Wczoraj, w niedzielę, wezwaliśmy pogotowie do nieprzytomnego człowieka. Byłam zdenerwowana, mężczyzna był zimny, przed nami mijało go wielu, nie wiem, Jak długo leżał, ciema krew w nosie, wymioty silną, spuszczone spodnie, puste opakowanie insuliny. To mnie rozwaliło, umiałam go tylko okryc i sprawdzać oddech. Dyspozytor był bardzo spokojny, opanowany. Powiedział, że muszę patrzeć na oddech i podjąć resuscytację. Bałam się, że będę musiała go przekręcić na plecy, myślałam o kakrku, krwi w nosie, ale uspokoil mnie ten metodyczny, monotonny głos. Karetka przyjechała szybko, bo pogotowie blisko.
Macie trudną robotę, nieprzytomny cukrzyk we własnych odchodach pomijany przez przechodniów nie wiadomo jak dlugo i dzwoniąca histeryczka. Dzięki za Wasz spokój.