Widok
Adopcja kota trudna jak adopcja dziecka?
Opinie do artykułu: Adopcja kota trudna jak adopcja dziecka?.
Adoptując zwierzę ze schroniska czy od fundacji musimy być świadomi, że do końca jego życia będzie ono pod skrzydłami tej organizacji. To oznacza m.in. kontrole, a w skrajnych przypadkach nawet możliwość odebrania go właścicielowi. Przekonał się o tym nasz czytelnik, który przygarnął kota, a następnie musiał go zwrócić.Ile dokładnie wałęsa się po Trójmieście bezpańskich zwierząt? Nie sposób zliczyć, bo wciąż przybywa nowych. Dzięki setkom wolontariuszy, którzy nieodpłatnie poświęcają swój ...
Adoptując zwierzę ze schroniska czy od fundacji musimy być świadomi, że do końca jego życia będzie ono pod skrzydłami tej organizacji. To oznacza m.in. kontrole, a w skrajnych przypadkach nawet możliwość odebrania go właścicielowi. Przekonał się o tym nasz czytelnik, który przygarnął kota, a następnie musiał go zwrócić.Ile dokładnie wałęsa się po Trójmieście bezpańskich zwierząt? Nie sposób zliczyć, bo wciąż przybywa nowych. Dzięki setkom wolontariuszy, którzy nieodpłatnie poświęcają swój ...
a ty za ile sterylizacji odpowiadasz??? alfo i omego!!!
Twoja wypowiedź świadczy o totalnym ograniczeniu, ale wypowiadać się to i owszem chętnie widać chcesz nawet jak nie wiesz i nie rozumiesz!! Powiedz mi jak wysterylizować wszystkie koty na hura?? Bo wnioskuję z twojej wypowiedzi, że pomysłami posypiesz z rękawa???? A śmierć głodowa którą byś zgotwał/zgotowała Brawo katoliku lepszej śmieci nikomu zapewnić nie można( chyba, że alfo i omego myślisz, że spod śniegu sobie wykopią?)!!!
Do twojej niewiedzy: 1.są ciągłe akcje sterylizacji, 2.organizacje sterylizują wszystkie koty które maja pod opieką, 3. poza sterylizacją leczą i starają się o adopcję dla kotów. 4. nie wiem czy twoje bezwzględne sumienie jest w stanie pojąc co cokolwiek alfo i omego!
Pamiętaj, że to my jesteśmy odpowiedzialni za zwierzęta, nie odwrotnie!
Do twojej niewiedzy: 1.są ciągłe akcje sterylizacji, 2.organizacje sterylizują wszystkie koty które maja pod opieką, 3. poza sterylizacją leczą i starają się o adopcję dla kotów. 4. nie wiem czy twoje bezwzględne sumienie jest w stanie pojąc co cokolwiek alfo i omego!
Pamiętaj, że to my jesteśmy odpowiedzialni za zwierzęta, nie odwrotnie!
Jak sie okazuje sama wiesz naprawdę niewiele. To o czym mówisz to publiczne akcje a problem istnieje we wszystkich ześwirowanych kociarach które leją na dobro kotków nie podając im w karmie środków antykoncepcyjnych. Ot wystawiają żarcie w lato pod oknami sąsiadów mieszkających na parterze i nie rozumieją że ktoś może mieć coś przeciwko smrodowi i muchom latającym nad tym syfem - ważne że kotki mają co jeść i mogą sie mnożyć na potęgę bez jakiejkolwiek kontroli. To nie jest pomaganie ani miłość do zwierząt.
jaki bulwers Pani Moniko :)
Pani Moniko, Pani się tak nie podnieca tymi kotami. Chce je Pani hodować, hoduj je w domu, przez takich ludzi jak Pani, dzieci bawią się kocią kupą w piaskownicy, kocie jedzenie gnije w ogródkach, koty się mnożą, samochody śmierdzą kocim moczem, powinny być kary dla ludzi, którzy masowo dokarmiają stado kotów. Nie mam nic przeciwko kotom, tylko ludziom, którzy są na tyle mało inteligentni, że nie widzą, że to co robią to nie miłość do zwierząt, a przy okazji wkurzają sąsiadów. Uprzedzam nie stać mnie na wyprowadzki, jak Pani sugeruje. Skoro jest Pani taką znawczynią to może niech Pani tym swoim kotkom sama zorganizuje sterylizacje. Nie pozdrawiam Kociar ;)
środków antykoncepcyjnych nie wsypuje się do żarcia tylko podaje raz w tygodniu każdej kotce. I trzeba mieć pewność , że zjadła. A żarcie można wystawić o jednej porze, koty szybko się przyzwyczajają do pory karmienia i żarcie nie zalega. A ze sterylką to nie takie proste, jeżeli są środki prze krótki czas to i tak nie wystarcza na wszystkie kotki.
koty,koty,koty to jakaś paranoja niech sobie będą jak były, niech sobie w lesie mieszkają, niech dziczeją ale po jakiego kota tyle o nich pisać i zawracać ludzią głowe. są większe problemy na tym świecie ale koty są łatwiejsze i można prać ludziom mózgi.
Zajmijcie się jakimiś poważniejszymi problemami albo zajmujcie się tymi kotami po cichu a nie ujawniacie się jak inne mniejszości i uważacie że macie największe problemy na świecie BO KOTY,KOTKI I KOCURKI !!!!!!!!
Zajmijcie się jakimiś poważniejszymi problemami albo zajmujcie się tymi kotami po cichu a nie ujawniacie się jak inne mniejszości i uważacie że macie największe problemy na świecie BO KOTY,KOTKI I KOCURKI !!!!!!!!
Koty to nie problem. Problem to kociary wystawiajace śmierdzącą breje Tobie pod okno. Potem tłumaczą że jesteś nieczuły i że kotkom trzeba pomagać bo jest ich tyle... a jest ich tyle bo kociara nie dała kotka do sterylizacji ani nie podała środków antykoncepcyjnych bo to źle dla kotka.. bo kotek być zdrowszy bez tego... bo kotek musi być naturalny... taki z gnijącą łapą.... z wydrapanym oczkiem i koniecznie musi mieć możliwość łażenia Ci po samochodzie ty nieczuły skurczybyku!
?!?!
chyba naprawde nie wiecie o czym piszecie. kto niby nie chce sterylizowac kotow??
a dal pan / pani tej osobie opiekujacej sie kotami pieniadze na sterylizacje? ewentualnie mozna samemu zlapac i wysterylizowac u weterynarza.
jak pan / pani widziala jakiegos chorego kota,to trzeba bylo go zlapac i zaniesc do weterynarza
a dal pan / pani tej osobie opiekujacej sie kotami pieniadze na sterylizacje? ewentualnie mozna samemu zlapac i wysterylizowac u weterynarza.
jak pan / pani widziala jakiegos chorego kota,to trzeba bylo go zlapac i zaniesc do weterynarza
Ja nie dokaramiam. Nie napędzam spirali mnożenia się kotów. Totalnie mi one wiszą i mam do tego prawo. Natomiast nie rozumiem osób które pouczają innych o dbaniu o kotki i dokarmiają je bez jakiegokolwiek planu. Wystawianie na słońcu na podwórku gdzie się da misek z gotującym się tam śmierdzącym żarciem jest chore - ale jak sie zwróci uwagę, żeby te Pani zadbały o czystość, o jakieś miejsce gdzie miałby to sens to słyszy się że jest sie nieczułym chamem. Nie bez powodu "kociara" to już taki stereotyp bo akurat takie osoby same go powielają.
Ja już mmiałem styczność z akcją sterylizacji - kilka lat temu zadzwoniłem do spółdzieli żeby w końcu zrobili porzadek z chorymi kotami i jedzeniem wystawianym pozostawianym na kilka dni wokół domu. Spółdzielnia postanowił zorganizować akcję sterylizacji kotów. Dogadała sie z jakąś organizacją no i te co dało się im złapać to wysterylizowali. Niestety nie udało sie wyłapać wszystkich wiec Pani "opiekujaca" sie kotami dostała od organizacji pakiet środków jakie ma dodawać do żarcia, a które następnego dnia ostentacyjnie na moich oczach wyrzuciła do śmietnika. I co? No i miesiąc później dostałem list ze Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami z wiadomoscią że sie znęcam nad kotkami heh i, że jak tak dalej pójdzie to zgłoszą mnie na Policję. Nawet później naszła mnie przedstawicielka z tej instytucji i po wyjaśnieniu całej sprawy serdecznie mnie przepraszała. Ciemnota to rzecz powszechna.
Koty które są dokarmiane bardzo często maja zaufanie do swojego karmiciela i dzieki temu taka osoba może podawać tabletki by koty się nie rozmnazały lub można go złapać i wysterylizować. Na naszym osiedlu dzieki takiej Pani (która sama sponsoruje pokarm), koty są zdrowe, maja lsniace futerko i nie sa nisicielami chorób, a dzieki tabletkom się nie rozmnazają. Od kilku lat mamy stałe 4 kotki i nic wiecej, a w piwnicach nie ma myszy ani szczurów. Takie osoby które dokarmiaja i dbaja o te koty ze swoich dochodów robią tylko dobrą robotę !!!
A św. Łukasz mówił "ręką konia nie oszukasz"
To z dedykacją dla zdziwaczałych bab, którym się wydaje, że jak nakarmią sierściucha albo jakieś ptaszyska to ich życie nabierze wartości i zaklepią sobie miejscówę w "niebie". A wszystkich ludzi wokół najchętniej by utopiły w łyżce wody, razem z własną rodziną. Bez kija nie podchodź.
...a braćmi nie powinno się kupczyć
Ta cała Viva śmierdzi mi lewackim ekoterroryzmem. Daj im palec - weź zwierzaka, a wezmą całą rękę - będą straszyć karami i ciągać po sądach. Hasełka niby wzniosłe, a tak naprawdę w końcu przyznali, że chodzi im o kasę. Wniosek jest jeden - najlepiej trzymać się od nich z daleka! Jak ktoś jest debilem i chce się znęcać nad zwierzęciem to prędzej czy później i tak dopnie swego. Wszystkim do domu na szczęście nie wejdziecie żeby sprawdzić czy zwierzątkom jedzenie nie wystygło albo czy nie są smutne. Mam całe grono odpowiedzialnych znajomych, którzy z dnia na dzień byliby w stanie przygarnąć znalezionego zwierzaka albo potomstwo moich pupili. Sam pomysł pośrednictwa fundacji w tym procesie to jakaś pomyłka - przerost formy nad treścią, żeby nie powiedzieć - pasożytnictwo.
monika
Ja sama podpisywałam taką umowę i uważam, że jest to potrzebne nie dla wszystkich, ale dla wielu nie odpowiedzialnych osób takich jak Pan Łukasz z artykułu na pewno potrzebne!!! Niestety nie mierzmy wszystkich własną miarą. Pamiętajmy, że ludzie są okrutni bezmyślni i nie odpowiedzialni, więc te umowy są dobrym rozwiązaniem. Ktoś małego fajnego kotka chce a potem rodzina stwierdza, że już duży kotek nie jest im potrzebny i wyrzucają z domu, w umowach też jest obowiązek sterylizacji jeśli bierze się nie wysterylizowanego kota, czy też miejsce do którego należy go oddać w razie śmierci właściciela lub zmiany zdania co do chęci posiadania zwierzaka ( a to się zdarza.) Umowa zobowiązuje!!!!
Tja, i napędzać produkcję nierasowych kociąt/szczeniąt, bo właściciel mając chętnych na małe kotki czy suni nie wysterylizuje... Wiele osób pozwalających na rozród domowych pupili nie interesuje się, w jakie ręce trafi zwierzak, w jakie warunki, czy nie wyląduje za kilka miesięcy w schronisku albo w lesie. Dlatego nie popieram brania zwierzaków od osób prywatnych, chyba, że pod warunkiem kastracji kociej/psiej mamy w najbliższej przyszłości.
mam podobne pozytywne doswiadczenia
adoptowalem psiaka w gabinecie weterynaryjnym na ul.hynka we wrzeszczu i jesetm bardzo zadowolony
Panie pomogly i spokojnie wytlumaczyly ze papiery sa niezbedne by nikt nie mogl im zarzucic ze zwierzeta którym pomagaja nie gina i nie sa przerabiane np na kebab tylko trafiaja do konkretnych osob..
media szukaja tylko takiej pozywki i afery
Panie pomogly i spokojnie wytlumaczyly ze papiery sa niezbedne by nikt nie mogl im zarzucic ze zwierzeta którym pomagaja nie gina i nie sa przerabiane np na kebab tylko trafiaja do konkretnych osob..
media szukaja tylko takiej pozywki i afery
Ciapkowo
Jestem za tym, by kontrolowac w jakie warunki zostal zabrany zwierzak, jak mu sie dzieje po jakims czasie ale te przepisy sa chore! Kiedy nasz syn (mieszkajacy samodzielnie) chcial adoptowac kota z tamtego schroniska, odmowiono mu, bo za mlody!!!Uslyszal, ze zreszta oprocz jednego chorego nie ma zadnych kotow. Przygarnal smietnikowca, ktory ma teraz jak w palacu.
Rowniez wszystkie nasze adoptowane zwierzaki sa "zgarniete" z ulicy, smietnikow czy od zapitych meneli (tanio bo za 2 piwa)a milosci za to mamy juz kilka lat!
Rowniez wszystkie nasze adoptowane zwierzaki sa "zgarniete" z ulicy, smietnikow czy od zapitych meneli (tanio bo za 2 piwa)a milosci za to mamy juz kilka lat!
Mam dużą sympatię do PKDT, ale osoba pani Pindras mnie irytuje. Dwukrotnie próbowałam zaadoptować od nich kota i pani Marlena sprawiała wrażenie jakby jej nie zależało zupełnie. Kilkukrotnie się przypominałam o kontakt, ale bez rezultatu. Poleciłam też PKDT mojej koleżance. Pani Marlena miała jej wysłać zdjęcia kota i nie doczekała się.
14 kwietnia - Dzień Ludzi Bezdomnych
Kocham zwierzęta, szanuję osoby kochające zwierzęta. Ale i nie wyobrażam sobie życia w świecie, w którym nie odkryto by tej elementarnej prawdy o człowieku, że jest on osobą, od zwierząt wyższą. Po formie wypowiedzi (np. w Forum Dyskusyjnym Trójmiasto) ukazującej "miłość bliźniego inaczej" wyraźnie widać, że co niektórzy kochają o wiele bardziej zwierzęta od nieszanowanych, a nawet znienawidzonych ludzi. Także na tym naszym forum, "żartując sobie inaczej", proponują dokonania holokaustu, by pozbyć się "problemu" bezdomnych. Nie wolno sobie tak "żartować". Nie piszmy lekceważąco o cierpieniu ludzi i zwierząt, o dokonywanej na ludziach zbrodni tym bardziej, że każdego dnia w jej wyniku ginie tysiące osób. To prawda że okrucieństwo wobec zwierząt, wszelkie niepotrzebne zadawanie im bólu, jest czymś moralnie nagannym, ale nie stawiajmy znaku równości dla tego zła i zła zagubionego, błądzącego człowieka, który sobie z życiem nie radzi. Tzw. "problem bezdomnych" ma wielorakie podłoże. Są oni oczywiście winni, jednak zajmujący się "tym problemem" ludzie podkreślają, że powody krzywd wyrządzanych przez człowieka człowiekowi są głębsze i bardziej skomplikowane niż brak wystarczającego uświadomienia. Dla nas chrześcijan jedną z wielu dróg naprawy tej złej sytuacji jest podkreślanie tej prawdy, że człowiek został stworzony na Boże podobieństwo co oznacza, że posiada wyjątkową wartość. Bo osoba ludzka ma jakościową wyższość nad wszelkim istnieniem zwierzęcym i życie każdego człowieka winniśmy traktować jako "absolutną bezcenność".
xasax
To co piszesz tyczy się tylko twojej "wiary " i jej założeniem że jest jakaś istota zwana przez ciebie Bogiem . Są tysiące wierzeń na świecie o innych założeniach i jeszcze więcej istnień nie wierzących w istnienie takiej jednostki zwanej Bogiem. To twoja prawda ale nie koniecznie innych. A widzę że chrześcijanie uważają ze maja monopol na PRAWDĘ JEDYNĄ I NIEPOWTARZALNĄ
O. Jacek Salij w swojej kapitalnej książce "Szukającym drogi" (fragment): 'Nie mam nic przeciwko temu, żeby sobie cenić wartości innych, podejrzane wydaje mi się jednak lekceważenie lub nawet niedostrzeganie wartości własnych. Otóż jeśli porównać Europę z Indiami, sprawa przedstawia się chyba jakoś tak: O ile Indie zwróciły główną uwagę na szacunek dla życia w ogóle, o tyle w Europie podkreślono przede wszystkim wartość osoby ludzkiej, jej jakościową wyższość nad wszelkim istnieniem zwierzęcym i jej absolutną bezcenność. W obu postawach kultywuje się niezmiernie ważne, choć różne, wartości, obie też noszą w sobie niebezpieczeństwa wypaczeń. Nie jest wykluczone, że obie postawy dałoby się powiązać w organiczną całość. W każdym razie gdybym musiał wybierać, nie mam wątpliwości, że bliższy i droższy jest mi światopogląd europejski. Po prostu nie wyobrażam sobie życia w świecie, w którym nie odkryto tej elementarnej prawdy o człowieku, że jest on osobą. Zresztą jeśli Europa uświadomi sobie tę prawdę do końca, również jej stosunek do przyrody stanie się dużo mądrzejszy i życzliwszy. Czy zaś Indie są w stanie drogą organicznego rozwoju uświadomić sobie prawdę o ludzkiej osobie? Być może. Wszakże nie wiem.'
"Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli"
Jeśli prawda wyzwala, to nieprawda niewoli. Stwierdzenie że "każdy może mieć swoją rację" zalatuje mi masonerią. Prawie zawsze ludzie zagubieni tą "swoją rację" budują na fundamencie kłamstwa.
Bp. R. Williamson podkreśla, że Pan Bóg stworzył nasze umysły dla obiektywnej prawdy tak jak nasze płuca stworzone zostały do oddychania. Gdy płuca odcięte są od tlenu - umierają, podobnie nasz umysł, gdy pozbawiony jest prawdy - umiera.
Poganie odcięli się od prawdy z chwilą akceptacji ateistycznej filozofii Kanta, która głosi, że to "moje ja" decyduje co jest prawdą a co nią nie jest. Masonerii nowomowa czyni tym samym wszystko subiektywnym i względnym usiłując zniszczyć w ten sposób samą istotę obiektywnej prawdy, której jedynym źródłem jest Bóg. Neopogaństwo (feminizm, faszyzm, komunizm, liberalizm, New Age i inne tego typu utopijne ideologie) jest zupełnym odwróceniem całego boskiego ładu, gdyż w świetle jego absurdalnych założeń to rzeczywistość musi podporządkować się człowiekowi, a nie odwrotnie.
Bp. R. Williamson podkreśla, że Pan Bóg stworzył nasze umysły dla obiektywnej prawdy tak jak nasze płuca stworzone zostały do oddychania. Gdy płuca odcięte są od tlenu - umierają, podobnie nasz umysł, gdy pozbawiony jest prawdy - umiera.
Poganie odcięli się od prawdy z chwilą akceptacji ateistycznej filozofii Kanta, która głosi, że to "moje ja" decyduje co jest prawdą a co nią nie jest. Masonerii nowomowa czyni tym samym wszystko subiektywnym i względnym usiłując zniszczyć w ten sposób samą istotę obiektywnej prawdy, której jedynym źródłem jest Bóg. Neopogaństwo (feminizm, faszyzm, komunizm, liberalizm, New Age i inne tego typu utopijne ideologie) jest zupełnym odwróceniem całego boskiego ładu, gdyż w świetle jego absurdalnych założeń to rzeczywistość musi podporządkować się człowiekowi, a nie odwrotnie.
po tych wszystkich wypocinach wszaży widac ze masz racje
to są po prostu ludzie chorzy psychicznie i powinni się zgłosić samodzielnie na leczenie psychiatryczne .Nienawidzą ludzi a kochaj zwierzęta ale to się im tylko tak wydaje bo to jest choroba.Tak samo jak ankieta jest idiotyczna jeśli nie masz kota w domu znaczy ze nie lubisz zwierząt?? Kot nigdy nie był zwierzęciem domowym.Takim są zawsze był pies.Nie świnka morska czy inne .Do domowników już bardziej pasują mrówki czy prusaki niż kot!! który zawsze chodził własnymi drogami .Kociarze na sile próbują je udomawiać i dochodzi do takich idiotyzmów ze kot nie wie kim jest myśli że jest psem albo kim innym.Niektórym zastępują dzieci wola adoptować kota niż dziecko bo to wygodniejsze dla ich egoizmu .
Ty to kota chyba tylko
na zdjęciu widziałeś. Nie masz pojęcia o wzajemnych relacjach ludzi z tymi zwierzakami. Kota nie trzeba na siłę udamawiać, on już sam się udomowił. Podejrzewam, że wprowadził się do domostw ludzkich na własne życzenie. A że wymaga nieco wysiłku intelektualnego, żeby zrozumieć jego zachowanie i potrzeby, to dla niektórych jest barierą nie do pokonania o czym świadczy niezbicie twój post.
" bo nie ma różnicy czy ratujesz Żyda, piegowatą rudą czy kota."
no no...
Pozwól, że jednak się nie zgodzę z tak postawioną tezą.
Tak pewnie myśleli faszyści mordujący ludzi, a kochający swoje pieski bojowe...
Człowiek zawsze jest istotą wyżej stojącą od każdego zwierzaka. Jeśli miałbym wybierać kogo ratować - mojego kochanego pieska, czy jakiegoś człowieka, wybrałbym CZŁOWIEKA.
no no...
Pozwól, że jednak się nie zgodzę z tak postawioną tezą.
Tak pewnie myśleli faszyści mordujący ludzi, a kochający swoje pieski bojowe...
Człowiek zawsze jest istotą wyżej stojącą od każdego zwierzaka. Jeśli miałbym wybierać kogo ratować - mojego kochanego pieska, czy jakiegoś człowieka, wybrałbym CZŁOWIEKA.
"ZAWSZE" a kto ci taką prawdę objawił ? Twoja rzymsko katolicka prawda pewnie ? Jakoś w innych cywilizacjach i kulturach tej wyższości nie ma,tylko w europejskim piekiełku. Kultura katolicka opiera się na wyzysku , narzucaniu własnej "PRAWDY" siłą inie dopuszczaniu innej myśli niż JEDYNA SŁUSZNA PRAWDA WYŻSZOŚCI BIAŁEGO CZŁOWIEKA NAD WSZELKIM STWORZENIEM !!
Tu nie wojna i nie trzeba stawiać sobie takich wyborów. Po co ta dyskusja? A porównywanie ludzi działających w obronie zwierząt do faszystów to bardzo niesprawidliwa i niesmaczna ocena. Takie uogólnione gadanie typu, że np. wszyscy polacy to złodzieje (jak o nas wielokrotnie mawiano) i co tez nim jesteś - złodziejem? Skąd stwierdzenie że wszyscy naziści kochali swoje pieski, na pewno wszyscy? Skąd taka wiedza, badania statystyczne robiłeś? to po piewsze, a po drugie, czy człowiek kochający psa lub kota krzwdzi w jakiś sposób człowieka? Chyba byłoby lepiej być dobrym człowiekiem i zyć najzwyczajniej w świecie w zgodzie. A tak wogóle życzę byś nie musiał nigdy nikogo ratować :-)
Psychiatra się kłania
Idź chłopie (kobieto) do psychiatry się leczyć , a może już tylko ortopeda został bo na psychiatrę za późno , nad kim ty się litujesz nad tymi wszarzami , menelami , sami sobie są winni gorzała i chlanie ich zniszczyło i pozbawiło wszystkiego . Ich trzeba eliminować ze społeczeństwa nie litować się , taki menel za pół litra wbije ci nóz w brzuch nawet nie mrugnąwszy okiem , niech zdychają w rowach i melinach a nie jeszcze nasze pieniądze na nich wydawać (patrz koszty "schroniska" dla agresywnych po alkoholu i sprawców przemocy 600 tys rocznie z naszych podatków. Za mordę meneli i do obozu o chlebie i wodzie i praca, praca i jeszcze raz praca dwa lata i wychodzą wyleczeni z alkoholizmu nauczeni pracy i może normalni obywatele a nie wszarze wiecznie zachlani i żebrzący na kolejny denaturat
co ma piernik do wiatraka
Nie bardzo rozumiem co ma jedno z drugim wspólnego, czy osoby które są wrażliwe na niedole zwierząt krzywdzą w jakiś sposób ludzi, którzy są doświadczeni przez los? Przecież jedno drugiemu nie przeszkadza, jest mnóstwo organizacji pomagających ludziom jak i zwierzętom. Gdyby człowiek (ogólnie mówiąc) żył w symbiozie ze zwierzętami a nie wyrządzał im krzywdę jak niestety często ma miejsce, takie organizacje pro-zwierzęce nie musiałyby istnieć, a niestety jest inaczej. Oczywiste jest że ludzie potrzebują pomocy, ale i zwierzęta również, z tą różnicą że człowiek ma głos i może się poskarżyć a zwierzę niestety nie. Nierozumiem po co taki post i co ma do tego życie człowieka. Czy opieka nad zwierzętami czy nawet "stawianie go na równi z człowiekiem" krzywdzi w jakikolwiek sposób człowieka bezdomnego.
dziecko się przysposabia
zgodnie z polskim prawem dziecko się przysposabia
adopcja to określenie potoczne, a jako takie może odnosić się i do zwierzęcia, w takim wypadku - przez analogię - oznacza, że zwierzaka się nie sprzedaje ani nie oddaje w prezencie, tylko zachowuje prawo do monitorowania jego losów.
adopcja to określenie potoczne, a jako takie może odnosić się i do zwierzęcia, w takim wypadku - przez analogię - oznacza, że zwierzaka się nie sprzedaje ani nie oddaje w prezencie, tylko zachowuje prawo do monitorowania jego losów.
Koty to juz dawno zadnej myszy nie zabiły!!Bo i poco teraz maja karme dla kota!!
A myszy są zabijane przez trutki na szczury zachowanie odpowiedniej czystości oraz firmy które sie tym trudnią.!!
spóźniłeś sie ponad 100 lat ale widocznie jestes tak zacofany ze jeszcze żyjesz w tamtej epoce
.I jeszce dla przykładu kobieta miała nieproszoną mysz wdomu i 3 koty musiała kupic trutkę na gryzonia bo koty sie myszą nie interesowały!!
spóźniłeś sie ponad 100 lat ale widocznie jestes tak zacofany ze jeszcze żyjesz w tamtej epoce
.I jeszce dla przykładu kobieta miała nieproszoną mysz wdomu i 3 koty musiała kupic trutkę na gryzonia bo koty sie myszą nie interesowały!!
Kolejna "fundacja", której nie pomagam
Ile różnych dobrych rzeczy mogą zrobić nasze pieniądze od finansowania takich "śledztw", "inspekcji", prawników produkujących tony umów "na kota". Jeśli zwierzętom dzieje się źle to jest ustawa o ochronie zwierząt, która obejmuje wszystkie koty, nie tylko te z fundacyjek. Ale wtedy "koordynatorzy" nie mieliby zajęcia
nie szerz propagandy
Szerzysz propagandę nie mając nawet podstawowej wiedzy o działalności tejże fundacji i sposobach finansowania. Brrrr. Fundacja nie dostaje pieniędzy od miasta, nie ma stałych dochodów. Fundusze zbierane są poprzez darowizny osób im sprzyjających, środków tych jest b mało, osoby z fundacji "dokładają" do interesu swoje prywatne pieniądze!! Do stóp im nie dosięgasz! rób tyle samo dla "ludzkiej" fundacji a będziesz miał prawo oceniać ich działania. Gwarantuję że wtedy tego nie zrobisz, bo z jęzorem przy ziemii padniesz w wyrku z nadmiaru wrażeń, emocji, żalu bólu i ciepienia, które jest wkoło a które starannie omijasz w swoim zarąbistym "egoisycznym" życiu!.
Nie rozumiem czemu tych zwierząt sie nieusypia przecież to nie ludzie?
czemu nie dba się tak o ludzi jak o zwierzęta to jest humanitarne? Koty są groźne dla życia ludzkiego przypadkowy kontakt z kotem mojego syna na podwórku może skończyć się śmiercią mojego dziecka to są bardzo niebezpieczne zwierzęta !!!!
na poziomie zera to prawda. Tworza go ludzie, może kobiety
kobiety-dziewczyny lubiące psy i koty a nie dzieci czyli w nowej nomenklaturze "bachory jak to się często słyszy................ dorównują tym z Zachodu, widzę to często na dyskotekach, knajpkach, plaży, ... i nie piszcie, ze to tylko określony gatunek.
Bo?
Nie przekazesz 1% bo nie jest im obojętny los kota,któremu uratowali życie?Nie przekazesz bo nie godzą się na traktowanie zwierząt jak rzeczy,którą można sobie wyrzucić lub oddać byle komu?
Ile zwierząt uratowałeś przed śmiercią i bezdomnością?
Ile zwierząt znalazło pod Twoim dachem schronienie?
PKDT co roku ratuje,leczy,karmi i znajduje domy setkom kotów to tak dla przypomnienia
Ile zwierząt uratowałeś przed śmiercią i bezdomnością?
Ile zwierząt znalazło pod Twoim dachem schronienie?
PKDT co roku ratuje,leczy,karmi i znajduje domy setkom kotów to tak dla przypomnienia
Napewno siedzi teraz ta '' Organizacja '' i daje minusy bo uwazaja ze '' KOT MUSI BYC W SEJMIE '':)
Uchwala specjalna naszej organizacji " kotek polski sa corporation of mysz international " uchwalamy iz wszystkie koty musza isc do pracy i w koncu zaczac na nas placic podatki. Zarzad w skladzie tu obecnym czyli pieciu prezesow i zastepcow naklada rowniez podatek koci na wszystkich przedszkolakow pod kara wiezienia :)))))))
a skunksa - gdzie można adoptować skunksa ?...
w Kaliforni własciciel każdego psa poza rejestracja {!} musi przedstawić wynik DNA ! na podstawie wyniku takiego badania jest b. szybko ustalany właściciel każdego nie sprzątniętego psiego gó..na i w "nagrode" zostaje mu wręczony mandat w wysokości 400$. A u nas ?,szczególnie teraz po zimowych roztopach na trawnikach i chodnikach - tony zwierzęcych odchodów zalegają !.
Podpisuję się pod waszymi wpisami
Bardzo dobrze, że PKDT monitoruje do kogo kot trafił. Tu chodzi o niepełnosprawne koty, które wymagają właściciela naprawdę znającego się na opiece nad tymi zwierzętami. Mówiąc potocznie - "kociarza" z krwi i kości.
Zachowanie tych panów jest śmieszne. Zamiast skontaktować się w razie problemów z fundacją, facet podrzuca kota koledze, a kolegi żona decyduje - "Nie, my tego kota nie chcemy".
Poziom dziennikarstwa na tym portalu jest jeszcze gorszy niż w Fakcie.
Zachowanie tych panów jest śmieszne. Zamiast skontaktować się w razie problemów z fundacją, facet podrzuca kota koledze, a kolegi żona decyduje - "Nie, my tego kota nie chcemy".
Poziom dziennikarstwa na tym portalu jest jeszcze gorszy niż w Fakcie.
tylko że przez takie działania coraz więcej kotów jest w schroniskach albo bezdomnych bo ludzie boją się adoptować. Albo po prostu biorą z ogłoszenia. Jeśli ktoś wziął chorego kota to najprawdopodobniej zrobił to z dobrego serca a nie chciał zrobić słitaśny prezent swojej dziewczynie czy tam dziecku. U tego Pana z psem kot na pewno miałby lepsze warunki niż w schronisku albo w śmietniku. Bo przez to że tego zabrali jakiś inny kot nie znajdzie miejsca w schronisku albo w DT i zostanie uśpiony/przejechany/zagryziony. Gdyby temu pozwolili zostać w jak przypuszczam dobrym domu innemu kotu uratowaliby życie...
Żona
Kot był u Nas dobę. Umowy adopcyjnej nie podpisaliśmy tylko i wyłącznie z powodu jej zapisów. Może niektórzy lubią jak obcy ludzie wchodzą do domu i decydują o tym co gdzie ma stać. Czy kot ma warunki czy nie? Czy może Nasz pies zachowuje się niepoprawnie w stosunku do kota? Nie chcieliśmy mieć kontroli nad głową i tyle. A kotka faktycznie żal...proponowałabym szanownemu Panu, który obraża obcych ludzi o przygarnięcie Ryśka. Pan Wojtek na pewno będzie zadowolony z kontroli PKDT
stronniczy artykuł
Stronniczy artykuł, gdyby kolega z redakcji potrafił się poważnie zachować to nie robiłby problemu z tego powodu tylko podał adres pod którym jego podopieczny przebywa, przecież nie musiał się obawiać jeśli kot trafił w "dobre" ręce (chociaż mam wątpliwości skoro te dobre ręce kota oddały). Przecież to Pan redaktor powinien sam powiadomić tą organizację !!! Mowa jest że pan redaktor jest miłośnikiem kotów, a odezwało się jego "ego". Przecież to tylko dobrze świadczy o organizacji że sprawdza co się dzieje z tymi zwierzętami - a niestety różnie bywa. Dziwię się że Pan redaktor taki przewrażliwiony i nie rozumiał problemu, a swoimi dyskusjami wręcz zaostrzył sprawę powodując niedowierzanie ludzi, że temu kotkowi przypadkiem nic się nie stało.
Przecież ta umowa to stek bzdur nie do wyegzekwowania
Pobożne życzenia i tyle.
A co do tego ma Policja jaja sobie robicie czy co ?
Jakie by było zawiadomienie porwanie kota, zabójstwo kota ? Nad zwierzętami według Polskiego prawa nie można się znęcać nie róbmy sobie jaj.
To jest dowód na to że tym wszystkim pseudo społecznikom trzeba odciąć finansowanie bo oni wymyślają jakieś własne regulacje prawne.
A co do tego ma Policja jaja sobie robicie czy co ?
Jakie by było zawiadomienie porwanie kota, zabójstwo kota ? Nad zwierzętami według Polskiego prawa nie można się znęcać nie róbmy sobie jaj.
To jest dowód na to że tym wszystkim pseudo społecznikom trzeba odciąć finansowanie bo oni wymyślają jakieś własne regulacje prawne.
Co za bzdurne zapisy ma ta organizacja :))))))))))
CIEKAWE czy beda monitorowac zycie Kota jak go oddam komus z USA a ten wysle kota na Martynike do Olaffa Alessandro de Gueriio zeby jego syn Pedro mial piatego kota :)))) . Takie organizacje wiele gadaja ale gdyby mialy pokryc koszty zwrotu kota z RPA czy Martyniki to wtedy by sie okazalo ze prezes jaest na chorobowym :) ksiegowa uciekla a pracownicy pieniedzy nie maja :))) A NAJLEPIEJ JAK ZAPLACA "" INNI "" CZYLI "" ONI "" BO ONI I INNI MAJA PIENIADZE :)))
żałosne
Uwielbiam zwierzęta, ale zwątpiłam w instytucję schroniska próbując adoptować kota ze schroniska "Promyk" w Gdańsku. Odwiedziłam schronisko z koleżanką, obie entuzjastycznie nastawione na adopcje kota zaczęłyśmy rozglądać się za naszym nowym współlokatorem. Jakież było moje zdziwienie,gdy okazało się, że jesteśmy raczej niemile widziane w schronisku, czułyśmy na sobie spojrzenia pracowników, jakbyśmy były intruzami, które przyszły tu w niecnych zamiarach. Nie wiem dokładnie jakich, bo średnio sobie wyobrażam, co działo się w głowach pracowników, ale skutecznie budowało nieprzyjemną atmosferę. Obie z koleżanką wyglądamy młodo, szczególnie, że wybierając się do schroniska nie ubierałyśmy szpilek i tony makijażu, tylko dzinsy, trampki i bluzy, co uznałyśmy za bardziej stosowne. Obie pracujemy, jesteśmy po studiach i zdecydowanie kot nie przerasta naszych możliwości finansowych ani psychologicznych. Wybrałyśmy więc kota, ślicznego kocurka, który łasił się do nas zza krat i postanowiłyśmy go wziąć ze sobą. Jednak podczas rozmowy z jedną opiekunką, okazało się, że nie możemy wziąć kota, bo nie mamy swojego mieszkania, tylko wynajmujemy ! Śmiech na sali! Ekipa od początku "patrzyła bykiem na nas" i świadomie utrudnia adopcję. Śmieszy mnie fakt, że pewnie te ważne Panie, które potraktowały nas tak z góry miały satysfakcję, że niby uratowały kota przed strasznym losem "nieodpowiedzialnych gówniar", ponieważ tym samym pozbawiły kota wspaniałego domu na resztę życia. Takie czasy, że mieszkania się wynajmuje, bo mało kogo stać na własne m, ale Pani ze schroniska uznała, że ani ja- Pedagog, ani moja koleżanka- Ekonomistka nie jesteśmy wystarczające odpowiedzialne, by powierzać nam los kota. Od tej sytuacji odradzam wszystkim schronisko "Promyk", ponieważ pracują tam ludzie z zadęciem, nieprzyjaźni i wrogo nastawieni do odwiedzających ! Przypominam pracownikom schroniska, że pracujecie po to, żeby organizować domy zwierzętom !
mam kota z Promyka
My wzięliśmy malutką kicię ze schorniska, dostaliśmy ją bez problemu ale po długiej rozmowie. Pracownicy zrobili na nas bardzo dobre wrażenie, mili, otwarci i chętni do pomocy. Mamy naszą Kicię od marca i teraz pojawił się problem, kotka ma nieustanną ruję, piszczy, miauczy, ociera się tyłkiem o wszystko nie oszczędzając naszego dziecka... Obiecano darmową sterylizację, dzwoniliśmy już kilkakrotnie i jakoś nie możemy się doprosić...
Byłaś w schronisku więc pewnie zauważyłaś, jak dużo jest tam zwierząt, którym schronisko musi zapewnić opiekę i utrzymanie, jedzenie, leczenie i sterylizację. Dla mnie to wstyd, że wymagasz od schroniska sterylizacji kota, który podobno jest Twój. Kot był malutki, więc nie został wysterylizowany w schronisku, teraz zaczęły się kłopoty. Czy wiesz, że kot żyje kilkanaście lat, podczas których powinnaś go szczepić i dbać o jego zdrowie? Czy jak kot zacznie się źle czuć, też będziesz oszczędzać na weterynarzu?
Wziąć śliczną kicię jest łatwo. Sporo osób narzekało na umowy adopcyjne, ale jak widać, to bardzo słuszne działanie.
Wziąć śliczną kicię jest łatwo. Sporo osób narzekało na umowy adopcyjne, ale jak widać, to bardzo słuszne działanie.
jeśli w umowie jest o tym mowa jest to pani obowiązek, jeśli nie ma to nie
osobiscie uważam że i tak warto/trzeba wysterylizować kota - kot uniknie chorób, pani kociaków z którymi potem nie wiadomo co zrobic - rozmnażanie zwierząt to mnożenie bezdomności kotów potrzbujących domów jest dość - po co mnożyć następne
osobiscie uważam że i tak warto/trzeba wysterylizować kota - kot uniknie chorób, pani kociaków z którymi potem nie wiadomo co zrobic - rozmnażanie zwierząt to mnożenie bezdomności kotów potrzbujących domów jest dość - po co mnożyć następne
problem z kociakami
Będę brutalna, ale tylko sierota nie wie, co zrobić z przychówkiem. Sprzedawać nierasowych nie wolno, ale rozdać- tak. Ja tak robię i nie mam większych problemów. Wiele osób nie chce zwierząt ze schronisk lub fundacji, bo warunki są chore. Adoptując takiego zwierzaka adoptuje się też wolontariuszkę z fundacji, zmusza do sterylizacji/kastracji, choć nie jest wymagane ustawą i tym samie łamie art, 31 pkt 2 Konstytucji. A zakocone sa panie wolontariuszki, bo łapią wszystko, co biega na 4 łapach i miauczy- nawet cudze, byle piękne. Są jednak naiwni, którzy jeszcze dofinansowują ten chory proceder.
dokładnie
starczył jeden telefon z pierwszego domu do Marleny, oraz dobra wola nowego domu, krótka rozmowa a temat, że zapewnią kotu dobre warunki i dadzą miłość. umowa adopcyjna ma naprawde ładnie skonstruowane transparentne zasady. ma działać na rzecz zwierzaka oczywiście i zapewnić mu najlepszy byt. pierwszy Pan rozmawiał z Marleną, podpisał umowę z wszystkimi jej konsekwencjami. po co wdawał się w pyskówki zamiast miło przeprosić i podac nr tel do nowego domu. też bym kota zabrała, gdybym usłyszała że mój podopieczny gdzieś przepadł. ludzie opamiętajcie się. my w te koty wkładamy mase naszych uczuć, leczymy je, ratujemy od śmierci, głodu, śpią w naszych łóżkach- chcemy dla tych kotów jak najlepiej.Znam Marlenę od lat, nie zawsze układało nam się najlepiej, jak to w życiu bywa. Ale serce i ręce to ona do zwierząt ma ogromne. Może jest nazbyt nadgorliwa, wnikliwa- ale to świadczy tylko dobrze o niej. kotów "nie upycha" nie pozbywa się ich. dba o każdego tymczasa najlepiej jak może. jestem pewna że ona najchętniej nie oddała by swojego żadnego podopiecznego- ale nie może ich wszak kolekcjonować. ma swoich kilknaście więc dla tymczasów chce po prostu jak najlepiej. ludzie źle traktują zwierzaki a my dziewczyny z fundacji jesteśmy o to żeby dbac o te zwierzaki. robimy to za darmo, za własne pieniądze najczęściej. a PKDT przejdzie do legendy trójmiasta tego jestem pewna :) i chylę czoła przed dziewczynami że po prostu są. ja nie wytrzymałam...
pozdrawiam
Sabina Skaza.
pozdrawiam
Sabina Skaza.
jak ktoś pragnie kota, to nie ma problemu z podpisaniem umowy, w której nie ma nic niewłaściwego
Podziwiam wolontariuszkę, która tak dbała o swojego podopiecznego, że interesowała się jego losem i wzięła go z powrotem.
W artykule nie jest jasne, dlaczego kot stracił drugi dom, czy z powodu żony, która ceni sobie "wolność", czy z powodu psa.
W artykule nie jest jasne, dlaczego kot stracił drugi dom, czy z powodu żony, która ceni sobie "wolność", czy z powodu psa.
chyba cię bardziej zabolało, że żona tego Pana miała wątpliwości ?
niż los kotka. Kobieto ja chce wiedziec co z kotkiem zrozum ? ma dom czy go nie ma ? ani słowa nie ma o warunkach dla kotka w domu Pana Maćka , ale dużo uwagi poświęca się na braku podpisania umowy, proste pytanie miał dobry dom ? czy nie ? mnie to interesuje.
Czy ta organizacja ma psychoterapeute ????? bo moj kot wpadl w depresje po przeczytaniu artykulu !
Kot dzis rano byl wesoly :) bawil sie z rudą kochanka w kuchni ale jak przeczytal zapisy organizacji to wpadl w depresje !!!!!!!!!! Aktualnie kochanke wyrzucil na balkon i samotnie teraz siedzi na kanapie i pije . Co na to psychoterapeuci ? bo nawet ogon ma klapniety a zawsze mu sterczal :)
Nie rozumiem co ma na celu ten artykuł?? Niestety ale p.Marzena zrobiła straszną głupotę-tego typu teksty zniechęcają ludzi do adopcji jakichkolwiek zwierząt...Ok,może jej redakcyjny kolega miał zatarg z p.Marleną i była taka niemiła sytuacja, ale po co o tym pisać publicznie i w takim tonie?? Facet jest dorosły,widział co podpisuje więc nie rozumiem zdziwienia, że ktoś egzekwuje prawa wynikające z podpisanej umowy.Umowa to umowa-nie ważne czego dotyczy,jest dokumentem prawnym. Jak ktoś się nie zgadza z polityką PKDT to niech adoptuje z innej organizacji lub schroniska,nie wiem po co cały raban i nagonka.Wstyd droga redakcjo...
Autorka artykułu pisze w sprawie kolegi, którego zna, lubi czy ceni, ale dla Stowarzyszenia jest to jeden z wielu klientów, a klienci są różni, i bardzo dobrze, że jest możliwość śledzenia dalszych losów zwierzęcia. Jakoś te bardzo liczne bezpańskie zwierzęta nie biorą się z lasu, tylko kiedyś miały domy. Pani Marzena i pan Łukasz powinni obiektywnie docenić, że los zwierząt jest pilotowany.
Co do dwóch zwierząt w domu, też mam w domu walczące ze sobą dwa koty. Ludzie, którzy przekazali mi drugiego kota, przemilczeli wiele spraw i uważam, że po prostu chcieli się kota pozbyć bez wyjaśnienia, o co chodzi. Ale kota przyjęłam i nie mogłam go ZNOWU wystawiać za próg.
Trudno znaleźć odpowiedzialnych ludzi, o czym przekonał się p. Łukasz, który kotka oddał znajomym, a żonie kotek przeszkadzał i wymyśliła pretekst w postaci trudności z wypełnieniem papierka. (Chyba p. Marzenia nie jest tak naiwna i nie uważa, że troskliwy opiekun odda swojego psa lub kota tylko dlatego, bo ma podpisać papierek, że będzie o niego dbał i nie odda go byle gdzie?) Lepiej teraz niż później, bo kotek przynajmniej trafił z powrotem do Stowarzyszenia. Lepsze to, niż po roku "zgubienie" kota lub szukanie mu jakiegokolwiek domu.
Reasumując: p. Łukasz uznał, że dwóch kotów mieć nie może (może słusznie, nie wiem), kotek trafił do niechętnej mu współopiekunki, a na zakończenie z powrotem do Stowarzyszenia. Całe szczęście, że Stowarzyszenie go przyjęło. Więc o co te pretensje?
Co do dwóch zwierząt w domu, też mam w domu walczące ze sobą dwa koty. Ludzie, którzy przekazali mi drugiego kota, przemilczeli wiele spraw i uważam, że po prostu chcieli się kota pozbyć bez wyjaśnienia, o co chodzi. Ale kota przyjęłam i nie mogłam go ZNOWU wystawiać za próg.
Trudno znaleźć odpowiedzialnych ludzi, o czym przekonał się p. Łukasz, który kotka oddał znajomym, a żonie kotek przeszkadzał i wymyśliła pretekst w postaci trudności z wypełnieniem papierka. (Chyba p. Marzenia nie jest tak naiwna i nie uważa, że troskliwy opiekun odda swojego psa lub kota tylko dlatego, bo ma podpisać papierek, że będzie o niego dbał i nie odda go byle gdzie?) Lepiej teraz niż później, bo kotek przynajmniej trafił z powrotem do Stowarzyszenia. Lepsze to, niż po roku "zgubienie" kota lub szukanie mu jakiegokolwiek domu.
Reasumując: p. Łukasz uznał, że dwóch kotów mieć nie może (może słusznie, nie wiem), kotek trafił do niechętnej mu współopiekunki, a na zakończenie z powrotem do Stowarzyszenia. Całe szczęście, że Stowarzyszenie go przyjęło. Więc o co te pretensje?
problem jest też w tym, że w artykule po prostu skłamano. widziałam rozmowę mojej znajomej z panem Łukaszem na fejsie, przedstawiała się ona tak, że Łukasz najpierw sr*ł żarem o sytuację z tą całą Marleną i kolegą, znajoma była zdziwiona, że z jakiej racji odebrano kota temu koledze, a wtedy sam Łukasz sprostował, że KOT NIE DOGADYWAŁ SIĘ Z PSEM. trzeba to jeszcze tłumaczyć?
Bezdomne koty powinno się wyłapywać i usypiać. Swoją "miłością" do zwierząt skazujecie je na życie w głodzie, brudzie, chorobach i cierpieniu. Wysterylizujecie kocura to za dwa, trzy lata bez domu i odpowiedniej opieki, nabawi się takich kamieni nerkowych, że każda próba sikania będzie KATORGĄ dla tego zwierzęcia. Tymi wszystkimi akcjami tylko zagłuszacie swoje sumienie. Skoro tak wam żal to weźcie kotka do domu. ( ja mam dwa uratowane z bezdomności) Bardzo dobry system jest w USA. Bezpańskie zwierze ma 2 tygodnie na adopcje po tym czasie zastrzyk i zwalnia się miejsce dla kolejnego. Nie ma tam sytuacji, że na 50 miejsc w schronisku przypada 150 psów.
A ja polecam bezbronnezwierzeta.pl
Kilkoro wolontariuszy współpracujących z fundacją VIVA. Jeżdżą na interwencje, ratują chore i/ lub poranione zwierzęta, leczą je, sterylizują i szukają dla nich domów stałych - własne mieszkania traktując jako domy tymczasowe. To ludzie naprawdę z powołania, walczą o życie i zdrowie każdego zwierzaka, nie biorąc za to ani grosza. Zerknijcie do nich na stronkę.
Jestem ciekawa kto kontroluje fundacje to dotyczy wszystkich , niezależnie od ukierunkowania???
