Kochany, dobry Szaleńcu.
Na polskim "rynku" jest już "pisarka", która obnaża "tajemnice" swej alkowy i robi na tym pieniądze. Ze szczegółami przekracza granice dna i beznadziejności.
...
rozwiń
Kochany, dobry Szaleńcu.
Na polskim "rynku" jest już "pisarka", która obnaża "tajemnice" swej alkowy i robi na tym pieniądze. Ze szczegółami przekracza granice dna i beznadziejności.
Jestem wychowana na "Harlequinach", całych seriach gdy osiągały szczyt w Polsce jako lektura dla naiwnych, wstydliwych panien i nie tylko.
Pamiętam jak Tata przywoził mi z wawy pełną walizkę, po 10-15 egzemplarzy. Miałam 17-18lat. Serie dzieliły się na soft i mocniejsze. Ta lektura wpłynęła w jakiś sposób na moją "kulturę seksualną" Kobiety i wtedy pozwalała mi zweryfikować własny temperament, potrzeby seksualne i zdecydowanie wtedy właśnie rodziła się moja wizja Mężczyzny i Kochanka doskonałego. Do dziś trzymam na pamiątkę egzemplarze, w których czytałam o tych miejscach na świecie, które wkrótce miałam odwiedzić naprawdę. To niesamowite gdy przeglądając rupiecie przeszłości i wertując stronice odnalazłam nazwy wysp i krajów, do których ostatecznie zaprowadził mnie mój umysł i prawo przyciągania.
Nigdy tez nie byłam "cichodajką" i zawsze "dawałam" ha ha ha otwarcie. Gdy na kimś położyłam wzrok i łapę z głodu doznań...itd. wchodziłam w to na całego. Można te przypadki policzyć na palcach jednej dłoni i zostanie jeszcze. Szczycę się zarówno tym, jak i faktem, że w życiu kierowałam się uczciwą miłością własną, miłością do drugiego człowieka. Oh, mam co wspominać i delektuję się własnymi wyborami. Jestem na etapie życia, w którym pewne sprawy ma się wyklarowane w 101%. Nie targają mną niespełnione marzenia seksualne czy emocjonalne. Wręcz przeciwnie. Odchodziłam by zawsze wracać w te same, idealne ramiona. Dziś jestem w zupełnie innej roli, z którą mi do twarzy. Lubię, jak każdy zdrowy człowiek łypnąć bazyliszkowym, stalowym okiem na zgrabny tyłek lub całość ale znam męska naturę i znam siebie. Pewne tematy, etapy są już poza mną. Poza moim zainteresowaniem.
Nie mam tez zapędów grafomańskich i nie ciągnie mnie do pisania książek. Trzeba by używać odpowiedniej wykładni, na która nie mam czasu. Przede wszystkim normalność, która ukochałam nie jest dziś w cenie. Z drugiej strony mam w głowie pewne obrazy, które wyreżyserowane przez Vegę ha ha , ale tego sprzed tego szaleństwa, w które popadł, mogłyby spełnić swoją funkcję... ha ha ha ha
Lubię Cię poczytywać, zwłaszcza Twe analizy i przede wszystkim wnioski.
Przypominasz mi taka historię, w której kobieta odkrywa, że jest śledzona i myśli, że facet jest nią zainteresowany. On tymczasem po prostu wykonuje zlecenie jej męża. Piszę tu sobie od czasu do czasu, korzystając z wolności słowa i piszę to w kosmos lub do ginących egzemplarzy, które bez wykładni rozumieją sedno sprawy.
Twoje błędne wnioski i rzucane śmiało skojarzenia napawają mnie spokojem i relaksują.
Ty wciąż pracujesz nad "odkryciami" życia, które ja mam za sobą.
To jest forum. To nie jest real.
Ps
Każdy z nas ma swoja "chorobę". Studiuję od tygodnia case jednej z najbardziej niebezpiecznych. Obserwacje nie sprawiają mi przykrości ale w pewien sposób żal mi jej nosiciela. To nie jest kwestia "wrażliwości" ha ha ha Jest czas bycia rozgrywanym i czas rozgrywania. Takie jest koło życia.
Oboje wiemy (już) mamy różne zainteresowania jeśli chodzi o to forum.
zobacz wątek