Odpowiadasz na:

A jak logistycznie ogarnąć coś takiego. Żeby mieć punkty za pracujących rodziców matka musi w lutym być już pracownikiem żeby w marcu mieć zaświadczenie o pracy tak? Tak, ok. Jakoś ze 2 może 3... rozwiń

A jak logistycznie ogarnąć coś takiego. Żeby mieć punkty za pracujących rodziców matka musi w lutym być już pracownikiem żeby w marcu mieć zaświadczenie o pracy tak? Tak, ok. Jakoś ze 2 może 3 tygodnie można się przemęczyć, jakieś nianie dorywcze, mąż trochę urlopu. Dziecko dostaje się do przedszkola powiedzmy nawet w marcu. Super. I co z dzieckiem od marca do września?Kto zajmie się maluchem przez tyle miesięcy? Mąż pracuje, matka też. Niania kosztuje tyle co matka zarobi, więc to bez sensu. Wychodzi na to, że w lutym trzeba znaleźć pracę dla papierka, potem w marcu powiedzieć szefowi, że do września cię nie będzie w pracy, bo nie ma co z dzieckiem zrobić . I wylatujesz z pracy. Ot sensowne rozwiązanie. Najpierw trzeba mieć co z dzieckiem zrobić żeby do pracy pójść. A jeszcze gorzej jak dzieci jest 2 lub więcej. Jedno w jednym przedszkolu, drugie w innym, a trzecie w jeszcze innej szkole. Godziny pracy trzeba było mieć takie żeby wszystkich pozawozić i odebrać na czas. Sama miałam pracę od 11 do 19 i nie mogłam jej kontynuować, bo nawet jakby dziecko było w przedszkolu to o 17 nie ma kto je odebrać, do tego jeszcze szkolniak 8 letni w domu sam do 19 czy 20 to też słabo. Na prawdę czasem ludzie nie mają jak połączyć pracy i dzieci. Dlatego za pewne część mam nie pracuje przez parę lat po urodzeniu dziecka i w ten sposób ma spokojnie zorganizowane życie.

Pomijam paranoję żeby proponować przedszkole wiele kilometrów od domu, gdzie w zasięgu ręki mamy 4 placówki państwowe.

zobacz wątek
4 lata temu
~Miśka

Odpowiedź

Autor

Ogłoszenie
Polityka prywatności
do góry