Widok

Trzy rodzaje miłości

Wygrzebane przypadkiem z archiwum forum:)
Tekst był z odniesieniem do innego wątku, który już nie istnieje.
Wiem że długie i większość nie przeczyta, ale może znajdą się tacy co zechcą przeczytać i się wypowiedzieć;)
Albo chociaż zastanowić nas swoimi związkami/uczuciami;)

Autorem poniższego tekstu jest Josh Mcdowell

Trzy rodzaje miłości:

A. Miłość pod warunkiem
Pierwszy typ miłości jest dla wielu ludzi jedynym znanym rodzajem. Ja nazwałem ją miłością pod warunkiem. Jest to miłość, którą dajemy lub przyjmujemy, gdy spełnione są pewne wymagania. Żeby na nią zasłużyć, trzeba coś zrobić. Jak będziesz grzeczny, tatuś będzie cię kochał. Jeśli sprawdzisz się jako kochanka, jeśli zaspokoisz moje pragnienia, jeśli pójdziesz ze mną do łóżka, będę cię kochał. Rodzice często wyrażają ten rodzaj miłości, mówiąc swoim dzieciom: Jeśli będziesz miał dobre stopnie, jeżeli przestaniesz się z nimi zadawać, jeśli będziesz się ubierał i zachowywał tak, jak chcemy, wówczas będziesz kochany. Jaką miłością jest się obdarzanym w zamian za coś, czego chce partner. Jej motywacja jest z gruntu egoistyczna. Jej celem jest uzyskanie czegoś w zamian za miłość. Spotkałem wiele kobiet, które nie doznały innego rodzaju miłości oprócz tego, który mówi: Pokocham cię, jeśli się ze mną prześpisz. Nie zdają sobie sprawy, że miłość, którą spodziewają się zdobyć poprzez spełnianie czyichś seksualnych zachcianek, jest miłością tanią, która nie może przynieść zadowolenia i nigdy nie jest warta swojej ceny. Ten typ miłości zademonstrował pewien student, który powiedział mi: Dlaczego mam chcieć miłości, skoro mogę mieć seks? Miłość jest poddaniem się, a seks podbojem. Miłość pod warunkiem jest zawsze od czegoś uzależniona. Wszystko jest świetnie, dopóki spełniane są określone warunki. Gdy pojawia się niechęć - do odbycia stosunku, do przeprowadzenia aborcji - wówczas miłość znika To smutne, ale taka uwarunkowana miłość prawie zawsze zostaje zniszczona, ponieważ prędzej czy później jednemu partnerowi nie uda się spełnić wymagań drugiego. Wiele małżeństw rozpada się, bowiem były zbudowane na tym rodzaju miłości. Okazuje się, że mąż lub żona nie kocha prawdziwej osobowości współmałżonka, lecz jego wyidealizowane, romantyczne wyobrażenie. Kiedy pojawia się rozczarowanie lub oczekiwania przestają być spełniane, wówczas miłość pod warunkiem często zamienia się w złość, a partnerzy w takim związku mogą nigdy się nie dowiedzieć, dlaczego.

B. Miłość z powodu
Drugi typ miłości (pod wpływem której, jak sądzę, większość ludzi decyduje się na małżeństwo), to miłość z powodu. Polega ona na tym, że kocha się kogoś za to, kim jest, co ma lub co robi. Innymi słowy, miłość tę tworzy pewien warunek lub cecha w życiu kochanej osoby. Miłość z powodu często mówi: Kocham cię, ponieważ jesteś ładna, Kocham cię, bo dajesz mi poczucie bezpieczeństwa Kocham cię dlatego, że jesteś inny niż wszyscy, popularny, sławny, itd. Wyobraźcie sobie na przykład kobietę, która kocha pewnego mężczyznę, ponieważ jest wspaniałym sportowcem. Nie dopuszcza myśli, że mogłaby się związać z kimś, kto nie jest numerem jeden. Nie ma dla niej znaczenia, kto jest tym sportowcem. Nie kocha bowiem konkretnego mężczyzny, lecz jego pozycję, status, popularność. Często słyszę: Wydaje mi się, że miłość z powodu jest dobra. Chcę, żeby kochano mnie za to, kim jestem, za to, czego dokonałem w życiu. Czy jest w tym coś złego. Być może nic. Wszyscy chcemy być kochani z jakiegoś powodu. Z pewnością też ten rodzaj miłości jest lepszy od miłości pod warunkiem. Miłość pod warunkiem musi być zdobywana i wymaga wiele wysiłku. Jeśli ktoś nas kocha za to, kim jesteśmy, sytuacja jest mniej stresująca. Wiemy wtedy, że jest w nas coś, co sprawia, że jesteśmy kochani. Obdarzani taką miłością szybko jednak stajemy się tymi, którzy próbują zdobyć miłość pod warunkiem. A jest to niepewny grunt, na którym trudno zbudować małżeństwo lub jakikolwiek inny trwały związek. Weźmy pod uwagę na przykład problem konkurencji. Co się stanie, gdy pojawi się osoba przewyższająca nas właśnie w tym, za co jesteśmy kochani. Przypuśćmy, że jesteś kobietą i twoja uroda jest filarem miłości twojego męża. Co się stanie, gdy na scenę wkroczy kobieta piękniejsza od ciebie? Jeśli miłość twojej dziewczyny lub żony uzależniona jest od posiadanych przez ciebie pieniędzy lub od przedmiotów i doświadczeń, które można za nie kupić, co się stanie, gdy stracisz pracę, zachorujesz lub z jakichś powodów nie będziesz w stanie zarabiać tyle, co kiedyś? Albo co się stanie, gdy na scenę wkroczy ktoś z wyższym stanem konta lub z większymi możliwościami zarabiania pieniędzy? Czy konkurencja może zagrozić twojej miłości? Jeśli tak, to jest ona miłością z powodu. Istnieje jeszcze inny problem dotyczący tego rodzaju miłości. Wiadomo, że większość z nas ma dwa oblicza. Jedno, zewnętrzne, to takie, które prezentujemy przed innymi ludźmi. Drugie skrywamy bardzo głęboko i zna je niewielu, jeśli w ogóle ktokolwiek. Dowiedziałem się od swoich pacjentów, których związki miały charakter miłości z powodu, że przynajmniej jeden z partnerów boi się ujawnić drugiemu, jaki jest naprawdę. Obawia się, że jeśli prawda wyjdzie na jaw, straci akceptację i miłość, lub że w ogóle zostanie odrzucony. Czy jest w twoim życiu coś, czego nie możesz wyjawić swojemu partnerowi ze strachu przed najmniejszą nawet przykrością lub odrzuceniem? Jeśli tak, trudno ci będzie doświadczyć satysfakcjonującego seksu, ponieważ pełne zespolenie seksualne wymaga stuprocentowego zaufania i oddania. Jeśli w twojej miłości brakuje poczucia bezpieczeństwa, jeśli pojawia się strach, łóżko będzie pierwszym miejscem, w którym to wyjdzie na jaw. W akcie seksualnym bowiem wyrażamy swoje prawdziwe ja i stajemy się zupełnie bezbronni - całkowicie otwarci przed drugą osobą. Właśnie to otwarcie sprawia, że możliwe staje się maksymalne seksualne zaspokojenie i oddanie. Z powodu tego otwarcia także możemy być najgłębiej zranieni, jeśli nie zostaniemy całkowicie zaakceptowani. Toteż w związku typu miłość z powodu możesz nigdy nie zaznać pełnego oddania w miłości fizycznej, gdyż ryzyko zranienia jest zbyt duże. Kiedyś mówiłem o tym podczas spotkania ze studentami. Nagle jedna ze słuchaczek wybuchnęła płaczem. Po wykładzie wyjaśniła mi przyczyny swojej reakcji. Otóż miała ona wyjść za mąż, jednak na krótko przed zaplanowanym ślubem uległa wypadkowi samochodowemu. W wyniku obrażeń jej twarz została z jednej strony zeszpecona bliznami, które trzeba było usunąć za pomocą operacji plastycznej. Jej związek był jednak oparty na miłości z powodu. Strach natychmiast opanował umysł dziewczyny i jej związek rozpadł się. Był to klasyczny przypadek tego rodzaju miłości, a jego odzwierciedleniem jest zdanie: Kocham cię i pragnę, ponieważ... Taką miłość często spotykamy w naszym życiu, lecz jej trwałość jest bardzo niepewna.

C. Miłość bezwarunkowa, czyli miłość - koniec, kropka
Dzięki Bogu, istnieje jeszcze jeden rodzaj miłości. Miłości tak niesamowitej i tak pięknej, że chciałbym, aby każdy potrafił nagiąć swoją wolę i kochać w ten sposób. Jest to miłość bez warunków. Miłość ta mówi: Kocham cię pomimo tego, co może głęboko w tobie tkwić. Kocham cię bez względu na to, co może się zmienić. Nie możesz zrobić nic, żeby powstrzymać moją miłość. Kocham cię - koniec, kropka! Miłość - koniec, kropka nie jest ślepa. Daleko jej do tego. Wie dużo o drugiej osobie. Zna jej niedoskonałości i wady, a mimo to całkowicie akceptuje tę osobę, nie żądając niczego w zamian. Tego rodzaju miłości się nie zdobywa. Nic nie można zrobić, żeby była silniejsza, ani żeby ją powstrzymać. Nie jest niczym uwarunkowana. Różni się od miłości z powodu tym, że nie wywołuje jej żadna atrakcyjna cecha osoby, którą się kocha. Tego rodzaju miłością pokocha się nawet najbardziej bezwartościowe indywiduum. Miłości - koniec, kropka mogą doświadczyć tylko dawacze, osoby dojrzałe i spełnione, takie, które nie muszą bez przerwy wykorzystywać związków międzyludzkich do zapełniania pustki w swoim życiu. Osoba spełniona nie jest niczym skrępowana i oddaje się w związku, nie żądając niczego w zamian. Czy zdajesz sobie z tego sprawę, czy też nie, miłość - koniec, kropka jest dla ciebie najważniejsza. Jeśli obecnie nie przeżywasz tego rodzaju miłości, prawdopodobnie wciąż żywisz nadzieję, że spotkasz ją któregoś dnia lub czule wspominasz czasy, kiedy kochano cię w ten sposób. Życie pozbawione uczucia, które choćby tylko przypominało ten rodzaj miłości, prowadzi w końcu do rozpaczy. Miłość - koniec, kropka to związek oparty wyłącznie na dawaniu. Dwa pozostałe rodzaje miłości przeżywają bracze. Dawanie to inna nazwa miłości - koniec, kropka. Jest to nieograniczone oddawanie siebie. W tego rodzaju związku nie ma miejsca na strach, frustrację, stres, zawiść czy zazdrość.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 3
@Anty:
Skoro wkleiłeś cudzy tekst, to rozumiem to jako materiał do dyskusji a nie wykładnie Twoich przekonań?

Nie bardzo kumam, dlaczego trzeci rodzaj miłości nie jest miłością ślepą? Skoro się kogoś kocha, bez względu na wszystko co się o nim wie i czego nie wie..to jaka jest w takim razie definicja miłości ślepej?
Tak "kochają" zwierzęta. W szczególności psy. Jest to bezgraniczne oddanie Pani/Panu. Ale czy oddanie jest miłością? Co jest?

I kogo się kocha? Fizyczne ciało? Pesel? Raczej nie.. Nie jest to anonimowe ciało, bez wyrazu, ani konkretna osoba, bez ciała i bez mózgu.
KTOŚ to zestaw cech. Ciało (wraz z opakowaniem) + mózg. To stanowi osobę, którą da się kochać.
I tu najlbiższa jest mi druga definicja miłości. Kochamy pewne cechy człowieka. W zasadzie - ich zbiór. Niekoniecznie Z POWODU tego, że ktoś jest jakiś wyjątkowy. Po prostu.. zestaw tych cech nam odpowiada. Wiążąc się z daną osobą akceptujemy ten zestaw en bloc.
A potem jest zawsze kwestia, które cechy były kluczowe.. i czy wybraliśmy cechy szybkozmienne (uroda, sława itp..) czy te bardziej stabilne. I czy wybierzemy kompromis czy dogmat. Ale w dogmatycznym podejściu związek się oczywiście rozpadnie.
Ok.. to nie o związkach a o miłości.. Zatem: miłość zdechnie :D
Z drugiej strony.. Ten rodzaj miłosci jest budujący. Wiedząc, że
mojej parterce najbardziej w naszym związku zależy np. na poczuciu bezpieczeństwa... będę robił wszystko, żeby je umacniać. Taki motywator, jeśli Ją kocham.

Pierwszego wymienionego rodzaju nie nazwałbym miłoscią. TO układ handlowy.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 3
Tak, nie jest to wykładnia moich przekonań.
Intelektualnie popieram wersję C, praktykuję mieszankę B+C, pewnie z nieuświadomioną domieszką A.

Obserwując ludzi, odbieram ich uczucie jest mieszanką "A" i "B". Sercem czują "B", a w praktyce działają według "A"

Autor napisał dlaczego nie jest ślepa:p
Zatem ślepa miłość to taka której sprzyja niewiedza. Wręcz nie chcemy znać prawdy o drugiej osobie. Czyli mamy świadomość, że prawda może być dla nas nie do zaakceptowania. Byłem z dziewczyną która pozwoliła mi na dowolne skoki w bok pod warunkiem że nie będę jej o tym mówił. Znałem dziewczynę która była z facetem ponad dwa lata a nigdy nie zainteresowała się skąd od bierze pieniądze na życie.

Bezgraniczne oddanie Panu nie jest miłością. To tylko pozwolenie sobie na niepodejmowanie własnych decyzji. Rodzaj lenistwa.

Wydaje mi się, że Autorowi chodziło o to, że kocha się człowieka za całokształt. W odróżnieniu od wersji "B" gdzie kocha się człowieka za konkretny wycinek.

Kochając całokształt, gdy zmieniają się jego elementy miłość do całokształtu wywołuje miłość do nowych "zmiennych" nim wywołają istotny wpływ na całokształt. W ten sposób można kochać mimo odkrywania nowości, lub mimo zmieniania się człowieka.

Gdy kocha się pojedyncze elementy, to im ich jest mniej, tym trudniej zaakceptować ich zmianę. Gdy jest to jedna cecha, np uroda, zasobność portfela, sława, stanowisko, to gdy "zmienna" znika, zabiera ze sobą całe uczucie.
Zapewne wywołuje to dysonans pomiędzy wcześniejszym zaangażowaniem, a obecnym brakiem elementu kochanego. Może to wywołać znalezienie nowych cech godnych miłości, ale nie musi.
Zatem im więcej cech które kochamy, tym większa szansa zachowywania miłości wraz z upływem czasu.
Dochodząc do poziomu w którym kocha się wszystko, osiąga się poziom "C".

Warto jednocześnie zwrócić uwagę na cechy których nie tylko nie kochamy, ale nawet nie akceptujemy. Ich ilość także wpływa na proces odkochiwania się (w czasie, poprzez gromadzącą się frustrację, a w chwili, czyli momencie odkrycia nowej cechy, poprzez złość/nienawiść/obrzydzenie).
Jeśli ktoś by umiał zaakceptować wszystkie wady, a nawet je pokochać jako elementy składowe całego człowieka wpływające na istnienie tego co dobre, to mógłby tym samym zwiększyć szanse przetrwania uczucia wraz z upływem czasu. A nawet uodpornić się na nowo odkrywane mało akceptowalne elementy.

Rzadko kto odbiera prawdziwą rzeczywistość. Dla większości rzeczywistym jest to co się odbiera. To samo zdarzenie odbierane jest w zależności od człowieka, a nawet humoru jaki posiada w danej chwili.
Opcja "C" jest takim "pozytywnym myśleniem", optymizmem czy uśmiechem;)

***

Błędem Autora jest jednak określenie "najbardziej bezwartościowe indywiduum" - czegoś takiego w sensie obiektywnym nie ma, to po prostu subiektywne odczucie osoby o sobie samym. Ewentualnie odbiór człowieka przez jakąś część jego otoczenia. W innych okolicznościach i wśród innych ludzi, takie indywiduum może być postrzegane jako geniusz, albo ktoś przeciętny - "swój":))

I w tym pierwszym Autor za bardzo skupił się na seksie, dając za mało przykładów z dnia codziennego;)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 1
To raczej trzy rodzaje związków z którymi zetknął się autor niż trzy rodzaje miłości.
Tekst dobry tylko jako podwaliny do dalszej dyskusji, bo już na wstępie wybrałeś C z B i domieszką A (ja też jakoś w żadną ramę się nie wpasowałem), więc coś z tym podziałem na 3 jest nie tak ;]

Po drugie strasznie drażni mnie fragment "Dzięki Bogu ...." myśle że nawet jeśli w jakiejś formie w ogóle istnieje to ma to powiedzmy w d...ie.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 1
dla mnie 1 i 2--to kontrakty
3-miłosc
zazwyczaj tworzymy mieszaninę

z czasem okazuje się że nie było miłości a był kontrakt-w zamian za d...
czasem zaczęło się od d...przeszło na nr 2, a potem oscyluje miedzy 3 a 2 ,2 a 3 ale w pełni nie usadowi się w 3

tak się też ostatnio zastanawiałam --czy to co mis ie przydarzyło ostatnio było jednak 2na 3 ,czy tylko 2
bo jeśli z jego strony 2,a tak mi cos mówi ,ze 2 i 1--to ja wysiadam
albo 3 albo wcale!
-
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 2
Isztar, mówisz jako o związku? Jak wyglądał obiektywnie? Czy o tym jak TY potrafisz kochać?

wdr, to nie z podziałem jest coś nie tak, ale z nami;) Jesteśmy spaczeni i nawet mimo dobrych chęci (które niewielu ma) nie potrafimy kochać tak jak powinniśmy.

Co do tego "dzięki Bogu" to tylko taki zwrot, używają go nawet ateiści i sataniści. To nie kwestia boga, a kultury i języka.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1
Anty.. podział jest schematyczny, aż do bólu.. nie ma w nim odcieni, są tylko podstawowe barwy... Czasem zdarza się coś nieuchwytnego..i trwa całe życie. Pomimo zmian i przemijania....
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Temat jest otwarty, więc możesz jak najbardziej poddać krytyce ten schematyczny do bólu podział - oby konstruktywnej, z jakimiś własnymi podziałami i definicjami;)

To prawda że nie ma w nim odcieni, ale wymiana myśli poprzez rozmowę polega na uogólnianiu, szufladkowaniu i schematach - gdybyśmy chcieli opisać jakiś aspekt życia bez tego, podając wszystkie odcienie, to by nam życia nie starczyło;)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Tutaj są wypisane wszystkie rodzaje miłości: http://czy-mnie-kocha.blogspot.com/2013/12/rodzaje-miosci.html
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Wtrącę swoje pierwsze przemyślenia
Zgodnie z tym co jest tu napisane, albo raczej z tym jak ja to rozumiem, to miłość C jest po prostu decyzją, niezmienną decyzją akceptacji, niezależną od jakiejkolwiek zmiany cech ukochanej osoby albo od zmiany naszego postrzegania. Wyobrażam sobie jednak, że najpierw zachodzi zauroczenie, zachwyt jakimś zespołem cech (czyli miłość z powodu), czyli miłość B. A potem postanawiamy sobie, że zaakceptujemy wszelkie zmiany, czy niespodzianki i przechodzimy do miłości C.
Trochę to utopia i nie do końca bezpieczne dla osoby kochającej. Przykładem ekstremalnym może być miłość do pijaka albo innej toksycznej osoby. Kochać ją i akceptować mimo doświadczanej traumy jest krzywdą dla siebie samego i rodziny.
I jeszcze jedno - osoby spełnione i dojrzałe moim zdaniem nie traktują miłości i związku jako sfery najważniejszej i warunku poczucia szczęścia. Nie mogą uzależniać sensu swojego życia od osób trzecich.
I jeszcze jedna refleksja - od czego zależy rodzaj miłości w jakiej funkcjonujemy? Tylko od naszego profilu psychologicznego? W takim razie nie zależy od obiektu miłości? Każdego możemy tak pokochać? A jeśli zależy, to wybór wariantu miłości nie jest tylko naszą zasługą.
lubię cyfry i litery
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0
Rut, osobiście nie wierzę aby ktoś będąc w toksycznym związku z pijakiem mógł go kochać. To nie jest miłość C, bo często taka osoba ma wiele mieszanych uczuć, od miłości, po obrzydzenie i pogardę. Nie ma tam też akceptacji.
Może gdyby była tam miłość C, to siła akceptacji byłaby tak silna, że pijak nie potrzebowałby alkoholu, i chciałby się wyleczyć?;)

Każdego możemy tak pokochać, bo miłość jest kwestią wyboru, tylko nie z każdym możemy być, bo to nie zależy od nas.

