Odpowiadasz na:

coraz częstszy problem niestety

zwłaszcza w nowych, beznadziejnych blokach z papieru. Mamy podobny: dwójka malców przebywających calutki dzień w domu (ojciec chyba pracuje z domu,jak ja zresztą), są w wieku 3-4 lat i widziałam... rozwiń

zwłaszcza w nowych, beznadziejnych blokach z papieru. Mamy podobny: dwójka malców przebywających calutki dzień w domu (ojciec chyba pracuje z domu,jak ja zresztą), są w wieku 3-4 lat i widziałam ich na dworze może dwa razy w ciągu 3 m-cy odkąd się wprowadziliśmy, tylko jak było dużo śniegu. Chłopaki nadpopudliwe biegały od godziny 7mej do 23-24, z przerwą na poobiednią drzemkę. Jakby tylko biegały to ok, ale chłopaki urządzały sobie swoiste pole bitwy: skoki w dal, gra w piłkę, skoki z kanapy, najczęściej ich aktywność szalenie wzrasta ok 16:30 jak mama wraca z pracy. Do tego brak dywanów, dzieci boso, płyta cienka więc rumor niesamowity. Przyznam że nie sądziłam, że takie problemy istnieją póki się nie przekonałam na sobie.
U nas rozmowa pomogła, ale musieliśmy ze trzy razy o 23ej pukać do nich i prosić żeby maluchy nie skakały z tapczanu o tej porze bo nie idzie spać. Generalnie nachodziliśmy ich w sumie z pięć razy, pomogło dużo, ale zawsze po jakimś czasie wraca to samo.
Czytałam duzo na forach i gro osób ma ten problem, co ciekawe kiedyś problemu nie było. niestety szanse na efekt są znikome jesli sąsiad nie chce okiełznać pociech. Do tego przeważnie jest agresja i oskarżanie o nienawiść do dzieci albo zaproszenie do wyprowadzki na pustynię. W zasadzie jedna na dziesięć matek pisze że faktycznie dzieciaki powinno się uczyć, że w domu nie ma placu zabaw ze skokami włącznie, reszta ci napisze że jesteś aspołeczna.
Ludzie piszą, żeby zgłaszać do dzielnicowego i spółdzielni, ale że rzadko pomaga. Niektórym pomogło wezwanie policji jak było po 22ej, niektórym dzielnicowy, ale większość skończyła na wyprowadzce. Sprawa w sądzie podobno jest z góry przegrana. Spróbuj rozmowy i jeszcze raz rozmowy, potem myśl dalej. Myślę że i my się wyprowadzimy jak umowa dobiegnie końca, tym razem ostatnie piętro.
Generalnie pamiętam z dzieciństwa że nad nami mieszkała piątka, my sami też piątka, a jak któroś dziecko zaczęło sobie urządzać wyścigi było mu mówione że od tego jest podwórko. Podobnie jak sąsiad zgłaszał hałas, to my stosowalismy się i uciszaliśmy a nie sąsiad. Dziś na podwórzu nie uświadczysz dziecka, wyprowadza się je tak jak te nasz z góry raz na miesiąc i po zawodach. Taka jest chyba nowa moda i nie sądzę, by miało byc lepiej.

zobacz wątek
11 lat temu
~hej

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry