Odpowiadasz na:

Przykład idzie z góry

Czy prawo obowiązuje tylko tych "w obcisłych majteczkach", czy może projektantów/urzędników od dróg również? W takim razie - dlaczego dopuszczają do oddania do użytku coś, co jest niezgodne z... rozwiń

Czy prawo obowiązuje tylko tych "w obcisłych majteczkach", czy może projektantów/urzędników od dróg również? W takim razie - dlaczego dopuszczają do oddania do użytku coś, co jest niezgodne z przepisami budowlanymi (krawężniki!), i niebezpieczne? Np. wjazd w Chwaszczynie wymaga skrętu w lewo za skrzyżowaniem pozbawionym żadnych lewoskrętów czy azyli - to najniebezpieczniejszy manewr, odpowiadający bodaj za najwięcej trupów wśród rowerzystów. Ciągła zmiana strony jezdni to takie same proszenie się o wypadki (zdecydowana większość potrąceń rowerzystów to zderzenia boczne, a nie najechania). Gdzie tu poprawa bezpieczeństwa?! Wręcz przeciwnie, to prowokowanie niebezpiecznych sytuacji na drodze.

Nawet jeśli ta "ścieżka" musiała powstać, to jakim problemem bylo zrobienie jej w technologii asfaltowej, bez krawężników wysokich "1000% normy", z bezpiecznymi przejazdami zamiast przejść? Z bezpieczną możliwością wjechania/zjechania? Bez lawirowania z jednej strony na drugą? Na pewno nie finansowym, bo przy takiej skali inwestycji i wylewaniu równolegle jezdni, koszt łącznie z późniejszą eksploatacją byłby nawet niższy, nie mówiąc o nie do końca wymiernych korzyściach "społecznych". Wystarczyło trochę się przyłożyć do projektu, a nie wybudować dwukolorowy chodnik i postawić znaki wyp...ące pedalarzy z jezdni. Przecież to, co tam zbudowano, nie ma NIC wspólnego z infrastrukturą rowerową!

_x_trx, czy wiesz, że zakaz jazdy stanął na DW218, gdy "ścieżka rowerowa" była jeszcze placem budowy i nie było żadnej alternatywy - i tak było jeszcze przez kolejne kilka miesięcy? Jaki powód za tym stał, poza kompletną beztroską i bezmyślnością urzędników/budowlańców? (oni przecież rowerem nie jeżdżą)? Pod Chojnicami, wzdłuż dróg wojewódzkich często o ruchu znikomym (SDR < 1000 pojazdów, czyli żaden) właśnie są stawiane zakazy jazdy rowerem, a w zamian buduje się w lesie wąskie, kręte, pofalowane ścieżki o nawierzchni gruntowej (eufemistycznie mówiąc - tak w zasadzie jest bardziej to konglomerat piasku, szyszek, patyków, liści, igliwia i co tam jeszcze z drzewa spadło). Rasowe klepisko, po zimie i paru ulewach pewnie nawierzchnia pewnie będzie gorsza od pierwszej lepszej drogi polnej. Jazda po nich przez 1/3 roku czy przed świtem/po zmierzchu to jest prawdziwy sport ekstremalny - a to jakiś leżący konar, a tu rów wypłukany wodą, a to luźny piasek, a to śnieg czy lód przez 3 miesiące... Co mają tam zrobić ludzie jeżdżący codziennie do pracy/szkoły/kościoła?! (rower to nadal normalny środek lokomocji na wioskach). Co mają zrobić turyści z sakwami czy szosowcy, którzy oczekiwali mało ruchliwego asfaltu, a są zmuszani do jakiegoś hardkoru po "ścieżce zdrowia"? Skąd się wzięły tabliczki ze wszelkiego rodzaju ostrzeżeniami na podobnego sortu "ścieżce rowerowej" Hel-Jurata - żeby zarządca drogi miał jakiś d*pochron, jak mu się rowerzyści będą rozbijać o siebie lub o drzewa... To jak tu przestrzegać przepisów?

Jest banalnie prosty sposób na wymuszenie przepisowej jazdy wśród pedalarzy, nawet obciślakowców - szosowców. Praktycznie każdy rower, nie tylko szosówka, wymaga lepszej nawierzchni niż samochód - auta mają o niebo większy skok amortyzatorów i system zawieszenia, wielkie opony z małym ciśnieniem. Chyba logiczne więc, że stosunek jakości nawierzchni drogi dla rowerów a jezdni samochodowej powinien wyglądać raczej tak:

https://picasaweb.google.com/lh/photo/4DnMjfTyjN3Qv2CiqLOopNMTjNZETYmyPJy0liipFm0?feat=directlink

To też droga wojewódzka w Polsce!

pozdr

zobacz wątek
10 lat temu
~wop

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry