Widok
AMW, poziom z perspektywy studenta.
Od razu trzeba podzielić uczelnię wg jej wydziałów. Na wydziałach humanistycznych jest po prostu łatwiej.
Pedagogika, stosunki międzynarodowe itp. Nie wiem jak wyglądają studia na podobnych kierunkach na innych uczelniach, ale tutaj wiem (od znajomych studentów na wspomnianych kierunkach), że zaliczenia często sprowadzają się do obecności czy przygotowania prezentacji. Studia na tych wydziałach to po prostu kwintesencja życia studenckiego. Bez wysiłku, imprezy, integracja. Grupy na tych kierunkach są dodatkowo bardzo liczne (zwykle blisko setki osób) i podzielone na mniejsze.
Jeżeli chodzi o kierunki techniczne (nawigacja, mechanika) to tutaj jest trochę inaczej. Co prawda szkoła - powiedzmy sobie szczerze - przyjmie każdego i mam tutaj na myśli naprawdę każdego. Jednak 99% takich studentów kończy swoją przygodę po pierwszym semestrze albo i w jego trakcie. Niektórzy autentycznie przychodzą tylko po legitymację i ubezpieczenie.
Swoje jednak robi fizyka i matematyka. Fizyka (na nawigacji) dzieli się na laboratoria, wykłady i ćwiczenia. Co niektórych przerasta. Jednak nawet tutaj można się prześlizgnąć (znam osoby które, autentycznie robiły ściągi, w formie małych książeczek z rozwiązanymi wszystkimi dostępnymi zadaniami). Ale dla tych którzy chcą czegoś się dowiedzieć to nie ma problemu, tym bardziej że materiał jest raczej podstawowy (bez prądu elektr i kosmosu).
Matematyka jest kolejnymi 'grabiami'. 4 semestry (no moim roku) stopniowo wykruszało grupę. Jednak nawet tutaj dużo zależy od wykładowcy (na tym etapie grupa była wystarczająco liczna, żeby dzielić ją na podgrupy ćwiczeniowe) który prowadzi ćwiczenia i przeprowadza zaliczenia. U niektórych jest po prostu łatwiej.
Pozostałe przedmioty są techniczne, ale są też i takie typowo do nauczenia 'na blachę' - co znowu pomoże amatorom ściąg.
A propos mojej grupy, na starcie było nas około 90 osób, zostało poniżej 20. A nawet w tej grupie jest kilkoro ślizgaczy, a większość nie ma zamiaru pracować w zawodzie.
Ogólnie co do samej szkoły, wykładowcy są na dobrym poziomie, wszystko zależy od nastawienia studenta, jeżeli chodzi na wykłady, słucha i notuje. A po zajęciach jeszcze trochę doczyta to wyjdzie naprawdę z dużą wiedzą (bo wykłady naprawdę prowadzą specjaliści). Jeżeli mu się nie chce, jest leniwy i lubi kombinować, w większości przypadków zda, ale nic nie będzie wiedział na temat przedmiotu. W skrócie, szkoła dla średnio-aktywnych studentów.
To wszystko tyczy się studiów cywilnych.
Studia wojskowe wyglądają podobnie, jednak tam są stawiane trochę większe wymogi, a zaliczenia - no coż, wiele zależy od tego - czyj syn jest w grupie. Poziom jednak jest dobry (o czym świadczy ograniczona liczna miejsc).
Pedagogika, stosunki międzynarodowe itp. Nie wiem jak wyglądają studia na podobnych kierunkach na innych uczelniach, ale tutaj wiem (od znajomych studentów na wspomnianych kierunkach), że zaliczenia często sprowadzają się do obecności czy przygotowania prezentacji. Studia na tych wydziałach to po prostu kwintesencja życia studenckiego. Bez wysiłku, imprezy, integracja. Grupy na tych kierunkach są dodatkowo bardzo liczne (zwykle blisko setki osób) i podzielone na mniejsze.
