...
A kiedy ucichną już echa antywegetariańskiej uczty, to smakowite mlaskanie, siorbanie i kląskanie rozdwojonym językiem o podniebienie, kiedy wreszcie nad okolicą zapadnie nocna cisza przerywana...
rozwiń
A kiedy ucichną już echa antywegetariańskiej uczty, to smakowite mlaskanie, siorbanie i kląskanie rozdwojonym językiem o podniebienie, kiedy wreszcie nad okolicą zapadnie nocna cisza przerywana jedynie zwielokrotnionymi przez echo odgłosami trawienia wydobywającymi się z pochrapującego stworkowatego monstrum, kiedy wreszcie wszystko zatonie w bezruchu pominąwszy upojne oblizywanie językiem skrawionych warg tudzież przewracanie się monstrualnego cielska celem ułatwienia mu dostępu do wszelkich opcji trawienia ofiary, wtedy, cichutko jak myszka, skradając się krok za krokiem, z czarnej otchłani, przez czeluść ledwie, wychynie strwożony Freddy Kruger, by móc nasycić swoje zmysły i wyobraźnię widokiem stołu pozostałego po uczcie monstrum, który to widok da mu siłę wspomnień pozwalających na przetrwanie w niebycie kolejnych milionów ludzkich istnień.
zobacz wątek