Wybór wariantu zależy od naszego rozwoju - tego nie wybieramy, w tym objawia się nasza osoba. To jacy jesteśmy definiuje wariant którym się posługujemy.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ciekawy tekst ... Anty już wiem o czym mówiłeś mówiąc o oczekiwaniach :)

Wyznaję miłość określoną jako C, ale z doświadczenia wiem, że miłość bezwarunkowa nie jest pozbawiona wad :)
Taki rodzaj miłości rodzi przeświadczenie, że cokolwiek by się nie działo to zawsze jest ta druga osoba, że ona będzie trwała przy nas. Byłam taką osobą, która trwała mimo problemów bo kochałam bezwarunkowo, ale pojawia się pewne ale... co w przypadku, gdy zachowania drugiej osoby nie odbijają sie tylko na tej jednej osobie w związku tylko na obu partnerach. I całe życie do którego się dążyło może lec w gruzach nie z Twojej winy ale z "wad" tej drugiej strony.

Walka o związek, o tą drugą osobę, to jedno ale walka o siebe to inna sprawa. Trzeba czasami dokonać trudnego wyboru. W każdej miłości powinnien znaleźć się element racjonalnego myślenia.

To, że my jesteśmy dojrzali, spełnieni aby trwać w miłości C nie znaczy, że druga strona jest na tyle dojrzała aby też kochać tą miłością.
Może to kwestia doświadczeń, że wierząc w miłość typu C zarazem sie przed nią bronimy.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 2
Tak jak pisałem w tym innym wątku, miłość i związek to dwie odmienne kwestie, czasem się łączą, ale nie zawsze.

Koncepcja "walki" o związek jest dla mnie obca. Robię swoje, kocham, a reszta nie zależy ode mnie. Jeśli ona też jest w stanie mnie pokochać, to związek dzieje się sam z siebie tak długo jak potrafimy sprawić by się dział.

Obrona przed miłością C wynika z egoizmu, z tego że mamy oczekiwania względem związku i chcemy aby one były spełniane. Gdy one są spełniane automatycznie, bez prośby, to też nie jest to miłość C. Ta jest wtedy kiedy umiemy się pozbyć oczekiwań i cieszyć z tego co dostajemy.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
"Obrona przed miłością C wynika z egoizmu, z tego że mamy oczekiwania względem związku i chcemy aby one były spełniane. Gdy one są spełniane automatycznie, bez prośby, to też nie jest to miłość C. Ta jest wtedy kiedy umiemy się pozbyć oczekiwań i cieszyć z tego co dostajemy."
Powiem szczerze, że nie rozumiem tej teorii ;) chyba jednak za bardzo jestem realistką ... Nie spotkałam związku, gdzie nie ma oczekiwań. Nie mówię o oczekiwaniach zarabiaj, zmień się, ale o zasadach, które są podstawą związku dla mnie, a dla niektórych to tylko teoria.

Anty co oznacza "robie swoje, kocham, a reszta nie zależy ode mnie"? Czy to nie jest trochę odbijanie odpowiedzialności od siebie? Ja się starałem, nie wyszło - trudno, to nie moja wina tak musiało być.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
"Obrona przed miłością C wynika z egoizmu, z tego że mamy oczekiwania względem związku i chcemy aby one były spełniane. Gdy one są spełniane automatycznie, bez prośby, to też nie jest to miłość C. Ta jest wtedy kiedy umiemy się pozbyć oczekiwań i cieszyć z tego co dostajemy."
Powiem szczerze, że nie rozumiem tej teorii ;) chyba jednak za bardzo jestem realistką ... Nie spotkałam związku, gdzie nie ma oczekiwań. Nie mówię o oczekiwaniach zarabiaj, zmień się, ale o zasadach, które są podstawą związku dla mnie, a dla niektórych to tylko teoria.

Anty co oznacza "robie swoje, kocham, a reszta nie zależy ode mnie"? Czy to nie jest trochę odbijanie odpowiedzialności od siebie? Ja się starałem, nie wyszło - trudno, to nie moja wina tak musiało być.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Wydaje mi się, że rodzaj C jest możliwy w stosunku do rodziców, dzieci, rodziny, chociaż to i tak wszystko idzie wg tego jakie kto ma wartości, czy np. dla kogoś bycie dzieckiem, rodzicem to powinność, czy przyjemność.
Mówi się, że miłość zwierząt do ludzi i ludzi do zwierząt jest bezwarunkowa, a to guzik prawda, jedni żywią drugich, a drudzy kochają je zapełniając jakąś pustkę, potrzebę.

@Antyspołeczny idealnie będzie faktycznie stworzyć jeden rodzaj z tych trzech przedstawionych, jeśli już tak bardzo musimy ograniczać się w wyborze do nich ;-)))
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ale nie mogę przecież budować związku za dwoje?;)
Ogólnie nie mogę budować związku, mogę tylko robić swoje, ta druga osoba też powinna robić swoje, a związek powinien być efektem końcowym. Pozostaje tylko to, czy to co się tworzy w wyniku naszych działań jest zadowalające i sprawia że chcemy by trwało czy nie.
Sztuczna ingerencja na dłuższą metę nie ma szans, bo to co zbudujemy będzie dobre dla nas, ale druga strona nie odczuje że to jest jej. Może nawet my sami odczujemy że ma to jakieś braku, że to sztuczny twór - zazwyczaj wynikły z naszych fantazji i oczekiwań.

Za winę uznaję świadome działanie którego celem jest popsucie związku, może to być np zdrada.
Jeśli efekt, to nie do końca to, czego byśmy chcieli, czyli na przykład to co ludzie czasem nazywają niezgodnością charakterów, to można się rozstać w przyjaźni, bez potrzeby doszukiwania się winy;)

Hipotezka, nie wiem, większość miłości rodzic - dziecko opiera się na A, z przykładami jakie autor podał - czyli metoda kija i marchewki;)
A w wielu przypadkach rodzinnych, członkowie się nawet nie lubią;)
Wnioskuje że szansa na C jest równa w każdych relacjach.

Zdaje mi się że o ile A i B mogą funkcjonować razem, to mieszenia czegoś z C w pewien sposób neguje główne założenie C.
Tak, wiem, sam zacząłem od napisania że u mnie się to miesza - nie potrafię tego wyjaśnić:d
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
@Antyspołeczny
Widzisz, mi pojawia się kolejna wątpliwość, bo to zależy od wieku, w którym na to spojrzymy, miłość dziecka do wieku szkolnego może być A, B, w wieku dorosłym przekształcić się może w C. Przynajmniej taką miłość czuję do swojej rodziny.

No namieszałeś, czyli sam wykluczyłeś duchowe znaczenie rodzaju C. ;-)))
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Wielu moich znajomych, w wieku 30-40 lat spotykając się z rodziną czuje że akceptacja jest silnie zależna od spełnianych oczekiwań, a że często ich drogi potoczyły się inaczej niż by oczekiwali rodzice, to miłość ogranicza się tylko do słownych sporadycznych zapewnień.

O sobie nawet nie piszę, bo ja jestem w rodzinie czarną owcą:D

Dlaczego uważasz że wykluczyłem duchowe znaczenie C?
Ja tylko zwróciłem uwagę, że mimo szczerych chęci jestem tak niedoskonały, że czasem wkrada mi się ta opcja B.
I zakochuje się zdecydowanie wg schematu B.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
@Antyspołeczny
"O sobie nawet nie piszę, bo ja jestem w rodzinie czarną owcą:D"

Ja też nią jestem, ale kocham bezwarunkowo swoją najbliższą rodzinę. :-)

"Dlaczego uważasz że wykluczyłem duchowe znaczenie C?"

Wymieszałeś dwa rodzaje miłości B z C, w skutek czego C utraciło bezwarunkowość, chociaż tym samym napełniło B. :-))
W sumie Twoja miłość jest tym samym wzniosła, nie opiera się tylko na B, chociaż teraz napisałeś, że zakochujesz się wg B.

Sami widzimy, że nie jesteśmy w stanie do końca wg tych rodzajów spojrzeć na miłość obiektywnie.

Tak czy inaczej, wszystkim życzę tej miłości, którą noszą w sobie i chcą się dzielić nią z innymi. :-)))
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Moja miłość w 90% opiera się na C, ale zaczyna się w 90% na B. Zakochuje się przez fascynację tym kim ona jest, jej umysłem, poglądami i ideałami - podobieństwami. A potem na zasadzie kuli śniegowej, czy raczej domina, im bardziej poznaje, tym więcej kocham. Wtedy staje się to bezwarunkowe.
Z tym że ja oddzielam grubą kreską moją miłość od chęci bycia z kimś. Wciąż kocham moją pierwszą miłość, od 10-12 lat, ale nie wyobrażam sobie możliwości by się z nią związać:D
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Anty nie mogłeś tak od razu ... bo teraz to już rozumiem :) powiem więcej, że teraz nawet sie zgadzam :D
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
'Ogólnie nie mogę budować związku, mogę tylko robić swoje, ta druga osoba też powinna robić swoje, a związek powinien być efektem końcowym.'

A ja myślę, że nie. Związek buduje dwoje ludzi. W pełni świadomie i z poszanowaniem różnic... Samemu można budować tylko 'dobra samotność'..

Myślę, że w związkach trzeba się przede wszystkim NAPRAWDĘ LUBIĆ :)

"Za winę uznaję świadome działanie którego celem jest popsucie związku, może to być np zdrada"

Mam nadzieję, że nie byłam nigdy zdradzona... ale nie sądzę, że jest to świadomym psuciem związku... tylko sygnałem, że coś jest 'mocno nie tak'....
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Rozważania na temat miłości powinno się rozpocząć od zdefiniowania jej, określenia czym jest ona dla autora, wówczas można zastanawiać się nad trafnością podziału na trzy rodzaje. Ja odbieram ten podział jako zbieraninę zachowań ludzkich właściwych i niewłaściwych wg subiektywnego doboru autora. Segreguje to, co wg niego warunkuje miłość, a co wpływa na jej bezwarunkowość. Nie wiem czy opieranie się tylko na tej teorii w przemyśleniach dotyczących naszych związków jest właściwe, bo jednak pominięte są tu znaczące elementy takie jak uczucia i emocje. Jeśli np. wziąć pod uwagę teorię miłości Sternberga, gdzie autor przedstawia model miłości wg trzech parametrów: intymności, namiętności, zaangażowania, to będziemy już mieli inne spojrzenie na miłość. Wiadomo każda teoria miłości jest analizą, w których autor zwęża parametry, dlatego warto rozważać definicję miłości o własne odczucia, doświadczenia, potrzeby, ale też zaczerpując z ogólnej wiedzy teoretyków. Definicja miłości "płynie" z nas, więc wydaje mi się, że wszystkie trzy rodzaje mogą być dobre, złe, jeden rodzaj może wykluczać inny, bo tak czy inaczej miłość jest taka, jaką w sobie sami, czy w nas kształtowano.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
O tej teorii Sternberga czytałem u Wojciszke (myślałem że on to wymyślił:p) i przez całą książkę miałem wrażenie że taką miłość można osiągnąć bez udziału miłości:D
To takie rozsądne i praktyczne zachowania pozwalające stworzyć i zachować związek w akceptowalnym stanie. To mieszanka A i B, brak w tym elementu duchowości;)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Duchowa miłość z dozą rozsądku jeszcze nikomu nie zaszkodziła :D
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Wojciszke dodaje też swoją teorię do Sternberga. Możemy to podciągnąć pod miłość rozpatrywaną w sferze fizycznej, co jest ważne, bo człowiek to ciało, umysł, dusza. Nie wydaje mi się, że połączenie A i B to właściwy wybór w przypadku teorii Sternberga. Pogodzenie się z własnym ciałem i akceptacja jego to zdrowa dusza. Tak czy inaczej, rodzaje miłości jakie zacytowałeś naprawdę zbyt mocno opierają się na zachowaniach. A ja uważam, że nawet teoria Sternberga jest wadliwa.
Czy, aż tak bardzo musimy się ograniczać w pojmowaniu miłości do jakichś teorii??
Antyspołeczny nie chciałabym uznać, że jesteś teoretykiem i idziesz wg książkowych wzorców ;-)))))
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
mysle,że miłości człowiek się tez uczy
jeśli mnie nie kochano -akceptowano bezwarunkowo
to i sama musiałam się tej bezwarunkowości nauczyć
i zrozumieć że tego włąsnie mi do szczęścia potrzeba,że
po drodze to były miłości nie takie-namiastki

mysle,ze każdy z nas mógłby tak kochac-jesli tylko stanie się mniejszym egoista i co nieco swojego zycia przeanalizuje dojdzie do wniosku,że to jest właśnie to--takie subtelne ciepłe cos ,bez którego zycie do d*py jest
i ze seks jest do d*py jeśli jest bez miłości
i nawet spacer jest do d..i wszystko szare jest
NO SORKI
pamiętacie film, nie jestem konomanem wiec nie pamiętam tytułu
-ona podrózuje ,nie wiem czy szuka faceta ,czy ucieka ,spotyka geja
na początku nic nie wiadomo o jego orint.-po prostu podrózuja razem jak przyjaciele---w końcu laduja w hotelu,ten poznaje faceta i zakochują się w sobie,jaks tam mafia zabija mu kochanka---uciekają dalej facet postrzelony i to zapamiętałam z całego filmu najbardziej-----ona płacze,a on spokojnie ,ze może umrzec--BO BYŁ KOCHANY
wiecie o czym mysle---to jest najwazniejsza rzecz na tym padole
właśnie tak kocha ci tak być kochanym
niektórzy twierdza ze to jedyna rzecz jakiej mamy się tu na ziemi uczyc
i jedyne co naprawdę mamy do zrobienia -KOCHAC
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
"czy jesteśmy tego swiadomi czy nie ,od dnia naszych narodzin mamy we krwi zyciowa potrzebe uczucia,mysle ,że nikt nie rodzi się bez potrzeby miłości.."-Dalajlama
miałam ksiazke odłozyc na półke i otworzyłam na tym momencie....
dalej
"z doświadczenia wiem,że najwyższy stopien spokoju wewnętrznego pochodzi z rozwoju miłości i współczucia..."
im bardziej dajemy z miłości (bez zalu i oczekiwania wzajemności)tym bardziej jesteśmy szczęśliwi
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
a dlaczego Ewa (za co?)kochała Adolfa?!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Bo jak każdej głupiej siksie, robiło jej się mokro przy niegrzecznym chłopcu?:P
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
no wiesz..jurny jesteś!
ciężko ci będzie z tą 3-ka;p
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Nie rozumiem ani słowa.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
wdr tez jest niegrzeczny a mnie się nie robi mokro

a głupia tez bywam

to nie działa jak zasada-widze kogokolwiek i robi się...
to musi być facet z czyms..niewiadomo kiedy to chwyci czasem i za co
moim zdaniem błednie tłumaczysz

wg mojej teorii jakies tam przyciąganie,cos człowieka zauroczy i jazda
nie mokre majtki tylko "za serce chwyta"to może być nawet uśmiech na durnowatej twarzy
czesc z nas kobiet tak ma ---jedna cecha i tak zniewoli ze dran może być zwany sk..a nawet jego zimnosc i oschłość będzie piekna...
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Przynajmniej musimy Ci wierzyć na słowo że Ci się nie robi. Musiałby to jednak ktoś sprawdzić:P

Nie twierdziłem że każdy niegrzeczny chłopiec działa na każdą kobietę. Ale ta cecha na Was działa, co istotnie wpływa na spadek mojego szacunku do Waszej płci.

Ja mam silny mechanizm ostrzegawczy i jak kobieta przy mnie zrobiłaby coś obiektywnie "złego, to od razu by mi się zapaliła czerwona lampka.
Gdy przy Was facet pobije innego, mimo że mógł wykazać się spokojem, to Was to kręci. Ja to bym się odwrócił i odszedł. A potem marudzicie jaki on zły, jak was nie szanuje, olewa, pogardza i skrzywdzi.
Strasznie mnie to irytuje:p
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
isztar jak prowadzisz monolog to od razu odpowiedz sobie nie będziemy ci przerywać ;]

____________________
kto nauczy isztar odpowiadać jednym postem dostaje piwo ;)
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Zwykłem traktować z przymrużeniem oka opowieści o miłości snute przez mistyków. Oni przecież odrzucili możliwość bycia w związku. Oni kochają wszystkich, a jeśli ktoś kocha wszystkich to nie kocha nikogo;)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
weź się ode mnie wdr odchmiel

ja mówie w kilku razach i czytam co inni pisza tez
i nie przeszkadza mi jeśli ktoś napisze po kilka postów jeden po drugim

przecież nie musisz się odnosić do wszystkich i wszystkiego
---
stawiam butelke whisky komus kto cie przekona,zebys się mnie nie czepiał...Johny..2 małe mogę z tego nadpic
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1
Nie wiem jak przenieść swój wątek tutaj, więc przenoszę tekst :)

Myślę że niewiele osób rozumie wersję C, jeszcze mniej ją praktykuje lub stara się praktykować, a najmniej ludzi ją przeżyło lub przeżywa. Mówię tu o miłości bezwarunkowej pomiędzy mężczyzną a kobietą. Nie biorąc w tym momencie pod uwagę miłości macierzyńskiej lub rodzicielskiej, która jest często przykładem takiej bezwarunkowej miłości, gdzie znasz kogoś całkowicie i kochasz bez względu na postępowanie i cechy osobowościowe. Chociaż w dzisiejszym konsumpcyjnym świecie nawet i ta miłość nie zawsze okazuje się bezwarunkowa.

Osobiście zdecydowanie i bezapelacyjnie popieram wersję C, choć mimo starań i pracy nad sobą nie do końca udaje mi się ją zastosować w praktyce.

Myślę, że miłość bezwarunkowa jest najczystszą formą miłości jaka istnieje i może być ideałem do którego dążymy, aby osiągnąć wewnętrzny spokój i tzw. szczęście.

Umiejętność takiego kochania jest moim zdaniem wynikiem wielkiej dojrzałości człowieka i jego pracy nad własnym rozwojem wewnętrznym. Czasami uczymy się tego całe życie.

Niestety miłość bezwarunkowa zanika w ówczesnym świecie

Dlatego dobrze jest na ten temat rozmawiać i myśleć.

Dzięki Anty, że poruszyłeś ten temat.

Chociaż czytając co piszesz na forum.to stawiasz warunki swojej miłości, cytuję:

nie lubię palących i wytatuowanych kobiet;) Nie jestem też zainteresowany byciem którymś w kolejce, więc jak kobieta ma męża, faceta, ukochanego psa lub dzieci, to nie jest w stanie ofiarować mi tego, czego sama chciałaby ode mnie;)

Daleko tu do bezwarunkowej miłości chociaż jako człowiek rozumiem
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Bym wiedział że skopiujesz to bym nie odpisywał w tamtym temacie:P

http://forum.trojmiasto.pl/Bezwarunkowa-milosc-t502916,1,46.html
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Chciałam ułatwić sprawę a zamieszałam widzę.
Napisałeś tam więc tam Ci odpisałam.
Sorki :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
nie przepraszaj --- niech nas biora z pomyłkami!
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Skoro jedna ze stron godzi się na skoki w bok,to czy to nie jest jedna z oznak miłości?
Akceptuje to że partner/ka lubi robić sobie przyjemności,jednocześnie samemu rezygnując z takich pomimo możliwości,a może nawet i ochoty.
Nie narzuca siebie i swojego widzi mi się,daje wybór,szanując partnera/kę i jego wybory.
Myślę że to że nie chciała wiedzieć,powodowane było tym że pomimo akceptacji,zdawała sobie sprawę że zostaje to w podświadomości i ma wpływ na nią i na związek,więc zostawiała sobie pewną tolerancję na to że jednak tego nie było.
Sam tez chyba bym tak wolał i wydaje mi się że w naszym społeczeństwie to jedna z trudniejszych oznak miłości.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
znałam takie małzenstwo--on nie dość ze flirtował na jej oczach (mieli knajpe -wiec dostep był ułatwiony)--to i inne upierdliwe ciągoty ...kiedyś przyjacółka pyta się czemu się z nim nie rozstaniesz albo przynajmniej nie postraszysz rozwodem,knajpa fizycznie była na jej głowie-"nie potrafie,ja go tak kocham"

anioł i pasożyt--ja to tak określam
huba na drzewie
ktoś kto potrafi kocha cbezwglednie i drugi jak dzieckoprzylepi się i ciagnie soki-bo po co nad sobą pracować
myślisz,ze ta kobieta nie cierpiała?watpie..zdrada każdego boli

widzisz to -jak on z nia
ze japodziwia ,całuje i mówi wszystko to,co tobie ,kiedy z toba to robi a ty czujesz że jesteś w niebie -bo właśnie i tylko ciebie kocha
co z poczuciem wartości
co z zaufaniem,
wstydem-bo wszyscy widza i mówia[jak w tym przyp.powyzej)
i stukają się w czółko...potem panienka zwyobracana przez twojego meza przychodzi na zmywak i uśmiecha s do pracodawczyni
"a może jeszcze pani w czyms pomóc"
każdy udaje że nie wie o co biega
gra pozorów ..zakłamanie-to nie jest dobre srodowisko do bycia szczęśliwym
wiele jest trucizn dla miłości,powoli działających
w przyrodzie panuje przecież dazenie do równowagi-
ja mysle,że ze związkami tez tak jest---każdy z nas potrzebuje poczucia bezpieczeństwa i zyciu ogólnie i domu i w związku ..pracy
to nie chodzi o to ,ze ktoś ma nam dac to poczucie
mymusimy je czuc w swoim srodowisku--to podstawa jakiegoś w miare normalnego zycia

inna sytuacja---tu bym nagięła poglądy,tyle,że trudno powiedzieć,gdzie granica "można i nie można"
para---ona nie chce seksu,jest jej to zupełnie niepotrzebne
on wręcz przeciwnie---ja rozumiem ,ze jak się mocno chce to i głowa boli i wszystko-jest ciężko
i nawet jako osoba uznajaca wyzszosc fizjologii i chemii nad nami powiem -diabelnie ciężko
czy można zrobić ten minimalny skok w bok co jakis czas,zeby zaspokoić te potrzebe--szanując stałego partnera?
mnie się wydaje ,że to trzeba obgadać-jeśli w takim układzie ona godzi się i rozumie
tylko ja sobie tego nie wyobrażam....
ja tak mam -mój facet,moje jajka.. nie ruszac!

-czyli jestem zaborcza?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Anty---co do tej reakcji na agresje
spróbuje ci to wytłumaczyć, bo mysle nie książkowo
ale w łasnego podwórka
to oczywiście jakies tam podłoze pierwotne ma--bo silny ,pełen testosteronu facet-to przywódca stada,zawsze obroni,znajdzie pożywienie,geny ma dobre---oczyw.wpasowuje się w pierwotne myslenie i podstawowe sprawy z tym zw---PRZETRWANIE ,przeyzcie moje i dzieci,zapewnienie pożywienia...i to wcale nie smieszne-bo takie mechanizmy cały czas w nas działają

druga przyczyna----ojciec,czy ojczym-kto s kto był facetem w domu rodzinnym,moze nawet bracia ,jak byli starsi
to,czy byli macho i nawet agresywni w stos. do kobiet
u mnie tak było-ojciec miełą ciezka reke--wiec ja wybrałam agresywnego faceta--nieświadomie
i był nawet taki 1 moment--kiedy zapaliła mi się żarówa---ze ja BEZWIEDNIE ZAREAGOWAŁAM na jego chamska postawe--jak na postawe "facet -przywodca stada-i ja go podziwiam,czuej się jak kobieta-to jest meskie.."---tyle ,ze zaraz za tym przyszła refleksja--to jest jakiś chory mechanizm
bo już zdazyła doswiadczyc od niego agresji,z która oczywiście się nie godziłam
kumasz to
to w spsychologii ma na pewno swoja piekna nazwe
i nad wyrzuceniem tego programu trzeba tez pracować

wiec jeśli brakuje ci szacunku do kobiet w takich momentach--to pomysl sobie,że może kiedyś -jako dziwczynki
nie były traktowane delikatnie albo ich mamisie-albo jedno i drugie

może nie powinnam się az tak uzewnetrzniac--ale powiem żebys więcej zrozumiał kobiety-może...
dziecko powinno być kochane bezwzględnie i nie bezwzględnie traktowane-to wiemy
dziewczynka lktóra widzi przemoc[z chłopcami tez jest tak-tyle że oni sa czasciej agresorami)-----albo będzie "oddawać" albo przyciagac drani albo prostytuować się --bo to jest zaprogramowane
a jeszcze bardziej tak będzie i do tego może być wyrodna matka--jeśli
była molestowana albo zgwałcona
-to ,to już jest nie tylko program na ciele ale i na duszy
mnie przerobienie tego zajmuje kilkadziesiąt lat..i jeszcze przyciągam panów,którzy lubia brac i uwazaja ,ze im się należy--że tak właśnie powinno być
przerabiając program---powoli otwiera się oczy---aha,mozna zyc inaczej
aha --ja nie jestem rzecza,a czułam się nia...
mogę cos z tym zrobić-mechanizm uzależnienia od zgresorów(to u kobiet jest bardzo silne tego chyba nie musze tłumaczyć dlaczego)
ciężko mi to tłumaczyć w ten sposób--to sa tak trudne izawiłe rzeczy,to czasem tylko na zywo się da

sa kobiety ,które nie przeszły większych traum a np. same sa napakowane testosteronem(ja tez mam go za dużo)--wiec i nakłada się drugi mechanizm---denerwują mnie faceci powidzmy to--zbyt potulni
nie chodzi o tom,że ich nie nie sznuje i nie cenie--jako kobieta z dzida
nie chce mieć kogos delikatniejszego od siebie--BO MIMO TEJ DZIDY CHCE CZUC SIE KOBIETA
to już może być trudniejsze do zrozumienia--tu wchodzi potrzeba rywalizacji--niech bedzi espokojny--ale czasem ez pazurka wystawi
bo co to za polowanie jak nie trzeba się napocić
jak samo włazi do sideł
dlatego ja tak lubie się draznic--to jest jak gra wstepna dla mnie
ale ze i estrogenu jest dużo -czasem lubie być potulna

mówie o sobie--ale z rozmów z koleżankami --one miewają podobnie,czesc z nich -wiec nie jestem rzadkoscia

agresja ma tez inne podłoza--bardziej wypromowane przez nasze czasy
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1
wdr--buziaczki
wiem,ze to już az 3 razy(po 2 razy....8 razy raz po raz...

http://www.youtube.com/watch?v=NQtrCf6b5i4
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1
Art pozwalanie na skoki w bok nie ma nic wspólnego z miłością, to raczej oznaka obojętności lub lęków i poczucia niskiej wartości.

Jeśli ktoś kocha i jest kochany, to dla miłości sugestia by robił skoki w bok jest obrazą.

Isztar, w tym drugim przypadku można wyrównać pewną rozbieżność przez autoerotyzm. Dając komuś wolną rękę, tak naprawdę mówi mu się "ja nie jestem dla Ciebie dość dobry, znajdź sobie kogoś lepszego". Do tego się to sprowadza, bo ktoś kto będzie zdradzał w końcu uzna że to bezsensowne, że lepiej być z kimś z kim ma się też seks, niż każdego aspektu miłości szukać u innej osoby. Wielu też się zakochuje w kochankach - co jest naturalne, bo ludzie zdrowi psychicznie nie potrafią oddzielać seksu od emocji i uczuć.

Isztar, co do tej agresji, to ostatnio byłem z kimś na spacerku i zostałem zaczepiony przez pijanego chłopaka, który rzucił groźbą pobicia i ruszył w moją stronę, gdy podszedł to przez pierwsze 3 sek chciałem go uderzyć (bo ładnie się odsłonił, a lepiej byłoby to zrobić pierwszym niż ryzykować przyjęcie jego pierwszego ciosu). Potem zacząłem myśleć nad konsekwencjami. Gdybym wysłał mu tylko lekką sugestię, powiedzmy jednym uderzeniem, to mógłby nie zrozumieć, pójść po kolegów... mógłby też sobie mnie zapamiętać, a że mieszkamy na jednym osiedlu, to pewnie byśmy się kiedyś spotkali (tylko wtedy on mógłby być trzeźwy a ja pijany, co by zmieniło układ sił:p). Mógłbym go też uderzyć tak by nie chciał więcej ze mną zadzierać, ale wtedy mógłby się w to wmieszać policja i skomplikowałoby mi to życie.

Bijąc go, pewnie zaimponowałbym dziewczynie z którą byłem i poczułaby się w moim towarzystwie bezpiecznie, tylko czy rzeczywiście taki byłby efekt?

W dawnych czasach pewnie tak, obciąłbym mu głowę i gdyby nikt się o tym nie dowiedział to byłoby po sprawie. Teraz tak się nie robi, a mężczyźni przejmują od kobiet wiele negatywnych cech charakteru, są bardziej mściwi i pamiętliwi. Nawet w dawnych czasach vendetty prowadziły do krwawych starć a nawet wojen.

Agresja to przeżytek, żyjemy w epoce rozumu i dojrzałości, trzeba umieć łagodzić spory, a nie działać jak neandertalczyk.
Facet który potrafi obronić kobietę na ulicy poprzez pobicie kogoś, to także facet który broniąc swojej racji pobije tą kobietę, bo on myśli pięściami. Z takim nie da się porozmawiać, dojść do kompromisu, on widzi świat poprzez "wygrana/przegrana".

Myślę że zrzucanie winy na ojca, rodzinę, otoczenie etc przy wyborze takiego faceta to bzdura. Kobiety wybierają takiego faceta bo daje im on złudne poczucie bezpieczeństwa fizycznego - innego uzasadnienia nie ma.
Efekty są jednak bardzo różne, i kierowanie się tym, jako głównym czynnikiem, to jak męskie wybieranie kobiety która ma ładny tyłek;)

W Twoim wypadku problemem jest raczej to, że sama jesteś agresywna i szukasz faceta jeszcze bardziej agresywnego.
Powinnaś czuć się kobietą niezależnie od wszelkich czynników, zaakceptować siebie, i tym samym to, że jesteś agresywna. A wtedy nie potrzebowałabyś faceta jeszcze agresywniejszego. Co więcej, dla osoby agresywnej osoba o podobnym temperamencie nie jest dobrym wyborem.

Ogólnie trochę nie rozumiem poczucia bycia swoją płcią uzależnionego od drugiej strony.
To jak bycie kukiełką, którą ktoś steruje.

Agresywnych kobiet nie lubię, a gdyby jakaś podniosła na mnie rękę, to niezależnie czy bym umiał się powstrzymać czy nie, na pewno już więcej by mnie nie zobaczyła.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
każdy z toba zgodzi się co do agresji ogólnie i na tym spacerze
nawet mistrzowie sztuk walki--ci madrzy tłumacza -za wszelka cene pokojowe rozwiązanie
ty mi nie musisz tego tłumaczyć
ja przezyłam różne rzeczy i na karate chodziłam nie po to by komus morde obic--a po to by zyskac sprawność i odwage--taka postawe ogólna-nie zw zupełnie z siła i agresja

co do kobiet i ich przezyc w dziecinstwi nie masz racji---bo to może wiedzieć i zrozumieć ktoś kto sam to przezył
ja sama i ludzie których poznałam--sa dowodem

to bolesne ale nikt tych rzeczy nie rozumie dlatego tak mało ,prawie wcale nie ma terapeutów wyspecj. w tym kierunku
i często ofiary sa przez takie opinie jak twoja podwójnie krzywdzone
ale nie rozmawiajmy o tym ...
zostawmy ten temat w spokoju
dla mnie mówienie przez kogos kto nie "poczuł" że ja tego chce i obwinianie 6 latniego dziecka o zaprogramowanie go przez 40 letniego faceta seksem---TO POTWORNIE BOLESNE
to tak jakbys rozdrapywał rany
ale ok -po prostu nie we wszystkim kochany Anty masz rozeznanie,choc w większości jesteś madry i masz wiedze wyjatkowa

to nie temat na forum i w ogóle na to miejsce
--------
agresja zawsze rodzi agresje i z agresji zawsze najgorsze rzeczy wychodzą
mnie ofiarze nie trzeba tego tłumaczyć
------
---inna sprawa temperament
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ktoś kto ćwiczy sztuki walki lubi agresję. Te wszystkie opowieści jak to się ktoś uczy aby umieć się bronić, ale ceni pokojowe rozwiązanie to bajki dla naiwnych;)
Ludzie trenujący walkę czują tą źle rozumianą odwagę, czyli siłę. Są pewni zwycięstwa bo mają umiejętności, a przez to są mniej ugodowi, na mniej pozwalają przeciwnikowi, wdają się w pyskówki "obronę swojego honoru", czyli robią wszystko by doprowadzić od walki;)
Zresztą to logiczne, bo jaki jest sens uczyć się czegoś a potem robić wszystko by nie skorzystać a nawet nie przetestować swoich umiejętności?
To jakby poświęcać lata na naukę gry na instrumencie i nie grać.

Terapeutów jest aż za dużo;) To niezły biznes - USA są nawet terapeuci zwierząt:d
Inna kwestia to zrzucanie problemu na terapeutę i dzieciństwo. Wygodne to - łatwiejsze od przyznania się do błędów popełnianych w teraźniejszości.

I mówię to nie przez brak rozeznania, ale właśnie z powodu jego zbyt dużej ilości.
Kiedyś pisałem sporo na pewnym forum dotyczącym różnych "zaprogramowanych" w dzieciństwie osób. Z czasem forum przerodziło się w grupę wsparcia, a mnie znudziło to głaskanie po główce ludzi użalających się nad sobą i nie chcących zmian.

Człowiek jest w procesie budowania przez całe życie, wszystkie komórki ciała wymieniane są co 7 lat, zmieniają się nasze poglądy, nasz smak, nasze gusta. Są jednak tacy którzy wcale nie chcą zmian, bo im wygodnie z tym jak ludzie ich traktują gdy się użalają nas swoją przeszłością. Nawet szukają cierpienia, bo tak się w nim ukochali.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
isztar są pewne uwarunkowania, które dostajemy z genami oraz w trakcie wychowania... od tych dwóch rzeczy zależy jak radzimy sobie w danej sytuacji.

Anty czy osoby nie chcą zmian? Wydaje mi się, że chcą ale nie potrafią. Nie umieją zachować sie inaczej niż są wyuczeni przez wiele lat. "Nawet szukają cierpienia, bo tak się w nim ukochali" szukają miejsc podobnych, w których żyli i osób z którymi potrafią sobie radzić.

Myślę, że trzeba znaleźć problem u siebie, wiedzieć z czego wynika i działąć, jeżeli ktoś nie jest w stanie sam sobie poradzić to wtedy zgłosić się do terapeuty. Metoda małych kroczków i realnych celów.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
wiesz co -załuje ze napisałam
z moijego postu nie wynika żadna agresja do ciebie
I NIGDZIE NIE PROSZE W ZADEN SPOSÓB O JAKIES GŁaSKANIE
o jakies współczucie
chciałam cos ci wytłumaczyć
jako osoba znajaca temat z przezycia-ale ty widze wszystko wiesz lepiej nawet jeśli sam tego nie przezyłes
i masz dużo pogardy do ludzi,których nie czujesz
nie zgadzam się z toba tez nt sztuk walki i postawy,nie wszyscy tacy sa ,takich znałam co muchy nie skrzywdziliby
i bardzo etycznie się porowadza
mało tego są patriotami,skromnymi ludzmi i o b.wysokim poczuciu sprawidliwosci
to dyscyplina nie agresja--o to tu chodzi
----
czy ja się gdzies użalam?prosze o cos płacze za czyms
czemu generalizujesz po jedna kreska wszystkich wsadzasz
----
o czym ty mówisz -terapeutów do dzieci molestowanych jest za dużo
i dziecko ma sobie dac rade samo?!
mówimy o stanach?ciekawe jakie zdanie maja tam o miłości...
nie wiedziałam że mamy odnosić się do globu
---
ktoś kiedyś powiedział że gorsza od nienawiści jest obojetnosc
jest tez bardzo wygodna
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
ja nie jestem na etapie poszukiwan
wiec nie proszę o rady
jestem na etapie pomagania innym
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Nika, nie potrafią bo poprzez użalanie się nad sobą, nawet w postaci grup wsparcia czy terapeutów nie pozwalają sobie pójść dalej. Nie rozumieją że aby się uwolnić od przeszłości muszą wybierać nieznane, zamiast trzymać się tego co znane, bo to co znane to ta przeszłość która tkwi w ich głowach. Im bardziej o niej myślą, tym bardziej się jej trzymają i bardziej się ona objawia w życiu codziennym.

Łatwo powiedzieć że się czegoś nie potrafi - nie trzeba nawet próbować.

Isztar, sęk w tym że nie wiesz co przeżyłem, ale mogłabyś się domyślić że nie trafiłem na tamto forum przypadkiem;)

Ludzie którzy nie skrzywdziliby nawet muchy nie ćwiczą sztuk walki, bo treningi wymuszają od nich ciągłego krzywdzenia innych ludzi i uszkadzania własnego ciała.

Patriotyzm to rodzaj nacjonalizmu, forma kazirodztwa - i jest to parafraza słów Fromma, z którymi się oczywiście zgadzam:)

Nie wiedziałem że mówimy o terapeutach dla molestowanych dzieci, myślałem że cały czas rozmawiamy o dorosłych;)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Moim zdaniem agresja wynika z wewnętrznej niezgody człowieka na własne życie. Na to co nas spotyka.
Jeżeli przyjmiemy to co nas spotyka nie jako atak, zły los czy krzywdę, a jako naukę- lekcję życia, po której wychodzimy bardziej doświadczeni, mądrzejsi i bardziej świadomi to wtedy to co nas spotka może nie wydawać się już takie bezsensowne. Oczywiście jest cierpienie, ale to jedna ze składowych życia, tak jak miłość. Cierpienie najwięcej człowieka uczy. A więc nie jest bez sensu.
Zrozumienie i zgoda na przyjęcie tego co życie nam daje, przynosi spokój. I brak agresji. A świadomość, że to czegoś uczy nadaje temu sens. Im bardziej spokojny wewnętrznie jest człowiek i świadomy tym mniej ma w sobie agresji.
Takie są moje przemyślenia na ten temat. Ale to jest tylko moje zdanie na tą sprawę :)
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Anty, też tak kiedyś myślałam jak Ty w kwesti radzenia sobie. Podam przykład np. ofiary przemocy domowej. Zawsze uważałam, że to jest nielogiczne, że można tkwić w takiej relacji.

Ja mówię tak bo mam jakąś tam wartość siebie, wiem kim jestem i nikt bez argumentów nie zburzy mojej wizji siebie :) W obecnej chwili zakończyłabym tą relację jak najszybciej.
Ofiara uwierzyła sprawcy, że jest nikim, że nic nie potrafi, że jest brzydka, że jej rodzina to śmieci. Taka osoba nie jest w stanie wyjść z takiej historii bez terapi albo wsparcia innej osoby. Często takie osoby odchodzą do kogoś innego, jak maja sie już na kim oprzeć. Do takich sytuacji dochodzą kwestie finansowe, społeczne itp. Jeżeli pokażesz, że potrafi osiągnąć cel... małymi krokami. Po troszku wraca poczucie wartości. Im większa pewność siebie tym większe kroki się robi.

To tak jak z pływaniem musisz wiedzieć, że umiesz pływać, żeby przepłynąć z jednego brzegu jeziora na drugi, najpierw przepływasz 1 metr, 5 m i coraz więcej, ale podstawą jest wejść do wody. Terapia jest wejściem do wody i tam uczysz się pływać. Mogę krytykować tylko tych, którzy nawet nie próbują się uczyć i stoją na brzegu biadoląc, że jest im źle.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Czymś innym jest trwanie w danej sytuacji - tutaj zazwyczaj jest potrzebna pomoc osoby trzeciej i jakiś czas, aby wrócić do normalności, by się pozbierać i nauczyć żyć na nowo. Ale co innego wmawianie wszystkim i sobie, że zostaliśmy zaprogramowani do czegoś jako dziecko i teraz możemy się tylko żalić, bo nie potrafimy nic zmienić, nic nie możemy zmienić, wszyscy wokół nas mają żałować, głaskać po główce i wszystko nam wybaczać.

Zatem jak kobieta za każdym razem wybiera złego faceta, i tłumaczy że to podświadome poszukiwanie złego ojca, który jej nie kochał - i to niezależne od niej, to ja w to nie wierzę. Gdyby chciała byłaby wyczulona na wszystkie oznaki, które powinna znać. Potem wystarczy się tylko odwrócić i odejść. Wybierać facetów całkiem innych. To kwestia chęci zmiany, woli aby naprawić swoje życie.

Można to mieć wchodząc do tej wody, jak to ujęłaś. Na pewno nic nie da otaczanie się terapeutami i grupami wsparcia, przez wiele lat. To tylko pomaga zachować poczucie bezpieczeństwa przez trzymanie się tego co znane. Tylko że to co znane, to także to co złe.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Zaprogramowani ... tak jesteśmy ale do reagowania na pewne bodźce. Silne bodźce, które nas stymulowały w trakcie dzieciństwa czy dojrzewania, dają nam jakiś efekt, odczuwamy to. Przyzwyczajamy sie do ciągłego napięcia, jest to dla nas normalny stan.

I często oby coś czuć, szukamy tego podwyższonego napiecia. Dlatego isztar mówiła o agresywnym mężczyźnie itd. itp. wiele osób szuka adrenaliny.
Odczuwanie napięcia można zapewnić sobie poprzez pracę, pasję itp. nie musi być to porywczy facet :P

Terapia ma wtedy sens jeżeli chcemy zmienić siebie i coś zrobić z swoim życiem, a nie wtedy gdy przychodzi się aby się poskarżyć jak ja to mam w życiu źle, albo żeby był dowód w sądzie.
Często to co znane to jest złe.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Isztar nie żałuj że napisałaś. Wyraziłaś swoje zdanie.
Czemu tak się przejmujesz innym zdaniem? To po prostu inna opinia na ten temat. Każdy ma prawo do własnej opinii, co nie znaczy że osądza drugiego.
Nie trzeba brać do siebie wszystkiego co mówi druga osoba. Przecież w głębi ducha każdy z nas wie jaki jest :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Tak,może i racja,ale czy nie pozwalanie zakończyło by skoki w bok?A może zaczęły by się kłamstwa i początek końca związku(o ile jeszcze by istniał).Chociaż jeżeli komuś zależy na budowaniu związku z drugą osobą,to raczej takich przygód nie szuka o ile w związku jest mu dobrze.Tylko czy lepiej jest trwać na siłę będąc oszukiwanym,czy zacząć to akceptować skoki w bok.No i jeszcze kwestia tego że to chyba społeczeństwo i religia narzucają takie zachowania.Przecież istnieją kraje gdzie dopuszcza się wielożeństwo,życie z kilkoma kobietami jest to normalna sprawa i nikt z tego powodu nie rozpacza,każdy wcześniej wie co robi i robi to dobrowolnie.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
A jak pozytywnie zaprogramować dziecko?Tak żeby to w nim zostało.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Życie z kilkoma kobietami nie wydaje mi się normalne. Czy nikt nie rozpacza z tego powodu? No nie wiem, tak jest w krajach w których kobieta ma niewiele do powiedzenia. Gdyby pozwolono im się wypowiedzieć, zaprotestować, spróbować monogamii, to mogłoby się okazać że wiele by się w tych krajach zmieniło;)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
dziecko potrzebuje miłości bezwarunkowej
bezpieczeństwa i ochrony
bezwarunkowa nie oznacza i w kochaniu dziecka i osoby dorosłej na zezwalanie i pobłażanie,wrecz przeciwnie
czasem kochac to znaczy wsadzić do ciupy albo zamknąć w zakładzie..pewnie znowu gromy się posypia
madrze kochac
DUZO PRZYTULAC ale nie chronić nadmiernym parasolem
"pozwolić by rybka pływała blisko domu"-asekurować nie trżesc się
uwarazliwoiac na swoje-rodzica potrzeby i innych
nauczyć się dzielic
nauczyć się bronic innych ale i jednocześnie siebie
obserowac i słuchac co mówi do nas--w czym należy wesprzeć by się rozwiajło--nie pakowac swoich niezrealizowanych pragnień na siłe
UCZYC SIE OD DZIECKA--bo one często sa mistrzami nie tylko w nauczaniu cierpliowsci
kochac bezwzględnie tzn akceptować inność a nie nasze pragnienia z nim związane
bezwzględnie nie oznacza że ty i twoje potrzeby s ana drugim miejscu[bo wychowasz egoiste
babcia kiedyś mi powiedziała ,że jak masz cos dobrego to zawsze ,nawet jeśli nie masz na to ochote--łam na równe części
miała racje--jeśli nauczysz ,że to ono ma dostać więcej i lepiej --wychowujesz drania wobec siebie samego
jeśli dziecko widzi kochających siebie wzajemnie i szanjacym w każdym geście i zgadzających się ze sobą,troszczacych o siebie rodziców--to nie trzeba dużo tłumaczyć-same się wychowują
jeśli widza inna postawe i co innego wymagamy i robimy--to można sobie wychowywać i tak nie będzie efektu

kochac wierzyc w jego możliwości ,szcerze cieszyc się nimi,motywowaca le bez przesady--być z nim szczerze jak dziecko--na jego poziomie
zanim skarcisz -dobrze rozeznać się w sytuacji-kto zawinił i jaka kare dac--bo 1 błąd może dużo szkody wywołać
dotrzymywać obietnic--jeśli się nie uda -wytłumaczyć -dlaczego
nie kłamac

robic to,czego nam nie robiono a bardzo nam tego brakowało
codziennie mówic "kocham cie" do dziecka i do zony
tak to m.w wygląda--można wtedy momimo sropdowiska i jego bombardowania wyjść zawsze na prosta

nie koze być pajdokracji w rodzinie ale tez nie może być poddaństwa dzieci
dużo można się od Korczaka nauczyć-polecam jak ktoś jeszcze nie czytał
[błagam tylko nie mówcie mi że był zydem i to jakiś problem jest!)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
monogamia ma korzenie nie tylko w patriarchalnym prawie mężczyzny-
ze sobie może
ale iż tego ,ze faceci ginęli i ktoś musiał zajac się "wdowami" i dziecmi
ze związków brata szwagra itd.
im więcej zon-tym większy prestiż faceta--bo może
włądcom wolno było mieć kilkazdiesat zon i setki nałożnic--był wzorem

jak jedna przy połogu zmarła ,druga zajęła się dziecmi itd.

czasy sa inne -to nie jest konieczne,by nadal istniało takie zabezp.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Z tego pierwszego postu nie zrozumiałem aż tyle by wiedzieć o czym piszesz:P

Co do drugiego, to chyba chodzi Ci o poligamię?:P
Tłumaczysz to kiepsko, bo zaczynasz od ukazywania jej jako coś wzniosłego, czyli społeczną/plemienną dbałość o rodziny w gorszej sytuacji, z powodu śmierć "głowy domu". A potem przechodzisz do uznawania kobiety jako przedmiotu podnoszącego prestiż mężczyzny;) (co samo w sobie jest najgorszą cechą patriarchatu).

Czasy się nie zmieniły. Powiedziałbym że zmienili się ludzie, ale w tym konkretnym przypadku byłaby to bzdura, bo tam gdzie nie było poligamii to nie ma, a tam gdzie była to i jest. A niebezpieczeństwa pozostały takie same, wciąż na świecie jest głód, choroby i wojny. U nas chwilowo tego mniej, ale historia kołem się toczy, więc w każdej chwili może się to zmienić;)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Czyli traktować tak jak samemu by się chciało byc traktowanym.To chyba nawet Korczak powiedział że dorośli to duże dzieci.A co jak dziecko nie ma takiego przykładu z domu?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
To ryzykowne Art, bo niektórzy mają małe wymagania, poza tym ludzie mają różne osobowości, i jeśli dwoje ludzi ma skrajnie przeciwstawne cechy to zachowanie pozytywne dla jednej strony, może być bardzo negatywne dla drugiej;)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Straszne, lepsze już życie bez miłości , niż świadomość że ktoś może Cie kochać z jakiś głupich powodów
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Anty---pisałam to-a klientka już na schodach była-wiec ja naprawdę
często 10 rzeczy naraz robie---tak wyszło-jednak
nie chwale monogamii-bo
póki co-jesteśmy wrażliwi na własność--mniej lub bardziej uzanejemy,ze partner jest mój wyłącznie
zazdrość w tym przypadku nie jest do końca zła-bo w formie zdrowej chroni związek
wiadomo,ze kulturowo religijnie jest to silnie uwarunkowane,a postep w niektórych regionach nie dotyczy wiary i tradycji--tam jest silny opór
a i zycie inne.

zauważ ,ze nie dotyczy monogamia kultury chrzescijanskiej ,choć nie omijają ja zdrady i podwójne zycie(wiec może w naturze waszej męskiej jest ten popęd jednak tak silny aby zawsze jakas tam była gotowa i chetna do zapłodnienia?)

czy w sytuacji ,gdzie samotnych kobiet z dziecmi,które nie maja możliwości się ochronić i utrzymać jest to rozwiązanie?moim zdaniem -lepiej takie niż zostawienie bez opieki--w tym układzie jest to nawet konieczne

w naszym układzie,gdzie kobieta może być samodzielna i ma pomoc socjalna np. w postaci renty po ojcu dla dziecka--nie jest to konieczne

czytałam kiedyś jakies tam fragmenty o kobietach z haremu
wiec było -róznie,czesto pomagały sobie ,gorzej jak jakas miała większe ambicje i swojego syna chciała wynieść przed tą ,kótra była ulubienica--pewnie dochodziło tez do otruc itp.
tak samo jak z władcami,kórzy pomimo braku papieskich przyzwoleń na rozwód robili co chcieli -wiec zdarzyło się że i zona na szubienicey zawisła--taka monogamia ukryta-gdzie jest zona,2zona w wiezy,kochanka ukochana i służki nadworne,które a jakze smiałyby odmówić

facet pewnie tak długo cieszy sie monogamia ,jak długo starcza mu srodków na utrzymanie całej gromady i jak może sobie dobrac młodsza-która mu zrekompensuje ciezar---
pewnie tam nie ma takich problemów jak ból głowy i spadek libido
--bo zawsze pan może podreptac do innego namiotu..wsliznąc się do innego hamaku
[czytając podrózniecze książki zyskasz inne spojrzenie---tam jest to normalne i zdrowe,przynajmniej nikt nikog nie oszukuje,a dzieci chowają wszystkie)
wyobraz sobie taka sytuacje legalna u nas..-w kryzysie pracy..
chociaż niektórzy tak maja-zona w domu nr 1,kochanaka w domu nr -2
czasem tez inne panienki
ale panowie -jak ktoś głupi to płaci-jak mi to niejeden mówił
jak madry--to i jeszcze do torby dostanie wałówkę od kochanki

nie mogłaby być sytuacja odwrotna--jeden do naprawy,drugi do rozmowy,trzeci tylko od łózka--wedle zdolności
tak do 3-wiecej nie,bo nie dam rady;p
myślicie ze nie potrafimy kochac kilku facetów tak samo żarliwie?:)
gorzej jak się wszystkim zachce naraz..i boli głowa:)p
------
najlepsza sytuacja najbardziej bezpieczna-to wtedy,kiedy wiesz ,że tylko tobie mówi "kocham" i ze tylko z toba jest szczęśliwy-tak ja uważam
gdyby jednak monogamia była powszechna u nas od pokoleń-?
moja babcia była zona po swojej siostrze,która umarła wraz z dzieckiem
babcia z drugiej strony -to samo
siostry były następne---bo gdzie miał szukac---jezdzic po miastach
wtedy nie było to takie proste-szukało się najbliżej--no kadej rodzinie zalezało żeby żadna nie została stara panna--
czy ktos się zastanawiał --a jaka była siostra-lepsza,gorsza,czy ja bardziej kochał-mysle że przetrwanie było na 1 miejscu,wystarczylo przeziębienie i matka z dzieckiem umierała
natura ma swoje zabezpiecznia
także dla przekazania synowi władzy---twierdzisz z,że to kiepskie tłumaczenie -tak było
teraz tak nie musi być-wiec nie tłumacze ,ze to dobre teraz
a tylko że niezbędne gdzies tam i kiedyś tam,albo ustalone przez jedynie słuszne zdanie meskie
co ja temu winna?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Art.---co kiedy dziecko nie ma przykładu z domu

samo musi się uczyc ,na błędach ,na alnalizach,na czytaniu ,na
ciągłym obserwowaniu zycia,na słuchaniu innych
zycie uczy--tylko trzeba to zauwazac,że podsuwa nam lekcje i odpowiedzi i pytania tez
czasem to bolesne
czasem tez "dostajesz "od zycia partnera,który ma dobre podstawy
i on cie tego uczy i jego rodzice
czasem przyciągniesz kogos kto miał podobnie-jest róznie..

w tym wszystkim to miłość jest najpotezniejsza siła naprawcza
-jej pragnienie-zrozumienia jej,naprawy dla niej,wybaczenia, pozowlenia odejścia z miłości...itd
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
nie ma lepszego przewodnika i nauczyciela miłości od Jezusa
wystarczy się na niego otworzyć
najbardziej zblizona do jego nauki jest Huna---prastary hawajski system wierzeń a raczej filozofia ,

kościół nie umie "wytłumaczyć " jego przesłania bo sam jako instytucja(władza) jest za bardzo zakłamany,skorumpowany i chciwy
.
(znowu się narażam;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
@blysk_kotka, a jaki jest powód by kochać?
Dla mnie nie ma czegoś takiego jak głupi powód by kochać, można kochać z każdego powodu. Ale ostatnio coraz częściej trafiam na ludzi którzy wcale nie widzą powodów by kochać... i nie kochają, żyją bez miłości.
To smutne, pozbawiać się tak przyjemnego aspektu życia, bo ma się jakieś nierealne wyobrażenie na jego temat. Poszukiwanie absolutnie doskonałego powodu do miłości nie ma sensu, bo przecież sami jesteśmy niedoskonali;)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Isztar, bzdura, masz wyobrażenie na temat Jezusa wynikłe z indoktrynacji kościoła. Poczytaj Ewangelię a się przekonasz jaki on był. On był obłudnikiem i hipokrytą. Z jednej strony mówił że trzeba wszystkich kochać, nawet wrogów, z drugiej obrażał wszystkich którzy nie byli z nim. Zobacz z jaką pogardą traktował Faryzeuszy i uczonych w piśmie. Na Żydów wołał "plemię żmijowe", swoim uczniom mówił aby nie nauczali pogan, bo nie rzuca się pereł przed świnie, a innym razem pogan nazywał psami. A z punktu widzenia nacjonalistycznego Żyda jakim był Jezus, my wszyscy też jesteśmy poganami. Pamiętasz historię uschniętego drzewa, albo niszczenie mienia i naruszenie nietykalności cielesnej na dziedzińcu świątyni? Jezus miał napady wściekłości, był nieobliczalny. A cały jego przekaz jest wyrwany z kontekstu ST.

Jezus był anarchistą, robił to co chciał, mówił co mu wpadło do głowy (niekoniecznie to co praktykował), miał wszystkich gdzieś i sam sobie ze sobą nie radził. Najprawdopodobniej pragnął popełnić samobójstwo ale nie miał dość odwagi by to zrobić własnymi rękoma, więc robił wszystkim na złość licząc że w końcu ktoś go ubije.
Jezus nie miał pojęcia o miłości, miał dobre chęci i trochę wiedzy, ale w praktyce mu to nie wychodziło.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Anty mogłabym Cię pokochać za ten tekst;);)
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Musisz mi jeszcze zdradzić za który, bym wiedział czego się strzec:P
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
A teraz to Ci nie powiem:p;p

Bo temat z miłości na religię zejdzie i będzie po temacie:P
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Te trzy tematy nawiązujące do tego tekstu chyba już się wypaliły. Wszyscy powiedzieli co chcieli w temacie, więc teraz ich odejście od tematu jest raczej naturalne;)
Jeśli jednak chodzi o religię to popierając moją opinię możesz się stać ofiarą niezbyt pochlebnych opinii na swój temat.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ja już się przyzwyczaiłam do tego. Skoro udało mi się tą kwestię wyjaśnić z teściową a łatwo nie było, to już gorzej być nie może;)
Od kilku lat wielu próbowało mnie nawrócić:)
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Anty ile razy mam ci powtarzac ,ze kościół nie ma dla mnie zadnego znaczenia ..50 razy mam pisać--ze jest skorupowany od pokoen i zakłamany i manipulatorski w tekstach tez
to ty mnie cały czas indoktynujesz swoim pojęciem o moim wierzeniu-o którym nie masz pojęcia
a tłumaczyć ci nie będę-
bo jak sam pisałeś-pereł przed..

ja szanuje twoje niewierzenie w nic
ty uszanuj moje wierzenie w cos
ok
----
co do miłości--wiem o niej sporo
na pewno w tej prawdziwej nie ma cienia pogardy
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Isztar, to skąd się bierze Twoje przeświadczenie o wspaniałości Jezusa, bo na pewno nie z treści NT?

>a tłumaczyć ci nie będę-
>bo jak sam pisałeś-pereł przed..

Czyli nie chcesz mi wyjaśniać swojego stanowiska bo jestem niegodnym (świnią)?:D

To by było na tyle tej Twojej tolerancji i szacunku, co?:P

I nie jest prawdą że nie wierzę w nic, wierzę w PRAWDĘ!:)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
rozumiem,ze wystarczy sie wypowiedzieć,żeby być uznanym za agresywnego agitatora
za co mam przepraszc ---za inne zdanie?
za to,ze smiałam je wypowiedzieć ?
poczuliście sie urazeni?mam zniknąć z oczu?
za Jezusa?skoro był smiesznym znerwicowanym rewolucjaonista,któremu nie wyszło--to o co wam chodzi?

cały czas było i jest o miłosci
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
ja tez chce wierzyc w prawde
w odróżnieniu od ciebie nie mam na nia monopolu
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
moje przeświadczenie bierze z mojego zycia
-trudno ci będzie zweryfikować czyjes doświadczenie prawda?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Anty a co z twoja tolerancja?spojrzałes we mnie jak w lustro?

powodzenia w miłości zycze
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
>wystarczy sie wypowiedzieć,żeby być uznanym za
> agresywnego agitatora

Zależy jak się wypowiadasz, na razie nikt Cię za takiego nie uznaje, chyba że masz na myśli Jezusa? Z punktu widzenia prawa jakie obowiązywało Żydów, Jezus powinien zostać ukamienowany już na początku swojej działalności;)

>za co mam przepraszc ---za inne zdanie?

Nikt nie każe Ci przepraszać, ja Cię tylko poprosiłem o rozwinięcie myśli, i inaczej niż zawsze skróciłaś swoją wypowiedź do minimum, rzucając dziwnymi pytaniami, niemal popadając w histerię:d

>za to,ze smiałam je wypowiedzieć ?

O to chodziło byś się wypowiedziała:)

>poczuliście sie urazeni?mam zniknąć z oczu?

Nie poczułem się urażony:) Ale fochy też na mnie nie działają, więc cokolwiek zrobisz to będzie Twoja sprawa - we mnie to nie wzbudzi żadnych emocji:)

>za Jezusa?skoro był smiesznym znerwicowanym
> rewolucjaonista,któremu nie wyszło--to o co wam chodzi?

Nie nazwałem go tak, nie był śmieszny, no mnie przynajmniej nie śmieszył, może trochę przerażał, bo po tych wypowiedziach że przyniósł miecz, można podejrzewać że był świadom tego do czego doprowadzi jego działanie (czyli działalności kościoła, którego tak nienawidzisz).
I z moich słów można było wywnioskować że właśnie nie był rewolucjonistą, bo to co mówił można znaleźć w ST, niektóre rzeczy to słowo w słowo;)

Nie wiem czy mu nie wyszło, chyba wręcz odwrotnie. Przecież miał świadomość że skończy na krzyżu i robił wszystko by tak się stało.

>moje przeświadczenie bierze z mojego zycia
>-trudno ci będzie zweryfikować czyjes doświadczenie prawda?

Nie wiem co mają te kwestie do siebie. Pytałem się o pochodzenie Twojej wiedzy o Jezusie, a Ty napisałaś o swoim doświadczeniu. Chyba że wieczorami siedzisz twarzą w twarz z Jezusem a on Cię "poucza" - a potem to się sprawdza w Twoim życiu?:p
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Moja tolerancja jest taka jak oryginalne znaczenie tego słowa, czyli nie pragnę nikomu rozłupać czaszki gdy mnie drażni. Nie jest to tolerancja homoseksualna, która każe kochać, uwielbiać, popierać i wypiąć tyłek gdy ktoś mówi coś z czym się nie zgadzamy:)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Inne tematy z forum Towarzyskie

Boks- dla kobiet???? (39 odpowiedzi)

Ostatnio mój znajomy powiedział, żebym się lepiej zapisała na taniec, niż waliła w worek...

Szukam ladnej i inteligentnej dziewczyny 17-19lat (10 odpowiedzi)

Jestem chlopakiem ktory jest bardzo otwarty i poszukuje dziewczyny sam mam 18,5lat i jestem z...

Czy lubicie imprezy integracyjne? (28 odpowiedzi)

Czy często są organizowane w Waszych firmach?

do góry