Zaskoczona jestem tak pozytywnymi opiniami. Projektant Andrzej Talaśka początkowo robi wrażenie kompetentnego profesjonalisty, ale po otrzymaniu kaucji od klienta znika jakby go pochłonęła czarna dziura. Nie odpowiada na maile przez całe tygodnie, nie odbiera telefonów ani smsów. Kiedy wreszcie go złapiesz, dzwoniąc z innego numeru, podaje nierealne terminy, które brzmią jak bajka - "jutro wszystko będzie gotowe!".

Na pierwszym spotkaniu z klientem chętnie chwali się zdjęciami zrealizowanych projektów, gdzie są wnętrza m.in. obrazy. Ciekawe, czy ma zgodę na używanie zdjęć "od prawnika z Sopotu", których wykorzystuje do swojej reklamy.