Odpowiadasz na:

Re: Styczniowo - Lutowe Mamusie 2013 cz.7

cześć wszystkim:)))

my już razem od tygodnia:) urodziłam 28 grudnia o 1 55 rano, mały Franek (wkońcu mąż mnie przekabacił na to imię:P) miał po porodzie 3400g i 55cm długości, dycha w... rozwiń

cześć wszystkim:)))

my już razem od tygodnia:) urodziłam 28 grudnia o 1 55 rano, mały Franek (wkońcu mąż mnie przekabacił na to imię:P) miał po porodzie 3400g i 55cm długości, dycha w Apgarze:)

rodziłam w REDLOWIE, i naprawdę nie mam zastrzeżen do opieki, miałam położną Anetkę, bardzo chwaloną w tym szpitalu, była naprawdę super, pomagała i podpowiadała co mam robić, wspierała jakoś też emocjonalnie,
u mnie poród zaczął się od tyłu, najpierw zaczęły soczyły mi się wody od 14 30, 27 grudnia, pojechaliśmy na izbe przyjęc i tam nas trzymali radośnie tak do 18 30, bo ani skurczy ani rozwarcia, nic, tylko te wody sączące, zadzwoniłam do mojego ginekologa, który jest tam położnikiem, że się zaczeło i że jestem w szpitalu, on odrazu zawiadomił pół oddziału chyba, bo się zleciłało do mnie kilka osób no i przyjeli nas na porodówkę, podali oksytocyne i czekaliśmy na jakiś efekt, położna Anetka zwiększała mi ciągle dawkę, bo te skurcze były marne , o 22 wkońcu coś ruszyło, zadzowniłam po męża, którego odesłałam po jakieś kanapki do domu (weźcie sobie dużo jedzenia, bo będzie głodne przy karmirniu jak wilki a dawki jedzenia szpitalnego są małe) no i od tej 22 miałam juz porządne skurcze, poołożna powiedziała nam żebyśmy poszli pod prysznic, żeby mi ulżyło, tam dostałam bólo partych i myślałam, że mnie skręci za chwilę:) potem połozna kazała i dużo chodzić, żeby te wody wkońcu poszły- nie poszły- przebili mi ten pęcherz wkońcu takim jakby harpunem i wtedy jak hlusnęło to bóle wkońcu były na maska, wieszałam się na mężu przy partych i wywijało mna jak harmonijką, starałam się oddychać ale jakoś mi to marnie szło:)

potem już byłam padnęta i się położyłam, nadal były parte no i nagle położna zapaliła górne światło i powiedziała tylko- rodzimymym przyszedł lekarz dr Płaszyński i druga położna, dwa parte plus moje oddechy, których nauczyła sie na SR i podpowiedzi położnych i Franio był juz z nami:) łącznie rodziłam 11 godzin, ale spoko
potem dr mnie zszył, mam dużu szwów bo okazało się, że mam jakieś zylaki na kroczu no i to bolało mimo znieczulenia.

Pobyt na porówdce wspominam w porządku, trochę mnie dwnerwowało, że co z miana personelu to inne podejście, kazali mi wstawać w pierwszej dobie już i ruszać, ja wstałam na siku już po godzinie jak mnie tam przywiezli czyli 3 godziny po porodzie, i myslałam, że nie dojdę do sali spowrotem bo mi się tak slabo zrobiło- ale pomyślałam o synku który jest tam sam (byłam sama na sali pierwsza dobę) i jakoś dotarłam

potem przybyło dziewczyn i płaczących nowordóków i nie mogłam spać, za to Franio spał jak zaklęty, nic mu nie przeszkadzało, w sumie w przeciągu 2 dób spałam 2 godziny i byłam wykończona, ale na 3 dobę trochę nadrobiłam jak mi się synek nie wybudzuł a kamirnie a ja przespałam nawet budzik:)

warunki sanitarne jak to w Redłowie- jedna łazienka, pod koniec mojego pobytu nieźle zasyfiona- nie wiem jak można taki bajzel robic, bo ja się starałam zawsze jakoś ogarnąć w tej łazience... dostepność do niej nie była najgorsza mimo, że było dużo dziewczyn na oddziale.
Polecam wkładać sobie ligninę zamiast tych podkładów popordowych na początku, bo jest ona większa.

porady pielęgnacyjne i zajmowanie się dzieckiem oceniam bdb natomiast sama kobietą jako db- tak nie szczególnie się tam cackają z kobietami- aczkowielkiem pytają czy chce paracetamol bądź ewentualnie dają witaminy jak jest kiepska morfologia- pobieraja ją codziennie i od matki i od dziecka

co do samego Frania- bardzo zjechał na wadzę bo do 3070 na oddziale i nie chceli nas wypuścić- wychodziliśny na Sylwestra dopiero po sztucznym dokamrianiu:)
jest naj naj naj kochańszy, i inaj naj naj bardziej leniwy pod słońcem, słabo ciągnie brodawkę, trochę lepiej butelkę, ale i tak idzie mu tu masakrycznie wolno i leniwie, musze to dziecko wybudzać co 3 godizny na karmienie żeby wogóle jadło.. płacze tylko przy kąpieli i przewijaniu- nie lubi z siusiakiem na wierzchu leżeć (apropos, dziś obsikał nam ścianę przy przewijaniu:D) ale i tak go kocham ponad życie, ma oczka po moim męża, po mnie chyba będzie miał uszy.. odstające trochę:P narazie to najgrzeczniejsze dziecko na świecie, ale domyślamy się, że może być przez żółtaczkę jeszcze takie, fruwamy po pedagiatrach szpitalach i innych takich żeby nam ktoś cos podpwiedział co my z takim śpiącym królweiwiczem i tatkiem niejatkiem mamy robić, narazie nikt nie ma lepszych pomysłów, jak ten który stostjmy czyli przebudzanie go co rusz podczas karmienia no i dokarmienie sztucznym bądź ściągniętym mlekiem.

pozdrawiam wszystkich! i powodzenia!
dacie radę dziewczyny, jak taka lebioda jak ja dała radę urodzić to bez kitu każdy chyba da!:) trzymajcie sie i dawajcie znać co was słychać:) ja uciekam karmić mojego śpiocha:))

zobacz wątek
11 lat temu
mary_25

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry