Widok
jest eko bazar , ale dobra rada pytaj o certyfikaty ze jest to żywność ekologiczna- na całym bio bazarze w Gdańsku tylko dwóch sprzedawców miało certyfikaty!!!! Niestety jeśli chodzi o zawartość pestycydów itd to nawet ekologiczna żywność nie zagwarantuje Ci ich baraku( w takich gospodarstwach owszem są stosowane ekologiczne zasady uprawy jednak z innych sąsiednich pól mogą przenikać różne związki a same warzywa nie są badane. No ale lepsze takie niż z marketu . Największe bezpieczeństwo masz w słoikach- tam badane warzywa na zawartość pestycydów i metali ciężkich . Przez okres niemowlęctwa myślę ze warto. jednak to dosyć droga sprawa.
Dziewczyno , wystarczy sam sposób uprawy żeby uznać warzywa za te z gospodarstwa ekologicznego- czyli certyfikat dostaje sposób uprawy a nie samo warzywo- pomyśl czy taki rolnik będzie zawoził swoje plony żeby mu badali? Nie , wystarczy że hoduje warzywa ie używając pestycydów i środków ochrony roślin- dostaje wtedy certyfikat że ma uprawę ekologiczną. Jeśli nie wierzysz sprawdz to- bo ja sprawdziłam i wiem. Natomiast jeśli chodzi o słoiki to żadnego syfu tam nie ma ponieważ tam badane są wszystkie partie warzyw i owoców które są dostarczane, masz pewność że wszystko jest ok(no wiadomo nie widzisz sama jak to jest uprawiane ale komuś zaufać trzeba) Oczywiście całe życie słoikami dziecka się nie karmi ale przez jakiś czas warto. Natomiast potem rzeczywiście lepiej warzywa ekologiczne niż te z marketu. A od babć ze wsi -zapomnij, wszyscy teraz pryskają. Moi rodzice mieszkają na wsi i również pryskają środkami ochrony roślin bo mówią że np. ziemniaki stonka w jeden dzień zeżre. Nie biorę nic od nich - dla dziecka kupuję ekologiczne. Moja mama ma piękny wiejski ogródek a obok pole sąsiada pryskane pestycydami. Samo zdrowie- moi rodzice nie są nawet świadomi i często mi wciskają te "zdrowe warzywka" - sama jem ale dziecku nie dam.
ze słoiczkami dla dzieci (różnych firm) było już wiele afer, że jakieś partie nie spełniają norm itd. poza tym, skoro warzywa i owoce do słoiczków są takie super to przepraszam, gdzie są uprawiane? na księżycu? (wedle tego co powyżej napisałaś) a mięso i ryby, które tam lądują skąd są? nie sądzę by ryby były z wód oceanicznych, a bałtyckie ryby to syf i metale ciężkie. naiwna jesteś naprawdę. na żadnym słoiczku nie ma źródła pochodzenia mięsa i ryb. ja jedynie owoce podawałam z tubek czy słoiczków hippa niemieckiego i tam przynajmniej jest informacja, że są z certyfikowanych upraw.
prawda jest taka, że na rynkach itp. wszystko jest giełdowe albo od masowych dostawców, bo zwyczajnie nie ma możliwości sobie sprzedawania ot tak uprawek "swojskich" bez ulepszaczy i nikomu się to opłacac nie będzie. zbyt duo zachodu (choroby, robactwo itd) i zbyt restrykcyjne prawo. jeśli już ktos ma takie swojskie warzywa to w ilości dla siebie, dzieci, wnucząt itd. niestety. jeśli nie masz takiej opcji, to ew. szukaj po gospodarstwach agro w regionie, jajka, sery, mleko na pewno w takich miejscach są ok, na kaszubach sporo tego. warzywa pewnie gorzej, ale pewnie dałoby się zorganizować.
jest jeszcze coś takiego jak komitywy warzywne ekologiczne, może pogooglaj i spróbuj.w rumi chyba coś takiego działa.
prawda jest taka, że na rynkach itp. wszystko jest giełdowe albo od masowych dostawców, bo zwyczajnie nie ma możliwości sobie sprzedawania ot tak uprawek "swojskich" bez ulepszaczy i nikomu się to opłacac nie będzie. zbyt duo zachodu (choroby, robactwo itd) i zbyt restrykcyjne prawo. jeśli już ktos ma takie swojskie warzywa to w ilości dla siebie, dzieci, wnucząt itd. niestety. jeśli nie masz takiej opcji, to ew. szukaj po gospodarstwach agro w regionie, jajka, sery, mleko na pewno w takich miejscach są ok, na kaszubach sporo tego. warzywa pewnie gorzej, ale pewnie dałoby się zorganizować.
jest jeszcze coś takiego jak komitywy warzywne ekologiczne, może pogooglaj i spróbuj.w rumi chyba coś takiego działa.
a co do stwierdzenia, że wszyscy na wsiach pryskają, to kolejne wydumane stwierdzenie, na podstawie Twoich rodziców? tzn. że wg Ciebie jakaś babulinka te kilka marchewek i porów na własny użytek , na których nasiona ledwo jej emerytury starcza będzie pryskac chemią , która sporo kosztuje? jaki sens uprawiać ogródek na własny użytek i ładować w niego chemię? mm w rodzinie wiele "swoich ogródków" i nikt niczego nie pryska, a sąsiedzi też nie. dlatego warzywa mam o tyle ok. nie liczę kwaśnych deszczy smogu i spalin itp. czynników naturalnych, al, duża część jest też pod folią...no ale przynajmniej żadnej chemii nie ma...skoro masz rodziców z ogródkiem, to może zamiast szukać możliwości kupienia po prostu ich prezkonaj żeby nie używali chemii?
Pani Adela ogłasza się na fb.dowozi towar pod same drzwi. Sprzedaje ona jajka niby xxl a małe jak z supermarketu ,marchewka buraki ziemniaki to ma i jakieś syropy. Ludzie się nasilają w butelkę jak można mieć dzień w dZień po 300jajek.?to ile ona ma tych kur ze tyle jej niosą? Mąż ja widział i jej brata na gieldaie w Pruszczu jak jaja kupowali a wszyscy myślą ze to z gospodarstwa od Pani Adeli