Dowody są przecież. Ja ich nie potrzebuję, a nieprzekonanych i tak nie przekonają. Po pierwsze dowodem na mękę i zmartwychwstanie Jezusa jest całun turyński. Jest pewien Żyd, nazywa się Barrie...
rozwiń
Dowody są przecież. Ja ich nie potrzebuję, a nieprzekonanych i tak nie przekonają. Po pierwsze dowodem na mękę i zmartwychwstanie Jezusa jest całun turyński. Jest pewien Żyd, nazywa się Barrie Schwortz. Rękami i nogami bronił się, żeby nie badać całunu, bo mówił że go to wali. W końcu zgodzil się przekoany, że w 5 minut rozprawi się z zabobonem. A potem już standard. Jak każdy, kto to badał musiał uznać, ze jest to fotografia torturowanego mężczyzny niewykonana ręką ludzką przy użyciu nieznanej światu technologii. Ciało przeniknęło przez płótno i towarzyszyła temu emisja niewyobrażalnej energii.
Są też cuda eucharystyczne. Dość popularna sprawa. Małe iasteczko Sokółka dostało najpiękniejszy. Tam na poziomie atomowy chleb łączy się płynnie z tkanką serca, w wyniku czego powstała substancja, której teoretycznie być nie może. Wątek bakterii już przerabialiśmy, ale nie robiłbym idiotów z bardzo dobrych naukowców, którzy oglądali to pod ikroskopem. Nawet racjonalistom nie pozostało nic innego jak złożyć zawiadomienie o przestępstwie bo pomyśleli sobie, ze skoro jest kawałęk serca, to musiała być jakaś zbrodnia.
zobacz wątek