Widok
Absolutnie cudowne miejsce
Miejsce wyjątkowe pod każdym względem, spełniające w 200% wszystkie wymogi, aby nosić miano restauracji. Mały (co nie znaczy, że to źle), bardzo klimatyczny lokal, z magicznym nastrojem i wystrojem. Konkretnym, ale wykwintnym menu i obsługą na bardzo wysokim poziomie. Jakość kuchni znakomita. Mnie i moją narzeczoną obsługiwał Pan, który z nutką tajemniczości zdradził mi, że jesteśmy obsługiwani przez "braci", czyli niego i jeszcze jednego kelnera. Zasłyszane uchem rozmowy z klientami bardzo miło mnie zaskakiwały, bowiem jeden Pan bardzo sprawnie posługiwał się językiem angielskim, a drugi niemieckim. Wiem, bo znam obydwa języki bardzo dobrze. Panowie zresztą sprawiali wrażenie jakby bardziej się 'opiekowali' miejscem i klientami, niż byli zatrudnieni w lokalu i pracowali 'na zmianie'. Pod każdym względem czułem się tam komfortowo.
Czerwone Drzwi to miejsce dla ludzi, którzy chcą zasmakować wyjątkowej atmosfery i wyjątkowych przysmaków. Tu nie chodzi o to, aby najeść się do przesady i zapłacić 10PLN, bo od tego są bary mleczne, lecz o kulinarną wycieczkę pozostawiającą lekkość na żołądku i zaspokojone zmysły. Dlatego też ceny, choć wyższe niż zazwyczaj, są absolutnie na
Czerwone Drzwi to miejsce dla ludzi, którzy chcą zasmakować wyjątkowej atmosfery i wyjątkowych przysmaków. Tu nie chodzi o to, aby najeść się do przesady i zapłacić 10PLN, bo od tego są bary mleczne, lecz o kulinarną wycieczkę pozostawiającą lekkość na żołądku i zaspokojone zmysły. Dlatego też ceny, choć wyższe niż zazwyczaj, są absolutnie na
Moja ocena
Czerwone Drzwi
kategoria: Restauracje
obsługa: 6
menu: 6
jakość potraw: 6
klimat i wystrój: 3
przystępność cen: 5
ocena ogólna: 6
5.3
* maksymalna ocena 6
Ładna okolica miasta, ładne wnętrze, dobra kuchnia. Chętnie przyprowadzam tu moim gości zagranicznych, którym się na ogół bardzo podoba.
Jedno ale: jeden z kelnerów wydaje się źle przygotowany do swojej roli (ma doświadczenie z pracy w lokalu innego rodzaju?). Jest mrukliwy i niezbyt uważnie słucha, co się mu mówi, nie zawsze rozumie. Raz na moje pytanie o wina zaczął wymieniać grona, dodając coś w rodzaju "osiemdziesiątsiedemdwadzieścia" lub "stotrzydzieścitrzysiedemdziesiąt". Na moje pytanie, co to za liczby, odpowiedział, że to ceny w złotych, "bo w Polsce się płąci w złotówkach"... Nie spotkałem się jeszcze ze zwyczajem podawania cen przy winach, (roczniki tak, ceny nie), a informację o walucie obowiązującej w Polsce można chyba założyć, że gość posiada. (Czy może "Czerwone Drzwi" mają często gości myślących, że w Polsce płacimy w tugrikach mongolskich?)
Inna obserwacja: kiedy przychodzi do płacenia kartą, okazuje się, że automat-czytnik kart nie działa. Można zapłacić obcą walutą, np. euro? Tak oczywiście (a więc jednak...) --- tyle tylko, że podaje się przy tym fantastyczny kurs, porównywalny z tym w kantorach na lotnisku.
Zbrojny w te zastrzeżenia, gość może się jednak cieszyć na przyjemny wieczór...
Jedno ale: jeden z kelnerów wydaje się źle przygotowany do swojej roli (ma doświadczenie z pracy w lokalu innego rodzaju?). Jest mrukliwy i niezbyt uważnie słucha, co się mu mówi, nie zawsze rozumie. Raz na moje pytanie o wina zaczął wymieniać grona, dodając coś w rodzaju "osiemdziesiątsiedemdwadzieścia" lub "stotrzydzieścitrzysiedemdziesiąt". Na moje pytanie, co to za liczby, odpowiedział, że to ceny w złotych, "bo w Polsce się płąci w złotówkach"... Nie spotkałem się jeszcze ze zwyczajem podawania cen przy winach, (roczniki tak, ceny nie), a informację o walucie obowiązującej w Polsce można chyba założyć, że gość posiada. (Czy może "Czerwone Drzwi" mają często gości myślących, że w Polsce płacimy w tugrikach mongolskich?)
Inna obserwacja: kiedy przychodzi do płacenia kartą, okazuje się, że automat-czytnik kart nie działa. Można zapłacić obcą walutą, np. euro? Tak oczywiście (a więc jednak...) --- tyle tylko, że podaje się przy tym fantastyczny kurs, porównywalny z tym w kantorach na lotnisku.
Zbrojny w te zastrzeżenia, gość może się jednak cieszyć na przyjemny wieczór...