Młodzi mężczyźni, którzy uderzają do cudzych narzeczonych i żon, jakby nie mogli znaleźć własnych.
Jest może taki odruch, aby to robić, ale z drugiej strony hamujący go odruch, żeby nie...
rozwiń
Młodzi mężczyźni, którzy uderzają do cudzych narzeczonych i żon, jakby nie mogli znaleźć własnych.
Jest może taki odruch, aby to robić, ale z drugiej strony hamujący go odruch, żeby nie tworzyć problemów. Taka kobieta jest jakby pod ochroną tego swojego mężczyzny.
Nawet sprzedawczynie, urzędniczki - dużo rozmawiają z obcymi mężczyznami, jestem dla nich uprzejmy, ale staram się zawsze nie przekraczać pewnej granicy. A bywają swobodne, jakby robiły na złość czy psikusa swoim oficjalnym mężczyznom.
Kiedyś, w wieku ok. 15 lat, posłużyłem jednej dziewczynie do budzenia zazdrości u faceta, który ją interesował. Było to na wsi, w kościele. Zaczęła mnie zagadywać, podśmiechiwać się, nagle byłem jej numerem jeden. Rok później zobaczyłem ją w samochodzie z tym gościem, o którego jej faktycznie chodziło. Ładna dziewczyna, bystra, dwa lata starsza ode mnie, tańczyliśmy nawet na szkolnej dyskotece.
zobacz wątek