Widok
Projekt "ławeczka". Pożyczanie pracowników z branży
Opinie do artykułu: Projekt "ławeczka". Pożyczanie pracowników z branży.
Można prowadzić wojnę podjazdową, szukać słabych punktów konkurencji, potem prezentować je klientowi razem ze swoją ofertą. Można też inaczej. Współpracować, wspierać, dzielić się doświadczeniami i ludźmi. Ten ostatni element przez organizację SoDA - Software Development Association został nazwany ławeczką.
Zaczęło się od spotkania kilku przedstawicieli software house'ów na konferencji Infoshare w Gdańsku w 2017r. W kuluarach pojawił się temat współpracy i dzielenia ...
Można prowadzić wojnę podjazdową, szukać słabych punktów konkurencji, potem prezentować je klientowi razem ze swoją ofertą. Można też inaczej. Współpracować, wspierać, dzielić się doświadczeniami i ludźmi. Ten ostatni element przez organizację SoDA - Software Development Association został nazwany ławeczką.
Zaczęło się od spotkania kilku przedstawicieli software house'ów na konferencji Infoshare w Gdańsku w 2017r. W kuluarach pojawił się temat współpracy i dzielenia ...
właśnie z powodu tych cech to się sprawdzi
Dlatego na emigracji pierwszą i naczelną zasadą jest unikanie rodaków.
Jak się pojawiają w pobliżu, czas na zmianę.
Nie ma bardziej nielojalnej grupy narodowej jak Polacy. Po obu stronach biurka.
Te "narodowe" odniesienia to oczywiście skrót myślowy, po prostu długie lata tresury i negatywnej selekcji.
Jak się pojawiają w pobliżu, czas na zmianę.
Nie ma bardziej nielojalnej grupy narodowej jak Polacy. Po obu stronach biurka.
Te "narodowe" odniesienia to oczywiście skrót myślowy, po prostu długie lata tresury i negatywnej selekcji.
I tak to lepsza opcja niż zwolnienie i szukanie nowej pracy albo fizyczny outsourcing (przenosisz się tymczasowo do biura innej firmy). To drugie jest często mega słabe, gdy lokalizacja się pogarsza (w moim przypadku byłoby tak prawie zawsze, bo mało jest firm bliżej domu niż ta, w której pracuję), a wiecie jak się podróżuje po trójmieście na duże odległości w godzinach szczytu..
No i nie musi być tak, że pracownik nie zyskuje, bo może zyskać bardzo dużo nowych umiejętności poprzez poznanie nowego frameworka, podejścia do Q&A czy nawet całego procesu wytwarzania oprogramowania. Niestety zbyt często ciągle trafia się w ten sposób do środowiska stosującego gorsze praktyki, niż w macierzystej firmie, co bardzo obniża morale, a środowisko jest zbyt nadęte (oporne, hermetyczne, jak zwał tak zwał), by się poprawić. To ostatnie jest też głównym powodem bardzo wysokich kosztów wytwarzania oprogramowania w Polsce - słaba jakość analizy, kod wyrzucany do śmietnika albo kod tak niskiej jakości, że po kilku miesiącach tylko się go w kółko poprawia i refaktoryzuje a biznes stoi, bo został zbudowany na bagnie a nie na solidnych fundamentach.
No i nie musi być tak, że pracownik nie zyskuje, bo może zyskać bardzo dużo nowych umiejętności poprzez poznanie nowego frameworka, podejścia do Q&A czy nawet całego procesu wytwarzania oprogramowania. Niestety zbyt często ciągle trafia się w ten sposób do środowiska stosującego gorsze praktyki, niż w macierzystej firmie, co bardzo obniża morale, a środowisko jest zbyt nadęte (oporne, hermetyczne, jak zwał tak zwał), by się poprawić. To ostatnie jest też głównym powodem bardzo wysokich kosztów wytwarzania oprogramowania w Polsce - słaba jakość analizy, kod wyrzucany do śmietnika albo kod tak niskiej jakości, że po kilku miesiącach tylko się go w kółko poprawia i refaktoryzuje a biznes stoi, bo został zbudowany na bagnie a nie na solidnych fundamentach.
z hr'ów jesteś?
Bo inaczej nie potrafię sobie wytłumaczyć bzdetów o "poznanie nowego frameworka, podejścia do Q&A czy nawet całego procesu".
W robocie potrzebne są wydajne i wyspecjalizowane "zasoby", które wykonają robotę zapewniając "godziwy" zysk. Niek nie będzie wynajmował "robola" aby się on czegoś uczył czy poznawał. Ma opędzić "górkę" w najkrótszym czasie i "nara".
Takie są realia "ławeczki" czyli nowotworu postoszącego rynek pracy pod nazwą "body leasing". Jedno co jeszcze mozna dodać, to w kontaktach z podmiotami zagranicznymi, istnieje pewna świadomość "tymczasowości" i nikt nie łudzi a i dochody sa wyższe. Krajowe "janisze" tak nie działają.
"a środowisko jest zbyt nadęte" - to kamyczek na drugą stronę płotu. Branża nadal tkwi w okresie "heroiczym" i nadal występuje syndrom "pieczary czarodziejów". To oczywista słabość merytoryczna architektów i managementu, który uważa, że nie musi się znać na tym, czym kieruje. A produkcja jest produkcja. Czy majtek, czy też kodu. Koderzy nie są alfa i omegą i innych specjalności zawodowych jest jeszcze mniej.
Niestety, branża ma za dużo pieniędzy więc "muchy ciągną do... żeru".
W robocie potrzebne są wydajne i wyspecjalizowane "zasoby", które wykonają robotę zapewniając "godziwy" zysk. Niek nie będzie wynajmował "robola" aby się on czegoś uczył czy poznawał. Ma opędzić "górkę" w najkrótszym czasie i "nara".
Takie są realia "ławeczki" czyli nowotworu postoszącego rynek pracy pod nazwą "body leasing". Jedno co jeszcze mozna dodać, to w kontaktach z podmiotami zagranicznymi, istnieje pewna świadomość "tymczasowości" i nikt nie łudzi a i dochody sa wyższe. Krajowe "janisze" tak nie działają.
"a środowisko jest zbyt nadęte" - to kamyczek na drugą stronę płotu. Branża nadal tkwi w okresie "heroiczym" i nadal występuje syndrom "pieczary czarodziejów". To oczywista słabość merytoryczna architektów i managementu, który uważa, że nie musi się znać na tym, czym kieruje. A produkcja jest produkcja. Czy majtek, czy też kodu. Koderzy nie są alfa i omegą i innych specjalności zawodowych jest jeszcze mniej.
Niestety, branża ma za dużo pieniędzy więc "muchy ciągną do... żeru".
A Ty chyba nie jesteś programistą, bo byś wiedział, że co firma a często nawet co projekt to inna technologia (język, framework, architektura, itd.) W IT cały czas wszystko się zmienia, lepsze wrogiem dobrego itd. "Janusze" i tak nic nie wiedzą, więc mają pełno programistów, którzy muszą cały czas się uczyć. Innych po prostu nie ma.
jestem
ale pracuję dla organizacji, która trzyma takie zachowania "przy ryju". A przynajmniej sporo wysiłku w to wkłada. Bardzo dobrze znając skutki takiego bezhołowia. Nowsze nie jest lepsze, jesli nie przynosi korzyści. Hasła "lepsze wrogiem dobrego" są przykładem braku przewidywania i dojrzałości działania. Przestawienie linii produkcyjnej jest zadaniem podejmowanym w uzasadnionych jedynie wypadkach.
Nie będę ukrywał, że równiż są to działnia prowokowane i wielcy tego rynku nauczyli się czerpać korzyści z ciągłego "rozwoju".
Nie będę ukrywał, że równiż są to działnia prowokowane i wielcy tego rynku nauczyli się czerpać korzyści z ciągłego "rozwoju".
czy to ludzie?
Wg tych firm to nie ludzie, to zasoby. Lepiej naprawdę rzucić takie stanowiska i poszukać firm z własnymi produktami albo wyjechać bezpośrednio do tych outsource'ujacych, albo założyć własną działalność i podnieść gospodarkę z kolan nie przez niewolnictwo wobec zachodu a tworzenie dobrych produktów i usług.
Brzmi trochę jak januszex software. Nie ogarnęliśmy dla ciebie roboty, ale kiedyś cośtam robiłeś w java scripcie, pójdziesz do marianexu na dwa miesiące, cośtam dla ciebie będą mieli. Na pewno ciekawego, bo wiadomo że kluczowe, ciekawe tematy daje się pracownikom tymczasowym.
Sobie targ układaczy cegieł zrobili.
Sobie targ układaczy cegieł zrobili.
powszechne zjawisko na styku polskich i europejskich "januszeksów"
Ja tobie zlecenie a ty mnie "robola" do ogarnięcia spiętrzenia. Kasą się podzielimy.
Oznacza to, że czas na wymianę kadry zarządzającej, bo im sie horyzonty i pomysły skończyły. Oraz potwierdzenie, że robimy rzeczy masowe, uciążliwe ale proste.
Naszą "siłą" jest jedynie "gradient" zarobków, bo z x5 jest się czym dzielić. I to wykorzystuje "menażeria".
Niestety, perspektywy nie sa optymistyczne, bo prawo Kopernika jest powszechne i nieubłagane prawie jak grawitacja. I gorszy pieniądz wyprze lepszy.
Oznacza to, że czas na wymianę kadry zarządzającej, bo im sie horyzonty i pomysły skończyły. Oraz potwierdzenie, że robimy rzeczy masowe, uciążliwe ale proste.
Naszą "siłą" jest jedynie "gradient" zarobków, bo z x5 jest się czym dzielić. I to wykorzystuje "menażeria".
Niestety, perspektywy nie sa optymistyczne, bo prawo Kopernika jest powszechne i nieubłagane prawie jak grawitacja. I gorszy pieniądz wyprze lepszy.
SodA
SoDa działa nie od dziś a już parę lat jest na rynku. Kumpel pracował w projektach dla Ateny potem innych firm - zwłaszcza Atena ma problemy z pracownikami do projektów o czym nie mówili wcześniej pracownikom i zatrudniała ich Atena na umowę o pracę ale na 3 miesiące potem w zależności przedłużali umowę albo i nie lecz na parę miesięcy. SoDa to rzeczywiście zmowa cenowa pracodawców bo wiedzą ile za projekt mogą zaoferować i nie podniosą stawki w tym momencie.
Praca jako freelancer jest znana na zachodzie nie od dziś i biura które się tym trudnią realizują to pobierając średnio za znalezienie pracy 2-3 % od pierwszej umowy. Tu nie ma reguł bo SoDa oprócz zmowy cenowej może nam potrącić od projektu wynagrodzenie. W końcu całości projektu i zwrotu kosztów nie znamy. Preferowani są zazwyczaj programiści ale poszukiwani też w tym obszarze DevOps czy Admini. Stawki nie są duże bo w SoDA zaczynają się od 3-11000 zł przy czym te 11 000 musimy odjąć ubezpieczenie a więc połowę z tego plus nasze narzędzia a więc telefon plus internet
laptop I jego amortyzację bilety lub bilet miesięczny bo często gęsto jest tak że musimy jeździć do firmy a pracę zdalną robimy po tzw godzinach czyli w nadgodzinach za które nikt nam nie płaci - bo to jest projekt . W sumie daje po odliczeniu kosztów okazuje się że jesteśmy murzynem za 3500 zł
Bez urlopu czy przysługujących nam socjali w firmie - kawę musimy kupować na własny koszt i lunch (drugie śniadanie zabierać najlepiej w chlebaku). Taki model Freelancingu to zwykłe wykorzystanie nas zwłaszcza, że firmy się mocno zabezpieczają i tak my musimy mieć z nimi umowę na własnej działalności i odpowiadamy za dany kod lub część projektu. Warto też się ubezpieczać od takich fuckupów. Dlatego chętnych nie jest tak dużo do SoDY
Praca jako freelancer jest znana na zachodzie nie od dziś i biura które się tym trudnią realizują to pobierając średnio za znalezienie pracy 2-3 % od pierwszej umowy. Tu nie ma reguł bo SoDa oprócz zmowy cenowej może nam potrącić od projektu wynagrodzenie. W końcu całości projektu i zwrotu kosztów nie znamy. Preferowani są zazwyczaj programiści ale poszukiwani też w tym obszarze DevOps czy Admini. Stawki nie są duże bo w SoDA zaczynają się od 3-11000 zł przy czym te 11 000 musimy odjąć ubezpieczenie a więc połowę z tego plus nasze narzędzia a więc telefon plus internet
laptop I jego amortyzację bilety lub bilet miesięczny bo często gęsto jest tak że musimy jeździć do firmy a pracę zdalną robimy po tzw godzinach czyli w nadgodzinach za które nikt nam nie płaci - bo to jest projekt . W sumie daje po odliczeniu kosztów okazuje się że jesteśmy murzynem za 3500 zł
Bez urlopu czy przysługujących nam socjali w firmie - kawę musimy kupować na własny koszt i lunch (drugie śniadanie zabierać najlepiej w chlebaku). Taki model Freelancingu to zwykłe wykorzystanie nas zwłaszcza, że firmy się mocno zabezpieczają i tak my musimy mieć z nimi umowę na własnej działalności i odpowiadamy za dany kod lub część projektu. Warto też się ubezpieczać od takich fuckupów. Dlatego chętnych nie jest tak dużo do SoDY
Tez sobie nie wyobrażam bycia takim pionkiem
Decydując sie na pracodawcę wybieram zespół ludzi z którymi pracuje i tworze najlepsze oprogramowanie jakie sie da w danym momencie. Siła są relacje i mozaika umiejętności, które gwarantują sukces i zespołowi i mojej firmie. Jakby pracodawca traktował mnie tylko jako klocek w układance przestawiając tylko dlatego ze moje umiejętności są mu nie potrzebne a moze na mnie zarobić oddając komuś innemu to bym go palnęła w łeb. Albo ma dla mnie prace i mnie szanuje albo... nie będziemy współpracować...
Skryptem i hakiem
Ja tam klepię asymilację i hasła pozytywizmu na organicyzm IT od budowania formuł nawet jak Bossowi nie idzie terminologia, czy logika a żąda przyspieszenia i usprawnienie procesów samego produktu to i tak efekt końcowy musi czekać aż łaskawie firma kupi komputer kwantowy bo ówczesna bieda sprzętowa ledwo dyszy w uniwersalności i to co obliczę i zadam jak koniowi cukier to starociom firmowym zajmuje tyle że spokojnie mogę się wyspać, ostatnio koparce zajęło 19 godzin to co na prywatnym lapku tryknęło w 1, 28 min. więc mi się po prostu nie chce własnym sumptem dopisywać reszty kodu bo zbyt mało płacą i nie pozwalają zbudować własnego komputera więc zastanawiam się czy nie pójść na pomocnika na budowę bo są podobne stawki.
Były programista
Firma IT to nie tylko sam projekt ale również samo miejsce pracy, jego komfort, atmosfera, podejście managementu, możliwość pracy zdalnej oraz oczywiście wynagrodzenie - wszystko to jest to do czego pracownik szczególnie z większym stażem jest przyzwyczajony i sobie ceni. Czasami o wiele lepiej dla każdej ze stron (pracownika, klienta i firmy co wynajmuje) jest poszukać projektu z innej firmy, dla osób na tzw "ławce". Każda ze stron może zyskać (nie zawsze ale w dużej części przypadków). Pracownik nie musi opuszczać aktualnej firmy a może np. poznać na nowym projekcie inną technologię. Klient szybko jest w stanie zebrać zespół nie podkupując pracowników u konkurencji (tak to się niestety na rynku IT odbywa w dobie head hunterów). A sama firma wynajmująca utrzymać pracownika, zdobyć nowe relacje i źródło przychodu.
Co do freelancerów to będąc dużą firmą szukającą wsparcia w IT nie składałbym zespołu z osób nie związanych ze sobą, za którymi nie stoi poważna firma. Zbyt duże ryzyko oraz brak wsparcia w zarządzaniu takim zespołem, który często pracuje z dala od zespołu klienta.
Co do freelancerów to będąc dużą firmą szukającą wsparcia w IT nie składałbym zespołu z osób nie związanych ze sobą, za którymi nie stoi poważna firma. Zbyt duże ryzyko oraz brak wsparcia w zarządzaniu takim zespołem, który często pracuje z dala od zespołu klienta.
Grono "specjalistów"
Jak czytam to całe pierdo*enie w komentarzach, to mi się wymiotować chce. Typowe komentarze na tym portalu.
Jestem programistą (z wieloletnim stażem) i uważam, że "ławeczka" to bardzo fajny pomysł. Pracuję w firmie, która sama realizuje coś takiego i jakoś nikt na tym nie cierpi. Koledzy nie narzekają, że muszą robić projekt dla kogoś innego. Bo i na co tu narzekać? "Łojezu, pracuję z innymi ludźmi, jeszcze się czegoś nauczę!".
Kto nie zna realiów tej branży, niech się nie wypowiada. Ale nie, sami ku*wa znawcy i eksperci: "załóż własny biznes, nie bądź niewolnikiem", "u nas to się nie sprawdzi", "konkurencja zyskuje, a pracownik nie". Słodki jeżu, rąb*ijcie się wszyscy monitorem w łeb.
Jestem programistą (z wieloletnim stażem) i uważam, że "ławeczka" to bardzo fajny pomysł. Pracuję w firmie, która sama realizuje coś takiego i jakoś nikt na tym nie cierpi. Koledzy nie narzekają, że muszą robić projekt dla kogoś innego. Bo i na co tu narzekać? "Łojezu, pracuję z innymi ludźmi, jeszcze się czegoś nauczę!".
Kto nie zna realiów tej branży, niech się nie wypowiada. Ale nie, sami ku*wa znawcy i eksperci: "załóż własny biznes, nie bądź niewolnikiem", "u nas to się nie sprawdzi", "konkurencja zyskuje, a pracownik nie". Słodki jeżu, rąb*ijcie się wszyscy monitorem w łeb.