Widok
Niemal 60-letni witacz zostanie odnowiony
Opinie do artykułu: Niemal 60-letni witacz zostanie odnowiony.
Artykuł na temat: Kaszubski witacz
Pochodzący z lat 60. XX wieku witacz nawiązujący do herbu Wielkiego Miasta Gdańska, który stoi na wjeździe od strony Pruszcza Gdańskiego zostanie poddany renowacji. Pod koniec listopada odnowiona rzeźba z dwoma lwami trzymającymi herb wróci na swoje miejsce.
Witacz stojący na Trakcie św. Wojciecha, na granicy Pruszcza i Gdańska pochodzi z lat 60. XX wieku. Dwa lwy trzymające herb Gdańska osadzone są na wysokości blisko 2,5 m. Podtrzymują je dwa słupy zamieszczone na betonowej ...
Artykuł na temat: Kaszubski witacz
Pochodzący z lat 60. XX wieku witacz nawiązujący do herbu Wielkiego Miasta Gdańska, który stoi na wjeździe od strony Pruszcza Gdańskiego zostanie poddany renowacji. Pod koniec listopada odnowiona rzeźba z dwoma lwami trzymającymi herb wróci na swoje miejsce.
Witacz stojący na Trakcie św. Wojciecha, na granicy Pruszcza i Gdańska pochodzi z lat 60. XX wieku. Dwa lwy trzymające herb Gdańska osadzone są na wysokości blisko 2,5 m. Podtrzymują je dwa słupy zamieszczone na betonowej ...
Herb Wielki Miasta Gdańska.
"Opis: u bocznic tarczy dwa podtrzymujące ją złote lwy wspięte, zwrócone do siebie, u podstawy tarczy złota wstęga z czarno kreśloną łacińską dewizą Nec temere, nec timide ("Bez strachu, ale z rozwagą", dosłownie: "Ani zuchwale, ani bojaźliwie").
Lwy przy herbie pojawiły się na pieczęci wydanej w 1457. Taki wizerunek herbu z czasem upowszechnił się i obecnie można oglądać go na gdańskich zabytkach oraz na licznych monetach. "
Lwy przy herbie pojawiły się na pieczęci wydanej w 1457. Taki wizerunek herbu z czasem upowszechnił się i obecnie można oglądać go na gdańskich zabytkach oraz na licznych monetach. "
Jak ktoś mnie oszukał i okradł, to znaczy, że ten ktoś jest oszustem i złodziejem
Jak ktoś mnie ponownie oszukał i okradł, to znaczy, że ten ktoś na pewno jest oszustem i złodziejem'
Jak ktoś mnie oszukał i okradł po raz trzeci, to znaczy, że ja jestem głupcem.
PS. Na pewno nie zagłosuję na Adamowicza.
Jak ktoś mnie oszukał i okradł po raz trzeci, to znaczy, że ja jestem głupcem.
PS. Na pewno nie zagłosuję na Adamowicza.
Faktycznie "wielokulturowy Gdańsk" to był kiedyś. Na długo przed Wielką Wojną.
"Dominującym przez wieki językiem w Gdańsku był język niemiecki, ale niemiecki w wielu odmianach.
To, co nazywamy dzisiaj Niemcami, było konglomeratem kultur rozmaitych, księstw i królestw. Alzatczycy, Badeńczycy, Meklemburczycy, Saksończycy, Brandenburczycy, Bawarczycy, Prusacy… różnili się między sobą równie mocno jak żyjący w Gdańsku lub na jego obrzeżach Szkoci, Anglicy, Polacy, Rosjanie, Flamandowie, Holendrzy, Żydzi, Tatarzy, Białorusini, Ukraińcy, Włosi, Francuzi, Szwedzi, no i Kaszubi, sól tej ziemi."
Ludzie różnych narodowości asymilowali się, współżyli, pracowali dla siebie nawzajem.
"Dominującym przez wieki językiem w Gdańsku był język niemiecki, ale niemiecki w wielu odmianach.
To, co nazywamy dzisiaj Niemcami, było konglomeratem kultur rozmaitych, księstw i królestw. Alzatczycy, Badeńczycy, Meklemburczycy, Saksończycy, Brandenburczycy, Bawarczycy, Prusacy… różnili się między sobą równie mocno jak żyjący w Gdańsku lub na jego obrzeżach Szkoci, Anglicy, Polacy, Rosjanie, Flamandowie, Holendrzy, Żydzi, Tatarzy, Białorusini, Ukraińcy, Włosi, Francuzi, Szwedzi, no i Kaszubi, sól tej ziemi."
Ludzie różnych narodowości asymilowali się, współżyli, pracowali dla siebie nawzajem.
Niepotrzebny Demontaż i montaż to 90% całej roboty.
Lista czynności wymienionych przez panią rzecznik jednoznacznie wskazuje że przedsięwzięcie można było wykonać na miejscu. Cały ten karkołomny demontaż to marnotrawienie środków publicznych. Wystarczyło umyć myjką pod ciśnieniem z dodatkiem detergentu. A jak gdzieś jakieś przebarwienia to lekko dotknąć mikropiaskarką. Ale i to niepotrzebne bo odrobina patyny Wcale tym lwom i tarczy nie szkodzi. Wprost przeciwnie nadaje trochę charakteru. Zabezpieczenie betonu na koniec przez impregnację, koniec. Robota może na 3 dni. A tak będzie Pitu Pitu. Och ach. W pracowni. Równie dobrze do tej samej pracowni można wyzwolić znaki drogowe zamiast je myć.
W efekcie całej tej akcji prawdopodobnie ten herb będzie nówka sztuka nie śmigana ma być błysk chyba w pysk. Tak jakby to kto wczoraj wykonał.
W efekcie całej tej akcji prawdopodobnie ten herb będzie nówka sztuka nie śmigana ma być błysk chyba w pysk. Tak jakby to kto wczoraj wykonał.
Ja bym tam napisał że to lwy kaszubskie kaszubskiej stolycy haha
W Gdańsku nie mieszkali nigdy kaszubi i nie mieszkają do dziś. Są ślązacy gorole mazowszanie reprezentacja kieleckiego a nawet ludzie z Białegostoku i Ukrainy zaskakująco licznie.
Więc można ich przechrzcić na kaszubów i po problemie :-)
Więc można ich przechrzcić na kaszubów i po problemie :-)
W Gdańsku przed 1945 od wieków mieszkali Niemcy (95% w 1923) i było to niemieckie miasto.
Z Biuletynu Instytutu Pamięci Narodowej nr. 9-10 (56-57)
"Po wojnie całkowitej zmianie uległa struktura narodowościowa powojennego Gdańska. Zetknięcie się ludzi z różnych stron kraju rodziło problemy u zarania nowej społeczności. Najpilniejszym zadaniem, przed jakim stanęły gdańskie władze, było wysiedlenie ludności niemieckiej.
Ludność niemiecka znalazła się w bardzo trudnym położeniu. Najpierw dotknęły ją gwałty, rabunki i rozstrzeliwania ze strony wkraczających do Gdańska żołnierzy sowieckich. Poczucie niepewności, braku bezpieczeństwa, a czasem też pewnej nadziei na pozostanie w rodzinnym mieście stwarzał u Niemców chaos, wynikający z braku precyzyjnych przepisów
w sprawie sposobu organizowania transportów, który cechował początkowy okres akcji wysiedleńczej.
Dramatyczna sytuacja Niemców pogłębiała się także dlatego, że większość z napływającej
rzeszy Polaków nie miała żadnej wiedzy na temat stosunków panujących na Pomorzu
przed wojną i podczas niej. Zastali tu ludność posiadającą obywatelstwo niemieckie, posługującą się językiem niemieckim i tylko sporadycznie językiem polskim.
Nie ominęły jej rabunki, zabójstwa, usuwanie z mieszkań. Oprócz zwykłych szabrowników proceder ten uprawiali również przedstawiciele administracji, urzędów, a także służb porządkowych.
Do końca 1947 r. w zorganizowanych transportach wysiedlono z Gdańska 126 472
Niemców. Pod koniec 1948 r. mieszkało tu 101 873 przesiedleńców z Polski centralnej
oraz 26 629 przybyszów zza Buga. Zdecydowana większość osadników wiedziała o Gdańsku niewiele.
Powojenny Gdańsk stawał się szczególnym miejscem spotkania grup ludności pochodzących z odmiennych kręgów cywilizacyjnych. Zetknięcie się na ziemi gdańskiej mocno zróżnicowanych pod względem cywilizacyjnym osadników w warunkach poważnych trudności powojennych powodowało pojawianie się nowych różnic, a nieraz konfliktów."
"Po wojnie całkowitej zmianie uległa struktura narodowościowa powojennego Gdańska. Zetknięcie się ludzi z różnych stron kraju rodziło problemy u zarania nowej społeczności. Najpilniejszym zadaniem, przed jakim stanęły gdańskie władze, było wysiedlenie ludności niemieckiej.
Ludność niemiecka znalazła się w bardzo trudnym położeniu. Najpierw dotknęły ją gwałty, rabunki i rozstrzeliwania ze strony wkraczających do Gdańska żołnierzy sowieckich. Poczucie niepewności, braku bezpieczeństwa, a czasem też pewnej nadziei na pozostanie w rodzinnym mieście stwarzał u Niemców chaos, wynikający z braku precyzyjnych przepisów
w sprawie sposobu organizowania transportów, który cechował początkowy okres akcji wysiedleńczej.
Dramatyczna sytuacja Niemców pogłębiała się także dlatego, że większość z napływającej
rzeszy Polaków nie miała żadnej wiedzy na temat stosunków panujących na Pomorzu
przed wojną i podczas niej. Zastali tu ludność posiadającą obywatelstwo niemieckie, posługującą się językiem niemieckim i tylko sporadycznie językiem polskim.
Nie ominęły jej rabunki, zabójstwa, usuwanie z mieszkań. Oprócz zwykłych szabrowników proceder ten uprawiali również przedstawiciele administracji, urzędów, a także służb porządkowych.
Do końca 1947 r. w zorganizowanych transportach wysiedlono z Gdańska 126 472
Niemców. Pod koniec 1948 r. mieszkało tu 101 873 przesiedleńców z Polski centralnej
oraz 26 629 przybyszów zza Buga. Zdecydowana większość osadników wiedziała o Gdańsku niewiele.
Powojenny Gdańsk stawał się szczególnym miejscem spotkania grup ludności pochodzących z odmiennych kręgów cywilizacyjnych. Zetknięcie się na ziemi gdańskiej mocno zróżnicowanych pod względem cywilizacyjnym osadników w warunkach poważnych trudności powojennych powodowało pojawianie się nowych różnic, a nieraz konfliktów."
Hm,
w Gdańsku zamieszkali moi rodzice po powrocie z obozu pracy. Ojciec, z rodziny od pokoleń związanej z Warszawą... Do przyjazdu do Gdańska namówili moich rodziców przyjaciele z obozu (dwaj z nich, byli kawalerzyści, ocaleli ze Starobielska). Wśród sąsiadów była też rodzina repatriantów z Francji. Co do pozostałych, to "zza Buga" była jedna starsza pani, Polka z Białorusi, która swoją córkę i wnuka, pozostałych "tam", zobaczyła po kilkunastu latach. Innych zabużan wśród sąsiadów nie było, może w innych dzielnicach. Zatem nie można generalizować.
Z centralnej i i z innych rejonów Polski , ludzie często sami przyjeżdżali, skuszeni perspektywą pracy w którejś ze Stoczni i możliwością zamieszkania w godziwych warunkach (przecież nie cały Gdańsk był zniszczony, a Niemcy nie zabierali ze sobą całego majątku ruchomego). Mimo różnic "kulturowych" wszyscy słuchali zakazanych radiostacji (oczywiście w tajemnicy, ale słynne "bum bum bum" słychać było na klatkach schodowych) i nikt nigdy na nikogo nie doniósł! Nie było też konfliktów, raczej niesienie pomocy w razie potrzeby.
Pamiętam staruszeczkę - Niemkę, która prowadziła jeszcze w l. 50., maluteńki sklepik z warzywami; nie chciała nigdzie wyjeżdżać i tu (chyba) zakończyła żywot.
Z centralnej i i z innych rejonów Polski , ludzie często sami przyjeżdżali, skuszeni perspektywą pracy w którejś ze Stoczni i możliwością zamieszkania w godziwych warunkach (przecież nie cały Gdańsk był zniszczony, a Niemcy nie zabierali ze sobą całego majątku ruchomego). Mimo różnic "kulturowych" wszyscy słuchali zakazanych radiostacji (oczywiście w tajemnicy, ale słynne "bum bum bum" słychać było na klatkach schodowych) i nikt nigdy na nikogo nie doniósł! Nie było też konfliktów, raczej niesienie pomocy w razie potrzeby.
Pamiętam staruszeczkę - Niemkę, która prowadziła jeszcze w l. 50., maluteńki sklepik z warzywami; nie chciała nigdzie wyjeżdżać i tu (chyba) zakończyła żywot.
"Poważnym problemem, przed jakim stanęły władze gdańskie, było uregulowanie sytuacji prawnej obywateli byłego Wolnego Miasta Gdańska. W tym celu, na mocy rozporządzenia wojewody z 16 lipca 1945 r., rozpoczęto akcję weryfikacji narodowościowej. Polegała ona na stwierdzeniu polskiego pochodzenia byłych obywateli gdańskich (Niemców i Polaków). Do końca 1948 r. zweryfikowano pozytywnie 13 424 osoby. Przeprowadzenie weryfikacji narodowościowej było zadaniem niezwykle trudnym. Część ludności rodzimej zachowała pełne poczucie przynależności do narodu polskiego, ale część, w wyniku długotrwałej germanizacji, zupełnie je zatraciła. Jeszcze inni, mimo polskiego pochodzenia, nie czuli żadnych związków z polskością. Zdarzały się sytuacje, w których manipulowano procesem weryfikacyjnym w celu osiągnięcia osobistych korzyści.
Zainteresowani mieniem poniemieckim urzędnicy przeznaczali do wysiedlenia osoby wyraźnie deklarujące swoją polskość, by następnie zająć opuszczone przez nie mieszkanie i przywłaszczyć sobie pozostawiony dobytek.
Byli też Niemcy, którzy nie chcieli wyjeżdżać z Gdańska, i dlatego zapewniali członków komisji o swoim przywiązaniu do polskości."
Zainteresowani mieniem poniemieckim urzędnicy przeznaczali do wysiedlenia osoby wyraźnie deklarujące swoją polskość, by następnie zająć opuszczone przez nie mieszkanie i przywłaszczyć sobie pozostawiony dobytek.
Byli też Niemcy, którzy nie chcieli wyjeżdżać z Gdańska, i dlatego zapewniali członków komisji o swoim przywiązaniu do polskości."
Dziś już nie ma prawdziwch Kaszubów.
Georg Hassel w książce "Statistischer Umriß der sämmtlichen europäischen und der vornehmsten außereuropäischen Staaten..." z 1823 roku podaje "Nationalverschiedenheit" Prus Zachodnich według stanu na rok 1819 jako:
-Polacy: 327,300 (52%)
-Niemcy: 290,000 (46%)
-Żydzi: 12,700 (2%)
Łącznie: 630,077 (100%)
Kaszubów w Prusach Zachodnich nie wymieniał ponieważ w tamtych czasach Kaszubami zwano tylko słowiańskojęzyczną ludność protestancką na Pomorzu (Pomorzu Tylnym - Hinterpommern. powiaty słupski i lęborski). Za to wymienił Kaszubów przy okazji podawania składu etnicznego Provinz Pommern w roku 1819.
Słowian katolików na Pomorzu zwano już od średniowiecza Polakami i sama ta ludność również określała się mianem Polaków, a swoją mowę mianem polskiej (stwierdzają to autorzy tacy jak np. Franz Tetzner, Otto Knoop, Klaus-Dieter Kreplin, Richard Breyer, Friedrich Lorentz, Alfons Parczewski).
Nazwa Kaszubi była nazwą nadaną przez sąsiadów. Tak jak my dziś na tych ze wschodu mówimy "Ruscy"
Kaszubi z Prus Zachodnich określali siebie mianem "puolscy ledze". Sami siebie nie nazywali Kaszubami, lecz Polachami posługujący się puolską mową. Używali terminu "polaski" na język polski, a "puolski" na własną mowę. W Prusach Zachodnich nazwanie Kaszuba Kaszubem było dla niego obraźliwe.
Kaszubami za to określali się Słowińcy.
-Polacy: 327,300 (52%)
-Niemcy: 290,000 (46%)
-Żydzi: 12,700 (2%)
Łącznie: 630,077 (100%)
Kaszubów w Prusach Zachodnich nie wymieniał ponieważ w tamtych czasach Kaszubami zwano tylko słowiańskojęzyczną ludność protestancką na Pomorzu (Pomorzu Tylnym - Hinterpommern. powiaty słupski i lęborski). Za to wymienił Kaszubów przy okazji podawania składu etnicznego Provinz Pommern w roku 1819.
Słowian katolików na Pomorzu zwano już od średniowiecza Polakami i sama ta ludność również określała się mianem Polaków, a swoją mowę mianem polskiej (stwierdzają to autorzy tacy jak np. Franz Tetzner, Otto Knoop, Klaus-Dieter Kreplin, Richard Breyer, Friedrich Lorentz, Alfons Parczewski).
Nazwa Kaszubi była nazwą nadaną przez sąsiadów. Tak jak my dziś na tych ze wschodu mówimy "Ruscy"
Kaszubi z Prus Zachodnich określali siebie mianem "puolscy ledze". Sami siebie nie nazywali Kaszubami, lecz Polachami posługujący się puolską mową. Używali terminu "polaski" na język polski, a "puolski" na własną mowę. W Prusach Zachodnich nazwanie Kaszuba Kaszubem było dla niego obraźliwe.
Kaszubami za to określali się Słowińcy.