Jeżeli chodzi o kierunki techniczne (nawigacja, mechanika) to tutaj jest trochę inaczej. Co prawda szkoła - powiedzmy sobie szczerze - przyjmie każdego i mam tutaj na myśli naprawdę każdego. Jednak 99% takich studentów kończy swoją przygodę po pierwszym semestrze albo i w jego trakcie. Niektórzy autentycznie przychodzą tylko po legitymację i ubezpieczenie.
Swoje jednak robi fizyka i matematyka. Fizyka (na nawigacji) dzieli się na laboratoria, wykłady i ćwiczenia. Co niektórych przerasta. Jednak nawet tutaj można się prześlizgnąć (znam osoby które, autentycznie robiły ściągi, w formie małych książeczek z rozwiązanymi wszystkimi dostępnymi zadaniami). Ale dla tych którzy chcą czegoś się dowiedzieć to nie ma problemu, tym bardziej że materiał jest raczej podstawowy (bez prądu elektr i kosmosu).
Matematyka jest kolejnymi 'grabiami'. 4 semestry (no moim roku) stopniowo wykruszało grupę. Jednak nawet tutaj dużo zależy od wykładowcy (na tym etapie grupa była wystarczająco liczna, żeby dzielić ją na podgrupy ćwiczeniowe) który prowadzi ćwiczenia i przeprowadza zaliczenia. U niektórych jest po prostu łatwiej.
Pozostałe przedmioty są techniczne, ale są też i takie typowo do nauczenia 'na blachę' - co znowu pomoże amatorom ściąg.
A propos mojej grupy, na starcie było nas około 90 osób, zostało poniżej 20. A nawet w tej grupie jest kilkoro ślizgaczy, a większość nie ma zamiaru pracować w zawodzie.
Ogólnie co do samej szkoły, wykładowcy są na dobrym poziomie, wszystko zależy od nastawienia studenta, jeżeli chodzi na wykłady, słucha i notuje. A po zajęciach jeszcze trochę doczyta to wyjdzie naprawdę z dużą wiedzą (bo wykłady naprawdę prowadzą specjaliści). Jeżeli mu się nie chce, jest leniwy i lubi kombinować, w większości przypadków zda, ale nic nie będzie wiedział na temat przedmiotu. W skrócie, szkoła dla średnio-aktywnych studentów.
To wszystko tyczy się studiów cywilnych.
Studia wojskowe wyglądają podobnie, jednak tam są stawiane trochę większe wymogi, a zaliczenia - no coż, wiele zależy od tego - czyj syn jest w grupie. Poziom jednak jest dobry (o czym świadczy ograniczona liczna miejsc).
ChLopie od podszewki wygląda to z goła inaczej.
W nowej grupie wojskowej na 45 przyjętych jest 42 o znanych z mediów nazwiskach. To o czymś świadczy. A potem, hmmm potem są telefony z "góry" i prosta śpiewka "panie.........., jeśli mój syn (córka) będą mieli kłopoty to Pan nie zrobi w wojsku kariery". To przykład! Inny przykład to egzaminy - poprawkowe, komisyjne. Co ma do gadania wykładowca skoro Pan dziekan (czasem rektor) i tak postawią ocenę pozytywną bez względu na stan wiedzy studenta.
Jaka szkoła taka armia cieniasów.
W nowej grupie wojskowej na 45 przyjętych jest 42 o znanych z mediów nazwiskach. To o czymś świadczy. A potem, hmmm potem są telefony z "góry" i prosta śpiewka "panie.........., jeśli mój syn (córka) będą mieli kłopoty to Pan nie zrobi w wojsku kariery". To przykład! Inny przykład to egzaminy - poprawkowe, komisyjne. Co ma do gadania wykładowca skoro Pan dziekan (czasem rektor) i tak postawią ocenę pozytywną bez względu na stan wiedzy studenta.
Jaka szkoła taka armia cieniasów.