Odpowiadasz na:

Kupę lat temu wynajmowałem mieszkanie obok jego właścicieli.
Kwestia gustu, ale moim zdaniem nie miało to żadnych zalet a jedynie wady.
Główną była wymuszona fraternizacja. Towarzystwo... rozwiń

Kupę lat temu wynajmowałem mieszkanie obok jego właścicieli.
Kwestia gustu, ale moim zdaniem nie miało to żadnych zalet a jedynie wady.
Główną była wymuszona fraternizacja. Towarzystwo było (szczególnie pan) trunkowe i często musiałem znosić pijacki bełkot, bo nie wiedzieć czemu oboje traktowali "moje" mieszkanie jak konfesjonał ;)
Świadomość bycia ciągle "na oku" też miła nie była. Co prawda nie ingerowali, co robię, z kim i kiedy, ale do przyjemności to nie należało. No i również zdarzało się, że Pani, pod moja dłuższą nieobecność (tydzień-dwa) nieproszona sprzątała "moją" chałupę. To mnie najbardziej irytowało, bo cały czas miałem wrażenie zera prywatności.
W kolejnych mieszkaniach nie miałem właścicieli pod nosem. I na wejściu zmieniałem zamki, a klucze do nich dawałem właścicielom zamknięte w kopercie bankowej. Do użytku wyłącznie w razie jakiejś katastrofy, kiedy nie można się ze mną skontaktować telefonicznie.
Bezpiecznie i dla właścicieli (zero posądzeń a dostęp w razie czego mają) i dla mnie (a skad wiem, kto mieszkał przede mną?).
No i jako bonus: właścicieli nie korciło, żeby złożyć mi niezapowiedzianą wizytę.

zobacz wątek
7 lat temu
~sa∂yl

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry