Widok
żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?
Właśnie od tygodnia jestem sama w domku bo mój marynarz wypłynął w rejs. Poza tym rozchorowałam się i od sylwestra siedzę w domu wędrując jedynie do spożywczego :) jakoś tak mi smutno samej :( dobrze, że w pon do pracy to będę miała do kogo buzę otworzyć :) a jak Wy dziewczyny radzicie sobie z samotnością?
moze troche bez sensu sie wypowiem...no ale skoro pytanie dotyczy samotnosci..to chyba mogę...
Nie mam meza marynarza...wogóle nie mam nikogo obecnie...i jest to strasznie ciezkie...Zwlaszcza,ze tez musze miec z kim pogadac...posmiac sie...Ciezko jest byc samemu...fakt..czy to chwilowo...czy na dluzej...
A na jak dlugo wyplynał Twój maż?
Nie mam meza marynarza...wogóle nie mam nikogo obecnie...i jest to strasznie ciezkie...Zwlaszcza,ze tez musze miec z kim pogadac...posmiac sie...Ciezko jest byc samemu...fakt..czy to chwilowo...czy na dluzej...
A na jak dlugo wyplynał Twój maż?
To chyba dobrze trafiłaś. Zostań z nami na forum, będzie Ci choć trochę weselej.
A powiedz mi, czy narzeczony po raz pierwszy Cię opuszcza, czy już wypływał wcześniej? Mój mnie też kiedyś zostawiał, nie wspominam tego zbyt dobrze, pamiętam, że bardzo tęskniłam. Ale on nie był marynarzem, tylko wyjeżdżał do pracy. Na początku było najgorzej. Z drugiej strony ja kiedyś pływałam i wiem, że z tej strony też to ciężko się znosi. Pociesz się tym, że teraz już są takie wynalazki jak telefony, czy komputery i kontakt z bliską osobą jest znacznie ułatwiony. Pozdrawiam i bądź dzielna :)
A powiedz mi, czy narzeczony po raz pierwszy Cię opuszcza, czy już wypływał wcześniej? Mój mnie też kiedyś zostawiał, nie wspominam tego zbyt dobrze, pamiętam, że bardzo tęskniłam. Ale on nie był marynarzem, tylko wyjeżdżał do pracy. Na początku było najgorzej. Z drugiej strony ja kiedyś pływałam i wiem, że z tej strony też to ciężko się znosi. Pociesz się tym, że teraz już są takie wynalazki jak telefony, czy komputery i kontakt z bliską osobą jest znacznie ułatwiony. Pozdrawiam i bądź dzielna :)
wlasnie, moj maz wtedy jeszcze narzeczony zostawil mnie i wyjechal na 4 miesiace tez z pracy... bylo ciezko
ale tak jak napsiala forumka na szczescie sa telefony, komp itd:-)
zostan z nami i badz dzielna
na forum "weselnik" mozesz poczytac wiele rzeczy o slubie itd, przyda sie do zorganizowania slubu i wesela:-)
ale tak jak napsiala forumka na szczescie sa telefony, komp itd:-)
zostan z nami i badz dzielna
na forum "weselnik" mozesz poczytac wiele rzeczy o slubie itd, przyda sie do zorganizowania slubu i wesela:-)
zarówno weselnik jak i to forum śledzę prawie na bieżąco :) no, ale czasami chciałoby się z kimś porozmawiać w realu, bo dziś czuję się jak ryba - chyba zacznę rozmawiać sama z sobą albo zacznę śpiewać :) jeszcze choróbsko się mnie przyczepiło więc nawet niezbyt mogę wyjść na świeże/mroźne powietrze. chyba wezmę się za sprzątanie...i w między czasie odświeżanie forum :)
ja rwoniez jestem zona marynarza i niejedna rozlaka za nami i zapewne jeszcze niejedna przed nami. Da sie wytrzymacbi do wszystkiego mozna sie przyzwyczaic, jest ciezko szczegolnie wieczorami kiedy to dziecko spi a ty nie masz sie do kogo odezwac :(
Ale za to te chwile kiedy wraca sa cudowne i niezapomniane.
Ogolnie rzecz biorac czlowiek zniesie wiecej niz mu samemu sie wydaje.
Ale za to te chwile kiedy wraca sa cudowne i niezapomniane.
Ogolnie rzecz biorac czlowiek zniesie wiecej niz mu samemu sie wydaje.
Ja tez jestem żoną marynarz.Naszczęście mój mąż wypływa tylko czasami na kilka dni,raz w roku na góra 3 tygodnie.Ale doskonale Cie rozumię.Niedługo znowu zaczną się wypłynięcia i będę musiała zostać sama z dwójką maluchów.Brrrr.... Będzie ciężko.
Anecia310 mieszkasz w Gdynii?
Anecia310 mieszkasz w Gdynii?
"wypływa tylko czasami na kilka dni, raz w roku na góra 3 tygodnie..."
dziewczynki, o czym Wy mówicie - to jakbyście nie miały marzynarza, tylko "normalnego" faceta
po 3 miesiące, 6 miesięcy, 8 miesięcy jeden rejs - to jest pływanie i samotność, a nie 3 tygodnie, czy kilka dni - to jakby na urlopy wyskakiwali :)
dziewczynki, o czym Wy mówicie - to jakbyście nie miały marzynarza, tylko "normalnego" faceta
po 3 miesiące, 6 miesięcy, 8 miesięcy jeden rejs - to jest pływanie i samotność, a nie 3 tygodnie, czy kilka dni - to jakby na urlopy wyskakiwali :)
nie wiem czy ktos to jeszcze czyta... ale moze mnie uspokoicie...
Moj narzeczony wyplynal 10 dni temu w rejs na 4,5 miesiaca (po raz pierwszy odkad jestesmy razem), wszystko bylo ok, bo wymienialismy sie mailami , na biezaco tez moglam sledzic jego pozycje na jednej ze stron internetowych... niestety od 2 dni nie dostalam zadnego maila a ostatnia zapisana pozycja na tej stronie pochodzi z wczoraj :( do tej pory byla podawana codziennie a tu nagle nic :( Powiedzcie ze niepotrzebnie panikuje!!
Moj narzeczony wyplynal 10 dni temu w rejs na 4,5 miesiaca (po raz pierwszy odkad jestesmy razem), wszystko bylo ok, bo wymienialismy sie mailami , na biezaco tez moglam sledzic jego pozycje na jednej ze stron internetowych... niestety od 2 dni nie dostalam zadnego maila a ostatnia zapisana pozycja na tej stronie pochodzi z wczoraj :( do tej pory byla podawana codziennie a tu nagle nic :( Powiedzcie ze niepotrzebnie panikuje!!
Nie wiem czy moge się dołączyc, bo to wątek marynarski....ale moja sytuacja od Waszej dużo sie nie różni. Tęsknimy tak samo za tymi naszymi chłopakami, narzeczonymi, mężami......mój obecnie jest w Afganistanie, więc rozłąka na 6 miesięcy.
Mam nadzieję, że jakmnie dół złapie, to mnie jakos poratujecie....w końcu jesteście bardziej doświadczone :-)
Mam nadzieję, że jakmnie dół złapie, to mnie jakos poratujecie....w końcu jesteście bardziej doświadczone :-)
ja sie dolaczam, co rpawda nani nie ejstem ciezarna ani dzieciata ale zona marynarza jak najbardziej, poza tym tez pracujaca w tej branzy - lacze sie z Wami :)
co do pozycji statku nie zajtualizowanej ostatnio to spokojnie, niektore te strony po prostu nie pokazuja aktualizacji z orkeslonych rejonow, wnioskuje ze statek jest teraz w rpzelocie?
glowa do gory, ja etz sie wiele razy filmowalam:) teraz tez mam taka sytuacje, zasieg powinien byc od wczoraj a tu dalej nic, moze stoja na redzie i to na takiej na ktorej nie ma zasiegu? musi byc dobrze!:)
co do pozycji statku nie zajtualizowanej ostatnio to spokojnie, niektore te strony po prostu nie pokazuja aktualizacji z orkeslonych rejonow, wnioskuje ze statek jest teraz w rpzelocie?
glowa do gory, ja etz sie wiele razy filmowalam:) teraz tez mam taka sytuacje, zasieg powinien byc od wczoraj a tu dalej nic, moze stoja na redzie i to na takiej na ktorej nie ma zasiegu? musi byc dobrze!:)
Witam
Mój mąż wypłynął w piątek na prawie 4 miesiące. Jest ciężko szczególnie, że w lipcu urodziła nam się córka. Powiem szczerze, że było łatwiej jak wypłynął gdy byłam w ciąży - zarówno dla mnie jak i dla męża. Na szczęśćie zdąrzył na poród
Ale teraz widziałam łzy w jego oczach jak całował na pożegnanie naszego 3 miesięcznego szkraba. Dlatego ja staram się być silna bo wiem, że mu jest znacznie ciężej... ja tęsknie tylko za nim a on za dwoma osóbkami i jeszcze myśl, że nie będzie widział jak się mała rozwija... No i strach, że jak wróci mała go nie pozna... Czy któraś z Was miała takie doświadczenie? czy 3 miesięczne niemowlę zapamięta tatę??? Na szczęście jest skype, więc może mała słysząc i coś tam widząc będzie pamiętała.
Tylko znów święta bez Niego, do tego 2 rocznica ślubu i sylwester... Będzie ciężko ale może jak czasami się wypiszę na forum, porozmawiam z przyjaciółmi to będzie lepiej... Tylko tak się pocieszam... No i uśmiech
córci odrazu poprawia mi humor
Pozdrawiam wszystkie kobitki tęskniące za swoimi marynarzami...
Mój mąż wypłynął w piątek na prawie 4 miesiące. Jest ciężko szczególnie, że w lipcu urodziła nam się córka. Powiem szczerze, że było łatwiej jak wypłynął gdy byłam w ciąży - zarówno dla mnie jak i dla męża. Na szczęśćie zdąrzył na poród
Ale teraz widziałam łzy w jego oczach jak całował na pożegnanie naszego 3 miesięcznego szkraba. Dlatego ja staram się być silna bo wiem, że mu jest znacznie ciężej... ja tęsknie tylko za nim a on za dwoma osóbkami i jeszcze myśl, że nie będzie widział jak się mała rozwija... No i strach, że jak wróci mała go nie pozna... Czy któraś z Was miała takie doświadczenie? czy 3 miesięczne niemowlę zapamięta tatę??? Na szczęście jest skype, więc może mała słysząc i coś tam widząc będzie pamiętała.
Tylko znów święta bez Niego, do tego 2 rocznica ślubu i sylwester... Będzie ciężko ale może jak czasami się wypiszę na forum, porozmawiam z przyjaciółmi to będzie lepiej... Tylko tak się pocieszam... No i uśmiech
córci odrazu poprawia mi humor
Pozdrawiam wszystkie kobitki tęskniące za swoimi marynarzami...
ja przeszłam i przez samotne pierwsze urosziny synka, męża nie było bo aluratu wypłynal.
było tez milion różnych innych rocznic bardzo dla nas waznych i tez męża nie było więc wiem jakie to trudne.
nie martw sie tym ze maleństwo zapomni tatę ale polecam gorąco i z doświadczenia pokazaywanie dziecku nawet takiemu małemu taty na zdjęciach. Może zrozumie a może nie ale na pewno coś to da.
ja pokazywalam synkowi zdjęcia taty i bylo naprawde ok jak przyplynal, no w pierwszym momencie nie chcial iść do niego na ręce ale pózniej to juz tata był i jest nadal najwazniejszy :)
wiem jak to jest tęsknic, to cholernie treudne ale taka praca i nic przynajmniej na razie nie mozna z tym zrobic. Trzeba sie z tym pogodzic bo inaczej będzie psychicznie jeszcze trudniej.
było tez milion różnych innych rocznic bardzo dla nas waznych i tez męża nie było więc wiem jakie to trudne.
nie martw sie tym ze maleństwo zapomni tatę ale polecam gorąco i z doświadczenia pokazaywanie dziecku nawet takiemu małemu taty na zdjęciach. Może zrozumie a może nie ale na pewno coś to da.
ja pokazywalam synkowi zdjęcia taty i bylo naprawde ok jak przyplynal, no w pierwszym momencie nie chcial iść do niego na ręce ale pózniej to juz tata był i jest nadal najwazniejszy :)
wiem jak to jest tęsknic, to cholernie treudne ale taka praca i nic przynajmniej na razie nie mozna z tym zrobic. Trzeba sie z tym pogodzic bo inaczej będzie psychicznie jeszcze trudniej.
To fakt tzreba się pogodzić ale cięzko jest. U nas na szczęśćie mąż jest codziennie na skype więc małej pokazuję tate i on z nia gada :) Może nie będzie źle :)
A widzę, że kolejna dzidzia w drodze... Będzie mąż przy porodzie?
Ja nie dałabym chyba radu bez męża ale kto wie co to będzie przy następnym dziecku...
A widzę, że kolejna dzidzia w drodze... Będzie mąż przy porodzie?
Ja nie dałabym chyba radu bez męża ale kto wie co to będzie przy następnym dziecku...
Ja rowniez czesto jestem sama.Moj maz wyjezdza na kontrakty.
Wyjezdzal jak bylam w ciazy,mam jeszcze starsza corke wiec bylam wtedy z corka. wrocil na narodziny synka,ale jak maly mial 2 tyg wyjchal na 10tygodni.Potem znowu troszke w domu i ostatnio znowu 10 tyg poza domem.jest ciezko,jestem sama z dwojka dzieci,trzeba pilnowac starsza w szkole,a maly ma 16mcy wiec wiadomo jest co robic.Bardzo duzo czasu spedzam sama z dziecmi.Siostra przyjezdza do mnie srednio co 2 tygodnie,a reszta czasu z dziecmi.Zajec mam sporo bo w domu zawsze jest ful roboty wiec sie nie nudze,ale tesknie bardzo.No i czasem mam ochote pogadac z kims doroslym...hihi.Maz tez bardzo przezywa ta rozlake,zwlaszcza od kiedy urodzil sie nam synek,bo omijaja go takie rzeczy jak pierwsze slowo piersze kroki czy urodzinki.
Wyjezdzal jak bylam w ciazy,mam jeszcze starsza corke wiec bylam wtedy z corka. wrocil na narodziny synka,ale jak maly mial 2 tyg wyjchal na 10tygodni.Potem znowu troszke w domu i ostatnio znowu 10 tyg poza domem.jest ciezko,jestem sama z dwojka dzieci,trzeba pilnowac starsza w szkole,a maly ma 16mcy wiec wiadomo jest co robic.Bardzo duzo czasu spedzam sama z dziecmi.Siostra przyjezdza do mnie srednio co 2 tygodnie,a reszta czasu z dziecmi.Zajec mam sporo bo w domu zawsze jest ful roboty wiec sie nie nudze,ale tesknie bardzo.No i czasem mam ochote pogadac z kims doroslym...hihi.Maz tez bardzo przezywa ta rozlake,zwlaszcza od kiedy urodzil sie nam synek,bo omijaja go takie rzeczy jak pierwsze slowo piersze kroki czy urodzinki.
to są jeszcze takie 7 miesięczne rejsy ?!?!?!
o matko... przecież to jest nieludzkie!!!!!!!!
ja po niecałych 3 miesiacach miałam głęboką depresje, teraz jedyne na co pozowle to 4tyg/4tyg. i to też tylko dlatego ze dziecko w drodze, gdyby nie to to w zyciu bym sie nie zgodzila
współczuje Wam dziewczyny :(
o matko... przecież to jest nieludzkie!!!!!!!!
ja po niecałych 3 miesiacach miałam głęboką depresje, teraz jedyne na co pozowle to 4tyg/4tyg. i to też tylko dlatego ze dziecko w drodze, gdyby nie to to w zyciu bym sie nie zgodzila
współczuje Wam dziewczyny :(
smith...nie ma czegoś takiego, że się nie godzę... (poszę tu tylko i wyłącznie w swoim imieniu), to rzeczywistość kieruje naszm życiem i tak być musi... (niekiedy), obecnie "sama" wychowuję ponad 3-miecięcznego dzisiaj Synka... i na co mam narzekać..., pokazać jakie Kobiety sa słabe :)... Synuś rozwija się perfekcyjnie (ma świadomość , że tatuś jest :) i, że niebawem będzie z nami) , wiesz, ja w 7. miesiącu ciąży jeździłam z taczką i robiłam ogród..., wierz mi efekty sa nieziemskie... Wiadomo jest ciężko, ale to już zależy od charakteru danej osoby---czy sobie z tym faktem poradzi...
Pamiętaj : "Co mnie nie zabije to mnie wzmocni"
Pamiętaj : "Co mnie nie zabije to mnie wzmocni"
hej ;) nigdy nie pisalam na forum, nie jestem z Trojmiasta, ale bardzo mi sie u was spodobalo ;)!! ja z moim M jestem w sumie 7 miesiecyi we wrzesniu wyplynal na 4 miesiace- jest mi strasznie ciezko, chociaz nie jestesmy ze soba dlugo to czuje ze to jest naprawde milosc..... Jak wy to wszystko znosicie??? ja jakos sobie nie moge dac z tym rady....co prawda nie ma go juz 2 miesiace, ale ja i tak nie moge sie przyzwyczaic....:( Pozdrawiam cieplo
Witam wszystkie stęsknione narzeczone, dziewczyny, żony marynarzy!
przede mną pierwsze tak długie rozstanie z narzeczonym, wypływa na praktycznie rok, z przerwą na urlop, teraz go zobacze prawdopodobnie w lipcu...dla mnie to straszne...płakać mi się chce, nic mnie nie cieszy...do tej pory też nie widywaliśmy się zbyt często (dwa razy w miesiącu,bo on pracyje w MW w Świnoujsciu,a ja mieszkam za Poznaniem),ale jakoś to można przeżyć...Ale rozstanie na tak długo?Nie wiem czy sobie poradze...może jak będe miała kontakt z kimś, kto przeżywa coś podobnego, będę miała się jak pocieszyć??
Te doświadczone (i zaproawione w boju) piszą, że idzie się przyzwyczaić...póki co nie wyobrażam sobie tego...
pozdrawiam Was dziewczyny:)
i czekam na nowe wpisy! :)
przede mną pierwsze tak długie rozstanie z narzeczonym, wypływa na praktycznie rok, z przerwą na urlop, teraz go zobacze prawdopodobnie w lipcu...dla mnie to straszne...płakać mi się chce, nic mnie nie cieszy...do tej pory też nie widywaliśmy się zbyt często (dwa razy w miesiącu,bo on pracyje w MW w Świnoujsciu,a ja mieszkam za Poznaniem),ale jakoś to można przeżyć...Ale rozstanie na tak długo?Nie wiem czy sobie poradze...może jak będe miała kontakt z kimś, kto przeżywa coś podobnego, będę miała się jak pocieszyć??
Te doświadczone (i zaproawione w boju) piszą, że idzie się przyzwyczaić...póki co nie wyobrażam sobie tego...
pozdrawiam Was dziewczyny:)
i czekam na nowe wpisy! :)
haha i zaraz się rozwinie dyskusja na temat przyjaciela domu :)))
A mój mąż pływał jak go poznałam... jak się zaręczyliśmy to przestał:) miał dobre stanowisko, dobrą kase a teraz pracuje na lądzie i jest nam finansowo znacznie trudniej, ale widzimy się codziennie, a dziecko będzie niebawem miało oboje rodziców na pelen etat bo kasa nie jest najważniejsza :)))
A mój mąż pływał jak go poznałam... jak się zaręczyliśmy to przestał:) miał dobre stanowisko, dobrą kase a teraz pracuje na lądzie i jest nam finansowo znacznie trudniej, ale widzimy się codziennie, a dziecko będzie niebawem miało oboje rodziców na pelen etat bo kasa nie jest najważniejsza :)))
owszem kasa nie jest najwazniejsza ale wazna ! o czym przekonasz sie naprawde jak urodzisz dziecko , pozatym gdyby kazdy marynarz pracowal na ladzie to logiczne ze by ich tak naprawde nie bylo , jedni maja taka prace drudzy inna bo wlasnie tak sie ulozylo zycie, ponadto nie mierz wszystkich ta sama miara
Cześć dziewczyny dołączam do waszego wątku mój mąż nie jest marynarzem tylko kontraktowcem jak u nas to wygląda dostał propozycje wyjazdu zagranice jak byłam w 9 miesiącu ciąży termin miałam na 28 grudnia i co noc przegadana i doszliśmy do wniosku że jest to dla nas szansa i albo 3 miesiące bez niego albo czerwiec i mała do żłobka dużo nie trzeba było wybierać wyjechał 4 grudnia a ja w 9 miesiące ciąży została całkiem sama tyle co znajomi i przyjaciele ale tak jak pisaliście każdy ma swoje życie poratowała mnie mama która też z ojcem mieszka zagranicą że przyjedzie mi pomóc udało się przylecieć jej 28 grudnia a Kaśka przyszła na świat 7 stycznia nie ukrywam że było mi ciężko że męża nie ma ze mną i nie dzieli ze mną radości z urodzin tak cudownego dziecka jesteśmy już w domku z malutką babcia pomaga jak może a mąż wraca koniec lutego początek marca nie wiem co zrobić żeby zatrzymać te chwile żeby on też mógł się nacieszyć tym maleństwem niestety będziemy mieli na to tylko 2 tyg i znowu 3 miesiące tym razem samemu bo mama wylatuje 23 lutego i zastanawiam się jak sobie dam rade jako samotna matka przez 3 miesiące mała zakupy dom obowiązki przeraża mnie to strasznie
Hej dziewczyny.
Moj Mąż nie jest marynarzem ale ma taka prace ze wyjezdza za granice w delegacje.
Ostatnio rok nigdzie nie byl bo to wesele remont itd ale z tego co sie dowiedzialam wczoraj to bedzie musial wyjechac w poniedzialek a wroci na swieta.
Pierwsze dni sa zawsze trudne,pozniej jakos bralam sie w garsc itd.ale wtedy byl moim narzeczonym i mieszkalam z rodzicami wiec bylo latwiej,weselej..
a teraz jestem w ciazy obecnie i sama w mieszkaniu bede siedziala to nie wiem chyba zwariuje bo zajec na uczeli tez malo a nie pracuje...
Ale wiem ze robi to dla Nas wiec zamiast jeszcze Go dolowac czy martwic swoimi złymi humorami to wole Go wspierac bo wiem ze Jemu tez jest ciezko..
Ehh nic Nam nie pozostaje dziewczyny tylko glowa do gory i sila sila sila...
Moj Mąż nie jest marynarzem ale ma taka prace ze wyjezdza za granice w delegacje.
Ostatnio rok nigdzie nie byl bo to wesele remont itd ale z tego co sie dowiedzialam wczoraj to bedzie musial wyjechac w poniedzialek a wroci na swieta.
Pierwsze dni sa zawsze trudne,pozniej jakos bralam sie w garsc itd.ale wtedy byl moim narzeczonym i mieszkalam z rodzicami wiec bylo latwiej,weselej..
a teraz jestem w ciazy obecnie i sama w mieszkaniu bede siedziala to nie wiem chyba zwariuje bo zajec na uczeli tez malo a nie pracuje...
Ale wiem ze robi to dla Nas wiec zamiast jeszcze Go dolowac czy martwic swoimi złymi humorami to wole Go wspierac bo wiem ze Jemu tez jest ciezko..
Ehh nic Nam nie pozostaje dziewczyny tylko glowa do gory i sila sila sila...
no to ja raz jeszcze:) kasa jest ważna - potrafi bardzo ułatwić i uprzyjemnić życie:)
Ale myśle, że jak się pojawi dziecko to nadal będzie ok :) mam już wszystko od wózka, przez łózeczko, ubranka itp wszystko używane, kupione taniej na allegro, z promocji, od znajomych, generalnie bez rozrzutności, a tak samo ładne i praktyczne :)
Niektórzy się podśmiewają, że nasze auto ma prawie 20 lat, a nas to nie robi:) jeżdzi świetnie i wygląda ok - jak się będzie chciało to wydatki zawsze się znajdą i pieniędzy będzie zawsze brakowało.
A jeśli
Ale myśle, że jak się pojawi dziecko to nadal będzie ok :) mam już wszystko od wózka, przez łózeczko, ubranka itp wszystko używane, kupione taniej na allegro, z promocji, od znajomych, generalnie bez rozrzutności, a tak samo ładne i praktyczne :)
Niektórzy się podśmiewają, że nasze auto ma prawie 20 lat, a nas to nie robi:) jeżdzi świetnie i wygląda ok - jak się będzie chciało to wydatki zawsze się znajdą i pieniędzy będzie zawsze brakowało.
A jeśli
monica nie przejmuj sie :) ja mam narzyczonego,niebawem meża kontraktowca :) platformy wiertnicze a jak narazie tez jezdzimy prawie 20latkiem, ale to z tego wzgledu ze chcemy kupic mieszkanie za gotówke:) wiec gdybym miała wybrac auto a mieszkanie to sprawa chyba jasna :)
co do przyzwyczjenia ja juz sie przyzwycziłam,jestesmy razem już ponad dwa lata i to fakt ciezkie sa tylko pierwsze dni potem idzie z góry :) mój facet jezdzi róznie 2/4 4/4 nie raz 6/4 wiec nie jest az takj tragicznie :) a piniadze to prawda ułatwiaja zycie ja np. mam problem z zajsciem w ciaze :( i gdyby nie to ze mój facet zarabia tyle ile zarabia napewno nie byłoby mnie stac na lekarzy a kto wie czy z czasem na in vitro itp. pozdrawiam i główki do góry dziewczyny
co do przyzwyczjenia ja juz sie przyzwycziłam,jestesmy razem już ponad dwa lata i to fakt ciezkie sa tylko pierwsze dni potem idzie z góry :) mój facet jezdzi róznie 2/4 4/4 nie raz 6/4 wiec nie jest az takj tragicznie :) a piniadze to prawda ułatwiaja zycie ja np. mam problem z zajsciem w ciaze :( i gdyby nie to ze mój facet zarabia tyle ile zarabia napewno nie byłoby mnie stac na lekarzy a kto wie czy z czasem na in vitro itp. pozdrawiam i główki do góry dziewczyny
W Twoim przypadku "wysłałbym " męża nawet na pół roku na kontrakt. Dla zdrowia, dla zajścia w ciąże warto zaundować sobie rozłąkę. Nawet bym nie marudziła, że tęsknię tylko się cieszyła, że jest możliwość, aby zebrać pieniązki.
Ale mam mase znajomych pływających. Znaczna część wydaje kase na markowe ciuchy, sprzęt, gadżety, prywatną szkołę, mega wycieczki w sezonie, a i oczywiście narzekają, że marynarze mają za niskie stawki - i takiego czegoś nie popieram.
ups....zaczynam krytykować - a tylko chciałam podkreślić, że jesteśmy szczęśliwi, że mąż skończył z pływaniem:)))) standard życia się obniżył, ale jego jakość poprawiła.
A i my też nie żyjemy jak pustelnicy. Na nasze potrzeby starcza:))) i raz w roku na fajny wyjazd/urlop. P
Ale mam mase znajomych pływających. Znaczna część wydaje kase na markowe ciuchy, sprzęt, gadżety, prywatną szkołę, mega wycieczki w sezonie, a i oczywiście narzekają, że marynarze mają za niskie stawki - i takiego czegoś nie popieram.
ups....zaczynam krytykować - a tylko chciałam podkreślić, że jesteśmy szczęśliwi, że mąż skończył z pływaniem:)))) standard życia się obniżył, ale jego jakość poprawiła.
A i my też nie żyjemy jak pustelnicy. Na nasze potrzeby starcza:))) i raz w roku na fajny wyjazd/urlop. P
asjja, widze,ze bardzo znerwicowana jestes- to,ze zwracam Ci uwage za niegrzeczne dogryzanie oznacza,ze jestem nieszczesliwa?
Bardzo jestes błyskotliwa. Owszem, uwazam,ze masz jej czego zazdroscic, bo jej maz jest w domu, zreszta Twoja rekacja na jej post duzo o Tobie mowi.
Zajmij sie wiec lepiej leczeniem swojej pokrzywki, bo na pewno Twoj maz nie chciałby wracac do takich "widoków"
Bardzo jestes błyskotliwa. Owszem, uwazam,ze masz jej czego zazdroscic, bo jej maz jest w domu, zreszta Twoja rekacja na jej post duzo o Tobie mowi.
Zajmij sie wiec lepiej leczeniem swojej pokrzywki, bo na pewno Twoj maz nie chciałby wracac do takich "widoków"
ja nie narzekam,jestem przyzwyczjona, a płó roku w gre nie wchodzi bo pw nie maja takich kontraktow,a nrzyczony już przed tym zanim mnie poznał skonczył z pływaniem na kontrakty typu 4-6 miesiecy :)
a co do wyjazdów kazda z Nas czesto zastanawia sie jak to by było gdyby Nasz ukochanyt był w domu, niestety nie mozna miec wszystkiego :( może któras z Was jest z okolic Rumii??
a co do wyjazdów kazda z Nas czesto zastanawia sie jak to by było gdyby Nasz ukochanyt był w domu, niestety nie mozna miec wszystkiego :( może któras z Was jest z okolic Rumii??
pikaczu jesli ty jestes BLYSKOTLIWA! to chyba na poziomie przedszkolaka :):): no coz...trzeba sie jakos dowartosciowac :):): a co do mojej pokrzywki ...no coz:) ja mam choc tylko pokrzywke a ty problemy z umyslem a to juz o wieleeee bardziej niebezpieczna sprawa...no i widac ze z uwaga sledzisz watki na innych topikach , biedactwo samotne pewnie i nieszczesliwe tylko to ci pozostalo prawda? moze znajdz jakas grupe wsparcia , napewno takich wiele :):)::::)))
no owszem, akurat twój sledze, bo dawno juz takiego dziwaka nie widziałam:-)
daj sobie na luz z tym wmawianiem mi nieszczesc, no chyba ,ze ci to poprawia humor, zapewniam cie,ze moj mąż nie opuszcza mnie nawet na jeden dzien;-)
a jezeli chodzi o grupe wsparcia to wlasnie sama ja sobie zakaldasz na watkach-wiec o co chodzi? najwyrazniej to tobie jest potrzebne wsparcie słomiana wdowo;-)
daj sobie na luz z tym wmawianiem mi nieszczesc, no chyba ,ze ci to poprawia humor, zapewniam cie,ze moj mąż nie opuszcza mnie nawet na jeden dzien;-)
a jezeli chodzi o grupe wsparcia to wlasnie sama ja sobie zakaldasz na watkach-wiec o co chodzi? najwyrazniej to tobie jest potrzebne wsparcie słomiana wdowo;-)
pikaczu twoje wypowiedzi sa zalosne i nie tylko na tym topiku a jesli faktycznie masz calyyyyyyyy czas swojego meza obok siebie i jestes az taaaakaaa szczesliwa to po co lazisz po tych wszystkich innych watkach i wypisujesz takie zlosliwe , pelne zjadliwosci komentarze???? jako SZCZESLIWA i wciaz ZAJETA I ZAJMOWANA przez swojego meza nie powinnas chyba miec na to za wiele czasu co?????? zajmij sie moze czyms pozytecznym :):):):):):):)):)::::
Cześć Dziewczyny! Jak fajnie, że powstał taki wątek. Ja od sierpnia jestem szczęśliwą Żoną marynarza, choć nie ukrywam, że bywa bardzo ciężko. Mąż wypływa na 4 miesiące, a potem 2 jest w domu. Jak będziemy planować dzidziusia to obiecał, że będzie się starał wypływać w krótsze rejsy. Staram się cieszyć, że realizuje się zawodowo, że ma pasję, że praca daje jemu radość, praca to wartość nie tylko materialna o tym też należy pamiętać. Ja również mam ciekawą pracę, skończyłam studia, rozpoczęłam kurs związany z moim zawodem. W wolnych chwilach spotykam się z przyjaciółmi, odwiedzam rodzinę (choć niestety moja mama mieszka daleko, a Teściowej nie mam za fajnej)ale naprawdę takie zwykłe relacje międzyludzkie fajnie robią na sercu.Uważam, że nie powinnam narzekać, kiedyś nie widziałam Mojej Miłości po 6, raz nawet 7,5 miesiąca- to był dla mnie koszmar, ale jakoś go przeżyliśmy. Najważniejsze to nie myśleć tak o tym ile jeszcze dni zostało, bo to potrafi dosłownie dobić, a bardziej, że każda chwila zbliża do jego powrotu. Nawet jeśli wydaje się to niemożliwe to czas mija.
cześć Madziu:)
gratuluję (małżeństwa;) )My też planujemy slub, w przyszłym roku w sierpniu :)...a teraz pierwsze tak długie rozstanie (do lipca)...Staram się nie myśleć, ile jeszcze dni przede mną bez Mojego Marynarza,chociaż chwilami jest naprawde ciężko....Ale liczy się też to- jak wspomniałaś- że On to naprawdę lubi.
A jeśli to przetrwamy, to już chyba wszystko... ;)
gratuluję (małżeństwa;) )My też planujemy slub, w przyszłym roku w sierpniu :)...a teraz pierwsze tak długie rozstanie (do lipca)...Staram się nie myśleć, ile jeszcze dni przede mną bez Mojego Marynarza,chociaż chwilami jest naprawde ciężko....Ale liczy się też to- jak wspomniałaś- że On to naprawdę lubi.
A jeśli to przetrwamy, to już chyba wszystko... ;)
Ja owszem zastanawiam się co robi ale nigdy z perspektywy, że np. mógłby mnie zdradzić. W życiu bym w to nie uwierzyła, chyba nawet jakby mi ktoś dał na to dowody, kochamy się szaleńczo i napewno nie zniszczymy naszej miłości. Czasami jedynie zastanawiałam jakby to było gdybym np. miała innego męża, takiego który byłby przy mnie codziennie, czy byłabym wtedy bardziej szczęśliwa niż jestem teraz? Sądzę, że Mój Mąż to ten jedyny.
Jak bedzie chcial zdradzic to moze to nawet na ladzie zrobic ;)
ja bardzo wierze w to, ze moj amz tego nigdynie zrobi ani na mrozu ani na ladzie ale oczywiscie rozne historie juz slyszalam a jako ze pracuje w tej branzy i mam stycznosc z marynarzami to tez nie rzadko bylam swiadkiem tego typu dramatow ale czlowiek zawsze ma nadzieje, ze jego to akurat nie dotknie, musze byc dobrej mysli i miec zaufanie bo inaczej bym zwariowala... ;)
ja bardzo wierze w to, ze moj amz tego nigdynie zrobi ani na mrozu ani na ladzie ale oczywiscie rozne historie juz slyszalam a jako ze pracuje w tej branzy i mam stycznosc z marynarzami to tez nie rzadko bylam swiadkiem tego typu dramatow ale czlowiek zawsze ma nadzieje, ze jego to akurat nie dotknie, musze byc dobrej mysli i miec zaufanie bo inaczej bym zwariowala... ;)
Cześć dziewczyny,nie zaglądałam troche bo mój mężczyzn na ta chwile siedzi już od miesiaca w domu :P hehe ale pewnie nie długo znowu wyjedzie :(
Ja Wam powiem że myśl o zdradzie przychodziła do mnie tylko na poczatku związku, teraz po ponad 2 latach mam już zupełnie inne podejscie do tego wszystkiego
Życzę wytrwania w oczekiwani i tych fajnych chwil po powrocie :)
Ja Wam powiem że myśl o zdradzie przychodziła do mnie tylko na poczatku związku, teraz po ponad 2 latach mam już zupełnie inne podejscie do tego wszystkiego
Życzę wytrwania w oczekiwani i tych fajnych chwil po powrocie :)
Dziewczyny nie zwracajmy uwagi na denne wpisy ponurego. Najwyraźniej nie ma z kim porozmawiać i desperat z nami pisze. Tylko, że my mamy tu wspólne tematy a on widać o niczym pojęcia nie ma.
Ja nie mogę doczekać się kwietnia, wtedy wraca Mój Cudowny Mąż! Połowa rozłąki jest za nami, teraz już będzie lecieć z górki. Planowaliśmy w połowie kwietnia zacząć urządzać nasze nowe mieszkanko, ale ja rozpoczęłam już prace wcześniej, chcę zrobić Mężowi niespodziankę i na jego przyjazd je urządzić tak, że będziemy mogli się przeprowadzić. Jestem cała podekscytowana, do tego obowiązki w pracy więc będę zajęta,tak jak lubię :-)
Ja nie mogę doczekać się kwietnia, wtedy wraca Mój Cudowny Mąż! Połowa rozłąki jest za nami, teraz już będzie lecieć z górki. Planowaliśmy w połowie kwietnia zacząć urządzać nasze nowe mieszkanko, ale ja rozpoczęłam już prace wcześniej, chcę zrobić Mężowi niespodziankę i na jego przyjazd je urządzić tak, że będziemy mogli się przeprowadzić. Jestem cała podekscytowana, do tego obowiązki w pracy więc będę zajęta,tak jak lubię :-)
Kwiecień to bedzie dla mnie połowa...I wtedy tez powiem,że "teraz to zleci z górki" ;)
Fajną będzie miał Twój Mąż niespodziankę:) w ogóle fajnie,że macie mieszkanko...ja jestem ciekawa jak to z tym mieszkaniem będzie u nas, bo teoretycznie powinien dostać jakiś przydział(jako wojskowy),ale wiadomo jak to jest teraz, powiedzą,że mieszkań nie ma albo są kilkuletnie kolejki...póki co nie myśle o tym, jedynie sobie marze;) jak to będzie:) tez już bym chciala urządzać wspólne mieszaknko...narazie po cichutku planuje wesele :)
też lubie być zajęta...bo wiadomo, jak mam za dużo wolnego czasu to wtedy sama sie dobijam myślami,że jeszcze tyle miesięcy zostało...;/
buziaki dziewczyny:) trzymajcie(-my) się :)
Fajną będzie miał Twój Mąż niespodziankę:) w ogóle fajnie,że macie mieszkanko...ja jestem ciekawa jak to z tym mieszkaniem będzie u nas, bo teoretycznie powinien dostać jakiś przydział(jako wojskowy),ale wiadomo jak to jest teraz, powiedzą,że mieszkań nie ma albo są kilkuletnie kolejki...póki co nie myśle o tym, jedynie sobie marze;) jak to będzie:) tez już bym chciala urządzać wspólne mieszaknko...narazie po cichutku planuje wesele :)
też lubie być zajęta...bo wiadomo, jak mam za dużo wolnego czasu to wtedy sama sie dobijam myślami,że jeszcze tyle miesięcy zostało...;/
buziaki dziewczyny:) trzymajcie(-my) się :)
Patrycja10 sama wiesz, że to szybko zleci tylko nie można o tym myśleć. Ja na początku znajomości z moim Mężem tak przeżywałam każdą minutę rozłąki, że aż dosłownie dusiłam się z płaczu. Jak wyjeżdża odczuwam tak okropny wręcz fizyczny ból, że mam wrażenie, że mi ktoś wyrywa połowę serca. Moja mama jak mnie zobaczyła po wyjeździe męża to krzyczała, że mam zmienić nastawienie no i zmieniłam, nie będę życia marnować na ciągłe płacze, trzeba się cieszyć z tego, że się spotkało tego jedynego, tyle jest samotnych kobiet, które nie doświadczają miłości. Jestem najszczęśliwsza na świecie właśnie dzięki Mężowi.
magda ja tez jestem szczesliwa ze poznalam swojego meza ale niestety przy kazdym rozstaniu wyje jak bobr i tak bylo jest i bedzie:) po prostu taka jestem i juz :) choc z drugiej strony juz sie przyzwyczailam do tych ciaglych powrotow i odjazdow ,kilka dni zawsze znow ta sama pustka ale potem juz w miare normalnie ...ech....choc szczerze mowiac ciezko jest i coraz gozej znosze ta rozlake
święta prawda:)
Moja mama jak mnie widzi czasami, to też krzyczy, że mam zmienić nastawienie itp. I staram się je zmienić, naprawde;) Ale czasami popłakuje sobie do poduszki, żeby niekt nie widział...
Wiem, że jestem szczęściarą, bo nie każdy może powiedzieć, że naprawde kocha i jest kochany.
Minie jakos ten czas...musze się całkowicie skupić teraz na czymś innym...(np.na pisaniu pracy magisterskiej. ..;/) i za chwile będzie wiosna, zaraz lato :) no. i z górki wtedy;)
Moja mama jak mnie widzi czasami, to też krzyczy, że mam zmienić nastawienie itp. I staram się je zmienić, naprawde;) Ale czasami popłakuje sobie do poduszki, żeby niekt nie widział...
Wiem, że jestem szczęściarą, bo nie każdy może powiedzieć, że naprawde kocha i jest kochany.
Minie jakos ten czas...musze się całkowicie skupić teraz na czymś innym...(np.na pisaniu pracy magisterskiej. ..;/) i za chwile będzie wiosna, zaraz lato :) no. i z górki wtedy;)
Mój mąż nie jest marynarzem, ale jeździ na kontrakty i rozstajemy się tak już od 5 lat. I nie ma nic bardziej wkurzającego jak wygłaszanie rad przez osoby, które nigdy nie były w takiej sytuacji i nie mają zielonego pojęcia jak wygląda nasze życie. Mam tu na myśli teściową, mamę, siostrę... Do tego nie da się przyzwyczaić, bo w życiu napotyka się różne sytuacje.
Raz mieliśmy bardzo ciężki okres. Zdarzyło się tak, że kiedy mąż wracał, ja akurat jechałam do Czech i wcale się nie widzieliśmy, bo kiedy ja wracałam, on akurat wylatywał. Oboje byliśmy wtedy w depresji. Ja się zaharowywałam w ciągłym stresie nie mając kontaktu z mężem ani niczyjej pomocy, a mąż miał już po dziurki tych wiecznych wyjazdów, z których kasa szła na spłatę mieszkania i nie było widać żadnych efektów. Jakoś to przetrwaliśmy, ale jak mnie ktoś poucza to mam ochotę go rozszarpać. Wydawałoby się, że rodzina widzi jak się męczymy, a co chwila dochodzą nas głupie teksty w stylu:
- nie ma co się dziwić, że się nie kłócicie jak wy nawet nie macie kiedy się pokłócić, ja też bym tak potrafiła (z ust osoby, której nie układa się w małżeństwie)
- trudno to nazwać mieszkaniem razem jak go wiecznie nie ma
Ostatnio przed wyjazdem męża trafiłam do szpitala i było ryzyko, że nie wyjdę przed jego wylotem. Na to dzwoni teściowa i zamiast powiedzieć "będzie dobrze" to mi wygłasza monolog, że on przecież musi jechać zarabiać pieniążki. I to mówi osoba, która nigdy tego nie doświadczyła i uważa, że na koncie mamy miliony, tylko nie wydajemy ich ze sknerstwa. Raz jak jej powiedziałam, że na coś nie mam to bez żadnej żenady spojrzała mi prosto w oczy i powiedziała "nie kłam, przecież ja wiem ile wy macie pieniędzy" a innym razem na spotkaniu rodzinnym sypnęła tekstem "przecież ja wiem ile wy samochodów mogliście do tej pory kupić".
Mieszkamy w nie wykończonym domu (do niedawna mieliśmy jeszcze surowe mury, podłóg nie mamy nadal), nie mamy samochodu, nadal spłacamy to mieszkanie, za 2 miesiące urodzi się nam dziecko, nie możemy liczyć na niczyją pomoc i zewsząd słyszymy jak my mamy dobrze. Czasami chce się żygać.
Raz mieliśmy bardzo ciężki okres. Zdarzyło się tak, że kiedy mąż wracał, ja akurat jechałam do Czech i wcale się nie widzieliśmy, bo kiedy ja wracałam, on akurat wylatywał. Oboje byliśmy wtedy w depresji. Ja się zaharowywałam w ciągłym stresie nie mając kontaktu z mężem ani niczyjej pomocy, a mąż miał już po dziurki tych wiecznych wyjazdów, z których kasa szła na spłatę mieszkania i nie było widać żadnych efektów. Jakoś to przetrwaliśmy, ale jak mnie ktoś poucza to mam ochotę go rozszarpać. Wydawałoby się, że rodzina widzi jak się męczymy, a co chwila dochodzą nas głupie teksty w stylu:
- nie ma co się dziwić, że się nie kłócicie jak wy nawet nie macie kiedy się pokłócić, ja też bym tak potrafiła (z ust osoby, której nie układa się w małżeństwie)
- trudno to nazwać mieszkaniem razem jak go wiecznie nie ma
Ostatnio przed wyjazdem męża trafiłam do szpitala i było ryzyko, że nie wyjdę przed jego wylotem. Na to dzwoni teściowa i zamiast powiedzieć "będzie dobrze" to mi wygłasza monolog, że on przecież musi jechać zarabiać pieniążki. I to mówi osoba, która nigdy tego nie doświadczyła i uważa, że na koncie mamy miliony, tylko nie wydajemy ich ze sknerstwa. Raz jak jej powiedziałam, że na coś nie mam to bez żadnej żenady spojrzała mi prosto w oczy i powiedziała "nie kłam, przecież ja wiem ile wy macie pieniędzy" a innym razem na spotkaniu rodzinnym sypnęła tekstem "przecież ja wiem ile wy samochodów mogliście do tej pory kupić".
Mieszkamy w nie wykończonym domu (do niedawna mieliśmy jeszcze surowe mury, podłóg nie mamy nadal), nie mamy samochodu, nadal spłacamy to mieszkanie, za 2 miesiące urodzi się nam dziecko, nie możemy liczyć na niczyją pomoc i zewsząd słyszymy jak my mamy dobrze. Czasami chce się żygać.
ja zawsze mówię, że ten kto nie został sam na tyle miesięcy sam w domu bez tej drugiej połówki,to nie ma pojęcia o tym co to znaczy tęsknić. Ja w tej chwili jestem z córeczka juz prawie 6 miesięcy sama i jeszcze 2 miesiące musze czekac na męża. Ciężko mi, bo córcia chorowała, do tego prowadzę nasza budowe i pilnuje ścian, podłóg, kominów itd.............i niech mi nikt nie mówi, że jak spojrzę na wyciąg z konta, to będzie mi lżej, bo wcale tak nie jest.......wiem ile wyrzeczen i ile przepłakanych z tęsknoty wieczorów za nami........ale jeszcze trochę i będziemy razem
ja mam to samo, maz wyjezdza, wraca, wyjezdza, wraca i juz tak kilka lat....ale tak jak wyzej napisane nikt nie zroumie kto tego nie przezyl...najbardziej cierpi na tym nasza corka ktora jak maz wyjezdza to nawet nie chce sie z nim zegnac bo jest tak na niego za ze znowu "ja zostawia" ....mam dosyc rozeiazywania samej ciaglych problemow, stresow , niepokojow, jezezenia z mala po lekarzach, zalatwianiem wszytskiego i tej potwornej samotnosci i tesknoty...tego nie da sie opisac
Oj smutno się tu u nas dzisiaj zrobiło :( Mnie jeszcze nigdy nikt (oprócz męża oczywiście) nie zapytał jak ja sobie radzę. Wszyscy myślą, że to nasz wybór więc nie mamy prawa narzekać. Ale nie każdy miał "dobry start". Nie każdy ma znajomych, którzy załatwią mu pracę na miejscu. Nie każdy ma zawód, który można wykonywać wszędzie. Jak mnie raz mama nakryła jak wyłam to pomyślała, że się z mężem pokłóciłam. Nie przyszło jej do głowy, że to z tęsknoty. On jest jedyną osobą, która mnie rozumie. Męczymy się potwornie, ale nie zamieniłabym go na żadnego innego. Z nim zniosę wszystko :)
żeby było trochę bardziej optymistycznie to mnie pytają;) ale czasem też mam dosyć 24 h z dzieckiem w dzień zabawy i inne wieczorem praca przerywana wizytami na forum;) aaa no i też jakoś nie widzę milionów na koncie;) na pewno nie martwię się za co zapłacę kredyt no ale coś za coś:) tymczasem wiosna idzie....i jak sobie przypomnę że jeszcze rok temu dzień w dzień chodziłam do pracy (no oprócz niedziel) to wolę stan dzisiejszy:) pozdrawiam i życzę dużo optymizmu:)
Dziewczyny widzę, że świetnie się rozumiemy :-)
Jak ja słyszę w rodzinie teksty typu ile to my kasy mamy i jakie to nasze życie jest nieprawdziwe bo my się nie widzimy codziennie a jak jest mi źle, że mam to co chciałam to przysięgam, że też jakbym mogła to bym przynajmniej dowaliła z liścia. Numer jeden w takich opowiastkach to moja Teściowa, która mnie nie cierpi na całej lini, bo poślubiłam jej "sponsora".
Najgorsze jest to, że przez te wszystkie złośliwe komentarze dostałam jakiegoś urazu i panicznie boję się mieć dzieci, boję się że nie będę w stanie się nimi zająć, że będę kiepską mamą.
Wkurza mnie też niesprawiedliwe traktowanie żon marynarzy w kwestiach finansowych, jak się gdzieś dowiedzą, że mąż pływa to nie mam co liczyć na rabat albo na zwyczajne zrozumienie liczby wydatków jaką każdy człowiek posiada. Ciągle słyszę, że Nas stać, podczas gdy oboje się zażynamy żeby wykończyć mieszkanie.
No i te stereotypy o zdradach, na Boga robią z Nas dziwki. Prędzej uwierzę w to, że taka szara Kowalska co widzi męża codziennie go zdradzi niż stęskniona żona marynarza. Ja nie tęsknię za innymi tylko za moim Mężem, nie rozumiem jak to mogłoby spowodować, że w ogóle myślałabym o zdradzie.
Jak ja słyszę w rodzinie teksty typu ile to my kasy mamy i jakie to nasze życie jest nieprawdziwe bo my się nie widzimy codziennie a jak jest mi źle, że mam to co chciałam to przysięgam, że też jakbym mogła to bym przynajmniej dowaliła z liścia. Numer jeden w takich opowiastkach to moja Teściowa, która mnie nie cierpi na całej lini, bo poślubiłam jej "sponsora".
Najgorsze jest to, że przez te wszystkie złośliwe komentarze dostałam jakiegoś urazu i panicznie boję się mieć dzieci, boję się że nie będę w stanie się nimi zająć, że będę kiepską mamą.
Wkurza mnie też niesprawiedliwe traktowanie żon marynarzy w kwestiach finansowych, jak się gdzieś dowiedzą, że mąż pływa to nie mam co liczyć na rabat albo na zwyczajne zrozumienie liczby wydatków jaką każdy człowiek posiada. Ciągle słyszę, że Nas stać, podczas gdy oboje się zażynamy żeby wykończyć mieszkanie.
No i te stereotypy o zdradach, na Boga robią z Nas dziwki. Prędzej uwierzę w to, że taka szara Kowalska co widzi męża codziennie go zdradzi niż stęskniona żona marynarza. Ja nie tęsknię za innymi tylko za moim Mężem, nie rozumiem jak to mogłoby spowodować, że w ogóle myślałabym o zdradzie.
Magda ja też jestem strasznie przerażona macierzyństwem, bo nie mam na kogo liczyć oprócz męża, a jego przy mnie nie będzie. No ale 30 na karku i mam całkiem zrezygnować, bo ktoś mnie krytykuje i nie ma zamiaru w niczym pomóc? Poród tuż tuż i nie wyobrażam sobie wcale jak to będzie, ale pocieszam się myślą, że są takie, co mają gorzej i dają sobie radę. Wiadomo, że byłoby milej bez tego całego stresu spowodowanego głupim gadaniem. No ale co poradzę. Dla Maleństwa i męża zniosę wszystko, a oni są całym moim światem :)
Oczywiście reakcja pewnych osób na wieść o naszej ciąży nie była wymarzona. Po 3 latach małżeństwa i z tyloma latkami usłyszałam nawet komentarz, że "to za wcześnie". Boki zrywać :D Często się zastanawiam czy oni się wogóle słyszą. No bo jak można świadomie wygadywać takie farmazony :/
Oczywiście reakcja pewnych osób na wieść o naszej ciąży nie była wymarzona. Po 3 latach małżeństwa i z tyloma latkami usłyszałam nawet komentarz, że "to za wcześnie". Boki zrywać :D Często się zastanawiam czy oni się wogóle słyszą. No bo jak można świadomie wygadywać takie farmazony :/
Mewa zasmuciło mnie to co napisałaś, ja tego też się boję, mało tego jestem takim tchórzem, panicznie boję się szpitali, może dlatego że w dzieciństwie prawie z nich nie wychodziłam. Ale jak to mówią co Nas nie zabije to Nas wzmocni. Grunt, że jesteś mamą zapewne cudnego maleństwa.
Zawsze w gorszych chwilach pocieszam się, że Mąż wróci i mój koszmar się skończy, jak wraca to mam wrażenie, że mi się to śniło i że właśnie się obudziłam. Nie sądziłam, że będę w stanie tyle znieść w imię naszej miłości. Mam 24 lata więc jeszcze wiele przede mną, ale sądzę, że kobiety, które same troszczą się o wszystko są naprawdę wyjątkowo.
A jak wyglądają dziewczyny powroty Waszych Mężów? :-)To przyjemny temat, więc możemy pisać.
U mnie przez całe 4 miesiące gdy go nie ma są wielkie przygotowania już od dnia wyjazdu na jego powrót. Od sprzątania, urządzania, gotowania, pieczenia po tuż przed, domowy salon piękności no i zawsze na przyjazd nowe wdzianko i seksowna bielizna. Dzięki tym powrotom mam już tyle kompletów bielizny, że chyba biję rekordy.
Zawsze w gorszych chwilach pocieszam się, że Mąż wróci i mój koszmar się skończy, jak wraca to mam wrażenie, że mi się to śniło i że właśnie się obudziłam. Nie sądziłam, że będę w stanie tyle znieść w imię naszej miłości. Mam 24 lata więc jeszcze wiele przede mną, ale sądzę, że kobiety, które same troszczą się o wszystko są naprawdę wyjątkowo.
A jak wyglądają dziewczyny powroty Waszych Mężów? :-)To przyjemny temat, więc możemy pisać.
U mnie przez całe 4 miesiące gdy go nie ma są wielkie przygotowania już od dnia wyjazdu na jego powrót. Od sprzątania, urządzania, gotowania, pieczenia po tuż przed, domowy salon piękności no i zawsze na przyjazd nowe wdzianko i seksowna bielizna. Dzięki tym powrotom mam już tyle kompletów bielizny, że chyba biję rekordy.
A propo komentarzy "życzliwych" to chyba na nich nie ma rady, jedyne co pozostaje to unikać jak ognia. Podejrzewam, że i tak większość ludzi robi to z zazdrości, taka natura, jak ktoś jest szczęśliwy to ludzi to drażni bo ich życie wypada przy tym blado, co innego gdybyśmy ciągle narzekały i mówiły, że jesteśmy nieszczęśliwe, wtedy znaleźliby się przyjaciele. Bo jak fajnie jest być sobą kiedy innym się świat wali.
magda1985....mamy cos wspólego, bo od czasu jak nie ma mojego męża to smutek zabijam kupując bieliznę :-) Szuflada juz się nie domyka a mi się jeszcze tyle rzeczy podoba, chociaz podejrzewam, że jak juz wróci po ponad 7 miesiącach, to najmniej go będzie interesowała ta bielizna...hihihihihi No ale za to ja mam radochę, że mam cos nowego i fajnego.
Trzymajcie się wszystkie dziewczyny i zawsze pamiętajcie, że jesteście lepsze od tych wszystkich złosliwców, którzy daja "dobre" rady i zaglądają Wam do portfela. Dajecie przecież radę ze wszystkim...... z pracą, dziećmi no i tęsknotą, która potrafi być bezgraniczna.........cos o tym wiem....
Ale dzięki temu, że mój mąż na tak dlugo wyjechał,to myslę, że oboje inaczej teraz o sobie myslimy, doceniamy każdy chociaż krótki kontakt, bardziej doceniamy naszą miłość.........dobrze jest to wszystko sobie samemu przemysleć, chociaż czasami bardzo cięzko tak w samotny wieczór.....ale jeszcze 2 miesiące i będziemy razem ....wreszcie....
Ale się rozpisałam :-)
Trzymajcie się wszystkie dziewczyny i zawsze pamiętajcie, że jesteście lepsze od tych wszystkich złosliwców, którzy daja "dobre" rady i zaglądają Wam do portfela. Dajecie przecież radę ze wszystkim...... z pracą, dziećmi no i tęsknotą, która potrafi być bezgraniczna.........cos o tym wiem....
Ale dzięki temu, że mój mąż na tak dlugo wyjechał,to myslę, że oboje inaczej teraz o sobie myslimy, doceniamy każdy chociaż krótki kontakt, bardziej doceniamy naszą miłość.........dobrze jest to wszystko sobie samemu przemysleć, chociaż czasami bardzo cięzko tak w samotny wieczór.....ale jeszcze 2 miesiące i będziemy razem ....wreszcie....
Ale się rozpisałam :-)
moj maz nie jest marynarzem ale tez go nie ma bo pracuje za granica wiec sytuacja podobna....niestety u nas jest ciezko , maz za to ze tyle musi pracowac , brac nadgodziny i wogole pracowac za granica zwala wine min na mnie...:( ciagle slysze ze mi sie nic nie chce ze nie chce mi sie isc do pracy ze nic mi sie nie chce robic ze mu nie pomagam itp i ze tylko zaslaniam sie dzieckiem....nie mam sily sie juz z nim klocic tlumaczyc mu ciagle tego samego ze bycie z dzieckiem w domu nie ogranicza sie tylko do siedzenia i ogladania tv....:( czasem brak mi juz sil , wszytskie musze robic sama , od samego poczatku wychowuje w zasadzie sama dziecko wszelkie sprawy z nim zwiazane lekarze itp sama ale slysze tylko ze nic nie robie....ze nic nie robie....
$$$ albo Twój mąż ma już dość tej pracy, popadł w depresję i nasłuchał się głupiego gadania koleżków, że teraz się tak zachowuje, albo ma kogoś tam. Innego wyjaśnienia nie znajduję :/ Mój mąż doskonale rozumie jak się staram i ile robię kiedy go nie ma choć nie pracuję. I to on mnie broni kiedy ktokolwiek mnie krytykuje. Pociesza też kiedy czuję się bezużyteczna. Sytuacja między Wami jest co najmniej dziwna. Współczuję Ci, że musisz przez to przechodzić :( Ja bym już dawno osiwiała gdyby nie mąż, a jakby on mi takie rzeczy wygadywał, to już by była totalna załamka :(
no dokładnie...najwazniejsze jest wsparcie drugiej połówki. Ja też bym się załamała, gdyby mój marynarz tak mnie traktował...Na szczęście on ma calkiem inny charakter. Śmiejemy sie,że oboje jesteśmy "dinozaurami" :) powinniśmy dawno wyginąc:D
hihi
damy sobie rade dziewczyny!czasami też sobie nie radzę, ale musze, bo wiem, że jemu jest jeszcze trudniej i on musi wiedzieć, że przy nim jestem i będę. A co do kokosów.. cóż, mimo,że mój marynarz bierze udział w jakiejś "misji przeciwminowej", to nie ma dla nich pieniędzy, tak więc pływa sobie za normalne uposażenie.a też słysze,że przecież jak tyle plywa i go nie ma w domu, to chociaż zarobi na wesele i w ogóle...ppff.
jaaassne.a pół wypłaty idzie na telefon;/
hihi
damy sobie rade dziewczyny!czasami też sobie nie radzę, ale musze, bo wiem, że jemu jest jeszcze trudniej i on musi wiedzieć, że przy nim jestem i będę. A co do kokosów.. cóż, mimo,że mój marynarz bierze udział w jakiejś "misji przeciwminowej", to nie ma dla nich pieniędzy, tak więc pływa sobie za normalne uposażenie.a też słysze,że przecież jak tyle plywa i go nie ma w domu, to chociaż zarobi na wesele i w ogóle...ppff.
jaaassne.a pół wypłaty idzie na telefon;/
Ja zastanawiam sie nad poważnym zwiazkiem z marynarzem. Ale sama nie wiem co robić, nie przezyła bym chyba bez niego 5 misięcy. Teram jak jestem z nim to bardzo mi żle jak wypływa, ale nie mieszkam z nim, mam wsparcie w rodzinie.A po ślubie musiała bym się wyprowadzic do 3miasta, tam tylko jego rodzina, do mojej rodziny daleko. Mimo że go kocham to nie wiem jak postapić. Jeszcze czytam te wasze smutki, jak cierpicie. Mam pytanie czy az tak trudno byc żona marynarza?
Odpowiedz sobie czy na pewno go kochasz??? bo jeśli tak to bys się nie zastanawiała? ja przyjechałam za swoim mężem z dość daleka i nie myślalam o tym, że będę sama czy o samotności poprostu przyjechałam jesteśmy już po ślubie od dłuższego czasu a od nie dawna rodzicami i pomimo że czasami nie jest łatwo jestesmy szczęśliwi i nadal zakochani a 3mieśce mam tylko jego rodzine moja jest daleko.a zawsze mozesz go namówić aby pływal na krótsze rejsy to tez jest rozwiązanie:)
ja też sie bałam ale najgorsy byl pierwszy wyjazd jak ja sobie poradze bo maly mial zaledwie 4tyg ale potem jakoś się udało wkoncu jestem silna baba tak sobie mówiłam:)a z drugiej str ciężej jest mężowi zostawić tym razem dwie osoby nie jedna i on chyba sie tez martwil jak sobie damy rade ale sie udalo i nie bylo tak tragicznie no ale wiadomo zawsze sie teskni i najwazniejsze jest to czy jest kontakt bez niego bylo by duzo gorzej chociaz na gg:)albo sms
Kocham go i to bardzo.Jest wspaniałym człowiekiem napewno chce z nim spędzić reszte życia. Ale taki zwiazek to poważne posunięcie, (dom dzieci, jak go nie ma wszystko na twojej głowie). Mówi mi że nie będzie wyjeźdzał juz roku ale i tak go ciągnie do morza. Jest kucharzem, trudno mu znaleść dobra i opłacalna prace na miejscu... Zobacze jak mi się zycie potoczy, powinnam dać rade.
moj maz nie jest wprawdzie marynarzem , ale pracuje za granica i wiecej go nie ma niz jest
tez nie mam tutaj zadnej rodziny , dzieli nas 700 km , sama jestem z coreczka a z rodzina meza na bakier wiec jest mi bardzo ciezko , i chetnie poznbalabym jakas mame np ktora tez jest w takiej sytuacji i czuje sie samotna
tez nie mam tutaj zadnej rodziny , dzieli nas 700 km , sama jestem z coreczka a z rodzina meza na bakier wiec jest mi bardzo ciezko , i chetnie poznbalabym jakas mame np ktora tez jest w takiej sytuacji i czuje sie samotna
Monia odezwij się do mnie, bo ja jestem w takiej samej sytuacji, jeśli nie gorszej, bo u mnie nawet moja własna rodzinka się nie popisała. Też siedzę sama z synkiem.
A innym powiem tyle: wyżej jest mój post o tym jak mąż mnie wspiera i rozumie. Obecnie jest niestety inaczej. Przez lata wyjeżdżania i użerania się z pracodawcami (co drugi to oszust), dorobił się tylko depresji i jest już na takim etapie, że bardzo ciężko jest porozmawiać z nim o problemach, a ze wsparciem też zależy od humoru. Bywają dobre normalne dni, ale są też takie, że mam ochotę pomachać mu na pożegnanie. Jest mi bardzo ciężko i staram się trzymać, bo to choroba sprawia, że zachowuje się jak kompletny dupek, jednak kosztuje mnie to sporo nerwów.
Nie zwalam winy na rozłąkę, bo moja siostra miała męża na miejscu, a i tak zamienił się w dupka. Druga też przeszła problemy małżeńskie z powodu depresji męża. To nie praca sprawia, że małżeństwa są udane czy też nie, tylko charaktery, otoczenie w jakim żyjemy i wydarzenia.
A innym powiem tyle: wyżej jest mój post o tym jak mąż mnie wspiera i rozumie. Obecnie jest niestety inaczej. Przez lata wyjeżdżania i użerania się z pracodawcami (co drugi to oszust), dorobił się tylko depresji i jest już na takim etapie, że bardzo ciężko jest porozmawiać z nim o problemach, a ze wsparciem też zależy od humoru. Bywają dobre normalne dni, ale są też takie, że mam ochotę pomachać mu na pożegnanie. Jest mi bardzo ciężko i staram się trzymać, bo to choroba sprawia, że zachowuje się jak kompletny dupek, jednak kosztuje mnie to sporo nerwów.
Nie zwalam winy na rozłąkę, bo moja siostra miała męża na miejscu, a i tak zamienił się w dupka. Druga też przeszła problemy małżeńskie z powodu depresji męża. To nie praca sprawia, że małżeństwa są udane czy też nie, tylko charaktery, otoczenie w jakim żyjemy i wydarzenia.
Ja mojego pozegnalam tydzien temu ale tylko na 4 tyg. Byl w domu 5.5 miesiaca teraz nie moge sobie miejsca znalesc. Dobrze ze mam coreczke :) to mam co robic i czas umyka. calego watku nie czytalam ale jak ktoras z was jest z gdyni to zapraszam na bulwar na spacer ja jestem tam codziennie kolo 12.00-14.00.
Hej.I ja jestem żoną marynarza.Co prawda nie wypływa w długie rejsy ale nawet jeśli płynie na miesiąc czy tydzień lub dwa to dla mnie jest to tragedia.Wiem że to śmieszne co piszę ja a co przeżywacie Wy,ale jestem tak wrazliwa i tak nie znoszę samotności że masakra.Za każdym razem gdy wypływał zalewałam się łzami.Dodam że jestem tu sama z dzieckiem bo rodzina daleko,znajomi porozrzucani po większych miastach więc brak słów..Narazie niby jest w domu ale chodzi do pracy na okręt,ma sluzby,dorabia w innej pracy(też służby:( ) Więcej go w domu nie ma jak jest,a ja biedna szaleję z braku towarzystwa aaaaa...Jednak musimy się trzymać mocno.Nikt nie mówił że będzie lekko..
Trzeba pamiętać by uniezależniać się od męża, w naszej sytuacji nie wolno. Trzeba utrzymywać dobre kontakty ze znajomymi, tak aby jak nie ma naszej II połówki w domu to mieć kogoś z kim można pogadać, wyskoczyć do kina itp.
Sama z dzieciaczkiem- sama się tego obawiam, ehhhh, na razie zostaję sama z kotką Bunią, która bywa moim lekarstwem na całe zło :)
Sama z dzieciaczkiem- sama się tego obawiam, ehhhh, na razie zostaję sama z kotką Bunią, która bywa moim lekarstwem na całe zło :)
magda1985 moj mezulek plywa na offshorach to sa statki konstrukcyjne. Ja tez plywalam przez prawie 7 lat wiec mam pewnie ciut inne podejscie niz niektore z was. Nie jest latwo bo siedze sama z Niunia ale nie ma tragedii:) Jakos musimy sobie radzic. Ale tez mnie denerwuja docinki typu " Co ty marudzisz przeciez macie tyyyyyleeee kasy" Jaaaaasne ale rozlaki taty z corka nie mozna przeliczyc na pieniadze..dziewczyny jakby co to kiedys mozemy zrobic male spotkanko zon marynarzy:)
czarnaaga dla mnie to nie jest smieszne, bo mam dokładnie tak samo jak Ty, a mąż wyjezdza na "tylko" 4 tygodnie
nie ma mozliwosci zebym sie do tego przyzwyczaila, za kazdym razem jest morze wylanych łez, wczesniej to jeszcze moglam sobie zrobic wesoły wieczór z % ale teraz musze sie zając dzieckiem wiec trzeba sie jakos na nogach trzymac...
ale ze jutro mąż powinien byc w domu to juz mam lepszy humor :D
nie ma mozliwosci zebym sie do tego przyzwyczaila, za kazdym razem jest morze wylanych łez, wczesniej to jeszcze moglam sobie zrobic wesoły wieczór z % ale teraz musze sie zając dzieckiem wiec trzeba sie jakos na nogach trzymac...
ale ze jutro mąż powinien byc w domu to juz mam lepszy humor :D
W sumie to nie ma znaczenia na ile wyjeżdza, tęsknota jest taka sama ale tę krótszą jest łatwiej znieść niż dłuższą. Ja Tęsknię za Mężem nawet jak jest w domu i poszedł do toalety. Jak mam iść do pracy (pracuję tylko po 7 godzin od poniedziałku do czwartku) to mam łzy w oczach, że go nie będę widzieć przez ten czas.
Mąż pływa na statkach pasażerskich, teraz wokół Australii, biorąc pod uwagę cenę biletu jaką musiała zapłacić firma za jego przylot to raczej nie ma szans, żeby pływał krócej niż 4 miesiące. Kiedyś pływał po 6 i były obsuwy miesięczne więc pocieszam się, że jest teraz lepiej.
Wiecie co mnie najbardziej wkurza to, że otoczenie wywiera straszną presję na Żonach marynarzy. Oczekuje się po Nas więcej, nawet pod względem materialnym. U mnie w rodzinie to ja muszę dawać najdroższe prezenty, nawet jak jestem dla kogoś daleką kuzynką. Koleżanki się dziwią jak mówię, że nie kupiłam czegoś by było za drogie a jak kupuję to mówią, że mi się w głowie poprzewracało i zazdroszczą. Jak czegoś się dorabiamy to mówią, że my mamy lekko bo mąż pływa. Zawsze wtedy czuję niesmak.
Mąż pływa na statkach pasażerskich, teraz wokół Australii, biorąc pod uwagę cenę biletu jaką musiała zapłacić firma za jego przylot to raczej nie ma szans, żeby pływał krócej niż 4 miesiące. Kiedyś pływał po 6 i były obsuwy miesięczne więc pocieszam się, że jest teraz lepiej.
Wiecie co mnie najbardziej wkurza to, że otoczenie wywiera straszną presję na Żonach marynarzy. Oczekuje się po Nas więcej, nawet pod względem materialnym. U mnie w rodzinie to ja muszę dawać najdroższe prezenty, nawet jak jestem dla kogoś daleką kuzynką. Koleżanki się dziwią jak mówię, że nie kupiłam czegoś by było za drogie a jak kupuję to mówią, że mi się w głowie poprzewracało i zazdroszczą. Jak czegoś się dorabiamy to mówią, że my mamy lekko bo mąż pływa. Zawsze wtedy czuję niesmak.
magda wiem o czym mowisz...moj nie plywa ale pracuje za granica a mimo to jest ciezko ( dziecko, kredyt ja nie pracuje ) ale co niektorym starcza fakt ze " za granica" wiec musimy oplywac we wszystko....a co do nieobecnosci meza - jakos nauczylam sobie z tym radzic zeby nie zwariowac, ale za kazdym jak wylatuje rycze jak bobr :(
Hej! Mój mąż też marynarz....wyjechał dzisiaj na 3 miesiące. Najgorsze te pierwsze tygodnie samotności....jakoś nie mogę się przyzwyczaić i szczerze nie nawidze tej jego pracy i pieniądze nie są w stanie mi wynagrodzić czasu rozłąki...chciałabym bardzo żeby pływał na krótsze kontrakty....buuu ja chcę już czerwiec :(
Współczuję Ci Soniu, bo wiem co to znaczy. Mój mąż wyjechał na miesiąc w dzień po porodzie, a ja byłam po cesarce i zanim udało mi się dowlec na wcześniaki, zostało nam tylko 10 minut na spotkanie przy synku. Mam nadzieję, że masz kogoś do pomocy po porodzie. Ja nie miałam choć rodzina obiecywała wsparcie. Nie wywiązali się z obietnic i było bardzo ciężko, bo synuś chorował. Nie wiem jakim cudem dałam radę.
Mi na szczęście mama będzie pomagać...najgorsze jest to że mężowi jest smutno że dopiero 2 miesiące po porodzie do nas dołączy...a jak już maluszek będzie na świecie to dopiero te rozłąki będą smutne...ale mam nadzieje że uda nam się coś wymyśleć żeby mąż nie musiał pływać...tylko jeszcze trochę czasu na to potrzeba...
Żeby chociaż trafił do takiej firmy co można kombinować, przesunąć wypłynięcie, krótsze rejsy. 3 m-ce, bez możliwości przesunięcia ze względu na sprawy rodzinne to lipa.
Dasz radę, kobiety to silne stworzenia, które dla swojego potomstwa są gotowe na wszelki wysiłek- sama się tym pocieszam na myśl o swoim przyszłym dziecku.
Dasz radę, kobiety to silne stworzenia, które dla swojego potomstwa są gotowe na wszelki wysiłek- sama się tym pocieszam na myśl o swoim przyszłym dziecku.
Cześć dziewczyny, jak to wszystko czytam, to trochę mi lżej, że nie jestem sama. Mój mąż co prawda nie jest marynarzem, ale pracuje w Szwecji. Do tego mamy malutką córeczkę, 10-miesięczną i tak same bidule siedzimy w domu. Na domiar złego nie mamy rodziny w Trójmieście, więc musimy same sobie radzić w każdej sytuacji. Teraz szczególnie mi źle, bo malutka złapała paskudnego wirusa, więc praktycznie dzień i noc wisi mi na rękach, a ja w chwili wytchnienia muszę się komuś po prostu wyżalić:(
Kinay nie wiem czy to Cię pocieszy, ale nasz synek jest chory i wisiał mi tak na rękach (a raczej zwijał się z bólu) pół roku. Jakoś dałam radę choć było mega-ciężko. Głowa do góry! Napisz skąd jesteś, na pewno znajdzie się tu ktoś z kim się zaprzyjaźnisz i będziesz mogła pogadać. Jest nas tu dość sporo, może któraś mieszka obok :)
Mój synek ma akurat 11 miesięcy i mam przy sobie męża, ale wolę nawet nie myśleć, że będzie musiał znów wyjechać, bo Kuby nadal nie udało się wyleczyć :/
Mój synek ma akurat 11 miesięcy i mam przy sobie męża, ale wolę nawet nie myśleć, że będzie musiał znów wyjechać, bo Kuby nadal nie udało się wyleczyć :/
Ma lamblie i wszystkie objawy jakie mogą dawać. Dwa leczenia się nie powiodły, teraz będzie kolejne i jak się nie uda to Kuba będzie się czuł gorzej, a to jedyny lek jaki możemy jeszcze zastosować. Inne są od 2 i 6 roku życia :( Długo lekarze zwalali te bóle brzuszka na kolki, później nie wierzyli w wykryte lamblie, a teraz rozkładają ręce.
Witajcie kochane dziewczyny. Nie wyobrażacie sobie jak bardzo się cieszę że znalazlam wasze forum. Także jestem żoną marynarza z kilkunastoletnim stażem . Doskonale was rozumiem bo jesteście u progu takiego życia które niestety nie jest bajką . Macie jednak szczęscie bo mieszkacie w Trójmieście. Ja zgodziłam się zamieszkać w pobliżu moich teściów praktycznie kilka metrow od ich domu. Mieli być dla mnie wsparciem i podporą tak sądzilam ; niestety w rzeczywistości ich rola polegała na pilnowaniu bym nie zdradzala ich synka i broń boże nie wydawala jego pieniędzy im przecież były bardziej potrzebne . Mój mąż jest wspaniałym człowiekiem oddanym dzieciom( mamy 2 synów 11 i 14 lat)i mnie. Chociaż od naszego ślubu minęlo tyle lat mam wrażenie jakby to było wczoraj. Uczucia nasze się nie zmieniły a wręcz przeciwnie z biegiem lat rosły w siłę , podobnie jak nasi synowie. Dlatego jestem pewna że dacie radę . Życzę powodzenia . drogie Penelopy
Witam,mam podobnie...też pilnuje mnie rodzina męża,też ciągną od Niego pieniądze...Jego wizyty u rodziny zawsze kończą się awanturą.Czekam na Jego powrót a potem niecierpliwie czekam na wyjazd.Uważam,że takie małżeństwa są chore...zawsze zaczyna się od słów-dorobimy się i przestanę pływać!
Nie przestanie,to jak narkotyk...atrakcje portowe,luz,koledzy i alkohol!
Wiem,że już nic nie zmienię...mam poczucie straconego czasu:(
Pozdrawiam
Nie przestanie,to jak narkotyk...atrakcje portowe,luz,koledzy i alkohol!
Wiem,że już nic nie zmienię...mam poczucie straconego czasu:(
Pozdrawiam
moj mąż moze nie marynarz ale ma taka prace ze czesto wyjezdza czasem na kilka dni czasem na pare tygodni...
potem juz jakoś do tego przywykłam ale na poczatku ciezko bylo...
teraz znów musze się uczyc naszej rozłaki bo od 7 miesiaca ciazy maz siedział w domku ze mna, teraz wyjezdza na dwa dni czasem trzy, ale po swietach znów zaczną się dłuzsze rozłaki :(
[/url]
potem juz jakoś do tego przywykłam ale na poczatku ciezko bylo...
teraz znów musze się uczyc naszej rozłaki bo od 7 miesiaca ciazy maz siedział w domku ze mna, teraz wyjezdza na dwa dni czasem trzy, ale po swietach znów zaczną się dłuzsze rozłaki :(

ja też nie mam męża marynarza i wogóle pracuje(jak praca jest) w okolicach,ale jak byłam w 8/9 miesiącu,wyjechał do Szwecji na miesiąc zarobić chociaż na remont naszego pokoiku,bo tynk nam na głowy leciał:(
Mimo,że mieszkamy u mamy to było straszne.Córka nie chciała jeść,płakała,w nocy się budziła,mi było zle na początku,i wieczorami płakałam,bo jak rozmawialiśmy przez telefon tobyło strasznie smutno,bo opowiadał jakich to ma współlokatorów:pijaków,zdradzających żony i imprezowiczów,wiem,że było mu ciężko,bo zostawał na chacie sam a reszta się z niego nabijala.On ciułał każdą koronę,żeby przywiezc nam.
Synek urodził się 12 dni po powrocie męża po moim wielkim sprzątaniu po remoncie.było wszystko na styk w czasie:)))))Zdążyliśmy łóżeczko rozłożyć a mały kilka godzin pózniej był na świecie
Mimo,że mieszkamy u mamy to było straszne.Córka nie chciała jeść,płakała,w nocy się budziła,mi było zle na początku,i wieczorami płakałam,bo jak rozmawialiśmy przez telefon tobyło strasznie smutno,bo opowiadał jakich to ma współlokatorów:pijaków,zdradzających żony i imprezowiczów,wiem,że było mu ciężko,bo zostawał na chacie sam a reszta się z niego nabijala.On ciułał każdą koronę,żeby przywiezc nam.
Synek urodził się 12 dni po powrocie męża po moim wielkim sprzątaniu po remoncie.było wszystko na styk w czasie:)))))Zdążyliśmy łóżeczko rozłożyć a mały kilka godzin pózniej był na świecie
Mojego męża dziś zawiozłam na lotnisko (właściwie to już mogę powiedzieć 'wczoraj'). Był już na dwóch rejsach (2 miesiące oraz 5 miesięcy), jednak ostatni z nich był trzy lata temu. I nie mogę się pozbierać ;(
Mam doła :| czuję, że wszystko mnie boli :( tak fizycznie
Kiedy mówię o Nim chce mi się płakać, płaczę.
Gdy rozmawialiśmy przedtem o rejsie - nie czułam obaw - ale teraz nie wiem co się dzieje :( po prostu czuję lęk przed tymi 4 miesiącami.
Nie boję się, że zostałam sama z decyzjami - przed rejsem omówiliśmy wszystko, co czeka mnie w tym czasie. Kupujemy mieszkanie, samotnie spędzę wakacje/urlop. To wszystko mnie nie przeraża.
Przeraża mnie tylko tęsknota.
Wiem, że każdego maila będę czytać tysiące razy, aż do kolejnego - za tydzień/dwa. Będę chłonąć każde słowo, jak chłonie się zapach listu. Boję się tego wszystkiego :(
Najgorsze jest przebywanie w domu. Nawet, gdy jest ktoś do towarzystwa - dom jest pełen Niego :( i sprawia ból :(
Muszę wychodzić ;( jak najwięcej...
Mam doła :| czuję, że wszystko mnie boli :( tak fizycznie
Kiedy mówię o Nim chce mi się płakać, płaczę.
Gdy rozmawialiśmy przedtem o rejsie - nie czułam obaw - ale teraz nie wiem co się dzieje :( po prostu czuję lęk przed tymi 4 miesiącami.
Nie boję się, że zostałam sama z decyzjami - przed rejsem omówiliśmy wszystko, co czeka mnie w tym czasie. Kupujemy mieszkanie, samotnie spędzę wakacje/urlop. To wszystko mnie nie przeraża.
Przeraża mnie tylko tęsknota.
Wiem, że każdego maila będę czytać tysiące razy, aż do kolejnego - za tydzień/dwa. Będę chłonąć każde słowo, jak chłonie się zapach listu. Boję się tego wszystkiego :(
Najgorsze jest przebywanie w domu. Nawet, gdy jest ktoś do towarzystwa - dom jest pełen Niego :( i sprawia ból :(
Muszę wychodzić ;( jak najwięcej...
Czesc Dziewczyny, ale super watek, dopiero wieczorem mialam czas zeby usiasc i caly przeczytac. Normalnie jakbym czytala o sobie .... U mnie w domu dwojeczka dzieciakow, jest co robic. Maz od prawie 4mcy w morzu, mial wrocic na dniach ale dzisiaj sie dowiedzialam ze wszystko stoi pod ogromnym znakiem zapytania. Wszystko mozliwe ze zamiast 10maja bedzie paczatek czerwca, tfu tfu. Oby nie!!!! Ale jak juz wróc .... hm jakbym sie wybierała na pierwszą randkę - tez tak macie??
ja nie mam marynarza ale tez widzimy sie rzadko z mezem i nie uwierze !!! nigdy !! ze takie zwiazki sa jak kazde inne ze cementuja ze ludzie sie zblizaja....nie ....odleglosc i to dlugoletnia powoli rujnuje to wszystko, nie ma prawdziwego zwiazku na odleglosci , nie ma czegos takiego i nie wierze ze wszytskie ktore pisza ze ta odleglosc i czas spedzony samotnie nic nie zmienia , nic nie znaczy - nie wierze sa caly czas szczesliwe i spelnione ....a spotkac sie spotkam chetnie
witam, mam pytanie do mam dzieciaczków w wieku ok. roczku, jak maluchy znoszą wyjazdy ojców? czy rozumieją coś z tego, że nie ma taty, czy jednak obecność mamy jest najważniejsza? i jak jest po powrocie, pamiętają, czy od nowa muszą się przyzwyczajać do taty? czeka mnie 4miesięczny wyjazd męża, mała ma 8 miesięcy i teraz mają super kontakt, a trochę martwię się co będzie po powrocie?
gosiak, moj wyjezdza na 4 tygodnie i po tym czasie mała jak go widzi to ryczy (bynajmniej nie ze szczescia), teraz ma 14mcy i mam nadzieje ze po tym powrocie męża już nie bedzie płaczu bo jednak jest wieksza i wiecej rozumie a nad łóżeczkiem ma duze foto taty i codziennie daje mu buziaczki i woła tata tata :)
ale zapewnie jak bedzie jeszcze starsza to tez bedzie histeria tyle że przy wylotach, no cóż coś za coś :(
ale zapewnie jak bedzie jeszcze starsza to tez bedzie histeria tyle że przy wylotach, no cóż coś za coś :(
Dziewczyny a powiedzcie mi jak sobie radzicie z kwestią zdrady? Bo właśnie dzisiaj spytała mnie o to koleżanka :| Stwierdziła: "Bo chyba nie łudzisz się, że podczas prawie półrocznego rejsu mąż Cię nie zdradza..." . W sumie zdaję sobie sprawę, że pewnie ma to miejsce, ale jakoś o tym nie myślę i chyba wolę żyć w tej nieświadomości - jakoś mi łatwiej. A jak jest z Wami?
sonia85 zgadzam się z Tobą, ale chyba marynarz tak jakby ma większe pole do popisu jeśli chodzi o zdradę. Poza tym nie mydlmy sobie oczu - 99% marynarzy zdradza swoje żony :( a 1% który nie zdradza, to emeryci -impotenci;) Ja po prostu podchodzę do tej kwestii w ten sposób, że nawet jeśli...to ja oficjalnie o niczym nie wiem, a wiadomo - czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal...Po prostu o niektórych sprawach lepiej nie wiedzieć i już :)
sylwiaagnieszka na bank, auto "zabrał" mechanik i wypompował całość z baku i ten olej to jakaś mętna ciecz! Nalał mi z innej stacji kilka litrów i auto ruszyło. Teraz mam je w serwisie do sprawdzenia, czy nic poważniejszego się nie stało...
dzisiaj przez pół dnia byłam bombardowana telefonami z tejże stacji abym do nich przyjechała podpisać reklamację, a jak mi nie pasuje to oni mogą nawet do mnie przyjechać..., nieźle co :) , takich jaj to jeszcze nie słyszałam!
dzisiaj przez pół dnia byłam bombardowana telefonami z tejże stacji abym do nich przyjechała podpisać reklamację, a jak mi nie pasuje to oni mogą nawet do mnie przyjechać..., nieźle co :) , takich jaj to jeszcze nie słyszałam!
Chcialabym nawiazac do zdrad marynarzy.Tak sie sklada ze jestem kobieta i plywam wiec moze powiem jak to wyglada z moich obserwacji.Statek to jest takie miejsce, gdzie nie uda sie niczego ukryc jesli ktos chodzi na panienki wszyscy o tym wiedza(zbyt, male i zamkniete srodowisko). Otoz jak plywalam na statkach handlowych to mile zostalam zaskoczona.Na cala zaloge zdarzaly sie jakies 2-3 przypadki kolesi ktorzy chodzili na panienki, reszta nie.Moze tu zaskocze niektore dziewczyny ale wierzcie mi ze sa normalni faceci ktorzy poprostu nie chodza.Moze z racji ze jestem kobieta ,wielu przychodzilo do mnie na wachte pogadac i naprawde milo mnie zaskakiwali>rozmawialismy o swoich rodzinach,zyciu,opowiadali jak tesknia za dziecmi.Naprawde calkiem normalni.Nie mowie ze wszyscy bo zdazaly sie wyjatki ale to tak jak wszedzie.Sa ludzie madrzy i glupi,jak wszedzie.Tu zaznaczam byly dlugie kontrakty,wiec tym bardziej sie dziwilam bo tak jak wy nasluchalam sie wczesniej, ze kazdy marynarz to co port to inna dziewczyna.Otoz nie.Teraz jestem na troche innych statkach,kontrakty krotkie okolo 6-8tyg i tu jest gorzej.Na statku mamy kolo 60 osob i na palcach mozna policzyc ilu nie chodzi.Wszyscy o tym wiedza nikt sie nie kryje.Ale wciaz sa tacy ktorzy na 100proc nie chodza.Zaznacze ze nie ma tu Polakow.
Nie chialabym uogolniac bo jak facet chce, to zdradzi nawet pod nosem zony i nie musi byc marynarzem.Wydaje mi sie ze najgorsze sa rejony Afryki i Brazyli.Ze wzgledu na starszna biede,dziewczyny doslownie pchaja sie facetom do lozka i za pare groszy zrobia wszystko.Ale i tu sa wyjatki,sa faceci ktorzy poprostu nie wychodza nigdzie,wola siedziec na statku.
Tak wiec uogolniajac ,jak statki plywaja w normalne rejony raczej nikle (dalabym 10-15%)prawdopodobienstwo ze facet zdradza,z racji ze nie bardzo jest gdzie.Jesli chodzi o afryke czy brazylie to dalabym wiecej procent 60-70 ale to i tak nie znaczy ze wszyscy bo wierzcie mi, ze sa wyjatki.
Nie chialabym uogolniac bo jak facet chce, to zdradzi nawet pod nosem zony i nie musi byc marynarzem.Wydaje mi sie ze najgorsze sa rejony Afryki i Brazyli.Ze wzgledu na starszna biede,dziewczyny doslownie pchaja sie facetom do lozka i za pare groszy zrobia wszystko.Ale i tu sa wyjatki,sa faceci ktorzy poprostu nie wychodza nigdzie,wola siedziec na statku.
Tak wiec uogolniajac ,jak statki plywaja w normalne rejony raczej nikle (dalabym 10-15%)prawdopodobienstwo ze facet zdradza,z racji ze nie bardzo jest gdzie.Jesli chodzi o afryke czy brazylie to dalabym wiecej procent 60-70 ale to i tak nie znaczy ze wszyscy bo wierzcie mi, ze sa wyjatki.
Czy zalezy to od rodzaju statkow?Chyba sie nie zgodze.Jak facet chce to pojdzie, nie w tym to w innym porcie.Zalezy to przede wszystkim od faceta,kim jest i co soba reprezentuje.Jest tez srodowisko,koledzy,'co nie pojdziesz'itd.Pewnie ze na jednym statku ma sie wieksze mozliwosci na innym mniejsze, w Europie mniejsze w Afryce wieksze.Znalam kolesia,bardzo porzadny, mlody mial piekna zone,naprawde piekna i malego synka i poszedl raz. Sam potem przyszedl i sie przyznal ze nigdy sie tak nie bal w zyciu jak wracal do zony.Chcial najpierw zrobic testy czy nie jest zarazony ale co tu powiedziec zonie po powrocie,ze nie chce z nia spac.Przyszedl mi sie wyzalic w nastepnym tripie i powiedzial ze zdal sobie sprawe jakim byl idiota, co mogl stracic i tak naprawde cale zycie bedzie sie bal ze zona sie dowie ale obiecal sobie ze juz nigdy tego nie zrobi.Czy zrobil nie wiem, w tym kontrakcie nie a potem juz tam nie wrocilam i kontak sie urwal. Sa idioci ktorzy chodza i nawet sie nie zabezpieczaja, nie da sie na to obojetnie patrzec.Moze z racji ze jestem kobieta,zona i matka.Ale wierzcie mi sa faceci ktorzy poprostu nie sa zainteresowani tymi panienkami.Ale to Wy zony powinniscie znac swoich mezow najlepiej i miec do nich zaufanie lub nie.
Boże jak słysze gadki ,że kazdy marynarz zdradza to mnie normalnie w d...strzyka:-)marynarz ,kowal,rolnik co za rożnica chce to zdradzi.
nie powiem na poczatku tez sie filmowalam ,ze mój tam po portach sobie orgietki uządza no ale zmądrzalam i juz nie mam filmow.Moj pływa z babami na statku wiec jak by chciał to by nawet z trapu nie musiał schodzić,więc jest to kwestia wyboru.
Asior kiedy twoj wraca?
nie powiem na poczatku tez sie filmowalam ,ze mój tam po portach sobie orgietki uządza no ale zmądrzalam i juz nie mam filmow.Moj pływa z babami na statku wiec jak by chciał to by nawet z trapu nie musiał schodzić,więc jest to kwestia wyboru.
Asior kiedy twoj wraca?
Baaardzo madra kobieta z Ciebie ze nie wierzysz w te duuurne gadanie o tym ze marynarze zdradzaja!!! Zreszta o nas zonach mowia to samo!! ;-))
Troszke sie z moim mezam "naplywalam" i wiem ze to bzdura.
Opcja na zdrade to prostytutka!!! a "normalny" mezczyzna na to nie pojdzie!!
Trzymajcie sie "marynarzowe" ;-)))
Troszke sie z moim mezam "naplywalam" i wiem ze to bzdura.
Opcja na zdrade to prostytutka!!! a "normalny" mezczyzna na to nie pojdzie!!
Trzymajcie sie "marynarzowe" ;-)))
Oj Sonia przykro mi, ale jednocześnie podniosłaś mnie na duchu, że nie jestem jedyna w takiej sytuacji. Powiedz, jak sobie z tym poradziłaś? Ja najbardziej boję się, że będę miała długo żal do mojego męża (zawsze inaczej wyobrażałam sobie te piękne chwile w życiu).Chyba nic nie jest warte, żeby być osobno w takich momentach :( Poza tym wiem, że niektóre osoby z otoczenia mogą mi dać w kość, bo już nie raz musiałam się nasłuchać od kogoś "o jejku, ja bym tak nie mogła". Mi też bardzo ciężko się pogodzić z jego pracą i takie teksty mnie dobijają :(
ja tez rodzilam sama bo niestety moj maz nie dal rady , zreszta urodzilam kilka tyg. gdyz mialam zagrozona ciaze i niewiadomo bylo kiedy urodze, nie mam zalu bo wiem ze nia dal rady choc bardzo chcial byc przy mnie , co nie znaczy ze nie bylo mi ciezko - bylo jak cholera bo bylam zupelnie sama na porodowce bez nikogo bliskiego - zobaczal mala jak miala dwa miesiace ....ale da sie rade - inaczej nie mozna !
Kejt nie słuchaj takich ludzi....wiadomo, że jest ciężko ale coś za coś, jak mąż wraca to jest tylko dla Ciebie przez pare miesięcy.
Mi po porodzie dużo mama pomagała ale jednak jakiś żal do męża miałam.....natomiast szybko przeszło. Moim zdaniem i tak jest mu ciężko i tych 2 miesięcy od urodzenia już mu nikt nie zwróci...może tylko na zdjęcia popatrzeć a wiadomo jak bardzo niemowlaki się zmieniają...
Mi po porodzie dużo mama pomagała ale jednak jakiś żal do męża miałam.....natomiast szybko przeszło. Moim zdaniem i tak jest mu ciężko i tych 2 miesięcy od urodzenia już mu nikt nie zwróci...może tylko na zdjęcia popatrzeć a wiadomo jak bardzo niemowlaki się zmieniają...
Od ponad 7 lat jestem żoną marynarza. W tym roku urodziłam naszą pierwszą córeczkę. Mąż miał obiecane w firmie, że podmienią go w odpowiednim czasie - tak, by dał radę dojechać (dolecieć) do domu. No, ale rejs się przedłużyl.... była dodatkowa inspekcja... a ja zaczęłam rodzić kilka dni za szybko... no i nasza Mała urodziła się w południe, a mąż wylądował w Gdańsku tego samego dnia, ale późnym wieczorem. O tym, że został ojcem dowiedział się ode mnie telefonicznie, gdy był na lotnisku i czekał na kolejny smaolot do domu. I coś się złego stało??? nic! po prostu nie udało się, ale to jest to ryzyko. A wydaje mi się, że przy wielu niebezpieczeństwach czyhających na marynarzy (piraci, sztormy) i wielu niedogodnościach (rozłąki z rodziną), to, że go nie było go przy mnie, to da się to przeżyć.... mąż jest super tatą, który ubóstwa swoją córunię!!! Pozdrawiam wszystkie babki!!!!
Błagam Was o pomoc. Jestem ze swoim chłopakiem bardzo krótko, 3 miesiące.. już drugi raz wszedł na statek, dzięki Bogu, wchodzi tylko na 2 tygodnie, chociaż dla mnie to i tak bardzo długo.
Bardzo bym chciała zrobić mu niespodzianke i wysłać mu paczke - ze zdjeciem, listem. Niestety, nie za bardzo wiem jak mam się za to zabrac, zeby przesylka do niego dotarla.. nie mam pojecia jak ją zaadresowac. Błagam o pomoc.
Bardzo bym chciała zrobić mu niespodzianke i wysłać mu paczke - ze zdjeciem, listem. Niestety, nie za bardzo wiem jak mam się za to zabrac, zeby przesylka do niego dotarla.. nie mam pojecia jak ją zaadresowac. Błagam o pomoc.
Proponuję Ci zadzwonić do agencji (tej w Polsce), przez którą Twój chłopak wyjeżdża na kontakty - oni Ci powiedzą czy się coś da zrobić i jak. Najczęsciej paczki/listy zabiera załogant, który wchodzi na ten sam statek. Jeśli Twój chłopak wyjeżdża na 2 tygodnie, to możliwe, że i tak dostanie list w dniu zejścia, chyba, że będzie jakaś podmiana w międzyczasie. Jeśli natomiast nie jest zatrudniony za pośrednictwem firmy w Polsce, to raczej bym poczekała aż wróci (przesyłka może nie dotrzeć do adresata).
A ja Wam dziewczyny szczerze wspolczuje... Temat meza marynarza jest mi bardzo dobrze znany, bo moj Tatus plywa. I powiem Wam, ze przez to czego sie naogladalam w swoim domu przez 25 lat wspolnego zycia moich rodzicow, za nic w swiecie nie wyszlabym za plywajacego. To sa ludzie, ktorzy nie nadaja sie do zakladania rodzin, a jeszcze jak trafi na slabego psychicznie to juz w ogole.. Na palcach jednej reki moge policzyc normalnych-plywajacych. Cala reszta, w tym moj ojciec, to ludzie ktorych morze skrzywilo i to bardzo. Oczywisicie nie zycze Wam zle, ale moja mama bedac mloda mezatka tez byla bardzo zakochana, siedziala z dziecmi w domu i teskinla... A potem sie zaczelo.. Dobrze, ze i jej i mnie udalo sie wyrwac z tego ojcowskiego kieratu, bo mogloby sie roznie skonczyc.
Gosiu, mój mąż był ostatnio na statku, gdzie nie było internetu, tylko właśnie możliwość przesłania maili na służbową skrzynkę, bez załączników. Nie mieliśmy wtedy jeszcze dziecka, więc jakoś dawaliśmy radę. Nie odczułam tego bardzo. Pisaliśmy maile prawie codziennie, raz w tygodniu rozmawialiśmy przez telefon. Teraz mamy małą i na szczęście na statku jest internet :) Przesyłam mężowi fotki :)
Dziewczyny, dziękuję Wam za słowa otuchy, jakie mnie tu spotkały kiedy pisałam przed porodem. Chciałam Wam napisać, jak w końcu wyszło z porodem :) Otóż zaczęłam rodzić 4 dni po terminie, kiedy mój mąż siedział w samolocie z Kanady :) Dostał informację po wylądowaniu w Niemczech, kiedy podłączył rozładowaną komórkę :) Ostatecznie po ok. 10 godzinach mojego porodu, kiedy nadeszła 2 faza i położyłam się na łóżko gotowa do parcia ;) mąż był pod szpitalem. Ale byłam już tak wymęczona, że nie chciałam aby wchodził zszokowany na samą końcówkę ciężkiego porodu. Zobaczył mnie i dzidzię, kiedy już byłam zszyta i wyjeżdżałam z porodówki. Jestem bardzo szczęśliwa, że tak się wszystko ułożyło, to był prawdziwy fart :) Mąż był z nami od samego początku w domku i przez prawie 2,5 miesiąca opiekował się córeczką razem ze mną.
Wczoraj minęły 2 tygodnie odkąd wyjechał na kolejny 3-miesięczny rejs i jest to chyba nasze najgorsze rozstanie. Ja ledwo daję sobie radę tu, a on tam. Nie mogłam sama z dzieckiem wytrzymać w naszym mieszkaniu, więc przeniosłam się do moich rodziców, którzy bardzo mi pomagają. Liczę każdy dzień, a czas tak wolno płynie. Czasem wydaje mi się, że to nigdy nie minie ;(((( Nie będzie go w pierwsze święta naszej córeczki :(
Dziewczyny, dziękuję Wam za słowa otuchy, jakie mnie tu spotkały kiedy pisałam przed porodem. Chciałam Wam napisać, jak w końcu wyszło z porodem :) Otóż zaczęłam rodzić 4 dni po terminie, kiedy mój mąż siedział w samolocie z Kanady :) Dostał informację po wylądowaniu w Niemczech, kiedy podłączył rozładowaną komórkę :) Ostatecznie po ok. 10 godzinach mojego porodu, kiedy nadeszła 2 faza i położyłam się na łóżko gotowa do parcia ;) mąż był pod szpitalem. Ale byłam już tak wymęczona, że nie chciałam aby wchodził zszokowany na samą końcówkę ciężkiego porodu. Zobaczył mnie i dzidzię, kiedy już byłam zszyta i wyjeżdżałam z porodówki. Jestem bardzo szczęśliwa, że tak się wszystko ułożyło, to był prawdziwy fart :) Mąż był z nami od samego początku w domku i przez prawie 2,5 miesiąca opiekował się córeczką razem ze mną.
Wczoraj minęły 2 tygodnie odkąd wyjechał na kolejny 3-miesięczny rejs i jest to chyba nasze najgorsze rozstanie. Ja ledwo daję sobie radę tu, a on tam. Nie mogłam sama z dzieckiem wytrzymać w naszym mieszkaniu, więc przeniosłam się do moich rodziców, którzy bardzo mi pomagają. Liczę każdy dzień, a czas tak wolno płynie. Czasem wydaje mi się, że to nigdy nie minie ;(((( Nie będzie go w pierwsze święta naszej córeczki :(
Oj tak zgadzam się ta praca skrzywia ludzi niestety. Mój mąż nie ma internetu więc też tylko maile, staram się pisać prawie codziennie. A teraz sobie przedłużył kontrakt jeszcze o miesiąc...wyjechał w sierpniu na początku a będzie dopiero w połowie grudnia...ja już mam dość tego że synem zajmuję się całkiem sama...
moj ma internet, chociaz ostatnio nieźle nawalał i przez mc czasu awarie usuwali
telefon też ma więc może dzwonic kiedy zechce i możemy gadać jak tylko długo chcemy, jedyne co to skype nie działa, bo net straaaszanie wolny, ale że wyjazdy są tylko na 4 tyg. to nie jest źle, zwłaszcza patrząc z perspektywy kolejnych 4 tygodni które spędzamy razem 24h/dobę - no prawie bo ja co 2gi dzień w pracy jestem
telefon też ma więc może dzwonic kiedy zechce i możemy gadać jak tylko długo chcemy, jedyne co to skype nie działa, bo net straaaszanie wolny, ale że wyjazdy są tylko na 4 tyg. to nie jest źle, zwłaszcza patrząc z perspektywy kolejnych 4 tygodni które spędzamy razem 24h/dobę - no prawie bo ja co 2gi dzień w pracy jestem
Są są, my jestemy juz 1,5mc sami a jeszcze jakies 3mce przed nami, najgorzej bylo jak dzieci byly malenkie, szczegolnie synek chorowal. Internet to tylko maile bez zalacznikow, telefon to wlasna komorka albo karta na telefon satelitarny za ktora tez trzeba placic. Czy sa minusy- pewnie (same wiecie wszystko sama, za wszystko odpowiedzialna)ale sa tez i plusy - stabilnosc finansowa, 3mce urlopu ktory maz wypelnia dzieciakom zabawami od rana do wieczora. No i wrazenie jakby sie ciagle szykowało na pierwsza randkę z mezem jak wraca z kontraktu - bezcenne.
Ciagle narzekanie tez nie ma sensu, choc czasami trzeba zeby sobie ulzyc w trudach dnia codziennego.
Ciagle narzekanie tez nie ma sensu, choc czasami trzeba zeby sobie ulzyc w trudach dnia codziennego.
witam jestem nowa moj maz tez pływa od nie dawna pracuje 4 tyg na 4 tyg , wczesniej mial stabilna pace tu w polsce w duzej firmie ale niestey nawet tam praca nie dawała nam satysfakcji finansowej ja niestety musiałam zmniejszyc etat w wtorek wylatuje i wiecie co jest nagorsze ze całe zycie sie zapierałam ze nigdy nie zgodze sie na taka prace ALE TERAZ jest inaczej , jestem zła na siebie on sie reazlizuje wykunuje prace swoich marzen , nie przeszkadza mi ze jestem sama bo tu mam mam dzieci rodzine a on tam sam ale moze mamy wiecej kasy to nie poczułam sie lepiej , drze ze ni jset ubezpieczony jest na kontakcie , nie płaci składek na zuz wiec nie wiem co z emerytura napiszcie jak u was jest? ja pracuje wiec podaciagnełam go pod siebie ale niewiem co w sytucji kiedy by złamał noge czy moze isc na zwolnienie i zastanawiam sie czy juz tak do konca chce tak pracowac , jak dzieci z niosa takie zycie bez ojca -ojciec to dla mnie autorytet ja go nie zastapie i to ze niczego nie mozna zaplanowac bo moze lot sie przesunac oj zale sie dzis wychodzimy ma sylewstra a ja juz płacze ze on leci
do ja
w sytuacji kiedy Twoj maz zlamie noge na kontrakcie obejmuje go ubezpieczenie oplacane przez armatora, w takim przypadku wraca do kraju i idzie na zwolnienie, ktore jest oplacane do wyleczenia - wiekszosc armatorow oddaje rowneiz koszty za leki i rehabilitacje
wysokosc zwolniena lekarskiego jest obliczana z pensji Twojego meza a dokladnie z czesci skladowej o nazwie 'basic'
pozdrawiam :)
w sytuacji kiedy Twoj maz zlamie noge na kontrakcie obejmuje go ubezpieczenie oplacane przez armatora, w takim przypadku wraca do kraju i idzie na zwolnienie, ktore jest oplacane do wyleczenia - wiekszosc armatorow oddaje rowneiz koszty za leki i rehabilitacje
wysokosc zwolniena lekarskiego jest obliczana z pensji Twojego meza a dokladnie z czesci skladowej o nazwie 'basic'
pozdrawiam :)
Dziewczyny odchodząc trochę od tematu...Nie zazdroszczę Wam, naprawdę. Wiem ile wysiłku i pracy kosztuje Was samotne (przez większość czasu ) wychowywanie dzieci połączone z pracami domowymi, załatwianiem spraw związanych z opłatami, jak się coś w domu zepsuje itp. Podziwiam takie kobiety, które mają mężów daleko na morzu i radzą sobie same. Szacun dla Was Dziewczyny.
to może poruszę inny temat ... jak i czy zmienili sie Wasi mężowie pod wpływem pływania? zauważyłam że u nas sporo sie zmieniło zwłaszcza teraz gdy mamy dziecko, kiedys jak jeszcze nie bylismy małżeństwem było szalenstwo mailowe, a było trudniej z ich wysyłaniem... wiedzieliśy o każdy swoim kroku i spędzonej godzinie dnia, teraz jak jesteśmy razem w domku to wszystko jest super a jak już mąż wyjeżdza to mam wrażenie że trochę o nas zapomina, owszem odzywa sie codziennie ale to takie jakby z obowiązku jakby sie już uodpornil na wszystko i już tak nie tęsknił... i już sama nie wiem czy może mu mniej zależy ( chodz jak jest w domu to zupełnie tego nie czuje) czy to poprostu ta praca buduje na nim jakoś twardą skorupę... czy Wy też macie takie odczucia ?
marynarzowa, u nas to raczej ja sie mniej odzywam niż kiedyś, ale jak wracam z pracy i polożę dziecko spac to juz po prostu nie mam siły na siedzenie przed komputerem i rozmowy na gg
do ja: na emeryture trzeba sobie samemu odłożyć, ale na pewno nie w zusie, bo tam trzeba by płacic ogromnie pieniądze a potem wypłacają grosze, najlepiej wybierzecie sie do doradcy finansowego, my planujemy zainwestowac w nieruchomosci bo to wydaje sie nam pewniejsze
u nas w razie wypadku tez chyba armator daje urlop i normalnie w tym czasie placi (jeszcze nie korzystalismy i mam nadzieje nie bedziemy)
do ja: na emeryture trzeba sobie samemu odłożyć, ale na pewno nie w zusie, bo tam trzeba by płacic ogromnie pieniądze a potem wypłacają grosze, najlepiej wybierzecie sie do doradcy finansowego, my planujemy zainwestowac w nieruchomosci bo to wydaje sie nam pewniejsze
u nas w razie wypadku tez chyba armator daje urlop i normalnie w tym czasie placi (jeszcze nie korzystalismy i mam nadzieje nie bedziemy)
Witam.
po 15 latach męzowskiego pływania zrobiłam się,jak skała odporna na biadolenie i stękanie. Trudności dnia codziennego muszą być tak załatwione aby BYŁO DOBRZE. Nie ma innej wyjścia. Wypracowałam sobie charakter i układ taki z mężem,że on musi dostosować się do nas. Zrobiłam się egoistką, bo doszłam do wniosku,ze nie mogę ciągle czekać na mężą z drobnymi ciekawymi wypadami, wyjazdami czy spotkaniami. Moje dzieci 9 córka i 12 syn wiedzą,ze mam to COŚ co daje im siłę. Sama dbam o siebie, nie czekam na męża i nie odwlekam swojej przyjemności na później, gdy on będzie. Życie jest ważne tu i teraz. A gdy mąż już jest wtedy staram się nie przewracać naszego życia. I tak jest bezpiecznie. Pozdrawiam Was wszystkie. 40-latka.
po 15 latach męzowskiego pływania zrobiłam się,jak skała odporna na biadolenie i stękanie. Trudności dnia codziennego muszą być tak załatwione aby BYŁO DOBRZE. Nie ma innej wyjścia. Wypracowałam sobie charakter i układ taki z mężem,że on musi dostosować się do nas. Zrobiłam się egoistką, bo doszłam do wniosku,ze nie mogę ciągle czekać na mężą z drobnymi ciekawymi wypadami, wyjazdami czy spotkaniami. Moje dzieci 9 córka i 12 syn wiedzą,ze mam to COŚ co daje im siłę. Sama dbam o siebie, nie czekam na męża i nie odwlekam swojej przyjemności na później, gdy on będzie. Życie jest ważne tu i teraz. A gdy mąż już jest wtedy staram się nie przewracać naszego życia. I tak jest bezpiecznie. Pozdrawiam Was wszystkie. 40-latka.
dziekuje za informacje odnosnie zwolnienia , my zmezem tez wykupilismy dodatkowe ubezpieczenie -ale nie zus w ten sposob staramy sie odkładac na emeryture na razie przyzwyczajam sie do sytuacji , jutro maz juz wylatuje wiem ze mu ciezko wiec staram sie go wspierac , jesli chodzi o kontakty to tyle szczerych rozmow u nas nie było w zyciu tyle ile teraz kiedy pływa , bylismy przyjaciólmi ale teraz mysle ze nas to zblizyło maz raczej był zamkniety nie umiał mowic czasem o trudnych rzeczach teraz tak , jesli chodzi o zdrade to działa w dwie strony ale ja ufam nic innego mi nie pozostaje . moze jestem naiwna ale dizewczyny my tu mamy wszytsko rodzine dom własny kat a oni tam na morzu sa sami , jak w wiezieniu wiec mysle ze on nie zrobia głupot by nas stracic
U nas w tym roku mija 10lat plywania i tak jak napisałam 40latka, z kazdym rokiem jestem coraz twardsza, a szczegolnie jak na swiat przyszly dzieci. Miałam juz rozne okresy - od dzwonienia i plakania w sluchawke ze nie dam rady ani dnia dluzej- po czym on prawie z walizka w rekach chcial schodzic na lad bez wzgledu na "koszty" az do teraz kiedy zdarzaja sie ciezkie dni (szczegolnie jak dzieci choruja) ale potrafie sobie poradzic. Moje podejscie tez sie zmienilo, kiedys oszczedzalam kazda zlotowke na jego przyjazd, teraz szkoda mi czasu mojego i dzieci, jesli chcemy cos fajnego zrobic to to robimy a jak tata wraca to tez mozna wymyslec cos extra.Kiedys po 20smsow dziennie a teraz zdarza sie ze nie mam czasu wieczorem maila napisac.Jest tylko jedna swietosc: wakacje za granica spedzamy razem, wtedy ładujemy akumulatory jako rodzina, czas tylko dla siebie i dzieci.
Mam takie pytanie dziewczyny. Czy u was tez tak przycina sie na tych naszych ochłapach intymności i prywatnosci? Sluchajcie: u mojego meza na statku kpt powiedzial, ze wysylane maile nie moga przekroczyc 10kB! Wyobrazacie to sobie? Zlodziejstwo. Ta odrobina kontaktu jaki mamy jeszcze jest obcinana przez skapstwo! Juz go nie wypuszcze z tej agencji w zaden rejs i basta.
Hej Kasia :) odswiezylas stary fajny dla mnie watek :)
Ja wychodze z zalozenia ze jak nie mam wyjscia to radzic sobie trzeba :) teraz akurat ciezki czas bo jesien choroby dwu latek i dwu miesieczniak w domu i czasami placze do poduszki ale wiem ze tak byc musi :) jeszcze 5 tygodni i maz bedzie w domu, odliczam dni :)
Ja wychodze z zalozenia ze jak nie mam wyjscia to radzic sobie trzeba :) teraz akurat ciezki czas bo jesien choroby dwu latek i dwu miesieczniak w domu i czasami placze do poduszki ale wiem ze tak byc musi :) jeszcze 5 tygodni i maz bedzie w domu, odliczam dni :)
Moja córeczka ma ponad 2 lata. Tez nie wiem co rozumie, ale powtarza ze tata w pracy na morzu i na pewno teskni- no ale to normalne w marynarskiej rodzinie:) Nie macie dostepu do tatusia przez rózne komunikatory itd?, my rozmawiamy 2 razy dziennie- polecam whatsapp i imo.nawet na morzu jest polaczenie,choc nie zawsze polaczenie dobre to mozna czatowac i widzisz go.No dla dzieci to czym dluzej to gorzej, dlatego ostatnio mezowi udalo sie zmenic na 2 miesiace a nie 3. :)
Niestety jakosc polaczenia internetowego jest tragiczna, mozemy tylko pisac ze soba albo maz moze zadzwonic z tel. stacjonarnego.Jednak corka nie chce rozmawiac z tata, ale slucha jak on do niej mowi.Mimo ze maz jest dopiero 2 tyg na morzu mowi jak mu teskno za nami, a tu jeszcze sie okazalo, ze moga mu przedluzyc do 12 tyg kontrakt :( Ale najwaniejsze ze swieta i sylwester sa nasze
Moj maz wyplywal od zawsze,brakowalo mi go itd ale gdy bylam w ciazy a on wyjechal na 3 mc to byla tragedia.Swiadoma bylam ,ze nie bedzie przy porodzie i to mnie jakos dobijalo.Jak sie z nim zegnalam to moja histeria byla nie do opisania.Nigdy sie tak nie zachowywalam.Teraz wiem ,ze to wina hormonow.Pozniej juz jakos przeszlo.Teraz mam dzidziula prace i nie mam czasu na tesknoty;)
hej Dziewczyny, ja tez jestem z marynarzem = ldwo zdazyl na porod w styczniu naszego pierwszego dziecka :) teraz opuscil rejs i jest w domu do maja ale widze przed soba czarna dziure kiedy wyplynie. W 3miescie nie mamy rodziny - jedni rodzice sa na Dolnym Slasku, drudzy blizej ale bez opcji przyjazdu na dluzej.
