochoty.
Musze się wycofać do swojej jaskini i odsapnąć. I ten p o w o l n y rytm, który siada mi na płynność.
Tak są szkoleni, pozowanie na elokwentnych myślicieli, dozujących prostą info zawiniętą jak gawno w złoty papierek i serwowaną z namaszczeniem godnym tajemnic tego świata, przeznaczonych dla wybrańców. Czuję ich smród na odległość. Widzę te spojrzenia kaprawych ślepi, które nie wytrzymują energii innej niż ich własna. Kupieni przez, sprzedani dawno temu, poddani praniu mózgu i ukształtowani w jednym celu.
Dzieci i jedzenie trzymają mnie przy fizyczności i nie jestem gotowa zamknąć tego etapu. Z drugiej strony jestem znaczona przez młodzieńcze decyzje podjęte na skutek idealizowania struktury, która z bliska okazała się być zepsutym gniazdem żmii.
Miałam okazję jak Baśka , wejść w ten układ tą sama metodą ale nie potrafiłam. Nie potrafiłam NIGDY zrobić użytku z tej metody. Zawsze płaciłam za to najwyższą cenę. Nie żałuję tego, wręcz przeciwnie. W końcu nadszedł wyczekiwany etap. Jest wspaniały. Jestem po prostu starą d...ą, która może wtopić się w tłum i przemykać niezauważona, żyć spokojnym życiem na uboczu.
Od czasu do czasu podsuwają mi jakiegoś starego satyra, który co drugie zdanie ukierunkowuje na wulgarne żarty w temacie seksu.
Najgorszy rodzaj prymitywa, który przypomina obślizgłą, trująca ropuchę. Swoją powierzchowną "wiedzę" prezentuje w sposób, który zabija we mnie jakiekolwiek resztki dobrych chęci i zrozumienia.
Staram się. bardzo. Ku...wa jak ja się staram "dostosować" chociaż ch..j jeden wie co to znaczy :)
Nawet wczoraj, patrząc na stare foty, dopiero po czasie dostrzegam te ilości butelek najdroższych alkoholi. Jak oni musieli wyczekiwać żebym w końcu opuściła te ich party i znikając pozwoliła im dobrać się do tego szkła i bawić się tak, jak tylko oni potrafili się bawić.
Pamiętam co się działo po moich sprawdzających wpisach na czacie. Pewności o całej ustawce nabrałam dopiero po tym, jak pod pokładem pojawiła się rura do tańca a Stary kupił sobie gary i ilekroć wpadałam zrobić swoje, napierniczał w nie w ramach ćwiczeń albo leżał plackiem na łóżku przy rozkręconych basach i spod "śpiących" powiek obserwował moje reakcje.
Czułam, że coś jest na rzeczy i że mój cień jest obok mnie. Potem przyjechała ekipa z Nowego Jorku i powołała się na hasło, które puściłam w obieg. Nic z tego nie wyszło a wkrótce potem żegnałam się z roztrzęsionym W. Od początku czułam, że chodziło o niego. Był inteligentny, fit i dojrzały. Poznałam go po "nowofundlandzie". Drżał jak osika gdy przytulał mnie na pożegnanie. Pozostała 3ka to zwykłe chamy i buce (2ch) i prymityw (1). Byłam pod silnym wrażeniem, że o wszystko trzeba by się dopraszać, odrobinę żebrać, upodlić się lub sprzedać. Przeszkadza im gdy ktoś jest zbyt czysty, nie można go kupić, ma swoje zdanie i nie do końca podporządkowuje się. Potem przyszły próby odseparowania nas i zniszczenia jako całości. Metody były różne i prawie skuteczne ale ostatecznie spaliły na panewce.
Głupi ma szczęście i więcej szczęścia i rozumu :)
Marzę żebyśmy mogli zrobić to w normalnych warunkach, przy kawie, praktykując naturalną umiejętność wymiany tylko tego co najważniejsze i najwyższej jakości. Dla mnie samej to brzmi jak niemożliwe ha ha
Nie mogę dłużej kucać. Nie mam na to czasu.
0
0