Przede wszystkim czy są kontrolowane dochody ze zbiórek charytatywnych ? czy domy tymczasowe są dostosowane dla wygód tu.dla zwierząt, czy przejściowe domy mają zgode sanepidu i innych czy te zwierzątka nim trafią do domu z ulicy przechodzą kwarantalne itp. itd. Ja osobiście kocham zwierzęta, ale przede wszystkim ważne jest ich zdrowie i tu czy przechodzą kwarantalne pod opieka lekarza weterynarii czy takie wymogi są spełniane nim zwierzątko trafi do adopcji tj. np.rodziny z dzieckiem ? Czy mogę liczyc na odpowiedź ?
wszystko jest kontrolowane i jasne,na stronie internetowej organizacji dostępne są raporty i rozliczenia za każdy miesiąc, zwierzęta żyją w świetnych warunkach,ZAWSZE przechodzą kwarantannę i są pod stałym nadzorem weterynarza. zgoda senepidu nie jest potrzebna na trzymanie zwierząt w domu-nie ma żadnego przepisu prawnego który by nakazywał coś takiego
władze Vivy kontroluja nas
oczywiście że wszytko jest pod kontrolą,są prezesi i koordynatorzy. jeden drugiemu patrzy na ręce. Viva działa bardzo uczciwie. nie robimy za dużych skupisk zwierząt, dlatego np. 100 interwencji przyjmowanych jest tylko 10 (przykład). kwarantanna trwa od 2 tyg do miesiąca albo w szpitalnym boksie u weta, albo w pomieszczeniu izolacyjnym. nie narażamy swoich innych zwierząt. każda zbiórka jest rozliczana przez komisję zbiórkową. gdy np. kot w dzieciństwie przeszedł grzybicę czujemy się odpowiedzialne za to że jest to choroba nawrotowa i informujemy o tym nowego opiekuna, pytamy czy w domu jest dziecko. wszytko przebiega solidnie, bez masówki i aprawdę jest godne polecenia.
Rysiu również przeszedł kwarantanne ?
Jak przeprowadza się kontrolę jesli rodzina adopcyjna zmieni miejsce zamieszkania i nie zawiadomi czy zgodnie z umową powinna ? NP. chce wiedzieć czy równe konsekwencje ponoszą jak Pan Łukasz z Panem Maćkiem ?jakie srodki wprowadza fundacja do odszukania tej rodziny, cz pozostawia sprawę bez rozpatrzenia, czy dla dobra kotka ustala miejsce jego pobytu i również odbiera kotka?
xasax
Czy kolega Pani redaktor jak podpisze umowę z np. Bankiem na kredyt i nie wywiąże się z tej umowy, dostanie karę, to też poleci na skargę do redakcji i wysmarujecie oczerniający "NEEEWS" na niedziele ? Widzę że społeczeństwo Trójmiasta ma coraz większy problem z dostrzeganiem poważnych problemów , nie przeszkadzają im ludzie s****ący i sikający w centrum miasta , nie przeszkadza im śmiecenie w każdym możliwym miejscu , nie przeszkadza dewastowanie przez "prawdziwych patriotów " wszystkich elementów miasta , nie przeszkadza bazgranie przez tak zwanych "ARTYSTÓW " nowo wyremontowanych lub odremontowanych budynków..nie NAJWAŻNIEJSZA JEST NIENAWIŚĆ DO ZWIERZĄT I LUDZI którzy poświęcają swój własny czas i WŁASNE pieniądze. Boli to społeczeństwo że to nie ono dostaje pomoc i tą kasę i boli to że sami nic nie robią i tylko pouczają jak inni maja to robić.
co ma na celu ten artykuł?
pkdt wydaje duże pieniądze - także prywatne- na leczenie ,sterylizację i opiekę bezdomnych zwierząt. umowa ma być gwarancją że kot ponownie nie wróci na ulicę bo wtedy cała praca idzie na marne. nie mam pojęcia o co ta awantura i oburzenie. chyba tylko dlatego że redakcyjny kolega poczuł się urażony
nie wiesz?
redakcyjny kolega użył tuby, w której pracuje. Drugi redakcyjny kolega na fejsie dorzucał swoje trzy grosze wyjątkowo niecenzuralnymi słowami. Dwaj mali panowie z jeszcze mniejszego portalu, niestety mają większą siłę przebicia medialnego niż jakakolwiek fundacja czy to prozwierzęca czy proludzka.
Panie Łukaszu kochany, nie wystarczy mieć dobre serce, trzeba też czytać ze zrozumieniem
skoro pan coś podpisał, to trzeba się tego było trzymać. Na tym polega dojrzałość.
Ma pan u mnie duży PLUS za dobre serduszko i taki malutki za niepotrzebną wojnę z towarzystwem.
W sumie ten artykuł mógł być napisany inaczej: więcej o pożytku płynącym z adopcji kociaków, a mniej o własnym ego.
Ma pan u mnie duży PLUS za dobre serduszko i taki malutki za niepotrzebną wojnę z towarzystwem.
W sumie ten artykuł mógł być napisany inaczej: więcej o pożytku płynącym z adopcji kociaków, a mniej o własnym ego.
g@llux
Przepraszam bardzo , a co złego zrobił Pan Łukasz??? uważam, że zostali wszyscy skrzywdzeni tzn. Pan Łukasz który chciał dla kota dobrze, ale nie wyszło lecz nie wyrzucił kota na bruk, znalazł dla niego dom !!! tj.osoby które przygarnęły sierotę i otoczyli opieką, tu ich również obsmarowano tylko dlatego ,że chcieli kota, a nie papierów, które mogły byc nie do zaakceptowania, a na końcu kotek , który miał dom i nie miał swiadomości,że przez biurokracje znowu go nie ma :( Wiem co piszę można się załamac kiedy dostanie cię w swoje ręce fundacja(nie piszę o tej akurat, bo o tej niesłyszałem) atakuje się na forum człowieka, który de facto adoptuje zwierzątko z dobroci serca, a może warto ciut dobrej woli i zaufania i wprowadzic poprawki w umowach ???dla dobra kotków:)
kolega redakcyjny?
Jak rozumiem, pan Łukasz pracuje w charakterze sprzątacza/ochroniarza/konserwatora, prawda? Bo nie wyobrażam sobie, żeby dziennikarzem mógł być człowiek, który nie rozumie słowa pisanego (umowy). Umowa zawsze jest sporządzana w dwóch egzemplarzach, dla obu stron, więc trzeba było doczytać później, jak od początku się nie chciało. I co to w ogóle za teksty, że nie powinno fundacji obchodzić, co się dzieje z kotem, czy go uśpił, wyrzucił czy ZABIŁ - pan prezentuje jakikolwiek poziom moralny?
Koleżeństwo koleżeństwem, ale pisać cały artykuł pod kątem bulwersującego zachowania pana Łukasza, to gruba przesada. Może na co dzień to odpowiedzialny, trzeźwo myślący człowiek, ale w tej sytuacji wykazał się piramidalną głupotą i nie ma sensu go wybielać.
A panu Łukaszowi radzę pomyśleć chwilę nad sobą i własną postawą, bo to, co tu pokazał, jest niegodne przyzwoitego człowieka. Mówię o całokształcie, i o przerzucaniu do kolegi chorego zwierzęcia, i o późniejszej postawie względem wolontariuszek organizacji.
Znając życie, zwierzę zostało uratowane z ulicy, wyleczone z ciężkiej choroby (niedowidzi, bo pewnie ma uszkodzone oczy), zsocjalizowane do życia w domu i oddane całkowicie za darmo, a pan jeszcze ma pretensje, że kogoś obchodzi jego los. Po tych wszystkich staraniach, żeby dać kotu szansę na dobre, bezpieczne życie, pan się dziwi, że wolontariuszka się dopytuje. Poświęciła temu kotu ogrom czasu, pieniędzy i wysiłku, to nie jest rzecz, której się z ulgą pozbyła, bo zawadzała jej w domu. I co więcej - dobry hodowca też kontroluje domy, do których sprzedał swoje kociaki, przyjeżdża, ogląda, dzwoni, pyta o aktualne zdjęcia. Znam wielu takich. Czasem oddaje wziętą kasę i zabiera zwierzaka z powrotem. A dlaczego? Bo mu zwyczajnie na tych kotach zależy. Do przemyślenia.
Koleżeństwo koleżeństwem, ale pisać cały artykuł pod kątem bulwersującego zachowania pana Łukasza, to gruba przesada. Może na co dzień to odpowiedzialny, trzeźwo myślący człowiek, ale w tej sytuacji wykazał się piramidalną głupotą i nie ma sensu go wybielać.
A panu Łukaszowi radzę pomyśleć chwilę nad sobą i własną postawą, bo to, co tu pokazał, jest niegodne przyzwoitego człowieka. Mówię o całokształcie, i o przerzucaniu do kolegi chorego zwierzęcia, i o późniejszej postawie względem wolontariuszek organizacji.
Znając życie, zwierzę zostało uratowane z ulicy, wyleczone z ciężkiej choroby (niedowidzi, bo pewnie ma uszkodzone oczy), zsocjalizowane do życia w domu i oddane całkowicie za darmo, a pan jeszcze ma pretensje, że kogoś obchodzi jego los. Po tych wszystkich staraniach, żeby dać kotu szansę na dobre, bezpieczne życie, pan się dziwi, że wolontariuszka się dopytuje. Poświęciła temu kotu ogrom czasu, pieniędzy i wysiłku, to nie jest rzecz, której się z ulgą pozbyła, bo zawadzała jej w domu. I co więcej - dobry hodowca też kontroluje domy, do których sprzedał swoje kociaki, przyjeżdża, ogląda, dzwoni, pyta o aktualne zdjęcia. Znam wielu takich. Czasem oddaje wziętą kasę i zabiera zwierzaka z powrotem. A dlaczego? Bo mu zwyczajnie na tych kotach zależy. Do przemyślenia.
Panie Łukaszu...
Obce sobie koty muszą mieć trochę czasu na przyzwyczajenie się do siebie i ustalenie hierarchii! To normalne, że na początku ze sobą walczą, gryzą, drapią. W ten sposób ustalają kto jest ważniejszy w grupie. Jestem przekonana, że z czasem by się polubiły. Trzeba było ten okres "docierania" przeczekać, a nie oddawać kota.
A skad wiesz ile czasu to trwało ?
i jaki to mało wymiar. Są koty które nigdy się nie dogadają z innym kotem, są też takie przypadku jak i u ludzi że akurat te dwa się nie polubiły i mogły nie polubić....
Zresztą nawet jeśli oddał w miarę szybko to może właśnie dobrze zrobił, zaoszczędził kotu stresu związanego z walką o hierarchię i kot nie zdążył się przyzwyczaić do właściciela (tak jak to się dzieje w domach tymczasowych)
Zresztą nawet jeśli oddał w miarę szybko to może właśnie dobrze zrobił, zaoszczędził kotu stresu związanego z walką o hierarchię i kot nie zdążył się przyzwyczaić do właściciela (tak jak to się dzieje w domach tymczasowych)
naszym tolerowanie siebie nawzajem zajęło +/- kilka tygodni, mieszkają razem od września 2012, bójki do tej pory się zdarzają. Koleżanka ma również dwa koty które mieszkają razem już kilka lat- bójki niesamowite jak jeden drugiemu wejdzie w drogę, ale ogóle się jakoś tolerują, za to ciotka ma 4 maine coon w różnym wieku, miedzy niektórymi nie ma żadnych kłótni inne kłócą sie niesamowicie- każdy kot ma swój charakter- tego akurat się nie przeskoczy
Jako Doświadczony Hodowca Zwierząt Futerkowych Rasy Sopockiej udzielę porady:
Jeżeli mamy już kota w domu, to na drugiego bierzmy malucha. Może się nie pokochają, ale będą się tolerowały. A jak macie dom z ogrodem, gdzie kociambry mogą swobodnie wychodzić, to problem akceptacji w zasadzie nie istnieje.
Ja mam zawsze dwa koty. Poprzednie spały przytulone do siebie, obecne tolerują się na odległość do pół metra. jeden waży 8 kg, drugi ze 3, więc wynik walki jest łatwy do przewidzenia.
Ja mam zawsze dwa koty. Poprzednie spały przytulone do siebie, obecne tolerują się na odległość do pół metra. jeden waży 8 kg, drugi ze 3, więc wynik walki jest łatwy do przewidzenia.
o adopcji
sami adoptowaliśmy kotkę ze schroniska w Sopocie, prawie 4 lata temu, wówczas około 8-9 miesięczna kotka, obecnie duża kochana kocica, adopcja bez problemów, wręcz pani w schronisku była zadowolona że udało się znaleśc dom akurat dla tej koteczki, która od wszystkich uciekała i bardzo się bała, do nas sama podeszła. W schronisku oczywiście była rozmowa czy kiedyś mieliśmy kota, czy wiem jak się nim zajmować, pani pokazała jak obcinać pazurki, wydała historię szczepień i świadectwo sterylizacji, wypożyczyła transporter dla komfortu kotki, nie mieliśmy do tej pory żadnej kontroli, ale bywamy w schronisku co jakiś czas i zawozimy karmę i opowiadamy jak się ma nasza koteczka, obecnie ma się rewelacyjnie i ma od paru miesięcy nową koleżankę- przygarniętą inną koteczkę.
No właśnie, aż tu czuć miłością do zwierzaczków
To wcale nie musi być kot. Na początku miałem dwie papużki faliste - Józia i Józefinę. W międzyczasie do domu wprowadziła się moja najukochańsza Pusieczka. Szaro-srebrna. Już pierwszej nocy złożyła "przyjacielską" wizytę papugom, co skutkował wielkim ajebudu klatki na podłogę. W suficie zrobiłem hak i od tej pory klatka, niedostępna dla futrzaków, wisiała bezpiecznie pod sufitem.
hehehe przerabialiśmy podobne sytuacje z tym że równocześnie ze starszą kocicą mieszkała nasza szczurzyca Doka :) niby były bojki między kotem a szczurem a się lubiły, kot nigdy szczurowi krzywdy nie zrobił, za to z premedytacją pozwalała aby jej ogon przedostawał się do klatki co skutkowało podgryzaniem :P zabawne było jak Doka rzucała w Tinę ziarenkami albo innymi smakołykami :P
Gdynia
Co się porobiło "adopcja kota" może będziemy adoptować chomiki, szczurki, rybki w akwarium, węża. Im odbiło nazywać to adopcją. Niedługo będziemy składali życiorys i zaświadczenie o niekaralności i odbywać kurs z obsługi kota który trzeba będzie do odnawiania co 10 lat, badania psychologiczne i trzeba będzie za to wszystko płacić. Kotów nikt nie będzie chciał. Oczywiście pozwolenie na okocenie.
dogadają się, z naszą kocicą Tiną podejmowaliśmy 2 próby adopcji innego kota, za pierwszym razem wywiązała się ostra bójka (dorosły kastrowany kocur), wiec nic z tego nie wyszło, ale była umowa z panem oddającym kota do adopcji że go zabierze i poszuka innego domu (wiem że znalazł). Za drugim razem, przygarnęliśmy ze wsi małą koteczkę i to okazało się strzałem w dziesiątkę, starsza kotka okazała się dobrą nauczycielką dla młodszej i wręcz się nią opiekuje, są małe sprzeczki ale głównie podczas zabaw gdy mała Pchełka przesadzi z żywiołowością.
Tak, ale dopóki człowiek sam tego nie przeżyje albo jego bliscy znajomi, to o tym nie wie. zresztą powszechnie w mediach, informacjach ze schronisk itp. źródeł "odzwierzęcych" reklamuje się "weź dwa kotki, lepiej się wychowają" :P
Jedne tak, inne wręcz przeciwnie. O tym powinno się powszechnie mówić, a nie tylko wciskać kota, któremu w nowym domu (albo jego kumplowi) wcale nie musi być dobrze. Mniejsza o bójki, gorzej, jak któryś z kotów jest poddany wysublimowanemu mobbingowi i żyje cichutko w ciągłym stresie.
Jedne tak, inne wręcz przeciwnie. O tym powinno się powszechnie mówić, a nie tylko wciskać kota, któremu w nowym domu (albo jego kumplowi) wcale nie musi być dobrze. Mniejsza o bójki, gorzej, jak któryś z kotów jest poddany wysublimowanemu mobbingowi i żyje cichutko w ciągłym stresie.
pewnie, ze się przejmuja.
przejmować się należy wieloma rzeczami niezależnie. a przygarnięcie kota to trochę inna sprawa niż przygarnięcie człowieka. ale zakładam, ze ty się przejmujesz bardzo tymi ludźmi i zapewne już pracujesz nad tym, żeby ich przygarnąć. zaproś, chętnie zobaczymy jak wam się razem mieszka. najlepiej krytykować wszystkich dookoła samemu nie robiąc NIC. bo ty pewnie nawet kota nie przygarnęłaś. lepiej sie na forum powymądrzać zamiast coś zrobić.
Jak adoptowalam pieska 7 lat temu, nie mialam zadnych problemow
spisali moje dane z dowodu i pojechalismy do domku.Teraz chcialam dla mamy wziac jakiegos, by ukoic żal po 16-letniej jamniczce. Chcialam, ale szybko sie niestety wycofalam. Procedury teraz panujace- odstraszaja. Trzeba kilka razy jezdzic, wychodzic z pieskiem na spacery itd., pozniej przyjezdzaja do domu pracownicy, wywiad, ogladanie mieszkania.Rozumiem,ze to dla dobra psiakow, ale to naprawde za duzo zamieszania.A szkoda, bo wiele pieskow o wiele szybciej znalazloby kochajacy dom...
Po wielu akcjach, gdzie ktoś bierze psa/kota czy innego zwierzaka, a później nie traktuje go z należytym szacunkiem to się nie dziwię, że są takie procedury. Warto jednak przez to przejść i mieć kochającego zwierzaczka:) dlatego nie zrażaj się Olu, bo na prawdę warto. My też adoptowaliśmy zwierzaka, na początku byłam w szoku, że są takie procedury, ale jak zobaczyłam naszego królika to wiedziałam, że zrobię wszystko, aby był z nami. Nie żałuję tej decyzji:)
też mamy jamniczka, który ma 16 lat. Kiepsko z nim, ale ma wielką wolę do życia:)
też mamy jamniczka, który ma 16 lat. Kiepsko z nim, ale ma wielką wolę do życia:)
Adopcja królika
Adoptowaliśmy z narzeczonym królika z SPK. To był strzał w dziesiątkę. Panie z organizacji są bardzo miłe i pomocne w każdej sytuacji. Zawsze wiem, że mogę liczyć na ich porady.
Cieszę się, że pomogliśmy jednemu małemu zwierzaczkowi. Jest wspaniały i nie zamieniłabym go na żadnego innego:)
Serdecznie pozdrawiam całe SPK, które prężnie działa i nigdy się nie poddaje!:)
Cieszę się, że pomogliśmy jednemu małemu zwierzaczkowi. Jest wspaniały i nie zamieniłabym go na żadnego innego:)
Serdecznie pozdrawiam całe SPK, które prężnie działa i nigdy się nie poddaje!:)
Schronisko PROMYK to jedna wielka pomyłka
Pracownicy są aroganccy i wcale nie przeprowadzają rzetelnej rozmowy z nowymi właścicielami tylko oceniają jak im się widzi. Z resztą z tego co widziałem to raczej nie są w stanie przeprowadzić rzetelnej rozmowy, bo Panie, które tam pracują zupełnie nie znają się na psach (mam nadzieję że chociaż na kotach trochę lepiej). Za to bardzo polecam schronisko w Sopocie i gdyńskie Ciapkowo. Tam widząc tatuaż na mojej ręce nie złapali się za głowę i nie żegnali z wodą święconą tylko poważnie i fachowo podeszli do tematu i po przeprowadzeniu wstępnej rozmowy uznali, że będę odpowiednim właścicielem, w jednym schronisku dla dużego psa w innym dla kota. Niestety Promyk nie stanął na wysokości zadania, szkoda mi tylko tych zwierząt które tam trafiają...
Dziwne to wszystko
Ja chcialem wziąć kota wlaśnie od tej fundacji, dostałem mailem dokumenty do podpisu, przeczytałem tą umowę i się załamałem, zarobki, możliwość sprawdzania czy kot żyje i w jakich warunkach etc. Ja rozumiem że nie chcą dać kota w złe ręce, ale po zobaczeniu tej umowy, kupiłem kota od biednych ludzi, którym okociła się kotka, Ci Państwo się cieszyli prawdziwym szczęściem że kot będzie miał warunki i dobrą opiekę. I w sumie pytanie czy te fundacje nie robią sobie i tym kotom krzywdy ?
Niestety jak już napisałam kilka komentarzy wyżej-takie procedury i sprawdzanie przyszłego właściciela pomaga na znalezieniu mu dobrego domu. Rozumiem,że niektórzy uważają, że to przesada, ale ja uważam, że dzięki temu są mniejsze szanse, że zwierzak zostanie wyrzucony itd. chociaż niektórzy są dobrymi aktorami, więc to też nie do końca w 100% daje pewność.
adopcje z PKDT
Choć bardzo cenię pracę u podstaw wolontariuszek z PKDT, czyli ratowanie życia i zdrowia bezdomnym kotom, to uważam, że procedury adopcyjne są niejasne. Wypełniłam formularz adopcyjny, w którym opisałam charakter kota, jaki mógłby się odnaleźć w moim domu (mam jeszcze jednego, spokojnego kota i bardzo energicznego psa). Mam trochę osobistego doświadczenia w pomocy kotom bezdomnym w Gdyni, wiem jak dużo zwierząt potrzebuje domu, choćby tymczasowego. Tymczasem na moje zgłoszenie przysyłano propozycje kotów, które zupełnie nie odpowiadały profilowi charakterologicznemu, a gdy w końcu znalazł się jeden, potwierdziłam, że jestem zainteresowana, że biorę go, kontakt się urwał. Gdy zadzwoniłam do pani, która mi go obiecała, usłyszałam w słuchawce "oj, przepraszam, wydałam komuś innemu". Po kilku tygodniach oczekiwania na kota z PKDT, weszłam na jeden z popularnych portali ogłoszeniowych i jeszcze tego samego wieczoru, pan z prywatnego ogłoszenia przywiózł mi kociaka. Mam wrażenie, że w sytuacji opisanej w artykule, paradoksalnie było zbyt dużo dobrej woli. Panią poniosły emocje i najgorzej wyszedł na tym kot.
A wszystko za nasze pieniądze...
Tak czytam sobie ogłoszenia i widzę że ludzie maja podobne doświadczenia co moje, również byłam w Promyku z koleżanką. Chciałam adoptować psiaka (ona mi towarzyszyła) niestety poproszono nas o pisemną zgodę właściciela mieszkania, w którym mieszkam (w którym oprócz imienia i nazwiska dopisze jeszcze swój i mój nr dowodu osobistego!) Szkoda że nie spytali mnie o zarobki i wykształcenie... Generalnie skończyło się to tak że psiak został za kratami... i z tego co wiem nadal tam jest.
Chciałabym tylko przypomnieć że to wszystko fundowane jest z środków gminy czyli z pieniędzy podatników. Czasami mam wrażenie że te Panie boją się że stracą pracę bo będzie za mało zwierząt i dlatego tak wymyślają.
Chciałabym tylko przypomnieć że to wszystko fundowane jest z środków gminy czyli z pieniędzy podatników. Czasami mam wrażenie że te Panie boją się że stracą pracę bo będzie za mało zwierząt i dlatego tak wymyślają.
Upublicznione postępowanie Marleny Pindras
na pewno spowoduje przede wszystkim to, że jej fundacja może pożegnać się ze znaczną częścią dotacji z "jednego procenta" podatku wielu normlnych ludzi. Miłośnicy zwierząt i ewentualni chcący w przyszłości adoptować na przykłąd kota, szerokim łukiem omijać będą Pomorski Koci Dom Tymczasowy z powodu głupoty jego przedstawicieli. Straszenie policją i durne egzekwowanie bezprawnych klauzul w umowie na pewno nie przyczyni się do wzrostu liczby adoptujących i sponsorujących to dziwne stoważyszenie.
Adoptowałem w swoim życiu kilka kotów i na pewno w przyszłości nie pójdę do PKDT.
Adoptowałem w swoim życiu kilka kotów i na pewno w przyszłości nie pójdę do PKDT.
Mam inne zdanie
Adoptowałam kota od Pani Marleny i uważam, że z miłości do kociaków nie oddaje ich do byle domu! Mi to się bardzo podoba bo wiem, że unika sie oddawania kotów nie odpowiedzialnym ludziom. Są jednak takie przypadki jak ten opisany powyżej, niestety prześwietlić się wszystkich nie da a Pan łukasz miał przez chwile zabawkę.
odpowiedz
Bardzo powaznie PKD i z ogromna miloscia podchodza do adopcji tych biedakow - To ludzie gotuja los tym zwierzaczkom Ja mam tez kotke znajde ma rok a znalazlam ja prawie zamarzajaca w sniegu kiedy miala 8 tyg. Jakis s...... wyrzucil ja na pastwe losu bo ma chore nerki Jest piekna kotka mieszanka kota norweskiego , dbam o nia i lecze kocham ja bardzo jest na specjalistycznej diecie weterynaryjnej Tacy sa ludzie okrutni i zli wobec zwierzat ale na szczescie sa tez Wspaniali ludzie ktorym nie jest obojetny los tych biedakow i chwala im za to m.in, PKD ZE DZIALAJA I POMAGAJA dlatego nalezy im pomoc przekazujac swoj % dla ratowania tych zwierzat a prosze wierzyc ze koszta sa naprawde ogromne - zywienie , leczenie , sterylizacja lub kastracja To wszystko kosztuje Ja pomagam tez kotom bezdomnym bezinteresownie z potrzeby serca i naprawde to kosztuje dlatego pomozmy tym ktorzy pomagaja i nie sa obojetni
stowarzyszenie nie stoważyszenie - nie podkreśliło ci czy co?
kwestia gustu - ja wolałabym adoptowac kota od poważnych i odpowiedzialnych ludzi niż od kogos kogo los kota nie obchodz
a policja w nieuzasadnionych przypadkach nie przyjeżdża tak myślę więc nikt ich raczej bez przyczyny nie wzywa - stowaRZyszenia nie stać na to jak przypuszczam
kwestia gustu - ja wolałabym adoptowac kota od poważnych i odpowiedzialnych ludzi niż od kogos kogo los kota nie obchodz
a policja w nieuzasadnionych przypadkach nie przyjeżdża tak myślę więc nikt ich raczej bez przyczyny nie wzywa - stowaRZyszenia nie stać na to jak przypuszczam
ODPOWIEDZ
Bardzo slusznie postepuje PKD po to sa umowy adopcyjne i zawsze mozna powiadomic i oddac zwierzaczka a nie na wlasna reke szukac mu domu drugiego ? Znam takie szukanie kot poszedl do adopcji ale po pewnym czasie znudzil sie wlascicielce i oddala go innej osobie ktora nie opiekowala sie nim nie dostawal jedzenia , byl bity i kopany przez jej konkubenta wybil mu zeby i tylko powiadomienie przez sasiadke spowodowalo zabranie kota - dzis ma kochany dom i wspanialych wlascicieli TAKZE DZAIALANIA PKD - SA JAK NAJBARDZIEJ WSKAZANE - chodzi tu o dobro tych biedakow A ktos kto postepuje jak wspomiany Pan niech nie bierze zwierzat do domu Kot ma serce , czuje wszystko jak czlowiek tylko mowic nie moze
I tak trzymać:) Widziałam jak te dziewczyny dyżurowały w ciężkich dla stoczniowych kotów czasach, dokarmiały , łapały chore i do sterylizacji kotki. Dają naprawdę wiele tym zwierzakom, chociaż środki finansowe są niewielkie. Pani Marleno, niech się pani nie przejmuje, dobrzy ludzie wiedzą ile z siebie dajecie !
Córka znajomych adopotowała kota od tej pani i nie ma żadnych zastrzeżeń, mało tego , kiedy pani zadzwoniła aby zapytać jak kotek się miewa, udzieliła jeszcze paru fachowych porad, które bardzo się przydały. Myslę, że kiedy tyle się słyszy o maltretowaniu zwierzaków, to dobrze , że ktoś sprawdza czy taki kot trafił dobrze, zwłaszcza, ze większość tych zwierząt ma za sobą nieciekawą przeszłość.
"Promyk"
Powiem tak...w zeszłym roku musiałem uśpić psa ponieważ nie chodził już, nosiłem na rękach prawie 50kg a był u mnie w rodzinie 13,5 roku od małego...Po 2 tygodniach adoptowałem psa z ww schroniska i ma tyle radości w sobie, że nigdy nie widziałem tak szczęśliwego, przyjaznego dla ludzi i większości psów, energicznego psa rasy Red Nose :D
Adopcje
Ja chcialam adoptowac rottweilera z fundacji ROTKA. Tez spotkaly mnie schody.Pomimo tego,ze hodowalam ta rase ponad 20 lat i stwarzam psu idealne warunki-nie dali mi psa.Psiak powedrowal do Warszawy-moze stolica ma pierwszenstwo????Nigdy wiecej nie bede sie starala o adopcje z fundacji,wole kupic maluszka z hodowli.
Sama mam kotka z PKDT, i uważam, że umowa którą się podpisuje przy adopcji jest jak najbardziej w porządku. Jeśli ktoś jest uczciwy i ma dobre zamiary wobec zwierzęcia nie przeszkadzają mu żadne zobowiązania. Organizacja taka jak PKDT zobowiązując do podpisania umowy pokazuje, że przez całe życie zwierzątka będzie się o nie troszczyć, a w czasach kiedy tyle się słyszy o przemocy wobec zwierząt to jest na prawdę cenne. Duże brawo dla ludzi, którzy mają tyle serca dla bezdomnych zwierząt!
Procedury w Promyku?
Dwa razy wzięłam psy z Promyka i za każdym razem wydano mi je bez kilkukrotnego przyjeżdżania, bez spacerów, bez żadnych wizyt przed adopcyjnych. Pracownicy nie znają psów, jedynie o niektórych z nich mogą powiedzieć kilka słów, a wspomniana w artykule p. Katarzyna albo nie ma pojęcia o wieku i stanie zdrowia psów, albo celowo je zataja, aby tylko wypchnąć stare lub schorowane psy do nowych domów. Mowa tutaj o mieszańcach, bo po rasowe lub "w typie rasy" ustawia się kolejka i wtedy rzeczywiście jest selekcja kandydatów, ale i tak psy wydawane są one według "widzimisie" p. Katarzyny. Troszkę lepiej sprawa ma się z wolontariuszkami z fundacji działającej w schronisku, chociaż one również bardzo często zatajają prawdę, aby tylko wypchnąć psa ze schroniska (nie dotyczy to p. Ewy, która opiekuje się amstafami). Są to przemiłe osoby, ale tylko do czasu, bo gdy w nowym domu są problemy z psem, który był pod opieką fundacji, panie wolontariuszki natychmiast przestają być miłe i pomocne. Następnym razem, gdy zdecyduję się na psa, na pewno nie będzie to pies ani z Promyka, ani z żadnej fundacji.
Gdyby "wypychał" to chwała
STX zgadza się co do większości,jednak niestety ta Pani w ogóle ma w nosie los starszych zwierzaków.A przecież wiek to nie wyrok i właśnie tym psom najpilniej potrzeba domów.Chwalą się adopcjami,tak ale szczeniaków,które rozdają bez żadnego umiaru.Czy kontrolują potem ich kastrację i sterylizację albo wychowanie?Przecież te starsze psy w schronisku też były kiedyś szczeniakami.Poza tym adoptuje się zwierzę,a nie pracownika,dlatego nade wszystko warto adoptować psa bezdomnego.Poza tym Promyk ma skandaliczne zaplecze medyczno-diagnostyczne,a także złą opiekę wet.więc trudno się dziwić,że zwierzęta stamtąd wymagają leczenia.Nie oznacza to jednak,że wszystkie są chore.Chorują z powodu warunków i stresu,czasem z tego powodu są właśnie porzucane.Ale warto czynić takie dobro,bo to jest dla nich jedyny ratunek,zamiast bezimiennej,zaniedbanej i bez godności śmierci w schroniskowym boxie.Te chwile spędzone wśród miłości,z przyjacielem człowiekiem.
Kot to nie zabawka
Przygarnęłam 3 lata temu Dwa kocurki. Uważam że umowa adopcyjna jest potrzeba dlatego że dużo ludzi uważa że kot to zabawka, a tu Was zaskoczę że kot to cudowne zwierzę ale potrzebuje też odpowiedzialności. Niestety często jest tak że jak wystąpią jakieś trudności to od razu się go pozbywamy- a to alergia dziecka (często jednak co innego uczula je np.proszek,mleko) , jak zacznie znaczyć teren (sterylizacja/kastracja lub choroba układu moczowego kota), zacznie drapać meble (taka natura kota- kupić drapak). Wolontariuszki poświęcają dużo swojego czasu WOLNEGO oraz pieniędzy (nie dostają za to pensji, dodatków- to jest ich "praca wolontariacka")więc czemu nie miałyby kontrolować tego czy kot o którego dbały miesiącami ma trafić w złe ręce?
Pan Łukasz mógł wcześniej poinformować PKDT o tym że kotek zmienił właściciela, a co do tych drugich to zrezygnowali ze zwierzaka który się do nich przyzwyczaił bo bali się podpisać dokumenty... bez komentarza ...
Oby Rysiek znalazł w końcu Kochającego go właściciela, do końca już życia.
Pan Łukasz mógł wcześniej poinformować PKDT o tym że kotek zmienił właściciela, a co do tych drugich to zrezygnowali ze zwierzaka który się do nich przyzwyczaił bo bali się podpisać dokumenty... bez komentarza ...
Oby Rysiek znalazł w końcu Kochającego go właściciela, do końca już życia.
P. Łukasz mógł poinformować PKDT, że koty ze sobą walczą. Wolontariuszki, które w domu trzymają wiele kotów, mają doświadczenie i być może mogłyby coś doradzić albo ocenić, czy sytuacja jest przejściowa (mogło tak być), czy i jak można na nią wpłynąć (ja np. w dobrej wierze popełniałam błędy w okresie początkowym, kiedy zamieszkały razem dwa koty), czy najlepiej, dla obopólnego dobra, koty rozdzielić.
bezduszni oszuści
3 lata temu pojechałam z chłopakiem do gdańskiego schroniska by zaadoptowac kota. Ludzie byli uprzejmi nie powiem, szczególnie Pani, która poszła z nami do "kociarni", od razu było widać, żę to rasowa kociara :) Niestety w kociarni przeżyłam szok, straszliwy smród uderzył od wejścia, część tych "lepszych kotów" było pozamykanych w klatkach (które nie były do adopcji bo były to pupilki Pani kociarki), reszta latała bestrosko w małym pomieszczeniu. Nie widziałam ani jednej miski, kuwety wyglądały tak jakby od tygodnia nikt ich nie sprzątał, wiec koty robiły wszędzie dosłownie wszędzie. W końcu wybraliśmy kota i poszliśmy do budynku głównego by podpisać umowę. Zapewniano nas, że kot odrobaczony, zaszczepiony i wykastrowany, bezproblemowy itd. Schody zaczęły się, gdy pracownicy szukali "akt" naszego buraska, nigdzie nie mogli ich znaleźć wieć dali nam pierwsze lepsze z brzegu. (Nasz kocur był bury a my dostaliśmy kartę kotki 5 letnie czano białej). Nie było żadnego wywiadu tylko szybki podpisik, 50 zł i kot jest Wasz! Po przywiezieniu kota do domu byliśmy bardzo szczęsliwi, do momentu gdy zobaczyliśmy, żę kot zdycha. Pojechaliśmy na kartuską do całodobowej przychodni, tam sie okazało, że kot nie był odrobaczony (pchły i inne żyjątka na jego skórze) do tego ma zapalenie płuc. Dzięki wspaniałej opiece lekarzy po 2 miesiącach leczenia (bardzo kosztownego 1 wizyta to był koszt ok 200zł) nasz kocur wydobrzał, a swoją miłośći wdzięczność okazuje do dziś :) Co nie zmienia faktu, iż już nigdy w życiu nie odwiedzę tego przytułku...
Kilka lat temu też wzięłam kotkę z tegop schroniska
Zapewniano mnie, że kotka jest zdrowa i czysta, ale i tak dla pewności prosto ze schroniska pojechałam do naszej wetki (miałam już jedną kotkę) na "poschroniskową" kontrolę. Kocia miała ogromniastego świerzba w uszach... Po kilku tygodniach była już jak nówka :)
Mimo wszystko nie zraziłam się i dalej wspieram to schronisko, a jak przyjdzie potrzeba, to znowu zabiorę z niego kolejne futerko. Z góry zakładałam, że zwierzak ze schroniska może nie być czyściutkim ideałem, bo przy takiej ilości zwierząt nie da się wszystkich mieć w 100% zdrowych i czystych.
A przygarniając chorego/zarobaczonego ma się tym większą satysfakcję, że dało się i dom i zdrowie :)
Mimo wszystko nie zraziłam się i dalej wspieram to schronisko, a jak przyjdzie potrzeba, to znowu zabiorę z niego kolejne futerko. Z góry zakładałam, że zwierzak ze schroniska może nie być czyściutkim ideałem, bo przy takiej ilości zwierząt nie da się wszystkich mieć w 100% zdrowych i czystych.
A przygarniając chorego/zarobaczonego ma się tym większą satysfakcję, że dało się i dom i zdrowie :)
schronisko Promyk
Nie mogę się absolutnie zgodzić z opinią na temat Promyka.W lutym tego roku wzięliśmy z mężęm szczeniaka z tego schroniska, pech chciał,że okazało się że maluch jest ciężko chory. Szwendał się po ulicy, być może źli ludzie go wyrzucili i biedactwo coś zjadło co niepowinien. Pisałam na ten temat na Trójmieście ale powtórzę jeszcze raz - gdyby nie troska i zaangażowanie pracowników Promyka - Fido pewnie by nie wyzdrowiał. Walczyliśmy o jego zdrowie miesiąc i gdyby nie Pani Doktór Gąsiorowska ze schroniska mogłoby się skończyć to smutno. Dziś Fido jest wesołym, zdrowym szczeniaczkiem - głównie dzięki Promykowi. Niedawno byliśmy w odwiedzinach w Promyku i tak jak nie mieliśmy żadnych problemów żeby zabrać ze schroniska szczeniaka to teraz nawet namawiali nas żebyśmy wzięli następnego :). Myślę, że wszystko zależy, my kochamy pasiaki, 3 lata temu straciliśmy 13 letniego rotka - bardzo długo zastanawialiśmy się czy chcemy następnego psiaka. Nie dlatego,że nas nie stać, coć utrzymanie psa to nie lada wydatek, zwłaszcza jak choruje ale ciężko się rozstawać z naszymi pupilami. Jest jeszcze jedna rzecz. Podczas odwiedzin była tam młoda dziewczyna, która powiedziała jedną rzecz. Do tej pory zawsze brała szczeniaki ale od kiedy raz wzięła dorosłego psa - już nigdy innego nie weźmie. Dlaczego? Bo biorąc dorosłego psa ma z głowy cały problem z wychowaniem psa. Otrzymuje ułozonego pieska, z którym nie ma problemów tak z maluchem. Szczeniaka trzeba wszystkiego nauczyć, pilnować i wychować aby w przyszłości ani sobie ani innym nie robił krzywdy. A to wcale nie jest takie proste. Dlatego nie dziwię się, że nie każdemu dane jest otrzymać psa. To naprawdę trzeba mieć sporo odpowiedzialności,konskwencji i dużo serca aby wychować psa na mądrego przyjaćiela człowieka. Stąd też obawy pracowników schroniska, za dużo piesków adoptowanych wraca bo ludzie okazali się nieodpowiedzialni. Postarajcie się zrozumieć, nikt z nas nie ma pojęcia ile na co dzień Ci ludzie widzą tragedi w pisich oczach.
wyjątek który potwierdza regułę
Niestety Fido to wyjątek i cieszy,że to nagłe zaangażowanie weta.Może zbiegło się to z ogólną sytuacją,tj.: postepowaniem przeciwko zaniedbaniom,które toczy się przeciwko pracownikom schroniska.Najgorsze w tym wszystkim jest to,że gdyby jeśli widzą,to są znieczuleni.Wiedzą też wszystko najlepiej i nie potrafią współpracować z ludźmi,którzy znając realia,mając kompetencje,chcą pomagać.Gdyby wiedziała Pani ile psów zostało pominiętych,mimo pisemnych interwencji,ile zmarło w wyniku zaniechania.Naprawdę miała Pani dużo szczęścia,że została Pani udzielona taka pomoc.Niestety na 400 zwierząt,1 przypadek to za mało.To nie wystarczy!
Kto mi odpowie co złego zrobił Pan Łukasz ???Jakoś nie rozumię
chciał przygarnąć kotka, zwyczajnie się nie udało, nie z jego winy , oddał kotka w dobre ręce , nie wyrzucił na ulice, nie skrzywdził, nie sprzedał, nawet nie poszedł na łatwizne i nie oddał fundacji, zrobił dużo i za to go szanuje, a jesli ktoś po sprawdzeniu drugiego domu nie poszedł na ugodę to niestety nie postąpił zbyt roztropnie, mozna było zawrzeć umowe i w spokojnej atmosferze dla dobra kotka dojśc do konsensusu, to wszystko w tej sprawie.
Nie szukam sensacji na wszystkich portalach , czytam tu na www.trojmiasto
i w tym artykule Pan Łukasz wskazuje na konflikt między jego kotkiem , a adoptowanym, Pani z fundacji mówi o konflikcie z psem Pana Maćka,a Pan Maciek wyraźnie zaprzecza.Sprawdź czy Pan Łukasz pisał o konflikcie jego kotka z adoptowanym czy pisał o piesku Pana Maćka.
no dobra , napisz czy adoptowany kot miał konflikt z kotem Pana Łukasza czy z psem Pana Macka???
Pan Łukasz- cyt."Niestety koty nie polubiły się, zaczęły się wojny."
Pani Marlena- cyt." Rysiek nie może u tego pana mieszkać, bo nie dogaduje się z jego psem"
Pan Maciek- cyt."- Nie było problemów między zwierzętami"
Pani Marlena- cyt." Rysiek nie może u tego pana mieszkać, bo nie dogaduje się z jego psem"
Pan Maciek- cyt."- Nie było problemów między zwierzętami"
to kwestia odpowiedzialności
to że wolontariusze Pomorskiego Kociego Domu Tymczasowego interesują się dalszymi losami swoich podopiecznych to tylko ich zaleta - są odpowiedzialni i nie zrzucają odpowiedzialności na kogos innego jak tylko zwierzę znajdzie się za progiem; wielokrotnie dzieje się tak że zwierzęta - czy w PKDT - czy gdziekolwiek indziej wracają z adopcji - z różnych powodów - sytuacji losowych, kaprysów nowych właścieli, obiektywnych trudności
teraz tak - adoptujący chętnie podpisuje umowę na której jest napisane że fundacja w każdej chwili przyjmie zwierzę z powrotem - w tym sensie powinna być za nie odpowiedzialna - wielki krzyk podniósłby sie gdyby było inaczej
ale jeśli ta odpowiedzialnośc ma skutkować interesowaniem się losem kota - to już problem
łatwo i wygodnie zobowiązać do czegoś fundację - trudno i niewygodnie siebie
dodac tu należy jeszcze rzecz najważniejszą - rozmowy adopcyjne nie dają 100 % gwarancji, że nowy dom jest domem odpowiedzialnym i mądrym - każda uczciwa fundacja i każdy uczciwy wolontariusz/pracownik to przyzna - zdarza się że podjęta zostanie zła decyzja/ sytuacja zostanie źle oceniona - by uniknąć niepotrzebnych tragedii skonstruowano umowy adopcyjne tak a nie inaczej i nieważne jest czy są to umowy vivy/pkdt czy animalsów czy toz-u każda szanująca się/ dbająca o zwierzęta organizacja - stosuje taką politykę
wolontariusze Pomorskiego Domu Tymczasowego zrobili co powinni a Pan który adoptował Ryśka powinien czytać jak coś podpisuje - nikt mu pistoletu do głowy nie przystawiał żeby adoptował zwierzę z fundacji i podpisał umowę
powie: przeciez ja chciałem uratowac to zwierzę - jestem taki wspaniały - chciałem dac mu dom - fundacja powinna odpowiedziec - my też chcemy je uratować - nie zawsze domy są odpowiedzialne i statystycznie jeden kot na ileś kiepsko by skończył gdyby fundacja tego nie kontrolowała
teraz tak - adoptujący chętnie podpisuje umowę na której jest napisane że fundacja w każdej chwili przyjmie zwierzę z powrotem - w tym sensie powinna być za nie odpowiedzialna - wielki krzyk podniósłby sie gdyby było inaczej
ale jeśli ta odpowiedzialnośc ma skutkować interesowaniem się losem kota - to już problem
łatwo i wygodnie zobowiązać do czegoś fundację - trudno i niewygodnie siebie
dodac tu należy jeszcze rzecz najważniejszą - rozmowy adopcyjne nie dają 100 % gwarancji, że nowy dom jest domem odpowiedzialnym i mądrym - każda uczciwa fundacja i każdy uczciwy wolontariusz/pracownik to przyzna - zdarza się że podjęta zostanie zła decyzja/ sytuacja zostanie źle oceniona - by uniknąć niepotrzebnych tragedii skonstruowano umowy adopcyjne tak a nie inaczej i nieważne jest czy są to umowy vivy/pkdt czy animalsów czy toz-u każda szanująca się/ dbająca o zwierzęta organizacja - stosuje taką politykę
wolontariusze Pomorskiego Domu Tymczasowego zrobili co powinni a Pan który adoptował Ryśka powinien czytać jak coś podpisuje - nikt mu pistoletu do głowy nie przystawiał żeby adoptował zwierzę z fundacji i podpisał umowę
powie: przeciez ja chciałem uratowac to zwierzę - jestem taki wspaniały - chciałem dac mu dom - fundacja powinna odpowiedziec - my też chcemy je uratować - nie zawsze domy są odpowiedzialne i statystycznie jeden kot na ileś kiepsko by skończył gdyby fundacja tego nie kontrolowała
My mamy adoptowane dwa śmieszne miziaki, pomimo początkowych problemów
- jak dostosowanie mieszkania do dwóch rozbrykanych kociąt,
- późniejszej choroby jednego, gdzie była przeprowadzana operacja wycięcia cześci wątroby,
a teraz po prostu nie jestem w wstanie wyobrazić powrotu do domu, gdzie nie przywitały by mnie dwie pary zaspanych ocząt :)
Dodam tylko że nie znosiłem kotów, ale jak widać wiele można w sobie zmienić.Pozdrawiam i polecam adopcje :)
- późniejszej choroby jednego, gdzie była przeprowadzana operacja wycięcia cześci wątroby,
a teraz po prostu nie jestem w wstanie wyobrazić powrotu do domu, gdzie nie przywitały by mnie dwie pary zaspanych ocząt :)
Dodam tylko że nie znosiłem kotów, ale jak widać wiele można w sobie zmienić.Pozdrawiam i polecam adopcje :)
kot w domu
PKDT to prywatni ludzie. biora do siebie zwierzęta, do domów - leczą, karmia i dbają o nie. Robia to często kosztem prywatnego życia, wtedy kiedy większość siedzi przed telewizorem. Czasami te koty mieszkają w domach tymczasowych kilka miesięcy. Dlaczego należy podchodzić bezdusznie do zwierzaka, które jest uczestnikiem zycia domowego? Skąd ten krzyk, o to że ktoś umowy nie przeczytał? Niech czyta. Mógł być uprzejmy. Na fb Pan Łukasz miał kota 'zdać, jak to okreslił, komuś następnemu, bo kolegi pies Ryśka nie tolerował. Halo, można się lubić redakcyjnie, ale bez przesady.
hm
Jeśli człowiekowi sprawia trudnosc przeczytanie i zrozumienie umowy adopcyjnej to jak sobie ma poradzić z odpowiedzialnością za zwierzę. Średnio rozgarnięty człowiek jest w stanie zrozumieć i dostosować się do umowy, a jeśli nie to niech nie bierze zwierzaka.
W tych umowach nie ma nic nadzwyczajnego, wychodzi z nich troska fundacji o podopiecznego. Każdy człowiek będący odpowiedzialny za kota jest w stanie dostosować się do niej i ją rozumieć.
W tych umowach nie ma nic nadzwyczajnego, wychodzi z nich troska fundacji o podopiecznego. Każdy człowiek będący odpowiedzialny za kota jest w stanie dostosować się do niej i ją rozumieć.
oj no troche zrozumienia
Ludzie (jak napisano) z fundacji dbają o te zwierzęta, sterylizują je, za własne pieniądze leczą i pomagają im, trudno się dziwić, że chcą mieć pewność ze te koty trafią w dobre ręce. Ja znajomemu dalam drzewko szczęscia, o które dbałam wiele lat, przycinałam je, formowalam na bonsaia - włożyłam w nie dużo pracy, a znajomy zapragnął je mieć wiec mu dałam - ale jak przyszłam do niego na urodziny i zobaczyłam ze jest zaniedbane to mu je zabrałam. A to niby tylko drzewko.
Wolę zwierzaka niż człowieka
Zwierzak nie kłamie, zwierzę zawsze okazuje takie uczucie jakim cię darzy, nie oszukuje , nie kradnie , nie zazdrości , nie jest zawistny, nie zabija , nie.....
Tysiąc razy bardziej wolę swoje dwa psiaki niż 100 tak zwanych przyjaciół ludzkich
Ludzie w dzisiejszych czasach to najpodlejszy gatunek na świecie
Tysiąc razy bardziej wolę swoje dwa psiaki niż 100 tak zwanych przyjaciół ludzkich
Ludzie w dzisiejszych czasach to najpodlejszy gatunek na świecie
Tak, dla adopcji zwierząt! :-)
Pani słusznie broni praw adopcyjnych zwierzęcia. Rozumiem, że skoro już raz doświadczył ciężkiego losu to nie ma sensu powtarzać historii. Wydaje się, że posiadanie kota czy psa to tylko jedno kliknięcie myszką, czy w tym wypadku podpis... a to obowiązek i różne konsekwencje (+/-). A "kolega redakcyjny" niech czyta ze zrozumieniem umowy, które podpisuje ;-)
maniek:)
Ja mam Mańka:) najwspanialszego kota na świecie. Adoptowałam z Ciapkowa w Redłowie i prócz świadectwa odbioru nie maiałam żadnych dodatkowych pytań ani nękających telefonów....chyba zaufali nam w pełni albo poprostu dobrzy ludzie z intuicją.Ja ich podziwiam i jestem pełna dobrych wrażeń. Maniek jest z nami od dwóch lat i jak zmienimy mieszkanie na większe...napewno pomyślimy o towarzystwie dla niego...z Redłowa!!!!!
Nie bierzcie kotów od PKTD
sama miałam styczność z paniami z tej organizacji wielokrotnie. Jeśli chodzi o koty bezdomne to są bardzo zaangażowane, chociaż oczywiście to one wiedzą najlepiej co jest dla kotów dobre a co nie, nie słuchają żadnych uwag. Są to też osoby bardzo roszczeniowe. Korzystając z pomocy weterynaryjnej, za którą nikt od nich nie pobiera opłat, wdają się w kłótnie z pacjentami,a raczej właścicielami pacjentów, wręcz terroryzują przychodnię i wymagają przyjęcia bez kolejki, bo przecież one przyszły z biednym, bezdomnym, chorym kotkiem i nie będą czekać tak jak reszta. Pani te zazwyczaj chcą dobrze, ale mają problem z obiektywną oceną sytuacji i własnym ego. Współczuję panu Łukaszowi, że wybrał akurat kota z tej fundacji, ale może inni chcący adoptować zwierzę wezmą to pod uwagę i przeczytają umowę zanim podpiszą.
totalna bzdura
Co za głupoty wypisujesz???! Skąd to masz takie informacje, że weterynarze nie biorą od nich pieniędzy za leczenie kotów i że dziewczyny z PKDT wpychają się bez kolejki do gabinetu??? Nigdy czegoś takiego nie zauważyłam! Zamiast pisać takie bzdety, zajmij się czymś pożytecznym - np. pomocą organizacji pro-zwierzęcej! :)
jak łatwo społeczeństwo ogłupić i zeszmacić. W kraju bieda, statystyki
pozytywne na końcu stawki europejskiej, te negatywne na czele. W kraju gdzie do lekarza specjalisty trzeba czekać miesiącami, młodzi setkami tysięcy wyjeżdżają za granicę,kobiety nie rodzą dzieci, brak możliwości zakupu mieszkań, miliony bezrobotnych, ..... temat kotków i psów jest nadal na topie. Pani Marzeno, hossa na głupotę i mącenie może nie trwać wiecznie i POrtal kiedyś rozliczą. Może coś na poziomie.
otóż
minimalna krajowa ledwo starcza na chleb a gdzie tu jeszcze miejsce na adopcje kota i jego utrzymanie i leki, chcecie europy dobrej służby zdrowia czy ładnych ścieżek rowerowych i opieki nad zwierzątkami? To najpierw rozwiążcie podstawowe problemy związane z egzystencją ludzką potem zwierzęcą a potem podnoście swój poziom życia. Nie może być tak że dzieci są niedożywione a Wy o kotkach i pieskach gadacie!
Przypominam właścicielom psów
macie ustawowy obowiązek sprzątania kupki, klocków i wielkich klocy stawianych przez wasze milusińskie psiaczki. Niedopełnienei obowiązku zagrożone jest grzywną do 500zł. Aby zapłacić grzywnę wystarczy parę zdjęć dostarczyć do Straży M : tuż przed, w trakcie i po akcji wyduszania klocka przez waszego przyjaciela czworonoga oraz jak odchodzicie z miejsca przestępstwa z pustymi rękoma. dziekuje za uwagę
Z artykułu wynika, że kot wrócił do domu pani Marleny, osoby bez wątpienia o koty dbającej. Nie życzę kotu, żeby trafił do domu którejś agresywnie wypowiadającej się tutaj osób, które poddanie się procedurze adopcyjnej uważają za osobistą zniewagę.
Szczerze mówiąc, sama chętnie poddałabym się procedurze adopcyjnej kota z artykułu, ale wiem, ze mój kot Senior byłby nowym przybyszem zdruzgotany.
Szczerze mówiąc, sama chętnie poddałabym się procedurze adopcyjnej kota z artykułu, ale wiem, ze mój kot Senior byłby nowym przybyszem zdruzgotany.
Primo, adoptuje się dzieci, a nie zwierzęta...
Zwierzę można kupić lub przygarnąć. Nie jest przedmiotem, ale nie jest też osobą - czy się to jakiemuś postrzeleńcowi podoba, czy nie.
Po drugie. W wypadku oszczerstw w stylu "bo na FB napisał" życzę sobie dokumentacji. Jak mawiają w internecie: "pics or it didn't happen, bitch".
Ja widziałem jak pisałaś na FB, że będziesz kłamać na Trójmiasto.pl... i co? Takie zdanie bez potwierdzenia NIC nie znaczy.
Po trzecie... srogie mandaty należą się blokowym i osiedlowym kociarom urządzającym śmietniki pod oknami i kuwety z osiedlowych piaskownic.
Po drugie. W wypadku oszczerstw w stylu "bo na FB napisał" życzę sobie dokumentacji. Jak mawiają w internecie: "pics or it didn't happen, bitch".
Ja widziałem jak pisałaś na FB, że będziesz kłamać na Trójmiasto.pl... i co? Takie zdanie bez potwierdzenia NIC nie znaczy.
Po trzecie... srogie mandaty należą się blokowym i osiedlowym kociarom urządzającym śmietniki pod oknami i kuwety z osiedlowych piaskownic.
Te "oszczerstwa", jak je nazywasz, na fb raczej dobrze świadczą o drugim domu, do którego trafił kot. To znaczy, że nie potraktowali go jak zabawkę, ale były obiektywne trudności (w tym wypadku pies).
Ale to redakcja jest silniejszą stroną w tym sporze, może więc stanowczo odciąć się od insynuacji, że traktowali kota z troską i poważnie ;)
Ale to redakcja jest silniejszą stroną w tym sporze, może więc stanowczo odciąć się od insynuacji, że traktowali kota z troską i poważnie ;)
pierwszego kota przyjęłam do domu dzięki pomocy weterynarza, który skontaktował mnie z jego dotychczasowymi opiekunami
Z tymi opiekunami byłam początkowo w regularnym kontakcie telefonicznym, relacjonowałam, jak kot się czuje, zachowuje i adaptuje. Raz też mnie odwiedzili, tylko raz, żeby kot mógł przywiązać się do mnie.
Bardzo ceniłam ich zainteresowanie i kontakt z nimi, uważałam ich za troszczących się o zwierzę odpowiedzialnych ludzi, a oddanie kota za sprawę losową.
Także nie rozumiem pretensji do wolontariuszki. Zachowała się tak jak należy.
Bardzo ceniłam ich zainteresowanie i kontakt z nimi, uważałam ich za troszczących się o zwierzę odpowiedzialnych ludzi, a oddanie kota za sprawę losową.
Także nie rozumiem pretensji do wolontariuszki. Zachowała się tak jak należy.
adopcja kota
Mój obecny wierny przyjaciel kończy niedługo 21 lat więc postanowiłam, że po następnego kota udam się do schroniska. Ten artykuł zweryfikował moje ustalenia. Po co mi ten opisany w artykule kłopot. Kota zamówię sobie gdzieś na wsi żeby mi wychodowali małego albo poszukam na Allegro. Przed adopcją zwierząt z schronisk będę ostrzegać wszystkich moich znajomych. Po co komplikować sobie życie i narażać się na kary i nieprzyjemności. Niech nabycie zwierzęcia będzie radością a nie strachem i stresem.
1. W domu p. Łukasza kot nie mógł zostać, bo dwa koty walczyły ze sobą.
2. P. Łukasz nie spróbował nawet skontaktować się z fundacją, żeby zasięgnąć porady behawioralnej.
3. W domu p. Macieja kot nie mógł zostać, bo zona stwierdziła, że "papiery adopcyjne to trochę przesada" oraz "do tego słyszeliśmy historię Łukasza, więc zrezygnowaliśmy z drugiego zwierzaka". Jaka historię? Że dwa zwierzaki nie zawsze żyją w zgodzie?
4. Kotka, którego nikt nie chciał, wzięła z powrotem do swojego domu p.Marlena, zwana w artykule "Pindras".
Jak rozumiem, ty wywalasz zwierzaki za drzwi i żadna baba nie strzela ci focha.
2. P. Łukasz nie spróbował nawet skontaktować się z fundacją, żeby zasięgnąć porady behawioralnej.
3. W domu p. Macieja kot nie mógł zostać, bo zona stwierdziła, że "papiery adopcyjne to trochę przesada" oraz "do tego słyszeliśmy historię Łukasza, więc zrezygnowaliśmy z drugiego zwierzaka". Jaka historię? Że dwa zwierzaki nie zawsze żyją w zgodzie?
4. Kotka, którego nikt nie chciał, wzięła z powrotem do swojego domu p.Marlena, zwana w artykule "Pindras".
Jak rozumiem, ty wywalasz zwierzaki za drzwi i żadna baba nie strzela ci focha.
Papiery to JEST przesada! Nie każdy chce żeby jakaś Pindras mu przepatrywała mieszkanie! A bo wiadomo co to za jedna? A nawet, niech będzie i chodzącym aniołem, mogę sobie zwyczajnie nie życzyć wścibstwa? Gróźb o których mowa w artykule itd?
Są lepsze sposoby na zwierzaka. A biedne kociaki co dostały się pod "opiekę"... szkoda mi ich.
Są lepsze sposoby na zwierzaka. A biedne kociaki co dostały się pod "opiekę"... szkoda mi ich.
a ma Pani coś do ukrycia?
Każdy z tych domów tymczasowych marzy o kochających nowych opiekunach dla swoich podopiecznych. Sama miewałam kociaki do adopcji, oddanie ich komuś pod opiekę to ogromny ciężar odpowiedzialności i wątpliwości czy mają dobrze. Czy kilka zdjęć wysłanych e-mailem przez nowego opiekuna, z informacją jak kociak fajnie się rozwija i rośnie to tak dużo, ja lubię dzielić się szczęściem...w zamian nowy opiekun dostaje zdrowego i wychuchanego kociaka i daje szanse kolejnym skazanym na śmierć na znalezienie nowego domu.
Na Morenie na ul bulonskiej
Mieszka sobie kobieta, która ma kota, nie wiem tylko czy kot wie, ze ma wlascicielke. Faktem jest, ze kotka zadbana, jednak praktyka jaka stosuje pani wlascicielka jest dość oryginalna. Rano idąc do pracy kot wychodzi z nia, lazi bezpańsko po osiedlu, az jego pani wroci do domu. Wszyscy wiedza kiedy ma to miejsce ponieważ Pani staje wtedy na balkonie i po całym osiedlu rozlega się glos Klara, Kalara!!! (imie kotki). I tak dzień w dzien...
Przygarnianie
Przygarnianie to dla mnie najsłuszniejsza droga wiązanie się ze zwierzęciem, które ma być naszym przyjacielem. Kupowanie ma w sobie pewne znamię niewoli i przedmiotowego traktowania zwierzęcia. Kupujemy, kiedy chcemy czegoś ładnego, sprawnego, wydajnego, o sprawdzonych właściwościach, a przygarniamy, bo "dobrze mu z oczu patrzy", "bo taki bezbronny bidulek" itd. Zbyt duża chęć kontroli prowadzi do obłędu i zamienia ludzi w automaty, bo kontrola wymaga standaryzacji działań i odsuwa na bok instynkty. Po jakimś czasie taki zestandaryzowany człowiek zaczyna siebie oceniać swoimi miarami i popada w depresję, zwłaszcza, jeśli mu coś z wiekiem zaczyna szwankować.
Jeśli wiec chcemy np. psa przewodnika, dla niewidomego, dobrze jest go kupić ze sprawdzonego źródła, żeby dał się dobrze wyszkolić i był łagodny, a jeśli czworonoga do którego chcemy sie czasem odezwać, to proponuje przygarnąć przybłędę i najwyżej zbadać go u weterynarza.
Jeśli wiec chcemy np. psa przewodnika, dla niewidomego, dobrze jest go kupić ze sprawdzonego źródła, żeby dał się dobrze wyszkolić i był łagodny, a jeśli czworonoga do którego chcemy sie czasem odezwać, to proponuje przygarnąć przybłędę i najwyżej zbadać go u weterynarza.
koty
To są koty pani Pindy to co wam ludzie do nich. Niech je ma po co jej je zabieracie, ona je kocha i z trudem się z nimi rozstaje. Adoptując je od niej spodziewajcie się częstych najść, kontroli i podglądania. Nie znajdziecie spokoju i nie będziecie mieli możliwości cieszyć się kotkiem bo i tak wam go kiedyś odbierze żywego czy martwego. Od do końca wg tej umowy należeć będzie do niej. To prawie tak jak nabycie samochodu w lizing.
Nie było żadnych "najść" i "podglądania", tylko telefon, podczas którego opiekunka, która przekazała wyleczonego i odchowanego kota ze swojego domu, usłyszała, że nowy właściciel ma prawo go zabić. Jak widać, masz bardzo głębokie poczucie własności, i zwierzę to dla ciebie jak mebel lub samochód, ale tylko taki kupiony na własność, a nie w leasing.
Zeby tak Polacy dorośli do poziomu państw europy zach,to by przestali rozmnażać kundle i dachowce.Zamykali swoje posesje,kastrowali podopiecznych,nie pozbywali się ślicznego kłębuszka który wyrósł na pospolitego burasa,to tak jak zagranicą zniknąłby problem bezdomności zwierząt.Niestety czytając te nagonki na wolontariuszy którzy kosztem swojego czasu wyręczają gminy,miasta w opiece nad czworonogami wstydzę się,że żyję w takim dzikim kraju.
Czasem może się faktycznie trochę przesadza w selekcji domów ale to tylko dlatego,że złe doświadczenie uczy jak wielu jest ludzi którzy biorą zwierzę a pózniej wyrzucają.Ktoś kto raz ocali takiego biedaka od śmierci,nie wybaczyłby sobie gdyby znowu posłał go na cierpienie,bo niektórzy ludzie w stosunku do zwierząt pozbawieni są...człowieczeństwa.
Czasem może się faktycznie trochę przesadza w selekcji domów ale to tylko dlatego,że złe doświadczenie uczy jak wielu jest ludzi którzy biorą zwierzę a pózniej wyrzucają.Ktoś kto raz ocali takiego biedaka od śmierci,nie wybaczyłby sobie gdyby znowu posłał go na cierpienie,bo niektórzy ludzie w stosunku do zwierząt pozbawieni są...człowieczeństwa.
PKDT ?
To banda ludzi ktora tak naprawde przeszkadza ludziom w adopcji kotow czy psow . Powymyslali jakies durne przepisy I kontrole itp.bzdury! Moim zdaniem jak ktos podpisze adopcje ,to jednoczesnie jest swiadomy I odpowiedzialny tej decyzji !!!! Moze jeszcze bedziemy zkladac rozloczenia podadkowe za kota czy psa ? Banda !!!!
pkdt
niestety Panie z tej organizacji czasami przesadzają. Kiedyś chciałam zaadoptować od nich kota. Wpadły do mnie do domu o godzinie 23:00 sprawdzić, czy w mieszkaniu na pewno będzie kotu dobrze. Obejrzały cały lokal, ponarzekały na brak zabezpiecznia balkonu. Koniec końców kota nie otrzymałam. Od 3 lat mam kota z Ciapkowa i tam żadnych problemów nie było. Kot, co prawda był mocno schorowany, ale teraz jest okazem zdrowia. Nikt z ciapkowa nie urządzał mu castingu na lokum....Drugiego zgarnęłam z ulicy. Rozumiem, że Panie z PKDT martwią się o przyszłość czworonogów, ale nie popadajmy ze skrajności w skrajność.
Jedno trzeba przyznać.
Ci których idiotyczne "zasady" tu opisano są WYJĄTKOWO aktywni w komentarzach :)
A inteligentni czytelnicy i tak wiedzą które komentarze są wiarygodne na równi z propagandą Korei Północnej :P
Szkoda tylko zwierzątek które wpadły w ich łapska bo nikt przy zdrowych zmysłach nie pójdzie do nich jeżeli ma do wyboru inne schroniska gdzie nie robią pod górkę. A biedne kotki tylko na tym tracą.
A inteligentni czytelnicy i tak wiedzą które komentarze są wiarygodne na równi z propagandą Korei Północnej :P
Szkoda tylko zwierzątek które wpadły w ich łapska bo nikt przy zdrowych zmysłach nie pójdzie do nich jeżeli ma do wyboru inne schroniska gdzie nie robią pod górkę. A biedne kotki tylko na tym tracą.
Fundacja Viva!
Spełnić warunki Vivy jest ciężko, ja co prawda nie zajmuje się kotami a szczurkami. Nie raz starałam się o adopcję jakiejś znajdki znajdującej się pod opieką fundacji Viva gryzonie, jednak zawsze miałam za dużo szczura na cm2 klatki. Klatkę mam nie małą sprawdzoną na daną liczebność stada, bo każda próba adopcji miała na celu uzupełnienie stada. Za pierwszym razem zdenerwowałam się,że nie mogę pomóc, a przecież chce! za drugim przyjęłam decyzję z pokorą, gdyż coś zrozumiałam. Fundacje działają inaczej niż schroniska mają swój statut, wytyczne które muszą spełniać. Dane zasady nie są widzimisiem jakiegoś wolontariusza, a odgórnymi zasadami,żeby dane zwierze miało dobrze, albo nawet najlepiej jak tylko się da. Trzeba do nich podchodzić trochę inaczej niż do schronisk, bo tylko Ci ludzie wiedzą jak ciężko tym zwierzakom się pomaga i ile wraca do DT, bo się nie sprawdziła u nowego właściciela. Zwierzaki przychodzą do mnie z innych źródeł, a to sklepowa wpadka, a to znalezione na śmietniku kocham je wszystkie i pomagam na swój sposób. A fundację staram się czasem wspomóc groszem, skoro inaczej nie mogę. U mnie się nie przelewa,a le na zwierzę dam zawsze, bo ono nie przyjdzie i nie poprosi.
Fundacje działają inaczej, pamiętajmy że są to organizacje non-profit, nie ma co narzekać,że jest ciężko spełnić warunki. Jeśli nie da się w ten można zawsze pomóc w inny sposób.
Fundacje działają inaczej, pamiętajmy że są to organizacje non-profit, nie ma co narzekać,że jest ciężko spełnić warunki. Jeśli nie da się w ten można zawsze pomóc w inny sposób.
adopcje
ja sama adoptowałam psa i przeszłam całą procedurę PA- nic strasznego. Przez pół roku zobowiązałam się informować poprzednich właścicieli o stanie psa i wysyłać fotorelacje z jej nowego życia ze mną. Sama też przeprowadzałam taką procedurę na innych ludziach- raz adopcja doszła do skutku i piesek jest szczęśliwym domownikiem w Gdańsku( a przyjechał z Brodnicy), a druga legła w gruzach bo ludzie okazali się nie poważni i nie dostali psa!!! i powiem szczerze że biorąc pod uwagę ludzką głupotę nie dziwmy się że takie są sytuacje i że takie procedury nam narzucają!!!Akurat jeśli chodzi o koty to słyszałam że często trochę przesadzają te dziewczyny z ośrodka, ale mają na celu dobro tych zwierzaków :)
usypiać nadmiar kocic i tyle
lubie koty ale jaki z nich pozytek w blokowisku?
babcie dokarmiaja koty ale zadna nie wezmie do domu.
tylko smrodza dookola.
zime spedzaja w piwnicach na cieplych rurach.
czasami n****ja i naszczaja ale mysz albo szczura to musi spoldzielnia zlapac,
bez sensu,
kotu zanika instynkt..
po co to komu.
uspic i uszyc futro dla Adamowicza na zime 2013/14.
babcie dokarmiaja koty ale zadna nie wezmie do domu.
tylko smrodza dookola.
zime spedzaja w piwnicach na cieplych rurach.
czasami n****ja i naszczaja ale mysz albo szczura to musi spoldzielnia zlapac,
bez sensu,
kotu zanika instynkt..
po co to komu.
uspic i uszyc futro dla Adamowicza na zime 2013/14.
Nie róbmy sensacji
Pan Łukasz powinien był powiadomić PKDT o przekazaniu kota innemu właścicielowi, mają prawo wiedzieć, co się dzieje z byłym podopiecznym. A nie potem odmawiać informacji nt. miejsca przebywania kota. Gdyby tak oddawali komuś kota i się nim nie interesowali, to byłoby nie w porządku, jest mnóstwo nieodpowiedzialnych i bezmyślnych ludzi. Zgadzam się z PKDT.
Adopcja z Promyka
Przygarnęłam z Promyka 2 psy w krótkim odstępie czasu i za każdym razem odbyło się to podczas JEDNEJ wizyty w schronisku.Może dlatego,że wiedziałam jakich psów szukam(duże,po kastracji/sterylizacji i w co najmniej średnim wieku - jeden z psów ma 11 lat), ale wydaje mi się,że to norma a nie wyjątek.Nikt mi nie mówił o kilku spacerach,zabrałam psa tylko na krótki spacer obok schroniska.Może pani z Promyka nigdy nie była obecna przy adopcji a sprawę zna tylko z przepisów???
prywata dziennikarska
Adopcji zwierząt powinno być jak najwiecej. pani artykuł nie jest pozytywny. Widać też, że ma Pani mieszane uczucia co do arogancji kolegi z redakcji, ktory nie czytał umowy, ale pozwolił sobie na chamskie aroganckie zachowanie wobec ludzi , ktorzy odpowiadaja za zwierzęta. Czy tylko dlatego, ze jest się dzienikarzem? Pamietam, ze kiedys jeden dziennikarz jechał bez biletu i próbował wymusić an kontrolerze by go puścił bo jest dziennikarzem, po czym gdy ten nie ustapił obsmarował go w swojej gazecie. Sądzę, że dziennikarze powinni podwyższyć poziom etyki u przestać załatwiać prywatne porachunki
trochę zrozumienia
Gdyby przyszło Wam stanąć po drugiej stronie i spojrzeć na to wszystko oczami osób które wydają koty do adopcji zmienilibyście zdanie.
Sama kiedyś nie miałam pojęcia o takiej działalności i podchodziłam do tego lekkomyślnie. Nawet nie wyobrażacie sobie ile jest degeneratów i osób skrajnie nieodpowiedzialnych. Ratujecie zwierzaka, dajcie mu miłość i opiekę, walczycie o odzyskanie zdrowia itp itd kosztem czasem dużych pieniędzy i oddalibyście byle komu? by potem po roku / miesiącu dowiedzieć się że kota wyrzucono, oddano w nieodpowiedzialne ręce!?
Sama kiedyś nie miałam pojęcia o takiej działalności i podchodziłam do tego lekkomyślnie. Nawet nie wyobrażacie sobie ile jest degeneratów i osób skrajnie nieodpowiedzialnych. Ratujecie zwierzaka, dajcie mu miłość i opiekę, walczycie o odzyskanie zdrowia itp itd kosztem czasem dużych pieniędzy i oddalibyście byle komu? by potem po roku / miesiącu dowiedzieć się że kota wyrzucono, oddano w nieodpowiedzialne ręce!?
Artykuł rozreklamował fundację, która dobrze działa.
Oczywiście odezwało się trochę bezkrytycznych ludzi, którzy uważają, że łaskę robią, ze biorą zwierzaka. Z własnego doświadczenia pamiętam wariatkę, która chciała mi ukraść psa, nawiasem mówiąc starego i na lekach, którym w życiu by się nie zaopiekowała, zresztą tak samo jak i młodym i zdrowym. Przed każdymi świętami i w czasie wakacji na ulice trafiają masy zwierząt, których właściciele mieli 5 minut miłości do zwierząt.
adopcja kota powinna byc chyba jeszcze trudniejsza skoro ludzie biora zwierzaki i oodaja jak zabawki
odnosze wrazenie ze polowa wpisow jest nie natemat a ludzie piszacy jedynie wyladowuja tu swoje frustracje !!! po pierwsze artykul jest napisany przez kolezanke pana lukasza ktora z gory ma w zamiarze atak na pania Marlene ! pisanie po nazwisku gdy o pozostalych pisze sie tylko po imieniu uzywajac grzecznosciowej formy pan pani ??? swiadczy o "wysokim" poziomie SIKORY !!!!!!!! kot nie został zabrany od drugich wlascicieli bo taki kaprys miala Pani Marlena ! tylko dlatego ze nie dogadywal sie z ich psem i nowi wlasciciele podjeli taka decyzje !!! nie ma nic trudnego w adopcji zwierzakow ! trudni sa ludzie ktorzy sie za to zabieraja ! podpisuja umowy ktorych najwidoczniej nie czytaja ze zrozumieniem dlatego pozniej sie do tego nie potrafia zastosowac ! i czy owy artykul by powstal gdyby nie jeden Pan ktory nie zrozumial do konca o co chodzi w adopcji , wzial kota po czym sobie go oddal nie chcac nawet wskazac nowego domu , obrazajac przy tym Pania Marlene ? mowa jest o zwierzakach one tez czuja tak samo jak ludzie wiec skoro decydujemy sie na istote zywa nei traktujmy tego jako chwilowy kaprys i bierzmy odpowiedzialnosc za wlasne czyny . oby przemyslane !
szkoda
że kiedyś trójmiasto.pl pomagało tej organizacji promując ich akcje, a co za tym idzie pomagając zwierzakom - im więcej ludzi wiedziało o nich tym większej liczbie zwierzaków można było pomóc.
A tu taki artykuł który by się nigdy nie ukazał gdyby REDAKCYJNY KOLEGA się nie pożalił.
Może byście wrócili jednak do pomagania a nie przeszkadzania, zwłaszcza, że zima idzie.
A tu taki artykuł który by się nigdy nie ukazał gdyby REDAKCYJNY KOLEGA się nie pożalił.
Może byście wrócili jednak do pomagania a nie przeszkadzania, zwłaszcza, że zima idzie.
Te fundacje wcale nie chcą oddawać tych kotów
Próbowałem zaadoptować kotkę w dwóch różnych schroniskach.
Mam dom wolnostojący wśród pól i kot miałby być wychodzącym z dostępem do ogrzewanej kotłowni i garażu. Nie ma wokół żadnej ulicy.
Niestety szukają domu niewychodzącego, wymagana inspekcja i wizja lokalna przed adopcją oraz różne zobowiązania.
Te fundacje żyją z datków i odpisów podatku. Często powiązane z lecznicami wystawiającymi spore faktury za leczenie po to, aby ściągać jak najwięcej pieniędzy na leczenie biednego zwierzaka. Kwoty w tysiącach. Lepiej wziąć od jakiejś osoby prywatnej.
Mam dom wolnostojący wśród pól i kot miałby być wychodzącym z dostępem do ogrzewanej kotłowni i garażu. Nie ma wokół żadnej ulicy.
Niestety szukają domu niewychodzącego, wymagana inspekcja i wizja lokalna przed adopcją oraz różne zobowiązania.
Te fundacje żyją z datków i odpisów podatku. Często powiązane z lecznicami wystawiającymi spore faktury za leczenie po to, aby ściągać jak najwięcej pieniędzy na leczenie biednego zwierzaka. Kwoty w tysiącach. Lepiej wziąć od jakiejś osoby prywatnej.
Fundacja szarpiii drut
Dla mnie fundacja umowa itp.pytania ile godzin jestem w domu kto otwiera moja furtke bo przeciez pies moze uciec i kontrole oraz wymogi sa przesadzone te zwietrzeta beda siedziec w tych fundacjach i nikt normalny ich nie adoptuje chyba ze lubi wpit.... sie bab do domu i zagladanie do miski jaka karme kupuje ja tez chcialam pomuc psu mam dobre serce przygarnelam 7 kotow maja wszystko sterylizacje.kastracje jedzenie opieke weterynaryjna spia na noc w domu ale pani z fundacji uswiadomila mnie ze to nie dobre serce swiadczy o pozytywnej opini tylko kasa bo kazala mi karmic psa super karma z internetu za jedyne 150zl i mialam jej udowodnic i zapewnic ze ja kupie.absurdalne a kary pieniezne to dopiero rewelacja z czegos musza zyc ludzie oderwani od zeczywistosci.nie polecam wchodzenie w uklady z fundacja mozna tylko nerwy z szarpac.
Nieeeeee z fundacijjjj.
W internecie znalazlam ogloszenie maly szczeniaczek do oddania za darmo naradzilam sie z meze bo mamy 2letniego syna i 2koty i postanowilismy go przygarnac zadzwonilam do kobiety w sprawie psa zadala mi mnustwo dociekliwych pytan gdzie pies bedzie mieszkal ile gidzin jestesmy w domu gdzie chodzimy do weterynarza czy syn nie bedzie meczyl psa bo przeciez jest maly a pies gryzie pytania byly takie jakbym nie wiedziala co to pies i z czym sie wiaza konsekwencje z bycia wlascicielem czworonoga wysuchalam i odpowiedzialam grzecznie na pytania pytam gdzie moge go odebrac tu pani informuje mnie ze pies jest chory ma świerzba wiec zleklam sie i powiedzialam ze musze to obmowic z mezem bo nic nie pisalo o tym a ona wyjechala ze jest leczony nie zaraza ze kazdy sie moze sie zarazic to nic strasznego konczy leczenie za kilka dni do odbioru bo jest pod wspaniala opieka i haslo fundacji bo pies jest z fundacji i jedyne co tzeba to umowa ze go wykastruje wiec mowie ze to przemysle po naradzie pojechalismy z mezem zobaczyc psa do domu tymczasowego smrud w bloku jak by sie malpy zkupkaly 4psy kot male m. Psy leja gdzie popadnie dzieciak ok 7lat nosi i wlecze te szczeniaki za fraki na widok stwierdzilismy ze koniecznie musimy mu pomuc dzwonie do tej pani z fundacji ze go wezmea ona ze wizyta musi byc przedadopcyjna wiec ja zapraszam 3 dni pozniej przyjezdza malolata super fura taka typowa blogerka fchodzi i pytania czy listonosz moze otworzyc furtke co dawalismy psa do jedzenia czemu umarl pies ktory mial 15lat co mu bylo czy temu szczeniakowi zapewnimy to tamto siamto mialam wrazenie ze pies bedzie musial miec lepsza zapewniona opieke niz moje dziecko bo ona naj lepiej wie i ze kontrole beda po chwili zastanowienia i jej nawijania naj madrzejszej na swiecie baby wiedzialam ze to porazka wiec atwierdzilam ze mam wrazenie ze to dziecko adoptuje a ona z tekstem ze wiedzialam ze to fundacja i ze stwierdza ze jestesmy wycofani z adopcji no tak bo kolejne pytania byly by pewnie odnosnie tego ze pies musi miec swoj pokuj tragedia zawarcie takiej umowy to nie tylko jeden jakis wymog tylko setka innych kruczkow ja na pewno bym sie nie zgodzila na naloty jakis bab z fundacji na moj dom to jak zalozenie sobie chomonta na glowe. A czlowiek chcial pomuc szkoda nerwow do dzis mam w glowie wstrzas zafundowany przez ta pania P.
Wylewanie dziecka zkąpielą
Chciałam adoptować 2 koty - mieszkam na końcu wsi - mieszkanie parterowe, ogród odrodzony, do drogi 200m. Miałam wcześniej kota - umarł ze starości - miał najlepsze karmy, wszelkie szczepienia i był ukochanym członkiem rodziny. Zostałam wykluczona z adopcji bo nie chcę założyć siatek w oknach. Wysłałam zdjęcia z zewnątrz jak wygląda mieszkanie i okolica - bez skutku.
Jakaś eko-małolata jak mantrę poważała że siatki muszą być że chodzi o bezpieczeństwo.
Obłęd i bardzo zawężone myślenie - generalizowanie wszystkiego w tym przypadku przyniosło szkodę ale dla kotków.
Jakaś eko-małolata jak mantrę poważała że siatki muszą być że chodzi o bezpieczeństwo.
Obłęd i bardzo zawężone myślenie - generalizowanie wszystkiego w tym przypadku przyniosło szkodę ale dla kotków.