Aga, pamietam pierwsze rejsy i rzeczywiscie to wymagalo u mnie czasu by oswoic sie z ta sytuacja - zajelo to kilka rejsow, zanim dostrzeglam zalety takiej sytuacji - teraz juz sie przyzwyczailam i w zasadzie nei wyobrazam sobie innego ukladu :) duzo niezaleznosci, komfortu, no ale wiadomo, ze sie teskni i czasem po prostu potrzebuje kogos. Twoje sytuacja jest trudniejsza, bo ten pierwszy rejs doswiadczas podczas ciazy, wiec specyficznym czasie. Moze sprobuj myslec o tym z perspektywy Twojego malenstwa? ono na pewno potrzebuje spokojnej i zadowolonej mamy - polecam Ci zajecia dla kobiet w ciazy, mi to zajmowalo spora czesc czasu kiedy bylam sama w ciazy :) Trzymaj sie cieplo!
Aga, pamietam pierwsze rejsy i rzeczywiscie to wymagalo u mnie czasu by oswoic sie z ta sytuacja - zajelo to kilka rejsow, zanim dostrzeglam zalety takiej sytuacji - teraz juz sie przyzwyczailam i w zasadzie nei wyobrazam sobie innego ukladu :) duzo niezaleznosci, komfortu, no ale wiadomo, ze sie teskni i czasem po prostu potrzebuje kogos. Twoje sytuacja jest trudniejsza, bo ten pierwszy rejs doswiadczas podczas ciazy, wiec specyficznym czasie. Moze sprobuj myslec o tym z perspektywy Twojego malenstwa? ono na pewno potrzebuje spokojnej i zadowolonej mamy - polecam Ci zajecia dla kobiet w ciazy, mi to zajmowalo spora czesc czasu kiedy bylam sama w ciazy :) Trzymaj sie cieplo!
Igalga - super, że Twój marynarz zdążył.. może i mojemu się uda jeśli dziecię nie zechcę wyjść szybciej..
a byłaś przed terminem czy po jak przyjechał? jak długie kontrakty ma Twój marynarz zawsze?
Oprócz zajęć dla ciężarnych - to dobry czas na intensywne czytanie o maluszkach, kompletowanie wyprawki, wyszukiwanie.. - masa czasu schodzi
a byłaś przed terminem czy po jak przyjechał? jak długie kontrakty ma Twój marynarz zawsze?
Oprócz zajęć dla ciężarnych - to dobry czas na intensywne czytanie o maluszkach, kompletowanie wyprawki, wyszukiwanie.. - masa czasu schodzi
Moj mężuś jutro wraca po 8 tyg w morzu,dzis bylo pichcenie sprzatanie caly wieczor.Niestety bedzie tylko 2 tyg w domu i dalej wyjezdza.Taki kontrakt sie trafil.Ale nie mysle o tym,ciesze sie chwila.Corcia 2,5roku rozumie ,ze tatus wraca .Opowiadam jej ,ze jutro jedziemy na lotnisko po tate,tata przywiezie zabawke i takie tam.
Narzeczona, kiedy wrocil bylam w terminie, wiec mala mogla przyjsc na swiat w dowolnym momencie - na szczescie zaczekala ;) bardzo sie ciesze, ze bylismy w szpitalu w takim skladzie. Nastawilam sie na to, ze byc moze bede jechala do szpitala sama, ale jednak pod koniec porosilam o doulę o wsparcie i gotowosc przez 2 tygodnie do momentu powrotu mojego chlopaka. Dzieki temu czulam sie bezpieczniej, ze gdy zacznie sie akcja, dzwonie do niej, zeby przyjechala i pomogla sie zabrac do szpitala i byla ze mna podczas porodu. Finalnie nie bylo na szczescie takiej potrzeby - ale komfort psychiczny podczas oczekiwaniac w ostatnich dniach przed porodem zostal zachowany :)
moj marynarz plywa na ogol 6/6 - z niewielkimi wyjatkami.
no i racja - kompletowanie wyprawki, pranie ubranek i prasowanie zajelo mase czasu :) dobrze jest nie odkladac tego na ostatnia chwile ;)
Mami, i jak mijaja Wam dni po powrocie Meza? jak zareagowala Twoja Coreczka? pamietasz moze jak to bylo podczas nieobecnosci Meza zanim skonczyla roczek? pytam, bo zastanawiam sie jak podtrzymac u takigo maluszka skojarzenie i wiez z tata, zeby nie musiala sie tak zupelnie od nowa do niego przyzwyczajac po powrocie, kiedy jeszcze niewiele rozumie z tych wyjazdow...
moj marynarz plywa na ogol 6/6 - z niewielkimi wyjatkami.
no i racja - kompletowanie wyprawki, pranie ubranek i prasowanie zajelo mase czasu :) dobrze jest nie odkladac tego na ostatnia chwile ;)
Mami, i jak mijaja Wam dni po powrocie Meza? jak zareagowala Twoja Coreczka? pamietasz moze jak to bylo podczas nieobecnosci Meza zanim skonczyla roczek? pytam, bo zastanawiam sie jak podtrzymac u takigo maluszka skojarzenie i wiez z tata, zeby nie musiala sie tak zupelnie od nowa do niego przyzwyczajac po powrocie, kiedy jeszcze niewiele rozumie z tych wyjazdow...
Bylismy na weekend w spa,cieszyny soba,corka zachwycona tatusiem.Do roczku pokazywałam jej tate na komputerze nagrywalismy wczesniej filmiki jak czyta jej bajeczki,my przewracałyśmy kartki w ksiazeczce.Do tego moj mąż ma stale zwroty do corki ktorymi tylko on sie posługuje i tak go kojarzyła na tych filmikach.
Do roku najlepiej pokazywać zdjęcia, u nas była możliwość rozmowy na Skype z video, więc nasz maluszek mógł zobaczyć tatę. Teraz ma już dwa lata nasz urwis j jak mąż wyjechał to po powrocie ze żłobka go szukał. Ale szybko się przyzwyczail, że taty nie ma. Jeszcze nie rozumie czemu nie ma. Jak wróci mąż, to pewnie tak jak ostatnio, przez dwa tygodnie mama będzie zupełnie zapomniana i tylko tata i tata :)
Mami,Ewa, dzieki za podpowiedzi! Myślałam o Skypie,ale pomysl z nagraniem filmiku do odtwarzania jest rewelacyjny!:) jestem ciekawa, od ktorego momentu mala będzie rozpoznawala twarze na zdjeciach-ale tez sprobuje:) mam wrażenie, ze ten pierwszy wyjazd od kiedy jestesmy w nowym składzie bedzie najtrudniejszy, a później zaczniemy sie przyzwyczajać:) czy Wam ktos pomaga w codziennych obowiązkach kiedy M wyplywa? Np. Dziadkowie? Nasi rodzice niestety mieszkają poza Trojmiastem..
Mi rodzice i tesciowie rzadko pomagaja,sa aktywni zawodowo wiec ciezko.Nauczylam sie samodzielnosci i jakos sobie radze.Choc nie ukrywam ,ze pomoc męza by sie przydala np przy chorobie dziecka (zwolnienie w pracy).Ach i te noce gdy juz nie ma sie sily wstac do placzacego niemowlaka i nie mozesz kopnąć spiącego męża zeby wstal tym razem bo akurat jest w morzu i jestes skazana sama na siebie.Na szczescie ten etap mam za soba
Z każdym dniem jest coraz lepiej.Rozmawiamy codziennie,czasami kilka razy dziennie.Moje malutkie szczęście,które noszę pod sercem okazało się być dziewczynką,więc do brzucha zwracam się po imieniu.Jest mi dużo lepiej,kiedy wiem,że córcia rośnie i zaczyna odzywać się co rano.Co do kontraktów i pływania.Podjęliśmy decyzję o przełożeniu tego tematu na sierpień,kiedy cała rodzina będzie w komplecie.Pozdrawiam
Jak byłam na rocznym macierzyńskim to nikt mi nie pomagał. W sumie w czym? Jak poszłam do pracy to młody do żłobka i sobie radzimy. Pamaga mi sporadycznie mama jak młody jest chory i zostaje w tedy z nim w domu. Ale jak dotąd to na ponad rok pracy to były dwie takie sytuacje. A tak to dajemy radę sami i czekamy na powrót taty z kontraktu. Przy 1 dziecku da się wszystko ogarnąć, trudniej będzie pewnie samemu przy dwójce :)
Po 12 dniach w domu moj M wrocil na statek,pierszy raz sie tak zdarzylo.Zdecydowanie za krotko ,sporo łez dzis wylałam choć plywa juz od 11 lat ake poprostu wkurzona jestem ,ze tak krotko tu z nami byl.Teraz wroci dopiero pod koniec kwietnia.Mam nadzieje ,ze juz na cale 4 tygodnie.Corka pomachala tatusiowi na pożegnanie i tyle.
Mami, dokladnie - teraz moj M jest na miejscu i do maja dzielimy obowiazki miedzy siebie - nocą jest znacznie łatwiej dzięki temu:) podejrzewam, ze pojego wyplynieciu bede po prostu mniej wyspana ;) ten etap przede mna :D wspolczuje, ze trafilo Wam sie takie niespodziewane wezwanie...najgorzej jak juz sie nastawicie psychicznie na pare tygodni razem a nagle zostaje to przerwane...nam tez sie tak raz zdarzylo. trzymam kciuki zeby czas do konca kwietnia minal Wam jak najszybciej!
Ewa, dobrze slyszec, ze tak sobie radzilas, to dodaje wiecej wiary :) ja odczuwam teraz pomoc naszych rodzicow (wyjechalismy do nich na miesiac) - dzieki nim mamy troche czasu dla siebie, bo nie musimy sie martwic o zakupy, gotowanie, sprzatanie, sa dodatkowe rece do utulenia dziecka, wiec i kregoslupy odpoczywaja czesciej :) ale masz racje - przy jednym dziecku dobra organizacja to podstawa i samemu jak trzeba to sie wszystko ogarnie. Na razie trudno mi przewidziec jak to bedzie gdy coreczka skonczy rok i bede miala wracac do pracy i czy zdecydujemy sie na zlobek. Ale moze zatesknie za praca i nie bede sie wahac za pare miesiecy:) czy Ty od poczatku bylas zdecydowana na scenariusz ze zlobkiem? my wlasnie sie zastanawiamy nad roznymi opcjami.
Ewa, dobrze slyszec, ze tak sobie radzilas, to dodaje wiecej wiary :) ja odczuwam teraz pomoc naszych rodzicow (wyjechalismy do nich na miesiac) - dzieki nim mamy troche czasu dla siebie, bo nie musimy sie martwic o zakupy, gotowanie, sprzatanie, sa dodatkowe rece do utulenia dziecka, wiec i kregoslupy odpoczywaja czesciej :) ale masz racje - przy jednym dziecku dobra organizacja to podstawa i samemu jak trzeba to sie wszystko ogarnie. Na razie trudno mi przewidziec jak to bedzie gdy coreczka skonczy rok i bede miala wracac do pracy i czy zdecydujemy sie na zlobek. Ale moze zatesknie za praca i nie bede sie wahac za pare miesiecy:) czy Ty od poczatku bylas zdecydowana na scenariusz ze zlobkiem? my wlasnie sie zastanawiamy nad roznymi opcjami.
Nie było dużego wyboru, albo żłobek, albo opiekunka. Nie znaliśmy żadnej opiekunki z polecenia, a nie chciałam zostawiać dziecka obcej osobie z ogłoszenia, więc została tylko opcja żłobka. Do państwowego się nie dostaliśmy na początku, dlatego Młody posZedł do prywatnego. Na początku płakał jak go zostawiliśmy, a teraz leci do żłobka jak oszalał. Jesteśmy zadowoleni i na pewno mu to bardziej służy niż siedzenie z opiekunka. Jednak w grupie dziecko się dobrze rozwija, Panie organizują dużo zabaw i prac plastycznych. A dla mamy zdrowo jest pójść do pracy.
Zazdroszcze ,ja jednak musialam wybrac opiekunke.Corka chodzila do żłobka 5 miesiecy,chpc slowo chodzila to za duzo powiedziane,ja placilam dziecko siedzialo chore w domu.Zrezygnowalam i z polecenia przyszla niania.Teraz mała bedzie szla do przedszkola,boje sie ze bedzie chorowac i bede musiala brać zwolnienia.Kolejny minus plywajacego meża -nie może wziasc zwolnienia na dziecko :(
Hej dziewczyny.Jestem zona marynarza ktory plywa juz 10 lat. Niestety sa to dlugie kontrakty po 5 -6 mcy. Najdluzej byl na morzu 7 mcy. Mamy coreczke 4 latka i synka 3 mce dziadkowie daleko. Obie ciaze sama. Musze byc jednoczesnie mama i tata i ze wszystkim sama dawac rade a n8e jest latwo. Najgorzej wytlumaczyc to juz przedszkolnemu dziecku, ze tata jedzie do pracy od jutro go nie bedzie. Nie da sie przyzwyczaic do rozłąki.A ciężej jest gdy sa dzieci. Najfajniejsze sa powroty, to takie jakby wakacje
Hej dziewczyny.Jestem zona marynarza ktory plywa juz 10 lat. Niestety sa to dlugie kontrakty po 5 -6 mcy. Najdluzej byl na morzu 7 mcy. Mamy coreczke 4 latka i synka 3 mce dziadkowie daleko. Obie ciaze sama. Musze byc jednoczesnie mama i tata i ze wszystkim sama dawac rade a n8e jest latwo. Najgorzej wytlumaczyc to juz przedszkolnemu dziecku, ze tata jedzie do pracy od jutro go Szkoda ze nie ma Szkoda ze nie ma jakiegos klubu dla kobiet marynarzy bo jest nas duzo, aby spotkac sie na kawke pogadac pocieszyć nawet z dziecmi w koncu kazda z nas zmaga sie z podobnymi uczuciami.
Hej dziewczyny! Fakt, taki klub to byłby dobry pomysł. Jednak nasze życie wyglada nieco inaczej niż życie większości ludzi. Zwłaszcza kiedy nie pochodzimy z Trójmiasta. Mój mąż tez pływa. Teraz czekamy na narodziny naszego pierwszego dziecka i zastanawiam się jak to będzie z maleństwem w pojedynkę. Niestety rodzina jest daleko i nie mogę liczyć na żadne wsparcie.
Dasz radę. Ja także często bywam w pracy x godzin czy dni, a ogarniamy już dwójkę. Kwestia zaufania, dogadania podziału obowiązków. Nawet gdy wracam z cięzkiego dnia, przecież nie bedę leżał na kanapie i narzekał jak mi ciężko... staram się pomagać jak mogę.
"Piszę do ciebie mały gryps, wiedz że broniłem poczty w Gdańsku, tak, dzisiaj rozstrzelają nas..." Horytnica.
"Piszę do ciebie mały gryps, wiedz że broniłem poczty w Gdańsku, tak, dzisiaj rozstrzelają nas..." Horytnica.
Hej Paula, samej z dzieckiem jest ciezko, zwlaszcza z pierwszym, ale na szczescie instynkt macierzynski dziala. Dobrze jest miec jakas zaprzyjazniona sasiadke ktora wyjdzie do apteki po leki lub przyniesie chleb z piekarni. Z perpektywy czasu jest mi ciezej wszystko ogarnac bo mam dzieci ale jestem bardziej szczesliwa bo nie siedze juz sama tylko dom tetni zyciem moich dzieci. Przy pierwszym dziecku moj maz zostal z nami 7 mcy troche kasy brakowalo ale za to corka byla odchowana. Najwazniejsze aby dzieciaczki byly zdrowe z reszta można sobie poradzic.
Zdarza sie ze moj maz siedzi po 5 mcy w domu gdy jest po kontrakcie 7 miesiecznym albo gdy jest taka koniecznosc. Ale to jest rzadkosc. Wiem o stronie zonamarynarza.Czasem tam zagladam. Szkoda tylko ze nie ma jakiegos miejsca gdzie moglyby sie cyklicznie spotykać zony marynarzy i wymieniac doswiadczenia albo poprostu sie wspierac. Jest nas wiele i byc może mieszkamy blisko siebie mamy dzieci w podobnym wieku. Coś na zasadzie klubow dla mam z dziecmi.
Mój mąż pływa w systemie 1 do 1. Inaczej sobie tego nie wyobrażam. Tyle samo pływa ile potem jest w domu. Marta jak widzisz taką potrzebę to sama spróbuj zorganizować taki klub czy cykliczne spotkania w jakieś kawiarni, itp.. Moze właśnie by dało się to rozkręcić przez stronę zonamarynarza lub w inni sposób. Chcesz - działaj.
Mój maż jest kierowca tira, pracuje za granicą. Wraca co 4 miesiące na tydzień i potem znowu jedzie. Lubię robić mu niespodzianki i ten tydzień w domu mamy bardzo intensywny :) Ostatnio kupiłam seksowną damską bieliznę https://sexshop112.pl/210-damska-bielizna-erotyczna by mu się spodobała :D